« Dubuque Polaków rozmowy »

Lajkonik i wizyta starszego pana

Pan Ignacy Lajkonik zszedł z taboretu i popatrzył na swoje dzieło. Ozdobna arabska (a może perska?) strzelba, podarunek od pana Szeherezada, wisiała na dwóch haczykach, wkręconych w ścianę tak chytrze, że prawie nie było ich widać, no chyba że podeszło się całkiem blisko i popatrzyło pod specyficznym kątem. Strzelba była tak stara, że zamiast napisu „Wyprodukowano w Chinach” nosiła oznaczenie „Wyprodukowano za panowania dynastii Qing”, co czyniło ją szacownym zabytkiem nawet w świecie podróbek. „Tak mi wiś!” pomyślał rozkazująco pan Ignacy i poszedł odebrać telefon, który dzwonił dziwnie trwożliwie.

– Wujek?!? – wionął w słuchawkę głos siostrzeńca pana Lajkonika, Karola, zwanego Koperkiem.
– Onże sam! – rozpromienił się pan Ignacy. Stęsknił się już za siostrzeńcem, z którym od ślubu i wesela się nie widzieli.
– Dzięki Bogu! Wujek, jesteśmy z Paulinką i jeszcze kimś w mieście, czy możemy wpaść na kawę? Przepraszam cię, że się tak wpraszam, wszystko wytłumaczę, ale potrzebujemy chwili spokoju. Roz-pa-czli-wie!
– No, dobrze, jasne, pewnie, wpadajcie… Muszę tylko… – zaczął myśleć na głos pan Lajkonik, ale Karol rzucił tylko pośpiesznie: – Świetnie, muszę kończyć! Będziemy o wpół do piątej, to na razie! – i rozłączył się.

Pan Ignacy popatrzył na słuchawkę, ale ta tylko bezradnie rozłożyła ręce. Westchnął więc, odłożył ją do ładowarki (albowiem od pewnego czasu używał telefonu bezprzewodowego) i poszedł przygotowywać się aprowizacyjnie i psychicznie do tajemniczej wizyty. W tym pierwszym celu odwiedził piekarnię Troszcz i Syn, kupując wielką torbę świeżych troszczówek i pół Babki Pieskowej… a tam, niech nawet będzie i cała! Następnie udał się na bazarek, gdzie u pana Modesta nabył kilogram znakomitych moreli („Ech, panie Ignacy, dawniej to były morele, no mówię panu, palce lizać, nie to, co teraz!”) i – oczywiście nie z myślą o proszonej kawie – kilo pomidorów, które zdawały się przeświecać spod skórki letnim słońcem, i to tak, że nawet sam pan Modest nie zgłaszał do nich zastrzeżeń. W celu numer dwa, czyli przygotowania psychicznego, uciął sobie w obu tych miejscach po dłuższej pogawędce (w piekarni, rzecz jasna, z panem Janem Troszczem), co zawsze utwierdzało go w przekonaniu, że na świecie są jeszcze ludzie normalni, zdrowi psychicznie i potrafiący cieszyć się codziennością.

Tak przygotowany, wrócił do domu w sam raz na czas, żeby zastawić stół, pokroić babkę, umyć morele, nastawić ekspres do kawy, a wreszcie podejść do drzwi i otworzyć je zaraz po pierwszym dzwonku. Na progu stali Paulina i Karol, ale pomiędzy nimi – nieznajomy starszy pan z jesionową laską i niezadowoloną miną. Pan Lajkonik przywdział na twarz swój najmilszy uśmiech, a nieco spłoszony Koperek pospieszył z prezentacją.
– Dzień dobry, to jest mój wujek Ignacy… Wujku, to jest stryj Pauliny, pan Patrycy…
– Młody człowieku, niechże cię kule biją – przerwał mu zirytowanym tonem przedstawiany. – Nie stryj, tylko prastryj, bądźmy precyzyjni, dobrze?
– Tak jest! – wyprężył się na baczność Karol.
– Proszę, wejdźcie i rozgośćcie się – próbował ratować sytuację gospodarz.

Weszli więc i rozgościli się, przy akompaniamencie burczenia pana Patrycego, który wspominał nie dość uprzejmą ekspedientkę ze sklepu, zbyt uprzejmego policjanta, który z uśmiechem wręczył mu mandat za nieprawidłowe parkowanie („No przecież stanąłem tam tylko na chwilę!”) i wreszcie wulgarnego dozorcę – nieroba, w której to postaci pan Lajkonik nieomylnie rozpoznał pana Monolita Pyszczaka. W tym momencie ekspres z kuchni dał znać dźwięcznym pikaniem, że oto kawa jest już bliska doskonałości, więc pan Ignacy pofatygował się do kuchni, poprosiwszy o pomoc siostrzeńca.
– O co tu chodzi? – zapytał go dyskretnym szeptem. – Przyszliście z prastryjem czy z jakąś primabaleriną?
– Tak, myślę, że te filiżanki będą akurat – odezwał się Karol nienaturalnie głośno, a potem również szeptem w kilku zdaniach wyjaśnił panu Lajkonikowi sytuację. Otóż prastryj Patrycy, jak donosiła rodzinna poczta pantoflowa, dysponował spadkiem, na który ostrzyła sobie zęby cała rodzina, równie cennym, co tajemniczym. Nikt nie chciał ryzykować wykluczenia z testamentu, toteż prastryj odwiedzał poszczególnych krewnych zgodnie z własnym widzimisiem i zachowywał się jak osoba rozpieszczona do imentu. Syczenie i parskanie ekspresu skutecznie zamaskowało szybką konwersację wuja i siostrzeńca.

Przy stole prastryj rozchmurzył się całkowicie, a przy brzegu może nawet nieco się rozkrochmalił. Z pewnością wpływ na tę zmianę miał fakt, że usadzono go na honorowym miejscu przy stole, na osobistym fotelu pana Ignacego, a przed nim postawiono łakocie od Troszczów i pana Modesta, tudzież doskonałą orientalną kawę z kardamonem i miodem (Stali Czytelnicy wiedzą, od kogo). Pan Lajkonik mimo pewnego skonfundowania całą sytuacją ze swojej strony robił wszystko, żeby w saloniku zapanował nastrój życzliwości, jeżeli nie miłości bliźniego. Te wysiłki przyniosły efekt, prastryj Patrycy spoglądał łaskawie na młodych i zajadał się smakołykami, do chwili, kiedy jego wzrok padł na drewnianą paterę w kształcie stylizowanej ryby.

– Ha! – zagaił, a wszyscy posłusznie zamilkli. – To mi przypomina, jakeśmy jeździli na ryby w sześćdziesiątym trzecim. Było nas czterech, w tym Tadziu, któremu się wcale nie uśmiechało kija moczyć, ale raz, że trzymaliśmy się zawsze razem, a dwa, że jak miał w domu zostać ze swoją ślubną, to… – tutaj pan Patrycy zawiesił głos i skrzywił się znacząco tak, że słuchacze od razu zrozumieli, jak nieatrakcyjna była dla kolegi perspektywa pozostania w domu, kiedy pozostali jechali na ryby. – Pewnego razu wybraliśmy się nad jezioro Spasłe, koło Grzędocic, jakieś pół kilometra od drogi na Pyś, i wszystkim nam ryby brały, aż miło, tylko nie Tadziowi. Siedział na brzegu, patrzył jak wyciągamy jedną ukleję za drugą, a minę miał coraz bardziej kwaśną. Aż w końcu wstał i powiedział, że ma dosyć i że jeszcze wszyscy zobaczymy. A trzeba wam wiedzieć, że Tadziu był wtedy chemikiem zawołanym, pracował na Politechnice i niejedno potrafił. No i zobaczyliśmy, jak jasny gwint! Tu prastryj przerwał, delektując się wywołanym wrażeniem. Zanim zaczął znowu mówić, chapnął jeszcze kęs troszczówki i popił ją łykiem kawy.

– Wybraliśmy się nad Spasłe jakieś dwa tygodnie później. Tadziu był bardzo tajemniczy, nic się z niego nie dało wydusić, ale w ogóle nie wziął wędek, tylko sam podbierak. Kiedyśmy się zabrali za przygotowywanie sprzętu i przynęty, on wyszedł na pomost i zaczął wrzucać do jeziora jakieś fintifluszki z pudełka. „Ma nową zanętę”, pomyśleliśmy sobie, ale gdzież tam! Tadziu popatrzył na zegarek i poszedł po podbierak. Zaczęliśmy rozstawiać wędki, a on wraca i mówi, że dzisiaj to nie będzie potrzebne. Jak to, pytamy, a on znów zerknął na zegarek – miał takiego poljota, przywiezionego dopiero co z Moskwy, byliśmy tam z zakładową wycieczką – policzył do dziesięciu i… Chlup! Chlup! – tutaj pan Patrycy wykonał gwałtowny ruch rękoma, o mało co nie strącając ze stołu filiżanki z resztką kawy. – Z wody zaczęły wyskakiwać ryby, a Tadziu dalej je podbierakiem, jedną po drugiej, i do wiadra, do wiadra, ale żeby mu znów nie pouciekały, to na wiadrze położył pokrywkę i jeszcze kamieniem docisnął!

– Jak to? – zapytał Karol niedowierzająco. – A tak to! – triumfalnie obwieścił prastryj Patrycy. – Ten skubaniec, znaczy Tadziu, wymyślił jakiś taki zajzajer, od którego pęcherze pławne u ryb się nadymały czymś lżejszym od powietrza, a potem to wystarczyło je już tylko połapać. Ale się trochę naciął, bo nie przewidział, że na ten jego wynalazek połakomi się też jeden szczupak. My tu zbieramy do wiader odlatujące ukleje i krąpiki, a tu nagle jak mnie coś nie chapnie w tyłek! Jak nie poprawi w łydkę. Ja patrzę, a tu tak pół metra nad ziemią ryba posuwa i się czai, żeby następnego wędkarza ugryźć. Tadziu wrzasnął na to tylko „Panowie! Chodu!”, więc my cap za wiadra i do szosy. Tam już za nami ten szczupak nie doleciał, chyba się bał za bardzo od wody oddalić.

Pan Ignacy zastanowił się głęboko – Czy ten Tadziu nie przeprowadził się potem na Śląsk? – zapytał. – A ta jego niby-zanęta nie pachniała trochę truskawkami? Prastryj Patrycy spojrzał podejrzliwie. – No, może i pachniała. A dlaczego pan pyta? Tu pan Lajkonik opowiedział o swoich doświadczeniach z nornicami, co bardzo się starszemu panu spodobało, i dalej rozmowa potoczyła się już własnym torem. Karol i Paulina potakiwali tylko lub gorliwie zaprzeczali, zależnie od potrzeby, i mimo braku alkoholu pod koniec wizyty panował prawdziwie szampański nastrój.

Kiedy zaś młodzi ubierali się już w przedpokoju, a pan Patrycy unosił się dopiero z fotela, podpierając jesionową laską, skinął królewskim gestem na gospodarza. Pan Ignacy posłusznie podszedł bliżej. – Spodobał mi się pan, szanowny panie – szepnął prastryj Pauliny – nie chciałby pan wiedzieć, czym ich szachuję? Pan Lajkonik zamienił się w wielki znak zapytania. – No, już dobrze, dobrze – zachichotał pan Patrycy – przecież obaj świetnie wiemy, że pan zrozumiał. Wie pan, mnie po śmierci będzie wszystko jedno. Ale im?
– No, pewnie się zmartwią, że pana już nie ma – zaryzykował pan Ignacy.
– Hi hii, bardziej się zmartwią, jak zobaczą, co im zostawiłem.
– A co im pan zostawi?
– Rzecz bezcenną, której poświęciłem najlepsze lata swojego życia – obwieścił pan Patrycy uroczystym szeptem. – Dokładny model zamku na Wawelu z zapałek, w skali jeden do dwustu!

_________________

Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu madagaskar08.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

238 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Witam u pana Ignacego i od razu zastrzegam, że ewentualne podobieństwo osób i zdarzeń z powyższego wpisu do osób i zdarzeń autentycznych jest czystą koincydencją.

    Pomysł na opowiadanie nie jest ani nowy, ani tym razem szczególnie oryginalny, ale zdaje się, że nie da się wiecznie trzymać równie wysokiego poziomu. To tak a propos snutych swego czasu rozważań, czy potrafię napisać coś słabszego.

    A poza tym wszyscy, chwała Bogu, zdrowi.

  2. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Radośnie witam obu panów, czyli przesympatycznego p.Ignacego i filuternego, makiawelicznego(?)p.Patrycego 😀

    Oczywiście, że pomysłowi Rybołapy to tylko na Śląsku. Górnym, oczywista oczywistość. Znamy dowcipnego Pana T, przecież 😀 a i p. J, też 😉 Ale… jak wyżej sam Autor napisał: „ewentualne podobieństwo osób i zdarzeń z powyższego wpisu do osób i zdarzeń autentycznych jest czystą koincydencją.”
    Sympatycznie się czyta, dzięki Mistrzu 😀
    PS Aaaa o nornicach, w którymś odcinku, zdaje się p. Ignacy opowiadał.. Prawda?? 😀

  3. Alla pisze:

    Umiesz liczyć?? Licz na siebie Wink
    Wawel z zapałek.. No, no… Można ze złości tylko jedną zapalić Happy-Grin

  4. Tetryk56 pisze:

    Hihi, z trudem czytałem, bo mój monitor rąk nie rozkładał tylko bił brawo co chwilę! Delighted
    P.T. Autorze, z pewnością różnie się ocenia rozmaite swoje wytwory, ale jeżeli to był twój spadek formy to jestem spokojny o przyszłość pana Ignacego. Brawo!

  5. Jasmine pisze:

    Dzień dobry. Hi

    Stęskniło mi się za Panem Ignacym i cieszy mnie, że nareszcie pojawił się znowu na Wyspie. 🙂 Jest nawet wzmianka o mojej ulubionej Pani Ch. Aż tu czuję zapach tej wspaniałej kawy którą częstował gości Pan Lajkonik. Z tym większą przyjemnością wypijam swoją, zwyczajną. 🙂 Zawiodłam się nieco na Karolu. Prastryj powinien usłyszeć kilka słów prawdy od Niego. Nawet gdyby a może nawet przede wszystkim, miał zapisać w testamencie prawdziwy zamek, bez obciążeń finansowych i wyremontowany. Daję nie tylko paznokieć w zastaw, że Starszy Pan na pewno by się ucieszył. Bycie traktowanym miło za obietnicę spadku nie jest miłe, jak sądzę. 🙂

    W odróżnieniu od Szanownych Przedmówców pozwolę sobie zgodzić się z Mistrzem Quackie`m. Podobało mi się, przeczytałam z przyjemnością, ale wiele z wcześniejszych opowiadań podobało mi się bardziej. Jestem pełna podziwu, Mistrzu, że pisząc słabszy tekst potrafiłeś utrzymać tak wysoki poziom. 🙂 Congratulations Brawo!

    • Quackie pisze:

      Hm, w przypadku pana Patrycego to mogło być odgrywanie się za lata lekceważenia przez rodzinę. A co do Karola, to tutaj, jak sądzę, zadziałał wpływ żony, która zapewne chodziła – jak cała jej rodzina – na paluszkach wokół prastryja.

      Cieszę się, że zgadzamy się w kwestii jakości, to jest właśnie to, o co mi chodziło.

    • Wiedźma pisze:

      Witaj Jaśminko 🙂 prastryj jest przewrotny, a ja znałam podobne osoby 🙂 umoralnianie na nic by się nie zdało ! 🙂 Wink

      • Jasmine pisze:

        Witaj Wiedźminko. Delighted
        Nie miałam na myśli umoralniania. Chyba nikt tego nie lubi. Czasem wystarczy porozmawiać, przy okazji stwierdzając, że jestem dla ciebie miły nie dlatego, że liczę na spadek. Traktowanie człowieka jako potencjalnego forsodawcy, zwłaszcza gdy się wcześniej nie miało z nim praktycznie do czynienia, może być dla takowego wkurzające. W takim przypadku jego zachowanie, moim zdaniem, jest w pełni zrozumiałe. 🙂

        • Wiedźma pisze:

          hmmm…. Jaśminko, prastryj całkiem świadomie sobie poczynał, co zeznał panu Ignacemu ! Pan Ignacy coś takiego, o czym mówisz sugerował….. bezskutecznie 🙁

  6. Yo la pisze:

    Dzień bardzo dobry, Lajkonik lepszy,

    Autor i Cudownie Zgromadzeni pozwolą, że dopowiem w tym miejscu i Gronie, potrzebuję świadków, ponieważ jak chwalić, to publicznie, jak krytykować, to trzeba mieć pojęcie o czym się mówi. Cykl opowiadań o Lajkoniku układa się w bajecznie spójną całość, mimo swej zapierajacej dech różnorodności i rozmachu pomysłów. Pan Kłaczek potrafi – tak z głowy, jak i z serca – wymyślić zupełnie fantastyczne przekładańce rozmaitych historii z niekończącymi się konsekwencjami na wielu płaszczyznach (kwartety smyczkowe Beethovena) i, co ważniejsze dla odbiorcy, z koronkową finezją przedstawić je światu (Takacs Quartet). Takie rzeczy wcześniej zdarzały się tylko w dobrych książkach, a tu proszę, tym bardziej więc jest za co dziękować.

    Mnie przy okazji fascynuje jeszcze jedna rzecz, o której chyba nigdy dotychczas nie wspominałem, należy zatem mnie wysłuchać i ze śpiewem na rozpienionych ustach popodziwiać. Otóż w czasach, gdy jeszcze życie nie wypaczyło mi doszczętnie ryja, miałem dość dobrą pamięć, z jednym wszak dotkliwym wyjątkiem, pamięcią do fabuł. Kłak z kolei bardzo często wspomina przeczytane, w tym dawno temu, książki oraz obejrzane filmy i potrafi o nich mówić tak, jakby sam napisał do nich scenariusz!

    Z niewymuszoną swobodą chodzi sobie Kłaczek po granicach mojego (MOJEGO!) talentu bez konieczności machania paszportem i przekracza na niewidoczne dla mnie (DLA MNIE!) krańce. Co mają powiedzieć inni? Brak słów, chyba że zachwyt.

    Za wszystko dziękuję i ogromnie się cieszę, że znakomita większość podziela moją opinię, że po prostu mamy szczęście mieć ten zaszczyt.

    Pozdrawiam Autora i Czytelników, bądźcie z Bogiem lub rozumem, niekoniecznie się wykluczają, stąd też lub (bądź nie lub, wtedy mniej logicznie).

    Patrzę na Was z góry i się uśmiecham, nie lękajcie się!

    • Quackie pisze:

      Kurczę, żeby nie to, że muszę właśnie, w tej chwili, wybyć, napisałbym więcej. A tak musi tylko – przynajmniej na razie – wystarczyć gromkie: Dziękuję bardzo!

      I pozdrawiam!

    • Tetryk56 pisze:

      Patrzę w tę górę, patrzę, kiwam i pozdrawiam serdecznie! Wink

      • Yo la pisze:

        Dziwne, że w górę zawsze patrzą ci, którzy i bez tego by zobaczyli, natomiast ci, którzy powinni spojrzeć… Tetryk sam doskonale zna ciąg dalszy historii i niejednej niestety teraźniejszości. Na wesołą nutkę poprawię na koniec, że to ja się kiwam Tetrykowi w doskonale ziszczonym ukłonie i z historycznie uzasadnioną sympatią.
        Serdeczności!

    • Wiedźma pisze:

      Witaj Yo la… Delighted 🙂 zaraz musisz się przymierzać niczym Mickiewcz ze Słowackim ?:) Dwa osobne talenty i bardzo dobrze ! 🙂
      Ukłony …. Hi

      • Yo la pisze:

        To wielce przychylna interpretacja i przez to raczej dyplomatyczna niż zgodna z faktami, ale i tak Bóg zapłacz za to jakże potrzebne pocieszenie 😉
        Chodzi o to – nie mówię tu bezpośrednio do Ciebie, Ty po odrzuceniu uprzejmości doskonale zdajesz sobie ze wszystkiego sprawę i nie potrzebujesz niniejszych wyjaśnień – że najzdolniejszy nawet kot samego pana prezesa ma się nijak do króla lwa, mimo że może być całkiem pocieszny i częściej pod ręką. Ja uprawiam ogródek, kopnę se czasem głębiej i tyle tego. Kłak natomiast uprawia połacie po sam widnokrąg, widnokrąg widziany z Jego wysokości, a wiadomo, że z wysokością zawsze widać dalej niż z najbardziej nawet fikuśnie upstrzonej altanki.

        Mówię to, bo jestem mądry, na tyle mądry, by nie wierzyć w fałszywą skromność.
        Pozdrawiam jak to kiedyś bywało i dlaczego niby miałoby się skończyć?

        • Wiedźma pisze:

          Bo ja, proszę Szanownego, bardzo niejakiego Yo lę lubię, a równie bardzo lubię Go prowokować Wink co mi zostało z dobrych czasów, gdy o pozdrowienia się nie upominaliśmy.
          Wymieniony Yo la, swobodnie, aż nadto, władając językiem pisanym, ( o mówionym nic nie wiem niestety) Cry zasługuje na wyrazy z uznaniem włącznie.
          Tedy pozdrawiam Who-s-the-man ściśle wg reguł przepisanych

    • Quackie pisze:

      Skoro wróciłem to się wypowiem i dopowiem; otóż właśnie z tym wymyślaniem jest różnie i czasem polega to na umiejętnym przełożeniu i transformacji historii nie moich, kiedy mianowicie fabuła jedna zazębi mi się w głowie z fabułą drugą w zupełnie nieprzewidywalny sposób. Ja, proszę Pana i proszę Państwa, pozwalam sobie żonglować zastanymi motywami kultury i literatury, czasem nawet całkiem zgrabnie, że nieskromnie przyznam, ale to nie znaczy, że zawsze równo, a poza tym… postmodernizm się już przeżył, zdaje się, więc tak sobie epigonię.

      • Wiedźma pisze:

        „Wszystko już było, rzekł Ben Akiba……” a te 32 litery naszego alfabetu są gwarancją, że literatura się nie skończy Delighted

    • Incitatus pisze:

      Proszę, któż to z piedestału piedestałów tak życzliwie się pochyla? Witaj Yo la!: )))

  7. Jasmine pisze:

    Szoking totalny. Sam Yo la raczył nas odwiedzić. 🙂
    Witaj. 🙂 Bym Cię z radości uściskała a może nawet i ucałowała, ale nie śmiem. 🙂
    Nie wiem czy tu jeszcze zajrzysz i przeczytasz moje pytanie. Mimo to je zadam. Czy pisujesz czasami ❓ Jeśli tak, mam nadzieję, to gdzie można poczytać Twoją Twórczość Mistrzu nad Mistrzami ❓ 🙂

    • Yo la pisze:

      Pani się tak nie szokuje, bo czkawi nabawi. Ktoś, kto bywa zawsze i wszędzie, nikogo nie potrzebuje odwiedzać ani nigdzie zaglądać, wszystko dla niego jest jasne jak na dłoni albinosa.
      Moja twórczość tradycyjnie jest dostępna w postaci hymnów, pieśni nad pieśniami i dziękczynnych modlitw, korzystać do woli, szczególnie grzesznicy.

  8. misiekpancerny pisze:

    Opowiadanie cycuś, jak zwykle, palce lizać, jedno mnie tylko zastanowiło, co też prastryj zrobił z panem Modestem, albowiem powiedziano „przed nim postawiono łakocie od Troszczów i pana Modesta, tudzież doskonałą orientalną kawę z kardamonem i miodem”,
    troszczówki zjadł, kawę wypił, ale Modest gdzie ? 🙂 🙂 🙂

    • Wiedźma pisze:

      Witaj obolały Miśku ! masz rację, Kwak pominął ” morele od”….z czego wyszło, że to przyjęcie , kto wie, czy nie dla ludożerców ! 🙂 Happy-Grin Ale bym się nie czepiała zanadto…..

      • misiekpancerny pisze:

        Witaj Wiedźminko 🙂 To zadziałała moja wrodzona wredota i fakt, że ze dwa dni temu wykłócałem się z moderacją, na zabój, po tekście na Onecie „Wciąż oczekiwał serca od swego nowego czworonożnego przyjaciela. Ale się nie doczekał. Gdy wilczek go ugryzł – poszedł na obserwację pod kątem wścieklizny. Teraz ważą się jego losy. Jeśli uda się znaleźć watahę, z której pochodzi – wróci do rodziny. Jeśli nie – grozi mu życie w niewoli.” Pytałem dlaczego tego biedaka skazują na pobyt w klatce, wszak chłopina może nie znaleźć swojej watahy, nie lepiej puścić go wolno, do żony i dziatek ? 🙂 🙂

  9. misiekpancerny pisze:

    Dzień dobry 🙂 Z tego wszystkiego zapomniałem się przywitać, ale mam usprawiedliwienie, wracam od dentysty, który mnie za moje własne pieniądze sponiewierał okrutnie, pół szczęki nie czuję, a druga połowę czuję, aż nadto .
    Beaten-up

  10. Quackie pisze:

    Dobry wieczór, już jestem.

    Chciałem uprzejmie nadmienić, że nie popieram kanibalizmu, a morele traktuję jako łakocie.

    • Jasmine pisze:

      Bym Was poczęstowała brzoskwiniami z własnego ogrodu, ale nie mam jak. Moreli nie posiadam, same trele zostały. 🙁 Gruszki też pyszne, właśnie jem. 🙂

      • Quackie pisze:

        To chyba u Lema było rozróżnienie pomiędzy trelami a morelami? Że jedne są owłosione, a drugie nie?

        • misiekpancerny pisze:

          To mi przypomina tekst zespołu Kaliber 44 🙂
          I ja wiem, że Lem, Lem jest fantastą
          Pisze, że przybysze są zieloni jak ciasto kiwi
          Dla mnie obrzydliwi
          Zbyt wyraźni, hałaśliwi
          Widzę ich zbyt jasno i ciasno
          Kiedy będę chciał – zgasną
          To moja kabina, to moja machina
          To moja dziedzina, zaczynaj […]
          Ha, ha – ciasteczka
          Są tak dobre, jak nigdzie indziej
          A na miejscu pudełeczka
          Wtem z impetem unosi, porywa
          Diabelski młyn, co przede mną odkrywa
          Obrazy czy dźwięki, kontrasty razy do potęgi
          Szósty zmysł działa dla umysłu i ciała
          To boskie Olimpu rozkosze
          Łakoci, łaknę i proszę
          Gdy brak mi, tak bywa
          Wtem z impetem w dół, porywa
          Diabelski młyn, co wszystko odkrywa […]

        • Jasmine pisze:

          Powinno być Apokryfy Stanisława Lema. Za nic nie mogę sobie przypomnieć z czego te trele-morele.

          • Quackie pisze:

            Nie, chyba Cyberiada, w opowieści o zbójcy Gębonie. Tam jest wszystko, ponieważ zbójca pożądał CAŁEJ informacji, jaką zawiera Wszechświat. Jak się wije arlebardzkie wiją też.

            • Jasmine pisze:

              Pamięci zazdroszczę. 🙂 Wciąż sobie przyrzekam, ze przeczytam Lema raz jeszcze i ciągle tego nie robię. Od LO minęło już sporo czasu, a nawet więcej i tyle z tego zapamiętałam, że nie pamiętam. Z Pamiętnikiem to miał być żart, ale nie bardzo mi wyszedł, bo skojarzenia mam pokręcone i zdaje się, że tylko ja je rozumiem. A i to nie zawsze. 😆 😉

            • misiekpancerny pisze:

              Wracając do opowiadania Mistrza, dawno temu oglądałem komedię w której stary, obrzydliwie bogaty, ponoć, wujcio, grany przez Kirka Douglasa, testuje liczną rodzinkę na okoliczność swojej śmierci i przyszłych spadkobierców, robiąc wszystko, żeby go znienawidzili po drodze do majątku 🙂

              • Wiedźma pisze:

                .. załatwia sobie nieustającą pamięć ROTFL

              • Quackie pisze:

                Tak jest, post factum też sobie przypomniałem. „Sknerus” (1994), tam jest jeszcze chyba drugie albo trzecie dno, bo tytułowy starszy pan, milioner, od pewnego momentu udaje biedaka, którym faktycznie nie jest, żeby się przekonać, kto z ewentualnych spadkobierców jest go w stanie zdzierżyć jako upierdliwego staruszka, a nie cennego spadkodawcę. Na koniec jednak wychodzi na jaw, że rzeczywiście był obrzydliwie bogaty, ale w tym momencie został już przy nim tylko Michael J. Fox.

  11. Incitatus pisze:

    Dobry wieczór!: )))
    Aż se westchnę …. Ech…tak pisać…!!

    • Wiedźma pisze:

      O nie, że wyrazy, to rozumiem, ale że TWOJE westchnienia, to już nie !!!

      • misiekpancerny pisze:

        Kryguje się jak zwykle, Mistrzowi nikt nie dorówna, no chyba, że Senator, że tak zapunktuję bezczelnie 🙂 🙂

        • Bożena pisze:

          Dobry wieczór 😀 Mistrz Q pisze doskonale i Senator też. Obu chętnie czytam, ale każdy ma inny styl. Happy I bardzo dobrze, urozmaicenie jest wskazane Delighted
          Uważam, że jednemu i drugiemu należą się wielkie brawa Brawo! i ukłony Poklon O Miśku na razie nie wspomnę… Zamilkne

        • Incitatus pisze:

          Nu, punktujesz, punktujesz… A mnie wsio-taki żal!: (

    • Jasmine pisze:

      Witaj Senatorze. 🙂
      Się podpiszę pod Wiedźminką, że westchnienia to już stanowcze NIE ❗ 🙂

    • Quackie pisze:

      Ech, panasenatorskiej gawędy i tak nie jestem w stanie podrobić – jak widać z opowiadania pana Patrycego.

      • Bożena pisze:

        Toteż mówię, że każdy pisze w innym stylu i nikt nikogo nie powinien podrabiać. Oboje jesteście wspaniali Quacku Buziaczki

      • Jasmine pisze:

        Jeśli nawet to prawda to po co ❓ Obaj jesteście Mistrzami i podrabianie wzajemne raczej nie wskazane. Z naciskiem na nie wskazane. 🙂 Żeby nie było tak słodko to wymieniłabym jeszcze Innych Wyspowych Mistrzów, ale mi się nie chce. 😛
        Wszyscy macie jedną wadę. Za rzadko można Was poczytać. 🙂

        • Quackie pisze:

          Naah. Ale chciałoby się czasem tak napisać…

          • Jasmine pisze:

            Wiesz co… to ja już lepiej nic nie powiem. Tounge-Out
            Idę pobeczeć do kącika, bo bozia talentu pisalniczego poskąpiła a Ci, których hojnie obdarowała to zamiast się cieszyć marudzą. Tears

          • Incitatus pisze:

            Ja marzę o stworzeniu jakiejś postaci, jakiegoś własnego bohatera, ale przez tego Pana Ignacego Lajkonika to nawet nie śmiem!!: (
            A bas Lajkonik!!

            • Quackie pisze:

              Senatorze, Ty jako narrator pierwszoosobowy swoich gawęd jesteś tak niepowtarzalnym bohaterem, że już nie musisz wymyślać innego! Mówię to z całą odpowiedzialnością!

            • misiekpancerny pisze:

              No przecież stworzyłeś Senatorze, to Ty jesteś narratorem swoich opowiadań, podobnie jak pan Lajkonik swoich 🙂

              • Quackie pisze:

                Ja może tylko dodam, że w myśl teorii literatury AUTOR tekstu, jego NARRATOR i BOHATER(owie) to mogą być trzy różne podmioty, w sensie takim, że autor zawsze jest osobny (nie występuje w tekście, tylko go tworzy, nawet jeżeli pisze dokumentalnie o sobie), natomiast narrator może być pierwszo- lub trzecioosobowy, „wszechwiedzący” i „przeźroczysty” (wszystkie te trzy cechy niezależnie od siebie), a w dodatku może być jednym z bohaterów. To może brzmieć skomplikowanie, ale tak naprawdę polega tylko na ustawieniu wypowiadających się w tekście (i za pomocą tekstu) podmiotów na odpowiednich poziomach. Niektórzy wyróżniają jeszcze pomiędzy autorem a narratorem tajemniczy „podmiot organizacji tekstu”, ale to już moim zdaniem lekkie przegięcie.

                • Incitatus pisze:

                  Matuś!!!
                  No, ja tak intuicyjnie jakoś w tym się poruszam i choć z żalem, ale już przy intuicji zostanę, bo jakbym jeszcze teorię literatury zaczął przyswajać by o białych robakach swobodniej pisać, to musiałbym najpierw z kościelnej wieży do basenu na główkę skoczyć!

                • Quackie pisze:

                  E, to wcale nie takie trudne.

                  Autor to ja (i każdy piszący), który sobie żyję w naszej rzeczywistości, mam konkretną biografię i kompetencję, i piszę od czasu do czasu tekst. Ten tekst od momentu napisania i opublikowania zaczyna być w pewnym sensie autonomiczny, tzn. po pierwsze czytelnicy go odczytują po swojemu, niezależnie od autora, a po drugie – będzie istniał również wtedy, kiedy autora nie stanie.

                  Narrator to podmiot w tekście, który przedstawia i organizuje świat tego tekstu. Może być trzecioosobowy i przeźroczysty (nie daje bezpośrednich znaków swojej obecności), wszechwiedzący lub nie, a może też być pierwszoosobowy i poruszać się bezpośrednio w świecie przedstawionym (czasem nawet może być jednym z bohaterów) i podlegać wszelkim ograniczeniom tego świata. Nieprzeźroczystość narratora może się objawiać zwrotami do czytelnika (Np. „A teraz, drogi czytelniku, pozostawmy Jana w tej jakże kłopotliwej sytuacji i przenieśmy się lotem strzały na drugi koniec kraju, żeby sprawdzić, co dzieje się u Katarzyny”).

                  Bohaterowie to już każdy wie, co i jak.

                  Oczywiście niektórzy autorzy lubią zakłócać ten podział i wprowadzać np. jeszcze metanarratora (czasem w skeczach kabaretów z kręgu Potem i zagłębia zielonogórskiego można zobaczyć narratora, opowiadającego, co robią, robili, względnie będą robić bohaterowie, a obok niego gwoli facecji stoi metanarrator, który się wtrąca, poprawia i kłóci z narratorem). Te poziomy można mnożyć, ale zazwyczaj od pewnego momentu robi się to ciężkostrawne. Zobacz też: kompozycja szufladkowa, w tym zwłaszcza „Rękopis znaleziony w Saragossie”, gdzie bohater jednego poziomu po chwili sam zaczyna opowiadać, tworząc narrację o poziom niższą, itd. itd.

              • Incitatus pisze:

                No tak Misiu, ale ciekawe czy potrafiłbym ożywić zupełnie fikcyjną postać!

  12. Tetryk56 pisze:

    Szczęśliwie nie robimy tu żadnych rankingów. Pisząc, mamy frajdę, czytając – większą jeszcze (i liczniejszą). Każdy pisze jakoś inaczej, w rożnym rytmie potrząsając pomponem, ale całość daje tak pożądany efekt synergii.
    Jestem przekonany, że nasze nieśmiało milczące Skowronek i Wiedźminka jak się wreszcie odważą, okażą się równie wyczekiwanymi autorkami (jak i skromnie ukrywająca się Bożenka).
    Odwagi, dziewczyny!

  13. Alla pisze:

    Kiwnę się i ja Państwu i Panu Y z Wysp 😀 który to, stanowczo, zbyt rzadko się do nas odzywa. A tak Go lubiłam czytać /wiem, wiem..nie tylko ja/. Serdeczności zatem przesyłam z prośbą. Oczywistą 😀

    Dobranoc i do jutra 😀

  14. Tetryk56 pisze:

    Kochane dziewczyny, bezpiecznie ukryte za kotarką skromności niewieściej!
    Ani Quackie nie pisał od podstawówki, tak jak pisze teraz, ani nawet pierwsze przemówienia Demostenesa nie umywały się do najgorszych ostatnich! I Senator, i Misiek jeszcze rok temu gotowi byli przysiąc, że językiem w mowie ino władają i to co-nieco sepleniąc, a o pisaniu słyszeć nie chcieli. Jaśminka wiersze pisze od małolaty, kilka jej niezłych kawałków prozą czytałem, a teraz też za Zenkiem się chowa… Jesteście tu w magicznym miejscu, gdzie w blasku przyjaźni fantazja rośnie jak marycha pod naświetlarką – jedyne co trzeba zrobić, to wychylić ją na owo promieniowanie, dać jej spróbować zakwitnąć!
    To naprawdę niczym nie grozi!
    Zawsze są w sieci lepsze kawałki – można wszak znaleźć i Noblistów – ale po co z tego robić sobie problem? Bawmy się razem naszą fantazją. To też daje radość życia!

    • Quackie pisze:

      Zgoda. Dodam jeszcze, że tak naprawdę zacząłem pisać dopiero od czasów sami-wiecie-jakiego portalu, czyli około 5 lat temu, do tamtej pory tworząc rzadko, niechętnie i do szuflady. A pierwszymi tekstami sami-wiecie-gdzie (na jesieni 2008) były, pożal się Boże, teksty publicystyczne. Czy ktoś z Was, kto bywał „tam”, potrafi bez zerkania do archiwum wymienić chociaż jeden z nich? Pierwsza próbka literacka pojawiła się „tam” dopiero w styczniu 2009, a publikowane tutaj „Lilie pani hrabiny” – w LIPCU 2009. Z kolei pan Lajkonik będzie za 3 dni obchodził czwarte (tak, to nie pomyłka) urodziny, mimo że jest mężczyzną w sile wieku. Czyli że nawet jak zacząłem pisać, to dojście do pierwszych tekstów, które mnie samemu podobały się literacko (=były na jakim takim poziomie) zabrało mi prawie rok. Już nie mówiąc o tym, że musiałem przekonać samego siebie, że to, co piszę, nadaje się do przedstawienia szerszej PT Publiczności!

    • Incitatus pisze:

      Masz rację! Jeszcze rok temu za chińskiego boga nie uwierzyłbym nawet własnej żonie, że potrafię pięć zdań sklecić!
      Do dziś dziwuję się niepomiernie, gdy jakimś cudem moje klawiaturowe męczarnie mniej więcej kupy się trzymają!

    • Wiedźma pisze:

      Tetryku drogi…. kiedy ja nie mam za grosz fantazji Worry … poszła sobie i nie wróciła….

      • Tetryk56 pisze:

        To zacznij od takiej wizji:
        …stoimy wszyscy w szeregu, delikatnie pomachując pomponami, i zgodnym chórem wołamy:
        – Cip, cip… cip, cip… fantazjo….
        Myślisz, że nie wróci?

  15. Quackie pisze:

    Aaa, tak mi się skojarzyło, że mam jeszcze do przeniesienia sami-wiecie-skąd takie dwa krótkie a smaczne kawałki, które mają wspólną cechę, mianowicie traktują o marketingu. Czyli znowu dyptyk, tym właściwszy, że jeden z utworów z aluzją do Lajkonika, chociaż trudno go traktować nawet jako spin-off.

  16. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Słuchajcie, Tetryk ma na pewno pełno zdjęć i miłych wspomnień z rejsów po mazurskich jeziorach. Gdyby tak Go jakoś docisnąć??

  17. Alla pisze:

    Dzień dobryyy… Szkło się stłukło z samego rańca, to na szczęście??? Aby na pewno???? Cry-Out
    Lenistwo nie popłaca.. Się przekonałam. Nie chciało mi się wieczorem sprzątnąć dużego naczynia do zapiekania, a dzisiaj rano, tylko se kawę chciałam zrobić iii się ześliznęło!!! Rozprysło w drobny mak, uszkadzając podłogę. Znaczy powierzchnię kilku kafli. Na szczęście nie popękały. No to po co ten krzyk?? Powinnam się cieszyć, co nie Wink

  18. Alla pisze:

    Hm, właśnie… Dlaczego sprawozdania z mazurskiej wyprawy Mistrza T. nie ma??? Panie T.!!! Lenisz się Pan!!! Pleasure

  19. Alla pisze:

    Maaaxiu!!!! Shout All-I-See-is-Love

  20. Quackie pisze:

    Dzień dobry wszystkim. Dzień pochmurny, prognoza przewiduje nawet opady (brr), wieczorem szykuje się małe party na pożegnanie wakacji (każdy pertekst jest dobry), iii… chyba to wszystko? (Edit: wszystko na tę chwilę)

  21. Tetryk56 pisze:

    Powitanie poranne!
    Uśmiechu wszystkim, nawet podczas deszczu 😉
    Skowronku, może by tak opowieść o rozterkach szklanej misy, która poczuła się tak okrutnie porzucona, że w desperacji zdecydowała się na poranne samobójstwo?

    • Wiedźma pisze:

      Witaj Tetryku. Happy …spadło mi 5 kropel na metr kw. i znowu świeci słoneczko. Podobno już jutro ma padać. Który to raz obiecują ?

    • Alla pisze:

      Ech… Ty.. Happy-Grin
      Nie było czasu na opis 🙁 nadrabiam zaległości w papierzyskach i skąd się tego tyle bierze??? O trzy grosze nie zgadzała się książka z wyciągami bankowymi Cry-Out Szukajcie a znajdziecie i… Znaleźli 😀

  22. misiekpancerny pisze:

    Dzień dobry 🙂 Cudny dzień, idę na targ zakupić pomidory z których to następnie sadystycznie wyduszę ostatnie soki, albowiem jestem nałogowym pijakiem soku pomidorowego, a ten kupny, to jakieś popłuczyny po przecierze pomidorowym, nie nadający się do konsumpcji 🙂

    • Wiedźma pisze:

      Witaj Miśku…. ja mam pana dostawce z przepysznymi pomidorami…. uprawia je własnoręcznie na swojej działce 🙂

      • misiekpancerny pisze:

        Witaj Wiedźminko 🙂 Te działkowe jako jedyne zachowują jeszcze smak i aromat, te hodowane przemysłowo są bez smaku .

    • Incitatus pisze:

      Cześć Misiu: )))
      Ja musiałem sok pomidorowy polubić, nie miałem innego wyjścia i z całą stanowczością stwierdzam, że to bardzo dobra rzecz!: )

  23. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! 🙂 Od wczoraj prowadzę wojenkę z Migotką : dostała wieczorem whiskasowego kurczaka w galaretce, spróbowała i zostawiła w miseczce. Za karę nie dostała suchej karmy do drugiej miseczki. Od godziny 4:30 awanturowała się, że jest głoooodna Shout No to ją zlekceważyłam i nie zmieniłam jadła…..
    Wróciłam z zakupów, koteczka śpi na kołdrze, a z miseczki ubyła połowa zawartości…. NO !!! Delighted Zastanowię się czy zmienić danko….. Wink czy ją głodem wziąć. Rasowy pies wcina wszytko co dostanie, a dachowiec pospolity ma fanaberie…
    A może to ukryta księżniczka na pełnej miseczce?

    • Incitatus pisze:

      Moje dwie zmory potrafią grymasić, że hej! Czasami razem demonstrują niechęć do jakiegoś jadełka, a czasami tylko jedna, gdy druga tymczasem wcina aż jej się trójkątne uszy trzęsą!

    • Alla pisze:

      Jak Twoja Migotka, tak nasza Luna się zachowuje, gdy puszkowe żarełko dostaje 😀

  24. Tetryk56 pisze:

    Hmmm… a może by tak w jakiś weekend uczcić urodziny p. Ignacego spotkaniem w realu?

  25. Alla pisze:

    Idę na imprezę.. Nie, nie ostatni dzień wakacji żegnać 😀
    Wrócę przed zmrokiem, mam nadzieję… Papaaa 😀
    PS Jasminko śpisz??? Jeszcze?? Taż słońce ku zachodowi się chyli Wink
    PS U mnie centralne hula, na zewnątrz temp. +20°C całkiem fajnie 😀

    • Jasmine pisze:

      Musztarda po kisielu, powinno być „Baw się co najmniej wspaniale” ale i tak tego nie przeczytasz. Wink
      Żeby utrzymać się w temacie to dodam, ze w naszej okolicy SĄ grzyby. Delighted

  26. Jasmine pisze:

    Jeszcze dzień. Hi
    Nie śpię, nie śpię, zerwałam się, czyli zwlokłam zwłoki swe, już przed 13-ą. Happy-Grin A poza tym to ostatnio czuję się podle, ciśnieniem zaokiennym mnie chyba miota. Własnego na wszelki nie mierzę. Happy-Grin
    Na spotkanie się piszę, ale wolę wiosennie, jak już się obudzę po śnie zimowym. Delighted
    Serdeczności nieustające przesyłam i idę odetchnąć powietrzem zanim lunie (być może tym razem) deszcz. Bye

  27. Quackie pisze:

    Za chwilkę wybywam, żegnać wakacje, niedaleko, ale zapowiada się zajęty i zajmujący wieczór. Prosiłbym o ustalenie dowolnym sposobem, kto i co w najbliższym czasie wrzuca (nie wypieram się własnej propozycji, tylko może niekoniecznie tak raz po raz?).

  28. Wiedźma pisze:

    Mam zajęcia kuchenne, bo urodziny wnuczat jutro…. dwa w jednym, bo dzielą je trzy lata i kilka dni 🙂

  29. Incitatus pisze:

    A ja zastosuję opanowaną do perfekcji spychotechnikę i poczekam aż się ktoś wychyli!: )))

  30. Wiedźma pisze:

    To ja podsumuję : Senator czeka,Tetryk ma trudności obiektywne, Misiek coś o pomidorach, dziewczyny milczą dyplomatycznie….. na kogo wypadnie, na tego bęc !
    KWAK, bo jako jedyny zdradza chęci ! PukPuk czekamy Kwaku….

  31. Tetryk56 pisze:

    A może Bożenka wybierze coś swojego?
    Thinking

Skomentuj Bożena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)