Zenek generalnie trzymał się z daleka od polityki.
Nie dlatego, żeby było mu wszystko jedno – miał swoje zdanie na prawie każdy temat, ale brakowało mu wiary w jakąkolwiek skuteczność swoich działań w tej dziedzinie. A silną cechą jego osobowości była głęboka niechęć do podejmowania działań nieskutecznych. Czasem nawet spotykał go z tego powodu zarzut – najczęściej ze strony żony – że to tylko wymówka pozwalająca na unikanie działań w ogóle. Kobiety bywają niesprawiedliwe…
Gdy więc któregoś dnia wyszedł na chwilę z biura aby łyknąć świeżego powietrza, niezbędnego wszak dla wzmożenia procesów myślowych, kątem oka tylko zaobserwował grupkę stałych palaczy, którzy tym razem otaczali dość zwartym kręgiem obcego młodego człowieka. Mimo woli dotarła do niego część przemowy przybysza, zwłaszcza że mijał ich po zawietrznej.
– Nie możemy akceptować narzucania nam wciąż wyboru mniejszego zła! To poniżej naszej godności… – gorączkował się agitator, powtarzając te słowa jak mantrę.
Po powrocie do biurka Zenek mimowolnie zatonął w rozważaniach. Kilkakrotnie próbował skupić uwagę na zadaniu, jakie miał do wykonania, wreszcie z rezygnacją sprawdził, że koniec dzisiejszego dnia nie jest jeszcze ostatecznym terminem jego realizacji. Ta krzepiąca myśl pozwoliła mu dotrwać do końca dniówki.
Siedząc wygodnie na miękkim stołku przy barze, Zenek jął rozpamiętywać wszystkie wybory, jakich w życiu dokonywał. I – nieoczekiwanie – coraz wyraźniej dostrzegał nieuświadamiany dotychczas fakt. Całe jego życie było niekończącym się pasmem wyborów mniejszego zła!
Pamiętał słodkie czasy dzieciństwa, kiedy nikt od niego żadnych wyborów nie oczekiwał, a wręcz nikt na nie nie pozwalał. Rodzice decydowali, kiedy spać, kiedy, co i ile jeść, do jakiej szkoły chodzić i gdzie spędzać wakacje. Potem było już tylko gorzej. Gdy wybierał – już sam – szkołę średnią, podstawowym problemem było czy bardziej bać się matematyki, czy historii. Zastanawiał się chwilę nad żeniaczką. Wówczas, owszem, wydawało mu się, że obie kandydatury prezentowały wyłącznie pozytywy. Jakiś czas po ślubie miewał chwile pretensji do siebie, że decydując się na Kryśkę, zrezygnował z Baśki. Ta ostatnia zresztą niedługo martwiła się przegraną, jej ślub z najlepszym kolegą Zenka odbył się wkrótce po Zenkowym. Potem długo nie mieli ze sobą kontaktu – Jarek z żoną osiedli w innym mieście, korespondencja dość szybko się urwała.
Któregoś dnia przypadkowo spotkali się na jakimś szkoleniu, które Zenek zaczynał, gdy Jarek właśnie kończył swój kurs. Z przegadanego wieczoru Zenkowi pozostało w pamięci ogromne, dominujące zadziwienie losem dawnego kompana, jaki przypadł mu w małżeństwie. Od tamtej chwili nawet w najgorsze dni nie miał wątpliwości, że wybrał zdecydowanie mniejsze zło – bo choć marzenie o niezależności i braku zobowiązań było ewidentną mrzonką, wiedział już, że mogło być znacznie gorzej.
Tak, zdecydowanie całe jego życie to jeden wielki szereg tych toksycznych wyborów! I nawet teraz, po tych wszystkich rozważaniach, znów musiał wybierać: czy zostać przy piwie aż do zamknięcia lokalu nad ranem (awantura w domu, fatalne samopoczucie jutro w pracy, niepewność obiadu) czy potulnie wykonać zalecenia żony – pogrążając się w dyskomforcie. I tak źle, i tak niedobrze…
Ostatecznie tym razem zwyciężył konformizm – znowu mniejsze zło! – i Zenek powlókł się w stronę sklepu, gdzie miał wg dyrektywy Kryśki kupić na jutro kurczaka. „Tylko wybierz ładnego!” – brzmiała mu w uszach ostatnia fraza dyrektywy.
Łatwo powiedzieć! Za przeszkloną ladą czekały nań już tylko trzy kurze truchła. Jeden kurczak był zdecydowanie za tłusty – nawet Zenek był w stanie ocenić, że po oddzieleniu tłuszczu zostanie odrobina tylko mięsa na kościach. Drugi z kolei był mały i nieapetyczny. Trzeci sprawiał wrażenie niezbyt świeżego. Zenek gapił się na tackę z drobiem i czuł, jak narasta w nim wściekłość, a poczucie własnej godności powoli opada poniżej butów. Znowu miałby wybierać mniejsze zło? Ileż takich wyborów człowiek może wytrzymać?
Tym razem poczucie godności zwyciężyło! Zenek obrócił się na pięcie i hardo ruszył w stronę domu. Niech sobie Kryśka wybiera z tego chłamu! On już więcej nie pozwoli się tak poniżać!
« Serendipity * | Powidzenie » |
10
sie 2013
Witam pod opisem kolejnego moralnego zwycięstwa… 😉
Witaj Autorze…. dylemat kurczaka pomyślnie rozwiązany ? Tylko co będzie na obiad?
.. ten kurczak na fotce wygląda całkiem, całkiem… 🙂
No cóż, przyznam, że nie chciałem aby ikona wpisu zniechęcała do czytania 😉
Mistrzu, co byś nie dał jako ikonę Twojego tekstu i tak wszyscy by przeczytali
Nie mogę sobie nawet wyobrazić, że kogokolwiek mógłby jakiś obrazek zniechęcić 
O rany, to nie tylko ja tak zwyciężam!!??: )
jest takie ładne słówko, Senatorze : ” racjonalizacja „… 🙂
A może i jest…. ale ja go nie znam!: )
Czołem, Senatorze!
Wszyscy mówimy prozą – nawet pan Jourdain…
Witaj Tetryku. No, ale jedynie pod warunkiem że wierzymy Molierowi!: )
A swoją drogą …. gdzie ta godność jest usadowiona, że może być poniżej niej ?:)
Witaj, Wiedźminko!
Sam się często nad tym zastanawiam – obserwacje urazów na godności wśród współobywateli dają szalony rozrzut wyników 😉
Brakuje mi opinii pana Jarka o małżeństwie Zenka…
..bo może i pan Jarek wybrał mniejsze zło ?
Z panem Jarkiem niestety nie mam kontaktu – zdaje się, że mieszka gdzieś na Pomorzu 😉
Ale teoria względności nie takie rzeczy dopuszcza (nie wspominając o praktyce racjonalizacji 😉 )
DzięDobry :)) Moje najszczersze gratulacje za rewelacyjny tekst :)) Manicheizm dobry jest wyłącznie w kuchni, księgarni, ewentualnie na plaży :))))
DzięKuję! 😉
Miło, że się zgadzamy 🙂
Ps. Dlaczego nazywamy to wybieraniem mniejszego zła, zamiast wyborem większego dobra :))
Można by pójść jeszcze dalej i mówić o wyborze optymalnym…
Większość z nas uważa jednak malkontenctwo za bezpieczniejszą postawę.
Może to też być objaw wygórowanych oczekiwań, Tetryku 🙂
Wygórowane oczekiwania są bardzo niebezpieczne dla oczekującego, nikt nigdy nie osiąga zamierzonych celów. Jak mawiał całkiem mądrze nasz Wieszcz, mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił :)))
Stateczku… jest i taka możliwość,że oczekujacy sam siebie nie docenia i dziwi się :” ale mi się udało ” !
Coś takiego nie grozi wędkarzom! U nas nic nie jest dziełem przypadku, wszystko zawdzięczamy swemu mistrzostwu!
Nie śmiałabym wątpić ..
No, ja myślę!
Chyba i zarybieniu, Senatorze
Jest jeszcze troszki wód które nie wymagają zarybienia, ale i w innych też ryby cwane, po uniwersytetach. A my je cap! I mgr uników przedhacznych na patelnię idzie!: )))
Moje gratulacje Mistrzu
Tekst jak zwykle świetny 
Dzięki, Miralko! Dobranoc!
Nareszcie skończyłam opisywać wycieczkę do Galeny. Nie wiem, ale chyba jutro jeszcze za wcześnie na zmianę wycieraczki. Jak nikt nic nie będzie miał innego, to w poniedziałek dzisiejsze pisanie opublikuję.
Jak najbardziej Mirelko 😀 Cię prosimy i witaj 😀
Witaj Mirelko…. cieszę się na tę wycieczkę
A wracając do tekstu. Nie sądzę, żebyśmy zawsze dokonywali wyboru mniejszego zła, bo ostatecznie w naszym słowniku występuje również zwrot „DOBRY WYBÓR”. Czyli można i tak. Wszystko zależy jak na daną rzecz spojrzymy. Dla niektórych szklanka jest do połowy pusta, dla innych, do połowy pełna…
I gdyby to dotyczyło mojego małżonka, to tylko bym go pochwaliła
Bo co zrobić z takim byle jakim „kurzęczym truchłem” 
A wiara w osiągniecie sukcesu tylko w nim pomaga. Jak czytałam o ludziach sukcesu, to żaden z nich nigdy nie zwątpił, że go osiągnie. Nawet jak coś w biznesie nie szło. I tylko tacy ludzie coś mogą osiągnąć. A jeśli ktoś coś zaczyna i nie jest w stanie uwierzyć, że może mu się udać, to musi się zdarzyć cud, żeby to wyszło. Nie wiem dlaczego tak wiele osób od samego początku zakłada niepowodzenie, skoro są tylko dwie możliwości: albo się uda, albo nie. Czyli na osiągnięcie sukcesu mamy takie samo 50%
Taki Zenek w sklepie dokonał DOBREGO WYBORU, bo nic nie wybrał
Do gara!! Jak się rodzinkę bez obiadu do wieczora przetrzyma to i tak i tak zeżre co się jej pod nos podstawi!
Ja tam bym kupił takiego zdechlaka i przyniósłszy te nieszczęsne zwłoki narzekał: „No popatrz duszko, świat już całkiem na psy schodzi skoro porządny sklep takie mizeroctwa zmuszony jest nam serwować”: ))
Też bym pochwalał wybór Zenka, gdyby go dokonał i np. zakupił zamiast kurczaka spaghetti i sos czy inny kefir do ziemniaków. Ale on się nabzdyczył i wybór wraz z wszystkimi jego konsekwencjami po prostu zwalił na Kryśkę – nad jej dylematami się nie zastanawiając…
Dzień dobry w niedzielę!: ))
Jak to powiada nasz Stateczek: „Czas oszałamiająco szybko leci i palmowa już za pasem!”
Dzień dobry 😀 Zenuś nam się objawił, zatem czas na p.Ignacego. Oczywiście, że najwyższy

Wybory, wybory, wybory… bywa, że se człek łezkę skrycie uroni nad swym – głupim wyborem 🙁 No, to się wysiliłam
Witaj Skowronku…. podrzucę Ci pocieszajkę : „jeśli tak zrobiłam, to znaczy, ze inaczej nie mogłam „…. Sprytne, czyż nie ?:)
Ano… 😉
Aaa Mistrzu Tetryku.. czy rozlatana Pani Lokata wróciła?? Hę??

A owszem, już jakiś czas temu. I to w całości!
Dzień dobry niech będzie
Kiedyż to wraca nasz Kwak ? nie pomnę…. 🙁
Witam niedzielnie i porannie!
jeszcze trzy dni do pracy i na urlop!
Dzień dobry! Wróciliśmy syci słońca, wody i wina. Czy zanim będę w stanie ogarnąć się z ewentualnym pomysłem na kolejny odcinek znanego i lubianego, może być niedłużutka relacja z wyjazdu? Dużo to tam się nie działo, ale zawsze jakaś odmiana…
Dzień dobry 🙂 Mniejsze zło, dalej pozostaje złem, to bardzo ciekawe zagadnienie, które się wpisuje w naszą polską mentalność, bardzo często wybieramy mniejsze zło, zamiast np. większego dobra,

głosujemy przeciwko komuś, a nie za kimś, idziemy na ustępstwa, machamy ręką zniecierpliwieni i bierzemy to co jest, nonkonformizm wpisany w geny, mniejsze, wedle naszego poglądu zło,jest namiastką dobra. Świetne opowiadanie Tetryku 🙂
Ooo, widzę że aż ci futro pociemniało! To z wrażenia?
To od słońca 🙂 🙂
Witaj Miśku… wygłosiłeś cały traktat…. a co Autor na to ?
Mambolon ertwene pikolinato namani retent !!!
Stateczku kochany …. możesz przetłumaczyć ?
Burum burum saperawit !!!
… tylko jak Ci się nonkonformizm zgadza z wyborem mniejszgo zła i iecierpliwym machaniem ręką ?
Myślę, że „non” się Miśkowi przeklepało niechcący.
Ale każdy „koreferat” jest mile widziany 🙂
” cudze chwalicie, swego nie znacie,sami nie wiecie, co posiadacie”…. uczył pan Jachowicz ?
To ja zapraszam ewentualnie pięterko wyżej. Nic specjalnego tym razem, ot, blubry na sezon ogórkowy…
Dzień Dobry Wieczór 🙂 Tak sobię skaczę po, nomen omen – linkach i zeskoczyłam w sam środek tej niezwykłej przypowieści. Jakoś tak mnie jednak zbudowało, że w każdym z nas, nagle, może się obudzić kozak. I nigdy nie wiadomo, czy tłumiony latami bunt, nie znajdzie ujścia akurat na dziale z garmażerką… Optymistyczne niosące nadzieję, do połowy wypełniające szklankę – doskonałe! Pozdrawiam 🙂
Dziękuję!
Cieszę się, że się spodobało – zaglądaj częściej!