« Najserdeczniejsze... Kochanej Jubilatce :) Żurawiejki ? »

WYPRAWA….

 

No tak……

     Sumik poszedł do siatki. Polskie wędkarskie przepisy przewidują wprawdzie, że powinien być natychmiast ubity bezlitośnie acz humanitarnie, ale i tak nie miałem zamiaru go wypuszczać! Nie taki okaz, na Boga! Siadłem sobie na krzesełko, choć przy spiningowaniu to ono niby zbędne ale zawsze sobie jedno czy dwa ustawiamy gdy wędkujemy w grupce panów nieco już do biegów maratońskich niezbyt zdolnych. Miło to czasem sobie przysiąść, a i jak wiadomo zawsze spinning na żywcówkę zamienić można. Klapnąłem tedy tak sobie z ulgą a i satysfakcją niemałą i myśleć poczynam. O tej rybie, oczywiście. Duży on jakiś i mocno ciężki, widać że wypasiony solidnie. Rekord, powiadają chłopaki. Rekordów sumika się nie rejestruje, podobnie jak rekordów wielu innych ryb. A drzewiej inaczej bywało. I ukleja prawo do rekordu i medalu miała, i inne drobniejsze rybki też… Wszystko się zmienia. W wodach, gdzie niegdyś o żadnych obcych przybyszach nikt nie słyszał, teraz zagraniczne dziwolągi pływają. Część tych naszych, euro-azjatyckich, może i  sama z siebie migruje, ale większość przywleczona została przez człowieka,  no a już te zamorskie to niby jak miały do nas trafić – pieszkom naokoło Wielkiej Wody? Co to się porobiło, panie dziejaszku… Babka bycza w Bałtyku, w moim Bugu inne z rodziny babkowatych, nu prosto już niedługo a polskie zakłady przetwórstwa rybnego poczną wypuszczać konserwowane byczki w tomatnom sossie z rybą echt polską! I tylko przecier w nich będzie prosto z Maroka.  Nie tak to niegdyś bywało.

    Grzebię leniwie z pudełku z przynętami by coś sensownego na tego cholernego sandacza wybrać. Grzebię, grzebię. Woblery, rippery, twistery, obrotówki…Co tu wybrać…I jak łowić. Nie chce mi  się daleko rzucać, zresztą w tym miejscu to raczej nie ma sensu bo tor wodny barek niezbyt daleko od naszego brzegu idzie i woda dosyć głęboka. Może by tak coś do spokojnego jednostajnego prowadzenia? Wybieram srebrno-niebieskie kopyto z kilkoma czerwonymi kropkami imitującymi chyba kolor płetw krasnopiórki,  zapinam agrafkę i już mam rzucać, gdy zza krzaczka z lewej strony słyszę głęboki wydech i natychmiast po nim jednostajny szum  lekko wydającego żyłkę hamulca! Uhu, któryś coś zaciął! Odstawiam kijaszek, parę kroków i widzę że Stachowi kij wygięło prawie w pałąk, a dzielny wędkarz z niezmąconym spokojem patrzy na przecinającą wodę żyłkę. A rybka sobie idzie i idzie. Nie za szybko, bez zrywów, bez zmian kierunku. Nic tylko pewny swej potęgi duży sum!

– Suma masz – powiadam. Aż podskoczył!

– Ty, cholera, skąd? – pyta.

  Aha, skąd! Tyle lat lebiega łapie że na szczęśliwe życie trzem Matuzalemom by starczyło, a pyta głupio jak nowoprzyjęty na kopalni! Toż każdemu wędkarzowi wiadomo, ze gdy mu większa ryba weźmie to nie wiedzieć jakim cudem w promieniu kilometra wszyscy nagle jakoś się o tym dowiadują. To jest jak iskra elektryczna, wybuch feromonów czy inne diabelstwo. Niczego nie widać, nie słychać, człowiek sobie chciałby spokojnie tryumf przeżywać albo porażkę skryć na wieki, ale nic z tego. Po chwili czort wie skąd za plecami pojawia się jak nie kibic to kolega. Wiadomo – dobry kibic to martwy kibic, ale kolega? Kolega wędkarz? To dopiero zmora piekielna. I jeszcze lubi się rozedrzeć jak herold walkę w szrankach ogłaszający!

– Stul gębę – gada dalej do mnie ten padalec – bo reszta tych pijaków przylezie i spokoju nie dadzą!

– Dobra – mówię – nic nie będę gadał, tylko mu ten hamulec dokręć, bo ci zbyt  łatwo odchodzi.

– Już gadasz!

– Nic nie gadam, tylko ci radzę!

– Jak będę rady potrzebował to do proboszcza pójdę, nie do ciebie!

  Nie to nie, bez łaski! Zakotwiczam się tak ze trzy metry od niego bliżej brzegu żeby dobrze widzieć i stoję! Chrupot za plecami informuje, że coś tu się sunie, a po sapaniu poznaję Krzycha. Za chwilę z przeciwnej strony  posuwistym krokiem poganiacza psów na szlaku w Kanadzie wpada Rysio. Jak się dowiedzieli? Ano, ten cud!

– Coś ma!

– Nie gadać!

– Ciekawe co?

– Nie gadać!!

– Pewnie takiego byka jak gruby!

– Nie gadać!!

– Co on taki nerwowy…Chodźcie chłopaki, idziemy.. No i oczywiście nikt nawet nie drgnął. Może mu się jednak zepnie?

   Ryba zmienia kierunek i idzie do brzegu, Stasio kręci korbką jak szatan żeby nadążyć zbierać żyłkę bo łup mu nagle przyspieszenia dostał, na wszelki wypadek poprawia zacięcie i już ma wir wody tuż pod nogami!

– Ciężki, niech który podbierze!

– Podbierz mu – mówię do Krzyśka.

– Niby czemu ja?

– Bo masz najgłębszy podbierak.

– Co mam podbierać jak nic nie widzę? – To do mnie. I po chwili serdecznie do Stacha:

 – Podnieś go, gamoniu, bo ci po dnie łazi!

  Stacho dokręca hamulec, pompuje dwa razy, piękny sandacz podchodzi pod powierzchnię i już go Krzysiek podbiera. No, sandacz jak złoto!  Stasio puchnie z dumy, rybka lekko się rzuca, siatka czeka. Ważymy.  Cztery i pół! No, cztery trzydzieści po prawdzie, ale niech dla ułatwienia relacji szczegółowej wśród znajomych ma cztery i pół. Nie bądźmy drobiazgowi!

– Ty – mówi z troską Rysiek – on ci tę siatkę podrze.

– Nie podrze – szczęśliwy Stasiek uśmiecha się do całego świata radosną szczeciniastą paszczą – to ta nowa, podwójna!

  No, trzeba brać się do roboty! Rzucam i rzucam, zbieram i zbieram. I nic… Krzysiek łapie szczupaka, ot takiego półtorakilowego pistoleta, Powoli robi się południe. Czas kończyć. Hasło daje Stasiek.  Krzysio za żadne skarby świata teraz z wody pierwszy nie zejdzie choćby miał paść na brzegu, a my wiemy, że jemu nie wolno się przemęczać. Tylko że on o tym nie może się dowiedzieć. Niby, że go oszczędzamy…. Zdaje mi się, że w ten sam sposób reszta ferajny oszczędza i mnie…Ale może Krzycha lubią bardziej…. Quen sabe.  Lubię tych wisielców, co tu gadać, bardzo lubię!

    Zbieramy manele. Ktoś naturalnie ze dwa razy się wraca żeby sprawdzić czy nic nie zostało, później komisyjne wyjmowanie siatek z wody (już nieraz w niej zostawały i trzeba było się po nie wracać!) i do samochodów. Wracamy. Wracamy a mnie dręczy myśl co odpowiem zapytany o tego sandacza. Toż go przecież złapałem, a ten drapichrust gromko to ogłosił!      Przez całą drogę nie potrafiłem wymyślić solidnego łgarstwa. To znaczy –  solidne wymyślić to ja potrafiłem, ale zbyt nieprawdopodobne żeby mi  w nie ktoś z rodziny uwierzył. Wszystkie prawdopodobne zostały już dawno zużyte i teraz nabrać się już na nie nie dadzą! Przyjdzie oczami świecić! Łeee!!  No nic, najwyżej …. No co najwyżej, no co!!?? Psiakość, musiał się, łajza rozedrzeć jak Senatorowa dzwoniła. Specjalnie to zrobił, ja wiem. No, kiedyś mu się z bonusem odpłaci, ale co teraz, co dziś mam mówić?

    Droga powrotna zleciała szybko jak nigdy. Wysadzony zostałem przed chałupą, kazano mi szanowną małżonkę pozdrowić i już kochani koledzy, z sardonicznie uśmiechniętym Krzysiem na czele, zniknęli jak sen jaki złoty zawiesisty smród rybi w powietrzu jeno pozostawiając.  Trala lala, zaraz się zacznie.

  Taszczę całe badziewie do garażu zostawiając jak zwykle na później (co by to nie znaczyło) rozpakowanie, porządkowanie, mycie, czyszczenie, segregowanie, układanie, zwijanie…. Matko jedyna… tyle roboty przede mną, za jakie grzechy ja zostałem wędkarzem? To zajęcie wymaga potężnego wysiłku, a jam przecie leniwy!!

Radosna żona wybiega mi na spotkanie, patrzy na leżącą na kawałku specjalnie na taką okazję naszykowanej gumy siatkę z łupem i widzę, że wypatruje tego cholernego sandacza. Siatkę mam potężną, długą, szeroką, taką jakiej na zawodach się najczęściej używa toteż pod jej zwałami niełatwo zobaczyć co tam w środku! Lituję się nad nią, wyciągam tego kolucha, a moje szczęście patrzy na toto ze zdumieniem i leciutko zszokowana powiada:

– A sandacz?

I tu mnie moi złoci natchnęło jak jakiego Słowackiego, Mickiewicza czy innego fizolofa!

– A sandacza – mówię – dałem w zamian za ten to okaz Staśkowi! On złapał tego kolucha i zamienił się ze mną na mojego sandacza. On koluchów nie lubi, a ja przecież wiem jak przepada za nimi twoja siostra a moja szwagierka!  Wyczyszczę go, zamrożę, przyjedzie i na pewno się ucieszy!  Dlategom mu zaproponował zamianę, a on na nią przystał. Co tam sandacz – nawijam dalej – sandaczy to ja nałapię jeszcze nie raz nie dwa, a za takiego byka warto dać i trzy sandacze!

Senatorowa spojrzała na mnie ócz swoich brązem i  rzecze:

– Wiesz, Misiu, ty jesteś naprawdę dobrym człowiekiem. O wszystkich pamiętasz. Pewnie, że sandaczy nałapiesz, a takim wspaniałym koluchem moja siostra się bardzo ucieszy!

I uśmiechnęła się do mnie…. A ja do niej….

 

I tylko tak coś mnie w sobie skręciło i noga jakoś zamachnąć się chciała alem ją powstrzymał. Z dawien dawna bowiem wiem, że nie można kopnąć się we własny tyłek. Już wielokrotnie próbowałem!!

 

 

167 komentarzy

  1. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Ot, i po wyprawie!: )))

  2. Jasmine pisze:

    Witam także tu. 🙂
    Jak zawsze Mistrzu Senatorze Twoja relacja z Wyprawy dech zapiera w piersiach. 🙂 Znowu się zachwyciłam czytając (można sprawdzić pod wcześniejszymi częściami com czytając myślała) 😆
    Emocje żywe, ażem się momentami pociła z wrażenia, coby się nie zerwało i nie umkło. 🙂 Niewinne kłamstewko z sandaczem mi się spodobało. 🙂 Nie omieszkam w sprzyjających ku temu okolicznościach pomysł Twój wykorzystać. 😆 😉

    A kopnąć się samodzielnie w tyłek można, piętą 😆

    • Incitatus pisze:

      Piętą?? No patrz, tyle razy się zamierzałem i zawsze z „czuba”! Ale żeby piętą to mi do głowy nigdy nie przyszło!!

  3. Alla pisze:

    Oj, Misiu, Misiu Oh-Nie! znaczy Panie Senatorze, żeby Ci się tak chciało, jak Ci się nie chce.. Happy-Grin

  4. Alla pisze:

    …Woblery, rippery, twistery, obrotówki.. Co to, to to?? Nie, szukać nie będę, a bo to jeden haczyk ze świecącą blaszką nie wystarczy?? A mój kolega pstrągi w rzece ręką łapał. I jakie piękne… 😀 i smaczne – na masełku pieczone były 😀

  5. Alla pisze:

    Senatorze, podlewasz ogród?? Idę różyczki napoić.
    Narka 🙂

  6. Quackie pisze:

    Ufff. Z tego rajzefibru dopiero z lotniska na Wyspę wchodzę. Ależ Senator nas uraczył! Jakby rybą z grilla powiało, smakowicie a pieprznie.

    Do widzenia, myślę. Zobaczymy, jak tam się uda do sieci dostać. Rybie powinno być do sieci po drodze…

    • Alla pisze:

      Szczęśliwej podróży i najwspanialszych wrażeń Mistrzu Bye
      oraz szczęśliwego powrotu!!! Się rozumie.. 😀

  7. Wiedźma pisze:

    Dobry wieczór ! Senatorze… uwierz, uwierz…. opowiadanie jest mniamuśne, jak nie przymierzając miętus albo inny koluch ! Brawo! Brawo! Brawo!

  8. Wiedźma pisze:

    Gorąco mi niezmiernie, więc się nie rozpłynę w pochwałach…. a powinnam, bo z nerwem, poczuciem humoru i bardzo dobrą konstrukcją !
    Z wrażenia wróciłam do poprzednich Wypraw:) Delighted
    Jeszcze… jeszcze… jeszcze !

  9. Jasmine pisze:

    W opowiadaniu Senatora zwróciło moją uwagę coś, czego przeoczyć nie sposób. 🙂
    „… a my wiemy, że jemu nie wolno się przemęczać. Tylko że on o tym nie może się dowiedzieć. Niby, że go oszczędzamy…. Zdaje mi się, że w ten sam sposób reszta ferajny oszczędza i mnie… ”

    Wybacz Senatorze, ale mi się, oczywiście przypadkowo, skojarzyło. 🙂

    Swego czasu znajomi Górołazi zaplanowali spotkanie. Koniecznie miałam na nim być. Wiedzieli, że szybko się męczę, nie zgadzałam się długo, ale uległam naciskom. Wybrali nie górę, lecz górkę, Czantorią zwaną, cobym mimo mizernej kondycji ówczesnej wczołgać się na nią zdołała i ja. Kilka razy w drodze na szczyt robili postoje. Za każdym razem komuś coś, żeby tylko choć na chwilę przysiąść i coby delikwent odsapnął. 🙂 Oczywiście „nie miałam pojęcia”, że chodzi o mnie. 🙂

    Rybołapy i Górołazy to są fajne chłopy i szczęście ma ten, kto z nimi sztamę trzyma. 😆 Masz szczęście, że Ich masz Mistrzu. 🙂

    PS: Zanim doczłapaliśmy na na szczyt do schroniska rozpętała się burza. Byłam przerażona. 😆 Na szczęście jak szybko przyszła, tak sobie poszła. 😆

  10. Alla pisze:

    Dobrej nocy Kochani.. I do miłego jutra.. 😀
    Kto zastąpi Mistrza Q w mistrzowskim dobranockowaniu?? Mistrz Tetryk??? 😀

  11. Incitatus pisze:

    Ogród podlałem. Małżonka wymyśliła wypad „na chwileczkę” do psiapsiółki jako zajęcia rozrywkowe, taką dodatkową atrakcję. Robiłem naturalnie za kulisa, padam po powrocie na zbitą skorupę!
    Do jutra.
    Dobranoc!: )))

  12. Jasmine pisze:

    Dobranoc Kochani i do jutra. Bye

  13. misiekpancerny pisze:

    Cudo Senatorze, rozdziawu gęby dostałem 🙂
    Delicious
    Dobry wieczór i żegnam na tydzień, wszystkiego dobrego Wyspiarze:)

  14. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Relacja z wyprawy SUPER Brawo! Brawo! Brawo! Poklon

  15. miral59 pisze:

    Wpadłam się tylko przywitać i idę spać. Trochę mnie ten upalny dzień zmęczył. Przełaziliśmy go z mężem po kanionie i trochę się „udeptałam” Tired Bo chociaż na dnie kanionu nie było tak gorąco i od skał ciągnęło miłym chłodkiem, ale wszystko psuła duża wilgotność powietrza. Momentami nie było czym oddychać.
    Także miłego dnia życzę Buziaczki
    I dobranoc Spanko

  16. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Czy nasz Mistrz Incitatus na miętusa się może wybrał?? 😀

  17. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! Księżyc w pełni ma wpływ na nasz sen…. ja też to odczuwam 🙂

  18. Incitatus pisze:

    Dzień dobry Paniom!: )))
    Wychodzi na to żeśmy z Tetrykiem oba cwaj zostali błogosławieni między niewiastami! Jak nic królestwo niebieskie będzie nasze!!: )

  19. Incitatus pisze:

    Dobra, trzeba troszki się ogarnąć.
    Panie pozwolą, że na dłuższą chwile się oddalę….

  20. Jasmine pisze:

    Dzień dobry. Hi
    U mnie zachmurzenie duże, opadów na razie brak. Widziałam wczoraj na pogodowej mapce, że tak ma być na północnym wschodzie Polski. Jak nic znowu nas przenieśli. Onegdaj przenieśli do Szczecina, tylko tam padało, innym razem do Rzeszowa. Happy-Grin

    • Wiedźma pisze:

      Witaj Jaśminko ! Gotowa jestem gusła odprawiac, żeby wreszcie popadało…. a tu nic… aż do końca tygodnia. 🙁 I jeszcze obiecują przygrzać…. Worry

      • Jasmine pisze:

        Wyrazy przesyłam. Misio Podzieliłabym się Wiedźminko, ale już nie mam czym. Chmury sobie poszły i teraz mam tak jak u Was. Moje gnaty lubią ciepełko, ale bez przesadyzmu, bo wtedy reszta mnie się męczy. Jeśli gusła miałyby pomóc to się przyłączę. Buziak

  21. Wiedźma pisze:

    Nie pytając o zgodę – zaplanowałam na popołudnie zmianę wycieraczki. Ewentualny sprzeciw proszę umieścić pod tym wpisem…. Happy

  22. Wiedźma pisze:

    Około godz. 17: powinno się ujawnić to, co przygotowałam Happy

  23. Jasmine pisze:

    Uprzejmie informuję, żeby nie było, iż narzekam ;), że ZNOWU mam problemy z połączeniem. Właściciel z którym udało mi się tym razem połączyć, podniósł mi ciśnienie.
    Informuję żeby w razie gdybym zamilkła, nie wierzyć plotkom o moim przedwczesnym zejściu z tego najlepszego ze znanych mi osobiście światów. 😆
    Do…mam nadzieję, iż zaniebawem, piętro wyżej. Bye

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)