Zaiste, jako powiadał dawnymi czasy ów mędrzec z Sydonu: historia magister vitae est, aliści dokładnie jej nauki z pokolenia na pokolenie przekazywane samemu sprawdzać trzeba bo mocno można być nabranym przez wielu jej uczniów którzy mistrza wykłady niezbyt dokładnie zapamiętawszy tak je poprzekręcali, że dziś ni ładu ni składu w nich nie znajdziesz! Wszystkiego na sklerozę albo i przyrodzone matołectwo takich przekaziorów zrzucić nie można, albowiem człek wygodnickim będąc, sam w lenistwie swoim bałwana z siebie robić pozwala. Dlatego też z lekka nieufnie podchodzić do wszelkich przekazów z lat dawnych potrzeba i choć jako za Panem Pismo powiada :”Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli..” ja radzę sam i osobiście postępować z historią raczej jak ów Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos. Lepiej jest bowiem samemu wszystko sprawdzić: powąchać, polizać albo i pomacać nawet! Faktem niezaprzeczalnym wprawdzie jest, że już niejeden z tych co powąchali – a już szczególnie macnęli! – z trzaskiem w gębę od jakiej krewkiej niewiasty zarobił, no ale przynajmniej przekonał się dobitnie, że niebiańskie zjawisko z jakim ma do czynienia, bynajmniej nie duchem eterycznym jest a człowiekiem z krwi i kości, zaś kiedy mu już do łba dotarło (najpierw, że pewnie prawo ma, skoro bije!), a następnie jakież to schabowe tą delikatną rączką klepać mu ona będzie – w te pędy na zapowiedzi leciał dawać. Bo to, Mili moi, taka niewiasta – gospodarna a krzepka – nie tylko wykarmi ale i w potrzebie człeka obroni! Tak Wam powiadam, a wiem co mówię bom niejeden raz z obitym pyszczyskiem chodził! No, per saldo jakoś wyszedłem na swoje eksperiencji nielichej z czasem nabrawszy i z czystym sumieniem mogę dziś powtórzyć za Zaratustrą, któren rzekł był niegdyś że gęba nie szklanka, nie stłucze się!! No i zaprawdę dobrze powiadał!! Wracając do rzeczy, bom widzę odbiegł nieco od materii ale to jeno przez zamiłowanie do kotletów schabowych prosto z patelni…. Takich jeszcze lekko trzaskających, z pięknie przyrumienioną panierką z bułeczki, na smalczyku należycie usmażonych, z kosteczką, a jakże, boć to z dawna wiadomo, że mięsko przy kostce najsmaczniejsze. Do tego ziemniaczki z wody suto omaszczone posypane koperkiem woniejącym, obok kapustka zasmażana, suróweczka jaka… – Wątroba? No to co, że wątroba! Się wie, że wątrobę się ma albo i nie wie że ma i tyle!! A jakby co, to zawsze można walnąć lufkę na dobre trawienie. Co młodsi mogą i dubeltowo. Dla zdrowia konserwacji, bo medycyna ludowa twierdzi, że pięćdziesiątka zmrożonej wódeczki wybije wszelkie znane mikroby. A setka nawet te nieznane! ….. Do materii? Dobra, dobra… Zewsząd tylko gwałt i krzyki. Już wracam! O czym to ja…Aha, o historii… No to było tak! – Siedzę ja sobie spokojnie za głowinę moją oszędzielałą oburącz się nieco trzymając bo mnie w niej bezlitośnie coś łupie od paru dni i łupie, patrzę sobie na znaną mi z dawna ścianę, bo i na co niby mam patrzeć, i jakoś tak pomalutku do mnie dociera, że lipiec jest, no a wiadomo, że w lipcu, wieków temu parę, to my tych Krzyżaków! Spralim!! Zespół w zespół z naszymi druhami Litwinami i sporą chewrą inszych nacji. Radości specjalnej nie odczuwam, no bo troszki nudno tak co rok się z tego samego cieszyć. Już przyszło przywyknąć, że my to, my sprawilim! Ile się można dniem Rozesłania św. Apostołów radować… Apostołowie poszli, Krzyżacy solidny łomot dostali…Wszyscy to wiedzą! Pole, powiada Pan Sienkiewicz, białymi płaszczami z krzyżem czarnym złowrogim, usiali… No to usiali, co mnie tam…Łeb mnie łupie…Nudzi mi się bo to ani do internetu zajrzeć ochoty nie mam (łupie!), ani TV oglądać się nie da (łupie!!), do żadnej roboty…brr!! (łupie!!!)… A ponadto jam leniwy… Czysta rozpacz…Może by jednak jakąś książkę? Może by tak Krzyżaków Pana Henia znowu przerzucić… Przerzuciłem…..No i znowu leciały w górę skry skrzesane żelazem, złamki drzewców, proporce, pióra strusie i pawie. Kopyta rumaków obsuwały się po krwawych leżących na ziemi pancerzach i trupach końskich. Kto padł ranny, tego miażdżyły podkowy… Znam… A we łbie łupie! Zły się zrobiłem i zaczynam dziury w całym szukać! Ja wiem z dawna, że Pan Henryk, mistrz nad mistrzami, okrutnie dowolnie z historią się obchodził, no ale on „ku pokrzepieniu” wydarte gęsiom z kuprów pióra strugał, w kałamarz z kończącym się akurat inkaustem popluwał i papier pakowy psował… Co by mu tu wynaleźć, jak na łgarstwie przyłapać gdy akurat historia średniowiecza moją najmocniejszą stroną nie jest…Parę innych okresów owszem, jako tako znam, a w wiekach średnich z trudem się obracam… I domowa biblioteczka jakoś uboga w dzieła poważnie ten okres dziejów traktujące. Nie interesowało mnie, nie kupowałem. Do miejskiej biblioteki nie pojadę, nie taki ten dzień dla mnie święty żebym buszował w jakichś annałach kurzem zarosłych, zresztą co ja w takiej zwykłej bibliotece znajdę?… Nie napiszę co, bo tu kobiety czasami przychodzą, a i tak od dawna za niejakiego chamego mnie się ogólnie uważa. Co zaprawdę godne jest i sprawiedliwe, a co ja, mizerak naturę swą dobrze znający, z należną pokorą i wstydem przyjmuję!! Do akademickiej, między studenty do poprawek kujące? Toż dopiero zacnymi murami tej książnicy śmiech gromki by wstrząsnął.. Poza tym to nie mój uniwerek, zanim znajdę…Co za durnoty do głowy przychodzą! Przecież wiadomo, że noga moja tam nie postanie! Zostaje ten cholerny śmietnik.. Odpalam kompa. Ledwom Grunwald wpisał, a tu jak nie runie na mnie lawina!! Dużo tu się o tym wydarzeniu nazbierało! Znaczy – ludzie coś wiedzą i to sporo, a ja, tuman jeden, prawie nic! Szukam tych białych płaszczy i oto, ku memu zdumieniu, dowiaduję się, że pod Grunwaldem poległo 203, słownie: dwustu trzech braci zakonnych! Przepraszam, ilu?? Jakoś ciut mało!! Sześć godzin tam się prali, trup na trupa padał i trupem się przykrywał przed kolejnym na niego lecącym zewłokiem opancerzonego żelaziwem koleżki się chroniąc, białymi…tentego… zasłane…a tu dwustu? I trzech? Kant jakiś!! Ryję dalej. I co? I się okazuje, że w całym państwie krzyżackim było naonczas zaledwie dwustu pięćdziesięciu braci zakonnych różnego stopnia i starszeństwa i że oni się nie wojaczką, a administrowaniem zajmowali! Szlag mnie omal nie trafił! To myśmy nie najdzielniejszych z dzielnych, nie najbardziej w rycerskim rzemiośle biegłych, nie rębajłów dzień i noc robienie orężem wszelakim ćwiczących, a rachmistrzów, pisarczyków i kierowników piekarni wytłukli!!?? Do czegóż to ten cholerny chytry kudłaty Litwin, ten, cośmy go usilnymi prośbami i łaski skomleniem na tronie krakowskim usadowili, tą wiktorią doprowadził, cwaniak jeden! A to braci-Czechów przeciw sobie postawił, a to kwiat (ponoć) zachodniego rycerstwa wytłukł,, co mi się zresztą solidną przesadą wydaje, bo jakby to był taki kwiat to naszym dzielnym przodkom mało niestety kwiaty przypominającym, solidny łomot by sprawił! Czemu nasi przodkowie mało kwiaty przypominali? Ponoć onuce tak im waliły, że strach było do dzielnego rycerza pod wiatr podchodzić….. a jeszcze na dodatek w lipcu!! To znowu Tatarów, Wołochów, dzikich Szwajcarów, Połocczan, Pskowian a nawet Mazowszan i Płocczan na szpitalników Najświętszej Maryi Panny wypuścił i ciąć, rżnąć, kłuć i rąbać ich kazał! O Litwinach i Rusinach już nawet nie wspominam, boć przecie wiadomo, że siła ich pod Witoldem pod Tannenberg przylazła! Teraz Tannenberg nazywa się Stębark, co godne jest i sprawiedliwe, bo jakżeż, fuj, z niemiecka taka starodawna, czasy, gdy w Rzymie Rzymianie rządzili pamiętająca polska miejscowość zwać by się mogła! No i skąd tu Teutoni, Niemcy, skoro przecie tam zbieranina stała…Trzeba będzie sprawdzić dokumentnie kogo my tam tak walecznie tłuklim czym popadnie bo coś jakoś widać, że tych Niemców mało się robi, no a przecie w pięćset lat później, w rocznicę tej bitwy, po raz pierwszy chóralnie odśpiewana zostanie w mieście Krakowie podczas obchodów „ku czci i serc pokrzepieniu” zacnie patriotyczna pieśń „Rota” Wprawdzie Pan Słonimski grymasił nieco, że onaż Rota mało logiczna jest, bo”.. ..Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz. Jest to dość minimalne jako program polityczny, oznacza to bowiem, że każdy inny może nam pluć w twarz, aby nie Niemiec, i że Niemiec też może pluć, aby nie w twarz….”, ale co on o prawdziwym średniowiecznym duchu drzemiącym do dziś w każdym naturalnym Polaku mógł wiedzieć! Biorę się tedy za spis walczących przeciw nam, znaczy – za spis chrześcijan i co to za obraz widzą piękne oczy moje? Ano widzą, że ponad połowę wojsk krzyżackich, wedle nazw chorągwi licząc, stanowili zbrojni pochodzący z miast podległych nie komu innemu, a potomkom naszych Piastów! Na pierwsze miejsce wysuwają się naturalnie książęta śląscy rodu piastowego, na drugim mamy Gryfitów pomorskich, tych co to z piastowego niby też korzenia, ale jakby nieco mniej…Korzeń słabszy im się widać trafił…. Aha, to taka polka…Nu, to ja sprawdzam kto tam po naszej, znaczy Jagiełłowej stronie…. Troszkę tego co dzisiejszą Polskę przypomina jest…Chorągiew kaliska, sandomierska, krakowska, podolskie aż trzy… A nie, Podole to już niby…tentego…. nie nasze…..Halicka…ta tez jakby już cudza, chełmska… wieluńska. Co!!?? Chełmska!!?? Jak, jakim sposobem!?? Szukam i…. i popatrzcie co znalazłem!: „Rycerstwo polskie zorganizowane było w 50 chorągwiach, wśród których znajdowali się także zaciężni Czesi (Jan Żiżka), Morawianie, Ślązacy, Szwajcarzy i lennicy polscy (Hospodarstwo Mołdawskie, Księstwo Mazowieckie, Księstwo Płockie, Księstwo Bełskie, Podole). Spośród tych wojsk szczególnie wyróżniła się Chorągiew Białego Niedźwiedzia z Chełma, która miała znaczący udział w bitwie (została za to wyróżniona przez Króla Polski Władysława Jagiełłę, który ufundował kościół pod wezwaniem Rozesłania Apostołów w tym mieście”! Matuchno!! Ten kościół tam stoi, przy ulicy, a jakże, Lubelskiej. Oczywiście dzisiejszy to następca tego fundowanego przez Jagiełłę, tamten drewniany się spalił! I ja się o tym dowiaduję w lipcu 2013 r. z zakichanej Wikipedii, ja, którego historii w liceum uczyła Pani profesor Zofia Farbiszewska, ja, który zdawałem z historii egzamin wstępny na uniwersytet, ja, który jako jeden z przedmiotów na uczelni miałem „Historię państwa i prawa polskiego”, którą wykładał mi Pan profesor Józef Mazurkiewicz. Ot, ot parę słów o Nim:”
Na Wydziale Prawa UMCS pełnił funkcje prodziekana (1956—1962), dziekana (1962—1964), w l. 1971—1974, tj. do przejścia na emeryturę, był dyrektorem Instytutu Historii i Teorii Państwa i Prawa… I jeszcze „…
Po wybuchu wojny 1939 r. Mazurkiewicz nie skorzystał z ulg przysługującym posłom na sejm i ochotniczo zgłosił się do wojska. Został wcielony w randze ppor. rezerwy do 8 pp Leg. Pułk lubelski uczestniczył w ciężkich bojach z Niemcami pod Tomaszowem Lub. Tam właśnie, gdy zabrakło oficerów zawodowych, Mazurkiewicz poprowadził swój pluton do ataku na bagnety. Ranny w czasie tej bitwy, dostał się do niewoli.
Nazywaliśmy go „Dziadziem”… Pieszczotliwie, w odróżnieniu od „Dziada”, Pana profesora Sawickiego.. Ten to od Historii Powszechnej Państwa i Prawa. I mnie Dziadzio nigdy ani słowem o tej chorągwi się nie zająknął?? Mnie, który rył przedmiot ze słynnego pięciotomowego „Bardacha” autorstwa Pana prof. Juliusza Bardacha! I z Leśnodorskiego też! Nikt mi nigdy ani słowem!? Przecież bym zapamiętał!! „Dziadzio” dał mi 4+, a on za darmo, za wywijanie palaszem nie dawał dobrych!! No i teraz ta znana Wam już historia z Witołdową hramotą zaczyna wyglądać inaczej…No bo kiedyś, kiedyś gdy ktoś jakoś tak przy świątecznym stole wszczął rozmowę o nadaniach sprzed wieków i onym dokumencie tak pieczołowicie przechowywanym Dziadek mój, który lubił sobie zakpić, machnął lekceważąco ręką i powiedział, że nadanie to niejeden psiarczyk za dbałość o pańską sforę otrzymał! I tak to jakoś zapamiętałem… A tu takie buty…. No, okazuje się przy okazji, że Pan Heniutek znowu wyobraźnią niezdrową niesiony, pióro tym razem chyba już w nocniku maczając, nałgał był, że w bitwie udział brała piechota, ściślej – roty zaciężnej piechoty i roty chłopskie! A guzik prawda, to była jedynie bitwa konnicy!! I ja, jak durny, w to uwierzyłem!! Jeszcze mnie Matejko tym ogromnym bohomazem dopchnął, Ford swoim filmidłem poprawił i, psiamać, zostało we łbie zakutym, że piechota, włócznie, sulice, maczugi…Zbója Madeja jeno z jego pałką chyba brakło!!: (
Nu, znaczy się może i jaki mój przodek tam w tej Chorągwi Białego Niedźwiedzia aż pod Grunwald trafił….A może i nie…. Ale chełmska ziemia (choć nie sam Chełm) jedną część moich przodków hodowała….. To może ja tak troszki tego złota, tego, com to go z grunwaldzkiego zwycięstwa obdarł początkiem tej gadaninki, teraz nazad przylepię….. Jak myślicie??
Bo może tych Krzyżaków to jednak MY!!??
Dzień dobry i tu 🙂 Cichutko dzisiejszego ranka.. A tekst Mistrzu Incitatusie wychodzący spod Twej klawiatury, jak zwykle czyta się z największą przyjemnością i z uśmiechem na ustach /wstęp ;)/ Baardzo ciekawie i dowcipnie napisany.
Horyzonty poszerzyłam.
Niestety muszę znikać, ale wrócę, na pewno 😀
Dzień dobry: ))) Wracaj…. racaj!…..acaj!…..aj!….!!!
Jasne!!! Bo nie tylko lubię Cię czytać
Słuchać tym bardziej 😀
Aha, coby się nie cafać!
Legioniści, MIśku, gdy inaczej nie mogli, szczególnie gdy legion musiał się szybko przemieszczać i na toaletę czasu specjalnie nie było – kilku, albo kilkunastodniowy zarost zwyczajnie podpalali trzymając na podorędziu mokry ręcznik. Poczynało nadto przypiekać – po buzieczce ręcznikiem! I da capo ad fine, aż się taki elegant w sznurkowych sandałach między ludźmi mógł pokazać! Rzymianie za brodami i wąsami nie przepadali. Te nosili barbarzyńcy!!
Witaj, Senatorze!
Warto było zaczekać: i styl gawędy świetny, i wiadomości interesujące a nieznane!
Dzięki!
Witam. Rad staratsia!!: )
Zawyżyłeś poziom psiakrew .

Młodości, ty nad poziomy wylatuj…

Tja, nówka sztuka nie śmigana, ze mnie 🙂 No i muszę się za Harpie się wziąć, a kompletnie nie mam fazy 🙁
Chlapnij, powiadam Ci. A szklenicy nie oszczędzaj!!!
Nooo! Masz rację, Tetryku, niech leci a nie na laurach spoczywa!!
Przypadek!!
Powtórzę za Tetrykiem – warto było zaczekać
A tak w ogóle, to dzień dobry
Dzień dobry: ))) Spadłaś z góry??
Wypadłam z góry, Senatorze
I rymmm na dół!? Bolało???
Doskonałe Senatorze
Mnie nawet nie dziwi, że Ciebie zdziwiła faktyczna, historyczna twarz bitwy pod Grunwaldem, bo ją znałem od dawna, a nie dziwi bo sam przeżyłem szok kilka lat temu na temat innej naszej legendy, Czyli Powstania Warszawskiego, skoro, myślałem, po naszej stronie było circa about 220 000 zabitych, to po stronie niemieckiej co najmniej połowa tego, no 1/4 to minimum, a później przeczytałem raport komendanta von dem Bacha, w którym okazało się, że Niemcy stracili 1570 ludzi, w tym 73 oficerów, ta dysproporcja mnie zwaliła z nóg dosłownie .
Witaj, Misiu!: ))) Dziękuję. Ja z kolei o powstaniu i stratach obu stron wiedziałem, bo miałem swego czasu solidnego hopla na punkcie drugiej wojny, a raczej uzbrojenia w niej! Obryty byłem niemiłosiernie z samolotów, okrętów, dział, czołgów, karabinów i czego tam nie jeszcze. Przy okazji i straty jakoś się zapamiętało. Partyzantka polska i inne na terenie dawnej Rzplitej tez dość dobrze w głowie mi utkwiły, może ze względu na to, że szukałem w nich śladów działań mego Ojca. Parę znalazłem…
To jest dowód na to, jak można komuś zamącić w głowie, jeśli bajkopisarstwo jest traktowane jako prawda historyczna, a Heniuś był mistrzem opowiadania bajek, a jego obronę Częstochowy dość długo traktowałem jako prawdę historyczną, bujda na bujdzie i bujdą poganiana :))))
No! Z obroną Częstochowy tak zakręcił, żem i ja swego czasu począł szukać dokładniejszych informacji. Epoka to przedinternetowa była, na drukowanym papierze trza było się opierać, co masę czasu zabierało, i gdym w końcu dowiedział się jak to naprawdę z tym Millerem pod Częstochową było to z Sienkiewiczem zgodziły mi się jeno trzy punkty: Jasna Góra, kościół św. Barbary i stwierdzenie, że Częstochowa to wiocha!: ))
Dokładnie 🙂

Ale jak zgrabnie to wykorzystali…. heretykom na pohybel. 🙂
Nie tylko z obroną Częstochowy nakręcił. Zrobił bohaterów z osób niekoniecznie bohaterskich. Ale co tam, fajnie się to czytało. Harry Pottera też się czyta i jest popularny
A prawdy w tym nie ma za grosz…
Na Harry Pottera to ja za młody jeszcze jestem!
Nie miałam złudzeń Miśku, bo znałam ludzi, którzy walczyli w powstaniu warszawskim. Ta ” sława i chwała” zgoła inaczej w ich oczach wyglądała….. fakt, nie wszyscy to przyznawali.
Czas na mnie. Dobranoc: )))
Wytłumaczę się tutaj w sprawie magazynu broni.
Moja cioteczna babka (i dwóch jej braci) zginęli we Lwowie podczas wojny polsko-ukraińskiej – smarkuli kazano pilnować koni, rozpoczęło się bombardowanie, wojsko się pochowało, ona nie – wszak jej kazano…
Te i inne niepotrzebne śmierci dzieciaków rozsławiono potem na całą Polskę, zatem następne pokolenie szło ich wzorem choćby do Powstania – syn innej ciotecznej babki został spalony razem z całym powstańczym szpitalem, pośród hekatomby innych ofiar…
Od tego czasu nikt z rodziny nie zginął w wyniku nagłego ataku romantyzmu, i wolałbym, aby tak zostało również dalszym pokoleniom. Dlatego niepokoi mnie ciągłe lansowanie przeszłości jako ciągu romantycznych wojenek w słusznej sprawie, która usprawiedliwia wszelkie ofiary, bo obawiam się, że każda broń, która znajdzie się na scenie, w którymś akcie wystrzeli.
To jest kolejny objaw naszej rodzimej hipokryzji, murzynek z kałachem w garści, wywołuje u nas spazmy współczucia, no bo, jak można dzieciom pozwolić walczyć, ale pod Pomnikiem Małego Powstańca regularnie składa się kwiaty, poplątanie z pomieszaniem,
czyli widzimy źdźbło w oku kogoś, a belki spadają nam na łeb zupełnie niezauważone 🙂
To normalne w kraju, gdzie przeszłość jest od przyszłości ważniejsza. A jak jeszcze tą przeszłością można komuś dowalić to dopiero jest raj!: ((
Moi stryjowie, lat 17 i 16 zwiali ze szkoły, żeby wziąć udział w wojnie 1920 roku…. taki to był czas. Długo się o tym w domu nie mówiło przy dzieciakach, dopiero, gdy zmądrzeliśmy krzynę.
Tetryku, ileż razy ja pisałem, że mniej szkody uczyniły nam moskiewskie bagnety wygniatające Pragę niż słowa „mierz siły na zamiary”, czy też te cholerne „kamienie rzucane na szaniec”!
Mnie nie w głowie zrywy bohaterskie, bo zawsze strumieniami krwi przyszło za nie płacić i zawsze najwyższą cenę płacili bezbronni i najmłodsi, toż to oni naiwnie wierni, gdzie u nich cynizmu właściwego starszym szukać!
Bili się moi pradziadowie, dziadowie, a i ojciec z karabinem, a raczej ze schmeisserem latał i omal od bratobójczych kul nie zginął, choć największą szkodę uczyniła mu akurat niemiecka.
Mam parę grobów tam daleko, mam parę bliżej, ot, na Ukrainie…Mam i w Polsce. To groby w których tak na oko, w jednej czwartej leżą ci co padli….Mam i tylko miejsca po grobach..
Nad Jenisej, tamtejsi na tę rzekę Anisiej gadają, pojechałem dawno temu wraz z rodzicami by choć raz w życiu zapalić świeczkę na dwu grobach….Tłuc się przyszło do Krasnojarska, potem nad Abakan. Koło Abakanu, nad rzeką Abakan, niedaleczko Minusińska, w którym żyło wielu Polaków, ale zesłańców wśród nich było niewielu, wioszczyna kiedyś była…cmentarzyk malutki…..Nic nie zostało… Żadnego śladu. Abakan, dawniej Ust’-Abakansk czort wie kiedy się rozrósł. Spore to miasto.
A może oni na innym leżą? Nie dojdziesz. Jeden dziadek drugiemu dziadkowi opowiadał i tyle wiedzieliśmy. Ojciec się uparł….Może i jakieś inne przyczyny były, nie wiem. Powędrowaliśmy przez pół świata! Ojciec miał stosunki, język znał perfekt, ja nie gorzej, Mama też. A i stać rodziców na niecodzienny urlop było, no to za jednym zamachem i Sibir’ i ten pradziadek… Ni śladu, Tetryku, ni śladu…
Nawet nie taka prawdziwa podręcznikowa tajga tam wokół. Trochę lasów, jakieś pustacie, wody pełno, w nich ryb masa, w lesie takie komary, że żywcem jedzą… Czemu akurat tam stryjeczny pradziadek zawędrował? Złota szukał, widać nielekko mu było gdy na takie hazardy się puścił!….Może i to złoto znalazł, ale echo niewyraźne dawnej rodzinnej wieści niesie, że za to złoto on wraz z żoną, Rosjanką, życiem zapłacili…
Jako ciekawostkę dodam, że blisko (jak na syberyjskie odległości przystało) leży Jermakowskoje! Znajdziesz na Syberii jeszcze Jermak i Jermakowo.
Sibir’ pamięta.
Senatorze…. cała ta panasienkiewiczowska baja miała ściśle propagandowy wymiar.Po tylu latach zaborów bardzo wielu Polaków całkiem dobrze się odnajdywało w realiach zaborów a niektórzy i wielkie kariery robili. Kto wie czy nie zasymilowalibyśmy się na koniec z zaborcami. ! Wcale nie ma pewności, ze byłoby inaczej.
Melduję, że mam nowy odcinek Harpii, dziewczyny mnie zmobilizowały, Senator dobił poziomem, ale co mi tam, wrzucę chyba jutro wieczorkiem, późnym, fajnie się rozwija dyskusja, nie chcę jej burzyć 🙂
Szklanica też pomogła???
Nie przeszkodziła bynajmniej
A widzisz! tez na lekkim rauszu mam wenę! Nie tylko do pisania!
Spadam na górę do spania
Padam na dziób. Narobiłam się dzisiaj jak muł i należy mi się odpoczynek 

Miłego dnia życzę i czekam z niecierpliwością na nowe Harpie
Witam w niedzielny poranek.
Nie widział ktoś czegoś żółtego na niebie?
Dzień dobry. U mnie pojawia się i znika.
Dzień dobry.


Dołączam się do zachwytów Senatorze, zazdroszcząc lekkości klawiatury.
Dawno temu przeleciała mi między uszami myśl. Dlaczego, jeśli to było takie WIELKIE zwycięstwo nie trąbią o nim na całym świecie ❓ Dzięki Tobie nareszcie się dowiedziałam, samej nie chciało mi się szukać.
Wprowadzenie do tematu cudo. 😆 Doceniam, mimo, że ze wszystkich mięs najbardziej lubię poziomki.
Mi się przypomniało w związku z capiącymi nogami naszych i nie koniecznie tylko naszych przodków. W arabskich bibliotekach zachowały się teksty o zadziwieniu kupców, będących jednocześnie kronikarzami. Można się z nich dowiedzieć, że lud żył tu zadziwiająco czysty. Na wsi przy każdej chałupie łaźnia, w miastach, gdzie na to miejsca nie było, łaźnie zbiorcze. Cuch dotarł do nas wraz z ogólnymi chrzcinami, pogardą dla grzesznego ciała. Nie wszystko co dobre dotarło do nas z „zachodu”. Ale to już inna bajka. 🙂
PS: Potop szwedzki oprócz „bohaterskiej obrony Częstochowy” przyniósł nam bardziej wymierne „korzyści”. Szwedzcy protestanci w ramach rozpowszechniania wszecheuropejskiego cuchu, niszczyli łaźnie, siedlisko grzechu.
Witaj, Jasminko: ))) Ponoć Ludwik XIV Wielki, przyszły Król Słońce, został po raz pierwszy wykąpany w całości, że tak rzeknę, w wieku lat siedmiu! Biedactwo musiało przejść niezły wstrząs!
A co do „cuchu”. Jak myślisz, czemu kiedyś używano tak silnych perfum? A takie mocno wonne przyprawy do potraw… Te miały przykryć przykry zapach nieświeżego mięsiwa, boć lodówek nie znano, a w porach cieplejszych mięsko lubi psuć się szybko!: ))
O tym wiem od dawna, Senatorze. 😆 O młoteczkach i kowadełkach też. 😆 Bardzo postępowe damy już w XVII wieku PODOBNO myły włosy AŻ 2 razy do roku. Bezbożnice jedne takie. 😆
A poza tym to wcale nie jest śmieszne. ;p Mgli me jak Żarnecką gdy pomyślę, ze miałabym być królewną, z dowolnej bajki. 😆
Czołem, Jaśminko!
A kim jest owa Żarnecka? Bo ja znowu niezorientowany..
Witaj Tetryku.

Żarnecka to kucharka w Serbinowie. Noce i dnie, wspaniała rola Ryszardy Hanin. Mgłości, bardzo częste, leczyła brandką, po naszemu denaturatem. 😆 Jakoś mi się to zapamiętało i włączyło do codziennego języka.
To był świetnie zagrany film…. w każdej roli, a Żarnecka istotnie była świetna 🙂
Za to bieliznę zmieniali bardzo często…. 🙂
„Potop” szwedzki przyniósł nam okrutne zniszczenia…ruinę miast, wsi,i gospodarki. Nigdy już nie wróciliśmy po tym do pierwotnej zamożności… Kuzyni się prali o szwedzka koronę: jeden ją miał rzeczywiście, drugi miał roszczenia. No i słaby a bogaty dobrze się na ofiarę nadaje.
A „Obrona Częstochowy” to był majstersztyk propagandowy….
Czytając to i owo z naszej literatury, zawsze miałam jedno wielkie życzenie : żebyśmy mogli być takim zwyczajnym, normalnym narodem .. Zbyt wiele zachciałam?
Normalność narodu budujemy my, ludzie – literatura bywa tylko zwodniczym kierunkowskazem…
Witaj Wiedźminko. 🙂
Bo my nie z soli ani z roli, ale z tego co nas boli. Niestety.
No i Misiek cichcem wrzucił kolejny odcinek epopei.