W Krakowie odbywa się trzecia edycja Festiwalu Miłosza. Zachęceni unikalną okazją spotkania żywych legend poezji światowej spędziliśmy z małżonką wieczór w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. Magnesem, który mnie akurat dziś tam przyciągnął, była postać Gary Snydera – legendy amerykańskiej poezji buntu sprzed lat, prominentnego przedstawiciela beat generation, mimo swoich lat (jest rówieśnikiem moich rodziców!) wciąż imponująco czynnego i żywotnego. Co najważniejsze, konsekwentnie pozostającego przy swoich wartościach i przekonaniach.
Pierwszy wieczór poetycki festiwalu miał doprawdy światowy zasięg. Gwiazdami byli (w kolejności prezentacji swoich wierszy): chiński poeta Li Shizheng publikujący pod pseudonimem Duo Duo (z towarzyszeniem tłumacza p. Mariusza Grzebalskiego – o ile nie przekręciłem nazwiska!), sędziwa dama polskiej poezji Julia Hartwig oraz Gary Snyder w towarzystwie Adama Szostkiewicza. Spotkanie prowadził Jerzy Illg.
Gdy – nieco spóźniony – dyskretnie wślizgnąłem się do sali, gdzie Snyder miał prezentować swoją twórczość, pierwsze wrażenie było raczej niemiłe. Dostojny, siwowłosy poeta deklamował swój wiersz, a ja ni w ząb nie rozumiałem ani słowa, ani nawet melodia języka nie była mi bliska. Nie przeceniam swojej znajomości angielszczyzny – ale żeby aż tak źle było? Na szczęście szybko się zorientowałem, że deklamującym aktualnie jest Duo Duo… nieco podniesiony na duchu przyłączyłem się ochoczo do braw publiczności nagradzających wygłoszony utwór. Znakomitym pomysłem organizatorów było przeplatanie oryginalnych chińskich tekstów deklamowanych przez autora wygłaszaniem przez jego towarzysza ich tłumaczeń. Dzięki temu mogliśmy nie tylko wsłuchiwać się w oryginalne interpretacje, ale także poznać treści utworów.
W trosce o powszechne zrozumienie organizatorzy dbając o licznych zagranicznych gości (a było ich rzeczywiście sporo, niektórzy podpisani, inni rozpoznawalni na wygląd) przygotowali do rozdania kartki z angielskojęzycznymi wersjami prezentowanych wierszy. Ponieważ z podium wybrzmiewały wyłącznie teksty oryginalne i polskie, wszystkich nieznających tych języków prowadzący zachęcał do zaopatrzenia się w tłumaczenia. Zgadnijcie, w jakim języku zachęcał?…
Po zakończeniu prezentacji chińskiego poety nadeszła kolej na panią Hartwig. Odczytała kilka(naście?) utworów z różnych okresów swojej twórczości. Tu oczywiście nie było duetu z tłumaczem – co paradoksalnie odbiło się na jakości występu, gdyż dykcja poetki pozostawia już, niestety, wiele do życzenia. Ostatnim, prezentowanym przez nią utworem był wiersz pt. „Tłumacząc wiersze poetów amerykańskich”, znakomicie pasujący do sytuacji przekazania głosu Snyderowi. Tu trzeba dodać, że Julia Hartwig wraz z Adamem Szostkiewiczem są autorami przekładów większości wierszy Snydera w wydanym niedawno tomie jego wierszy „Dlaczego kierowcy ciężarówek z drewnem wstają wcześniej niż adepci Zen”, pierwszego samodzielnego wydania tej poezji w Polsce. Wiersze z tego tomiku były treścią dalszego ciągu wieczoru – niestety, nie wybrzmiał żaden z tłumaczonych przez Laudate.
Ten osiemdziesięcioparoletni mężczyzna o siwej głowie, zmęczony długim, bujnym i trudnym życiem, ma wspaniały głos – silny – mikrofonu używał tylko ze względu na nagrywanie spotkania, zapominając zresztą co wiersz, a mimo to słychać go było wyraźnie na końcu sporej sali, świetną dykcję i – jak twierdzi małżonka, aktualnie bardzo w temacie – mówił nienaganną angielszczyzną, oczywiście w wersji amerykańskiej. Nawet nie rozumiejąc całości jego tekstu, słuchałem go z przyjemnością. Rozumienie znakomicie poprawiało następstwo przekładów, odczytywanych przez Szostkiewicza. Wiersze przeplatali krótkimi komentarzami, np. dowiedzieliśmy się, że oryginalny tytuł zbioru – będący tytułem jednego z wierszy – był decyzją polskiego wydawcy – „bo w Ameryce taki tytuł by nie przeszedł”.
Nie jestem w stanie oceniać poezji mistrzów, wielokrotnie nagradzanych przez gremia znacznie mądrzejsze w tej materii. Pozostaje więc zaufać fascynacji przyjaciół i/lub zaufać własnym odczuciom podczas kontaktu z poezją. Zakończę więc uwagą techniczną: nie wystarczy pisać piękne wiersze, trzeba je jeszcze umieć pięknie wygłaszać. Gary Snyder radzi sobie znakomicie w obu tych konkurencjach.
« C.K. dyptyk. Koncert pana profesora | Trzy przyśpiewki błazna » |
17
maj 2013
Każdemu, kto mi pozazdrości przypominam że festiwal trwa do niedzieli i jeszcze przynajmniej jedno spotkanie z poetą się w tym dniu odbędzie. Zapraszamy do Krakowa!
Dzień dobry 🙂 Chętnie bym skorzystała z zaproszenia, ale niestety to niemożliwe
Daleko mi Tetryku do Krakowa, żałuję, bo lubię Twoje miasto … Małopolski Ogród Sztuki ? gdzie jest i kiedy powstał ? 🙂
W zbiorku są tylko dwa wiersze w przekładzie Laudatego….jest jednym z dziesięciu tłumaczy 🙂
Dzień dobry: )))
Dlaczego zawsze akurat na mnie trafia wybrzydzanie – pojęcia nie mam. Ale mam jeszcze resztki pamięci…Poezja cudza jako taka bliska mi nie jest. To znaczy – ja dobrze wiem jak ona powstaje, ale za chińskiego Boga Pana Duo Duo nie czuję potrzeby bezpośredniego kontaktu z jej twórcą! No, z niektórymi byłoby oń trudno bo droga do Abrahama daleka i – cholera – nazad mogliby już nie puścić, aliści (jak powiadał najsłynniejszy pedał PRL, baron zresztą!), nie czuję nic a nic wspomnianej potrzeby osobistego kontaktu, bo poezja jest moja wtedy, gdy sobie sam, bez jakiejkolwiek pomocy a z własnej li tylko potrzeby po nią sięgam!
Rzecz ma swój początek w latach minionych, bardzo słusznie już przebrzmiałych, gdym to wybrał się na spotkanie autorskie z Mistrzem Wańkowiczem. Ja szczeniak, on prawie starzec, prawdziwie dostojny, majestatycznej postury a i brzuchaty zacnie jak na potomka wielkiego rodu przystało!. Tłum się zebrał, Mistrz się pojawił ni minuty niespóźniony no i zaczął!
Mówił cudownie, potoczystą wspaniałą polszczyzną, czasami szlachetnie, z salonów, czasami zaciągając z waszecia, a mnie….. mnie czegoś brakowało…Po jakichś kilkunastu minutach zrozumiałem czego…Wyłączyła się moja wyobraźnia…. A bez niej nie umiem przeżywać…I tego mi najbardziej brakowało – owej samotności i kartki papieru gdym to oczami duszy mojej widział to co Mistrz swym nadzwyczajnym Słowem raczył mi rzucić….
I, ot, nie chadzam już na żadne organizowane często przecie spotkania z twórcami, niczym jest dla mnie „poezja śpiewana”, nie ma we mnie chęci otarcia się o autentyczną powłokę cielesną żadnego, powtarzam – żadnego twórcy!!
Niech Oni do mnie mówią słowem pisanym na szeleszczącej kartce, bez „żywego” głosu, jego intonacji, akcentu….To mi zbędne, ja sobie z tego strzępka papieru resztę sam dośpiewam….
I to będzie naprawdę moje przeżycie, a ich prawdziwie niekłamany triumf!!
Witaj Senatorze, nasz wielki indywidualisto
…. Wiesz co myślę ? Że takie spotkania są potrzebne ciekawskim czytelnikom, takim jak ja, którzy lubą słyszeć jak BRZMI słowo….. ale i ,może przede wszystkim, twórcom…..:) Myślę, że żywa reakcja obecnych na spotkaniu daje im satysfakcję i wiarę, że to co piszą.. trafia do żywych ludzi. Zdaje mi się, że sztuka recytacji zanika…
A poezja śpiewana ma swój urok…. piękna treść z piękną muzyką? Dlaczego nie… choć przecie to nie jest obowiązkowe:)
Co do jednego .. Tetryk słusznie mówi, że trzeba umieć pięknie swoje wiersze wygłaszać 🙂
Z Twego wywodu, Wiedźmineczko, niezbicie wynika, żem to ja, zyw i w gajer odzian, potrzebny jest Mistrzowi by widokiem rzeki tłumu wlewającej się do morza głów (czyż to tym razem nie moja poezja!!??) sycił swą potrzebę wybrzmienia Słowem!
Nu, to jest jego geszeft, nie mój! To za co ja mam płacić??: ))
A poezja śpiewana to nie żaden gatunek ani poezji, ani muzyki. Paru marnych grajków, bez głosu na dodatek, wpadło kiedyś na pomysł nabijania kabzy szemraniem do mikrofonu pod dźwięk rozstrojonego klawicymbała albo równie fałszującej gitary. Pomysł chwycił, interes ruszył z kopyta i namnożyło się nam Sojków w lepszym czy gorszym wydaniu jak pcheł na bezpańskim kundlu.
I psina do dziś się drapie!!: ((
Ależ Senatorze… przedstawiłam swój punkt widzenia, z którym nie musisz się wcale, ale to wcale zgadzać ! nie bez kozery nazwałam Cię indywidualistą
A co do śpiewanej to mam swoich ulubieńców : Ewę Demarczyk i Marka Grechutę, żeby wymienić tych najbardziej znanych. Raczej trudno odmówić im artyzmu, prawda ?:)
Witaj, Senatorze!
Bywa i tak, i tak. Dobra deklamacja może być prawdziwie wartością dodaną dla wiersza, może wydobywać jego melodię, piękno warstwy dźwiękowej. Niekoniecznie jednak najlepiej czyni to sam autor.
Wczoraj deklamacje chińskiego poety były dla mnie zupełnie neutralne – nie dodawały nic; autorska prezentacja p. Julii psuła wrażenie, natomiast Snydera słuchałem z przyjemnością, mimo bardzo powierzchownego rozumienia.
Najlepiej słuchać dobrej recytacji wierszy dobrze znanych, których warstwy znaczeniowe już się dobrze przemyślało i prze-czuło.
… Nie zawsze, Tetryku… dobra recytacja pomaga, bo poezja nie jest tylko do czytania!
Do czytania!!
I do wyobrażania sobie czego ten cholerny wierszokleta tak naprawdę ode mnie chce!!
…pisząc np. „…nic od ciebie nie chcę, śliczna panienko!”

Pijany był i adresata pomylił!!: )))
A czasem… do cytowania 🙂
Witaj Tetryku> To, wg mnie, jest tak – jak najpierw obejrzę film a później przeczytam książkę na kanwie której powstał, to odnoszę najczęściej wrażenie, że książkę warto było przeczytać. Jeśli zasię postąpię odwrotnie, to pluję sobie w plugawe wąsiska żem do kina się wybrał, bo kudy filmowi do książki…: )
Sztuki teatralne, Senatorze, też wyłącznie czytasz ?
A w kwestii ekranizacji… pełna zgoda ! 🙂
A wiesz, że np. komedie Szekspira najchętniej czytam! Chyba przeczytałem wszystkie… Inscenizacja zawsze podkreśla element umowności, który przy lekturze łatwiej ignorować.
To znaczy… że jak zawsze, jest to kwestia indywidualnego odbioru !
Dzień dobry 🙂
Tetryku.. dziękuję 
Witaj!
To jak? Wpadniesz w niedzielę?
kusisz…..:)
Przez noc państwo meteo odpuścili mi kilka stopni i obiecują tylko 23….zamiast 27 ! Chwała im za to !
Chmurne i wietrzne dzień dobry bardzo 😀
Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na wieczorze poetyckim, a to znaczy, że baaardzo dawno. Cieszę się Tetryku, że Twoje doznania były pozytywne 🙂
Nikt nie przekaże danego przesłania z wiersza, tak dobrze, jak czytający na żywo poeta – powtarzano mi w szkole… Może i jest to prawda, z którą oczywiście ja się nie zgadzam 😀 Bo; wiele wierszy, które słuchałam, czytanych przez autorów nie daje mi tylu pozytywnych doznań… co moja własna interpretacja.. Lubię upajać się słowem, a wyobraźnia podpowiada mi jak wyglądają np. kantyczki deszczu.. 😀
Co nie znaczy, że nie warto na takie spotkania, z tymi których lubimy i podziwiamy chodzić 🙂 Bo przecież.. coś w nasze życie wnoszą lub wnieśli; pozytywnego. Zapewne jest to uczta duchowa.
… „Tchnieniem wiatru powrócę, płatkiem śniegu powrócę,
W echu pieśni znajdziecie mnie znów…” 😀
Trzy razy podchodziłam, żeby kliknąć i się przywitać 🙁
Trzymajcie się cieplutko i do później..
Trzymam się cieplutko
i witam Niewitanych dnia dzisiejszego 😀
Kropla równowagi? Podoba mi się, ale Pani nie znam, znaczy należy się przyjrzeć bliżej 😀
Walnąłem w cokolwiek, aby tylko śpiewali!
Za chwilę do domu, Skowronku? jak te dwie wojewódzkie panie ? 😉
Biedna Ewcia 🙁 One jeszcze cały przyszły tydzień będą. Się okaże 😀
Już, papa
Smutno mi Boże,gdy się…no nie o tym chciałem… Smutno mi Panie,ze nie zadbałeś o mnie,abym został zaproszony na jakiś wieczór autorski,który rozjaśnił by moje mgliste pojęcie o wyższości poezji nad prozą. Czy poeta opisujący świat,ma bogatszy zasób słów od piszącego powieści ?? Czy ekspresja poetycka zawiera jakieś tajemne wnętrze, ze jest wyżej ceniona niż normalny np.reporterski opis wydarzeń ? Jaki jest główny cel,takich wieczorów ? Poznawczy ? Towarzyski ? Rozrywkowy ? Widzisz Panie,że mam rozdrapy, a przecież wątpliwości nie rozwieje książeczka do nabożeństwa. Pozdrawiam prozą wszystkich Wyspiarzy.
Witaj Maxiu: )) Ty już nie masz innych kłopotów?: ))
Widać,że jestem prawie zdrów,kiedy plotę głupoty.
Kiedy to wcale nie są głupoty i właśnie udało Ci się zagonić mnie do myślenia!: ))
Zgodzisz się chyba, że często byle jaki „wierszokleta” jest ponad miarę nobilitowany ,jakby był jakimś odkrywcą nowych ciał niebieskich. Trzeba oczywiście szanować czyjeś osiągnięcia, ale bez zbędnego nabożeństwa. Kłania się też zdrowy rozsadek.
Wielu ludzi nawet mając coś mądrego do powiedzenia stęka, jąka się i sens tonie w odmętach „ehm”, „ten, panie, tego”, „jak gdyby” i tym podobnych przerywników. Na ludzi mówiących płynnie i z sensem my przeciętni patrzymy z niejaką zazdrością. Zwięzłości stylu i dyscypliny wymowy można się ponoć nauczyć – jednym ze sposobów takiej nauki było właśnie ujmowanie wypowiedzi w tryby formalne, wersy, rytm i rymy – czyli wierszoklecenie właśnie. Ci, którzy tę dyscyplinę opanowali biegle, zyskiwali wartość dodatkową: urodę”dźwiękową” wypowiedzi i łatwość jej zapamiętywania, a więc utrwalania. Na długo przed drukiem 😉
Oczywiście sama forma nie zapewni ani zwięzłości, ani sensu. Poezję tworzy harmonijne połączenie tych elementów, najlepiej jeszcze wzbogacone o uczucia.
No to se poteoretyzowałem!
Wow !!! Sam bym tego lepiej nie ujął, poważnie .

Prawda Tetryku…. jednak i czytanie porządnej prozy może dać takie wyniki 🙂 Tak więc…. czytajmy, 🙂
Oj, wiedźminko… zapomniałaś o najważniejszym – PAMIĘĆ i dar przekazywania myśli, którym nie każdego natura(?)obdarzyła 😀 No chyba, że uczyło się w szkole kaznodziejów, jak znany minister – gwóźdź 😀
Dziękuję Tetryku za poczynione uwagi. Swoim wpisem chciałem podkreślić,że poezja w literaturze jest jakby zawsze przed pozostałymi gatunkami, co moim zdaniem często jest niesprawiedliwe. Jest to odczucie subiektywne,nie mierzalne i na pewno nie warte sporu w zamieszczonym wątku.Pozdrowionka.
O rany, ile ruchu dzisiaj!
Witam – i wrócę później 😉
Dobry wieczór !:) Ten słoneczny i wietrzny dzień dał mi się trochę we znaki…a na jutro obiecują burze i deszcz całkiem ulewny …zobaczymy… pewnie znowu pójdzie bokiem, na bory i lasy 🙁
Dobry wieczór 🙂 Niezwykle plastyczny opis Tetryku, jakbym tam był, a byłem na niejednym wieczorku poetyckim, na którym, już w trzecim rzędzie ni w ząb, nie było słychać co tam za słowa WIELKI POETA międli po nosem, nawet jeśli sala była nad wyraz kameralna, dlatego jestem za tym, żeby poezję czytali aktorzy, taki Kolberger czy Fronczewski mają głos jak dzwon i doskonałą dykcję, żeby wyręczyć dziamgoczącego poetę:)
Witaj Miśku 🙂
Hej Wiedźminko 🙂
Jak sie miewasz? Piątek to początek weekendu, czy nadal intensywna praca ?
Sobota praca, ale krócej na szczęście 🙂 🙂
Przytoczę jeszcze góralską anegdotkę n/t poezji. Jechał otóż swego czasu poeta z Krakowa do Zakopanego, a że dawno to było jechał góralską furką. Nudziło się w drodze, i jak to wonczas modne było, odczuwał potrzebę bratania się z ludem, siadł więc na kożle obok i zaczęli gawędzić.
– Powidzcie mi , panie , a cóz wy w tym mieście robicie? – zapytał w jakimś momencie chłop. Pasażer wyjaśnił z dumą, że jest poetą.
– A coze to takiego ta poezyja?
– Ano, widzicie, gazdo, to się taką mowę układa, żeby był rytm i rymy, i sens ważny i wielki musi być. Wtedy to jest poezja.
– A dalibyście panocku, jakisi przikład swojego wirsa…
– Hmm – poeta wysilać się nie zamierzał –
Na wiosnę jest słońce gorące
i kwiatków jest mnóstwo na łące – wydeklamował.
Góral milczał.
– I co, gazdo? Wiecie już, na czym to polega?
– Ni, panocku, toz tu sensu nijakiego nie widać…
– A bo ja to tak pośpiesznie zaimprowizowałem, to tak natychmiast nie da się tych wszystkich elementów zawrzeć.
– To terozki ja wom powiym wirsyk…
– Chętnie wysłucham…
– A w dupie mom wos i te wase wirse… skończyłek!
– To ma być wiersz? Toż tu ani rymu, ani rytmu żadnego…
– Przecie sens jest głeboki, panocku, a wsytkiego na roz ja tyz nie poradze…
To ani chybi był Wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty 🙂
Dobry wieczór ! Laudate nam zawitał 🙂
a ja już lampkę chciałam zapalić … 🙂
Dobry wieczór. Zmęczony jestem dość, po podróży w czwartek i piątkowym powrocie w upale, ale sobie nie daruję, raz że wypadałoby dać znak życia, chociaż późno, a dwa, że temat swego czasu zgłębiałem z grubsza.
Otóż co do poezji w wydaniu na żywo, to owszem – o ile autorowi wystarczy charyzmy, o ile potrafi wzbogacić swoją poezję o kontekst, komentarz, zaintrygować odbiorcę na żywo. Jeżeli spotkanie nie wnosi nic nowego do poezji, to faktycznie, zgodnie z postulatem Senatora, pozostawmy ją wyobraźni czytelnika.
Natomiast co do poezji śpiewanej, to swego czasu ciekawiło mnie, jak to się dzieje, że niektóre teksty znakomicie pasują do muzyki, a inne znowu wydają się „przekombinowane”, mimo że jako poezja się bronią. Istnieje mianowicie taka kategoria – proszę mnie nie cisnąć, nie pamiętam dokładnie, kto ją wymyślił, zdaje się, że Anna Barańczak w pracy „Słowo w piosence. Poetyka współczesnej piosenki estradowej”, Wrocław 1983, ale pewien nie jestem – określana jako „imperatyw wykonawczy”, stanowiąca o tym, na ile dany tekst poetycki nadaje się do wykonania w charakterze słów utworu muzycznego. Jeżeli dobrze pamiętam, wnioski z analizy wielu utworów były takie, że naładowanie znaczeniem, kunsztowność metafor, bogactwo porównań i innych środków poetyckich/ stylistycznych – PRZESZKADZAJĄ w wykonaniu i/lub odbiorze. Innymi słowy, słowa dobrej piosenki niekoniecznie muszą być bardzo dobrym wierszem, a nawet NIE MOGĄ nim być, bo to będzie właśnie przeszkadzać w wykonaniu albo odbiorze. Poezja śpiewana brzmi więc niemalże jak oksymoron, a w każdym razie hipoteza „imperatywu wykonawczego” zakłada, że nie może być ona zbyt wysokich lotów.
No proszę, jakoś napisałem mniej więcej to, o co mi chodziło. Dobranoc!
Dobranoc Kwaku…
. . Dobrze, ze się odezwałeś po podróży i to jak !
Proszę, powtórzył niemalże to samo co ja, jeno ubierając wypowiedź w jedwabne szaty, gdym ja swoją w zgrzebną koszulinę odział!
Quackie ma skłonność do motylich barwności! Wybaczam Mu to. Z trudów i wyrzeczeń wirtualnego obcowania ze mną niech choć to ma!: ))
Dzień dobry: )))
Ogłaszam otwarcie sezonu łowieckiego na prezenterów i twórców prognoz pogody! Sezon otwarty rok cały, nie ma żadnych ograniczeń ilościowych i jakościowych, broń i amunicja do niej dowolna, a to znaczy m.in., że posługującemu się bronią palną wolno używać kul dum-dum i ekrazytówek!
Pokot proszę jednak wypatroszyć!!
Pan miał zamiar wybrać się na rybki???
Używanie dum-dum zakazane przez konwencje haską!!!! Yes Ser 😀
Nie, Madame, przekonany o nadchodzących na noc deszczach drugi dzień nie podlewałem ogródka!!
To chyba wystarczy by wybić pół świata!??
A postanowienia konwencji haskiej niniejszym zawieszam!!
Ależ Monsieur, powtarzam od lat, że pomyliłeś regiony
Osiedlając się 😀
Miałem osiąść w lasach deszczowych Amazonii!??: (((
Witaj Senatorze…. dwie prognozy krótkoterminowe : wg jednej ma u Ciebie padać dzis po południu, wg drugiej… dopiero w poniedziałek… Bądź mądry i pisz wiersze ?:)
Senatorze… a deszczownię ( chyba tak się to nazywa?)uruchamiasz ?
Mam takie ustrojstwo, alem w tym roku tego jeszcze nie ruszał. Zabytek to zresztą!: (
Dlatego, miast wiersze pisać, pucuję gwintówkę!
Dzień dobry. Pogoda wychodzi z siebie, jest nieprzewidywalna, synoptycy siwieją, usiłując ją prognozować, a Senator jeszcze chce na nich polować. Ładnie to tak?
Witaj: ) Quackie, nie broń przegranej sprawy tylko wkręcaj zapalniki do granatów!!
Eee, „sąd sądem, a racja musi być po naszej stronie”?
Naturalnie! Przecież tak kręci się światek!!
Dzień dobry! Nieoczekiwanie u mnie padało w nocy…. a dziś mam się podzielić burzą z Bożenką…. 🙂
Powietrze ciepłe i prawie lepkie…wiatr ucichł i coraz więcej chmur …..
Kto lubi kruche ciasto z rabarbarem ?:)
Witam wszystkich słonecznie i porannie i idę podfutrować 😉
Witaj: ))) Smoka?? Toż już go swego czasu tak podfutrowaliście, że skapiał biedaczyna….
się podfutrować, smok jest zasilany! Gazem! 😉
Pewnie ruskim!: ((
hihi…. pracowity Bobik, taaaaki długi musical napisał . I melodie same się pchają 🙂
Muzyki nie zauważyłem, wciągnęło mnie libretto!: )
No nie, imperatyw wykonawczy w tym libretcie jest tak nachalny, rzekłbym, że muzykę się słyszy uszyma duszy swojej!
Otóż to! 🙂
Taaaak??? No to obaj Panowie proszeni są o podanie mnie tego imperatywa bym go, Boże broń, z „Przybyli ułani pod okienko” nie pomylił!!
No i dalej biegnę działać…
Chyba się deszczu nie doczekam, ciemno jak u plebana pod sukienką, grzmi gdzieś tam wedle 3 buczków i ani kropli deszczu 🙁 🙁
Wybywam znowu. Bogaty program dnia dzisiaj…
Pokropiło jak ksiądz kropidłem, dalej parno, ale rabarbarlotka upieczona i podwieczorek gotowy. Tylko jakoś nikto ne je doma …
Eee tam, nikto. Przywieziesz jutro kawałek ?
Następnym razem, Tetryku…. na jutro zostałam zaanektowana i zdaje się, że bardzo mało mnie będzie 🙂
BTW – dziś o 20-tej na Polsacie „Faceci w czerni” – luźna ekranizacja opowiadań Quackiego 😉
Ooo, nakręcili? To dlaczego ja nic nie wiem? I co z prawami autorskimi i TANTIEMAMI!!! Zara dzwonię do Polsatu, proszę Państwa!
A w ogóle zaraz będzie burza, nietypowo, od wschodu, znad Zatoki, więc pewnie się wyłączę. A poza tym byłem z Juniorem Starszym na filmie „Iron Man 3”, który pomimo sprawności w kwestii efektów specjalnych pozostawił mnie beznamiętnym.
By tak może kiedy puścił to dziecko samo do kina, bez wiecznej kurateli?
Sam też chadza, z koleżeństwem, rzadko bo rzadko, a dzisiaj byliśmy w ramach cementowania (?) więzi ojcowsko-synowskich. Najjunior najpierw się napierał, a jak już kupiłem bilety, to się okazało, że ma coś szalenie zobowiązującego w Internecie, więc poszliśmy we dwóch ze starszym.
Popadało. Pięć minut!! Cóż, jako człek z gruntu skrupulatny odnotowałem to „zjawisko atmosferyczne”! Wody-m nie zauważył!:(
BTW – idę boks oglądać!!
PS Czy zauważyliście jak znacznie podciągnąłem znajomość języka angielskiego??
PPS Uprasza się o aplauz, nie złośliwości!: )
Aplauz i brawa, a chciałem też zauważyć, ze polski skrót „przy okazji” mógłby się całkiem politycznie kojarzyć, a tak – z angielska – jest przynajmniej precyzyjnie.
I o to mi szło!: )
No!! (po polsku!)
Dzień dobry ! Wcale nie piękny.
.. pochmurno i w dodatku już znikam ! Ciekawe, kto zmieni wycieraczkę ?
Dzień dobry. Po wczorajszej burzy padło mi główne łącze internetowe, zgłaszam się tylko przez telefon, żeby wyjaśnić, dlaczego mnie nie ma. Do pisania na Wyspie telefon wszakże się nie nadaje, więc raczej muszę poczekać, aż naprawią awarię. Do zobaczenia
Awaria naprawiona, więc chociaż tyle, ale z kolei zajęcia popołudniowe z rodziną się zaczynają (bo Juniorzy raczyli wstać…)
Obiad!stop Wyjazd na ryby stop powrót…???? stop!
Szerokiej drogi i taaakiej ryby!
Ogólnopolskie DzięDobry :)))
Witam!
Chyba wszyscy na rybach! 😉
Dobry wieczór ! Wróciłam…. 🙂
Witajcie, powrócone!
Jestem, ja z kolei byłem w domu, ale pod okupacją małżeńską. Wyobraźcie sobie, że grupa uczniów z jednego z krajów UE, która miała przyjechać do naszego miasta w ramach wymiany międzynarodowej na tydzień od 6 do 13 czerwca, przyjedzie w dniach 4-11 czerwca, ponieważ tania linia lotnicza zmieniła terminy lotów. Możecie sobie wyobrazić, jaki ba… łagan się robi z tego powodu w programie ich pobytu tutaj, a ponieważ koordynatorem projektu jest pani Quackie, to i mnie się rykoszetem oberwało, jako że ratujemy, co się da, z programu.
Szczerze Współczuję Kwaku…ale jeszcze trochę czasu zostało na ten ratunek 🙂
Na szczęście trochę zostało, ale już w przypadku Hevelianum w Gdańsku, gdzie się rezerwuje miejsca z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem (a jeszcze dla grupy w sumie 50 osób), raczej się nic nie uratuje.
Oj, to macie problem. Już kiedyś podobne zdarzenie chyba przerabialiście? Albo mnie się pokićkało.
Dobranoc i do poniedziałku 😀