Popatrzcie no, moi Mili, jak to historia – raz by ją diabli wzięli – potrafi człowiekowi plany popsuć, poplątać i zniweczyć…..
Tak sobie ładnie ten „Kabel” zaplanowałem. Wstęp miał być, rozwinięcie i zakończenie, jak to mnie w kołtuniasty łeb św. pamięci Pan profesor Pluta wbijał, a tu szykuje się poplątanie z pomieszaniem i czort jego jeszcze wie nie co!! Bo to na początku było tak…
Nad Białym Jeziorem, przy wsi Okuninka leżącym, na Polesiu Lubelskim rozciągającym się (to jest dla Knezia coby się z Podlasiem nie sunął!!) het a het od brzega do brzega, dzicz wszelaka swego czasu dacze stawiać poczęła! Jak pan sędzia swego drewniaka wymurował, to zaraz i pan prokurator powiatowy ze swoim się pojawił! No, takiej prowokacji darować pan rejent nie mógł i takie cóś nie dosyć, że elegancko parterowe, to jeszcze z niewielkim pięterkiem sobie wymodził! Ruszyło to i mego Tatę, bo co mu tu zakazy jakoweś gdzie nie wolno mu w spokoju wypoczywać tuzy powiatowe stawiać będą i walnął piętrowca z tarasem. A co!! No to koleżka tatowy nie gorszy, nie dosyć że parter, pięterko i taras, to jeszcze stryszek elegancko wysoko pod dach podciągnięty, z mansardowymi, a jakże, oknami se skroił! Czyste Podhale, jak mi Bóg miły!! W tymże czasie już sporo wszelkiego rodzaju ośrodków wypoczynkowych najróżniejsze zakłady i przedsiębiorstwa, urzędy i stowarzyszenia stawiać dla swych strudzonych załóg poczęły i wspólnym wysiłkiem, wspomożonym fantazją nielichą i rozbujałą wyobraźnią projektantów, obudowali Białe naokoło tak, ze i z namiotem wcisnąć się stało ciężko! Można rzucić okiem na Jezioro Białe z tzw. lotu ptaka. W necie sporo o nim jest!
Ale ja, cholerski świat, ja przecie mam o kablu, Tetryk se życzy!…..
No to jedziemy….
A było to tak….Towarzysz Edward Gierek wolno chylił się ku upadkowi nic a nic oczywiście o tym nie wiedząc, bo i niby skąd, co to, SB istniało? Młodzież polska, całymi tabunami nikiej mongolskie koniki i stadami liczbą przechodzącymi te dziewiętnastowieczne bizonie z raju wolności wszelakiej organizowała się w konspiracji okrutnej! Po lasach po zęby uzbrojone i wyszkolone jak Rangersi partyzanckie oddziały w dziesiątki tysięcy ludzi idące zemstą dysząc na hasło do walki jeno czekały – ……i tylko ta wielkoprzemysłowa klasa robotnicza, dla której dobra to właśnie te miliony patriotów się gromadziły, jak, cholera jasna kradła, tak kradła!! Wszystko co w łapy wpadło!! I wynosiła z dumnie wzwyż rosnących zakładów albo dla siebie (bo to, panie, wszystko się przyda!) albo by mieniać na płyn życiodajny…Bez niego nie przeżyje żaden statystyczny Polak!
A pamiętaj Lasze młody, że nie jest to na pewno woda!! No i tak w tym czasie, gdy to Pan generał postanowił w końcu usunąć Pana towarzysza, a następnie nieco uspokoić kraj strajkujący od morza do morza…… Że tylko jedno morze mamy? No to co? Strajkowalim tam i z powrotem, tedy fala szła od morza do morza i nazad od morza do morza, a jak się takie określenie komu nie podoba to se może zamienić na od Odry do Buga i nazad od Buga do Odry!! I abarotna! I sup apiat’!! A co, a nam nie wolno!!??
Szczęście mieliśmy wtedy okrutne, jak nieraz w historii, że jeszcze ZSRR istniał i za pysk Ukrainę trzymał, bo jakby nie to, tak bratcy-Ukraincy ziamielkę swą kochający zawrzaśliby głosem gromu:” Znaj, Lasze, szczo po San nasze!” i gdyby nad Sanem murem stanęli, to miejsca na bohaterskie strajki i zrywy zrobiłoby się nam chyba za mało i diabli wzięliby całą epopeję „Solidarności”, epos „Walka zbrojna o niepodległość w latach 1956-1980” szlag by trafił i parę innych, obowiązujących dziś dyrdymałów nie powstałyby wcale!
I bohaterów, psiamać, by nam „na okoliczność” zabrakło! No, ale Ukraińcy nie przyszli…..Uffffff!!
Bardzo ładnie Pan prezydent wczoraj te medali rozdawał. Wg analfabetu….
Dobra, dobra, to tylko duch prawdziwego patrioty we mnie zawył!
Z zachwytu? Będę kiedyś musiał go o to zapytać!….wracam do kabla….
No to z tym kablem to tak….
Taty kolega ziemi kawalątek nad Białym jakimś cudem kupił, a już ciężko o nią tam było, oj ciężko. U rejenta odpisał, zapłacił, zakrzątnął się i pozwolenie na budowę psiej budy miał po tygodniu. We Włodawie, ciężko doświadczonej leżącym za progiem Białym, urzędnicy wyszkoleni byli jak carska gwardia! A jak mieli opanowany błyskawiczny ruch ręka- kieszeń!! Do dziś rekordu tego nawet w Kenii nikt nie pobił!
No, budowa budy ruszyła! Fundamenty na półtora metra głębokie, podmurówka, ceglane ściany (niech psina ma!!) od wewnątrz suporeks, strop, pięterko, strop, poddasze, dach!! Buda stoi!!
Teraz tylko instalacje. Rury wod-kan Made in PGR są, piec co, grzejniki i takie tam drobiazgi marki PBRol. również i sezonowy domek letniskowy jak znalazł!… Teraz tylko wnętrza, montaż drobiazgów i już!
Hydraulicy, mechanicy, stolarze, rzeźbiarze, elektrycy zamówieni….Elektrycy?? A kable gdzie? Znaczy – przewody zwane kablami, bo tak przecie krócej!!
Jezus Maria, to przez tę cholerną babę co to dał ją sobie jakimś cudem bez posagu wetknąć, co przy budowie wszędzie nos wtykała, a nic jej się nie podobało i po trzy razy trzeba było przerabiać zapomniało się o kablach….Nu …. i tu popularny rusycyzm jak znalazł!! Z kim teraz kable załatwiać??
Siadł nieszczęsny inwestor na progu prawie dokończonej chatynki, ciężką głowinę na spracowanych dłoniach oparł i smutno zapatrzył się w dal siną, mroczną i ponurą! Goście zaproszeni na oblewanie za tydzień zjawią się jak jeden mąż choćby niektórych ze stojakiem od kroplówki trzeba by było na stojąco taksówką transportować….Śmiechu będzie…..Wstyd!!
Może lepiej od razu się powiesić, przy okazji tej cholerze na złość choć raz zrobi bo zawsze zmora gada, że w czarnym jej nie do twarzy….
Ledwie bidaka zauważył, że tuż obok niego usiadł stolarz, miejscowy, taki co to i konia podkuje i bimberek zacny pędzi…Złota rączka.
– Co pan taki smutny, panie? – pyta. – Domek jeszcze trzy dni i gotowy będzie!-
– Kabli nie ma, panie Felku – powiada przyszły wisielec częstując się podsuwanym Giewontem.-
– Wiśniewski, znaczy, zawalił! – rzecze rozmówca. – Ot i kłopot. Ale jak panu parę groszy nie szkoda to ja wezmę żuka od Staśka i skoczę do GS, tam tego w sklepie pełno!!
Co to wczoraj było za święto, bom jeno jakieś migawki widział?
Dzień dobry: )))
Lachy, ne strelajte!!!
Ot czort, nie dało rady inaczej? Koniecznie trza było kupić?
To tak jest jak organizacja nawali…
Dzień dobry, chciałam powiedzieć.
Dzień dobry: ))
A komu przyszłoby do głowy w sklepie szukać??
Otóż to… Taki towar się „organizowało”, a nie kupowało. Przecież wszystko było nasze.
No widzisz! Mądra kobietka!: )))
Dzień dobry 1
Senatorze… narodowy sport tamtych lat przypomniałeś :” załatwianie”… 
….śmieszne to wprawdzie nie było wcale….. 🙂
Dzień dobry: )))
Ale działało bezbłędnie, Wiedźmineczko!: ) I komu to przeszkadzało??
.. i więzi międzyludzkie kwitły aż miło…. 🙂 a dziś ? supermarket i kosz oraz gotówka albo karta…. albo kredyt ( a niech się windykatatorzy martwią !)
A dawniej windykatorów nie było. I świat się nie walił!: )
.. byli, mniej liczni i mniej widoczni, ale byli 🙂
„Polak potrafi”…. czyż nie ?:)
Oczywiście! Dobrze wszelako byłoby byś dodała „bohatersko”! Małe słówko, a cieszy!: )))
nie lubię….. bliżej mi do ” demoralizująco” w tym trybie 🙂
Wiedźmineczko, pokaż mi dziś niezdemoralizowanego „bohatera” tamtych czasów! Pan Frasyniuk, Pan Rulewski….?
.. pan Mazowiecki …
Gdyby żył.. Na pewno J.Kuroń.
Jaskółka?
… wedle Twego życzenia 🙂
Jedna jaskółka wiosny nie czyni!: (
A wczoraj ? …nieoczekiwany post po karnawale wspominali ….. a tak ciekawie było. Tylko, że…… też nie było śmiesznie.
Najciekawsze to było to, że wszyscy kradli i jeszcze było. Polska to bogaty kraj…
Pardąsik, nie kradli lecz organizowali
Kto organizował ten organizował, kto kradł ten kradł!
Organizator to dzisiaj „bojownik o wolność i demokrację”, a złodziej to polityk!: ))))
Wow, Senatorze, ojcaszka ostatnio słuchałeś ?
A nie, o. Inkasenta słuchać nie potrafię choćbym nie wiem jak się zawziął i zaparł. Mnie o najbliższą bezlitośnie ścianę rzuca używany przezeń język. Tak mnie to razi, że i połowa zdania torsje ze mnie wyrywa, a przecie ja sam purystą językowym nie jestem.: ( Tyle, że jakimś cudem udaje mi się względnie poprawne zdania klecić!
też słuchać nie mogę i nie jest to jedyna persona, która tak na mnie działa. Twoje ” klecenie zdań ” mi się podoba….jak wiesz
Teraz zabrakło takich „bojowników”, zostali sami złodzieje…
jej Bohu… nic nie ukradłam ! i parę innych osób też nie
.. a do tego nie jestem politykiem 🙂
Właśnie dlatego…
Udowodnij!!: )))
o nie, proszę Pana, niech się kto inny zajmie udowadnianiem, że tak nie jest ! 🙂 mało przypominam wielbłąda
To się nie chwal!!: ))))
.. uczyli mnie, że to się nazywa :” pierwotna akumulacja kapitału ”
Proszę! Kapitał!!
Ponoć, gdy Marks swój „Kapitał” pisał, jego mamełe mówiła mu – synku, ty go nie pisz, syneczku – ty go rób!:)
Czymś trzeba było ludzi zająć…. seriali jeszcze nie było
Nooo, seriali nie było….a ile można seriami?: )
… do upojenia ? 🙂
Póki się lufa nazbyt nie rozgrzeje, bo jak do tego dojdzie to pociski w czapkę można łapać!: )))
Dzień dobry mówiłem? 😀
W owych czasach jeszcze ani o Polesiu Lubelskim słyszałem. 🙂
Kabel to kiedyś wiózł brat mego ojca ze Szczecina na wuesce 175, bo na całym Podlasiu (nie mylić z Polesiem)trudno było zorganizować.
Witaj: )))
Może do GS trzeba było zajrzeć?: )
a kredycik rolny na zakup krowy by się nie zdał ? 🙂
A krowa na Beuf Strogonow?: )))
Krowa na wyszykowanie domeczku; paradne pokoje na pokaz, rodzina w przyziemiu…. 🙂 nie powiesz, że tego nie widziałeś ?:)
… nie mówię, że Tobie taki kredycik przysługiwał 🙂
Nie cierpię kredytów!!
Z wyjątkiem bezzwrotnych!: )))
Tylem się w życiu na dziwa przeróżne napatrzył, ze mi i krowa na salonach nie dziwna ni rodzinka wysztrychowana na kabany!: )))
Zajrzyj na pocztę,przesłałem aktualności dnia.
Cześć: ))) Dobra, lecę!
Oranyjulek!!! Już ta godzina, a ja na nic dzisiaj czasu nie mam. Wciąż ktoś coś chce ode mnie i nie miałam czasu nawet tu zajrzeć od rana. Teraz trzeba zająć się obiadem, odezwę się po południu.
Wiem,ze masz poczucie humoru , a zatem posłuchaj rozmowy dwóch kumoszek: Co tam kumo o wos ? A psiakrew,wcoraj przyseł do chałupy Molenda,nic nie powiedzioł,zdjun kapote,obalił me na wyrko,zas potym wziun kapote,nic nie powiedzioł i poseł.Nie wiecie kumo cego un mog ode mnie chcieć ??
Ale psiakrew żaden Molenda nie chciał do mnie przyjść!!
Daruj mi,to nie było a propos,a jedynie uzupelnienie tekstu.Pozdrowionka.
Jak nie było apropopo, to co mam Ci darować?
Co? Zycie !!!
Ależ ja Cię nie chcę zabijać, żebym Ci życie miała darować
Żyj nam długo i szczęśliwie Maxiu 😆
Dzień dobry 🙂 Wczoraj było wielkie święto, Panie Senatorze. Bardzo wielkie, nawet. Powiem.
Ano – 31 rocznica nieinternowania Jarosława K. Nooo!
I popatrz, nieinternowania powiadasz…A ja tu o kablu!!! Żeby jeszcze kto jakoś nieopatrznie nie skojarzył, to zapewniam – ja niechcący!!: )))
Dzień dobry po wykonaniu dzisiejszego planu, całkiem normalnym, bez chodzenia na skróty i załatwiania 😉 Chciałem powiedzieć, że dziś już nikt tak pięknie dygresji nie wodzi, jak Senator. Ileż ja się dowiedziałem (albo: sobie przypomniałem) przy okazji jednego kabla! Tak w ogóle, to przecież sytuacja nad jeziorem, której z panasenatorowego doświadczenia nie znałem, jest jakże analogiczna z historią opowiedzianą w „Lajkoniku i urzędnikach”. Usatysfakcjonowany jestem niemożliwie i dziękuję Autorowi.
A mnie to przypomniało jak mój siostrzeniec uczył się na mechanika samochodowego. Po jakimś czasie pyta się go mój brat o wrażenia: – No i jak ci się Piotruś podoba w tym warsztacie?
– Fajnie jest. – a już coś stamtąd wyniosłeś?- dalej dopytuje o naukę. – No, śrubokręt…
Oczywiście to było w „tamtych czasach”.
Witaj Mistrzu: ) To ja dziękuję za podziękowanie!: )
Słuchajcie! Czy Quackie delikatnie dał do zrozumienia, że ja ględzę??

Eeeeetam. Na pewno nieeee…
Może go przesłuchajcie!: )
Już piszę wyżej, tylko dużo mi wyszło. Dajcie skończyć!
A właściwie niżej, już napisałem. Uf.
Hi,hi.. Prosimy o więcej, takowego 😀
Tak przez grzeczność?: ))
Ej, Panie Senatorze 🙁 Pan przecież wiesz, że uwielbiam Pana słuchać i czytać!!! A masz!!
Jeszcze jeden??
No żesz! Skądże znowu! Dygresja też jest sztuką, nawet kiedy jest ociupinkę za długa i staje się dywagacją, a już zawrócić z takiej ścieżki (co Ci się udało, bo w końcu się dowiadujemy, o co chodziło z tym kablem) to dopiero jest sztuka! Mnie się to czasem nie udaję, z tym, że głównie w mowie, w piśmie jakoś się opanowuję.
Do próśb o więcej się przyłączam.
Natomiast to o dygresjach mi przypomina jeden dowcip, wymagający pewnego wprowadzenia. Mianowicie bywa, że Juniorzy grają w przeróżne gry, polegające na tym, że w symulowanej na ekranie komputera rzeczywistości (np. jakiejś magicznej krainie) trzeba wykonywać zazębiające się zadania – znaleźć jedną rzecz, żeby wymienić ją u postaci A na drugą rzecz, tę drugą w innym miejscu załóżmy rozłupać, by uzyskać trzecią, którą z kolei czarownik B zamieni magicznie w czwartą, potrzebną do połączenia z piątą i uzyskania w ten sposób szóstej… itd. itp. A cała taka sekwencja odpowiednio powiązanych zadań nazywa się z angielska questem, czyli „wyprawą poszukiwawczą, w jakimś celu”.
I teraz już dowcip właściwy: Przychodzi mianowicie dzielny rycerz do wróżki i mówi:
Wróżko, wróżko kochana, daj mi proszę kurkę złotopiórkę, jak ją dostanę, pójdę do bogacza, on mi za nią da sto dukatów, jak będę miał dukaty, pójdę do kowala, on mi konia podkuje, jak będę miał konia podkutego, wsiądę i pojadę za siódmą górę, siódmą rzekę, do zaczarowanego jeziora, gdzie czeka na mnie pani jeziora z mieczem niezwyciężonym, jak będę miał miecz, pojadę zabić nim smoka potwornego, co pustoszy ościenne królestwo, z głową smoka odciętą pojadę na dwór króla, on mi odda rubin krwawy, za rubin krwawy od czarownika dostanę nasionko fasoli, z niego wyhoduję łodygę aż do nieba, tam pójdę do olbrzyma po puchar kryształowy, wrócę na ziemię, pojadę do źródła przeczystego, wody naleję i zawiozę pełny mojej matce staruszce, co z pragnienia usycha!
Wróżka zastanowiła się chwilę i mówi:
Rycerzu dzielny, a nie chciałbyś zamiast kurki złotopiórki szklanki wody? I taniej cię to wyjdzie, i szybciej się matka staruszka napije…
A rycerz popatrzył z obrzydzeniem i mówi:
Ale żeś mi takiego fajnego questa spieprzyła!
Taaaak! Michał kiedyś też w te questy się bawił. Teraz wraz ze starszym braciszkiem gra w jakieś super skomplikowane gry strategiczne polegające na wzajemnym wyrzynaniu się w pień przez Dobrych i Złych!
Wojna krwawa, na dodatek można zmieniać przydział – raz być cacy, a za chwilę be! Dochrapał się stanowiska jakiegoś nadadmina wśród reszty takich jak on oszołomków i jak zauważyłem z zimną krwią swej pozycji nadużywa! Ciekawe po kim on to ma? Trza Senatorową wziąć pod ściślejszą obserwację!!
W coś podobnego po całych nocach tłucze i nasz miśpancerny co znaczy, że te durnoty rzucają się na mózgi ludziom w różnym wieku!: ))
Mnie się rzuca umiarkowanie… Ale Juniorom niekoniecznie.
.. już wcześniej pisałam co lubię, ale powtórzę, Senatorze : gdybyż wszyscy umieli tak ” ględzić” jak Ty…. czytanie znów stałoby się modne. Takie ” ględzenie ” też 🙂
..
Witajcie!
Senatorski opis bogatego PRL-u w którym na wszystko wystarczało przypomniał mi modne ongiś rozważania historyczno-ekonomiczne.
Zagadnienie: Z jakiego powodu upadł ZSRR?
Wyjaśnienie: Przez ostatniego cara…
Uzasadnienie: Łobuz zostawił zapasy tylko na 60 lat…
Witaj: )) Popatrz Tetryku, takie świństwo zrobił Związkowi ostatni król Polski!: )
A wiesz, że nigdy tak o nim nie myślałem…
.. nie tylko Ty, Tetryku:) to się chyba nazywa ” wypieranie”….
Kochani, dobranoc. Snów… no, dzisiaj, z takim wpisem, niech będzie, że o potędze, niekoniecznie w sensie trzeciej światowej potęgi w spuście surówki!
Przed spaniem jeszcze zapraszam piętro wyżej dla obejrzenia wystawy, która przyznaję powstała dzięki kochanemu Tetrykowi.