No dobra….
Wiecie co jest najwspanialszego w wyprawie wędkarskiej? Towarzyszący jej rytuał!
Bractwo najpierw na nią się umawia. Telefony się grzeją, boć przecież musi umówić się Staś z Rysiem, ten z Krzysiem, a Krzyś musi upewnić się u Stasia! Uzgodniono!! Jedziemy! Wiemy kto jedzie, o której jedzie, po co jedzie i najważniejsze – gdzie jedzie! Łowisk przecie jest masa, a każdy ma jakieś swoje nie dosyć, że ulubione, to rybne wprost do obrzydliwości! Taki tam ścisk ryb wszelkich gatunków, że co mniejsze i słabsze na brzeg muszą wyłazić żeby w tłumie zadeptanymi nie zostać!! Ciężko wybrać miejsce na wędkowanie, oj, ciężko!
Miejsce wybralim, czas wyjazdu uzgodniony, banda jest już boleśnie wielokroć doświadczona i spóźnić nikt się nie ośmieli! Zaczynamy wybieranie i pakowanie sprzętu. Teraz to tam drobiazg, wiadomo, że na białoryb się nie wybieramy jeno na drapieżniki. Huzia na Józia bo Józio sam! Znaczy – szczupak! Jest kłopot! Umowa była, że wszyscy spiningujemy… no dobra…. ale jakby tak na spining nie szedł, to jest jeszcze żywcówka. Trzeba oprócz ze dwóch spiningów wziąć dłuższe i mocniejsze kije, inne kołowrotki, troszkę spławików żywcowych, agrafki, kółka łącznikowe mocniejsze niż przy sztucznych przynętach…a, psiakość, jeszcze podpórki, toż żywcówki w garści trzymać nie będzie nikt! Uhu, pokrowiec lekko w szwach trzeszczy! Nie szkodzi, na chamego się zamek dociągnie! Puścił?? Ale teraz lipę produkują!! Nic to, po powrocie będziem się martwić co z tym fantem zrobić, teraz czymś się to okręci, do drugiego nie będę tego wszystkiego z trudem znowu utykał! A żywce?? E tam, kupimy u babci! A jak nie będzie, jak przed nami wykupią? Pora roku taka, że o żywca niełatwo! Dobra, biorę lekki pięciometrowy bacik to się najwyżej coś tam małego na żywca złapie. Nie zapomnieć kupić u babci białych robaków na przynętę na ten drobiazg! Cholerski świat, mogę zapomnieć, ta skleroza!
– Krzysiek, to ja, nie śpisz jeszcze? Aha, żona śpi bo głowa ją boli. Nie szkodzi. Słuchaj, przypomnij mi żeby jutro białych kupić, bo jakby co…Kupiłeś już i też bata bierzesz? To może ja zostawię… Nie, no pewnie, wezmę, wezmę szanse dwa razy większe, że na dwa coś się ucapi. Dobra. Cześć. Ufff! Moja też już śpi. Co one tak wcześnie?? Oooo, już po pólnocy? Do wyrka, marsz!!
– Tak, słucham… To ty Stachu, a co to za nieznany mi numer?…Aha, córki…twój się rozładował. Co jest? ….. Mamy, mamy, nie martw się, Krzysiek kupił. Tak, no – do jutra!
Już jest jutro, to znaczy dziś!
Trala la la la la la la!! Zęby umyć, gęby nie golić, kawa do brzusia, kawa do plecaka, pakunek z wusztem na ruszt rozpalony takoż, bułki po drodze, wodę mineralną po drodze…Fajki nie biorę, od czego papierosy…Gdzie moje filcaki!!??? Jasny gwint, wiedziałem że czegoś tu brakuje!! Do garażu czy do składziku?? Dedukcja….niedawno byłem na rybach…. W garażu są! Są!! Uj, a mogło nie być!: (
No, tarabanimy cały sprzętowy nabój na podjazd….. rzut oka na zegarek. Zaraz powinni być! Są!!: ))
– Cześć chłopaki, do kogo ja wsiadam? Do Krzycha? Dobra!
I tu odzywa się Rysio:
– Panowie, a może byśmy tak w inne miejsce pojechali??
Zgrzytanie zębów ogólne…ale cóż, rytuał! Tak, psiamać, jest zawsze! ZAWSZE!!!!
cdn
Wcześniej niż zapowiadałem, ale Senatorowa zakupami się odgraża!: (
PS I widzicie, ani jednej wędkarskiej przechwałki!: ))
Nnnno! To się dopiero zacznie jak będzie cd.
Epos narodowy postanowiłem pisać! Jak na razie jest plan na 640 odcinków. Później się zobaczy co dalej!: )))
Dobrze w ogóle, że komórki są, a osobiście ganiać nie trza 😉
Witaj: ))
Aliści brak komórek rekompensowało słowo! Jak się człek z kimś umówił, to już stawiał się punktualnie na spotkanie, boć przecie inaczej nie wypadało. A dziś? Czekam o umówionej godzinie, a tu mi dzwoni komórka i ten drab mi melduje, że on się nie więcej niż godzinkę spóźni!! I jeszcze później czuje się usprawiedliwiony, bo mnie przecież zawiadomił!: ((
Tyż racja!
No! Kłopot w tym, że ja zawsze mam rację!: ))
Masz rację 🙂
Cześć!: ))) No!!!
Tak się kiedyś mówiło o kliencie – klient ma zawsze rację. Nie wiem czy teraz jeszcze też?
Tego nie wiem: ))
I tak dobrze, Senatorze, bo magła się drabowi komórka rozładować
Aha, to ja mam się jeszcze cieszyć??: (
a pomyśl, co byłoby, gdybyś czekał i czekał…po nic 🙁
Taaak! No to teraz okrutnie trudne pytanie. – Po czym poznaje się wiek ryby?
Wędkarze, bardzo proszę, halte pysk!!
Po zębach 😀 Im dalej do ogona tym starsza 😉 Jak nie ma zębów to zerknąć w oczy, może coś się wyczyta 😀
Jak nie ma zębów, to już jest baaardzo stara 🙄
Po zębach to poznaje się wiek kury!: ))
No nie wiem, jak rosół ugotować, a mięsko zmielić… to i niemowlę nie pozna :p
Po oczach !!!
Po oczach to można poznać, że ryby na żartach się nie wyznają…
Pisałem, że wędkarze mają na to pytanie nie odpowiadać, czy nie pisałem??
Po oczach, Babo! Im oczy dalej od ogona tym ryba starsza!!: ))))
Baba ze wsi dała też dobrą odpowiedź. Zęby czy oczy, jedno i drugie im dalsze od ogona… Czyżby Baba byłą wędkarzem? A może ma wędkarza w domu?
Złowiła w życiu 4 okonki, na co ją niedoszły szwagier wyśmiał, że najmniejsze w całym jeziorze! 😀
Duże lepiej widać, to i sztuka złapać malutkie, czyż nie ?:)
Zęby dalej od ogona – to i jeszcze starsza – daltegom oczy zamieniła, o!
Aha!!!: )))
Wiek ryb jest w zasadzie adekwatny do jej wielkości. Można go jednak w miarę dokładnie określić m.in. po strukturze łusek. Ryby jako zwierzęta o zmiennej temperaturze ciała rosną okresowo, tzn. w różnym tempie w zależności od pory roku. Przyrost letni objawia się jasnymi pierścieniami na łuskach, natomiast przyrost zimowy ciemnymi pierścieniami. Tak więc policzenie ilości ciemnych słoi na łusce (przez szkło powiększające lub mikroskop) da nam odpowiedź ile nasz okaz przeżył zim, czyli wiek ryby.
Ryby rosną przez całe życie, ale to tempo maleje wraz z wiekiem. Mniejsze gatunki dożywają kilku lat, natomiast duże ryby jak karp, szczupak, pstrąg czy sum dożywają sędziwego wieku.
To wszystko prawda, ale prawidłową odpowiedź masz nieco wyżej!: )))
Na jakimś forum znalazłam:
„Jstnieje kilka rodzai lusek. Placoid-luski takie jak maja plaszczki i rekiny osiagaja tylko pewna wielkosc…dlatego ich ilosc zwieksza sie wraz z wielkoscia ryby. Ganoig-luski rosna wraz ze wzrostem ryby (ich ilosc jednak nie wzrasta). Ryby rosna jednak nie zawsze rowno (np. w naszym klimacie najbardziej w lato) dlatego mozna brac je pod uwage w obliczaniu wieku ryby. Istnieja jeszcze elasmoid-luski dziela sie one na ctenoid i cycloid-luski. W tych typach nie rozroznisz jednak wieku ryby.”
o rany boskie…. tyle trudnych słów dla marnej płotki 🙂
Wiesz ile radości dać może jedna płotka?? Na bezrybiu i rak saławiej!!: ))
Dzień dobry :)Jak się mieści na ząb, to jest wymiarowa 🙂 🙂
Nie!!
Jak ten czas szybko leci.
Dziękuję Tetryku, bo pewnie do jutra bym tam tkwiła.
Straszna ze mnie gapa.
Pisz Senatorze, ja swoje wspomnienia może odkurzę, z Polesia – jeszcze z Syrenką 104! 😀
A ryby generalnie na Polesiu są: leszcze, leszczawki, podleszczawki i oklejki 😀
Na Podlasiu też!: )))
Dobry wieczór ! Leszczawki i podleszczawki ? a co to za stwory ?:)
A, przepraszam, jeszcze jest szczupak – jeden. 😀
Witaj Kneziu ! Ten szczupak szczególnie sprytny, bo się uchował ?
To jest odwieczny problem miejscowych hodowców szczupaków – ile by młodych szczupaczków do stawu obok domu nie wrzucili, to zawsze jest ich jeden! No co za pech i natura podła, musi że bocian wybiera, albo jaka wydra!
Nic innego! Albo może pech??
!
Taki pech to może być żarłoczny, że jejku jejku jej
Leszczawka to leszcz w gwarze wędkarskiej. Taki raczej nieduży. A podleszczyki to krąpie. Tak podobne do leszczy, że nawet wielu wędkarzy je z leszczami myli.
Ten ostatni szczupak uchował się, bo garaże przestał na niego się czaić!: ))
Dobry wieczór! W samą porę, widzę. Panawańkowiczowe pióro, Senatorze, to będę powtarzał, a w sumie lepsze, bo nie do końca takie, jednak Panasenatorskie miejscami. Wpływy z naszych wschodnich kresów najwidoczniej wspólne!
A że wędkarz ze mnie żaden po tej stronie Atlantyku, to i tylko podziwiać będę, samemu z kijem się nie pchając.
Dobry wieczór: ) No, pochwał takich niegodzien-em!
Mistrz Kwak wie co mówi….. wszak to jego specjalność 🙂
Mówić??: ))))))
Hihi, pióro, pióro to moja specjalność : ) Swojego używać, cudze chwalić (jeżeli są po temu podstawy).
Aha, pióra! Jak raz mi się mistrz Sapkowski przypomniał!:” A co się tyczy piór….Beczkoroby nie zauważą, jak wyrwiemy kuroliszkowi z dupy kilka sztuk i sprzedamy książęcej kancelarii. Kancelaria nie płaci z własnej kieszeni, lecz z kasy książęcej, bez targów zapłaci wiec nie pięć, a dziesięć od pióra…”
Rycerz Reynart de Bois-Fresnes, jak mi się wydaje, taki miał handlowy łeb! Ty też masz pióro z, hmmm ……. kuroliszka??: ))
Zupełnie nie 🙁
: )))
Właśniem na tym fragmencie dzisiaj :))) Długo Sapkowski czekał, aż do niego dojrzeję 😉
Ja go prawie jak Trylogię znam!: ))
Rzeczywiście długo Babo….. ja nawet zdążyłam przeczytać całą trylogię husycką, a się od niej odżegnywałam po pierwszym tomie:)
Pióro Kwaka, też mistrzowskie :)t
Ba! BA!!!!!!!
Godzien, godzien. Tylko za rzadko pisze, ale ponieważ sam od tego grzechu nie wolny-m, to zmilczę 😉
Fajne to -m, no nie??
Fajne, zamiennik za całe długie „jestem” i jeszcze po staropolsku brzmi. Same korzyści. Kiedyś mieliśmy z jednym kolega ze studiów, takim, co to beczkę soli, hasło i odzew:
– A tuś mi!
– A tum ci!
Fajne!: )
Nooo! Mogę spokojnie iść spać… Dobranoc Rybołapom i Rybkom 😀
Już minęły perliste wspomnienia?
A nie
No to dobranoc: )))
Chyba, ze ktoś ma ochotę na rybkę!: )
Rybka lubi pływać – zdrówko! 😀
Dobranoc
Dobranoc! Życzę wszystkim snów o rybach, które wg doktora Freuda na pewno coś oznaczają, tylko zapomniałem, co. Wyjazd wędkarski?
Niesmiało zapytam :Gdzie jest moja nagroda ? Wszak to ja wygralem konkurs na określenie wieku ryby Siedziałem cichutko przez cały wieczór,bo nie wypadało wcinać się Senatorowi.Nie zjadlem kolacji,licząc chociaż na skromne dzwonko z tego singla szczupaka.Boże,jak ja lubię szczupaki ! Zwłaszcza jednego drania,który wykąpał mnie w lodowatej wodzie ! Trudno,tak mnie męczy oskoma na kawałem ryby,że ubieram się i jeszcze zdążę do „Złotej Rybki ” Zatem do jutra.
Ech, Max! „Złota Rybka” w Mikołajkach! Chciałbym móc tam wpaść i znów się upaść rybami… Niestety nie dość, że daleko to jeszcze nie sezon
W Warszawie na Tamce ,też jest „Złota Rybka”. Jest bliżej,a „Menu” tylko trochę gorsze niż w Rucianem.Resztę problemów z konieczności trzeba przełożyc na jutro.Pozdrowionka
Ha! Rybnych snów!
Przeciem wyraźnie napisał, że konkurs nie dla wędkarzy!! A Ty wędkarz jesteś!!: )
Ps. … jutro będę po południu, chyba nie zdążę się przywitać, więc słoneczka wesołego i cd. Senatora już dziś życzę
Dzień dobry bardzo 😀 Jak tam złota rybka,
komu się przyśniła?
Dzień dobry: )))
Dzień dobry! Właśnie skonstatowałem, że w najpopularniejszych językach (czy też mi najbliższych), słowo „praca” zawsze ma w sobie dźwięczne „R” (z wyjątkiem może wymowy angielskiej, ale litera pozostaje ta sama) – aRRRRbeit! tRRRavaille! pRRRaca! RRRRabota! woRRRRRk! tRRRabajo!
W tych mniej może popularnych też: weRRRken! aRRRbete! laboRRRRi! obaiRRR! bekeRRRja! hataRRRaku! diRRRbti!
Ale o dziwo są języki, w których w tym słowie nie ma tej głoski. Np. estoński – töö, pokrewny z nim fiński – työ. Koreański – il. Ormiański – ashkhatel.
Czyli że koniec bawienia się translatorrrem, uciekam do prrracy.
Miłego dzionka Quacku i owocnej pracy, żebyś mógł więcej czasu poświęcić dla nas… ale jestem egoistka 🙄
Teraz muszę wybyć na jakiś czas, ruszam w trasę
Dzień dobry 😀 Wszystkie rybki śpią w jeziorze… (??) Hej słoneczko rozchmurzyło pyska 😀
Alem se od rana polatał!

I to bez skończenia szkoły pilotażu!
Ja też dopiero wróciłam, teraz trzeba brać się za jedzonko. A kiedy poczęstujesz szczupakiem, Senatorze? Wczoraj tylko apetytu narobiłeś
Może jutro? Dziś nie dam rady a i inni też chcą coś opublikować!: )
Nawet lepiej, bo dziś też nie mam zbyt wiele czasu. Jestem tu z doskoku 🙄
Dzień dobry.:)
Dzień dobry: )))
Jesteś zmęczony ? To może mały suplement do Twojej wyprawy ?Sląsk-Warszawa-wspólna sprawa.Identycznie jak w Twojej opowieści,mieliśmy umówione spotkanie nad ranem,pod wiaduktem na Zeraniu.Był pażdziernik.Jako odpowiedzialny za transport,zapakowalem trzech kumpli,manele,sprzęt wędkarski i 50 litrową beczkę na grzyby.Pogoda była smetna,lekka mgiełka,która po ruszeniu w drogę ukołysała prawie wszystkich.Jechaliśmy do Orzysza.W Rozogach,przegapiłem skręt w prawo i ocknęliśmy się w Szczytnie.Było trochę jobów,ale na skróty,przez Rociane,Pisz ,dotarliśmy spóznieni do osrodka żeglarskiego Kuba nad jeziorem Orzysz.Organizator załatwiał formalności z wypożyczeniem domku,a ja w tym czasie,usiadlem z wędką,kawalkiem bułki na pomoście basenu kąpielowego.W ciągu paru minut dwukrotnie szczupak obciął mi przypon.ZałożyLem wię wolframowy.Tym razem udało się ! Zaciełem drania,podkręciłem nad powierzchnie wody i ruchem dyskobola rzuciłem zdobycz na pomost.Zadziałało jednak prawi fizyki-szczupak na pomost-a ja do basenu.wpadlem w pełnym rysztunku-wychlapałem się na powierzchnie,doplynełem do drabinki i zauważyłem,ze nikt nie idzie mi z pomocą Koledzy usiłowali dopaśc szczupaka.A ja przecież mogłem się utopić ! Ocenę pozostawiam szanownym Wyspiarzom.Pozdrowionka
Szczupak okazał się ważniejszy od Ciebie, Maxiu… To są koledzy…
Witaj:-)) Przyjaciół podobno poznaje sie w biedzie.Może to nie była bieda,a zwykłe chichy-śmichy ? Kiedy siedziałem zmoczony na drabince,to wyglądałem jak wodne monstrum,a nie szanowany obywatel RP.Nie było mowy o fochach,była po prostu kupa śmiechu,która jeszcze po powrocie niosła się echem
E tam, ważniejszy… Szczupak mógł uciec, po Maxiu się tego nie spodziewali

Sytuacja mogła wydawać się śmieszna… po czasie. Ale przypuśćmy, że złapałby go kurcz i by poszedł pod wodę. To był październik, a więc woda zimna. Czy wtedy byłoby śmiesznie? Z wodą nie ma żartów.
Zaraz tam skurcz by go łapał! Kobiety tragizują!
To prawda.Z wodą nie ma .żartów.Dwa lata po mojej przygodzie, na tym samym jeziorze utopiło się trzech zuchów,których bardzo dobrze znalem.Pisała o tym prasa i TV.Wybrali się w nocy na wegorze.Wszyscy utonęli.
Chcieli łapać węgorze, tymczasem dostarczyli im tylko pokarmu… brrrr
Węgorz nie je ludziny, to nie wygłodzony tygrys!: )
No właśnie…To ja miałem samochód i byłem ich dobrodziejem panem kierowcą.Już po godzinie bylem suchutki,cieplutki,trochę napity i z nowym doświadczeniem : jaka to siła odsrodkowa wisi na wedkarskim kiju.
Tak, dobrodzieju! Ale chyba ktoś inny też miał prawo jazdy, to by Cię zastąpił… 🙁 A Ty w bagażniku… 🙁 🙁 Dobrze, że wszystko się tak skończyło, bo co byśmy bez Ciebie niebożęta zrobili

Witaj, Tetryku: ) Pewnie, że tak! Nie po to jechał tak daleko żeby uciekać, a szczupak miejscowy, teren znał i mógł nawiać!: )
Cześć, Maxiu: )) No, chyba normalne – Ciebie mieli na co dzień, szczupaka od święta!: )))
Masz rację.Pracowaliśmy razem,często do póznych godzin nocnych (prace zlecone)i znalismy swoje mozliwości.W każdą niedzielę,o 9.00 mamy umówione miejsce i jak tylko jest czas,to spotykamy się ,aby sobie pogadać o dawnych czasach.
Też sobie z kolegami czasami pogadam!: )
” w ręce pańskie perswaduję bynajmniej ”
Dzień dobry-wieczór ! jeszcze jest popołudnie ! Miło się czyta o różnych przygodach szczęśliwie zakończonych 🙂
Wieczór dobry 😀 Piękny, cichy i ciepły 😀
O mały włos a nasz ulubiony Max, zostałby morsem 😀
Ponoć morsowanie, to sama przyjemność…
Coś w tym jest.Będąc kiedyś w nieodpowiedniej porze nad Bałtykiem,kąpałem się niezależnie od pogody.Wszedł do wody za mną pewien Niemiec,natomiast miejscowi-pukali się w czoło W wodzie było cieplej niż na powietrzu.Pozdrowionka.
Wczorajsza wyprawa zmęczyla trochę Senatora,trzeba śpieszyć z pomocą.Odsapnie,naostrzy pióro i da koncertowy opis listopadowych zwyczajów szczupaków w dolinie Odry.
Dobra, ciąg dalszy nastąpi!: ))
W dolinie Odry to było ? a mnie sie zdawało, że na Podlasiu ???
Kiedyś Senator zdradził miejsce swoich połowów.Wyszło mi,że są to okolice Kędzierzyna-Kożla.Sprostować może tylko autor.Pozdrowionka.
Dobry wieczór: )))
Z wodą faktycznie nie ma żartów. Ojciec mi opowiadał o wytrawnym żeglarzu i dobrym pływaku, którego jacht – stojący pod żaglem w łopocie łagodnego podmuchu wzdłuż pomostu – nagłym podmuchem bocznego wiatru został położony na wodzie, tak pechowo, że chłopak znalazł się pod żaglem. Nagle wpadłszy do wody, spokojnie ruszył do góry, trafił głową w rozłożony na wodzie żagiel i został odbity z powrotem. zgłupiał na tyle, że – nie potrafiąc zrozumieć sytuacji – jeszcze dwa razy usiłował żagiel głową przebić. Uratowali go koledzy – któryś skoczył do wody i wyciągnął go w bok. Mówił potem, że wydawało mu się że ktoś go dla zartów z powrotem do wody wpycha…
Mam wrażenie, że w poprzednim życiu, jak nic musiałam się topić, a może utopić.. Bo… zwyczajnie boję się wody. Najbardziej fal morskich..
PS Chwała, że byli w pobliżu:)
Rzecz się działa przy pomoście, na którym było sporo ludzi; na niby zero zagrożeń – stąd m. in. taka interpretacja pechowca …
Niespodzianek w życiu jest sporo.Ucząc się rzemiosła żeglarskiego,ćwiczyliśmy „położenie” i podniesienie jachtu.Mielismy jednak pełne zabezpieczenie w sprzęt i nie pamiętam,aby coś zlego się wydarzyło.Widziałem natomiast zdarzenie,kiedy młoda adeptka uczyła swego tatę.Tak podchodzili do kei,że palnęli w pomost,boom walnął tatusia w głowę i był pogrzeb.Tego nikt nie mógł przewidzieć
.. a tatuś nie wiedział, że boom jest ruchomy i lepiej od niego z daleka ?
Uwielbiam wodę, nauczyłam się nawet pływać, ale zawsze w podświadomości czai się lęk. Być może ma na to wpływ wspomnienie mojego taty.
Dawno temu, tata był uczniem szkoły średniej w Opolu. Z dwoma kolegami zerwali się z lekcji i poszli łowić ryby na zamarzniętej Odrze. Przepłynęli na krze, lód popękał, kilkadziesiąt kilometrów. Przeżył tylko On. Nadal jest wędkarzem, ale tylko brzegowym.
Z wodą nie ma żartów.
Dobry wieczór!: )))
Nie ma z wodą żartów, a często toną nawet dobrzy pływacy. Zbyt dufni w swoje umiejętności lekceważą wodę. A to się mści!
Tak jak np.w sporcie samochodowym.Giną tzw.mistrzowie kierownicy.Często splot różnych okoliczności,decyduje o końcowym wyniku.W Warszawie została potrącona przez samochód kobieta.Wezwane Pogotowie,po przejechaniu kilkudziesięciu metrów zderza się z innym autem,kobieta wypada z Karetki i pech chce,że na ranną najeżdza samochód osobowy,który stawia kropkę nad „i” Zbieg okoliczności,dopust boży,czy przeznaczenie,że tak miało być ??
.. to było po prostu okropne Maxiu 🙁
W całym zdarzeniu,kolejno brały udział cztery samochody.Nie było to zdarzenie w tej samej chwili,tylko były to kolejne sekwencje czasowe.Nie miała bidula szczęścia-musiala zginąc.Los wydał na nią taki wyrok i nie było ratunku.Są takie filozoficzne poglądy,o nieuchronności zdarzeń,ale lepiej nie zawracac sobie tym głowy.
A nasz Mistrz Quackie pracuje! To dobra wiadomość z dwu powodów!

Pierwszy jest Mu doskonale znany, drugi doskonale znany mnie. Lubię mianowicie gdy ktoś inny się trudzi, a ja mogę jedynie podziwiać jego trud i zapał! To takie ekscytujące!!: )
Jeden robi jak się patrzy-drugi patrzy jak się robi.Jesteś ten drugi ??
Wybór właściwej pozycji jest podstawą każdej strategii
.. „na dowolnie wybranym boku „… 🙂
Tak, tak!! Właściwy wybór jest niezwykle ważny!: )))
Tak jest, Tetryku! Widzę, że doskonale mnie rozumiesz!: )
Zawsze!!: ))))
Internet odmawia mi współpracy. Dobranoc zatem Kochani i, mam nadzieję, do jutra. 🙂
Dobranoc: )))
Ciepłej kąpieli życzę, jednak 😀 Dobranoc..
.. bardzo stosowne życzenie, jak na tę porę roku:) Dobranoc Skowronku 🙂
Dobranoc Wiedżminko :-))
Dobranoc i Tobie Maksiu…
Dobry wieczór, jeszcze się zjawiłem na koniec dnia, który nb. nie sprzyjał robocie, dlatego tak późno. Przeczytałem szybko i parę uwag mam:
1. „Węgorze ludziny nie jedzą” – otóż pewien kuzyn Pani Quackie jako marynarz wyciągał kiedyś z wody topielca, znaczy denata, szczegółów oszczędzę, tylko tyle, że kuzyn ów do dzisiaj węgorza na talerzu nie tyka, w dowolnej postaci.
2. Co do wypływania z wody pod żaglem, zdarzyło mi się parę razy na desce windsurfingowej, tym bardziej to traumatyczne, że żagiel foliowy, w znacznej części przeźroczysty, więc okiem spod wody nie widać, co nad wodę nie puszcza, a nie puszcza. Aż się nauczyłem, że w takiej sytuacji trzeba się przegrzebać do brzegu żagla i dopiero do góry.
3. Senator ma rację, to stwierdzony fakt, że najlepiej odpoczywa się w towarzystwie ludzi ciężko pracujących, przez kontrast 😀
I dobranoc Państwu, może jutro się uda szybciej skończyć pracę (nie będzie załatwiania spraw na mieście i w domu, a potem wywiadówki u Najjuniora…)
Muszę przyznać, że mój brat (nie marynarz) jako płetwonurek współpracował wiele lat z policją przy wyławianiu topielców. Nawyciągał ich trochę. Jakoś nic nie wspominał o węgorzach-ludojadach.
A węgorzy to i ja nie tykam. Pod żadną postacią. Po prostu mi nie smakują. Próbowałam takie wędzone, smażone w cieście i potem marynowane. Wszyscy wcinali i chwalili jakie dobre, a mnie to wcale nie było smaczne. Są różne gusta…
Dzień dobry: ))))
Wiecie, nie można wejść na naszą Wyspę! Komunikat o jakichś pracach się wyświetla. Spróbowałem przez wujka Googla i o dziwo właśnie wszedłem. Ciekawe czy ten post się zapisze. No, do dzieła!!
Zapisał się i akurat (sprawdziłem!) ten komunikat już się nie pojawia! Zdumiewające!! Ktoś miał tak samo??
Dzień dobry 🙂 Nie było Wyspy jakiś czas, ale króciutko 🙂
Dzień dobry 🙂 Króciutko? Ja od conajmniej dwóch godzin tu się dobijam i dopiero teraz mi się udało
Dzień dobry! To ja dzisiaj się melduję, i tak jak wczoraj… żeby się Wam lepiej odpoczywało… do widzenia – mam nadzieję – nieco wcześniej niż późno.
Niech Wam będzie dzień dobry.:)
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?
Nawet słońce się schowało,
większość stąd pouciekało…
Adsum!!
I cicho siedzisz. A gdzie szczupaki? 🙄
I znów zapomniałam, że na chwilę miałam wyłączony komputer i się nie zalogowałam.
Dzień dobry :)Senator w żywiole, więc nikt przez 3 dni nie ośmielił się wycieraczki zmienić 🙂
To już trzy dni? Więc niech się zdeklaruje
Albo rybka, albo schabowy 🙂 🙂
Obiecanki cacanki… A może jest w trakcie, poczekajmy jeszcze trochę.
Przepraszam, ale ledwie żyję, moi złociści. Niech ktoś coś wrzuci. Jutro też mam dzień bardzo męczący. Na dalszą część przygód na rybach przyjdzie poczekać.
Szkoda, ale trudno się mówi. Może więc wrzucę drugą część „Wyroku major Delfickiej”?
Dobrze, że to napisałaś Bożenko 🙂 Bo już chciałam wrzucić kolejną „Majeczkę”. Nie będziemy się przecież „przepychały”

Wrzucę ją w innym terminie
Cały czas czekałam na zmianę wycieraczki przez Senatora. Szkoda, że nie wiedziałam o Twoim zamiarze. 🙁
Bożenko, nie ma czego żałować 🙂 Na dzisiejszym dniu życie się nie kończy. Nie dziś to jutro, albo i za tydzień 🙂 Co za różnica

Byłam piętro wyżej, poczytałam i podobałomisię
Cieszę się. Waligórski pisał z humorem, lubię go czytać.
Dziś mam trochę czasu. NIE PRACUJĘ

Co prawda powinnam coś niecoś zrobić w domu, ale robota nie zając, nie ucieknie
Zapraszam piętro wyżej