Nie wiem, jak wiele domów jest tak w środku udekorowanych. Ten, jak na razie jest jedyny, który widziałam. Do tej pory widywałam tylko zewnętrzne „ozdoby”. Ta kobieta mieszka sama. Co prawda jej brat mieszka w sąsiednim, a siostra dwa domy dalej, ale przecież spać idzie sama. Nie bałabym się tych plastikowych dziwadeł, ale myślę, że czułabym się nieswojo. Siostrzeniec tej kobiety zapraszał mnie wieczorem, gdy większość „ozdób” jest odpowiednio podświetlona, ale nie chciało mi się specjalnie do nich jechać taki kawał. Poza tym nie jestem dobrym fotografem i nie wiem czy takie zdjęcia robione po ciemku by mi dobrze wyszły. Oczywiście mam ich więcej, ale uważam, że i to wystarczy. Miłego oglądania. O ile to może być miłe…
« Co mi w duszy gra... Też. | Majeczka w USA cz.1 » |
Jednak coś musiałam pokićkać. Nie widzę wstępu, który napisałam. No cóż… Człowiek się uczy całe życie i głupim umiera…
Jeśli zapisałaś gdzieś wstęp to w każdej chwili możesz go dodać. Edytuj wpis, wklej tekst i zaktualizuj.
Amen, to bardzo proste Miro
Jeszcze jedno świeto, które kiedyś coś znaczyło, a teraz sie skomercjonalizowało…. że tak uczenie napiszę
no to dostają cukierki….
Pojawiają się w mnie dzieci z zawołaniem : ” cukierek albo psikus”….
….wydrążone dynie ze świeczką są efektowne, całą resztę bym sobie podarowała
Jajako jednostka wybitnie aspołeczna, zawsze wybieram psikusa, co wywołuje totalną konsternację u dzieciaków, zawsze po krótkiej naradzie idą sobie dalej, choć w zeszłym roku uradzili, żeby napluć na dziada, czyli mła, niestety nie znalazł się chętny, żeby słowa wprowadzić w czyn
Hi hi hi…: )))
Kiedyś trafisz na przyszłego kozaka!: )
Będą szczyla z chmur zdrapywać, pobije rekord Baumgartnera w swobodnym spadaniu, bez spadochronu w dodatku
Miral, tekst należy umieścić we wpisie, przed (lub po czy wokół) odwołaniem do galerii. Tam, gdzie go umieściłaś jest widoczny tylko przy przeglądaniu galerii (z kokpitu).
Skopiowałem
Robi wrażenie takie, że strach się bać.

Pozostanę przy naszej tradycji, ewentualnie jakiś lampion z dyni i nic poza tym.
Jak dla mnie, to bardziej obrzydliwe niż straszne. Nie lubię takich dekoracji i moim zdaniem, to nie są dekoracje, bo nie dekorują
one są przede wszystkim śmieszne, a potem obrzydliwe….
Misiek się przebrał ! za co, chciałabym wiedzieć …
O kurka ! Faktycznie, wlazłem z marszu z innego bloga i nie zauważyłem w dodatku nawet się nie przywitałem. Dzień dobry

Witam na nowym wątku. Misiek przebrał się już na halloween.
A ja jak zwykle po powrocie niezalogowana
To Bożenko, jest zbroja w wersji light, jeśli Was specjalnie nie razi, to na razie się nie przebiorę, prowadzę ożywioną, aczkolwiek nieco jednostronną dyskusję z Microsoftem, która nieustannie sprowadza się do porady, zadzwoń na 800 coś tam, najbardziej mnie zastanawia umieszczony obok cennik 132 zł z VAT,
Ale zaczynają mi puszczać nerwy, wymieniłem z pomocą techniczną Microsoftu ze 20 maili i dalej jestem głupi jak but, a usterka też ma się dobrze:)
nie wiem czy to literówka, czy rzeczywisty koszt połączenia, ja jestem niezwykle cierpliwym człowiekiem
Współczuję, bo to rzeczywiście wkurzające…
Dobry wieczór! Jeszcze nie skończyłem, ale się stęskniłem w trakcie
pisanie weszło w fazę „punktu, z którego nie ma już odwrotu”, spora część już została przelana na… klawiaturę, a co do reszty, mam już jasność, włącznie z puentą.
Co do galerii, to podobną inicjatywą wykazują się szwagrostwo mojej kumy, zamieszkali w Marylandzie, którzy nie dość, że przystrajają tak lub podobnie cały dom, to jeszcze bywa, że w ogrodzie urządzają cały labirynt, oparty na podobnej zasadzie – z prześcieradeł, parawanów i innych przepierzeń, przetykanych trumnami, odrąbanymi częściami ciała i innymi szkieletami, przy czym szkielet pirata w stosownym ubraniu rezyduje przez cały rok w garażu albo i na łodzi, chyba w ramach zabezpieczeń? Natomiast ja cenię sobie przede wszystkim rzeźbione lampiony-dynie, czego wyraz już dawałem. W Internecie jest mnóstwo szablonów, wg których można sobie porzeźbić, wystarczy tylko mieć stosowne narzędzia.
Edit: PS. Wracam do pisania!
Więc owocnej pracy życzę
Tak naprawdę, to nie podobają mi się naleciałości z innych krajów. Halloween, Walentynki i czort wie jeszcze co… Mamy przecież swoje tradycje, które zanikają. Czy musimy wzorować się na zachodzie? Podobnie jest z naszym językiem – coraz więcej angielszczyzny. A przecież nasz Rodak powiedział, że Polacy nie gęsi i swój język mają. Nie wiem, może jestem staroświecka i nie idę z postępem, ale ten postęp mi nie imponuje.
Jakie znasz, Bożenko, nasze własne tradycje, które można by kultywować w zamian naleciałości z innych krajów
Chyba nie np. Bożonarodzeniową choinkę.
Do Polski przenieśli ją niemieccy protestanci na przełomie XVIII i XIX wieku. Skutecznie wyparła tradycyjną polską ozdobę, jaką była podłaźniczka oraz zastępując znacznie starszy, słowiański zwyczaj (znany jeszcze z obchodów Święta Godowego) dekorowania snopu zboża, zwanego Diduchem. Przyjmowaliśmy od wieków obce zwyczaje i uznawaliśmy je za własne. Jedyną ich przewagą nad takimi np. Walentynkami, jest to, że już były gdy się urodziliśmy. Nasi przodkowie zapewne też się buntowali, jak my teraz. 
Jasminko, historię choinki znam i jej nie dekoruję. A co powiesz o Nocy Kupały? Wiankach? Święto Godowe i snop zboża, to jedynie na wsiach, bo skąd w miastach wziąć snopy? Ale jeszcze do dzisiaj niektórzy pod obrus kładą siano, o które łatwiej. Nie jestem specjalistką od starosłowiańskich zwyczajów, ale jeszcze pewnie by się parę znalazło. Jest to jednak wybór dowolny, jeśli ktoś chce przejmować obce zwyczaje. Tylko niech mi nie przychodzą dzieciaki po cukierka 31 października. Też mam prawo do własnych poglądów, a tego nie pochwalam.
PS. polski zwyczaj, to zaduszki.
Kreciu…. zdaje mi się, że Halloween w prezentowanej formie to właśnie jest przekraczanie granic… A tak ogółnie : czy my tak naprawdę mamy jakieś radosne święto ? Może stąd sie wzięły Walentynki….
wianki ? pewnie po trosze, ale trudno mówić o spontanicznej zabawie. Może nikt nie ma w tym interesu ?
Teoretycznie Boże Narodzenie jest radosne. Zmartwychwstanie też.
Te święta są coraz bardziej handlowe….niestety. Zresztą, ciekawa jestem ilu katolików istotnie wierzy w religijną treść tych świąt….
Przekraczanie granic dobrego gustu?
To też, ale przede wszystkim zbanalizowanie święta, które pierwotnie miało zupełnie inną wagą i treść. To jak z Japończykami, którzy tez świętują Merry Christmas…
Zdaje się, że jesteśmy narodem cierpiętników, Wiedźminko. Uparcie świętujemy wszystkie nasze klęski.
Halloween mi się nie podoba. Ten czas jest dla mnie okresem refleksji, zadumy, wspominania tych, którzy odeszli.
Ale do Walentynek nic nie mam. Nie obchodzę ich, jednak nie mam nic przeciwko temu żeby trwały cały rok. To nie tylko święto zakochanych przecież, ale nawet gdyby, to przecież okazywaniu sobie wzajemnie dowodów sympatii nigdy za wiele.
Tak naprawdę wszelkie święta, takie jak dzień zakochanych, dzień dziecka, matki, ojca, kobiet, babci, dziadka itd mogłyby trwać cały rok, bo zawsze powinniśmy myśleć o tych osobach i sprawiać im radość przy każdej sposobności. Czy potrzeba do tego osobnych dni?
Przydają się, żeby przypomnieć, bo na co dzień jesteśmy, w większości, bardzo zaganiani. Nie sposób świętować codziennie.
Celebrowanie szczególnych okazji to też okazja do spędzania owych szczególnych dni razem z najbliższymi.
Do sprawiania radości bez okazji, przykłady mamy na Wyspie, święta są zbędne, to fakt. 
Okazja do sprawiania radości bez okazji… Dla mnie większą radością było, jak mi mój małżonek przyniósł jednego kwiatka bez okazji, niż cały bukiet z okazji np. imienin.
To jest ” cywilne” święto te Walentynki…. a my mamy niemal wyłącznie kościelne święta….
Nie do końca „cywilne”, bo mają patrona, świętego Walentego.
Śluby!: ((((
Masz rację Jasminko. Jesteśmy narodem cierpiętników. I „narzekańców”. Jak ktoś nie narzeka na swój los – od razu jest podejrzany. Nie wiem dlaczego tak jest. Czy w naszej historii, czy nawet w codzienności, nie ma jaśniejszych momentów? Czegoś z czego powinniśmy być dumni i normalnie się cieszyć? Muszę przyznać, że po tylu latach z daleka od Polski, trochę mnie to zaczyna wkurzać. Ta martyrologia narodowa. Może czas zacząć się cieszyć, nawet w drobnych sprawach?
I jeszcze jedno. Jakoś tak w Polsce jest, że co święto, to musimy podchodzić do niego z poważną zadumą. Amerykanie podchodzą do tego w inny sposób. Jak dla mnie lepszy. U nas, czas Adwentu, to czas zadumy i powagi. Tutaj, to czas zabawy i radości. Wszyscy z radością czekają na TO dziecko. I jakby to przełożyć na nasze życie, to czy oczekiwanie dziecka nie jest radością? Musi być umartwianiem? W czasie Adwentu Amerykanie się bawią na całego. U nas to było grzechem. I tu się pojawia następne pytanie. Jak to jest możliwe, że mając tego samego papieża i tą samą wiarę, w jednym kraju coś jest grzechem, a w innym nie? Czy nie jest to popierdzielone? Od kilku lat jestem w szoku religijnym i przestałam cokolwiek rozumieć. A Halloween i tak nie lubię
Miro…. wbrew pozorom religia katolicka ( bo o nie mowa? ) jest dość plastyczna …. wpasowuje się do pewnego stopnia do zastanych zwyczajów….
Nie wiem czy Adwent jest smutny, jestem niekościelna:) umartwianie się to chyba raczej okres postu ?
Zaduszki wyparły Dziady.
Posiłkuję się Wikipedią.
Obchody Dnia Zadusznego zapoczątkował w chrześcijaństwie w roku 998 św. Odilon, opat z Cluny, jako przeciwwagę dla pogańskich obrządków czczących zmarłych.
Czyli… kolejne zapożyczenie.
W zamian za Noc Kupały mamy wigilię św. Jana. :)Kościół, nie mogąc wykorzenić z obyczajowości ludowej corocznych obchodów pogańskiej sobótki, podjął próbę zasymilowania święta z obrzędowością chrześcijańską. Nadano kupalnocce patrona Jana Chrzciciela i zaczęto nawet zwać go Kupałą.:)
Czyli idąc tym tropem, religia katolicka też jest zapożyczona i zastąpiła pogaństwo…
Oczywiście, że tak.
I nie było to takie proste jak się dziś wydaje.. 
Wiem, często ta religia była wprowadzana na siłę. Przykład zaprowadzania chrześcijaństwa np. wśród Indian jest drastyczny. W ogóle wojny religijne są okrutne…
Bożenko, każda wojna jest okrutna. Na każdej giną ludzie, nawet przeciwnicy wszelakich wojen…
I to jest najsmutniejsze. Tylko dlaczego religia, która uczy miłości była wprowadzana przez krzywdę, krew i tragedie ludzkie? Czy to nie paradoks?
Słomy w snopkach już w zeszłym roku nie kupiłam, bo nie było. Potrzebuję do psiej budy. Było siano prasowane w sześcian. Na szczęście mój Burek nie ma uczulenia i siano może zastąpić słomę.
Jak kiedyś kosili kosą to i słoma była. Pamiętam, sama kiedyś u wujka na wsi byłam przy takich żniwach i wiązałam powrósłem snopki, które układaliśmy w mendele. Teraz maszyna kosi i robi ze słomy sześciany. Czy one jeszcze się do czegoś nadają?
W sklepach ogrodniczych są jeszcze maty słomiane. Droższe i trzeba ciąć sznurki. Te z sześciana też trzena rozsnuwać. Do budy ujdzie z braku laku. Ale najlepsze były ze snopków.
Naturę zastępujemy sztucznością, niestety…
Poczekaj z narzekaniem do dnia, kiedy do budy będziesz zmuszona kupować plastikowe słomki
Słoma prasowana to produkt tak samo naturalny jak ta w snopkach, tylko mechanicznie przetworzona,
Do Tetryka. Słoma prasowana jest połamana. W tej ze snopków było dużo powietrza, w środku też, bo słoma to rurki. Izolacja cieplna była lepsza. Wnijście do budy zasłonięte zasłonką, którą pies rozsuwał, włażąc. Nagrzewał własnym ciepłem i spał smacznie przy -30 stopniach, czy ile tam było.
OK, ma zniszczoną strukturę, ale zniszczona a nienaturalna to nie to samo…
Owszem, nadal jest naturalna, ale nie ma tylu właściwości, co nie połamana i nie pomiażdzona. Pies, układając się też zgniata źdźbła, więc trzeba wymieniać. Co się robi, jak ma sie na co. Ja będę żyła tak długo, jak długo będą żyły moje zwierzaki. Bardzo się boję, ale to już postanowione.
Mieszkam na wsi i pamiętam koszenie kosą. Harówa, delikatnie mówiąc. Te sześciany kombajnowe wykorzystywane są tak samo jak dawniej snopki. Osobiście mnie cieszy, że w najcięższych pracach polowych człowieka zastąpiły maszyny.
Nie powiem, że nie masz racji co do pracy w polu, ale słoma – jak wykazała Lukrecja lepsza była ze snopków. Kiedyś nie było tyle sztuczności, ludzie ciężko co prawda pracowali, gdzie się dało to chodzili pieszo ale byli zdrowsi. Dziś pracują maszyny, ludziom nie chce się chodzić, tylko jak mogą to jeżdżą samochodami, mało się ruszają a jeszcze żywność też sztucznie hodowana. Jak mają być zdrowi?
A Maciej Boryna wybrał się do miasta na piechotę, tak naprawdę z oszczędności, bo liczył na to, że go ktoś podwiezie. Na pytanie, dlaczego idzie, odpowiadał „La zdrowia”
Maciej Boryna to powieść, ale ja znałam kobietę, która chodziła na piechotę kilkanaście albo i więcej kilometrów. Ciężko też pracowała. Mieszkała na wsi. Niestety, w tym roku zmarła ale dożyła sędziwych lat.
Nigdy nie mieszkałam na wsi, ale odwiedzałam tam rodzinę. Wiem, jak ciężka jest ta sezonowa praca. Nauczyłam się nawet kosić kosą, chociaż początkowo nie za bardzo mi to szło. Albo zostawiałam duże „grzywy”, albo kopałam ziemię. Wujek kosą kosił tylko brzegi pola, resztę kosił konną kosiarką. To były czasy… Aż się łezka w oku kręci…
Może Zaduszki?
Dzięki, właśnie dopisałam.
Jak pisałam, to jeszcze nie było Twojego widać. Ale to dobrze, że ktoś jest jeszcze taki zachowawczy i staroświecki
Widać w tym samym czasie pisałyśmy, ale nie szkodzi
Z tym Halloweenem to mamy kłopot, i ja tu i Rodzina tam. Raz, że przypada na okolice naszych Wszystkich Świętych i Zaduszek, które są poważne, wspomnieniowe, modlitewne, skłaniające do zadumy. Gdyby nie to, mogłoby być śmieszne. Tylko, że tak łatwo przekroczyć granicę.
Incitatus:
– Duch we mnie wyje!
Duch: Wyje!
Dobry wieczór: )))
Parę słów sprawozdania z grzybobrania jutro. Ledwiem dopiero o tej porze odzipnął.
Idę zipać dalej: )
Tzn.: Dobranoc:)))
Witaj Senatorze.:))) Ważne, że żyjesz! Ciekawam bardzo czym żeś tak umęczon.:))
Już samo chodzenie po lesie męczy, jeśli ktoś (jak ja)nie przyzwyczajony do dużej ilości tlenu. Ja też z lasu wracam skonana.
Śpij dobrze i bez snów,Senatorze
Tak i spałem! Jakbym w studnię wpadł!!
Nno. Dobry wieczór. Na tym stopniu zaawansowania prac mogę chyba z całą odpowiedzialnością za słowo zaprosić Wyspiarzy na jutro na nowy odcinek o panu Lajkoniku. Tytuł (na oskomę) będzie brzmiał: „Lajkonik i krótkie spięcie”!
Jak zwykle, o 17:00? Chyba że ktoś ma uwagi?
Mam uwagę, jedną.
Bardzo się cieszę.
Zaczekam cierpliwie aż do jutra. 
Ja też mam ważną uwagę : BARDZO SIĘ CIESZĘ !
Mam uwagę! Nie mogę się doczekać i już się cieszę
Jest wstęp.
Gratulacje Miral

Za nic bym tak nie „udekorowała” swojego domu.

Co kraj, to obyczaj, jak widać.
Dobrej nocy, idę spać.
Lukrecjo, tak jak nie da się odwrócić strzałki czasu ani strzałki entropii, tak nie da się zastosować historii krakowskiego Dżeka w przeciwną stronę!
Dobranoc.
Dziękuję za uwagi (oczywiście jeżeli jeszcze jakieś będą, to zapraszam), dobranoc.
Dzień dobry. Spałam bez snów halloweenowych. Miłego dzionka życzę
Dzień dobry: ))
Ja se za klasykiem, może nie dosłownie ale: „… Dalekie to są i zamorskie kraje, a tu jakoś przystojniej człowiekowi żyć… ”
Nu i znowu zagadka (tylko bez Wiki proszę!), kto to i do kogo powiedział??: ))
A tak wiwogóle to raport złożę, żeby potem nie było!
Pojechaliśmy wczoraj we czwórkę na grzybki. Leciwi wszyscy, bo młodzież się nam wzięła i wykręciła sianem:(
Po marynowane grzybki pójdą do sklepu – postanowienie powziąłem i nawet rozpaczliwy szloch Senatorowej, gdy wstawiać się za nimi będzie, nic tu nie pomoże!!
Ale do rzeczy! Jedziemy sobie dostojnie w sznurze samochodów i jedziemy, bo połowa Śląska na grzyby ruszyła. Jedni zaczynają skręcać pod Koszęcin, inni pod Krupski Młyn, pod Lubliniec, a my nic, zasuwamy dalej ku Poznaniowi. No, wreszcie jest Ciasna: zwrot w prawo, koło stawów rybnych, przez przejazd, koło sklepu na rogu i już prosto do lasu. Mijamy pierwsze postojowe miejsce (sześć aut na nim), drugie (trzy auta) i w końcu jak zwykle parkujemy na wąskiej dróżce pod samym lasem, przy łące na którą mamy zezwolenie wjechać by samochodem zawrócić gdyby nas kto przyblokował. Tu stoi już zaledwie jeden samochód, nasz jest zatem drugi.
Mgła… Pomaleńku zaczynamy tak z brzeżku się przyglądać co też nas tam nieco głębiej czeka…Ciemno jeszcze w lesie jak w piecu…No i oczywiście koleżka tuż przy skraju lasu znajduje w trawie kilka rydzów. Tu nigdy rydzów nie było!! Skąd, psiakość, tu rydze!? Nu, teraz nic już nie poradzisz, bo na ten widok dziki tłum runął w las!!
A w lesie ciemno, na kolanach chyba trzeba by chodzić…Pomalutku oczy się przyzwyczaiły i zaczynamy coś widzieć. Tu psiaczek, tu muchomorek, tam jeszcze biała purchawka…O, jest i podgrzybek. Kolega wrzeszczy, że są, znalazł dwa! Ja tam nie wrzeszczę, ja zaczynam zbierać! Grzybów sporo, same ładne, młode i wszystkie czarne kapelusze, sam kwiat podgrzybka. Po dwóch godzinach mamy pełne kosze, a przeszliśmy dopiero nasz jeden las. W tym rejonie mamy ich trzy! Co robić? – Wracać – powiadam – dosyć z nas tego żniwa.
I tu zostaję zagadany, prawie zakrzyczany. Co to, powiadają, telewizji nie oglądasz, nie wiesz, że za kilka dni ma być mróz śnieżyca i zadymka, że już będzie i po grzybach?
Rada w radę uzgodnili (przy moim votum separatum!), że niesiemy urobek do samochodu, tam się go w coś przesypie i wracamy zbierać. No i tak zrobilim!
Weszliśmy w drugi las. To tylko przez leśną drogę z tego pierwszego, ale utarło się traktować ten jako oddzielny, nu prosto – oddalony o milę!:)
Ja się wycwaniłem. Grzybów do diabła to zaczynam przebierać – same najładniejsze, żadnych tam naruszonych. Po godzinie usiadłem na pieńku, wysypałem grzyby na mech i poobrzynałem im same łebki. Te łebki do kosza, korzonki dla zwierzaczków, no i z lżejszym ładunkiem zasuwam dalej.
Nazbieraliśmy znowu po koszu!
Ja już mam dosyć, Senatorowa też, Pani małżonka mego druha nosem już się podpiera i ledwie kosz wlecze, a ten powiada, że jeszcze raz by się tak przydało wrócić, no nie??
– Nie!- twardo decyduję i od razu popieram swe zdanie groźbą, że jak mi tu ktoś piśnie o dalszym zbieraniu, to sam z lasu będzie wychodził!! Ja go zostawię i czort, niech go wilki obgryzą!!
Do tej pory straszak ten działał bezbłędnie! Nie wiem skąd u większości moich współgrzybiarzy nagminnie występuje całkowity brak orientacji w lesie. Jakieś kalectwo to jest. Ja mogę zapamiętać drogę, którą przyszedłem, mogę idąc na skróty wyjść z lasu prosto na samochód. Z całkowicie obcego mogę się machnąć o 50-100 metrów, nie więcej, a oni nie potrafią ze znanego!! Będą szli na północ mając w plecy słońce przekonani, że zaiwaniają na południe, a jak tak przyjdzie niespodziewany a głęboko rowek obejść, to już koniec świata, na Grenlandii się odnajdą byle spyży starczyło!!
– A co – kolega mi na to – ty myślisz, że ja navi nie mam??!!
I mnie wzięło i zatkało!!
Pobił mnie wynalazkiem!!!
Okazało się, żem już nikomu niepotrzebny, że stary grat jestem!
Dobra – mówię – zapuszczaj to ustrojstwo, zobaczymy jaką będziecie mieli minę, gdy przyjdzie po własnych śladach wędrować!
I nic z tego, moi Mili, żadnej satysfakcji! Okazało się, że ten humanista, to techniczne beztalencie jednak potrafi nastawić w telefonie ten wynalazek tak żeby mu wskazał najkrótszą drogę z punktu A do punktu B!! Już z samego rana nic nikomu nie mówiąc uruchomił tę machinę z piekła rodem, dar samego szatana i bez strachu po lesie łaził!!
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie!!
No a później to już była mordęga w domu by zagospodarować stosownie cały nasz łup!
I dlatego wczoraj nie podchodziłem do kompa. Musiałbym się chyba przyczołgać!: ((
Witaj Senatorze
Więc piękne żniwa mieliście, tylko pozazdrościć. A i pogodę chyba już ostatnią tej jesieni piękną wykorzystaliście. Twoje sprawozdanie było ciekawe i nadawałoby się nawet na osobny wątek, czyli wycieraczkę. Tyle, że mamy obiecanego Lajkonika na dzisiaj. Oj, jest co czytać 
Witaj, Bożenko!: )))
Po tych żniwach to ja zmęczony jestem jak małorolny Boryna po machaniu kosą!: ((
Dzień dobry! To jest marnotrawstwo, raportować tak w komentarzach. Z tego powinien być osobny wpis nad kreską! Swoją drogą myśmy się oduczyli wołania w lesie „Tu! Tu jest! Mam grzyba!” od kiedy się namnożyło na Kaszubach niesportowych pasożytów, które na takie wrzaski biorą namiar i dawaj podbierać cudze (no, przez kogoś innego znalezione) grzyby ze stadka.
: ) Zaraz marnotrawstwo! Obiecałem raport, no i jest!
No i dzięki Ci za to
Kwak ma rację…. to JEST na wpis, że hoho !
… uwielbiam te czarne łebki
śliczne i smaczne….! a rydze ? wbrew porzekadłu bywają okrutnie robaczywe 