« Co mi w duszy gra... Też. Majeczka w USA cz.1 »

Halloween

Nie wiem, jak wiele domów jest tak w środku udekorowanych. Ten, jak na razie jest jedyny, który widziałam. Do tej pory widywałam tylko zewnętrzne „ozdoby”. Ta kobieta mieszka sama. Co prawda jej brat mieszka w sąsiednim, a siostra dwa domy dalej, ale przecież spać idzie sama. Nie bałabym się tych plastikowych dziwadeł, ale myślę, że czułabym się nieswojo. Siostrzeniec tej kobiety zapraszał mnie wieczorem, gdy większość „ozdób” jest odpowiednio podświetlona, ale nie chciało mi się specjalnie do nich jechać taki kawał. Poza tym nie jestem dobrym fotografem i nie wiem czy takie zdjęcia robione po ciemku by mi dobrze wyszły. Oczywiście mam ich więcej, ale uważam, że i to wystarczy. Miłego oglądania. O ile to może być miłe…

98 komentarzy

  1. miral59 pisze:

    Jednak coś musiałam pokićkać. Nie widzę wstępu, który napisałam. No cóż… Człowiek się uczy całe życie i głupim umiera…

    • Jasmine pisze:

      Jeśli zapisałaś gdzieś wstęp to w każdej chwili możesz go dodać. Edytuj wpis, wklej tekst i zaktualizuj. 🙂

    • Wiedźma pisze:

      Jeszcze jedno świeto, które kiedyś coś znaczyło, a teraz sie skomercjonalizowało…. że tak uczenie napiszę Distort
      Pojawiają się w mnie dzieci z zawołaniem : ” cukierek albo psikus”…. 🙂 no to dostają cukierki….

      • Wiedźma pisze:

        ….wydrążone dynie ze świeczką są efektowne, całą resztę bym sobie podarowała 🙂

      • misiekpancerny pisze:

        Jajako jednostka wybitnie aspołeczna, zawsze wybieram psikusa, co wywołuje totalną konsternację u dzieciaków, zawsze po krótkiej naradzie idą sobie dalej, choć w zeszłym roku uradzili, żeby napluć na dziada, czyli mła, niestety nie znalazł się chętny, żeby słowa wprowadzić w czyn Wink

    • Tetryk56 pisze:

      Miral, tekst należy umieścić we wpisie, przed (lub po czy wokół) odwołaniem do galerii. Tam, gdzie go umieściłaś jest widoczny tylko przy przeglądaniu galerii (z kokpitu).
      Skopiowałem 🙂

  2. Jasmine pisze:

    Robi wrażenie takie, że strach się bać. Afraid 😉

    Pozostanę przy naszej tradycji, ewentualnie jakiś lampion z dyni i nic poza tym. 🙂

  3. Wiedźma pisze:

    Misiek się przebrał ! za co, chciałabym wiedzieć … 🙂

    • misiekpancerny pisze:

      O kurka ! Faktycznie, wlazłem z marszu z innego bloga i nie zauważyłem w dodatku nawet się nie przywitałem. Dzień dobry 🙂 🙂

    • Bożena pisze:

      Witam na nowym wątku. Misiek przebrał się już na halloween. Kocur

      • Bożena pisze:

        A ja jak zwykle po powrocie niezalogowana Wink

      • misiekpancerny pisze:

        To Bożenko, jest zbroja w wersji light, jeśli Was specjalnie nie razi, to na razie się nie przebiorę, prowadzę ożywioną, aczkolwiek nieco jednostronną dyskusję z Microsoftem, która nieustannie sprowadza się do porady, zadzwoń na 800 coś tam, najbardziej mnie zastanawia umieszczony obok cennik 132 zł z VAT,
        nie wiem czy to literówka, czy rzeczywisty koszt połączenia, ja jestem niezwykle cierpliwym człowiekiem 🙂 Ale zaczynają mi puszczać nerwy, wymieniłem z pomocą techniczną Microsoftu ze 20 maili i dalej jestem głupi jak but, a usterka też ma się dobrze:)

  4. Quackie pisze:

    Dobry wieczór! Jeszcze nie skończyłem, ale się stęskniłem w trakcie 🙂 pisanie weszło w fazę „punktu, z którego nie ma już odwrotu”, spora część już została przelana na… klawiaturę, a co do reszty, mam już jasność, włącznie z puentą.

    Co do galerii, to podobną inicjatywą wykazują się szwagrostwo mojej kumy, zamieszkali w Marylandzie, którzy nie dość, że przystrajają tak lub podobnie cały dom, to jeszcze bywa, że w ogrodzie urządzają cały labirynt, oparty na podobnej zasadzie – z prześcieradeł, parawanów i innych przepierzeń, przetykanych trumnami, odrąbanymi częściami ciała i innymi szkieletami, przy czym szkielet pirata w stosownym ubraniu rezyduje przez cały rok w garażu albo i na łodzi, chyba w ramach zabezpieczeń? Natomiast ja cenię sobie przede wszystkim rzeźbione lampiony-dynie, czego wyraz już dawałem. W Internecie jest mnóstwo szablonów, wg których można sobie porzeźbić, wystarczy tylko mieć stosowne narzędzia.

    Edit: PS. Wracam do pisania!

  5. Bożena pisze:

    Tak naprawdę, to nie podobają mi się naleciałości z innych krajów. Halloween, Walentynki i czort wie jeszcze co… Mamy przecież swoje tradycje, które zanikają. Czy musimy wzorować się na zachodzie? Podobnie jest z naszym językiem – coraz więcej angielszczyzny. A przecież nasz Rodak powiedział, że Polacy nie gęsi i swój język mają. Nie wiem, może jestem staroświecka i nie idę z postępem, ale ten postęp mi nie imponuje.

    • Jasmine pisze:

      Jakie znasz, Bożenko, nasze własne tradycje, które można by kultywować w zamian naleciałości z innych krajów ❓ Chyba nie np. Bożonarodzeniową choinkę. 🙂 Do Polski przenieśli ją niemieccy protestanci na przełomie XVIII i XIX wieku. Skutecznie wyparła tradycyjną polską ozdobę, jaką była podłaźniczka oraz zastępując znacznie starszy, słowiański zwyczaj (znany jeszcze z obchodów Święta Godowego) dekorowania snopu zboża, zwanego Diduchem. Przyjmowaliśmy od wieków obce zwyczaje i uznawaliśmy je za własne. Jedyną ich przewagą nad takimi np. Walentynkami, jest to, że już były gdy się urodziliśmy. Nasi przodkowie zapewne też się buntowali, jak my teraz. 🙂

      • Bożena pisze:

        Jasminko, historię choinki znam i jej nie dekoruję. A co powiesz o Nocy Kupały? Wiankach? Święto Godowe i snop zboża, to jedynie na wsiach, bo skąd w miastach wziąć snopy? Ale jeszcze do dzisiaj niektórzy pod obrus kładą siano, o które łatwiej. Nie jestem specjalistką od starosłowiańskich zwyczajów, ale jeszcze pewnie by się parę znalazło. Jest to jednak wybór dowolny, jeśli ktoś chce przejmować obce zwyczaje. Tylko niech mi nie przychodzą dzieciaki po cukierka 31 października. Też mam prawo do własnych poglądów, a tego nie pochwalam.
        PS. polski zwyczaj, to zaduszki.

        • Wiedźma pisze:

          Kreciu…. zdaje mi się, że Halloween w prezentowanej formie to właśnie jest przekraczanie granic… A tak ogółnie : czy my tak naprawdę mamy jakieś radosne święto ? Może stąd sie wzięły Walentynki….

          • Wiedźma pisze:

            wianki ? pewnie po trosze, ale trudno mówić o spontanicznej zabawie. Może nikt nie ma w tym interesu ? 🙁

          • lukrecja pisze:

            Teoretycznie Boże Narodzenie jest radosne. Zmartwychwstanie też.

            • Wiedźma pisze:

              Te święta są coraz bardziej handlowe….niestety. Zresztą, ciekawa jestem ilu katolików istotnie wierzy w religijną treść tych świąt….

          • lukrecja pisze:

            Przekraczanie granic dobrego gustu?

            • Wiedźma pisze:

              To też, ale przede wszystkim zbanalizowanie święta, które pierwotnie miało zupełnie inną wagą i treść. To jak z Japończykami, którzy tez świętują Merry Christmas…

          • Jasmine pisze:

            Zdaje się, że jesteśmy narodem cierpiętników, Wiedźminko. Uparcie świętujemy wszystkie nasze klęski.
            Halloween mi się nie podoba. Ten czas jest dla mnie okresem refleksji, zadumy, wspominania tych, którzy odeszli.
            Ale do Walentynek nic nie mam. Nie obchodzę ich, jednak nie mam nic przeciwko temu żeby trwały cały rok. To nie tylko święto zakochanych przecież, ale nawet gdyby, to przecież okazywaniu sobie wzajemnie dowodów sympatii nigdy za wiele. 🙂

            • Bożena pisze:

              Tak naprawdę wszelkie święta, takie jak dzień zakochanych, dzień dziecka, matki, ojca, kobiet, babci, dziadka itd mogłyby trwać cały rok, bo zawsze powinniśmy myśleć o tych osobach i sprawiać im radość przy każdej sposobności. Czy potrzeba do tego osobnych dni?

              • Jasmine pisze:

                Przydają się, żeby przypomnieć, bo na co dzień jesteśmy, w większości, bardzo zaganiani. Nie sposób świętować codziennie. 🙂 Celebrowanie szczególnych okazji to też okazja do spędzania owych szczególnych dni razem z najbliższymi. 🙂 Do sprawiania radości bez okazji, przykłady mamy na Wyspie, święta są zbędne, to fakt. 🙂

                • Bożena pisze:

                  Okazja do sprawiania radości bez okazji… Dla mnie większą radością było, jak mi mój małżonek przyniósł jednego kwiatka bez okazji, niż cały bukiet z okazji np. imienin.

            • Wiedźma pisze:

              To jest ” cywilne” święto te Walentynki…. a my mamy niemal wyłącznie kościelne święta….

            • miral59 pisze:

              Masz rację Jasminko. Jesteśmy narodem cierpiętników. I „narzekańców”. Jak ktoś nie narzeka na swój los – od razu jest podejrzany. Nie wiem dlaczego tak jest. Czy w naszej historii, czy nawet w codzienności, nie ma jaśniejszych momentów? Czegoś z czego powinniśmy być dumni i normalnie się cieszyć? Muszę przyznać, że po tylu latach z daleka od Polski, trochę mnie to zaczyna wkurzać. Ta martyrologia narodowa. Może czas zacząć się cieszyć, nawet w drobnych sprawach?

              • miral59 pisze:

                I jeszcze jedno. Jakoś tak w Polsce jest, że co święto, to musimy podchodzić do niego z poważną zadumą. Amerykanie podchodzą do tego w inny sposób. Jak dla mnie lepszy. U nas, czas Adwentu, to czas zadumy i powagi. Tutaj, to czas zabawy i radości. Wszyscy z radością czekają na TO dziecko. I jakby to przełożyć na nasze życie, to czy oczekiwanie dziecka nie jest radością? Musi być umartwianiem? W czasie Adwentu Amerykanie się bawią na całego. U nas to było grzechem. I tu się pojawia następne pytanie. Jak to jest możliwe, że mając tego samego papieża i tą samą wiarę, w jednym kraju coś jest grzechem, a w innym nie? Czy nie jest to popierdzielone? Od kilku lat jestem w szoku religijnym i przestałam cokolwiek rozumieć. A Halloween i tak nie lubię 🙂

                • Wiedźma pisze:

                  Miro…. wbrew pozorom religia katolicka ( bo o nie mowa? ) jest dość plastyczna …. wpasowuje się do pewnego stopnia do zastanych zwyczajów…. 🙂

                • Wiedźma pisze:

                  Nie wiem czy Adwent jest smutny, jestem niekościelna:) umartwianie się to chyba raczej okres postu ?

        • Jasmine pisze:

          Zaduszki wyparły Dziady. 🙂
          Posiłkuję się Wikipedią.
          Obchody Dnia Zadusznego zapoczątkował w chrześcijaństwie w roku 998 św. Odilon, opat z Cluny, jako przeciwwagę dla pogańskich obrządków czczących zmarłych.
          Czyli… kolejne zapożyczenie.
          W zamian za Noc Kupały mamy wigilię św. Jana. :)Kościół, nie mogąc wykorzenić z obyczajowości ludowej corocznych obchodów pogańskiej sobótki, podjął próbę zasymilowania święta z obrzędowością chrześcijańską. Nadano kupalnocce patrona Jana Chrzciciela i zaczęto nawet zwać go Kupałą.:)

        • lukrecja pisze:

          Słomy w snopkach już w zeszłym roku nie kupiłam, bo nie było. Potrzebuję do psiej budy. Było siano prasowane w sześcian. Na szczęście mój Burek nie ma uczulenia i siano może zastąpić słomę.

          • Bożena pisze:

            Jak kiedyś kosili kosą to i słoma była. Pamiętam, sama kiedyś u wujka na wsi byłam przy takich żniwach i wiązałam powrósłem snopki, które układaliśmy w mendele. Teraz maszyna kosi i robi ze słomy sześciany. Czy one jeszcze się do czegoś nadają?

            • lukrecja pisze:

              W sklepach ogrodniczych są jeszcze maty słomiane. Droższe i trzeba ciąć sznurki. Te z sześciana też trzena rozsnuwać. Do budy ujdzie z braku laku. Ale najlepsze były ze snopków.

              • Bożena pisze:

                Naturę zastępujemy sztucznością, niestety…

                • Tetryk56 pisze:

                  Poczekaj z narzekaniem do dnia, kiedy do budy będziesz zmuszona kupować plastikowe słomki 😉
                  Słoma prasowana to produkt tak samo naturalny jak ta w snopkach, tylko mechanicznie przetworzona,

                • lukrecja pisze:

                  Do Tetryka. Słoma prasowana jest połamana. W tej ze snopków było dużo powietrza, w środku też, bo słoma to rurki. Izolacja cieplna była lepsza. Wnijście do budy zasłonięte zasłonką, którą pies rozsuwał, włażąc. Nagrzewał własnym ciepłem i spał smacznie przy -30 stopniach, czy ile tam było.

                • Tetryk56 pisze:

                  OK, ma zniszczoną strukturę, ale zniszczona a nienaturalna to nie to samo…

                • lukrecja pisze:

                  Owszem, nadal jest naturalna, ale nie ma tylu właściwości, co nie połamana i nie pomiażdzona. Pies, układając się też zgniata źdźbła, więc trzeba wymieniać. Co się robi, jak ma sie na co. Ja będę żyła tak długo, jak długo będą żyły moje zwierzaki. Bardzo się boję, ale to już postanowione.

              • Jasmine pisze:

                Mieszkam na wsi i pamiętam koszenie kosą. Harówa, delikatnie mówiąc. Te sześciany kombajnowe wykorzystywane są tak samo jak dawniej snopki. Osobiście mnie cieszy, że w najcięższych pracach polowych człowieka zastąpiły maszyny.

                • Bożena pisze:

                  Nie powiem, że nie masz racji co do pracy w polu, ale słoma – jak wykazała Lukrecja lepsza była ze snopków. Kiedyś nie było tyle sztuczności, ludzie ciężko co prawda pracowali, gdzie się dało to chodzili pieszo ale byli zdrowsi. Dziś pracują maszyny, ludziom nie chce się chodzić, tylko jak mogą to jeżdżą samochodami, mało się ruszają a jeszcze żywność też sztucznie hodowana. Jak mają być zdrowi?

                • lukrecja pisze:

                  A Maciej Boryna wybrał się do miasta na piechotę, tak naprawdę z oszczędności, bo liczył na to, że go ktoś podwiezie. Na pytanie, dlaczego idzie, odpowiadał „La zdrowia”

                • Bożena pisze:

                  Maciej Boryna to powieść, ale ja znałam kobietę, która chodziła na piechotę kilkanaście albo i więcej kilometrów. Ciężko też pracowała. Mieszkała na wsi. Niestety, w tym roku zmarła ale dożyła sędziwych lat.

                • miral59 pisze:

                  Nigdy nie mieszkałam na wsi, ale odwiedzałam tam rodzinę. Wiem, jak ciężka jest ta sezonowa praca. Nauczyłam się nawet kosić kosą, chociaż początkowo nie za bardzo mi to szło. Albo zostawiałam duże „grzywy”, albo kopałam ziemię. Wujek kosą kosił tylko brzegi pola, resztę kosił konną kosiarką. To były czasy… Aż się łezka w oku kręci…

      • lukrecja pisze:

        Może Zaduszki?

  6. lukrecja pisze:

    Z tym Halloweenem to mamy kłopot, i ja tu i Rodzina tam. Raz, że przypada na okolice naszych Wszystkich Świętych i Zaduszek, które są poważne, wspomnieniowe, modlitewne, skłaniające do zadumy. Gdyby nie to, mogłoby być śmieszne. Tylko, że tak łatwo przekroczyć granicę.

  7. Incitatus pisze:

    Incitatus:
    – Duch we mnie wyje!
    Duch: Wyje!

  8. Incitatus pisze:

    Dobry wieczór: )))

    Parę słów sprawozdania z grzybobrania jutro. Ledwiem dopiero o tej porze odzipnął.
    Idę zipać dalej: )

  9. Quackie pisze:

    Nno. Dobry wieczór. Na tym stopniu zaawansowania prac mogę chyba z całą odpowiedzialnością za słowo zaprosić Wyspiarzy na jutro na nowy odcinek o panu Lajkoniku. Tytuł (na oskomę) będzie brzmiał: „Lajkonik i krótkie spięcie”!

    Jak zwykle, o 17:00? Chyba że ktoś ma uwagi?

  10. Jasmine pisze:

    Jest wstęp. 🙂 Gratulacje Miral ❗ 🙂

    Za nic bym tak nie „udekorowała” swojego domu. 🙂
    Co kraj, to obyczaj, jak widać. 🙂

  11. Bożena pisze:

    Dobrej nocy, idę spać. Zzzzzz

  12. Tetryk56 pisze:

    Lukrecjo, tak jak nie da się odwrócić strzałki czasu ani strzałki entropii, tak nie da się zastosować historii krakowskiego Dżeka w przeciwną stronę! 😉

  13. Jasmine pisze:

    Dobranoc. Bye

  14. Quackie pisze:

    Dziękuję za uwagi (oczywiście jeżeli jeszcze jakieś będą, to zapraszam), dobranoc.

  15. Bożena pisze:

    Dzień dobry. Spałam bez snów halloweenowych. Miłego dzionka życzę Yes!Yes!Yes!

  16. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: ))
    Ja se za klasykiem, może nie dosłownie ale: „… Dalekie to są i zamorskie kraje, a tu jakoś przystojniej człowiekowi żyć… ”
    Nu i znowu zagadka (tylko bez Wiki proszę!), kto to i do kogo powiedział??: ))

  17. Incitatus pisze:

    A tak wiwogóle to raport złożę, żeby potem nie było!
    Pojechaliśmy wczoraj we czwórkę na grzybki. Leciwi wszyscy, bo młodzież się nam wzięła i wykręciła sianem:(
    Po marynowane grzybki pójdą do sklepu – postanowienie powziąłem i nawet rozpaczliwy szloch Senatorowej, gdy wstawiać się za nimi będzie, nic tu nie pomoże!!
    Ale do rzeczy! Jedziemy sobie dostojnie w sznurze samochodów i jedziemy, bo połowa Śląska na grzyby ruszyła. Jedni zaczynają skręcać pod Koszęcin, inni pod Krupski Młyn, pod Lubliniec, a my nic, zasuwamy dalej ku Poznaniowi. No, wreszcie jest Ciasna: zwrot w prawo, koło stawów rybnych, przez przejazd, koło sklepu na rogu i już prosto do lasu. Mijamy pierwsze postojowe miejsce (sześć aut na nim), drugie (trzy auta) i w końcu jak zwykle parkujemy na wąskiej dróżce pod samym lasem, przy łące na którą mamy zezwolenie wjechać by samochodem zawrócić gdyby nas kto przyblokował. Tu stoi już zaledwie jeden samochód, nasz jest zatem drugi.
    Mgła… Pomaleńku zaczynamy tak z brzeżku się przyglądać co też nas tam nieco głębiej czeka…Ciemno jeszcze w lesie jak w piecu…No i oczywiście koleżka tuż przy skraju lasu znajduje w trawie kilka rydzów. Tu nigdy rydzów nie było!! Skąd, psiakość, tu rydze!? Nu, teraz nic już nie poradzisz, bo na ten widok dziki tłum runął w las!!
    A w lesie ciemno, na kolanach chyba trzeba by chodzić…Pomalutku oczy się przyzwyczaiły i zaczynamy coś widzieć. Tu psiaczek, tu muchomorek, tam jeszcze biała purchawka…O, jest i podgrzybek. Kolega wrzeszczy, że są, znalazł dwa! Ja tam nie wrzeszczę, ja zaczynam zbierać! Grzybów sporo, same ładne, młode i wszystkie czarne kapelusze, sam kwiat podgrzybka. Po dwóch godzinach mamy pełne kosze, a przeszliśmy dopiero nasz jeden las. W tym rejonie mamy ich trzy! Co robić? – Wracać – powiadam – dosyć z nas tego żniwa.
    I tu zostaję zagadany, prawie zakrzyczany. Co to, powiadają, telewizji nie oglądasz, nie wiesz, że za kilka dni ma być mróz śnieżyca i zadymka, że już będzie i po grzybach?
    Rada w radę uzgodnili (przy moim votum separatum!), że niesiemy urobek do samochodu, tam się go w coś przesypie i wracamy zbierać. No i tak zrobilim!
    Weszliśmy w drugi las. To tylko przez leśną drogę z tego pierwszego, ale utarło się traktować ten jako oddzielny, nu prosto – oddalony o milę!:)
    Ja się wycwaniłem. Grzybów do diabła to zaczynam przebierać – same najładniejsze, żadnych tam naruszonych. Po godzinie usiadłem na pieńku, wysypałem grzyby na mech i poobrzynałem im same łebki. Te łebki do kosza, korzonki dla zwierzaczków, no i z lżejszym ładunkiem zasuwam dalej.
    Nazbieraliśmy znowu po koszu!
    Ja już mam dosyć, Senatorowa też, Pani małżonka mego druha nosem już się podpiera i ledwie kosz wlecze, a ten powiada, że jeszcze raz by się tak przydało wrócić, no nie??
    – Nie!- twardo decyduję i od razu popieram swe zdanie groźbą, że jak mi tu ktoś piśnie o dalszym zbieraniu, to sam z lasu będzie wychodził!! Ja go zostawię i czort, niech go wilki obgryzą!!
    Do tej pory straszak ten działał bezbłędnie! Nie wiem skąd u większości moich współgrzybiarzy nagminnie występuje całkowity brak orientacji w lesie. Jakieś kalectwo to jest. Ja mogę zapamiętać drogę, którą przyszedłem, mogę idąc na skróty wyjść z lasu prosto na samochód. Z całkowicie obcego mogę się machnąć o 50-100 metrów, nie więcej, a oni nie potrafią ze znanego!! Będą szli na północ mając w plecy słońce przekonani, że zaiwaniają na południe, a jak tak przyjdzie niespodziewany a głęboko rowek obejść, to już koniec świata, na Grenlandii się odnajdą byle spyży starczyło!!
    – A co – kolega mi na to – ty myślisz, że ja navi nie mam??!!
    I mnie wzięło i zatkało!!
    Pobił mnie wynalazkiem!!!
    Okazało się, żem już nikomu niepotrzebny, że stary grat jestem!
    Dobra – mówię – zapuszczaj to ustrojstwo, zobaczymy jaką będziecie mieli minę, gdy przyjdzie po własnych śladach wędrować!
    I nic z tego, moi Mili, żadnej satysfakcji! Okazało się, że ten humanista, to techniczne beztalencie jednak potrafi nastawić w telefonie ten wynalazek tak żeby mu wskazał najkrótszą drogę z punktu A do punktu B!! Już z samego rana nic nikomu nie mówiąc uruchomił tę machinę z piekła rodem, dar samego szatana i bez strachu po lesie łaził!!
    Nie ma sprawiedliwości na tym świecie!!
    No a później to już była mordęga w domu by zagospodarować stosownie cały nasz łup!
    I dlatego wczoraj nie podchodziłem do kompa. Musiałbym się chyba przyczołgać!: ((

    • Bożena pisze:

      Witaj Senatorze 🙂 Więc piękne żniwa mieliście, tylko pozazdrościć. A i pogodę chyba już ostatnią tej jesieni piękną wykorzystaliście. Twoje sprawozdanie było ciekawe i nadawałoby się nawet na osobny wątek, czyli wycieraczkę. Tyle, że mamy obiecanego Lajkonika na dzisiaj. Oj, jest co czytać Brawo!

    • Quackie pisze:

      Dzień dobry! To jest marnotrawstwo, raportować tak w komentarzach. Z tego powinien być osobny wpis nad kreską! Swoją drogą myśmy się oduczyli wołania w lesie „Tu! Tu jest! Mam grzyba!” od kiedy się namnożyło na Kaszubach niesportowych pasożytów, które na takie wrzaski biorą namiar i dawaj podbierać cudze (no, przez kogoś innego znalezione) grzyby ze stadka.

    • Wiedźma pisze:

      Kwak ma rację…. to JEST na wpis, że hoho ! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)