Ta nić , wraz z rybką w powietrze wyrwaną,
To twój ratunek od uroku wody.
Ona cię trzyma, broni przed nirwaną
Ciągnąca lilie i świateł niewody…
Nenufar w chmury zapatrzony niemo,
Ani cię zdziwi, ani cię zachwyci,
nie stracisz zmysłów i nie wpadniesz w niebo,
Dzięki tej mocnej pożądliwej nici.
Wśród samotności tak żabiej, nawodnej,
Inny zwariowałby, zaczął rechotać
Albo pojąwszy prawdę – zemdlał od niej.
– Ty bacz jedynie, czy się korek miota….
MPJ
Dzień dobry ! Tak oto moja ulubiona MPJ wyobraża sobie wędkowanie …
i wędkowanie nazywa rybołówstwem… słusznie czy nie ?:)
Witam i tutaj: ))
Wiedźmineczko! Z jednej strony ten wiersz to jak film dokumentalny z wędkowania zrobiony przez zdolnego kamerzystę, z drugiej …. Hm, no cóż – wędkowanie to rybołówstwo przy użyciu specjalistycznego sprzętu. Występujące najczęściej pomyłki i nazywanie wędkarza rybakiem bierze się z tego, że rybak (morda jego twarz!) łapie po chamsku ryby siecią, a wędkarz szlachetnie – na wędkę!
Ale obaj ryby łowią!!
Wieczorem zadzwonił telefon- Kazio ? Kazio,a z kim roz…? No co,nie poznajesz ? Oj ,muszę cię przecwiczyć. Mówi twój szef…słuchaj,rano podrzucam ci samochód i jedziemy na ryby.Na ryby? Przecież ja nie mam nawet złamanego kija,to czym będę łowił? Póki co,to ja myślę za ciebie,więc spokojna głowa,ty masz mi tylko pomagać.Jesteś moim asystentem czy nie ? No jestem. No to gotowość na czwartą rano.A co mam powiedzieć Kryśce ? Że wrócisz wieczorem.A ryby ? Słuchaj,bo nie mam czasu.Ryby są już złowione,czy muszę ci jeszcze tłumaczyć? Do jutra,cześć….
Cześć Maxiu!: ))) Jak o rybach to głos odzyskałeś??: )
Witam Wszystkich :-)) Mam dzisiaj wolne.Na stałe,wracam w środę.Dyskutować o wędkowaniu można w nieskończoność,boć to przecież sama przyroda,którą należy nie tylko szanować,ale i kochać Pozdrowionka.
Witaj Maksiu… przegnałeś tę Klebsiellę ? Oby na długo. Cieplutkie pozdrowionka 🙂
Mam nadzieję,że będzie to trochę dłuższy okres,niż poprzednio.Jest wyrażny spadek populacji z kilkuset tysięcy-na parę tysięcy.Będzie dobrze.Pozdrowionka.
Ciekawe czy ona wypatroszyła osobiście jakąś rybę? Pewnie tak! W wierszu to sobie mogła; żabki, nenufarki, złote słońca błyski, ale życie codzienne to co innego. Może i kaczkom sama gardła podrzynała??
Z duzym . nawet bardzo dużym prawdopodobieństwem niczego takiego w życiu nie zrobiła…. panny Kossakówny nie umiały nawet jajecznicy usmażyć 🙂
Tak to i ja bym chciał!! Że też mnie zawsze wiatr w oczy: ((
Nu, może by tak kto zarechotał??
Rech, re, re….reeee Witam:)))
Dzień dobry: )))
No, po przeczytaniu tego wiersza wiesz już Acani po co ja jeżdżę na ryby! Samo wędkowanie to tylko pretekst! Ważna jest cisza, spokój i piękno otoczenia.
Psują je wprawdzie w polskich realiach wszechobecne śmieci, ale to cena demokracji. Wszyscy wszystkim równi i każdy ma prawo do tyle samo ważącego głosu! Nieważne – profesor na uniwersytecie zbierający wraz ze mną nad wodą zostawione przez poprzedników opakowania po zanętach i puste butelki po piwie a 10 zł. za sześciopak, czy burak wywożący dwudziestoletnią audicą swój śmietnik do lasu!
Macie szczęście, starożytni Grecy, żeście już poza moim zasięgiem!!
Senatorze co ma demokracja do kultury? A może ja tylko taka ciemna?
Za rzucony papierek z cukierka na ulicy, dostałam siarczystego klapsa od mamy. Musiałam go podnieść wsadzić do kieszeni i w domu wyrzucić do kosza. Że o półgodzinnym wykładzie nawet nie wspomnę. Zapamiętałam, i długo wstyd mi było. Nie pamiętam ile miałam wtedy lat.
A to ma, moja Pani, że pleni się tzw. „równość”, rozumiana jako „wszystko mi wolno” bo mam do tego demokratyczne prawo ustanowione przez takich samych jak ja!! Tak to rozumie znakomita większość żrących popkorn w kinach i kanapki McDonaldsa z papierka na ulicach! Dla nich słowo „kultura osobista” to pusty dźwięk! A nauczyli ich tej postawy rodzice, często inteligencja szpagatowa w pierwszym pokoleniu!:(
Tylko dlaczego ” inteligencja” nawet, jesli szpagatowa? Ciekawe skąd sie wzięło to określenie…..że niby w rozkroku pomiędzy dawnym prostactwem a nową wiedzą ? Czy co ? 🙁
A wiesz, sam nie wiem…: )) Dla mnie kojarzyło się to zawsze nie z tureckim szpagatem, a z takim cienkim sznurkiem…
Doszukałam się, że autorem tego określenia był Wiech, zatem trudno mówić tu o szpagacie jako figurze akrobatycznej 🙂
Cienki i słaby sznurek lepiej pasuje…. 🙂
To się chyba wywodzi od aluzji do butów szpagatem związanych, symbolizujących ubóstwo inteligentów pierwszego pokolenia…
.. a to mi się nie skojarzyło wcale, Tetryku ! 🙂
Senatorze, to jest chyba jednak paskudne i demagogiczne wykorzystanie zasad demokracji przez jednostki niedorosłe do niej 🙁 Demokracja to narzędzie, a jak, do czego i przez kogo zostanie użyte…
Quackie, pięknoduchu!! – Tylko się nie obrażaj, u mnie to pochwała orderom równa!: ) – Twoja wiara w dobro zaklęte w człowieku zaszczyt Ci przynosi….Tylko – widzisz – tego dobra to tak po prawdzie tam nie ma…Ale wierzyć w nie można…: )
Senatorze, ależ w niektórych częściach świata to działa, w sensie demokracja jest używana tak, że np. dzikich wysypisk śmieci i chamstwa w przestrzeni publicznej jest mniej, nie mówię, że nie ma wcale.
Uhum, ponoć działa. W Hongkongu za rzucenie najdrobniejszego śmiecia na ulicy płaci się mandat idący w tysiące dolarów. To samo jest w przypadku wszelkich innych drobnych wykroczeń i jest czyściuteńko i spokojnie!
Mnie wszakże zastanawia jedno – a gdyby tak te surowe kary drastycznie zmniejszyć lub całkowicie usunąć, to po jakim czasie miasto zaczęłoby przypominać Paryż??
Paryż, moim skromnym zdaniem, nie jest jeszcze taki straszny (chociaż okolice Rue Louis Armand, czy ogólnie Boulogne-Billancourt potrafią zaiste być okropne), ale Rzym i okolice – oranyboskie!
: )) Z włoskimi miastami już nie chciałem wyjeżdżać!
Kum, kum….. dzień dobry 🙂
Witaj Wiedźminko:))) Oj ciężką głowę mam dzisiaj.. Pogoda nie na ryby:)))
A co Ci to ? u mnie chłodno i bardzo słonecznie po wczorajszym
rozpłakanym dniu …
Wczoraj złocista, ciepła, a dzisiaj siąpi, siąpi.. Wstałam o 4.. zmarzłam i o 7 znowu pod kordełką się znalazła.. Przespałam dwie godziny i łepetyna.. nie własna. Nie lubię tego 🙁
o tak, to jest sposób na ciężką głowę, na którą nawet kawa nie pomaga…
Rybołapy.. Noo i jak jeden z drugim nie pojedzie na te swoje stałe miejsca łapania, przynajmniej raz w tygodniu, to smętny i rozdrażniony cały tydzień łazi:))
Ja tam pamiętam mojego braciszka, jak się wybierał, a coś nie wypaliło. Chmura gradowa, można rzec. Tylko nie wiem po co w ten swój plecaczek ładował flaszeczkę. Nie soku 😀
Bo to jest sport luksusowy i kontemplacyjny : cisza, spokój, nie nabiega się człek i nie spoci, coś się złowi,to jest radość i zwycięstwo, jak się nie złapie, to można ponarzekać…
„Z dala od zgiełku”…. czy jakoś tak 🙂
Zara odpowiem, jak tylko z Senatorową się uporam!
Odpowiadam – można traktować jako sport, są rozgrywane nawet mistrzostwa świata wedle bardzo surowo przestrzeganego regulaminu. Nie ma miejsca na pomyłki typu – Pan sędzia nie widział spalonego, bo krótki wzrok ma i zaćmę!!: ((
Najważniejsze są jednak – bezpośrednia bliskość natury i ochrona wód! O zarybianiu ich nawet nie wspominam, bo kłusownicy i rybacy zawodowi wydusili już wszystko, co jeszcze gdzieś się naturalnie próbowało rozmnażać!: ((
Pamiętam czasy, gdy dno rzeki wyglądało jak żywym srebrem brukowane na odcinku paru kilometrów. To „lusterkowały” żerujące na glonach świnki, Dziesiątki tysięcy świnek!! Teraz trzeba je sztucznie rozmnażać i starać się wodom przywrócić, bo nadwieprzański chłopek wyłapał je do cna całymi worami swoim świniom dając. Trzodę sobie, cham małorolny, na kiełbasy tuczył!!
A wraz z nim podgórskie „janosiki”, żeby im oscypek raz kołkiem w gardle stanął, bo świnka powszechnie występowała!!!
Gdzie jest certa, którą w Wiśle przed wojną dziesiątkami ton łowiono? Tama we Włocławku się kłania. Teraz jeszcze dwie czy trzy planujemy na Wiśle postawić.
– Daj dobry Panie Boże bym doczekał aż wszystkie na raz pod naporem solidnej powodzi pieprzną i woda zmyje do piekła choć kilkadziesiąt tysięcy bezmózgowców budujących chałupy na terenach zalewowych rzek, bo tam działka budowlana o połowę tańsza!: (
A Ty, Quackie, nie wierzysz, że więcej jest ludzi wartych kuli niż zwierząt!: ((
Pomyśl, Senatorze… zazdroszczą nam ” dzikiej Wisły ” i z tego co wiem, podejmowane są działania, żeby ” zdziczyć ” zachodnie rzeki. Dopatrzyli się wreszcie, że tamy niszczą nurt rzek i przyśpieszają przepływ wody…
Wiedźmineczko, weź mój ukochany Bug! Ta rzeka wylewa regularnie dwa razy do roku, a jeszcze i trzeci raz, tak kole św. Jana idzie wysoka woda zwana u nas „świętojanką”! I co, spotkałaś gdzieś informację, że Bug komuś krzywdę zrobił? Najwyżej parę kopek siana zabierze…Nikt wzdłuż Bugu nie stawia zabudowań tam, gdzie jak sięga pamięć i woda sięgnąć potrafi. To wystarcza żeby ta ostatnia dzika rzeka naszej części Europy była swobodna i dobrotliwa.
Witajcie wszyscy!
Jak mowa o rybach, to Max się tajniaczy?
Flaszeczka bardziej energetyczna niż sok przyda się, gdy poranek chłodny 😉
Też sądzę, że podstawowym urokiem wędkowania jest wyciszenie i wtopienie się w naturę. Ja – na szczęście – potrafię łapać kontakt z naturą nie mocując się do niej żyłką
A w ogóle, patroszyć ryby mi się zdarza, ale zabijać okrutnie nie lubię.
Witaj Tetryku 🙂 raz w życiu chciałam zabić żywego karpia…..:( od tej pory karpi nie jadam w ogóle, bo mam wrażenie, że mi pod ręką zadrży:(
Witaj :-)) Jestem na przepustce,a Klebsiell,to moja szpitalna wizytówka.Pozdrowionka.
Dzień dobry. Ja rozumiem ten wiersz tak, że gdyby nie konkretny kawał kija w dłoni, to człek wędkujący roztopiłby się w kontakcie z naturą w nirwanie jakiejś. A tak rybołówca ma konkretny cel i czynność, trzymającą go mocno na ziemi, chociaż nad wodą.
Aha, i co do doboru słownictwa: ja oczywiście zdaję sobie sprawę, jaka jest różnica między wędkarzem (i połowem indywidualnym) a rybakiem (i połowem hurtowym), ale z drugiej strony warto podrążyć temat, weźmy np. takiego ptaka drapieżnego, co się nazywa rybołów – on przecież łapie ryby pojedynczo i bynajmniej nie siecią! 😉
Edit: jest również zaskroniec rybołów, z zastrzeżeniami jak wyżej 🙂
Quackie! Witaj! Po pierwsze – rybołów to ptak, a człek to rybołap!: ) Po drugie – czy Ty zawsze musisz utrudniać??: )))
Żeby nie było za łatwo, Senatorze, zacznę od końca. Utrudnianie mianowicie mam w zwyczaju, a dokładnie – odłatwianie różnych zagadnień, żeby było ciekawiej, a to i tak na jedno wychodzi. Po pierwsze zaś może i tak jest, jak piszesz, ale w takim razie jeżeli rybołów to ptak (wąż, ewentualnie jeszcze kot, aczkolwiek to już raczej nie nazwa gatunkowa, a tylko koci talent, o ile mi wiadomo), a człowiek – rybołap, to dlaczego nazwa gałęzi przemysłu, jak również tytuł wiersza, brzmi „rybołówstwo”, a nie „rybołapstwo”?
Kwaku…. próżność i nic innego, ” rybołówstwo” brzmi jednak szlachetniej niż ” rybołapstwo” ?
Hihi, czyli dlatego oficjalnie mówimy „medyk” albo „doktor”, a nie „łapiduch”? 😉
tak mi się wydaje ! 🙂
no to się pobawmy : ” łowić” a „łapać” …. Kwaku !
Ależ popatrz, Wiedźmo, kto mianowicie zażądał wyżej, żeby człowieka odróżnić od ptaka (ogólnie, zwierzęcia), nazywając go „rybołapem”!
Bingo Kwaku ! 🙂
O co chodzi, bom zagubion??: ))
już to wyjaśniłeś, Senatorze 🙂
No właśnie….dalej jestem w lesie!: ((
Bo rybak swoją zdobycz, swój „łów”, czy „ułów” sprzedaje dla zysku, a wędkarz ma zakaz sprzedaży swego połowu. Regulaminowy, z PZW, a i na upartego da się go za coś takiego przed obliczem ślepej bogini postawić!! Jakby się uprzeć, oczywiście!
Hm, to zmienia postać rzeczy. Wędkarz to hobby (ewentualnie powołanie), rybak to zawód, a rybołówstwo to lekkie nadużycie semantyczne! 😉
Bez wątpienia nadużycie: )
Dodam Ci jeszcze, że wędkarz na łowisku ma zakaz przekazywania złowionych ryb innemu wędkarzowi, bądź osobom postronnym. Może to zrobić dopiero po zejściu z łowiska i definitywnym zdemontowaniu sprzętu. Obdarowanemu wędkarzowi zalicza się wtedy ten prezent do jego limitu połowowego! Przykład – Sam złapał dwa, jeden ma ode mnie – limit wyczerpany. Koniec z łapaniem karpi. Inne ryby może łowić w dalszym ciągu, karpi już nie! Gdyby jakiś mu wziął musi go wypuścić!
Przykład II – Złapałem trzy karpie wyczerpując swój dzienny limit na tym łowisku i schodząc z łowiska daję jednego przechodzącej obok osobie. Już nie mogę wrócić i „dołapać” tego jednego, który jakby pozostaje do limitu, bo w siatce mam przecież fizycznie tylko dwa. Koniec!
Być może sensowne, ale kontrola tak sformułowanych przepisów wydaje się mocno problematyczna…
My, prawdziwi wędkarze, kontrolujemy się i sami! Oprócz ustanowionych przepisami prawa organów kontrolnych każdy wędkarz ma prawo skontrolować innego wędkarza. Fakt, że kiedyś nad Bugiem pewien osobnik, który zechciał sprawdzić na podstawie karty wędkarskiej na co ja łowię, posłyszał z mej strony zatroskane – „Oj zimna dziś w Bugu woda, oj zimna…!” i to mu wystarczyło za odpowiedź: )), ale przeważnie jeden drugiemu spokojnie udzieli informacji…
„Wodom cześć” – brzmi nasze zawołanie!
Dzień dobry.
Dla pstrąga nie taki dobry:
Strumyka fala szybka
wśród jasnych bieży łąk,
w niej pląsa mała rybka,
wesoły, zwinny pstrąg.
Jam cicho stał na łące,
za rybką patrzył w ślad,
jak lśni w promieniu słońca,
co w jasną wodę wpadł.
Nad brzegiem rybak młody
na czatach z wędką stał
i patrząc w głębię wody,
na oku rybkę miał.
Lecz zdobycz, choć tak bliska,
wymyka mu się z rąk,
bo póki woda czysta,
bezpieczny będzie pstrąg.
Lecz sposób ma na wszystko
ten rybak zły,
zamącił nagle toń przejrzystą,
o rybko, biada ci!
Ach, patrz, plusnęła woda,
na wędce schwytany pstrąg już drga.
O, jakże mi cię szkoda,
maleńka rybko ma!
Pstrąg pana Schuberta
O pstrągach ostatnio mało się pisze.
Mało się pisze
I mało się łowi.
A dawniej?
Dawniej to taki Schubert Franciszek
Nawet utwór muzyczny poświęcił pstrągowi.
Ułożył to tak ślicznie, że aż cierpnie łuska
I bardziej nas to cieszy niż pensji podwyżka –
Człowiek czuje, jak pstrąg się delikatnie pluska
W tym strumyku Schuberta Franciszka.
Widzi człowiek, słuchając, te błyski srebrnawe
I ten cień, co się w prądzie za kamieniem kryje –
I nawet nie przeszkadza mu na dobrą sprawę
Ta drobna okoliczność,
Że śpiewaczka wyje.
A stało się to w Wiedniu,
Gdy służąca Gerta
Głowiąc się co tu zrobić na obiad w niedzielę,
Kupiła na fischplatzu dla pana Schuberta
Eine echte Forelle.
Pan Schubert, kiedy pstrąga ujrzał na talerzu,
(A był to pstrąg potężny, jak wiemy skądinąd)
Podszedł do fortepianu,
W klawisze uderzył
I wtedy stał się cud:
Ten pstrąg popłynął.
Talerz tylko pozostał pusty po tym pstrągu
I nietknięte widelce
I do sosu łyżka –
A pstrąg?
Pstrąg drugi wiek już pluska sobie w songu
Na cześć pana Schuberta Franciszka.
Ludwik Jerzy Kern
Oo, jakie ładne. Zwłaszcza ostatnia zwrotka 🙂
Taaak! To „tylko” Pan Kern!: ))
Senatorze, ponieważ u góry drabinka się skończyła, co do demokracji i zaśmiecenia: raczej miałem na myśli miasta szwajcarskie i brytyjskie, a też i niemieckie (powiedzmy że z pominięciem dzielnic opanowanych przez co poniektórych imigrantów). Skandynawskie? Bo że w całym basenie Morza Śródziemnego traktuje się te sprawy pobłażliwie, demokracja czy nie, to niestety jest prawidłowość ogólnie znana…
No i popatrz, jednak miałem rano rację odgrażając się starożytnym Grekom! Taż my kultura śródziemnomorska, czyż nie??: ))
PS Skandynawia ma równie restrykcyjne prawo co wspomniany Hongkong. Jeszcze przed pięćdziesięciu laty, gdy do jakiegoś obcego portu zawijał szwedzki czy fiński statek, ogłaszano prawie mobilizację w mieście. Tak „kulturalni” byli Skandynawowie. Dopiero gdzieś od końca II wojny zaczęło się tam wszystko zmieniać. Fakt, że bardzo konsekwentnie, ale tamte kraje mają małą populację, łatwo ją kontrolować.
Anglia to już mocno inna para kaloszy.: )
Zauważyłeś, że przywoływane przez Ciebie jako przykład kraje są, w znacznej mierze, protestanckie??
Hmmm. Wyjątkiem jest mocno poukładana, katolicka Bawaria, w sensie majątkowym tyż.
Bawaria jako kraina geograficzna, czy kraj związkowy? Na upartego możemy na kantony porozkładać wspomnianą przez Ciebie Szwajcarię.
Wspomniałeś Senatorze za Quackiem,o krajach protestanckich.Zauważyłem pewną prawidłowość-kraje protestanckie są z reguły bogate, a katolickie, biedne.A modlą się przecież do tego samego Mesjasza,czy to jest sprawiedliwe ?
Maxiu: )) Do upojenia powtarzam, że sprawiedliwość jako taka nie istnieje, to jedynie pojęcie filozoficzne. Fizycznie, w realnej przestrzeni, istnieje jedynie wymiar sprawiedliwości. Bardzo zresztą niedoskonały!: )
A który to wymiar, Senatorze? Tak żebyśmy mieli pojęcie, na co się narażamy, idąc np. do kina, reklamującego się jako „pięciowymiarowe”? 😉
Są budynki, w których śmiech nieraz większy niż w kinie. Tam spotkasz ten wymiar, do którego jesteś zmuszony zwracać się per „wysoki sądzie”, choć on kurduplowaty i na sędziego się nie nadaje bo durny jak przysłowiowy jołop, ale nominację od prezydenta otrzymał!
On Ci i odmierzy i odważy sprawiedliwość. Bez filozofii!: )
Może postawiłem niewłaściwie pytanie.Chodzi mi o niesprawiedliwość Absolutu wobec swoich wyznawców..W pełni podzielam Twoją filozofię myślenia.Wszak obracamy się wokól poglądów,myśli,które są wytworem naszej wyobrażni i tylko tyle. Wydaje się,że wiemy już wiele o początkach naszej cywilizacji,a jednak codziennie jesteśmy doświadczani wydarzeniami,które nijak się mają do posiadanej wiedzy.Alleluja i do przodu jak mówi ojciec R.Do jakiego przodu ? Do niekontrolowanej głupoty ?
Maxiu, sprowadzimy w końcu dyskusję do stwierdzenia, że niesprawiedliwość jest niczym innym jak brakiem sprawiedliwości, jak susza brakiem wody, a niewinność brakiem winy: )
Absolut przed zarzutem braku sprawiedliwości, a więc niesprawiedliwością z Jego strony, zabezpieczył się niezmierną łaskawością i bezgranicznym istnieniem w czasie. Taki doświadczony niesprawiedliwością w życiu doczesnym osobnik powinien doskonale zdawać sobie sprawę, że kiedyś będzie mu ona wyrównana, nawet z nawiązką! Weź tu sobie za przykład Hioba i jego przypadek. Czym-żeż Absolut go nie trapił, a jednak wszystko mu nagrodził. W stosownym czasie, naturalnie! Cóż to jest takie sto czy tysiąc lat dla Wiecznego Absolutu!?
Więcej wiary i ufności, mój Miły. I alleluja na co dzień, oczywiście!!
Szanowni, idziemy się powuyrowerowywać z Najjuniorem, dopóki aura przychylna (raz już przelotnie padało).
Baw się. U mnie leje od wczorajszego wieczora!
Dzień dobry,
mam zaszczyt zajrzeć do Was po raz pierwszy, dzięki Incitatusowi. Usiadłam cichutko w kąciku i rozglądam się ciekawie, acz dyskretnie; po czym zebrałam się na odwagę i zinterpretowałam, jak zwykle po swojemu, polowanie z muchami na rybeńki… Długa droga przede mną i mam nadzieję, że poczytam w wolnych chwilach, douczę się a i czasem komentarz wrzucę, by nie być biernym czytaczem (to do mojego Dłużnika, już On wie, o czym piszę…)
………………………………………………………
I tak różnicę w tym wierszu zawarto
pomiędzy szkiełkiem-okiem a marzeniem,
bo człek się rodzi z czystą w głowie kartą
i wciąż wypełnia ją swym doświadczeniem.
Jednemu zatem wciąż po głowie chodzi
niebieski migdał uprawiany w chmurach,
zaś inny matematycznie wywodzi,
że to nie umysł, jeno czarna dziura.
Gdy dwie półkule wciąż na siebie warczą,
jak mam pogodzić te różne obszary,
by wrócić z walki nie „na”, ale „z” tarczą?
Mam myśl: na haczyk nadziać nenufary… 🙂
Pozdrawiam serdecznie,
zołza bez serca
Witaj, ZbS! Serc ci u nas dostatek, może się zaopatrzysz?

Podstarzały Don Juan!: )
Zazdrośnik!

Zaraz tam zazdrośnik!
Ha! Jakiekolwiek podobieńtwo do jeleni na rykowisku jest, rzecz jasna, niezamierzone?
Nie ma żadnego podobieństwa za wyjątkiem poroża, w które swego czasu każdy z nas przez jakowąś zołzę został ustrojon!!: )))
Nie mam serca do czekania w kolejce po ten organ..
Ale propozycji nie odrzucam, wszak zgryźliwi tetrycy mają krótką pamięć ;P
Na tej Wyspie nie ustawiamy się w kolejkach
Witam: )))
Cieszę się, że jesteś tu z nami. Co do much – ja nie lubię łapać na krowi ogon!
Kto z niewędkarzy wie co to takiego??: )))
PS Wiersz Twego autorstwa?: )
Obiecałam, a u mnie słowo droższe pieniędzy, że Pawlaka (Kazimierza) zacytuję. Mojego autorstwa – jak się wpada w towarzystwo z giętkim językiem, to jakoś sam zaczyna się w słowne zabawy układać.
Jeśli jeszcze na dodatek znasz rosyjski to proponuję zawiązać spółkę z pełną nieodpowiedzialnością!: )))
Witaj nam Zołza bez serca…. no…. ZbS, jak pisze Tetryk 🙂 jak Cię wzywać ? bo za nic mi zołzunia przez klawisze nie przejdzie :)…ale może Zunia ?
Może Dziunia?
Pietrusińska ????
Musiałaby być z Łomży chyba!: ))
Zaraz „nie przejdzie”… Zołza brzmi krócej i równie dumnie, jak Wiedźma. I, jak mniemam, bliżej zołzie do wiedźmy, niźli do czarownicy na miotle z turbodoładowaniem. Musimy się wspierać 😉
Twoje wiersze poczytam w pierwszej kolejności…
Może być dumna Zołza, skoro taka wola Twoja 🙂 Na moje wiersze nie licz, dawno temu złamałam ołówek 🙂
Dzień dobry, wróciłem syt jazdy i chwały 🙂 zrobiliśmy ładny podjazd, na szczyt Kępy Redłowskiej, chwilami nachylenie jezdni wynosiło 11% (w bocznej uliczce był znak 20%!
), a jak przyjemnie się potem zjeżdża z górki! Widzieliśmy prześlicznego biszkoptowego persa na samodzielnym spacerze, wyglądał na spanikowanego, że w ogóle wyszedł poza dom ;), na niebie zaś nad morzem tęczę, samo morze spokojne, przerywane tylko gdzieniegdzie łabądźkami.
Witam Szanowną Zołzę, wiersz nader udatny; ja co prawda na ryby bardzo rzadko chadzam, z wędką czy innymi utensyliami, ale zdarzyło mi się mieć na haczyku nenufary. To było zaraz przedtem, zanim zgubiłem w tych nenufarach całą końcówkę żyłki, z haczykiem, spławikiem i ciężarkami, a ponieważ to była już druga taka końcówka tego dnia, grzecznie poprosiłem Szwagra o odstawienie na brzeg, jako że wyżej sobie cenię dobre układy z nim niż jakiekolwiek przyszłe triumfy wędkarskie 😉
Quackie, to nie była końcówka, to był przypon!! Końcówka służy do czego innego!!: )
Co ja się mam z tym chłopięciem!!
Ale spławik na przyponie?? Musiało być cholernie płytko….Nie, Quackie poplątał i relację, nie tylko żyłkę!
Hrrhm, to ja nie wiem, co to było, w każdym razie wyciągnąłem pustą żyłkę, bez niczego. Po raz pierwszy z trzcin, po raz drugi z nenufarów.
Niech będzie, że przypon. W każdym razie po zgubieniu drugiej sztuki grzecznie podziękowałem. A i Szwagrowi po odstawieniu mnie na pomost obniżyło się ciśnienie.
Ja mu się tam nie dziwię. A swoją drogą to powinien najpierw uczyć Cię wędkować z brzegu. Z łódki to już nieco wyższa szkoła jazdy.
Dokładnie tak powiedział, jak wysiadałem z łódki, żeby teraz popróbować z pomostu.
Widzisz więc sam, że wędkarze zawsze mówią prawdę. Jak któryś opowiada, że złapał takiego suma, że jak go na brzeg wyciągnął to woda w jeziorze o metr opadła, to jest to szczera prawda!

To woda w jeziorze może opaść ze śmiechu???
Oplułam monitor
Niedowiarek!!
Acani widzę, też sobie żarty ze spraw poważnych robisz!
Złowili na ten „krowi ogon” jakiego sumika?? 😀 Calutki boży dzionek roprawiają 😀
Witam Zołzę, niezołzowatą 🙂
Panowie brzuchy powciągali?? Hę??
Mnie po rowerze sam się wciąga 🙂
Głodny?? 🙂
Nawet niespecjalnie…
Krowim ogonem nazywamy wędkę muchówkę, kij specjalnej konstrukcji do łapania na muchy (sztuczne). Jest giętka jak krowi ogon i tak jak on się zachowuje. Stąd kpiarska nazwa: ))
Brzuchy?? Iiii tam! Tragedia z brzuchem zaczyna się gdy żona komenderuje – Wciągnij brzuch!!
…..A on już go wcześniej wciągnął!!
To prawda. Albo jak na plaży zabraknie powietrza? O_o
Teraz, moi Mili powiadam – dobranoc: )))
Cóż zrobić, potomstwo mnie najechało.
Bez zapowiedzi!!
A ja kurka-rurka chciałem powiedzieć dzień dobry, albo nawet dobry wieczór, a co mi tam 🙂
Dobry wieczór! Z rozbieżnym zezem, jednym okiem na Wyspie, drugim w Barcelonie…
Hihi, oglądam z francuskim komentarzem, i jak mówią o Realu (Madryt), to brzmi dokładnie jak marka kosmetyków „L’Oreal” 🙂
Integruję się z prawdziwymi hamerakanami z Colorado i innej tam Nebraski, chłopczyki gulgoczą jak indory w trakcie tarła i za nic nie kumam czego tam, a wydawało misię, że znam angielski cokolwiek. Ludzie kochane ! Ile toto potrafi wlać w siebie piwa to masakra, tylko trochę przestrzeliwują, bo piwo made in USA to za przeproszeniem końskie siuśki i 4% to max, nasze startuje od 6% więc leszcze już po 10 browarze obalają się jak drzewa po wichrze, a jak który walnie lufkę dodatkowo, to trzeba wymoczka z trawnika zbierać, słabe herbatniki są okrutnie, a do tego głuuupie jak but z lewej nogi, jeden pacan usilnie mnie namawiał na pokazanie niedźwiedzia brunatnego, bo cepowi wmówiłem, że w Polsce zamiast psów, obejścia pilnują niedźwiedzie 🙂 🙂 🙂
Miśku! A sam mu się objawić nie mogłeś? O zmroku, żeby się do koloru nie przystawiał…

Mogę zrobić jednemu z drugim hu-ha za uchem, ale gotowi zejść na zawał, oni się wszystkiego boją, ten ich opiekun wmówił gamoniom, ze jak nogę z hotelu wystawią to po nich, gleba pewna, a minimum porwanie dla okupu, normalnie oczy mam jak spodki co te kmioty wygadują 🙂
Aaa, bo angielski z Londynu, Colorado i kontynentu europejskiego to trzy różne języki, że się powymądrzam. Pani Quackie jest właśnie anglistka-amerykanistka i tę odmianę lubi. Święta prawda z tym piwem, a patrzyli na mnie swego czasu znajomi jak na raroga, że wiśniówką piwo przepijam! 😉 Może zabierz pana do ZOO i tam niedźwiedzia pokaż, że niby się nie sprawdzał w obejściu, to do ZOO oddaliście?
Drogi Mistrzu, jest tu jeden Angol ze mną, to pytają bidaka bez przerwy, czy studiował w USA, bo świetnie mówi po ANGIELSKU ! Ignorancja tych pacanów jest bezgraniczna. 🙂
Hihi. Mnie kiedyś jeden napity Amerykanin tamże pytał, czy my w Polsce może mamy własny język? Nie sprecyzował natomiast, po jakiemu mielibyśmy się porozumiewać, NIE mając własnego języka (po angielsku? A może rosyjsku? Chociaż to było już po 1990)
Pewnie na migi 🙂 W Berlinie wynajęli autokar i nie mogą wyjść z podziwu, że mamy autostrady i ACHTUNG !!! McDonaldsy, no klękajcie narody w dodatku w Szczecinie, co drugi jeździ Mercedesem, albo innym BMW, więc musi to być jakieś pokazowe, strasznie bogate miasto,enklawa, bo przecież każdy burak z kartoflanego stanu w USA wie, że u nas jeździ się konno, albo furmanką. 🙂
??? Z Twojego opisu wynika, jakby to była wycieczka Amiszów albo buraków z jakiegoś zad.pia w Kentucky albo Ohio, nie wspominając o Dakocie Północnej albo Kansas. Ale co by tacy mieli robić w PL?
Edit: albo z Alabamy, która na Wschodnim Wybrzeżu jest synonimem buractwa.
Amen, Mistrzu, to są menagerowie, którzy nawiązali współpracę z koncernem BASF i oglądają co i jak, w Szczecinie jest centrum logistyczne BASFA w temacie chemii samochodowej, lakiery, dodatki, papiery ścierne i takie tam, no to oglądają i nie mogą wyjść z podziwu 🙂
Witaj Miśku 🙂 a to dopiero atrakcje Cię dopadły! Dobrze jeszcze, że białych misów po ulicach nie chcą ganiać:)
Długo będziesz ich trenował ?:)
Jutro wracam, alleluja 🙂
Cześć Bielutki 😀 Wracaj z tarczą.. 😀
Zdrowego snu.. Dobranoc 🙂
I po meczu. 2:2 w klasyku. Dobranoc!
Dobrej nocy .
Dzień dobry Wyspiarzom! Jak minął dzień? Dużo ryb nałowione? Miłego poniedziałku życzę wszystkim
Dzień dobry: ))) I pomyśleć, że Miśku Hamerykańcom się dziwuje, jakby o ich fantastycznej znajomości świata zewnętrznego nigdy nie słyszał!
Swoją szosą, to i tak dobrze, że ci Jego goście jakimś cudem Europę znaleźli. Pewnie im ktoś obcej nacji pomógł, bo sam tamtejszy czystej (hiszpańsko-niemiecko-szwedzko-portorykańsko-kenijsko-irlandzkiej) krwi produkt fizycznej miłości pospiesznej – jak bumcykcyk znaleźć by jej nie umiał!
Cud prawdziwy, że trafili do Polski, a nie szukali jej za Uralem 🙄
Kierowca autobusu pewnie Niemiec. Może był przedtem w Polsce na wycieczce organizowanej przez biuro podróży Wehrmacht?? )))
Całe szczęście, bo by czasem na Kamczatkę zawędrowali szukając naszego egzotycznego kraju 😀
Popatrz – nam wszystko co amerykańskie kiedyś cudem się wydawało. To i tak cud boski, że ten kraj rządzony przez 20% obywateli potrafiących czytać i pisać jeszcze się nie zawalił!

Bóg zwykł się szczególnie opiekować umysłowo poszkodowanymi!: ))
I pijakami!!
Mówią,że pijanego Pan Bóg strzeże. Powinni jeszcze dodać, że matołów też
Szczególną protektorką umysłowo poszkodowanych jest św. Dympna. Ciekawe czy ci z całkowitym brakiem wiedzy ogólnej jakąś opiekunkę mają!: )
Dzień dobry:)) Czego się czepiają od rana Hamerykańców?? 😀
Dzień dobry: ))) A co, Ruskich mamy się czepiać? To mniej bezpieczne bo oni bliżej!: )))
Hi,hi.. a jak jaka zdalnie sterowana spadnie??:)))
PS Może by Pan cosik wrzucił i zmienił wycieraczkę? 😀
Jeśli mnie nikt nie ubiegnie…: )))
No to czekamy! 🙂 Witaj Skowronku
Dzień dobry ! 🙂 goście Miśka umysły mają świeże, nieobciążone balastem wiedzy ogólnej to i biznes im lepiej niż nam wychodzi 🙂
Czekam i ja na nowy tekst, Senatorze, skoro obiecałeś 🙂
Dzień dobry: ))) Proszę na pięterko. Nie jest to nowe, ale swego czasu wszystkim się podobało: )