« Zaświaty, zakończenie Jesień »

SAKARTWELO…

Wybuch!!

….I wtedy ruszył czas…

Przez eony wędrował przez pustkę gaz to łącząc się w chmury, to rozpraszając. Ściskany niewidzialnymi siłami tworzył gwiazdy, ogniem atomowym je zapalał…..Rozjarzały się, gasły, niektóre w kolejnym paroksyzmie znowu wybuchały, burza płomienistych gazów znów ruszała we wciąż rozszerzającą się pustkę i trwało to, trwało i trwa do dzisiaj…

Na to wszystko patrzył On, ten  co jest poza czasem i przestrzenią…… Patrzył i wiedział……to dzięki niemu powstał czas i materia

Wszystko powtarzało się po raz setny, tysięczny, milionowy….Nowe pierwiastki powstające w łonie umierających gwiazd gnane huraganem kolejnej eksplozji pędziły przez czas i przestrzeń, rozpraszały i znów łączyły….

Nuda….

Coś trzeba było zrobić by przerwać ten kołowrót zapalania i gaszenia, gaszenia i zapalania….. no, a ponadto jak długo mógł oglądać ciągle ten sam spektakl, te same efekty specjalne, te same śmierci i narodziny, narodziny i śmierci…Wieczność całą? Toż przecie wieczność trwa wiecznie!!

Tedy zebrawszy garść resztek z dawno umarłej gwiazdy, z onej rzadkiej chmury pyłu, co to gnana bezkresami mocno już wystygła, stworzył z niej Ziemię!  A nad nią niebo rozciągnął…. I tak trudził się sześć dni przy jej kształtowaniu aż nastał wieczór i nastał poranek dnia siódmego. Ukończył Bóg dzieło swoje i odpoczął od wszystkiego co był i uczynił….

Wiedział, że nie dla siebie się trudził, że oto dnia siódmego,  dnia odpoczynku, jeszcze jedna drobnostka do zrobienia pozostała ale była to błahostka tak drobna, że ni jedną zmarszczką troski czoła mu nie przeorała……

Otóż trzeba było między ludzi podzielić Ziemię…  Cóż to za trud w porównaniu z tym, co od początku istnienia Świata zrobić przyszło….Obiecał sobie solennie Pan Stworzenia, że żadnej, choćby nawet najdziwniejszej ludzkiej zachciance nie odmówi. O co poproszą – niech na zawsze mają!

I oto zjawili się pierwsi! Lud dorodny,  wręcz ogromnego wzrostu, jedni jasnowłosi, inni płomiennie rudzi, o twarzach morskim wiatrem wytrawionych…Tarcze u nich okrągłe, topory bojowe na długich styliskach, miecze potężne…

– Panie – powiedział najśmielszy – daj nam kawał ziemi nagiej i skalistej, wichrami smaganej, gdzie śnieg na szczytach skał w górę idących wiecznie leży, a w fiordach woda głęboka jak skały one wysokie, gdzie lasy czarnych świerków wiecznie śpiewają…

– Czymże wy tam żyć będziecie, w pustaci onej? – zapytał Przedwieczny.

– Long ormy budować potrafim, wojaczka naszą naturą, czego potrzebujem, to złupim!!

Jakieś echo słyszeć się nagle dało:    „Przed gniewem ludzi z Północy zbaw nas Panie..”   . Echo…. No nic, raz dane sobie samemu słowo Bogów także zobowiązuje…

– Bierzcie!

Tak Normanowie Skandynawię dostali……..

Po nich zjawili się czarnoskórzy, w przepaski na biodrach jeno odziani z wąskimi tarczami w jednej, długimi włóczniami w drugiej ręce. Ci zapragnęli parnych dżungli, rzek ogromnych, wodospadów olbrzymich….Dostali…

Niscy, żółtolicy, odziani w skóry zwierzęce aż po czubki płaskich nosów poprosili o lodów wiecznych pełną krainę, o dzień pół roku i noc pół roku trwającą… Dostali

– Panie – powiada czerwonoskóry wojownik w legginsach, nagą miedzianą pierś dumnie wypinając – daj nam prerie bezkresne trawami bujnymi szumiące, góry skaliste i nagie, jeziora bezkresne i pustynie piaskiem sypiące, a my – bo nas wielu różnymi językami mówiących – jakoś je już sami między siebie podzielimy….Dostali…

I tak snuł się korowód ludów najróżniejszych przed oczami Stwórcy, a każdy o co prosił – otrzymał.   I odszedł szczęśliwy….

Dzieło było spełnione!

Przesunął Pan dłońmi po chropowatej powierzchni stołu z jasnych lipowych desek przy którym ranek cały siedział i lekko weń palcem stuknąwszy rzekł sobie cichutko w białej brody chmurę – Dokonało się!  I uśmiech promienny twarz mu rozjaśnił…

Słońce złotymi promieniami przez liście jabłoni na głowę pańską drobniuteńkimi promykami jaśniutki blask słało, ciepłe powietrze grało pszczół cichym brzęczeniem…zmęczenie słodkie niżej i niżej głowę Stwórcy poczęło pochylać….Już już sen dobry, drzemka leciutka poczęła ciało jego wypełniać, gdy nagle uszu pańskich jakowyś hałas dobiegł!  Uniósł głowę w zadziwieniu nieomal usta szeroko otworzywszy, bo oto aleją złotym piaskiem wysypaną gromada jakaś barwna a pstrokata żwawym krokiem ku niemu zmierzała! Tłumek był niemały, różnorako odziany, a każdy w nim swoim językiem gadał i co dziwne, przez resztę doskonale był rozumiany! Podeszli śmiałym krokiem do stołu. Ogromnego wzrostu białowąsy starzec w kolczugę ze stalowych kółek zakuty, dzban gliniany na nim postawił, drugi, drobniejszej postury- zwinny jak łasica na pierwszy rzut oka – płaski okrągły chleb ławasz na nim położył i cofnąwszy się o krok lekko i dumnie głowę skłonił!  I stali!

– Ty kto? – zapytał Pan palcem na starca wskazując.

– Chewsur!

– A ty? – na zwinnego.

– Pszaw!

– Ty? – to do innego, w pozbawionych obcasów butach do kolan.

– Kartlijczyk!

– Ty?

– Ja z Imereti!

– Ja Tuszyn!

– Ja Kachetyńczyk!

– Ja…

….Tu zdumiony bez granic Stwórca przerwał tę wyliczankę – Ludzie – zapytał – kim wy, u Diabła, jesteście?!

– My? My Gruzini!

– Czegóż tu chcecie?

– Panie – starzec w kolczudze powiada – obiecałeś każdemu ziemię ojczystą pod stopy, daj i nam!

– Przecie ja już wszystko rozdałem!! Gdzie byliście gdym ziemię między ludzi rozdzielał?

– Tańczyliśmy, śpiewali, weselili się w przyjaciół gromadzie, a teraz oto i jesteśmy!!

Pokiwał skołataną głową dobry Bóg, dłonią starczą twarz zmartwioną przysłonił……Milczał długo, wreszcie coś widać postanowiwszy, spojrzał jasnym wzrokiem na stojącą półkolem gromadę i powiada:

–  Niemłody już jestem, zmęczony, a i dzieło moje do końca doprowadzone sporo sił mnie kosztowało. Odpocząć nieco postanowiłem. Rozdałem ludziom ziemię, to prawda, ale zostawiłem sobie na starość maleńki jej skraweczek, tak mały, że nikt go nawet nie zauważył, nikt oń się nie upomniał…A są tam góry pod niebo wysokie w jasnych jeziorach się przeglądające, są rzeki huczące w przepastnych wąwozach, a nurt ich tak silny, ze cetnarowe głazy porywa… są miejsca, gdzie żyjąca, perląca się nawet w kubku woda spod ziemi wypływa.. Są kwiaty najbarwniejsze z barwnych – ba, nawet i trawa, co fioletem płonie tez się znajdzie. I drzewa dorodne owoce rodzące i ryś co po skałach w lasach się wspina, i koń, najwierniejszy człowieka druh, co nigdy o kamień się nie potknie tez się znajdzie….  Nikt z tych, co tu do mnie przyszli najmniejszego drobiazgu w darze mi nie przyniósł…Tylko wy! Gościnni znać jesteście!  Cóż, widać niepisana mi ta błogosławiona ziemia, tedy sobie ją weźcie!…… Ale najpierw ty bratku, do rogów i czarek wina nalej!!

I stąd Gruzini mają Gruzję!!: ))

 

 

147 komentarzy

  1. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))) Rankiem dnia siódmego!: ))

  2. Bożena pisze:

    Dzień dobry!!! Nareszcie coś konkretnego mogę poczytać. Podanie piękne i konkretne. Dziękuję Senatorze. Szkoda tylko, że dziś znów mam mało czasu, bo muszę przygotować się na przyjęcie gościa. Widzisz Senatorze, też jestem gościnna, chociaż nie Gruzinka. 🙂

    • Incitatus pisze:

      Witam: ))) Masło schowaj!!!

      • Bożena pisze:

        Przed kotem?

        • Incitatus pisze:

          Powiada przysłowie: „Gość w dom, Bóg w dom, a masło – do piwnicy!!”: )))

          • Bożena pisze:

            😆 ten gość u mnie zamieszka. To jest mały kotek, po którego po południu jadę. Nie będę już sama… Będę mieć towarzyszkę, ale wcześniej musiałam wszystko przygotować na jej przyjęcie. 😆

            • Incitatus pisze:

              No, witamy w gronie ludzi przez duże „L”: )))

              • Incitatus pisze:

                PS Gdybyś miała kłopoty lub potrzebowała rady to wal jak w dym!!
                Pamiętaj – kotom za nic w świecie nie wolno dawać mięsa wieprzowego, wędlin itp. „ludzkiego jedzenia”!!!! Nie dawaj także wędzonych ryb!!!

                • Bożena pisze:

                  Dziękuję za dobre rady. Mam podręcznik na ten temat. Ale jeśli będę potrzebować rady, to z przyjemnością skorzystam z Twojej, Senatorze. 🙂

                • Bożena pisze:

                  Przywiozłam koteczkę. Jest maleńka i śliczna. Szara z białymi skarpetkami i białym pyszczkiem. Mam tylko jeden problem – nie wiem jak ją nazwać. Czy macie jakieś pomysły? Czekam na propozycje. All-I-See-is-Love

                • Wiedźma pisze:

                  Bożenko…. popatrz na koteczkę, a imię samo Ci się nasunie. Moja Migotka zawdzięcza imię szalonej ruchliwości…. było tylko mig… mig … a kot w drugim pokoju. Ona może być zupełnie inna… jedna z moich kotek nazywała się Misia, bo była szalenie przytulna, a druga była Brunhilda ( Brunia) bo była jędzunia z charakterem 🙂

                • Bożena pisze:

                  Tutaj Ci Wiedźminko odpowiem, chociaż nie wiem gdzie to wejdzie, bo drabinka się skończyła. Z tego co piszesz, to muszę poczekać aż ją określę, bo jest u mnie pierwszy dzień i jak na razie tylko ogląda wszystkie kąty i miauczy czasami. Rozumiem ją, pewnie tęskni za matką, bo jak ją przytulę i podrapię tam gdzie lubi to jest spokojna i zadowolona. Jednak nie mogę wciąż jej bawić Happy

  3. Incitatus pisze:

    A tak wiwogóle to może byśmy wrócili do dobrego obyczaju publikowania nowości (staroci też) tak koli siedemnastej?? Mnie poranne wstawanie nie nowina, ale nie po to od szóstej rano pukam w klawiaturę, żeby mi o dziesiątej tylko chrapanie z przygwizdem odpowiadało!: ))

  4. Alla pisze:

    Dzień dobry :)Rozumiem Senatorze, że jest to opowieść wyłącznie Twojego autorstwa? Czy może posiłkowałeś się cytatami z różnych źródeł? O co Cię oczywiście nie posądzam, bo wiem, że wstawiałbyś cudzysłów:))
    Pytanie pro forma… znaczy:)))

    • Incitatus pisze:

      Pro! Słów jeno parę o dniu siódmym z Biblii żem podpylił, aleć ona tak znana, tak własność nas wszystkich stanowiąca, że i cudzysłów uznałem za zbędny:))
      Po prawdzie tom opowieść o boskim darze dla Gruzinów gdzieś spotkał, ale moja wersja z tą niegdyś zasłyszaną jeno spójniki i ostatnie zdanie ma wspólne! A i to nie całkiem:)))

  5. Alla pisze:

    „Pokiwał skołataną głową dobry Bóg, dłonią starczą twarz zmartwioną przysłonił..” Anna Jantar śpiewała „staruszek świat”, a tu i Stwórcę starego mamy.. A ja zawsze myślałam, iż On ciągle piękny i młody, jak na Najwyższego przystało:)))

  6. Alla pisze:

    Polano.. w rogi.. Nooo proszę; ognista woda polewana, jak w niebie tak i na ziemi:))))

  7. Alla pisze:

    Kogo stopa stanęła na gruzińskiej ziemi niech się wypowiada na temat jej piękna.. Bo ja, cóż.. mam jedynie obraz dostępny w necie i chyba z jakiś filmów:)

    • Incitatus pisze:

      Tam jest wszystko co piękne, jedynym mankamentem jest to, że wszędzie pod górę! W całej Gruzji (na boku wybrzeża mórz zostawiając) jest ledwie kilka spłachetków jako tako równego miejsca i wszystkie bitwy – z wrogiem zarówno zewnętrznym, jak i w wojnach domowych – zawsze w tych samych miejscach się odbywały!: )))

  8. Alla pisze:

    Pan 8:20 publikowałeś, a krzyczysz, że od 6 rano stukasz w klawiaturę.. O!
    A jeśli nawet, to, tooo mnie się bardzo podoba…..

    Ten np. fragment, jakże poetycki.. 🙂

    „Słońce złotymi promieniami przez liście jabłoni na głowę pańską drobniuteńkimi promykami jaśniutki blask słało, ciepłe powietrze grało pszczół cichym brzęczeniem…zmęczenie słodkie niżej i niżej głowę Stwórcy poczęło pochylać..”

  9. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! 🙂 Melduję, że odzyskałam internet …” w waszej okolicy trwa usuwanie awarii”…jak się już dodzwoniłam, to tak szczegółowo i uprzejmie mnie poinformowano ….
    A teraz… czytam w skupieniu !

  10. Alla pisze:

    Zaraz tę baśniową legendę(?) rozbiorę na czynniki pierwsze:))) To może zamilknę… i poczekam na pozostałych Wyspiarzy 😀

    PS Idę suszyć głowę 😆

  11. Wiedźma pisze:

    Wspomnienia z Gruzji ma moje dziecko…. ja dostałam znakomity gruziński koniak na otarcie łez, ze mnie tam nie było ….. ” jeżeli był na świecie raj …”

    • Incitatus pisze:

      Koniaki gruzińskie są świetne, ja wszakże – jeśli już przy nich jesteśmy – polecam raczej armeńskie. Za to wina tylko gruzińskie. Niech się Włosi, Australijczycy, Francuzi ze swoimi głęboko w piwnicach schowają!

      • Wiedźma pisze:

        Rarytas to u mnie… gruzińskie wina, zwożą je zewsząd, a do Gruzji nie po drodze. Nawet australijskie mamy , chilijskie też…

        • Incitatus pisze:

          Można je czasami znaleźć, tylko że te pośledniejsze, tanie. Chyba żeby w dobrych sklepach lub w necie poszukać. Ktoś musi je sprowadzać. Ale ich tyle najróżniejszych jest, prawie tyle co winnic. Tam każdy sobie może własne tłoczyć i wielu tłoczy!: ))

  12. lukrecja pisze:

    „są miejsca, gdzie żyjąca, perląca się nawet w kubku woda spod ziemi wypływa”
    Poświadczam. Chlebek, co go nożem krajać nie należy, też. Zupa posypana sieczką z ziół. Młode wina bez ograniczeń.
    Wśród Gruzinów powinien być jeszcze Zaza

    • Incitatus pisze:

      Zaza to raczej w Turcji…..Wśród Gruzinów pominąłem m.in. Megretów, Abchazów….tam do dziś mieszka masa ludzi z dawnych plemion(?), ludów. Trudno w pamięci mieć je wszystkie. Ja piszę „z głowy”, źródłami obcymi sie nie podpierając, bo i opowiastka ta to przecież nie naukowe dzieło i nawet nie legenda….Fantazja taka….

      • Incitatus pisze:

        Jeśli zależy Ci na iście naukowym i udowodnionym podejściu do wszystkiego, to możemy zacząć od 2+2= 4….I kontynuować!

      • Wiedźma pisze:

        Sprawdziłam w Wiki… Zaza to Anatolia….

      • lukrecja pisze:

        Oni go tak wołali. Był młodzieńcem przystojnym, czarnookim, czarnowłosym. Piszę wspomnienie z mojej bytności w 1975.

        Oprócz oficjalnych kolacji, co to się stoły uginały, kwiat świata naukowego Gruzji przyjął nas, kwiat świata naukowego Świata na prywatnej kolacji. Podawali same rarytasy, zapamiętałam kawę w maleńkich filiżaneczkach, mocną, gęstą słodką od miodu. Potem zaczęła się zabawa. Profesor Tujama z Japonii, odpalający papierosa od papierosa, nigdy nietrzeźwiejący chciał wymusić na włoskim profesorze, aby ten zaśpiewał „La donna e mobiiiile” Włoch się wykręcił. My, pani dr Zosia, mój mąż i ja też się wymówiliśmy od śpiewu „Szła dzieweczka do laseczka” Dr z Kanady odtańczył jakiś rodzaj tańca kanadyjskiego drwala, francuzi zaśpiewali „Panie Janie”, Profesor z USA odśpiewał pieśń „Georgia”. Profesor z Finlandii odśpiewał pieśń o krainie mnóstwa jezior i komarów, a potem nastąpił najdziwniejszy występ. Jaki widziałam. Stary profesor z Japonii, ale nie Tujama, maleńki, może 1,30 z czego 1/5 stanowiła głowa, wystąpił na środek, rozłożył chusteczkę, stanął na niej na głowie. Grupa japońska poczęła klaskać i śpiewać, a profesor tańczył nogami w powietrzu, nadal stojąc na głowie.

        • lukrecja pisze:

          To jest o gościnności Gruzinów i jak się międzynarodowi odwdzięczali. Nie chciałam popsuć podniosłego nastroju!

        • Incitatus pisze:

          Sacrebleu! Worry

          • lukrecja pisze:

            A odwaga?
            W 1975 przyjąć prywarnie ludzi ze zgniłego Zachodu i takiegoż Wschodu, nie wspominając już o wichrzycielach z krajów ościennych mogła zakończyć w krótkich abcugach karierę naukową. Cinajmniej!

        • lukrecja pisze:

          Honor Polski został obroniony przez Panią Dr Zofię.
          Kiedy japoński profesor zakończył występ, światła jakby przygasły, gruzińscy botanicy chwycili bębenki, możliwe, że były tez jakieś inne instrumenty, np. gitara. Na środek sali wkroczył Zaza. Piękny, młody, czarnooki, czarnowłosy i zaczął tańczyć. Wybijany rytm przyspieszał, Zaza nie pozostawał w tyle. I wtedy Pani Dr Zofia odstawiła kieliszek z winem, stanęła przed Zazą i zatańczyła. Zebrała brawa i od kwiatu miezdunarodnoj botaniki, jak tez od tej części kwiatu gruzińskiej botaniki, która miała wolne ręce. Tańczyli tak, aż podniosła się piękna, młoda, najprawdopodobniej jeszcze bez tytułu naukowego, Gruzinka i wskoczyła przed dr Zosię, naprzeciw Zazy. A trzeba tu powiedzieć, że dr Zosia nie była już dzierlatką. Chwilę pomyślała. Potem pięknie zanurkowała pod gestykulującym ramieniem Gruzinki, i znowu znalazła się naprzeciw Zazy. Zebrała brawa, ale jakie!
          Potem podano dojrzałe wina i jakieś wschodnie słodycze, co już dla nieprzyzwyczajonego nie dały się zjeść. Za słodkie były.

      • Bożena pisze:

        Wspaniałą masz Waść fantazję, pozwolę sobie zauważyć…

  13. Wiedźma pisze:

    Moje kaszojady stęsknione nadciągają ….. ale wrócę ! Valentine-Kiss

    • Incitatus pisze:

      Daj im marchewki. Zdrowa ona ponoć. No i imbiru!: )))

      • Wiedźma pisze:

        Dałam marchewkę, bo ją uwielbiają, naleśniczki pyszne też 🙂 a imbirem karmiłam Skowronka i wcale Jej nie otrułam 🙂 Tounge-Out

        • Incitatus pisze:

          Proszę, jednak wiem co dobre! Następnym razem kolej na naleśniki ze szpinakiem. Ponoć dzieci uwielbiają szpinak!: )))

          • Wiedźma pisze:

            .. poczekam aż dorosną do szpinaku z czosnkiem i pieprzem 🙂 mają szanse, bo mój synalek bardzo lubił szpinak wywołując spore zdziwienie osób postronnych 🙂

            • Incitatus pisze:

              Dzieci mogą mieć i po czterdzieści lat, to przecież zawsze dzieci, no nie? Jak do mnie wali się familia – dwa draby w towarzystwie równie dorosłych towarzyszek życia – to Senatorowa nieodmiennie melduje: „Dzieci przyszły”, a ja mam za każdym razem nieodpartą ochotę odpowiedzieć: „Niech się najpierw umyją”, ale jakoś mi to przez gardło nie przechodzi…Czyżbym zaczynał się ich bać??: )))

  14. Jasmine pisze:

    Dzień Dobry. 🙂

    Piękna opowieść Senatorze, taka do słuchania przy kominku w zimowy wieczór. 🙂

    Do popotem, jak głowa mi odpęknie. Bye

  15. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Melduję się z jednego centrum handlowego, czego niezmiernie żałuję, bo tu gwar, tłum i warunki do delektowania się żadne. Trochę jakby gruzińskie wino na dworcu chybcikiem wychylać. Na szczęście wieczorem powinienem być już w domu…

  16. Wiedźma pisze:

    Mój operator dostarcza mi rozrywki pod tytułem ” Trwa awaria w państwa rejonie”….. teraz mam sieć, co będzie dalej ? a któż to wie…..

  17. Jasmine pisze:

    Witam wieczornie. 🙂
    Cisza jak makiem zasiał… Wszyscy kontem plują Thinking

    • Incitatus pisze:

      Ja pluję normalnie, jak każdy arystokrata!: )))

      • Bożena pisze:

        A ja kota zabawiam, który sobie ze mnie zrobił drabinkę do wspinania. Ale jest zabawny 😆

        • Wiedźma pisze:

          Prześliczne kocię spotkałam u Skowronka….. i niestety nie było do zabrania …. sam urok i uroda biało-szara:) długo kociaczka nie zapomnę:)

        • Incitatus pisze:

          Spokojnie, przyjdzie kolej na następne rozrywki. Pusia kiedyś wykończyła przedpokój (ściany mam wykładane korkowymi płytami) i parę firanek. Sadzunia przedpokój też skierowała do kolejnego remontu, ale wspinaczki firankowej nie uprawia. Za to wylewa wodę z miseczki. Podważa ją łapką, chlup i później sobie po tej rozlanej drepcze!! Ona lubi wchodzić do wody!: )))

          • Wiedźma pisze:

            Migotka niczego nie podrapała, zaakceptowała wysoki drapak specjalnie dla niej kupiony.Rajdy urządzała jak sprinter:)

            • Incitatus pisze:

              Toż i moje mają drapaczki i je drapią, no prawdę powiedzieć teraz to tylko Sadza, bo Pusia dywan drapać woli, ale Ty wiesz jaka to frajda wspinać się pod sufit na takim narożniku? Schodzą się pod kątem prostym dwie ściany, obie wyłożone korkiem. Prawe łapy idą po jednej, lewe po drugiej ścianie, pazurki kocie ostre, a korek gruby na kilka milimetrów i miękki, jak to korek! No i kot zasuwa jak po drzewie tylko się wióry sypią. Moment i już patrzy na człowieka spod sufitu!! I ściany ubywa, ubywa, ubywa… Miło jest się także położyć na boczku i tak niespiesznie sobie ścianę podrapywać, zębami kawałki odrywać. Po troszkę, po troszkę aż zaczyna to wyglądać jak po przejściu stada słoni!: )))

              • Incitatus pisze:

                PS Pełny galop po całym domu też jest miły. Kot tak zaiwania, że czasem nie wyrabia na zakrętach i w poślizg wchodzi!: )))

                • Wiedźma pisze:

                  Pierwszorzędnym drapakiem jest też nieokorowany pieniek na balkonie 🙂

                • Incitatus pisze:

                  Psiaaaaa. Że mnie to teraz dopiero mówisz!!?? Toż się kotu jakoweś drzewko w domu zamontuje. Najwyżej Senatorowa palpitacji serca dostanie i popyszczy nieco więcej niż zwykle!: )

                • Bożena pisze:

                  Toż i ja mam na balkonie taki pieniek! Dziękuję za dobry pomysł 🙂

          • Bożena pisze:

            Czyścioszka, lubi się kąpać 😆

    • Wiedźma pisze:

      to ja mówię tak cichutko, że mnie nie słychać ? 🙂

  18. Alla pisze:

    Kotki, koteczki.. aaa .. Dobranoc 🙂

  19. Incitatus pisze:

    No, dobranoc: ) Idę karmić koty: )

  20. Quackie pisze:

    Dobry wieczór! Jestem już w domku, uczciwszy uszy, to na co dzień więcej siedzę na miejscu (to do panasenatorowego ogródka kamyczek). Piękna opowieść, teraz przeczytałem sobie powoli, ze smakiem, smakuje jak dojrzały owoc, dobrze nasiąknięty słońcem i pachnący pełnią lata.

    Swoją drogą, słyszałem podobną opowieść z innej części świata, od znajomych Francuzów: mianowicie dobry Pan Bóg, kiedy już stworzył ludzi, usiadł na świeżo wypiętrzonych Alpach i jął ich sortować i osadzać w różnych częściach Ziemi, a co który się trafił głupszy, to go Pan Bóg uznawał za wybrakowanego i rzucał za siebie. I stąd – w myśl francuskiej opowieści – wzięli się Szwajcarzy… 😉

  21. Quackie pisze:

    Dobranoc! Pięknych snów, mogą być o Gruzji!

  22. Tetryk56 pisze:

    Witam śródnocnie!
    Dotarłem do domu i do brzegów Wyspy Delighted

  23. Bożena pisze:

    Dzień dobry 🙂 Witam porannie 🙂

Skomentuj Bożena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)