Działo się to w onych czasach zamierzchłych, gdym to swą zacną personą Śląsko ozdobiwszy, latek już parę na nim pomieszkiwał, a dzień, co to go dziś wspominam, pamiętać będę po wiek wieków, wnukom o nim już opowiedziawszy. Drobiazg ten, wrzaskliwy ponad miarę, słowa dziada zwykł wprawdzie mimo uszu puszczać, ale to mu się – gdy nieco podrośnie – jeszcze wielokroć powtórzy, by w pamięci jego dziadek jako osoba iście anielskiej dobroci i spokoju pełna na zawsze pozostał.
Ale ad rem, bom się tu, widzę, nadto rozgadał! Otóż, Mili moi, pewnego dnia roboty mało mając, postanowiłem do dom wpaść na chwileczkę, pojeść krzynkę, albowiem nigdy nie byłem i do dziś nie jestem zwolennikiem jadania „na mieście”. Wypić owszem, to tak, w knajpeczce wypiteczność wszelaka jakości lepiej smakuje i dziwnie lekkuchno wchodzi, znacznie bardziej niż w domu, ale obiadek, choćby i niezbyt wyrafinowany to jeno doma! Dosiadłem tedy swego stalowego rumaka zwanego przeze mnie pieszczotliwie Dziadkiem, przez pospólstwo beczką, a przez złośliwych znajomych kaszlakiem i pognałem w domowe pielesze. Pracowałem wtedy w Katowicach, zacnej wiosce gibko na miasto przez pracowitych tubylców przebudowanej, mieszkałem zaś w Bytomiu, mieście o historii długiej, choć nudnej nieco. W samym jego centrum, sercu – jakby to romantyk jakowyś powiedział!.
Przyjeżdżam, wkraczam, gębę do gromkiego wołania o żarelko już rozwieram, gdy postrzegam, że Senatorowa jakości dziwnie ponurym obliczem mnie wita….Co jest? – W szafie, pod łóżkiem, czy bezczelnie na moim ulubionym miejscu łotr siedzi??!! (Pierwsza myśl jaka winna przebiec przez głowę człekowi co niespodzianie wcześniej do domu przywędrował!) Patrzę ci ja wzrokiem dzikim dookoła, gdy głosik żoniny jakiś niepewny słyszę:
– List dostałeś.
List…No i co w tym dziwnego?
– Co za list? – pytam.
— Z ZUS – pada w odpowiedzi! No, niech on będzie i z ZUS, co on, gryzie??
– Dawaj – powiadam rozkazującym tonem, a zacne szczęście moje już dobrze wie, że zaraz się zacznie kolejny wykład, iż żadnej korespondencji urzędowej przychodzącej na moje imię drogą pocztową listem poleconym się nie odbiera! Nie odbiera się i już!! Koniec, kropka, nagrobek…!! Ale nie, nie wytrzymała, ciekawość zwyciężyła. Do środka nie zajrzy, ale przeczyta skąd i z jakiej instytucji przylazło!! No i żadnym kijem tego z kobieciny nie wytłuczesz. Wiem co mówię, tedy proszę nie przeczyć!!
Biorę ci ja kopertę, poleconym, a jakże nadaną, otwieram i patrzę czym też ZUS mnie w domowych pieleszach napastować raczy, czemu nie na adres firmowy, że tak eufemistycznie rzeknę, a na prywatny mnie korespondencję wysyła! Patrzę ci ja raz, patrzę drugi i oczom własnym nie wierzę! Wezwanie dostałem, ale nie jakieś tam zwyczajne, o nie! To jeży się przywołaną taką ilością przepisów z trzech albo i czterech (tak na oko) kodeksów zebraną, że chodź ty siadłszy płacz, jak klasyk powiada. Brakowało mi tylko przywołania orzecznictwa Sądu Najwyższego, bo Naczelny Administracyjny był, głowę stawię!! Czytam tedy uważnie – no: wzywa się obywatela …..tu, pleno titulo MNIE, do natychmiastowego stawienia się w ZUS o/Zabrze, inspektorat T. Góry pok. nr ….(tego już nie pamiętam), celem i na podstawie i tu leci ta wyliczanka…. W pierwszym odruchu chciałem przeszukać zasoby wszystkich mądrych ksiąg by się dowiedzieć na mocy jakichże to przepisów i to aż tylu, mnie się ściga…ale gdym sobie przypomniał kpc. kpa, i przepisy coś ze siedmiu resortów, które w ZUS ślad po sobie zostawiły zrozumiałem, że nic tu po moich staraniach….. Dałem do przeczytania żonie, niech też ma kobicina troszki radości…. Zbladła!!
Rzucam okiem na zegarek i powiadam stroskanej małżonce – jadę!! Omal mnie, jak ułana nie pożegnała!
Cisnę się do tych zakichanych Tarnowskich Gór w korku przepotężnym, przed ZUS oczywiście zaparkować może tylko cudotwórca, tedy bezczelnie rżnę grata na chodnik, niech piesi wiedzą, że tu panisko swoją bryke raczyło postawić i sunę do tego budyneczku pełnego akt, papierków i zaginionych pieniędzy. Pokój o zapomnianym numerze znajduję szybko, pięterko zaledwie pierwsze, interesantów żadnych…wchodzę, dzieńdobruję i powiadam, że oto jestem bom coś takiego otrzymał! Tu wręczam miłej panience pismo, którem ze sobą oczywiście zabrał. Ta oczkiem rzuca, powiada :”Aha!”, mnie cierpnie skóra…., panienka z potężnego stosu wyjmuje teczkę opatrzoną sygnaturą, a jakże, moim szlachetnym nazwiskiem, a jakże i otwiera…..W środku kartka……jedna…..duplikat tej co to ją przed chwilą sam panience wręczyłem…Słodziutkim głosikiem ta boska istota informuje mnie, żem jest winien ZUS potężną kwotę zł dwa, groszy osiemdziesiąt i muszę ją wpłacić do kasy. Mnie zatkało!!
– Ile?- pytam
— Dwa osiemdziesiąt – powiada panienka
I tum zdurniał na amen!! Poczynam tłumaczyć, że księgowości sam nie prowadzę, że to pewnie pomyłka rachunkowa, że księgowa to sprawdzi……Zawsze byłem tumanem!!!
Dopiero po kilku minutach dociera do mnie, wysokość owej kwoty i ton jakim pismo do mnie napisano. Hamując się, lekko pytam, czemu akurat takiej, obwarowanej tyloma przepisami, formy wezwania użyto!
– Tu jest urząd, proszę pana! – padło w odpowiedzi, Cóż, nie da się ukryć, urząd…..Mam iść do piwnicy (tam jest oddział banku) wpłacić należność, kwitek przynieść panience….Dwie pozostałe w pokoju osoby (zapomniałem o statystach!) pracują w tym czasie dalej.. Poszedłem, odstałem w kolejce parę minut, zapłaciłem, ponosząc przy okazji koszty operacji bankowej, kwitek panience zaniosłem i dostałem od niej w zamian POKWITOWANIE odbioru kwitka!!
Postanowiłem sobie wtedy, drodzy Moi, że nigdy, ale to nigdy osobiście do ZUS się nie udam, choćby sam prezes tej zacnej instytucji na party z udziałem Putina i Lumumby mnie zaprosił, wszelkie wezwania wysyłane na domowy adres celnym kopem do kosza będę posyłał i czekał aż mnie najwyżej ZUS do sądu pozwie. Jakby nie patrzeć w sądach pracują prawie normalni ludzie….
I co powiecie? Przez lat wiele pism z ZUS dostałem sporo, każde przychodzące do domu szło do kosza….I do dziś wszystko jest w porządku….Oni mają moje pieniądze, ja jakąś tam ich cząstkę dostaję…
Zapyta ktoś co z Senatorową?? Cóż, żyje….: )
Dzień dobry: )))
Dzień dobry Senatorze ! a księgowa też przeżyła ???
Nawet jej nic nie powiedziałem!: ))
ooo, a Sentorowej się dostało pater noster…. buuuu 🙂
Ile razy, zaraza, można powtarzać, że w pismach mogą być podane terminy, odbierzesz, list zarzucisz gdzieś, termin przeleci i kropka. Pół biedy jak można wystąpić o przywrócenie tegoż terminu (tu wykorzystujemy awizo!), ale jeśli jest zawity, to co?? (Tu wykorzystujemy znajomych, ale to tajemnica!!)
Co prawda to prawda ! nie zaprzeczę 🙂
Taki ci to urok naszych urzędów… uprzejmość nie dla petentów, o rozsądku nie wspomnę 🙂
Koszt wysłania tego wezwania był większy niż uzyskana kwota. Taniej dla skarbu państwa byłoby za mnie te parę groszy zapłacić. Polecony kosztował więcej!: ))
Ha ! cóż koszt, gdy winowajca mógłby za te 2 złote jakieś nienależne piwo wypić ? 🙁
Chociaż…. dobrych parę lat temu Urząd Skarbowy zakwalifikował mi, w wyniku kontroli, wydatki na ISO… jako wartość niematerialną i prawną. Nijak sie nie mogłam z tym zgodzić, więc naturalną koleją, dopiero w NSA wygraliśmy ten spór. Urząd zwrócił naliczony podatek i odsetki budżetowe…. w zbliżonej kwocie. To była dopiero godna lokata
ZUS, jak wiesz, odsetek od swych długów nie płaci!
A nie, bo ZUS nie ma długów wobec nas….. tak mówią 🙂
Ano, nawet jak przegra kolejny proces z rencistą, któremu za Boga urwane kiedyś nogi odrosnąć nie chcą, to zasądzoną należną mu rentę za zaległy okres wypłaci, odsetek od tej kwoty nie!
.. jeszcze by się biedak wzbogacił 🙁
I sztuczną nogę sobie zafundował!: (
Witam 🙂 Miałem identyczna przygodę z tym ,że z nadpłatą wysokości 39 groszy ,cały dzień straciłem na ten kretynizm ,jako że u nas ZUS to nie jakiś szysz ,ale 14 pięter biurokracji ,sążniste kolejki stojące w ordynku z biletem w garści i nikomu się nie spieszy psia mać .Kiedyś ZUS mieścił się w 3 pietrach ,nie było komputerów i innych bajerów ,a jedynie szafy z segregatorami i byłem załatwiany z marszu ,a pani Krysia bez pudła znajdowała moje akta w ogromnej szafie .
Witaj 🙂 a nie mogłes zrobić z tego darowizny na rzecz ZUS -u ?:)
Podobno ten gmach jest już za mały Miśku ! 🙂 No, ale jak pracujący emeryt co kwartał biega z wnioskiem o przeliczenie, to ruch jest w interesie 🙁
Na to nie wpadłem :)Zresztą podobnie jak Senator nie miałem pojęcia po co jestem wzywany w dodatku pismem budzącym niemal grozę ,człowiek dostając taki kwit zaraz zaczyna sobie przypominać wszystkie prawdziwe i urojone grzechy względem tej instytucji i wpada w lekka panikę
Spryciarze… gdyby napisali po co wzywają…. mieliby na liczniku o jednego interesanta mniej 🙂
Dodaj do tego potępienie w oczach żony i jej przekonanie, że jak nic w kajdany tym razem jej luby pójdzie!!
No tak… pacjenta się zastrasza żeby nie wierzgał:)
Cześć, Miśku: ))) Kocham urzędy!
Jak psy dziada w ciasnej ulicy!!: ((
Cześć Senatorze:))Podobnie jak ja 🙂
Ba, ale to jest prawdziwa miłość z wzajemnością
To prawda ,urzędową miną jest „czego tu !” . 🙂
Teraz już nieco się w skarbówkach zmieniło. Kiedyś wchodziłeś, a oczu zasiadniętej za biurkiem panienki biło jak łuna z hutniczego pieca: ” o, jest ten jeszcze jeden złodziej”!: )
Zdaje się, że nie obowiązuje już zasada, że 20 % ” urobku” z kontroli skarbowej przeznaczano na ekstra premie urzędników. Regres, w przypadku zmiany decyzji… nie obowiązywał. No to i samych złodziei widzieli…. 🙁 A jak był jeden normalny naczelnik to go zwyczajnie a niesłusznie zaszczuli pomówieniami o łapówki…. 🙁
Z łapówkami, Wiedźmineczko, jest pewien kłopot. Trzeba umieć je dawać, a nie każdy potrafi!: ))
Dziewczyny, a Miśko podgląda!!! Mnie tam to lata, ale nie wiem czy Wam też: )))
Jak szkaplerzyk ?
Nooooo!!: ))))
Dzień dobry! Wspaniałym, ułańskim językiem opisane, co zdanie przeczytałem, to mi się przypominał prawuj, spowinowacony przez siostrę Babci od strony Mamy Quackie – ułan, koniarz, a last but not least arystokrata. Sam styl to jedno, ale i kilka porad praktycznych jak najbardziej się znalazło, dla żon, mężów i klientów (?) ZUSu, co tylko wartości tekstowi dodaje.
Tak pisać i tylko tak!
PS. Z zupełnie innej beczki i off-topic chciałem zauważyć, że Andy Murray wygrał WRESZCIE turniej wielkoszlemowy jako pierwszy Brytyjczyk od bardzo dawna. Jak słusznie zauważyli komentatorzy Eurosportu, a pewnie i nie tylko oni, gdyby przegrał, byłby znów „tym beznadziejnym Szkotem”, ale wygrał, jest więc „tym wspaniałym Brytyjczykiem”.
Jak widać wciąganie sportowców na piedestał ,po to tylko żeby za chwilę zwalić ich z niego z hukiem ,jest nie tylko naszą narodową domeną .:)
Czy tylko sportowców? nic tak nie cieszy, jak upadła wielkość 🙁
Nnnno! Wróciłam wreszcie do domu zlana potem, bo iście latową temperaturę dziś mamy. Ale to już ostatnie podrygi lata, więc nie marudzę. Wspomnienia Senatora z ciekawością i przyjemnością przeczytałam. Znaczy się nie znalazłam przyjemności w tym, że miał nasz Senator taką niemiłą przygodę, ale opis jej był uczyniony po mistrzowsku. Całe szczęście ja z tą instytucją jaką jest ZUS nie miałam jak dotąd problemów, ale co nieco słyszałam o różnych perypetiach petentów nie tylko tej szacownej instytucji. Nieraz nie wiadomo – śmiać się czy płakać
No i jak zwykle, zmęczona mam zamroczony umysł i nie zalogowałam się przed pisaniem
Witaj Bożenko 🙂 u mnie też gorunc, że hej…
Dzień dobry: )) No, a już myślałem, że tylko ja jeden w tym towarzystwie mam sklerozę! : )
Nuuu, z moją sklerozą nie masz się co równać… 🙄
A przez grzeczność nie zaprzeczę!: )))
Tutaj nieco odwrotnie, po latach bezskutecznych prób facet wreszcie się wdrapał na piedestał, więc go chwalą, tak jak przedtem ganili za brak skuteczności. Ale zasada podobna – sukces ma wielu ojców, klęska jest sierotą, a może – w przełożeniu na polskie realia: „Wygraliśmy ten mecz” kontra „nasza reprezentacja przegrała”…
Witaj Kwaku 🙂 recenzja godna tekstu Senatora, nic więcej nie powiem ! 🙂
Witaj, Mistrzu: ) Z takich ust pochwała, to nie byle szysz, jak MIśko powiada.
A Murraya nie lubię. Jakoś tak zwyczajnie, bez powodu.
Pochwała w pełni zasłużona!
Osobiście w tym finale nie miałem swojego faworyta, ze względów zawodowych 😉 najbardziej lubię Rafaela Nadala, a potem Rogera Federera, tyle że jeden pauzuje ze względu na kontuzję (znów mu kolana nie wytrzymują 🙁 ), a drugi odpadł. Murray wydał mi się o tyle sympatyczny, że od wielu już lat próbował zwyciężyć w Wielkim Szlemie i ciągle mu nie wychodziło, a jeszcze ta mamuśka!!! Z drugiej strony Djoković miewał nieładne momenty w przeszłości (sam Federer go krytykował za symulowanie kontuzji w celu wybicia rywala z rytmu), a poza tym jego styl specjalnie mnie nie przekonuje, mimo że obiektywnie jest skuteczny.
No, Rafcio to miłość Senatorowej i moja, Federera za pełny profesjonalizm i wysoką kulturę osobistą i cenię i lubię, tenis Djokowicia nie odpowiada mi, tak jak nie odpowiadają mi „bomby” serwisowe Roddicka. Skuteczny jest, fakt, ale mimo wszystko to jakiś mało sympatyczny człowiek. Podobnie jak Radwańska, której nie cierpię jak kanałowego leczenia zęba!: ((
Fajne porównanie 😆 😆
Co do Murraya jeszcze, mimo sympatii nie podobało mi się, jak klął wczoraj na korcie, co z tego, że do siebie i często o sobie. Dość to nieeleganckie, nietenisowe.
A jakie masz zdanie na temat Juana-Martina del Potro? Argentyńczyk nie jest może tak utytułowany jak konkurencja, ale mnie osobiście podoba się jego waleczność i upór.
Radwańska jest również uparta, i faktycznie nie daje specjalnych powodów do lubienia, ale przynajmniej nie jęczy podczas zagrań na korcie jak inne panie. No i o ile mi wiadomo, doszła tam, gdzie teraz jest, dzięki sobie, ewentualnie tatusiowi (w sensie wsparcia finansowego i być może nie tylko), a wbrew polskiemu piekiełku – o ile pamiętam, miasto Kraków specjalnie jej nie wspierało, a nawet robiło w poprzek.
Del Potro gra bardzo ładny i technicznie doskonały tenis, nie wiem czemu nie odnosi takich sukcesów jak można by się po tej grze spodziewać.
Co do jęków na korcie – paręnaście tysięcy dolców kary za każdy wrzask zamknie gębę nawet Azarence!
Ha, to byłby dopiero wrzask, jakby takie kary chcieli dawać, że dyskryminacja, że wolności ekspresji zakazują, że fory dają „cichym” tenisistkom!
Plus: uprzejmie sugeruję sprawdzić skrzynkę mailową.
Plus!
Wrzask! Czort z wrzaskiem, niech się drą o dyskryminacji! Szok!! Ty pamiętasz jak na kort wlazł jako pierwszy bodajże Andre Agassi w kolorowej koszulinie i takichże portkach? To był szok. Biały sport, szlachetny aż do bólu, a tu ta łazęga na pałąkowatych nogach w gaciach do kolan i koszulinie a la Las Palmas!:)
Dzień dobry Wszystkim. 🙂
Dla równowagi, dla konieczności skrótowo.
W okolicznych miastach i miasteczkach jak grzyby po deszczu rosły ZUS-owskie pałace. Dostałam ci ja onegdaj wezwanie do i przeżyłam lekki szok. Po raz pierwszy nawiedziłam mi przynależny. Cóż moje oczy ujrzały ❓ Parter nowego bloku, wejście od tyłu. Na podłodze wykładzina, zwana dawniej linoleum, na ścianach lamperia. Pokoi kilka, na korytarzu czekających na swoją kolejkę kilkoro interesantów. Nie jest źle, pomyślałam i zajęłam jedno z wolnych krzeseł. Przede mną 5 osób które… Nagle ❗ otwierają się drzwi i pojawia się, ani chybi Anioł. Ów Anioł, z lekką nadwagą i w leciech posunięty nieco, grzecznie pyta. Pani w jakiej sprawie ❓ Wyłuszczam i słyszę. To proszę do nas, z uśmiechem ❗ 🙂 Spodziewałam się, w pamięci podręcznej mając, że miejsce przeznaczone dla interesantów biednie, choć czysto, wyglądało, ale teraz to zobaczę, że szczęka mi z zachwytu wypadnie. Nic z tego. Tam podobnie. W kilka minut wszystko załatwiłam. Tylko z szoku, znając takie relacje jak ta, Senatora, do dziś wyjść nie mogę.
No, a to ci dopiero! Idzie nowe, czy cuś?
Wątpię. 🙁 To tylko ja w takim dziwnym miejscu mieszkam. To samo mam w gminie, starostwie, etcetera. O wybaczenie proszę. 🙁 W dodatku Pani z mojego banku pomogła wypełnić mi papiery i poradziła żebym wpłaty uiszczała w ich filii, bo taniej.
O służbie zdrowia zamilczę, coby zlinczowaną, słusznie, nie zostać.
Witaj Jaśminko !Jakoś nie mam kłopotu z powodu służby zdrowia… mówię uczciwie !
Cieszy mnie to, Wiedźminko. 🙂 Tym bardziej, że nie dalej jak wczoraj, znajomy, z ponad 100 tysięcznego miasta mówił mi, że zapisał się do laryngologa na za tydzień. Jak się nasłucham o totalnej beznadziei to… Pozostaje pytanie które zadał Quackie. Od czego, kogo to zależy ❓
Właściwie ciśnie się na usta jedno pytanie – jakie warunki trzeba stworzyć, żeby tak było? Premie od załatwionych spraw zamiast od złapanych złodziei? Permanentna inwigilacja z konsekwentną penalizacją? Znaczy marchewka czy kij?
Uczciwie przyznaję, że nie wiem jak to u nas działa. Wystarczy mi świadomość, że działa. Burmistrza mamy tego samego od lat. Jeden dzień w tygodniu od 8-ej do 20-ej przeznaczył na przyjmowanie interesantów. Chciałam wiedzieć jakie plany są względem mojego osiedla, pokazano mi je, każdy może zobaczyć. Kulturalnie też nie najgorzej. Jestem pewna, ze byłoby jeszcze o wiele lepiej gdyby ci z góry nie przeszkadzali. To się nazywa chyba samorządność, czy jakoś tak…
Witaj, Jasminko: )) A powinno się nazywać normalność, prawda?: ))
Optuję za kijem. I to grubaśnym!!
A tak wiwogóle to gdzie jest Skowronek, hę??
Kochani, chwila przerwy teraz, bo muszę troszkę aktywności w realu wykazać, ze względu na różne okoliczności towarzyszące. Będę, kiedy będę.
Też chciałbym wiedzieć co lub kto Skowronka więzi…. nawet się nie przywitał? No, jak nic śpi pod cieplutką kołderką 🙂
Dobry wieczór: ))) A Orfeusz rzępoii??: ))
Gdzie?? Pytam, nie warcząc:)))
Jerunie, wstała!! Dzień dobry: )))

Jak gdzie? Na dywaniku przy łóżku ciemięga na tej swojej lirze zasuwa!
Proszę, podziwiamy Kata??: )
Nawet rozumiem dlaczego mi poleciłeś:)
Nie powiem, podobała się i dlatego ją połknęłam:))) Przewijając, oczywiście, wszystkie drastyczne opisy (…)
Niezła jest! Pamiętasz jak Jakub patrząc na jadących z nim konnych myśli, że nigdy nie potrafi tak jeździć jak oni? „Lach bez konia to jak ciało bez duszy”
Pamiętam.. I nauczył się, nieźle 🙂
„Pokaży meni gde je wsia mohyła
Ja choczu koło nyi pomołytys’
Za moju rodinu, za seło
I za neszczastliwu Ukrainu..”
Ano, to też było powodem….Podsunięcia: )
„…Pięknie śpiewali… Brzmieli niczym organy w kościele. Do końca życia będzie mi brakowało ich pieśni….” ?:)
Witam później wstających 😀 Proszę, najbardziej leniwy z leniwych uruchomił klawiaturę.. 😆 wreszcie… I mamy absurdalny przypadek, który nie jest odosobniony. Niestety.
„Pero, pero, bilans musi wyjść na zero” Nieważne koszty upomnienia. Takie są przepisy!!! Nnno! Poza tym ZUSowska księgowość na pewno się nie myli. Nigdy 😀
Perełeczko, piłaś??: ))
Jasne!! Staropolankę niskonasyconą 😀
Przepraszam, o co chodzi??
Hihi… a to dopiero dowcip, Skowronku:)
Pięć lat wojowała nasza księgowa z Zusem i jak myślisz? Kto miał błąd?? 😀
Księgowa, prawda??
Nasza, oczywista oczywistość, przecież nie ZUS 😀 Po prostu dziewczyna była tą utarczką tak zmęczona, że zaksięgowała tak jak sobie życzyli..
Błędnie..
Ale za to zyskała spokój!
I zaświadczenie, iż nie zalegamy ze składkami. Bo ono jest podstawą, by móc zatrudnić bezrobotnych, w ramach prac społeczno użytecznych.
No widzisz, wszystko dzięki porządkom w papierach ZUS!: ))
Witajcie!
Niestety w wielu instytucjach podstawowym celem własnego działania pracownika nie jest zysk, gospodarność, ani zadowolenie klient – tylko dupochron. I jeżeli przepis pozwala wzywać, to się wzywa, choćby to nie miało sensu, zyskując poczucie uwolnienia od zagrożenia refleksją: „poszedł mu na rękę! na pewno wziął!”. Tradycja ta ma niestety duże umocowanie historyczno-społeczne i obawiam się, że długo jeszcze pożyje. Zwłaszcza, że sami skwapliwie doszukujemy się bezpośrednich winnych każdej dostrzeżonej nieprawidłowości – najlepiej jak najdalej od siebie.
Skąd ta tradycja? przytoczę anegdotę: gensek Chruszczow miał kiedyś okazję zwiedzić fort Knox. Popatrzył, i pyta: – To wy tak zamykacie swoje skarby? Złoto i dolary? Ech, wy paskudni, sknerscy kapitaliści… U nas skarbem jest CZŁOWIEK!
Gdyby ta anegdota nie była aż tak smutnie prawdziwa, to mogłaby być śmieszna, Tetryku. 🙂
Co do… to… Gorszy jest przepis który wymusza. Dziś po raz kolejny w tym roku moją koleżankę, która ma sklep spożywczy, nawiedziły panie z sanepidu. Ponownie nie interesowało ich nic poza metrażem. Sklep murowany. Koleżanka grzecznie zapytała po co. Musimy :!:, odpowiedziały panie.
Witaj, Tetryku: )) I miał Nikita rację, z człowieka da się wycisnąć więcej niż zawierają sejfy Knox!: )
Się poprawia… w rocznym rozliczeniu popełniłam czeski błąd wpisując składki zdrowotne. Zostałam wezwana do US… ale wezwanie zawierało informację po co mam przyjść; był tez podany telefon kontaktowy ! . Gdybym się uparła, to dostałabym nienależny zwrot, bo pani wychodziło więcej niż mi się należało 🙂 Obeszło się bez czynnej skruchy 🙂
Na moją korektę, fakt że o parę złotych, US cierpliwie czekał do końca sierpnia telefonicznie mnie informując, że świat się nie zawali jeśli jeszcze trochę poczekają!
Czyżby dotarła do nas cywilizacja?
Może ? Dyskomfort spotkań z US wyraźnie sie zmniejszył, bo nie wątpię, że tak uprzejme potraktowanie nie jest stosowane wybiórczo:)
I jako zysk nadzwyczajny zaksięgowałabyś?? 😀
A nie… prywatnie bym sobie perfumy kupiła, gdyby nie ta akuratność 🙂
No, na kogo czas, na tego czas. Do jutra kochani: )))

Bez.. Dobranoc..
Uhum! Dziękuję!: ))
W pidżamę odziany??!!! No to… A dobra, powałęsaj się Pan jeszcze 😀
Myślałem, że wrócę na dłużej wieczorem, ale zapowiada się sakramencka burza 🙁 dobranoc zatem, do chłodniejszego ponoć jutra!
No to zdążyłam jeszcze powiedzieć Wam dobranoc. Do juterka
Na mnie też już czas, od 5-ej dziś na nogach i zaczynam tracić kontakt z rzeczywistością. 🙂 Za chwilę zaczęłabym pisać jeszcze większe bzdury niż wcześniej. 🙂

Dobranockę załatwiła Skowroneczek, zatem…
Dobranoc Kochani i do jutra zapewne. 🙂
Koniec świata! Ty? Spać? o tej porze?
Spać nie, nie odzywać się już. 😆
To ja mam się już nie odzywać dziś, nie Ty.
DOBRANOC OSTATECZNE ❗ 😆
Pozostaje posłuchać Niemena, tak ładnie śpiewa na dobranoc…:)
Dzień dobry!!! Już jest poranek, ale za oknami jeszcze ciemno. Dni coraz krótsze, zapowiadają znaczne ochłodzenie. TO JUŻ JESIEŃ…
Dzień dobry 🙂 14 ma być u nas, 10 stopni w dół…
Dzień dobry: )))
Co się stało???
Dzień dobry, Bożenko: )))) Deszczu!!!!!!!!!!!!!
U mnie pada od nocy.
Qrka wodna, przecież się logowałam!!!
A śmiej się, śmiej z mojej sklerozy 🙁
Ogólne dzień dobry bardzo… w ten pochmurny, ponury poranek 🙂
Dzień dobry Skowronku ! aż ponury ten poranek ? ***
Dzień dobry: )))
Nie ma to jak jesień! Tylko patrzeć jak przyjdą wspaniałe listopadowe szarugi!!: )
Za oknem mam klon, już ma dużo żółtych liści.
Mnie tylko róże żółkną! I to nie wszystkie. Znowu, psiamać, jakaś zaraza!!: ((
U mnie nie ma co żółknąć, bo stoją kikuty, którym nawet listki obżarły te z lasu, sypiające za żywopłotem..
Koegzystencja ludzi i zwierzątek…nu, prosto – raj!: )))
Tiaaa..
nie zawsze, prawda ? 🙂
Róże mi nie żółkną, bo mam tylko jedną, w dodatku sztuczną 🙁
Zwierzątka też chcą żyć… Trzeba je dokarmiać, to nie wejdą w szkodę.
Albo zastrzelić, też nie wejdą! Ale Ałła strzelać nie chce!
Zastrzelić!!! „Nam strzelać nie kazano”.
Takich nie mam : (((
Jak pożółkłe liście opadną też Pan będziesz miał takie:)))
Witaj Senatorze… w zeszłym roku był słoneczny i ładny listopad. Może i w tym nam się uda? 🙂
Witaj Wiedźmineczko : ))) Nie ma deszczu, nie ma grzybów: ( Ryba nie bierze bo wody mało. I w kit i o szybę takie rozrywki!!: (((
Dzień dobry ! 🙂 a ja lubię wczesną, kolorową jesień ! 🙂 ! mój klon ma pozłocony czubek; deszczu w nocy było na lekarstwo…
Dzień dobry Wiedźminko 🙂 I się biorę do pracy.. a się mnie bardzo nie chce:)))
Mnie też nie… ale ja sie wybieram na miłą wycieczkę i mam reisefieber:) Amisia też:)
Tylko kot będzie pilnował domu 🙂
Dzień dobry. U mnie też pochmurno i mokro, aczkolwiek deszcz jako taki wypadał się w nocy. No ale jak to ma wyschnąć, jak słoneczko od rana jeszcze nie wyjrzało?
Dzień deszczowy. 🙂
W nocy gdzieś daleko błyskało. Na tyle daleko, że grzmotów nie słyszałam. Od rana pada na zmianę z leje.
Z jakiej odległości, wzrok mam bardzo dobry jeszcze, mogę zobaczyć błyski w rozgwieżdżoną noc ❓
Powinnam sama na to pytanie odpowiedzieć, ale strasznie przymulona jestem a bez tej wiedzy do wieczora nie dożyję, chyba. 😆
To u nas błyskało, na tyle blisko, że grzmoty było słychać całkiem solidnie. I wiało jak jasny gwint, myślałem nawet, że zaliczymy jakieś tornado, nie daj Panie Boże. A teraz policz sobie odległość do Gdyni i już będziesz wiedziała, jaki masz dobry wzrok 😉
Bym, tylko musiałabym przenieść Gdynię na południe, bo to z tamtej strony błyskało i nadeszły rano chmury. 🙂 Przeniosę w wybrane przez Ciebie miejsce. 😆
No proszę, jak szybko ta burza zasuwała, przez noc naokoło świata!
Przypomniał mi się wiersz Puszkina:
Buria mgłoju niebo krojet
Wichry snieżnyje krutja
To kak diki zwier zawojet
To zapłacziet kak dietia.
To jeszcze ze szkoły pamiętam 🙂
Zapraszam piętro wyżej…. 🙂 tam się przeniosłam wraz z Andrzejem Bursą:)