« Wykształcenie i prestiż Narodziny tradycji »

Czyściec rozdział 9

POWRÓT i ZNÓW W DROGĘ

Streszczenie poprzednich odcinków.  Uganiając po Zaświatach, znalazłam się niespodziewanie w samym środku intrygi kryminalnej. Rozpędziwszy się w ucieczce przed złoczyńcami trafiłam przypadkowo do świata poza Zaświatami. I teraz wracam. Reszty nie da się w trzech słowach wyjaśnić, trzeba było  czytać poprzednie rozdziały.

Podczas powrotnej jazdy do Czyśćca miałam oczy dosłownie dookoła głowy. Ale skończyło się na strachu. Na miejscu zajścia było już wszystko uprzątnięte. Nawet kredowy obrys zmiótł  wiatr . Żadnych złoczyńców nie było i dotarłam bez przeszkód.

Najpierw podjechałam do warsztatu. Mechanik zabrał Challengera, ja poszłam do biura Psiapory. Sekretarka zrobiła kawę, pogadaliśmy. Podobno kurier wiózł jakąś cenną przesyłkę. Podobno złapali kilku z tych morderców.

 – Niestety wśród nich byli dwaj moi dawni pracownicy. I teraz sypią się na mnie gromy, że ich pozwalniałem z pracy i dałem te wehikuły jako odprawy.  Te władze  w ogóle nie rozumieją biznesu. Żeby zejść im z oczu siedzę teraz tu, a nie w Czyśćcu. Ale oprócz moich chłopaków byli też inni, ani to upadłe anioły, ani diabły, ani dusze. Nie przyznaje się do nich ani Piekło, ani Czyściec. Niebo jest oczywiście poza podejrzeniami, ale w okazaniu też brali udział.

Wtedy opowiedziałam mu o mojej podróży. Aż się kawą zakrztusił i oczy mu na wierzch wyszły, a jeszcze bardziej, kiedy mu wręczyłam butelkę Bourbona.

 – Coś takiego. Jak byłem mały, to mi mama śpiewała o niezbadanym świecie, ale myślałem, że to bajka. To szło jakoś tak, tu Psiapora zanucił na melodię podobną do pieśni Bradiaga:

 

Za wszystkimi światami, które znamy,

Albo co je dopiero poznać mamy,

Jest Przestrzeni z górą dziewięć silnia,

A droga wśród nich wiedzie mylna.

 

Tam samotny wędrowiec szedł uparty,

A płaszcz na nim splamiony i podarty.

But podkuty, lecz zakurzony,

Miecz u boku zupełnie wyszczerbiony.

 

 – Dalej było, że zastępowały mu drogę różne potwory i on je ubijał, na końcu dotarł do cudownego kraju. Ale tylko we śnie, nie naprawdę, bo tam się nie da dojść.  Zginął na końcu. Wiem, że naiwne, ale jakie to na nas robiło wtedy wrażenie! Każdy mały diabełek marzył, że odnajdzie ten świat. Potem zapomniałem o tej bajce. Powiadasz, że kto tam mieszka? Ludzie z głowami psów i słoni? Muchy popijające alkohol, humanoidy, Psoidy, Kotoidy i cała reszta –oidów? Och! To dlatego ten świat nazywano Oidą! Koniecznie poszukaj w księgach. Koniecznie!

(Pełny tekst kołysanki dla Psiapory na końcu rozdziału)

 

Wiec po powrocie na mój taras Czyśćcowy wybrałam się do biblioteki. Pół dnia mi zeszło na poszukiwaniach, bo za  wskazówkę miałam tylko nazwę Oida. Ale znalazłam. I zagłębiłam się w lekturze. Czytałam i czytałam. Zrobiło się późno, trzeba było kończyć. Zamknęłam księgę i przetarłam zmęczone oczy.

A gdy je powtórnie otworzyłam, przede mną stała Żonkilia z ręką wspartą na głowicy miecza.

 – Znalazłaś to, czego szukałaś? – zapytała

 – Znalazłam piękna legendę.

 – Pewnie. Powiem ci – usiadła przy moim stoliku – Wiem, czego szukałaś. Wygląda na to, ze znalazłaś Oidę.

 – Skoro tak mówisz.

 – Słusznie. Jak nie ma pewności, lepiej na razie nie rozgłaszać.

Siedziała  jeszcze chwilę w zamyśleniu. Potem  znowu odezwała się:

 – Tak, Oida to była legenda. Pieśni, opowieści, ale nikt tam nie był. To nie wierzono w jej istnienie. Mówiło się, że jest poza zasięgiem.  Tym twoim wehikułem da się tam dojechać? Pojedźmy tam! Jeśli Psiapora by się upierał, to też niech jedzie. Proszę. Doceń to, że ja cie proszę.

Doceniłam, a jakże by inaczej.  

Przemyślałam dokładnie, jak te podróż zorganizować. Rozdzieliłam zadania. Psiapora zdobył broń palną z ogromną ilością srebrnej amunicji. Dlatego, że, jak mówiono,  wyłącznie srebrne kule były skuteczne. Archangela zrobiła kserokopię najistotniejszych stron z księgi, żebyśmy mieli przewodnik.  Zabrała robota R3D3 (to kolejna generacja), żeby dokumentował, dokonywał obliczeń i doradzał. Zabrała też  turystyczny miecz składany. Ja w magazynie wyszukałam obszerne płaszcze z kapturami.  Wyprałam je, wysuszyłam i uprasowałam. I dodatkowo, na wszelki wypadek zabrałam półpancerze praktyczne. (S. Mrożek)

Mogliśmy jechać.

I pewnego poranka, bladym świtem zapakowaliśmy  do Challengera R3D3, Żonkilia zredukowała skrzydła do minimum, włosy zaplotła w warkoczyki i upięła w precelki koło uszu, Psiapora, bardzo przejęty, coraz to poprawiał zsuwający się pas z dwoma złotymi coltami.

 – Nie mówcie do mnie Archangela ani Żonkilia, tylko …

 – Może Żabcia – odezwał się z tylnego siedzenia Psiapora. Bęc, Żonkilia trzasnęła go w kudłaty łeb skryptem z  informacjami o Oidzie

–  Chichichi – chichotał Psiapora  

– Mówcie do mnie Marfiza – zawsze lubiłam tę postać. (Ludovico Ariosto, Orland Szalony, tłum, Piotr Kochanowski, wydanie pierwsze 1799r. Marfiza była błędnym rycerzem – kobietą. Wcale nie taką błędną.)

Dla zażegnania sporu dałam po butelce Bourbona Archangeli –  Żonkilii, przepraszam, Marfizie i Psiaporze.  Sobie też wzięłam, a co tam. R3D3 nie pijał alkoholu, toteż podłączyłam go na moment do akumulatora. Dalsza podróż upływała w miłej atmosferze, tylko Marfiza zapytała mnie kąśliwie, czy na ziemi wolno kierowcy pić alkohol podczas jazdy.

http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.youtube.com/watch?v=fpWNimba344&feature=related

tego jest prawie 7 minut. Jechaliśmy oczywiście dłużej.

Jedziemy sobie i tak jak za poprzednim razem, cmok i szarpnięcie. Zwolniłam do prędkości ruchu ulicznego, zaparkowałam na jakimś placu i poszliśmy zwiedzać miasto.

Było ludne i wyglądało na bogate. Jakkolwiek nazwanie ludnością tych istot, które mijaliśmy byłoby przesadą. Faktycznie były to potworki. Teraz, kiedy widziałam je w takiej masie, byłam zaszokowana. Wkrótce jednak spowszedniało. Oglądaliśmy wystawy pełne towarów, jakieś skwery, pomniki, okazałe budowle. Wstąpiliśmy do sklepu jubilerskiego, gdzie Marfiza  zaczęła przymierzać różne zausznice, enkolpiony , kabłączki. Psiapora gmerał w pierścieniach i bransoletach.

Zmęczyliśmy się i zgłodnieliśmy, weszliśmy więc do lokalu z kolorowym neonem

BAR  ALIEN.

Mrok, gwar, tłum gości, snujące się dymy. Z szafy grającej sączyła się muzyka:

http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.youtube.com/watch?v=y0sfXG_wtKU&feature=fvwrel

– Robotów nie obsługujemy –  powiedział  na powitanie barman, Słonioid. Więc Marfiza odesłała R3D3 do wozu.

Siedliśmy we trójkę przy barze.

– Bourbon trzy  razy – zamówiłam

Popijaliśmy  powoli, wsłuchując się w gwar. Najróżniejsze głosy, śmiechy przeplatały się, to podnosiły się, to opadały. Żonkilia i Psiapora, jako istoty nadprzyrodzone miały wmontowany jakiś translator i  rozumieli wszystko. Ja wnioskowałam z tonu, że nie chodzi o spory, są to raczej spokojne negocjacje biznesowe.

– Popatrz tylko na nią – powiedział Psiapora, wskazując na Żonkilię – jakby  jej pięć  milionów lat ubyło

– Hej mała, co robisz wieczorem  –  zagadnął Archangelę jakiś Wężoid.

– A co proponujesz – zapytała, patrząc mu w oczy wzrokiem Archanioła.

– Och, bardzo wielmożną panią przepraszam, pomyliłem się, wziąłem panią za kogoś innego proszę o wybaczenie – powtarzał, wycofując się do drzwi – jeszcze raz pokornie proszę o wybaczanie – pchnął wahadłowe drzwi i zniknął za nimi. Potem słyszeliśmy już tylko  krzyk aaaaaaaaaaaa, który stopniowo cichł. To mnie rozśmieszyło.

– Coś ty mu zrobiła – zapytałam – nie był taki najgorszy, łuski mu tak pięknie opalizowały

– Idź  do diabła – odparła za śmiechem  Żonk…, Marfiza

Ktoś wrzucił monetę do szafy grającej i wybrał inną melodię.

http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.youtube.com/watch?v=tSuztm8G9TY

Wtem szturchnął Psiaporę  Catapilaroid, poczwara o głowie gąsienicy i pierścieniowatym tułowiu. Zasyczał coś, a zza jego pleców  wychynął wyjątkowo ohydny humanoid.

– On mówi, że mu się nie podobasz – przetłumaczył

– Doprawdy, przykro mi – odpowiedział Psiapora i wrócił do popijania drinka.

– Mnie się też nie podobasz  – ciągnął Ohydnoid – a ja nie jestem przyjemniaczkiem ,  mam wyroki śmierci w 13 światach

–  Och, to uważaj na siebie.

Ohydnoid znów szturchnął Psiaporę, że aż Bourbon się rozlał. Tego było za wiele. Zapominając o złotych coltach Psiapora pochylił łeb i trzasnął go rogami. Rozległ się wrzask. Goście ucichli i cofnęli się pod ściany. Psiapora patrzał z niedowierzaniem na wijącego się po podłodze Ohydnoida.

– Chyba nic tu po nas – powiedziałam Marfizie. Złapała Psiaporę za rękę i wyciągnęła z knajpy.

Szybkim krokiem dotarliśmy do Chellengera. R3D3 otworzył drzwi i ruszyliśmy z kopyta.

Zaraz za miastem zahamowałam – Czemu stajesz? Zapytali Marfiza i Psiapora – Przesiadamy się – odpowiedziałam. Nasza szefowa musi się nauczyć prowadzić wehikuły

– Teraz nie, przecież jestem po drinku –usiłowała się wymigać Marfiza

–Nie wolno po drinku na drogach publicznych, a tu w ogóle nie ma drogi. Psiapora, siadaj obok kursantki i instruuj, a ja sobie wreszcie odpocznę – i zadowolona usiadłam z tyłu. Po nieodzownych na pierwszej lekcji szarpnięciach, co to albo silnik gaśnie, albo ryczy niemiłosiernie na niesłychanych obrotach, Anielica załapała o co chodzi i było coraz lepiej. Dodawała gazu, zmieniała biegi, skręcała to w tą to w tamtą. Psiapora objaśniał, co się w silniku dzieje, jak jest przenoszony napęd i jak działa układ kierowniczy i hamulcowy.  Wtem coś zajaśniało daleko przed nami – Co to jest – zawołała Marfiza i pomknęliśmy w tym kierunku.

http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.youtube.com/watch?v=El0ILHP9prY&feature=related

To była niewielka planeta. Górzysta, a góry bielały w słońcu – To marmury – krzyczała zachwycona Marfiza –  och tu się osiedlić, zbudować sobie mały pałacyk na tej iglicy –  oblatywała dookoła co bardziej strome i wysokie szczyty – No, cudo, po prostu cudo! Psiapora, nie znasz dobrych, niedrogich kamieniarzy?

Polecieliśmy dalej i tu Psiapora zainteresował się jakąś ciemną i płaską planetą

– Rewelacja, tu mogą stanąć warsztaty, tu magazyny, tu biura, a tam można będzie zbudować dla pracowników czworaki – wykrzykiwał rozentuzjazmowany. Oblecieliśmy jeszcze kilka planet, dałam hasło do powrotu. Wtedy zobaczyłam taką jedną, maleńką, na uboczu, spowitą chmurami spod których niebiesko prześwitywała woda a zielono  roślinność. Ale nikomu nie powiedziałam o tym ani słowa.

http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.youtube.com/watch?v=EVS8ZYi1u0E

 

Kołysanka dla Psiapory

Za wszystkimi Światami, które znamy,

Albo co je dopiero poznać mamy,

Jest Przestrzeni z górą dziewięć silnia,

A droga wśród nich wiedzie mylna.

 

Tam samotny wędrowiec szedł uparty,

A płaszcz na nim splamiony i podarty.

But podkuty, lecz zakurzony,

Miecz u boku zupełnie wyszczerbiony.

 

Różne tam nań czekały straszydła,

Co miały rogi, pazury i skrzydła.

Ogniem ziały i pożreć chciały,

Żeby tylko go w drodze zatrzymać.

 

Wtem z czeluści głębokich smok wychynął,

Nasz bohater niechybnie byłby zginął,

Lecz pochwycił miecz w mocarne  ręce,

Ciach, ciach, nie było już smoka więcej,

 

Nagle woń go słodka dobiegła,

Ciepły podmuch kurz z płaszcza rozegnał.

I śpiew ptaków umilał te chwile,

I fruwały wielobarwne motyle.

 

Więc znużone podniósł wtedy  czoło,

I rozejrzał się bystro wokoło,

To był właśnie ów Świat nieznany,

A dla śmiałków przez los obiecany.

 

Wielkie skarby tam były, wonne kwiaty

I niezwykle łagodny klimat latem.

Mleko, miód, jagody i manna z nieba,

Nic już więcej do szczęścia nie potrzeba.

 

Lecz naprawdę tego wcale nie było,

Bo to mu się tylko przyśniło.

Zbyt daleka i trudna  droga była,

I go całkiem na śmierć wykończyła.

 

Siadł wędrowiec na samym środku drogi,

Bo okrutnie go zabolały nogi,

Lodowaty wiatr wtedy  nadleciał,

I go wymiótł tak jak marnego śmiecia.

 

One comment

  1. Tetryk56 pisze:

    Za zgodą i błogosławieństwem Autorki przeniosłem tutaj dotychczas opublikowane części cyklu o Zaświatach. Mam mocną nadzieję, że Autorka, gdy nieco opędzi się od trudności dnia codziennego (a jeszcze przed wizją lokalną! 😉 ), zajrzy tu do nas i może nawet zechce kontynuować dzieło.
    Pozdrawiamy, Lukrecjo!

Skomentuj Tetryk56 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)