dedykowane Graz
Uwaga, będzie poważnie.
Na początku było słowo. Jak tylko się pojawiło, posługujące się nim istoty zaczęły zdawać sobie relacje z wydarzeń, które obserwowały, czyli – opowiadać. Maluczko trzeba było, aby opowiadania o faktach zaczęto koloryzować, dodając szczegóły, które nie miały miejsca. Tych, którzy robili to nieumiejętnie lub zbyt bezczelnie, nazwano łgarzami. Tych, którzy potrafili ubarwić opowiadanie ładnie i bez szkody dla rzeczywistości – artystami. I tak powstała literatura.
Literatura funkcjonowała sobie przez ładne parę tysięcy lat, albo i dłużej, a formy jej zapisu zmieniały się – ze współczesnego punktu widzenia – nieznacznie. Czy to gliniane tabliczki z eposem o Gilgameszu, czy drukowana książka lub gazeta z połowy XX w. – zasada była ta sama: ciąg znaków, poukładanych w wyrazy, poukładane w zdania, poukładane w znaczeniowe całości; akapity, rozdziały, części… Co ważne dla tych rozważań, aby uzyskać zamierzone przez autora znaczenie, ciąg ten należało przeczytać od początku do końca. Dla części czytelników początek był po lewej, dla części – po prawej, różne były też pomysły na kolejność – z góry na dół, kolumny lub wiersze. Jednak cechą charakterystyczną zawsze pozostawała linearność.
Dowolny tekst literacki MUSIAŁ mieć strukturę linearną, można go było teoretycznie przedstawić w postaci jednej, długiej linijki tekstu. To samo dotyczy(ło) wykonania ustnego – ścieżkę dźwiękową z pliku, płyty winylowej, CD lub kasety też można przedstawić jako linię, chociażby tak jak to się robi w programach do obróbki dźwięku. Człowiek nie byłby człowiekiem, gdyby nie podejmował prób zmiany tego stanu. Były to całkiem udane próby (kaligramy, poezja konkretna), ale nadal podstawowe znaczenie odczytywane było wers po wersie lub wzdłuż jakiejś linii. Podobnie z „Grą w klasy” Cortazara – próbą zakłócenia linearności w prozie. Niezależnie od tego, że kolejność stron czytelnik może układać sobie sam, to każda z części (stron) jest linearna, a secundo – efekt też będzie linearny (chociaż za każdym razem inny). Powód jest oczywisty – nasza świadomość w większości funkcjonuje w czasie, podróżując wzdłuż jego linii i nie ma mowy o skokach w boki albo w górę.
Sytuacja zmieniła się, kiedy pojęcie intertekstualności – powiązań pomiędzy tekstami, istniejących jako abstrakcja w ludzkich umysłach – rozszerzono i zastosowano w praktyce, realizując ideę hipertekstu. Czyli sposobu organizacji danych tak, że tworzą wielowymiarową sieć – Wiki na ten temat: „Hipertekst to organizacja danych w postaci niezależnych leksji połączonych hiperłączami. Hipertekst cechuje nielinearność i niestrukturalność układu leksji. Oznacza to, że nie ma z góry zdefiniowanej kolejności czytania leksji, a nawigacja między nimi zależy wyłącznie od użytkownika.” Leksja niekoniecznie musi być tekstem, jak sugerowałaby jej nazwa, może to być też obraz, dźwięk lub inna forma. Poza tą cała teorią jest jeszcze dobrze znana nam wszystkim praktyka; hipertekst jest zasadą, na jakiej oparty jest cały Internet. Tak na marginesie – stąd literki http w adresach stron – skrót od „HyperText Transfer Protocol”.
Zauważcie: zamieniając książkę lub gazetę na monitor komputera przenosimy się ze świata linearnego, w którym zazwyczaj poruszamy się „po bożemu”, od pierwszego rozdziału do ostatniego, do świata hipertekstowego, świata sieci, po którym możemy skakać od węzła do węzła, od ogniwa do ogniwa, interesując się tym, co akurat nam w oko wpadnie, a nie kolejnością, konsekwencją czy wręcz fabułą. Uważam, że taki przeskok niesie za sobą efekty uboczne, skutkujące przede wszystkim zmianami w psychice i zachowaniu odbiorcy. Zmiany te są widoczne i istotne zwłaszcza u osób, których praca – tak jak moja – polega na kreacji, redakcji i obróbce tekstu. Co zatem może wynikać z „przesiadki” na hipertekst?
Po pierwsze – brak koncentracji na jednym wątku, jednej myśli. Hipertekst w wydaniu internetowym stwarza nieustanną pokusę, aby – w trakcie czytania – skoczyć gdzie indziej, poznać szczegóły dotyczące jakiegoś elementu tekstu, a kiedy je już poznajemy, niewykluczone, że wśród nich znajdzie się dalszy odsyłacz, a potem jeszcze jeden, i jeszcze… Aż w końcu po kilku linkach – być może – przypomnimy sobie, że przecież na samym początku czytaliśmy jakiś tekst. Pokusie oczywiście można nie ulegać, ale ilu internautów ma odpowiednio silną wolę? Dekoncentracja zaś przeszkadza w pracy nad tekstem. Brak dyscypliny czytelniczej przekłada się i na brak dyscypliny pisarskiej; umysł przyzwyczaja się do ciągłej nowości, zmiany, do krótkich form – przy czym w stronę „od linearności do hipertekstu” jest się łatwo przestawić, ale z powrotem – już nie tak prosto. W ten sposób przyzwyczajony do linearnego myślenia czytelnik wpada w pułapkę zbójcy Gębona, zalewanego informacją, której ani ogarnąć, ani wykorzystać nie potrafi.
Po drugie – skłonność do frustracji i irytacji. Hipertekst na ogół oferuje mnóstwo informacji w zasięgu kliknięcia, no, dwóch. Internauta nader łatwo przyzwyczaja się do tego komfortu, a jakiekolwiek jego zakłócenie wpływa nań jak płachta na byka. Google nie potrafi wyszukać sensownej strony na interesujący temat? Szerokopasmowe łącze okazuje się całkiem nieszerokopasmowe? Albo, tak już radykalnie, poważniejsza awaria i odcięcie od sieci? Poziom frustracji i irytacji rośnie gwałtownie, w stopniu wręcz nieporównywalnym do irytacji z innych powodów. Dodajmy do tego z zupełnie innej parafii poczucie anonimowości w sieci i widownię większą niż w większości rzeczywistych sytuacji – i mamy to, co mamy, czyli dyskusję rodem z onetu, w której parę liter się zmienia i zostaje pyskówka.
Po trzecie – sprzężenie zwrotne. Hipertekst ma poważny wpływ na kulturę „linearną”, z której sam wyrósł. Współczesne (drukowane) kompendium wiedzy, jeżeli chce współzawodniczyć ze źródłami internetowymi, musi się zDElinearyzować. Najbardziej dobitnym tego przykładem jest rozbicie tekstu w podręcznikach czy też wydaniach popularnonaukowych (np. serii „Jak to działa”) na krótkie całostki, często wyróżnione różnokolorowymi ramkami, oraz infografiki, w których pierwszoplanową rolę odgrywa obraz, uzupełniany jedynie tekstem, objaśniającym poszczególne części. Oferujące tradycyjny tok rozumowania linearne konstrukcje, nad którymi trzeba się chwilę zastanowić, ustępują miejsca informacji – nie, jeszcze nie hipertekstowej, ale już poszatkowanej i pogryzionej na łatwiej strawne kawałki.
Powyższy opis jest tylko szkicem tego, jak zmienia nas nowe medium. Nas – pojedynczych ludzi, ale i nas – społeczeństwo. Młodzi ludzie, kształceni za pomocą podręczników skonstruowanych wg zasady opisanej powyżej, są utwierdzani w przekonaniu, że forma hipertekstowej sieci jest OK, w związku z czym tym bardziej odchodzą od tekstów linearnych (patrz: jeremiady nauczycieli na temat spadku czytelnictwa). Co za tym idzie, wydaje się, że przyszłe pokolenia będą funkcjonować w świecie kultury już tylko hipertekstualnej („Czego nie ma w Internecie, to nie istnieje”) – albo też nastąpi rozwarstwienie na zwolenników hipertekstu i tych, którzy potrafią wykorzystywać go obok – ale nie zamiast – tradycji linearnej.
Jakie skutki może to mieć dla tych pierwszych? Na pierwszy rzut oka – pozytywne. Po stronie plusów na pewno można zapisać biegłość poruszania się w sieci i odnajdywania pożądanych informacji. Są jednak i minusy – podatność na dezinformację, powierzchowność poznania za pomocą hipertekstu, warunkowana zbyt szybkim tempem surfowania po sieci umysłu pożądającego wciąż nowej stymulacji, czy wreszcie – niby trywialna, ale jakże istotna sprawa: fizyczne odcięcie od sieci strąca Elojów hipertekstu w podziemia, z których wydostać się już nie mogą. To znaczy: dzisiaj jeszcze mogą. Ale za parę pokoleń?
__________
Podczas pisania tekstu korzystałem z artykułów:
„Tęsknota za rozumem” Pawła Misiaka –
http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.forumakad.pl/archiwum/99/6/artykuly/24-poczta_el.htm
„Humanistyka w czasach Internetu” dr. Jacka Jaśtala –
http:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.tezeusz.pl/cms/tz/index.php?id=353
__________
Tekst chroniony prawem autorskim, opublikowany między innymi na blogu madagaskar08.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.