« To już 10 lat... Senatorowi na święta :) »

Maple Lake i Mallard Lake

Pisałam Wam, że 16 marca byliśmy nad Mallard Lake. Pogoda niby piękna, słoneczko momentami ładnie nam świeciło, tylko ten upiornie lodowaty wiatr dobierał nam się do kości. Tak, że za dużo to i nie pochodziliśmy… ale trochę zdjęć mam stamtąd…
Jadąc według wskazówek wujka Google, skręciłam do parku i jechałam do parkingów, gdy mój małżonek mnie zapytał, czy widzę te wielkie ptaszyska siedzące daleko na gałęzi. Nic nie mówiąc, zjechałam na pobocze… Wrzucić na „park”, wyskoczyć z samochodu z aparatem w garści, po drodze go włączając zajęło mi dosłownie kilka sekund… Jeden z ptaków momentalnie poderwał się do lotu. Zanim aparat mi „wyostrzył” już go nie było. Dobrze, że chociaż drugiego zdążyłam dorwać. Nie jest co prawda zbyt wyraźny, ale siedział na skraju lasu, spory kawałek od drogi. Zanim małżonek wyciągną swój sprzęt z plecaka, to już i drugi z ptaków się poderwał… Tak, że małżonek tylko się oblizał… Poszedł jednak w kierunku lasu się rozejrzeć… Złapał gołębia karolińskiego… dobre i to na pocieszenie.
Jezioro było jeszcze zamarznięte, a na nim stały budki wędkarzy. To trzeba być napaleńcem, żeby przy takim zimnie siedzieć i łapać ryby. Z ciekawości spróbowałam tego lodu. Faktycznie, nawet nie drgnął, kiedy na nim poskakałam. Był gruby i solidny…
Doszliśmy do pierwszego mostku i zawrócili. Nie było sensu szwendać się dokoła, skoro i tak żadnych ptaków nie było, a ręce przymarzały nam do aparatów… Postanowiliśmy, że wrócimy tu jak będzie ciepło, bo wygląda to ciekawie…

Trochę nietypowo, bo w sobotę, postanowiliśmy pojechać na wycieczkę. Na niedzielę zapowiadali brzydką pogodę… I znowu pojawił się problem – dokąd? Jak to zwykle, małżonek stwierdził, że jest mu wszystko jedno. Popatrzyłam na mapę i zobaczyłam Maple Lake – Klonowe Jezioro… Popatrzyłam jak tam dojechać i stwierdziłam, że stamtąd mamy już dwa kroki do Mallard Lake… W razie czego…
Pojechaliśmy. Nie spodobało mi się. Dokoła praktycznie żadnych drzew, ścieżka, a tuż za nią siatka. Niby był zjazd do jeziora dla jednostek wodnych, ale po czym tu pływać, skoro jest to wielkości większego stawu i nie ma niczego… to jaka to atrakcja. Ruszyliśmy jednak dokoła w nadziei, że może jakaś boczna ścieżka zaprowadzi nas na ciekawsze tereny… Przeszliśmy już ponad połowę, gdy doszliśmy do spadu. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to nie jest jezioro, a zbiornik retencyjny. Za siatką zobaczyłam jezioro z szuwarami, pływającymi ptakami… Widocznie w okresach, gdy wody jest za dużo, otwierają śluzę szerzej i woda nie zalewa domów stojących nad Maple Lake. Krótko mówiąc, pomyliłam się…

Mieliśmy już niedaleko do parkingu, gdy zobaczyłam ścieżkę niknącą między drzewami. Oczywiście skręciłam tam, namawiając małżonka, żeby też poszedł. Nie musiałam długo tego robić. Za siatką widzieliśmy jakieś bagna, oczka wodne, drzewa częściowo połamane, częściowo splątane jakimiś pnączami. Poza tym dochodził stamtąd rechot żab… Spłoszyliśmy myszołowa rdzawosternego. Małżonek zdążył tylko pstryknąć jego ogon, ja nawet tego nie… Zobaczyłam za to cyranki modroskrzydłe. Miałam tylko jedno ich zdjęcie, a i to bardzo kiepskiej jakości. Jedynie gęsi kanadyjskie i krzyżówki zachowały spokój na nasz widok. Pozostałe ptaki uciekły w dalsze rejony. Połaziliśmy trochę, namoczyłam buty, podrapałam się w gąszczu pnących róż (a przynajmniej tak mi się wydaje, że to były róże). Małżonek nie poszedł w ten gąszcz za mną. Oczywiście nie chciał się podrapać, ani namoczyć butów. Najgorsze chaszcze ominął ścieżką…
Nie byłam zadowolona, bo jakoś za szybko nam się ta wycieczka kończyła. Postanowiliśmy pojechać jeszcze nad Mallard Lake. I dobrze zrobiliśmy…
Znajomą już drogą jechałam na parking nad jeziorem. Ale teraz jechałam bardzo wolno, a małżonek ze swoim aparatem w garści rozglądał się uważnie. I nie na darmo!!! Jeden siedział na drzewie. Też w sporej odległości. Przyhamowałam, a małżonek otworzył okno. Pstryknął, podjechałam jeszcze kawałek… znowu pstryknął… znowu podjechałam. Moje szczęście ślubne doszło do wniosku, że delikatnie spróbuje wysiąść i podejść bliżej, bo to cały czas jest trochę za daleko. Tylko otworzył drzwi, gdy myszołów zerwał się i odleciał. I to wylądował gdzieś w krzakach. Nie dało się zrobić mu zdjęcia. Ja nawet nie próbowałam… i tak nie miałam szans…

Nad jeziorem było trochę ludzi, całe szczęście nie za dużo. Meksyki przyjechali rodzinnie, jak to oni. Z grającym radiem i wrzeszczącymi dzieciakami. Ugh! Jak ja tego nie znoszę. Całe szczęście to jezioro jest dość duże. Połączone przesmykami i mostami. Toteż obeszliśmy dokoła. Mew trochę latało, ale większość siedziała na kamieniach leżących przy brzegu. W wodzie czuły się bezpieczne. Na wodzie zobaczyłam czarny kształt. Myślałam, że to kormoran sobie poluje, a to był nur lodowy!!! Tego jeszcze w kolekcji nie miałam. Byłam zdziwiona jak daleko potrafi przepłynąć pod wodą i jak długo się nie wynurzał. Dopiero później wyczytałam, że potrafi on nurkować nawet do 15 minut. To bardzo długo…
Zbliżaliśmy się do półwyspu, dość głęboko wrzynającego się w jezioro, gdy małżonek skręcił. Poszłam oczywiście za nim. Tu już nie było ani asfaltowej, ani nawet żwirowej ścieżki. Ziemia była mokra, lepka i lekko uginała się pod nogami. Muszę przyznać, że nie za przyjemnie się po tym szło… Podeszłam do brzegu jeziora… coś bultnęło w szuwarach, ale niczego nie zauważyłam. Jedynie w jednym miejscu muł był wyraźnie poruszony i gęsta zawiesina unosiła się w wodzie… Niedaleko miejsca gdzie stałam raptownie wynurzył się nur. Nie czekałam aż znowu zniknie pod wodą. Słyszałam, że i aparat męża strzela jak najęty… Okazało się jednak, że nie ten sam obiekt fotografowaliśmy. Małżonek próbował złapać (chyba) bobra, którego wypłoszyłam. Gdy go zobaczyłam, był już tylko malutką kreską na wodzie… A szkoda…

199 komentarzy

  1. miral59 pisze:

    Zapraszam na długi masz dokoła dwóch akwenów. I niech Was nóżki nie zabolą Happy-Grin

  2. Quackie pisze:

    No, rzeczywiście długi marsz! Aż lód zdążył stopnieć! 😉

    Poza tym, że zdjęcia i opis jak zwykle zachwycające (może nazwać cały cykl „Zwiedzanie Ameryki z Miral”?), to kilka szczególnie przykuło moją uwagę:

    – Co to za wiewiórkowa spiżarnia? Jakieś gniazdo uwite przez wiewióry?

    – Lodowe „kwiatki” wokół trzcin rewelacyjne, w pierwszej chwili pomyślałem, że to kalie, ale oczywiście skąd kalie na wodzie i o tej porze roku. Pierwszy raz coś takiego widzę!

    – Krogulec nader wdzięczny, taki drapieżnik w wersji mini, inne oczywiście też piękne (ten myszołów, mimo że z daleka), ale filigranowość krogulca doprawdy mnie ujęła. Mimo że zapewne ostry to zawodnik, co szponów i dzioba potrafi sprawnie użyć.

    – Zdjęcia lecących tuż nad wodą i lądujących gęsi są wręcz artystyczne; w ogóle ta spokojna woda, w której odbijają się drzewa i ptaki, to świetny temat i doskonale wychodzi.

    – Samolot – pasjami lubię. Nad Madonną di Campiglio przechodzi chyba jakiś korytarz powietrzny, bo za każdym razem, jak tam jeździliśmy, z południowego wschodu na północny zachód coś leciało, pewnego dnia taki wielki jumbo-jet, wydawało się, że bardzo nisko, ale nie zdążyłem zrobić zdjęcia.

    – Kaczor krzyżówek uchwycony w momencie startu – poezja. „Chwilo, trwaj”.

    – Nur lodowy wygląda, jakby miał z tych białych kropek tzw. raster, wzorek symulujący przejście od białego do czarnego 🙂

    • miral59 pisze:

      Jak się tak długo chodzi, Mistrzu Q, to wszystko możliwe. Nawet topniejący lód 😉
      – Wiewiórkowa spiżarnia, to taka gałązkowo-liściasta budowla. Przez całą jesień wiewióry rozbudowują to i chowają tam swoje zimowe zapasy jedzonka. Dokładnie nie wiem co zawierają, bo zwykle budowane są bardzo wysoko i nie miałam okazji tam zajrzeć. Nie można tego pomylić ze starym ptasim gniazdem, bo jest to budowla kolista, a nie jak gniazdo, które ma wierzch płaski(a przynajmniej tak to widać z dołu). Im więcej w okolicy wiewiórek, tym więcej tych spiżarni jest na drzewach…
      – Lodowe kwiatki obcykałam, bo też mnie zachwyciły. Między częściami tego jeziora płynie słaby prąd. Podejrzewam, że dzięki temu te trzciny tak obrosły lodem. Też jeszcze takich „kwiatków” nie widziałam i też w pierwszej chwili pomyślałam o kaliach 😉
      – Co do krogulca… Dziś miałam okazję widzieć jego polowanie!!! Dorwał gołębia karolińskiego… ale chyba nie ma wprawy, a może po prostu źle trafił, a może gołąb był za duży jak na jego możliwości… nie wiem. W każdym bądź razie ten gołąb mu sprzyszczył Delighted Krogulec posiedział moment zdziwiony, ale zanim przybiegłam z powrotem z aparatem, to zwiał. Widocznie wstydził się i nie chciał być na zdjęciu jako fajtłapa Wink
      – Lubię zdjęcia z wodnych odbić. Czasami są ładniejsze niż sam pejzaż 🙂 Szczególnie na takiej leciuteńko pomarszczonej wodzie…
      – Mieszkam o rzut beretem od lotniska, chociaż teraz już dalej niż kiedyś i samoloty nie lecą tuż nad domem… Jedna ze ścieżek podejścia przechodzi dokładnie nad domem szwagierki 😉 Także na samoloty napatrzyłam się do woli. A lotnisko O’Hare należy do tych największych na świecie i jeszcze je rozbudowują. Co pół minuty ląduje tu lub startuje samolot…
      – Nie napisałam wyraźnie. Ten kaczor startował cały czas za samiczką, na zdjęciu jednak ląduje. Nawet widać, że ma „włączone hamulce” Wink Przepraszam, że niechcący wprowadziłam w błąd Ashamed
      – Na nura nie mogłam się napatrzeć, tym bardziej, że bardzo szybko znikał pod wodą. Strasznie jakiś pracowity, albo nienażarty Wink

  3. Wiedźma pisze:

    Zanim przejdę oglądania i komentowania : sprostowanie wręcz konieczne ! Termin „obzieleniać się” jest autorstwa Kwaka

    • Tetryk56 pisze:

      Faktycznie Quackie przyniósł to na Wyspę – niemniej teraz jest to jeden z memów tu rezydujących, podobnie jak np. „do popotem” 😉

    • Quackie pisze:

      Przyjmijmy, że na potrzeby Wyspy to ja go wprowadziłem, natomiast de facto wyniosłem z domu rodzinnego, więc faktyczne autorstwo ginie w pomroce dziejów. Guglanie daje w połowie wyników odnośniki do… moich tekstów 🙂

      • Wiedźma pisze:

        Ja to ” kupiłam” od Ciebie i chciałam to wyraźnie podkreślić….:)

        • Quackie pisze:

          Zasięgnąłem języka i wygląda na to, że zarówno „obzieleniać się”, jak i bardziej znane, a znaczące to samo, „obcyndalać się” przyszły do domu Rodziców ze środowisk związanych z warszawskim klubem speleologicznym w późnych latach 60′ XX wieku.

          • Wiedźma pisze:

            ” obcyndalać się” jakoś znam, ale już nie ustalę skąd ! To funkcjonowało, choć mój Ojciec nie aprobował takich i innych wykwitów 🙂

            • Quackie pisze:

              Coś podobnego. A dlaczego tak? Bo mój mnie ich uczył, może nie intencjonalnie.

              • Wiedźma pisze:

                Dlatego, że mój ojciec edukację zaczynał w rosyjskiej szkole, a polskiego uczyła pani specjalnie zatrudniona. W moim domu należało mówić po polsku poprawnie, a nawet – dzisiaj tak to oceniam – z pewnym pietyzmem. Nie wiem czy wspominałam, że byłam tzw, ” późnym dzieckiem”?

                • Quackie pisze:

                  Aha, to trochę jak moja małżonka, której mama jest starsza od moich Rodziców o lat 10, a śp. tata – o 20. Mój szwagier, podobnie jak wszyscy kuzyni żony, jest od niej o dekadę starszy, natomiast ja jestem najstarszym facetem w swoim pokoleniu, a mój najmłodszy brat jest o 17 lat ode mnie młodszy… Słowem, nasze małżeństwo sprawiło, że w pewnym sensie równorzędnym wujkiem dla moich dzieci jest najstarszy kuzyn żony (w wieku moich rodziców), i mój najmłodszy brat, który mógłby być jego wnukiem.

                • Wiedźma pisze:

                  Na moje kuzynostwo miałam mówić ” ciocia” lub ” wujek”, bo różnica była spora…. Mój cioteczny siostrzeniec był starszy ode mnie Delighted

          • Tetryk56 pisze:

            „Obcyndalanie się” też znałem. Jak się temu przyjrzeć, wydaje się że to wyrażenie zastępcze, podobnie jak „kur…ka wodna”. „Obzielenianiu” trudno taki zarzut postawić, zatem IMHO brzmi szlachetniej 😉

            • Quackie pisze:

              Mnie się to zawsze kojarzyło z nieświeżą wędliną, więc trudno mi mówić o szlachetności, co nie zmienia faktu, że też dobrze oddaje intencję mówiącego.

              • Wiedźma pisze:

                hmmm…. a mnie się skojarzyło z wiosennym rozkwitem (” zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną”) ; w żadnym razie z zieloną wędliną ROTFL

                • Quackie pisze:

                  No proszę, co człowiek, to skojarzenie 🙂 zauważ wszakże, że przedrostek „ob-” ma zastosowanie w gastronomii („obtoczyć”, „obsmażyć”) i być może stąd mój kierunek…

                • Wiedźma pisze:

                  .. można też kogoś ” obsmarować’ – niekoniecznie gastronomicznie
                  🙂

                  ;0

    • miral59 pisze:

      Na poprzednim wątku napisałam „… bo się potem reszta obzielenia (jak to mówi Wiedźminka)”, bo ostatnio kilka razy tego użyłaś. A że mi się spodobało to powiedzenie… Delighted Przepraszam, że nie dociekałam kto jest tego autorem Buziak

  4. Tetryk56 pisze:

    Kolejna piękna wycieczka! Nie będę omawiał każdego zdjęcia z osobna, aby Autorki nie przydławić 😉 Wspomnę tylko o kilku.
    Wędkowanie z przerębla. Rąbanie lodu to już przeszłość: na zdjęciu nr 8 (a nieco gorzej też na nr 10) można zauważyć spalinowy świder do wiercenia dziur w lodzie, leżący obok namiotu. Ot, nowoczesne wygodnictwo! 😉
    „Startujący do lotu” kaczor krzyżówkowy (ten trzeci od pary, tuż przed gęsią na drzewie) na moje oko raczej jest we wstępnej fazie wodowania a nie startu
    Rewelacyjne są gęsi lądujące na lustrzanej tafli…

    • miral59 pisze:

      Jakby tak każdy zaczął omawiać każde zdjęcie z osobna… Amazed Nie da się…
      Tam przy każdym z tych namiotów leżał taki świder. Widocznie jest to popularne tutaj. O „startującym kaczorze” już pisałam, więc nie będę się powtarzać… Te gęsi byłyby ładniejsze, gdyby nie lądowały pod słońce. Chociaż z drugiej strony… nie byłoby widać ich cienia Wink

  5. Wiedźma pisze:

    Powiem tak : zachwyca mnie wrażliwość Mirelki i Jej męża na dookólny świat – może to być kolejne ptaszydło ale i może to być jakaś roślinka.
    Mirelko – te fotki, gdzie świat powtarza się w wodzie – wydają mi się szczególnie piękne Rose
    Tetryk ma rację – nie sposób skomentować każde zdjęcie z osobna…. Happy

    • miral59 pisze:

      Wiedźminko, ale wszyscy TUbylcy mają taką wrażliwość!!! Nie tylko mój mąż i ja Delighted Pokazuję Wam różne rzeczy, a Wy widzicie ich piękno. Ktoś o mniejszej wrażliwości by tego nie widział… Tym bardziej, że nie jestem fotografem-profesjonalistą i są to typowo amatorskie pstryki Happy-Grin Ale nie ma co ukrywać, cieszę się, że Wam ta moja pstrykanina się podoba Roses-are-red

  6. miral59 pisze:

    No właśnie… mokro, zimno i wietrznie…
    W sobotę było prawie 25C i ludzie chodzili w ubrankach z krótkim rękawkiem, w szortach i sandałach, a dziś trochę po 15 zaczął padać śnieg i sypie do tej pory Amazed Normalnie idzie zwariować Crazy Wyszłam z pracy i musiałam odśnieżać samochód, bo cały był zasypany… Dobrze że jeszcze nie wywaliłam szczotki do odśnieżania… Chyba do lipca ją będę wozić w obawie przed śniegiem Wink Zapowiadają -3C w nocy. Biedne moje kwiatki Cry-Out

  7. Alla pisze:

    Dzień dobry.. i do lepsiejszych okoliczności gdy obejrzę zdjęcia naszego wyspowego Fotografa 😉
    PS Żyję, tylko jakoś deczko pokręcona.. Narka Conceited

  8. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Dzień się zaczął… tak sobie.

    Natomiast co do śniegu w Chicago i wożenia szczotki odśnieżającej ze sobą do lipca, to tak mi się skojarzyło, że we Włoszech na stokach są 2-3 m śniegu i nasi instruktorzy się śmiali, że w tej sytuacji narciarze będą przyjeżdżać na stoki do lipca właśnie.

  9. Wiedźma pisze:

    Znowu dziś na bieganie…. więc wyruszam, ale i tak wrócę:) Bye

  10. Kopciuszek pisze:

    Dzień dobry 🙂 Wycieczkę niestety muszę odłożyć do późnego wieczorka czyli po pracy . Wszystkim pięknego dnia życzę 🙂

  11. Wyimaginowany pisze:

    Dzień dobry moi mili Happy

    Dzień u mnie deszczowy,kolejny z rzędu,nastrój zaś również jesienny. W taki dzień miło się wybrać na wycieczkę bez obawy,że się zmoknie.Zdjęcia jak zwykle Mirelko urocze.Dziękuje za możliwość poznania kolejnych miejsc,których prawdopodobnie osobiście poznać okazji mieć nie będę. Delighted

    Na przekór aurze,życzę Wam wszystkim wiele słońca i ptaszków śpiewu. Niech towarzyszy Wam radość jak i uśmiech,nie tylko w dzień dzisiejszy Happy

    PS> Wiedźminko,mnie nie jest łatwo urazić,naprawdę trzeba się nad tym napracować.Niestety, Tobie też się to nie udało,zapewne z taj racji iż najmniejszego powodu było brak Wink

    • Quackie pisze:

      Dzień dobry! Zapewne deszczyk u Ciebie to ten, który u nas kropił wczoraj.

      • Wyimaginowany pisze:

        Witaj Kwaku Happy Skoro to ten co u Was wczoraj kropił to skąd ten co był u nas wczoraj i przedwczoraj ?? Wink

        • Quackie pisze:

          Aaa, ten wczorajszy to być może z naszej przedwczorajszej burzy, a Wasz przedwczorajszy – z pozazeszłych chmur. O ile ta cyrkulacja zachodnia przez cały czas się utrzymywała.

    • Wiedźma pisze:

      Bardzo mi miło. że miałam nieuzasadnione obawy, ale długo się nie odzywałeś, więc znalazłam taki właśnie powód ….. Wink

  12. Tetryk56 pisze:

    Nie wiem, jak z cyrkulacją, ale wczoraj w K-wie lało jak z cebra, posypując gradem przy okazji!

  13. Quackie pisze:

    Wybywam, będę wieczorkiem.

  14. Wiedźma pisze:

    To już chyba wieczór ? Tylko ja tu jestem, czy jakiś milczek mi towarzyszy ? Happy

  15. Wiedźma pisze:

    No to – pomilczmy razem ROTFL

  16. Tetryk56 pisze:

    Pojadłem i przy okazji posłuchałem w trójce dyskusji n/t wyższości człowieka nad innymi naczelnymi.

  17. Kopciuszek pisze:

    Witam wieczorowo Delighted
    Spóźniona ta moja wycieczka ale nie wyobrażam sobie lepszego relaksu po ciężkim, pracowitym dniu. Pleasure
    Zdjęcia jak zawsze przepiękne. Zatrzymałam się dłużej przy zdjęciu Pasówki na pięknym lazurowym tle. Wygląda jakby pozowała do tego zdjęcia, pełna zadumy – tak to odbieram. Zdjęcie samczyka zrywającego się do lotu po prostu rewelacja, a nawet więcej. Podpisuję się pod słowami Kwaka, właśnie tak „chwilo, trwaj…” Pleasure
    A tak poza tym, to jestem pełna podziwu dla Miralki, że tak wytrwale realizuje swoje zainteresowania Brawo! Roses-are-red

  18. Tosia pisze:

    Może być taki avatar? Jest to kliwia wyhodowana przeze mnie 🙂

    • Quackie pisze:

      Zdjęcie malutkie, ale awatar charakterystyczny i kolorowy. Pewnie, że może być!

    • Tetryk56 pisze:

      Bardzo fajny! 🙂

    • Wiedźma pisze:

      Witaj Tosiu 🙂 Moja kliwia od lat nie kwitnie.. Sad . możesz mi coś podpowiedzieć ?

      • Wiedźma pisze:

        też bym chciała mieć taką ładną 🙂

      • Tosia pisze:

        Dzień dobry :).Muszę się wytłumaczyć z milczenia, otóż miałam gości. Jeśli zaś chodzi o kliwię, to sama jestem w kłopocie, bo mi się ostatnio zbiesiła. Myślę, że jest zbyt duża, ma ponad metrową średnicę, poza tym w ubiegłym roku, „złapała” Wełnowca. To takie świńswo, które przywlokłam do domu z jakimś storczykiem. Pozbyłam się, ale kliwia odchorowuje. Co mogę powiedzieć, podlewam raz w tyg, ma słoneczne stanowisko i zasilam w okresie kwitnienia. Jeśli to Ci coś pomoże Wiedźminko, to będę rada. Aha!! Oczywiście, że sama nie wstawiłam tego zdjęcia Happy-Grin Miłego popołudnia 🙂

  19. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin

  20. Alla pisze:

    Dzień dobry!! Dzie lista?? Wink

  21. Alla pisze:

    Matko jedyna!! Nie odzywa się dwa dni… a mnie serce zamiera!!
    ENERGIĘ..!! Na Górny ślemy!!
    PS Wiedźminko!! A do Cię??

  22. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Słyszałem, że w Poznaniu pięknie, ale zmotoryzowani zaczynali dzień z samochodem od skrobania szyb?

  23. Wiedźma pisze:

    Ja tam palcem nie pokażę, ale ktos tu powinien się poczuć do zmiany wycieraczki….. Wink

  24. Wiedźma pisze:

    A w ogóle dzie jest Misiek i jego Harpie? Przecież powinien się oderwać na chwilę od pracusi, bo kto widział garbatego Niedźwiedzia z błękitnym ozorem??? Oh-Nie!

  25. Quackie pisze:

    No i tak: się nie zapowiadało, ale dzień się zrobił nagle zajęty 😛 na razie jestem z doskoku, mam nadzieję, że doskoczę w końcu na stałe.

  26. Tetryk56 pisze:

    A ja się właśnie doskoczyłem! Delighted

  27. miral59 pisze:

    A tak wiwogóle, to dziś nie pracowałam, ale poszłam z wizytą. Florence i Elizabeth straciły niedawno brata i potrzebowały wsparcia. To dwie urocze starsze panie. Elizabeth ma 94, a Florence 85. Ich zmarły brat, Danny był pośrodku (czyli coś koło 90). Trochę radości i uśmiechu potrzebne jest każdemu… Nawet takim starszym ludziom Happy A w sumie i ja się lepiej czuję. Bo tego uśmiechu radości nie kupi się za żadne pieniądze, można je kupić tylko sercem… Serducho

    • Quackie pisze:

      Dużo zależy od charakteru osób wspieranych i stanu ich zdrowia. Mamy tu na miejscu ciocię małżonki, lat obecnie 89, która niedawno straciła siostrę (=inną ciocię, lat 92), ale do wspierania nadaje się tak sobie – powoli przestaje pamiętać przeróżne rzeczy, oskarża wszystkich naokoło o wszystko, co najgorsze i generalnie nie wiadomo, kiedy z czym wyskoczy.

      • miral59 pisze:

        To fakt, nie każdemu wsparcie pomaga, a nawet wspierającemu może zaszkodzić. Elizabeth jest jak Twoja ciocia. Opowiada mi te same historyjki od lat. Bardziej mi chodziło o Florence. Ona jest najmłodsza z tej 11 dzieci. W zasadzie to tylko one dwie zostały z tak dużej rodziny. Też fakt, że kiedy urodziła się Florence, jej najstarszy brat miał bodajże 22 lata…

  28. miral59 pisze:

    Coś jakoś ostatnio pusto na Wyspie Sad Wszyscy szykują się do świąt? Czy tacy zapracowani od początku roku?

  29. Wiedźma pisze:

    Przepraszam, ale nie mam dobrego nastroju …w poniedziałek pożegnaliśmy naszego przyjaciela…..trochę to tak, jakby zabrali nam kawałek życia. 🙁

  30. Tetryk56 pisze:

    No to dobranoc się z Państwem! 😉

  31. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin Lista podpisana i mogę iść spać Wink
    Mam nadzieję, że naprawi Ci się ten internet, Bożenko I-Wish bo szkoda Twoich nerwów i zdrowia Pleasure
    Miłego dnia Buziaczki
    … i dobranoc Spanko

  32. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Na stanowisku.

  33. Wiedźma pisze:

    Dzień niech będzie dobry …..

  34. Quackie pisze:

    Dzień dobry przedświątecznie! Dzień pełen słońca i narzekania, póki co, przy czym ja wcale nie narzekam…

  35. misiek pancerny pisze:

    Dzień dobry 🙂 Mam co poczytać 🙂 🙂

  36. Alla pisze:

    Dzień dobry.. Późno się witam, przepraszam.. Tak wyszło:)

    Rozmawiałam króciutko z Senatorem… Przekazuję słowa Rumaka dosłownie, cyt: „testamentu jeszcze nie piszę i byle gówno mnie nie złamie. Jeszcze mnie poczytacie. Pozdrów serdecznie Wszystkich.”

    Usłyszysz mój śpiew na pewno…
    WIERZĘ!!! RUMAKU!!!

  37. Quackie pisze:

    Jeżeli o mnie chodzi, poza narzekaniem same dobre wiadomości dzisiaj 🙂

  38. misiek pancerny pisze:

    Znaczy się, będzie pisał śpiewająco, nu i dobrze 🙂 🙂

  39. Quackie pisze:

    Wybywam popołudniowo – trzeba będzie się pomęczyć troszku nad rowerem małżonki.

  40. Wiedźma pisze:

    No trudno… pasztet trzeba upiec, mazurki też czekają, jakies inne pyszności też – ach, nie ma rady… ROTFL

  41. Tetryk56 pisze:

    Trochę nieoczekiwanie idę do teatru. To do popotem! 😉

  42. misiekpancerny pisze:

    Zmieniłem wycieraczkę, melduję posłusznie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)