Niedziela była pięknym dniem. Co prawda słoneczko co chwilę kryło się za chmurami i wiał lodowaty wiatr, ale co to szkodzi… Powiedziałam małżonkowi, że chciałabym pojechać do Downtown i pokazać mu parę rzeczy. Oczywiście zaproponowałam, że pojedziemy do Rosemont i stamtąd, jak zwykle, kolejką do śródmieścia. Nie bardzo chciał, bo woli jechać samochodem. Posadziłam więc go za kierownicą i powiedziałam, żeby w takim razie jechał… Pomyślał, podrapał się po głowie i pojechał… do Rosemont na kolejkę…
Na peronie wiatr mało nam głów nie pourywał, ale tam zawsze gorzej wieje. Sama siebie pochwaliłam za to, że prawie zmusiłam małżonka do nałożenia ciepłej kurtki. W tej swojej ulubionej, letniej, zgubiłby chyba zęby…
Wysiedliśmy wcześniej, niż z synem. Poprowadziłam małżonka znanymi sobie ulicami do parku Granta. W jednej z jego części, „Millenium Park” jest „Fasolka”. Byłam tam już i chciałam ją pokazać mężowi. To co mnie zawsze rozśmiesza – małżonek zna Downtown o niebo lepiej niż ja. Bardzo często ma tam robotę i nawet jeździ na nią samochodem. Ale jeśli chodzi o zwiedzanie, to jest daleko za mną. Nie był jeszcze przy „Fasolce”, nie wjeżdżał na Sears Tower – na ten balkonik na 103 piętrze i nie był w wielu miejscach, które obejrzałam. Bo zwykle jak mieliśmy gości, to ja z nimi jeździłam, a małżonek nie chciał (może dlatego, że głównie naszym gościem była jego teściowa?)…
Po drodze mijaliśmy skwerek należący do Art Institute of Chicago. Chciałam „opstrykać” wystawę rzeźb, ale jakiś facet tam się kręcił i robił zdjęcia, a kolejny czekał gotowy z aparatem. Nie chciałam się im plątać pod nosem… Minęliśmy stary budynek tego Instytutu, zaciągnęłam też męża na most nad ulicą Monroe… To takie przejście – kładka z parku do nowego skrzydła Art Institute of Chicago. Schodząc z mostu daleko na metalowych ramach zobaczyłam czerwony punkcik – samczyk kardynała!!!!
Przy „Fasolce” jak zwykle tłumy. Pokazywałam już ją Wam przy okazji opisywania wakacji Majeczki w USA. Tylko to był wrzesień, a teraz zima. „Fasolka” w resztkach śniegu…
Przy „Fasolce” zgubiłam gdzieś męża. W tym tłumie nie da się tak łatwo odnaleźć… Przypomniało mi się powiedzenie, że „mąż i weksel zawsze wraca” i spokojnie robiłam dalej te zdjęcia… Jak te stare powiedzenia się jednak sprawdzają…
Chciałam przejść mostem nad Columbus Dr. w stronę jeziora. Niestety był zamknięty. A szkoda… Obcykałam tylko trochę, bo mam go już na zdjęciach.
Poszliśmy obok amfiteatru. Od wiosny do jesieni odbywają się tam bezpłatne koncerty. Część ludzi siedzi na widowni z krzesłami, ale część rozsiada się na trawie. Ci wygodniejsi przynoszą ze sobą składane krzesełka czy koce. O tej porze roku jest tam pusto…
Doszliśmy do Randolph St. i zaczęliśmy się zastanawiać. Jakbyśmy poszli w prawo wyjdziemy na Lakefront Trail, czyli na drogę ciągnącą się brzegiem Lake Michigan. Tylko od tego jeziora wiało niemiłosiernie i to takim lodowatym wiewem… Zrezygnowałam z oglądania zamarzniętego jeziora…
Prawdę mówiąc, nie za bardzo wiedziałam którędy iść, żeby dojść do stacji Clark/Lake… Poszliśmy prosto… Nie lubię chodzić tymi ulicami. Niby piękne budynki, stare i nowe… takie ogromne i potężne… Ale ta potęga mnie przytłacza. Nie ma słońca na ulicach… ciągły gwar… szum samochodów i kolejek… wszyscy gdzieś pędzą, co chwilę klakson samochodu… czuje się taką nerwowość… Nie chciałabym tam mieszkać, nawet gdyby mi dopłacali…
Doszliśmy do Chicago River. Małżonek stwierdził, że musimy przejść na drugą stronę rzeki. Nie zgodziłam się. Jakoś tak wydawało mi się, że pod rzeką nie jechaliśmy… Szliśmy przy Chicago River… robiło się późno. Doszliśmy do State St. i w nią skręciłam. Jakoś tak mi się wydawało, że ją znam… Dwie przecznice dalej już byliśmy na Lake St., a po chwili na właściwym skrzyżowaniu!!! Budynek był zamknięty… Tego się nie spodziewałam. Dopiero teraz pomyślałam, że skoro są tam same biura i podziemne przejścia do różnych urzędów, to nic dziwnego, że na niedzielę zamykają. Kto by tam pilnował tego wszystkiego przez weekend. Zaczęliśmy się zastanawiać jak tu wejść na stację kolejki. Wysiadając w czwartek nie rozejrzałam się dokładnie i nie wiedziałam czy jest jakieś inne wejście. Obeszliśmy cały budynek dokoła i znaleźliśmy… Co za ulga!!! Już bez problemów wróciliśmy do swojskiego Rosemont i do domu…
Ta wycieczka, to trochę jak odgrzewany kotlet
Bo dużą część z tego już Wam pokazywałam. Mam tylko nadzieję, że po ponad roku już tak dobrze tego wszystkiego nie pamiętacie
No i pora roku była inna…
Jak dla mnie cudo, to jest dokładnie to co lubię, piękna architektura w dodatku w zestawieniu wysokościowiec vs stara zabudowa niskopienna, pocmokałem sobie z zachwytu, piękne kompozycje przestrzenne, dzięki Miralko 🙂 🙂
Nie wiem co prawda gdzie tam znalazłeś te „niskopienne zabudowy”, ale cieszę się, że Ci się podoba
Bo to co wydaje się takie małe, to ma po 20 i więcej pięter. Ten na ten przykład z balkonami do samego wierzchu ma ponad 80 pięter. To taki „tylko” 30-piętrowiec, to konusek…
Chyba, że chodziło Ci o te pomniki i „strażnice” przy moście na Michigan Ave… bo tylko to jest na prawdę małe. Pomnik, to nawet nie potrafię określić ile ma „wzrostu”, ale strażnice to tak na oko… ze trzy piętra
Ale Misiek ma rację : zdjęcia są wspaniałe !
Dzień dobry 🙂 Głownie urzekło mnie zdjęcie podpisane „Monroe St. widziane z kładki. Po lewej stronie ulicy widać Sears Tower…
i „sama nie wiem co to za budynki”. Super ujęcia, kontrastowe 🙂
Gołąbki! Prawie jak w Krakowie!
Takie białe też są?
Miło, ale oczęta mi się kleją, więc spadam na górę
Niech Wam słoneczko świeci i nie wieją żadne wietrzyska (bryza z letka może być) 
Miłego dnia życzę
No właśnie – Bryzy dawno nie było!
A czy Bryza juz wyzdrowiała po tej drabiniastej napaści ?
Drabina ją napadła?? Ale musiała być nawalona!!
Dzień dobry: )))
Teraz tak jeno na moment, ale o strzelaniu do gołębi wypowiem się nieco później i szerzej!
Witaj Senatorze….
to też jest sport jak strzelanie do skowronków ?:(
Podpiszę się pod dziewczynami… Do gołąbków, tak jak do skowronków nie powinno się strzelać!!!
Bo niby co, do kurczaków i indyków można?
Miliardy brojlerów i innego hodowlanego drobiu zabija się prądem przepuszczanym przez słoną wodę w jakiej kąpiel ptakom się urządza, a ja sobie nie mogę huknąć ze strzelby do dzikiego ptaka, łownego na dodatek??
Nie, grzywacza niełatwo podejść i w leśnej gęstwie strzelić. Pamietać trzeba, że ptaki strzelamy jedynie w locie. Traf drania przemykającego gęstym lasem między masą gałęzi i liści!
Niezłe ćwiczenie na refleks i celność 🙂
Ano! Ty wiesz ile razy już już masz dziada na strzał i znowu figa?: (
Ktoś to kontroluje, czy nie strzeliłeś siedzącego na gałęzi?
Cóż, są „myśliwi” strzelający ciekące po ziemi kuropatwy czy bażanty, ale dziś nikt nie poluje w pojedynkę, (chyba że kłusownik), a poza tym przyłapany na takiej zbrodni łobuz wylatuje z trzaskiem z PZŁ i odpowiada przed sądem powszechnym.
A, to dobrze. Bo wyobraziłem sobie, że za każdym myśliwym łazi jakowyś kontroler z notatniczkiem i każdego ptaka skrupulatnie notuje jako ustrzelonego zgodnie/ niezgodnie z zasadami.
Cóż, jest jeszcze coś takiego jak etyka łowiecka.
I ta etyka łazi za myśliwymi z notatniczkiem…
Słyszałem, że stosowna etyka łazi też za tłumaczami z języków obcych. Nie wiem tylko czy ma notatnik czy świetną pamięć!
Dzień dobry 🙂
Wietrznie i mokro jak u Bożenki …. w sam raz na połowę marca:)
Nie narzekać! Proszę! Jeszcze żaby z nieba nie lecą, znaczy tragedii nie ma
Witaj Wiedźminko 😀
Tak jest… nie narzekam, nie dziwi mnie taka pogoda w połowie marca! Dobrze nawet, bo śnieg nie pada! 🙂
Tak jest Mirelko… patrząc na te fotki myślałam, że tam jest ciemno i słońce nigdy nie zagląda … a gmaszyska są potężne i przytłaczające…..widać tak lubią, bo mają mało przestrzeni
Niestety to prawda
Ziemia w Downtown Chicago jest droga i dlatego każdy buduje jak najwyżej w górę, żeby mu się to opłacało… Pisałam już nieraz, że nie lubię tam chodzić. Jak jadę nad Lake Michigan kolejką, to tylko jak najszybciej ze stacji na wolną przestrzeń… Na ulicach można klaustrofobii dostać 
Mirelko, największą uciechę sprawiłaś mi kardynałem i gołębiami – gdyby ich zabrakło, może nabrałabym wątpliwości czy Ty to Ty ?
A te golasy aluminiowe i brązowe co maja unaoczniać ? I są kompletne ?
Sama bym nie wiedziała czy to ja
Nawet w takim Downtown szukałam swoich pierzastych
Bo te budowle… Miśkowi się podobają… a mnie… no… niekoniecznie.
Dzień dobry
Gdzie śniadanie??? W Downtown jeść nie dają??? Się grzecznie pytam, jakby co
Nie, w takich drapaczach, to ja bym mieszkać nie chciała. Na dole światło dzienne prawie nie dociera, a wyżej? Wyżej to ja dziękuję serdecznie. Od samego patrzenia serce mam w gardle, a co dopiero mieć świadomość wysokości na jakiej się przebywa/mieszka. 😀 Może są to same biurowce??
Dumny i spokojny kardynał też przykuł me oko.. Super musi wyglądać w locie..
Oczywiście, że w Downtown dają jeść, tylko trzeba za to słono zapłacić
Nie wiem na ile by Ci to Skowronku smakowało 
Jedna ściana w pokoju była cała ze szkła. Czy muszę mówić, że nie było siły, żebym do tej ściany podeszła?
Na kilka kroków od niej kręciło mi się w głowie. Ta kobieta miała nawet taras i nawet na niego wylazłam
Ciekawska jestem
Dokoła był obudowany wysokim murkiem i miał tylko otwory, jak w starych zamkach strzelnicze. To zabezpieczenie, żeby ktoś przez przypadek nie wyleciał. Bo co by było, gdyby tak z tego 29 piętra ktoś spadł na ulicę, komuś na głowę? Na tym piętrze było tylko to jedno mieszkanie i winda „parkowała” w przedpokoju. Nie ma niej przycisków, ma je portier i to on naciska odpowiedni guzik. Także nie można samemu złożyć komuś niezapowiedzianej wizyty. Tylko mieszkanie w takim miejscu kosztuje tyle, że włosy podnoszą się na głowie. Nawet nie zarabiamy z małżonkiem tyle…
A to tutejsze ptaki i świetnie sobie zimą radzą 
W tych drapaczach tylko częściowo są biura. Duża ich część to mieszkania. Byłam kiedyś w punktowcu na ostatnim, 29 piętrze
Na początku, przy pierwszym spotkaniu z kardynałem, myślałam że komuś papuga uciekła i martwiłam się jak to biedactwo przeżyje zimę
Za to tuptanie i za to, że Ci się chce chcieć i za te super zdjęcia, wręczam Ci medal

Złośliwie komentarz mi zwiał 😀
Och!!! Dziękuję Skowroneczku


To tylko takie sobie zwykłe pstryki, dalekie od artyzmu
A zawsze lepiej chodzić niż siedzieć. Od siedzenia (zbyt długiego) zawsze bolą mnie nogi, szczególnie łydki
Marina City, to znaczy, te dwa kominy 😉 są bardzo ciekawe. Tam jest również parking?? Dobrze widzę?? A na wyższych kondygnacjach co się znajduje???
Marina City ma wszystko. Na dole są restauracje, potem 13 (chyba) pięter garaży, a wyżej (nawet nie wiem ile) mieszkania. Są też w tym kompleksie sklepy i pralnia i sama nie wiem co jeszcze. Nigdy tam nie byłam (w środku), a jedynie mijałam płynąc statkiem po Chicago River, czy maszerując ulicami.
Drugi raz obejrzałam… A jednak, architekturę mogę podziwiać. Pewnie niesamowicie wyglądają wysokościowce w realu…
I jeszcze jedno: jak w lecie beton, szkło, metal i asfalt słońce rozgrzeje, to jest tam czym oddychać???
Tam zawsze jest czym oddychać, bo od jeziora wiecznie wieje. Nawet w bezwietrzne dni…
Pstrykała te zdjęcia jak szalona i ciągle gapiła się do góry, nie patrząc gdzie idzie 
I na pewno, szczególnie to pierwsze wrażenie tych ulic jak kanionów jest niesamowite. Pamiętam jaka Majeczka była zachwycona. Musiałam ją co chwilę „łapać za kołnierz” i przytrzymać, żeby nie wlazła pod samochód
A i jeszcze jedno… Na tych ulicach nie ma słońca, także asfalt się nie rozgrzewa, bo nie ma jak. To znaczy… Całe Chicago to drobna kratka ulic. Część idzie w kierunkach wschód-zachód, a część północ-południe… O wschodzie słońce jest mizerniutkie, to samo o zachodzie, także na tych ulicach słońca praktycznie nie ma. Jedynie na skrzyżowaniach. Na tych północ-południe jest słońca trochę więcej, ale też tylko w określonych godzinach… A ja kocham słońce!!!!
Przy okazji zjadłam pół kubka śmietany z kakaem i mogę se iść. Pomyśleć o obiedzie 😀
Do popotem
Witam porannie!
, w nocy tylko pobieżnie obejrzałem.
Reportaż jak zwykle znakomity, choć mniej niż zwykle pierzasty
Podoba mi się Chicagowski zwyczaj zdobienia miasta sztuką, choć niekoniecznie rozumiem idee niesione poszczególne dzieła. Krakowski Rynek był swego czasu „przyozdobiony” wielkimi pustymi głowami z brązu, popękanymi i niekompletnymi – całe szczęście, że to była czasowa wystawa…
Gołębie u nas są bardzo rozmaite – najwięcej oczywiście szarych, ale trafiają się rozmaite odmieńce. Jak pisał Jan Sztaudynger:
Gołębiami brukowany Kraków
gówno ma z tych ptaków
Dziękuję Mistrzu T za uznanie
Nie sądzę też, by podobały mi się puste, popękane i niekompletne głowy… ale sztuka chadza własnymi drogami i nie zawsze jest nam po drodze 
To fakt. W Chicago różnego rodzaju pomników, płaskorzeźb, czy malowideł ściennych nie brakuje. Czasami są ładne, a czasami w zależności od gustu
W Downtown jest bardzo dużo gołębi (pokazałam ich tylko odrobinę), wron i mew. Że o wróblach nie wspomnę. Przy Downtown spotkaliśmy w tamtym roku gniazda ślepowronów. To taki gatunek czapli (tyle że nie są one tak duże)…
Dzień dobry! Dzisiaj dla odmiany mamy śnieg z deszczem, natychmiast topniejący, a więc mokro. To już wolę wycieczkę do Chicago, gdzie śnieg przynajmniej leży. A że wieje? No cóż, wiatr w Gdyni też mamy…
Rzeźby postaci ludzkich na pierwszym zdjęciu wyglądają, jakby im było zimno, co przy otaczającym je śniegu wydaje się bardzo stosowne. Natomiast lwy mi się kojarzą z poznańską Operą, z tym że poznańskie są kamienne. A zieleń to chyba patyna (grynszpan) na rzeźbach z brązu lub spiżu? Natomiast pomarańczowa rzeźba kojarzy mi się z żurawiem (tzuru) origami. Kładka to świetny punkt widokowy, ta zabudowa dość surowa, w sensie klockowatych kształtów i stylu betonowo-śródmiejskiego. Czy pociągi metra (Metry?) są piętrowe? Bo tak wygląda po oknach? Kardynał – nic to, że daleko, świetny czerwony akcent na tle tego betonu.
Fasolka niesamowita jak zwykle (tzn. jak poprzednio), odbicia świata w tych obłościach robią wrażenie przejścia do innego wymiaru. No i na tych zdjęciach brudu specjalnie nie widać, może chwilami powierzchnia lekko przykurzona? Aha, na jednym się Autorka odbija, tak sobie myślę, że jakbym miał odpowiedni program graficzny do prostowania zakrzywionych odbić…
Wrony na krawędzi dachu siedzą zadziwiająco regularnie, robi to wrażenie, jakby każda miała swój „rewir”, żeby sąsiadom nie wchodzić w paradę. Przy okazji balkonów natomiast słuszna uwaga nt. wiatru, w Gdyni w Sea Towers ponoć nie ma otwieranych okien w mieszkaniach, żeby wiatr na narobił szkód w mieszkaniach, a wietrzenie odbywa się tylko za pomocą klimatyzacji (a co, jak prąd wysiądzie?). Co do garaży bez zewnętrznych ścian, to ja wiem, jakbyś tam parkowała: OSTROŻNIE. Co do mostu (Du Sable Bridge), to on jest, jak mówi Wikipedia, zwodzony, co ciekawe, w chwili, kiedy go budowano, był pierwszym dwupoziomowym mostem zwodzonym (górna i dolna jezdnia). W dwóch z czterech budynków znajdują się nastawnie (sterownie?) mostu, a pozostałe dwa były na początku czysto dekoracyjne, do 2006 r, wtedy w jednym z nich stworzono nieduże muzeum mostu, do którego wchodzi naraz tylko 34 gości (samo muzeum ma niecałe 150 m. kw. powierzchni), ale za to mogą zobaczyć mechanizmy podnoszące most, czasem przy pracy, chociaż to zdarza się obecnie tylko dwa razy w tygodniu (planowo). Płaskorzeźby na czterech budynkach przedstawiają „Odkrywców”, „Pionierów” (to na północnym brzegu) oraz „Obronę” (podczas bitwy o Fort Dearborn w wojnie z Indianami Pottowatomi w 1812) i „Odrodzenie” (ku czci robotników, odbudowujących Chicago po wielkim pożarze z 1871) – ta ostatnia na Twoim zdjęciu. Tak tytułem drobnego uzupełnienia.
Ech, nie ma to jak Quackipedia!
Hehe, to trochę jak z fachowcem i młotkiem, 99% to wiedza, jak i gdzie szukać, reszta to przepisywanie…
Nic tylko podziwiać, Mistrzu Q

Takich pstrykaczy, jak ja było trochę…
Dziękuję Ci za wyjaśnienia niektórych tematów. Dobrze, że chociaż Tobie się chciało 
Jestem za leniwa, żeby tak dokładnie wszystko sprawdzać.
Te lwy przed Art Institute of Chicago wydawały mi się kamienne, a nie metalowe… Fakt, nie macałam ich, także nie mam 100% pewności.
Metra ma pociągi piętrowe (i tylko piętrowe), czyli dobrze zauważyłeś. To konkurencja dla CTA, czyli kolejek i autobusów…
Kardynał siedział na żelaznych ramach, które otaczają mini park z różnymi unikatowymi drzewami, krzewami, kwiatami… O tej porze roku trochę to smutno wygląda, ale latem chodzi tamtędy sporo ludzi. W obudowanych strumykach można pomoczyć zmęczone chodzeniem (i upałem) nogi…
Nie wiem czy to akurat mnie zobaczyłeś na zdjęciu
Na Chicago River chyba wszystkie mosty są zwodzone. Tylko dość rzadko się je otwiera, bo są wystarczająco wysokie, żeby mniejsze jednostki pod nimi przepływały.
Twoje uzupełnienie nie jest aż tak drobne, jak to napisałeś
Cała przyjemność po mojej stronie! A co do lwów… No sam nie wiem, faktycznie tekstura grzywy wygląda jak wyciosana z kamienia, ale kolor grynszpanu jest tak charakterystyczny…
Czyli muszę się tam znowu wybrać i pomacać
Może kiedyś przy okazji…
Wybywamy na czas jakiś, bo zrobiło się ładnie za oknem… Mimo że chłodno.
Zepchnąłeś paskudztwo do mnie! Ładnie to tak?
Jakby tak szybko wiało z Gdyni do Krakowa, to bym na lotni latał, proszę Tetryka. To musi z Kielc zepchnęli albo skądsiś bliżej.
Popatrzyłam sobie na mapę i znalazłam nowy park, w którym jeszcze nie byliśmy

Czyli już wiadomo, gdzie dzisiaj pojedziemy
Medal jak najsłuszniej Ci się należy, Mirelko, więc się pod nim podpisuję „obiema ręcyma”
🙂
W związku z piękną pogodą idę inaugurować sezon rowerowy.
No i zainaugurowałem. Jakby nie to, że słońce zachodziło i przy prędkości podróżnej było po prostu zimno w paluszki i inne odsłonięte części ciała, byłoby barrdzo miło, a tak było tylko fajnie.
Mistrz kierownicy uciekł, ale wrócił. I b. dobrze! 🙂
Czy ja wiem, czy uciekłem? Ja tam zawsze jeżdżę w kółko.
Na Kopiec Kościuszki? 😉
Naokoło stołu 😉 a dokładnie naokoło Kamiennej Góry, a czasem też Kępy Redłowskiej.
Wróciłam z wycieczki
Może byłaby udana, gdyby nie ten lodowaty wiatr, który aż dech zapierał
Na jeziorkach jeszcze gruby lód. Opstrykałam wędkarzy łowiących w specjalnych budkach. Nie wiem jakim to trzeba być zapaleńcem, żeby siedzieć na takim mrozie w tych namiocikach. Chociaż… pewnie te namioty chronią od wiatru i nie jest aż tak zimno. Mimo wszystko, to nie jest to samo co łowienie ryb latem…
Ale sprawdziliśmy kolejne miejsce i wiem, że warto tam wrócić w cieplejszym czasie
Pamiętam takie budki z filmu o „Dwóch zgryźliwych tetrykach”…
Jakże stosownie!
Na brzegu Mallard Lake znalazłam tabliczkę informacyjną jak odróżnić złapane ryby. Były dwie. Muskellunge (szczupak amerykański) i Northern pike (szczupak pospolity). Wydaje mi się, że skoro są szczupaki, to i inne ryby powinny tam być, bo chyba szczupaki to drapieżniki… Ale przyznam się szczerze, że nie znam się na tym

Wyczytałam też u cioci Wiki, że w Polsce okres ochronny na te ryby trwa od 1 stycznia do 30 kwietnia… Tu pewnie podobnie, bo to przecież ich okres rozrodczy. Widocznie ci w namiotach łapali inne ryby
Donoszę, że nie wieje, nie pada i jest dość ciepło, a nawet przyjemny wieczór.
Spokojnej nocy i do.. Wiadomo 😀
No i cóż…. ogólne dobranockowanie zaliczone, to jeszcze tylko lampka i można rytmicznie chrapać ?:)
Dzisiaj, jadąc do tego Mallard Park widzieliśmy czaplę modrą!!! Nie wiem dlaczego tak wcześnie przyleciała? Jeszcze duża część jezior jest zamarznięta… Stała taka skulona w przybrzeżnych krzakach… aż mi jej szkoda było
Małżonek ją zauważył, bo jako pasażer miał lepszą możliwość rozglądania się na boki. Ja bym jej nie zauważyła… zlewała się z otoczeniem.
Widziałam tam wiele pustych gniazd, czyli powinno być wiele ptaków. Nie będę zdawała relacji z tego wyjazdu, bo nie zrobiliśmy właściwie zdjęć. Dosłownie kilka sztuk. Jak wybierzemy się tam cieplejszą porą to najwyżej wspomnę i ten wyjazd…
A tak w ogóle, to „mallard” to po angielsku „kaczka krzyżówka”… Czyli to „kacze jezioro”
Witam: )))
Ta czapla to pod ochroną?
Ta czapla, Senatorze, pod ochroną nie jest, chociaż jest pod obserwacją
Był czas, gdy ją trochę przetrzebili, polując… głównie dla pięknych piór. Bo chyba o to Ci w tym pytaniu chodziło 
Witaj Mirelko..
.. może ta czapla da radę i zrobi sobie przerębel ? 🙂
I się z rozpaczy w niej utopi??
Podejrzewam, że prędzej znajdzie sobie otwartą wodę, bo wygląda mi na leniwca, któremu nie będzie się chciało kuć w lodzie
Ona jest upiornie pracowita tylko przy wybieraniu ryb z oczek wodnych w ludzkich ogródkach 

Syn naszego znajomego to sobie zaobserwował. Dziwił się, gdzie mu rybki z oczka znikają, aż jednego dnia zauważył polującą czaplę. Małpa nie ptak, tak długo wracał do ogródka, aż wyłapał wszystkie rybki
Dzień dobry: )))
Informuje się niniejszym uprzejmie, iż Incitatus wolno bo wolno aliści zdrowieje i do przyjścia do siebie nie ma już daleko! Dlatego też uprzedza się lojalnie, że złośliwcy bezkarnie dotychczas znęcający się nad nieszczęsną chabetą mogą znowu na swej drodze spotkać ognistego rumaka i już wkrótce boleśnie a niespodziewanie zarobić w ucho!
A nawet w oba!!! Howgh!!
Dzień dobry.. Śpiący i chmurny, ale słoneczne i na pewno nieukratkowe 😉 dzień dobry bardzo

A tera na dymka
Witaj Skowronku: ))) Sztachaj się aż po przeponę!: )
Dzień dobry Skowronku …
. jeszcze na dymka ? miałaś inne plany !
.. dymkowe, rzecz jasna 🙂
Dzień dobry!
Nareszcie dobre wiadomości!
Dzień dobry. Poprawia się pogoda w mieście Smoka?: )
Dzień dobry Ukratku ! 🙂 na Brackiej pada deszcz ? 🙂
Na przemian… czasem słońce, czasem deszcz… boollywood’zka pogoda! 😉
…i – jak to w Bollywood – średnio co kwadrans wszyscy tańczą?
W końcu mamy irlandzkie święto, czyż nie?
Rany, faktycznie. Trzeba będzie jednemu znajomemu Patrykowi pożyczyć!
Tutaj to święto obchodzono w sobotę i pewnie wiele osób miało w niedzielę taki ból głowy, na który tylko zimne piwo pomaga
Dzień dobry. Faktycznie wieści znakomite 🙂
Cześć cyklisto!: )
Do kompletu brakowałoby jeszcze Żyda i masona…
Takie zestawienie grozi rewolucją!!
Może tylko kulturalną?
Witaj Kwaku !
Od poniedziałku takiś rewolucyjny i w dodatku straszysz czerwoną książeczką ? 
O przepraszam, o rewolucji Senator zaczął!
Ja tylko o rowerzyście. Jednym!
Quackie od razu pojechał po bandzie, a teraz niewiniątko struga!!
Jak to po bandzie? Ja tylko skompletowałem towarzystwo temu cykliście!
Ja tak poetycko, wiesz?
„Jak dobrze wstać skoro świt….” i dowiedzieć się
, że oto Ognisty Rumak wraca na Wyspę !
.. to się będzie działo !
… ale już bez prób wysadzenia Wyspy w kosmos, prawda Rumaku ? 🙂
Się zobaczy!!
Dzień dobry: ))))
Miłego deszczowego dzionka nam wszystkim życzę ! Niech sobie pada, skoro mamy takie dobre wiadomości !
Się przywitałam i się spadam do pracy… Do popotem zatem
Bożenko, sprawdź proszę krzynkę z pocztą.
Zapraszam piętro wyżej – na tańce, whiskey albo Guinessa – co kto woli 🙂