Bardzo lubię – bardzo się cieszę,
Kiedy dostaję świąteczne depesze.
Takie depesze otwieram tkliwie,
A otworzywszy tkliwie się dziwię….
Bo niby skądże i w sposób jaki
Poczta tę pewność zdobywa i ma,
Że MARIAN ZALCUKI
i MARCIN ZACLUKI
i MRRRRAIN ZUCLAKI –
I JA ?
Podziw widnieje na mym obliczu..
.A kiedy czytam, czego mi życzą –
Uśmiech zakwita jak kwiat !
Pierwszy mi życzy: WSZY SKTEIGO DBRRREGO !
Drugi mi życzy :WZSYSTKIEOG MALEPSZEGO!
a trzeci: WSZOLYCH SWIAT….
Jestem wzuszony – uśmiecham się błogo..
– Od kogo te miłe czułości ?
Od kogo ? !
Czytam z kolei więc wszystkie podpisy:
Pierwszy – COICIA.
(Wiem: Ciocia z Nysy ! )
Drugi – AUTOXI.
(Wiem: Antoś z Gniezna)
Trzeci – BRXTXRRBMMMBXXXXU ?..
Ciekawe – nie znam.
Więc nieznajome-ż nawet persony
Uprzejme słowa z oddali mi ślą !…
Jestem doprawdy do głębi wzruszony
I radość – i duma rozpiera pierś mą !
Takie uczucie zawdzięcza się poczcie,
Dlatego jestem z serca jej rad
I – proszę – nigdy na pocztę nie psioczcie !
Lepiej jej życzcie – WSZOLYCH SWIAT !
Marian Załucki
Dzień dobry ….. se ne vrati, a bywało śmiesznie 🙂
Teraz już tylko zapowiadany, między godziną 9: a 13: kurier, przyjeżdża o 16: i się dziwi, że klient warczy…..:(
Parę dni temu kurier do mnie dzwoni i melduje, że nie może mnie znaleźć. Pytam gdzie jest.
– Koło sklepu z warzywami przy ulicy takiej a takiej.
– Skręć pan koło kościoła w lewo, dwieście metrów i to tu!
Po paru minutach melduje, że skręcił i gdzie to ta moja chata?
– Brama ciemny brąz, furtka otwarta!
Na wszelki wypadek wyglądam przez okno – furgon z logo firmy stoi u mych wrót. Telefon:
– To chyba nie tu!
Buty już mam na nogach, kapotę na grzbiecie, telefon przy uchu:
– Czekaj pan chwilę – mówię.
Podchodzę na parę metrów od niego (patrzy sobie gdzieś w głąb ulicy) i gadam:
– No, chyba pan jakoś trafił!
– A gdzie tam, zgłaszam, że pan sobie żarty stroi i odjeżdżam – warczy
– Panie – mówię już bezpośrednio do niego, bez słuchawki – to może ja zgłoszę gdzie trzeba żeś pan baran!?
Zbaraniał!!
No, zawsze coś tam zagrało!: )))
Dzień dobry: )))
Witaj Senatorze
…. nie masz kaca, prawda ?:)
Niestety nie…: ((
Taki był swego czasu wierny towarzysz i popatrz – wziął mnie i opuścił!!
Niecny ! … zupełnie, jak mnie ! Jesteśmy biedni i porzuceni…..
I za co to, za tyle lat pielęgnowania ścisłego związku?: ((
Wieje u mnie też, ale jeszcze niegroźnie 🙂
Przyznam, że nawet mnie, specjaliście od literówek nie było łatwo !
A zdajesz sobie sprawę z tego jak nieraz ciężko było specjalistom od litrówek?: )
I tak codziennie!!
Dzień dobry 🙂 Mnie poprawnej, niemal bezbłędnej pisowni, nauczył pewien wybitnie upierdliwy osobnik z forum, zwany Beldem, po prostu łaził za mną miesiącami i wytykał mi gorliwie każdy błąd, literówkę, a nawet brak ogonków, szlag mnie trafiał, ale w zasadzie to jestem mu za tą szkołę wdzięczny 🙂 🙂
Beld był niezrównany! Upierdliwy jak Olejnikowa!: )))
Nie lubi Pan Olejnik???
Wita Państwa – przeszkolona i wyszkolona
Dzień dobry, chociaż ciemno już. Internet wrócił koło południa i próbuję od tej pory nadrobić zaległości… Tymczasem właśnie się okazało, że do niedzieli mam jeszcze coś dodatkowego do roboty, od czego niezbyt mogę się wykręcić. Do niedzieli więc będę zaryty, jak nie pisaniem, to czytaniem. Niestety więc zmuszony będę ograniczyć obecność na Wyspie (i pewnie jeszcze parę innych aktywności).
Niemniej jak tylko będę mógł, wdrapię się tu, choćby na chwilę. A po niedzieli powinno już być normalniej, a nawet być może jeszcze lepiej (słomiane wdowieństwo albowiem mnie czeka).
Mmmmm…. słomiany wdowiec na długo ? 🙂
Ot, standardowo, tydzień.
Co do wiatru, to media straszą, a zdjęcia z obwodnicy Trójmiasta wyglądają dość paskudnie, ale w centrum Gdyni bywało już gorzej; jak patrzę na przeróżne przedmioty, które powiewają, to jeszcze sporo im brakuje do stanu takiej klęski, jaką straszą. Raczej w głębi lądu wieje, na Kaszubach. I w Krakowie, jak widać z wpisów Tetryka. Ale u nas na razie nie. Być może do czasu, bo znowu znajomi z Dębek, nad pełnym morzem, niedaleko Jastrzębiej Góry, raportowali już godzinkę czy półtorej temu, że zaczyna potężnie dmuchać.
No i dotarłem do domu… Powitać na tym piętrze!
Nie desperuj, Bożenko – wichry ku Wyspie też suną, a może wszyscy szukają choć śladu kopytka Rudolfa?
Tego z czerwonym kinolem??
Ten ci jest! Znacie się?
Z widzenia!
Dobrej nocy 😀
PS Okna pozamykali?? 😀
Dobranoc Skowronku…. spróbowaliby nie zamknąć…. wiatr wywiałby każdą odrobinkę ciepła 🙂
Dobry wieczór ! Zapowiadany orkan jeszcze się nie objawił w mojej wsi…. wieje, ale nie przeraźliwie. Zobaczymy co dalej. 🙂
U nas też już nieźle duje!
W czasach młodości durnej i chmurnej uwielbiałam wiatr, teraz się niemal boję…. może to kwestia piętra? Nie dość, że budynek na górce, to jeszcze mieszkam na IX piętrze, a nie na I jak wcześniej….. Najmniejsza szczelina i wiatr zawodzi jak flet….A czasem podmuch sprawia, że szyby drżą 🙁
Dzień dobry panikarze!: )))
Dwa razy powiało, raz se zaświstało i taki tu u nas orkan!
Jak to mawiają pod Tatrami: – taki wiater to ja mam po kminku!: (
Dzień dobry. Za specjalnie to nie wiało, bywało gorzej w ciągu ostatnich …dziestu lat, więc pełna zgoda z Senatorem ws. kminku. Tyle że świat pojaśniał, od czerni wczoraj wieczorem do bieli dzisiaj rano.
Zmykam do pracy.
Dzień dobry: )
Kartki kamieniem solidnym przyciśnij! Wiać ma, wiesz?
Witaj Senatorze…. u Ciebie podmucha po południu… słabiej niż u Bożenki i u mnie… W porywch nie osiągnie 100km/godz. 🙂 Zefirek, rzec można 🙂
Witaj: )))
U mnie nie wieje nawet 10/h! Tu kraj cywilizowany, nawet natura zachowuje się przyzwoicie!: )
DzińDybry :)) Lekko wieje, pokazuje się błękitne niebo, powietrze jak w Pieninach, „jak dobrze wstać skoro świt” :)))
Dzień dobry
! Wieje całkiem solidnie, ale kataklizmu nie ma . Jakieś 100 tys. ludzi bez prądu….
Spać się dało,choć budziło mnie uderzenie wiatru w szyby….
Dzień dobry 😀 Wieje sobie, z tym że w mojej wsi, to raczej normalne zjawisko 😀 jak i to, że znowu dosypało.. Zima, proszę Państwa, zawitała… Co niniejszym ogłaszam
Czapki z głów zrywa wiatr, drzewa się kłaniają….a chmury zasujwają po niebie na wyścigi :)Czasem słońce zdąży zerknąć 🙂
Posłuchaj tanga, a wiatr przestanie być istotny!: ))
Łojojojoj sypie!! I wieje. Normalka
Hau! Hau! Hau!
Odszczekuję wszystkie lekceważące uwagi nt. Ksawerego. Owszem, nie jest to zima syberyjska. Owszem, nie ma mrozu. Ale ilość śniegu i tempo, w jakim pada, robią wrażenie, całkiem negatywne, rzekłbym. Plus taki, że nie muszę nigdzie jechać samochodem, bo na ulicach tradycyjne zaskoczenie.
Ksawery do jutra kark skręci i będzie po sensacjach!
Oby, bo jak mi w poniedziałek rano małżonkę strąci z samolotem, to się wkurzę.
No, ale chyba jakoś Ci przejdzie?
Pewnie przejdzie, ale nie w tym rzecz; to jest moja małżonka i tylko ja mam prawo ją trącać, a nie żaden Ksawery.
Sypnęło śniegiem acz nieprzesadnie, do tego parę razy zagrzmiało …. troche jeszcze duje, ale słabiej.Ślisko, jak zwykle, gdy śnieg zaskoczy drogowców…..:)Czyli, jak rzecze Skowronek… normalka ? 🙂
W 3mieście gorzej ze śniegiem…
W prognozie było, ze ma Was zasypać zdziebko 🙂
Jak to jest ździebko, to ja się zastanawiam, co będzie, jak zapowiedzą obfite opady…
Widzisz Mistrzu, a ja każdej zimy mam takie /wątpliwe/ atrakcje 😀
No tak, ale za to góry na wyciągnięcie ręki, nic tylko narty na nogi i sru z górki.
Witajcie ponownie!
U nas duje maluśki Ksawerek, z fantazją rozdmuchuje śmietniki i wprawia w taniec mniej wprawne samochody. Jezdnie, pokryte gdzieniegdzie przylodzonymi liśćmi, potęgowały magiczną atmosferę dzisiejszego poranka. I choć mówią, że tak pięknie może być tylko „od wielkiego dzwonu”, mnie udało się dzwonów uniknąć.
Mam pytanie Mistrzu hard i software`u, od pewnego czasu zaczął mi bardzo dziwnie pracować „ortograf” Chromowy, podkreśla prawidłowo napisane słowa, błędnych nie zaznacza, wygląda, iż robi to losowo :)))
A nie zmieniłeś sobie przypadkiem domyślnego języka gdzieś w ustawieniach? Słabo znam Chrome, bo prawie nie używam…
poszedłem w Chrome, w ustawieniach zaawansowanych postawiłem ptaka przy „Użyj usługi internetowej, aby poprawić błędy ortograficzne” i sprawdziłem, że język polski jest właściwy do sprawdzania pisowni – i działa…
Robiłem to, włączałem i wyłączałem kilkakrotnie, bez zmian. Do tej pory działał bezbłędnie, muszę teraz znacznie bardziej uważać, choć może i to dobrze ???
Włączyłam tę usługę i zaraz sprawdzę jak działa : kóra? kogót?
Pozwala mi pisać wszystko 🙂
ja tez mogę tak napisać, ale w trakcie wprowadzania mam czerwone wężyki pod kórom i kogótem 😉
.. a ja nie mam… mimo zaznaczenia tej funkcji 🙂 Akurat to mnie specjalnie nie frasuje, tyle, że pewnie coś zrobiłam źle ? Podkreśliło mi ” frasuje” i ” tyle” – zupełnie niepojęte 🙂
To też Chrome chroma?
albo Chrome… albo ja
Miałam nieszczęście być na mikołajkowej imprezie dla podopiecznych MOPR-ów i świetlic środowiskowych, czyli dzieci z tzw. rodzin ubogich. Dzieci tłum, wiele z nich przyjechało taksówką. Wręczono im zaproszenia z kwitkami na lody, ciepłą kukurydzę i napoje oraz na paczki. Imprezę uświetniały dzieci z grup tanecznych, pani opowiadająca bajki, kolorowe światła i Mikołaj. Wrzawa niesamowita, kolejka po lody, chaos, bo dzieci mnóstwo.Zaagażowano armię ludzi, część społecznie, inni pewnie nie. Miasto dumnie sobie zapisze tę imprezę na koncie polityki prorodzinnej. A mnie aż zęby bolą od tej tandety….
Zapewne część dzieci ten kicz cieszył… w końcu od małego trzeba przygotowywać odbiorców programów telewizyjnych…
Dzieci były w wieku od 2 lat do lat -nastu. A program jeden:(
Idę spać z nadzieją, że nie będzie mnie budził wiatr tłukący sie w okno:)
Śpij dobrze! Lampki nie zdmuchnie 🙂
Dzień dobry: )))
Kto podiwanił cały śnieg!!??
Letko duje i tyle.
Dzień dobry Panie Incitatusie 😀
Pierzyny Pan szukasz???
Dzień dobry Senatorze…. a co pod tą pierzyną ?:)
Dzień dobry Skowronku: )))
Pod pierzyną nie jest źle!: )
tylko trochę gorąco…
Dzień dobry

Śniegu nasypało, można bałwany lepić 😀 Wiatr wieje – nieco słabszy. I chwała mu za to…
A teraz do… ? Oczywiście, że do prostych prac domowych – marsz
PS Ten północny wiatr oblepił mi okno w kuchni jakimiś źdźbłami. Prosił go kto o to?? Lubię witraże, ale tylko ręcznie malowane 😀
Aha, znowu uroczo sypie 😀 Jak nic trza będzie taras odśnieżać, bo ze czterdzieści cm niechcianego puchu leży.
Znaczy, będę trenować muskuły/bicepsy
Mogę trochę pożyczyć ?:)
bicepsów? 😉
DzieńDobry:)) Troszkę wieje, ale w normie. Pewnie u nas na Górnym Śląsku był Władysław, nie Ksawery :)))
Witaj Stateczku 😀 Ten Górny, to jakoś tak dziwnie uprzywilejowany, czy cuś/cóś
Witaj Skowronku
….Górnemu się upiekło 🙂
Witajcie dziewczęta :))) To wyjątkowo urocze miejsce :))
Nie śmiałbyśmy w to wątpić…. 🙂 od obu naszych Wspaniałych Panów blask bije na całą Polskę:)
Do pracy Wyspiarze!!!! Wszak Święta tuż, tuż 😀
Dzien dobry 🙂 Słoneczko, spokojnie i tu i ówdzie nieco przypudrowane śniegiem…. Ach, jak spokojnie mi się spało ! Ksawery nas porzucił… poszedł dalej wywracać samochody 🙁
Hop ! hop ! Mirelko ! a jak sie mają Twoje bieliki ? Czas na Ciebie, oj czas
Dzień dobry. Ja w przelocie, bo sobota nader pracująca się zrobiła, a jeszcze została praca i fizyczna (odśnieżanie) i intelektualna (to samo, co wczoraj). Znajomy znajomego na Facebooku zamieścił następujący opis wydarzeń okołoksawerowych – tak się działo na trasie z Gdańska do Gdyni wczoraj, na obwodnicy i w okolicach lotniska:
„Przeżyłem dziś niewiarygodną przygodę.
Pojechałem ok 13 załatwić sprawę do Gdańska. Na ul. Budowlanych. Rondo turbinowe Jadąc obwodnicą nie dało się nie zauważyć mega korka z naprzeciwka więc w głowie zacząłem obmyślać chytry plan alternatywnego powrotu. Krótko po 14 po sprawnym załatwieniu sprawy zdecydowałem się na powrót przez Banino. I przez rondo turbinowe dojechałem prawie Miszewa. Prawie bo utknąłem w korku. Po dobrej pół godzinie stania w miejscu wymyśliłem, że dalsze stanie nie ma sensu i wrócę inaczej. Przez rondo turbinowe:), w Budowlanych. I jak po godzinie byłem za rondem turbinowym to usłyszałem w Radio Gdańsk, że na Budowlanych rozkraczył się TIR. Zatem odrazu zawróciłem by ponownie przez, jak się. okazało przez radio, słynne już rondo turbinowe pojechać w kierunku Miszewa ale zaraz za Rębiechowem skręcić w prawo na Barniewice. Ale i tu po dość sprawnym odcinku utknąłem. Pod górkę za mostem stał dostawczak w poprzek. Dobre 20 minut stania. Ciemno. Radio doprowadza mnie do szału, wycieraczki przestają zbierać. Wysiądę zbadam sytuację . Wysiadłem, idę piździ huczy pomyślałem …Orkan . Ktoś coś krzyczy, górą jedzie pociąg i wyje decyzja jest natychmiastowa . Spierdalam .Tylko którędy? Rondo turbinowe odpada więc znowu przez Banino i Miszewo może się rozluźniło. Nie rozluźniło się.Jest gorzej. I tak po 6 godzinach ostatecznie stanąłem na dobre w miejscu skąd zawróciłem po raz pierwszy. Nadzieja na piątkowy wieczór zaczęła blednąć. W bok odchodziła jednak polna droga. Po powiedzmy konsultacjach i kolejnej 1,5 godz ruszyłem w pole. I na szczęście bardzo sprawnie dojechalem do, co ciekawe, totalnie pustej drogi głównej do Gdyni. Nadzieja nabrała rumieńców. Niestety szczęście trwało 2 km. I nastąpił kor max gigant orkanowy . Nie wiem ile czasu stałem w miejscu bo było mi już obojętne ale ostatecznie zostawiłem samochód we wsi w Tuchomiu i ruszyłem pieszo do domu. Max 8 km. To co widziałem po drodze utwierdzało mnie w przekonaniu, że podjąłem słuszną decyzję . TIR stał za TIRem, co drugi w poprzek a każdy na łysych letnich oponach! Szedłem i specjalnie się przyglądałem. Żaden nie miał zimówek. Koniec końców na rondzie tym razem w Chwaszczynie się rozluźniło i złapałem stopa.
Przeżyłem dzisiaj szereg emocji od nadziei przez wściekłość, myśli samobójcze, zwątpienie do zwycięstwa. Jestem zycięnscom . To była prawdziwa przygoda. Prawdziwa walka.
Dziękuję wszystkim, którzy dali mi wsparcie i byli ze mną na bieżąco. Dziękuję Grażce , Wróblowi ,Krzysiowi, Sławkowi, Panu Andrzejowi i Pani Zofii, Danielowi, który mnie podwiózł kawałek, dwóm kierowcom, którzy się nie zatrzymali ( może się mnie bali ), i młodym ludziom, którzy mnie ostatecznie podwieźli pod dom i Bartkowi, który do mnie zadzwonił zapytać jak daje radę. A ręce marzły
I tylko się zastanawiam kto wypuścił na drogi TIRy na ich wspaniałych orkanowych łysych oponach z pustymi naczepami , które wiatr spychał do rowów. Co za idiota jest odpowiedzialny za dopuszczenie do ruchu w takich warunkach takich pojazdòw.
A wszystko to działo się 25 km od domu przez ponad 10 godzin.
Na dobranoc dodam że tym ludziom uwięzionym przez TIRy trzeba pomóc bo do rana się nie ruszy.”
Będę, jak wrócę.
Liczę, że wrócisz sprawniej niż twój znajomy! 😉
łyse letnie opony, bo jak wiadomo zima nas NIGDY w grudniu nie zaskakuje 🙁
No, ja nigdzie nie jadę. Wszystko w okolicy i wszystko na własnych nogach, nie chwalący się, obutych w wibramy. Czyli o zimowy bieżnik jak najbardziej zadbałem, przynajmniej na własnych nogach.
Witajcie!
Tygodniowe zakupy zwieńczone pysznym śniadankiem; śniegu niewiele, tyle co do rozjaśnienia krajobrazu; Ksawery jeszcze zawija ogonem nad Krakowem, chociaż to wcale nie Białoruś!
Dalej w przelocie. Co miało być odśnieżone, zostało odśnieżone, parę hałd urosło wokoło. Teraz ciąg dalszy.
Dzień dobry :)W zasadzie to mam dylemat, bo uwielbiam śnieg, ale nie w nadmiarze, zwłaszcza w mieście z drugiej strony nie spadł u mnie nawet jeden płatek, więc zazdraszczam 🙂
Witaj Miśku 🙂 rozległe mamy miasto…. u mnie trochę padało, a ślisko jest okrutnie :(Jutro mam popada, ale deszcz….:(
Ja przeżyłem burzę gradową wczoraj Wiedźminko, ale grad się rozpuścił i dzisiaj rano była szklanka 🙂 🙂
Krupy u mnie padały, a nie grad a i zagrzmiało znienacka 🙂
Dzień dobry
I jakoś dziwnie mi nie tęskno… 
U mnie bezśnieżnie i całe szczęście. Niby ten śnieg lubię, świat się taki piękny robi… ale jak pomyślę o odśnieżaniu i tym jak tu Amerykańcy w tym śniegu jeżdżą, to dostaję gęsiej skórki
Bry. A mnie najbardziej bawi, jak spadnie 5 cm śniegu i ogłaszają stan klęski żywiołowej, albo prawie (np. zamykają szkoły – w MD).
To chyba zależy od szkoły. Ta do której chodziły moje dzieci, nawet przy największych opadach śniegu była czynna. Kwestia odśnieżania tras i szkolnych parkingów. A śniegu to potrafi tu nawalić że hej
Nie zapomnę, jak kilka lat temu nawaliło tyle, że nie dałam rady drzwi otworzyć
Dopiero małżonkowi się udało je uchylić na tyle, że mógł chociaż trochę sprzed tych drzwi śnieg zgarnąć. Pamiętam też, że masę ludzi utknęło wtedy na ulicach, bo służby porządkowe nie nadążały ze sprzątaniem.
A tak w ogóle, to zawsze mnie śmieszy, że gdy zapowiadają opady śniegu, to na autostradach co kilka kilometrów ustawiają się pługi śnieżne i czekają. Czasami jeszcze nie ma za dużo tego śniegu, a one już popylają i „odśnieżają”, chociaż nie ma co
Eee, chyba wolałbym tak, niż żeby zima tradycyjnie zaskoczyła drogowców.
A, i jeszcze mi się przypomniał taki amerykański (?) wynalazek – multipług śnieżny na autostradzie, na bazie ciągnika siodłowego, który ma skrętne tylne koła naczepy i w trakcie jazdy ustawia ją skosem przez 2 albo 3 pasy jazdy naraz, odśnieżając większą szerokość naraz, oczywiście przy założeniu, że przed nim nie jadą inne samochody. Chciałem nawet wkleić filmik, ale nie umiem znaleźć.
Nie wiem dlaczego, ale my nie zmieniamy opon na zimowe. Na tych samych jeździmy cały rok.
Wiem, że w Polsce można za coś takiego zapłacić mandat… tu nikogo to nie interesuje. Nawet przeglądy samochodu nie są konieczne i jakbyście zobaczyli jakim czasami ludzie złomem jeżdżą, tobyście popadali
Jedynie test spalin jest obowiązkowy. Przysyłają zawiadomienie, że już czas na sprawdzenie i obowiązkiem jest pojechać i (bezpłatnie) dać się podłączyć do specjalnego komputera. Trwa to może 10-15 minut i dostaje się taki papiór, że wszystko w porządku. Względnie trzeba coś tam zreperować i zrobić test jeszcze raz. Do skutku…
Nie jestem pewien mandatu, ale nie zdziwiłbym się, gdyby np. w przypadku wypadku na letnich oponach w zimie ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania. Może w USA to tak nie funkcjonuje, więc ludzie nie mają bodźca, żeby zmieniać? O ile mi wiadomo, w tych stanach, gdzie śnieg pada i jest czymś normalnym, ludzie często jeżdżą na całorocznych, które są inne niż letnie.
Któryś z polskich przyjaciół opowiadał mi o zapłaconym mandacie za letnie opony zimą, dlatego tak napisałam. Nie miałam w Polsce samochodu, także nie wiem… A wypłata odszkodowania w dużej mierze zależy od firmy, w której się ubezpieczasz. Z niektórymi musisz iść do sądu, żeby swoje wyegzekwować, inne płacą Ci od ręki, nawet dokładnie nie sprawdzając. Ludzie często wybierają takie „dupne” ubezpieczenia, bo są tanie. A potem bieda
Koleżanka z serwisu cieszyła się, że tak mało płaci, ale jak miała wypadek i samochód poszedł do kasacji, to jeszcze chyba ze dwa lata płaciła za niego raty, bo ubezpieczenie było niewystarczające.
No i małżonek miał dwie stłuczki. Raz z jego winy, a raz sąsiad na niego najechał
I dobrze, że mamy porządnego agenta (a właściwie agentkę) ubezpieczeniowego, bo trzeba było mieć masę nerwów, żeby się z tamtym ubezpieczeniem o wszystko wykłócać. A i tak naprawa samochodu pozostawiała wiele do życzenia. 
Nasze obydwa samochody są już dawno spłacone, a my ciągle wykupujemy ubezpieczenie tak zwane „dwustronne”. Czyli nie ma znaczenia czyja wina, ubezpieczenie pokrywa wszystkie koszty. Człowiek jest tylko człowiekiem i zawsze można się zagapić i komuś w kufer wjechać. I co, potem sama będę płaciła za naprawę swego samochodu?
Co prawda nie miałam jeszcze tu wypadku (odpukać w niemalowane), ale nasze samochody miały. Raz na parkingu i dwa razy na podjeździe przed domem
Czekaj, to Ty mówisz, że u Was agent(ka) ubezpieczeniowy/a pomaga przy tzw. likwidacji szkody i wypłacie ubezpieczenia? Mieliśmy dotąd trzech agentów i żaden z nich „nie zniżyłby się” do współpracy przy likwidacji szkody. Oni byli/ są tylko od wyjaśnienia szczegółów polisy i sprzedaży, od likwidacji jest dział likwidacji szkód, czyli kolejka, okienko i czekaj petencie na likwidatora, a potem na decyzję. Nie słyszałem o innym modelu w Polsce.
Jak już pisałam, nie mieliśmy samochodu w Polsce i nie mam pojęcia jak to wygląda. Tutaj agent jest do wszystkiego. Gdyby mi wysiadł samochód na autostradzie, też mogę zadzwonić do agentki, żeby mi pomogła. I pomoże. Wyśle pomoc drogową, jeśli będzie taka konieczność, bo tak mam zagwarantowane w polisie
Jak mój małżonek wjechał na inny samochód, to też zadzwonił do agentki, a ona wysłała go do autoryzowanego warsztatu. Tam zawieźli małżonka do firmy wypożyczającej samochody, żeby sobie jakiś wybrał. Po dwóch dniach zadzwonili z warsztatu, że samochód gotowy. Małżonek pojechał do wypożyczalni, oddał samochód, zawieźli go do warsztatu, odebrał swój i po sprawie. Za nic nie musiał dodatkowo płacić, ani nad niczym się zastanawiać
Przecież płacimy za to! W sumie, za dwa samochody, to ok. 2 000 dolarów rocznie. Nie wiem, czy to dużo, czy mało?
Jak mam sprawę do agentki i chcę się z nią zobaczyć (a nie przez telefon), to siadam przy jej biurku i możemy sobie pogadać. Bo każdy agent ma przy swoim biurku dwa dodatkowe krzesła dla klientów. Jak przyjdzie więcej osób, zawsze można jeszcze kilka krzesełek dostawić 
Chociaż nie wiem po co, bo uszkodzone były tylko tylne drzwi… Potem zapytał mnie czy jestem zadowolona z naprawy i dał do podpisania papier, że jestem usatysfakcjonowana usługą
Podpisałam bez oporów, bo nie miałam zastrzeżeń. Tylko najpierw poczytałam co mi podsunął do tego podpisu 
A poza tym, w mojej ubezpieczalni nie ma okienka przy którym mogłabym stanąć
Mało tego. Jak w nasz samochód stojący na parkingu walnęło, urwane z przejeżdżającego samochodu koło, to po naprawie zadzwonił do mnie facet z naszego ubezpieczenia, że chciałby samochód obejrzeć. Umówił się ze mną na konkretny dzień i godzinę. Obejrzał cały samochód, nawet zajrzał pod spód
No i to jest zdaje się różnica w obsłudze klienta między USA a Polską.
jest jeszcze druga różnica: między $1000 a 800 PLN…
No, to gdzieś 1/4 z 1000$. Ale te 800 zł to skąd się wzięło?
Tyle płacę za swoje…
Muszę przyznać, że zawsze mnie denerwuje, kiedy ktoś przelicza zarobki za granicą i porównuje je z polskimi… Pamiętam, jak zaraz po przyjeździe tutaj, pracowałam w serwisie sprzątającym. Miałam średnio $220 na tydzień. Koleżanki w Polsce mi zazdrościły, że aż tyle. Małżonek pracował wtedy przy sprzątaniu biur i miał podobne zarobki. (powód do zazdrości, prawda?) Tylko żadna nie brała pod uwagę, że za samo mieszkanie płaciliśmy $600. A do tego światło, telefon, internet, bilety miesięczne, no i czasami trzeba było coś zjeść, czymś się umyć itd., itp…. Nie wspominając już, że przyjechaliśmy z dwójką dzieci na utrzymaniu. Ani tego, że wynajmując mieszkanie nie mieliśmy żadnych mebli, ani naczyń. Na czymś trzeba było spać i z czegoś jeść. A wszystko kosztuje… Całe szczęście, że tutaj szkoła nie jest droga, a książek nie musieliśmy kupować, bo dzieci wypożyczają je ze szkoły (za groszową opłatą). Poza tym, dla takich biedaków jak my, są duże ulgi. Nie musieliśmy płacić za szkolny autobus, a dzieci miały darmowe lunche w szkole. W kolejnym roku już musieliśmy częściowo zapłacić, bo nasze zarobki podskoczyły. Małżonek zmienił pracę. A jeszcze kolejny rok, skończyły się ulgi, bo i ja zmieniłam pracę. Za dużo już zarabialiśmy
Tylko tak mi się skojarzyło…
To oczywiście nie jakieś pretensje do Mistrza T
Wysokość ubezpieczenia za samochód też jest zróżnicowana. Najwięcej płacą rodzice 16-latków. Do 19 roku życia. Potem już mniej, a jak pociecha skończy 25 lat, traktowana jest jako osoba dorosła i doświadczona 😀 Wysokość zależy też od miejsca zamieszkania. Moja córa, która mieszka w Colorado, za ten sam samochód płaciła więcej niż tu. U nich często wali grad i obija samochody. Także ta sama firma ma różne stawki.
Bo ubezpieczyliśmy go w tej samej firmie, a oni dają zniżki za lojalność
I tu też są różnice w stawkach. Jeśli dom stoi na tzw. „flood area”, czyli terenach zagrożonych powodzią, to składki są dużo większe. Firma się w ten sposób zabezpiecza przed bankructwem…
Za to za dom płacimy mniejsze ubezpieczenie
Witaj Mirelko…..
tęsknie czekam na Twoją wycieczkę do bielików ! I na pewno nie tylko ja:)
Opublikuję, ale jeszcze nie teraz
Czekam na telefon z warsztatu i od razu będę musiała jechać. Jak już pozałatwiam wszystko i będę mogła spokojnie usiąść, pokaże naszą wyprawę na bieliki 
No to czekamy 🙂
Świetnie!
W międzyczasie załatwiłam już dwie sprawy
Ale zaraz będę musiała wylecieć na dłużej
Szkoda… Jeszcze te pierońskie cotygodniowe zakupy 
Mireczko, nie chciałem cię denerwować!
Po prostu chodzi mi o to, ze kompletniejsza usługa w Stanach jest droższa niż mniej kompletna u nas – nawet przeliczając sztucznie $ na PLN 1:1.
Kiedy zostałem uderzony przez inny samochód, w warsztacie – który sam wyszukałem i dojechałem do niego – podpisałem papier, na podstawie którego naprawiający rozliczył koszty z moim ubezpieczycielem poza moim zainteresowaniem – czyli podobnie jak przy udziale twojej agentki. Być może warsztat wyciągnął coś więcej niż niezbędne minimum, ale nie miałem z tym żadnych kłopotów – po umówionym czasie odebrałem naprawione auto.
Miałem takie przygody z dwoma samochodami, ubezpieczanymi w różnych firmach – w obu przypadkach naprawca wykłócał się z ubezpieczycielem (w jednym z tych przypadków dwukrotnie ściągał rzeczoznawcę!).
W sumie więc, nie wiem czy byłbym chętny płacić nawet 50% więcej za czułą opiekę agentki.
Przecież od razu napisałam, że moja wypowiedź Ciebie nie dotyczy. Była tylko na zasadzie skojarzenia. I nie zdenerwowałeś mnie, nie było czym
Nawet tydzień nie minął, jak przysłali z ubezpieczenia kasę, a dopiero później przyszła odpowiedź z biura gubernatora, że sprawdzą to ubezpieczenie
Musieli dokładnie sprawdzać, skoro reakcja była natychmiastowa
Tylko nie każdy ma znajomego adwokata… i nie każdy umiałby się wykłócać. Muszę też przyznać, że to moje ubezpieczenie, wcale nie jest z tych najdroższych na rynku. Są droższe i to dużo. Chociaż niekoniecznie lepsze…
Może po prostu w Polsce są inne warunki i układy. Tutaj tanie ubezpieczenie nie załatwi Ci niczego, a żaden warsztat nie będzie chciał iść na takie ryzyko. To co nasz sąsiad na parkingu wjechał mężowi w drzwi samochodu, to był horror. On ma tanie ubezpieczenie. Uszkodzenie samochodu wycenili na tyle, że nie wiem jaki warsztat by to zrobił za takie pieniądze. A poza tym potrzebowali całego stosu papierów. W końcu dali adres warsztatu z nimi współpracującego, żeby małżonek tam naprawił. Wzięli więcej niż wycena i to małżonek musiał zapłacić. Potem agentka się wykłócała z nimi, żeby zwrócili całość, a nie tylko to co wycenili. A i tak nie było to porządnie zrobione i jak padał deszcz, to małżonkowi przez te drzwi zaciekała woda. Do d…, to znaczy do kitu takie naprawianie!!!!
Siostra mojej byłej wspólniczki miała jeszcze lepiej. Wyszła za mąż i kilka miesięcy później okazało się, że ma raka. Poszła do szpitala na operację, a w tym czasie jej świeżo upieczony małżonek zwinął żagle. Jak jej napisał w liście pożegnalnym, po tej operacji brzydzi się ją dotykać (taki głąb). Przy okazji ukradł jej samochód, który kupiła jeszcze przed ślubem. Po powrocie ze szpitala, ta siostra zgłosiła na policji kradzież. Znaleźli samochód rozwalony kompletnie. Ubezpieczenie odmówiło zwrotu kosztów, bo małżonek nie był dopisany do ubezpieczenia. Nawet z tą kobietą gadać nie chcieli. A raty trzeba było płacić. Wkurzona, powiedziała o tym znajomemu adwokatowi, a ten napisał jej skargę do gubernatora. Jak jej wyjaśnił, sprawa w sądzie będzie się wlokła latami, a tu mogą pomóc w kilka tygodni. I pomogło
To są niebywałe historie, a najpiękniejsze, że czasem z happy endem. Mam wrażenie, że częstszym jednak po Waszej stronie Wielkiej Wody.
Widzisz… Tutaj jak wiesz jakie masz prawa, żyje się łatwiej. No i oczywiście o ile jesteś tu legalnie. I kolejny przykład 😀 Małżonek w klimatyzacji robi tu od ponad 15 lat. W tym fachu są tak zwane „martwe sezony”, kiedy nie ma ani ogrzewania, ani chłodzenia. To znaczy są używane, ale jakoś nikt nie instaluje, ani specjalnie nie naprawia. I tak, zwykle od połowy grudnia do połowy marca małżonek siedział (jak na urlopie bezpłatnym) w domu. Wściekał się, bo samej ciężko było mi utrzymać dom. Dopiero po dziesięciu latach pobytu tutaj, dowiedzieliśmy się, że chociaż jest zatrudniony, ale jak sezonowo nie ma pracy to może pobierać zasiłek dla bezrobotnych… Tylko kto to wiedział? A Amerykanie wiedzą i wykorzystują. Prawdopodobnie jest więcej takich benefitów, tylko my o tym po prostu nie wiemy. A trudno jest zapytać o coś, skoro nie wiesz o co masz pytać…
No właśnie, jeżeli wiadomo, jakie masz prawa. A jeżeli w PL interpretacja przepisów podatkowych może się zmieniać zależnie od rozpatrującego Urzędu Skarbowego?
Nawet w zależności od pokoju, w którym pytasz. I nie dotyczy to bynajmniej tylko US-ów – to problem jakości naszego prawa, funkcjonującego na zasadzie patchworków.
I jak tu żyć? Jak żyć, Mistrzu T? Poza tym, że długo i szczęśliwie?
Ale jakoś sobie Polacy z tym radzą. Jedni lepiej, drudzy gorzej… Najgorzej, że ustawodawca sam niejako zmusza ludzi do łapówkarstwa. Bo skoro interpretacja zależy od urzędnika… to można tego urzędnika zachęcić do korzystniejszej interpretacji…
No to faktycznie przekichane
Zapraszam na pięterko
Podejrzewam, że większość się pofatyguje jak ja już będę spała, czyli u Was rano
Przynajmniej będę miała co poczytać jak wstanę 