Wpis ma być niedługi, bo i wiersz jest krótki, a jak wyjdzie, zobaczymy.
Dzisiaj chciałem Wam pokazać, jak próbowałem przełożyć króciutki wiersz jednego z moich ulubionych poetów, jak zrobiłem to nawet dwa razy – i nadal nie byłem pewien, czy mi się to w ogóle udało.
Chodzi o wiersz Briana Bilstona (dostępny na stronie samego poety), o treści następującej (zaraz ją sobie omówimy „na piechotę”):

Co my tu mamy? Zaczynając od tytułu i pierwszego wersu:
„The grammar police” – oczywiście nie ma takiej służby wśród licznych służb policyjnych (tutaj: w Wielkiej Brytanii). „Grammar police” (czyli „policja gramatyczna”, znana również jako „grammar nazi”/ „gramatyczni naziści”) to przenośne określenie osób, które pedantycznie wynajdują i poprawiają najmniejsze błędy ortograficzne, gramatyczne i interpunkcyjne w cudzych wypowiedziach, zwykle w ogóle nie odnosząc się do ich treści (która zwykle ma większe znaczenie niż poprawna forma gramatyczna). W wierszu „dorwali go”, w sumie nie wiadomo kogo, poza tym, że mężczyznę.
„Split infinitive” – to błąd polegający na rozdzieleniu formy bezokolicznika w języku angielskim jakąś inną częścią mowy. Forma ta składa się zwykle z cząstki „to” i formy czasownika, np. „to go” = „iść”, i jest nierozdzielna. Dlatego kiedy chcemy wyrazić przeczenie, piszemy „not to go”, a nie „to not go”. Podobnie w przypadku przysłówków, takich jak np. „quickly” = „szybko: prawidłowa pisownia to „to go quickly”, a nie „to quickly go”. W polskim, co zaraz okaże się ważne, wobec braku dwuczęściowego bezokolicznika błąd taki nie występuje. Wiersz wykorzystuje bliską dwuznaczność czasownika „split” – „rozdzielać”, ale także „rozcinać”. „Split open” to mniej więcej „głęboko ranić”, „zadać wielką (otwartą) ranę”.
„Colon” – dwuznaczność. To słowo oznacza zarówno dwukropek, jak i jelito grube. W wierszu mowa o usunięciu go „komuś”.
„Commatose” – a tu małe słowotwórstwo. „Comma” to przecinek, „comatose”, przymiotnik oznaczający „w stanie śpiączki”. Na przykład po ciężkim pobiciu. W wierszu pobita osoba została zostawiona w pozycji horyzontalnej.
„He was pronouned dead” – i znów słowotwórstwo, tym razem polegające nie na dodaniu, ale na odjęciu litery: „pronoun” to „zaimek, „pronounce (someone) dead” to „uznać (kogoś) za martwego” (albo „ogłosić martwym”). Tak oficjalnie. W wierszu ogłoszono/ uznano pobitego za zmarłego następnego dnia, zapewne po odkryciu ciała.
„Full stop” – czyli po polsku „kropka”, postawiona słowami, nie znakiem interpunkcyjnym na końcu wiersza.
No to spróbujmy z pierwszym podejściem:

Jako się rzekło, w j. polskim dwuelementowy bezokolicznik nie występuje, więc nie może być również błędu takiej konstrukcji. Można więc spróbować z innym pojęciem gramatycznym, z gramatyki polskiej. Jak coś „rozdzielać”, to dlaczego nie związek pomiędzy wyrazami w zdaniu, np. związek zgody?
Dwuznaczności z dwukropkiem (ani żadnym innym znakiem interpunkcyjnym) oraz częścią ciała nie zauważyłem, więc zdecydowałem się z bólem serca zmienić ten fragment.
A skoro przecinków i śpiączki nie dało się połączyć tak zgrabnie jak w oryginale, ale jeśli wers wyżej naruszony został związek zgody, to przecinkami też można było zastąpić dwukropek z oryginału.
A zaimek z oryginału przeskoczył mi wers wyżej, zamiast przecinka/ śpiączki. I zastąpił „zaułek” z polskiej frazy „w ciemnym zaułku”.
No i skoro „ogłaszania”/ „uznawania” nie połączę po polsku z zaimkiem, to może poszukać po polsku czegoś, co skojarzy się z „martwym” i połączyć wyrażenie „uznać kogoś martwym” z „martwym językiem”
I kropka.
Mimo wszystko nie podobała mi się ta próba. Intencja oryginału została zachowana, „gramatyczna policja” to oprawcy, którzy pobili kogoś na śmierć, w opisie wykorzystałem elementy z językoznawstwa i – bardziej szczegółowo – gramatyki, ale nie byłem zadowolony. Może z „naruszania przecinków”? A może z nieco sztucznie brzmiącego „uznano go w martwym języku”, gdzie brakuje trochę drugiego elementu? (Uznać Iksa za kogoś/jakiegoś – tej drugiej części tu brak).
Dlatego po przemyśleniu zdecydowałem się bardziej ujednolicić słownictwo i ograniczyć się do deklinacji, deklarując to już w tytule:

To już mi się bardziej podobało, mimo niegramatyczności form: nazwami przypadków zastąpiłem czasowniki lub rzeczowniki, ale znaczeniowo to się bardziej trzyma ku… znaczy całości. Spójne jest, no. Tylko że pozmieniałem tutaj tak dużo, że pozostało najważniejsze pytanie: czy to jest jeszcze przekład, czy już wiersz inspirowany oryginałem? Co myślicie, kochani Wyspiarze?
___________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Wyszło trochę dłużej, niż się spodziewałem, no ale z tekstami wyjaśniającymi inne teksty zwykle tak jest.
Proszę się (mam nadzieję) delektować!
Poczytałam, ale muszę to sobie przemyśleć i ułożyć, bo na razie mam tysiąc skojarzeń na sekundę, co nie wróży dobrze logicznej stronie wypowiedzi;)
Ogólnie podobają mi się obie wersje, choć bardzo się różnią:)
Dobry wieczór na nowym pięterku, Quacku:)
Dobry wieczór. No właśnie, właściwie stąd cały wpis, że się różnią. I dlaczego, i jak, i o co tu chodzi. Cały czas mam takie wrażenie, że w obu jest coś innego, co ewentualnie być może się uzupełnia – tak jak miałem przy tej dobranocce z dwoma przekładami wierszy Dylana Thomasa.
Napiszę Ci, co myślę o drugiej wersji:)
Jest Twoja. To mniej przekład, bardziej – inspiracja:) Moim zdaniem – bardzo dobra. Spójna, lotna, dowcipna. Niepozbawiona ironii i lekkiej goryczy wynikającej ze zmęczenia ciągłym czyhaniem i pastwieniem się purystów językowych nad byle literówką.
Kto powiedział, że tłumaczenie poezji musi być „dosłowne”, linijka w linijkę, słowo w słowo? Wykorzystałeś dostępny naszej gramatyce asortyment pojęć, nie zatracając najważniejszego – przesłania zmęczonego u(przepraszam, ale jednak)pierdliwością niby-odbiorców autora.
A o drugiej napiszę już po spacerku, bo tu jest trochę trudniej:)
Quacku, tłumaczyłam kiedyś na potrzeby bloga „Co mówi noc?” Nietzschego, poszukam tego później, bo również „popełniłam tam grzech” inspiracji:)
Uuu, Nietzsche. Nie podjąłbym się, bo niemieckiego nie znam tak dobrze, a z przekładu (angielskiego) tłumaczyć – zwłaszcza filozofię – to się nie powinno.
Nie no, nikt nie powiedział, wręcz przeciwnie. A jednak, a jednak, wątpliwości się czają.
Być może nawet – ograniczając się do deklinacji – utrudniłem sobie zadanie (chociaż w sumie, o ile dobrze pamiętam, szybciej mi poszło dopasowywanie przypadków do tych kryminalnych okoliczności, niż w tej pierwszej wersji).
Wątpliwości to bardzo dobry znak:) W momencie, gdy uzna się, że wszystkie znalezione słowa/zwroty są idealne – powinno przestać się pisać. Przynajmniej na jakiś czas:) To niedosyt napędza twórcę. To, wciąż trapiące, poszukiwanie. Ono też daje najwięcej przyjemności, zabawy, radości. Przynajmniej – mi:) Sprawia, że każde nowe wyzwanie jest naprawdę nowe i ciekawe:)
Tyle z punktu widzenia pani poetki😉
Mhm. Nieco nawiasem mówiąc, Camille Jenatzy, biorący na przełomie XIX i XX w. udział w wyścigu, kto osiągnie większą szybkość samochodem (Jenatzy jako pierwszy człowiek przekroczył na lądzie samochodem 100 km/h), nazwał swój elektryczny pojazd „Jamais Contente”, (nigdy zadowolona, a poprawniej – zawsze niezadowolona). To podobne nastawienie.
Już nieraz wspominałam o auto-sadyzmie. Teraz termin nabrał dodatkowego znaczenia 😉
No to wróciłem do domu. Można powiedzieć, że akcja przygotowań do wyborów zakończona…
Ściskam Twą prawicę. I lewicę. W sensie, że gratuluję i dziękuję.
Aż mi się nijako zrobiło, że ja jutro tak na gotowe… 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Przeczytałem przekłady. Wiadomo, że są skojarzenia językowe, których dokładnie na inny język przenieść się nie da, i ten wiersz jest takich pełen. Zatem (wiem, że nie znosicie tej przenośni! 😉 ) o wiernym przekładzie nie mogło być mowy, pozostaje kwestia urody i oddania ogólnego przesłania. W tej drugiej kwestii (okiem absolutnego laika) oceniam oba przekłady podobnie, przesłanie jest dostatecznie pojemne i abstrakcyjne, aby zmieścić wiele wersji. Co do urody preferowałby wersję drugą, choć jest ona faktycznie bardziej wariacją na temat, niż tłumaczeniem.
Ano właśnie. Mówią, że to był modus operandi Barańczaka, w sensie że on za przekłady uznawał właśnie coś, co ktoś inny mógłby uznać za wariację na temat.
Nie żebym miał się za drugiego Barańczaka.
Spacer z tych rozchmurzonych odrobinę – z przezierającymi tu i ówdzie gwiazdami, włóczącymi obłoczne pasma szczytami drzew, pochlupującym Jeziorem:)
A pod stopami głównie szyszki. Chmielowe. Olszynowe. Świerkowe. Sosnowe. Tylko jodłowych brak, bo jodeł u nas niedostatek:)
I jeszcze wokół jarzębiny, kaliny, jałowce, czarny bez – czyli koralowa mozaika:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! A skąd chmielowe szyszki? Macie tam plantacje, na których się uchowały od żniw?
Dopiero zobaczyłam pytanie:)
Chmiel skądś się przesiał w okolice jednego z widokowych pomostków i rośnie bardzo bujnie:)
Ta dróżka dawno temu wiodła z kawiarni, więc wysnuliśmy teorię, że jakiś wyjątkowo niezadowolony degustator ani chybi musiał tam kiedyś wylać resztki trunku zwanego potocznie piwem 😉
Nie znam tego skeczu, ale słyszałam o chemiku, który wymyślił wodę w proszku, tylko nie miał jej w czym rozpuścić… 🙂
Dobranoc!
Spokojnej!
Dobrej nocki, Makówko:)
A teraz słówko (niejedno) o pierwszej wersji.
Jest bardziej kompatybilna z oryginałem, a jednocześnie – kompletnie abstrakcyjna, bazująca na absurdzie, ale dzięki temu – zapraszająca do zabawy odbiorcę, więc – bardziej otwarta. Pod zestawieniami słów, które wybrałeś, prócz zaskoczenia, kryje się nieoczywistość, a użyte we frazeologizmach słowa-skojarzenia (czy to brzmieniowe, czy to treściowe) każdy (kto posiada pewien rodzaj wyobraźni i poczucia humoru) może sobie zinterpretować dowolnie. To stanowi o sile tego pierwszego przekładu.
Oczywiście, nie byłabym sobą, gdyby natychmiast nie włączył mi się tryb „jak by tu można jeszcze”:)
Ale nie zamierzam (też – oczywiście) w żaden sposób licytować się z Tobą, ani (tym bardziej) dawać Ci rad, poprawiać. Pierwsza wersja również jest całością, skończoną, a ostatni wers podoba mi się bardzo. Tyle w nim podtekstów, smaczków… Krótko mówiąc – mniam 🙂
I jeszcze jedno – nie, nie próbowałabym łączyć tych dwu wersji. Każda z nich jest odrębną, niezależnie funkcjonującą całością, obie są konsekwentne, istnieją w dwóch odrębnych estetykach językowych i jest w nich równowaga.
Obie powiedziały mi także, że, prócz świetnej znajomości języka, posiadasz też intuicję i wyczulenie na słowo, a tego nie da się wyuczyć.
Dlatego nie potrafię wybrać – obie wersje mi się podobają, przy obu bardzo dobrze się bawiłam, choć przy każdej w nieco inny sposób:)
Bardzo Ci dziękuję, oczywiście, że oprócz aspektu „świerzbi mnie ten język, pokażę na Wyspie, żeby i Was zaświerzbiło” jest też chęć pochwalenia się.
A co do „jak by tu można jeszcze”, to nie miałbym nic przeciwko temu. Jak jakiś czas temu na Facebooku pokazał się przekład jednego wiersza, a poeci i tłumacze (chociaż akurat nie ja) wzięli się do roboty w komentarzach, to potem „Pismo” drukowało te przekłady. Co też i dowodzi przy okazji, że warto i należy tłumaczyć różne już przełożone rzeczy na nowo.
Nie widzę niczego złego w chęci pochwalenia się fajnym dokonaniem.
Niby jak inni mieliby się dowiedzieć, że ktoś para się czymś interesującym, jeśli po skończeniu chowałby to w zamkniętej na sto spustów skrzyni? 🙂
No ja miałem opory dotychczas. Trochę z poczucia, że nie powinno się przechwalać (wychowanie na „Samochwała w kącie stała”), a trochę z kompleksu oszusta.
Kompleksu oszusta? W jakim sensie?
Też mam opory przed zamęczaniem swoją twórczością poza kartką… , więc rozumiem:) Z drugiej strony – po to przecież między innymi Wyspa została powołana do życia, czyż nie? 🙂
Dodam, że moja sytuacja jest nieco inna – prowadzę blog, którego ideą jest prezentowanie moich tworków.
A teraz obiecany F. Nietzsche:)
To oryginał:
O Mensch! Gib acht!
Was spricht die tiefe Mitternacht?
»Ich schlief, ich schlief—,
Aus tiefem Traum bin ich erwacht:—
Die Welt ist tief,
Und tiefer als der Tag gedacht.
Tief ist ihr Weh—,
Lust—tiefer noch als Herzeleid:
Weh spricht: Vergeh!
Doch alle Lust will Ewigkeit—,
—will tiefe, tiefe Ewigkeit!«
To przekład W. Berenta:
Człowiecze! Słysz!
Co brzmi z północnej głuszy wzwyż?
„Jam spał, jam spał —,
„Z głębokich snu się budzę cisz: —
„Świat — głębin zwał,
„Głębszych niż, jawo, myślisz, śnisz.
„Ból — głębi król —,
„Lecz — nad ból — rozkosz głębiej łka:
„Zgiń! — mówi ból —
„Rozkosz za wiecznem życiem łka —,
— wieczności chce bez dna, bez dna!“
A to mój przekład:
bacz
co szepce noc
zasnęłam snem najgłębszym snem
zbudziłam się
w otchłani świat skrytej przed dniem
nad jego ból
wynosisz chuć wieczności chcesz
w rozkoszy cnej
Ha. Dużo nowocześniejsze, zwięźlejsze i bardziej eleganckie! Kurczę, różnica jak między starą (chociaż niewątpliwie potężną) lokomotywą i opływowym, współczesnym pociągiem. Że akurat taka kolejowa analogia mi się nasunęła.
Dziękuję.
Tłumaczenie W. Berenta nie podobało mi się, więc zrobiłam własne:) Przede wszystkim Berentowy rytm mi się nie zgadzał z Nietzscheańskim. I właśnie to przegadanie:)
Ale także fakt, że niemal we wszystkich tłumaczeniach odpowiedź padająca po cytowanym pytaniu wkładana jest w usta bohatera. Logika dzieła sugeruje, że „odpowiada noc”, a formy fleksyjne czasowników nie podważają tej sugestii:)
No widzisz, tego bym nie wyłapał.
Rymy męskie ładnie zachowane (edit: u Berenta), dynamika też niezła (chociaż z niemieckim u mnie krucho, więc o przekazie się nie wypowiem). Z którego roku oryginał, a z którego przekład?
Nietzsche – 1883r.
Berent – 1922r.
No to niewiele brakuje, żeby było pół wieku różnicy. Tymczasem ze współczesnej perspektywy nie mam poczucia, że ten Berent o tyle młodszy. Myślałem, że jakoś zaraz po oryginale. Ta ekspresja taka (po)romantyczna!
Cała „Zaratustra” jest w takiej konwencji. Bardzo męczyłam się, czytając tłumaczenie, potem przeczytałam w oryginale (ze słownikami, bo jednak sporo archaizmów było), miałam inne wnioski niż po Berencie, ale uczciwie mówię, że na użytek zewnętrzny bym się nie podjęła przetłumaczenia:)
Hmm. Dlaczego? Przecież temu fragmentowi niczego nie brakuje? Rozumiem, że to by trzeba znaleźć zainteresowane wydawnictwo, ale to nie jest niewykonalne.
Może dlatego, że znajomość j. niemieckiego wyniosłam z domu, i chyba nie czułabym się na siłach stawać w szranki z profesjonalnymi tłumaczami:)
Rany. To jest nieporozumienie! Profesjonalni tłumacze (literatury) są profesjonalni nie dlatego, że ktoś ich przeszkolił i dał papier z pieczątką (to przysięgli), ale dlatego, że dostali szansę i się sprawdzili. No i mają jako taką ciągłość zleceń, w związku z czym ciągle się rozwijają (a przynajmniej takie jest założenie). Muszą operować językiem docelowym (czyli – u nas – polszczyzną) na poziomie, no, literackim, a język źródłowy rozumieć, ale niekoniecznie umieć się w nim wysławiać. Ja przecież zacząłem tłumaczyć koło czterdziestki, owszem, polonistyka mi pomogła, ale nie była warunkiem sine qua non. Ode mnie z roku chyba nikt poza mną nie tłumaczy.
Szczerze mówiąc, nigdy nie miałam okazji zmierzyć się z tłumaczeniem inaczej niż na użytek własny, dla przyjemności, więc kompletnie nie znam realiów.
Ale zawsze wydawało mi się, że jest tylu różnej maści filologów języków obcych, że moje tłumaczenia to takie chałupnictwo właśnie:)
Dzięki:)
Na razie rzeczywiście tylko zerknęłam i w oczy się rzuca, że największe zapotrzebowanie jest na j. angielski:)
U mnie prędzej niemiecki, rosyjski, francuski (to te domowe), nie znalazłam też tłumaczy z języków wschodniosłowiańskich – białoruskiego, ukraińskiego… Nie ma na nich zapotrzebowania?
Z tym zapotrzebowaniem to bardzo zależy.
Np. właśnie kolega-tłumacz z jednego z krajów postsowieckich (a wręcz środkowoazjatyckich) miał przyjechać na dłużej do Polski, ale okazało się, że jego kompetencje w zakresie rosyjskiego nie są już pożądane, z powodu – jak przypuszczam – wojny. Co jest nonsensem, i to szkodliwym, ale to temat b. szeroki i na inną okazję.
Podobnie z j. białoruskim. Tymczasem zdarza się, że tłumacze z tych języków na wschód od nas (ale słowiańskich – bałtyckie to inna para kaloszy) bywają potrzebni, ale to w dość specyficznych sytuacjach i trudno mówić o ciągłości zleceń.
Może prędzej ukraiński – ale nie mam rozeznania w tym segmencie rynku.
Natomiast niemiecki i francuski jak najbardziej. Właśnie Małgorzata Gralińska, tłumacząca z niemieckiego, dostała – wraz z autorem Sašą Stanišiciem, piszącym po niemiecku Bośniakiem z pochodzenia – nagrodę Angelusa.
Dziękuję za dopełnienie.
Przejrzałam polecane uwagi dokładniej, i rzeczywiście wynika z nich, że głównie to kwestia chcenia połączonego ze sprzyjającymi okolicznościami:)
Trochę tak, ale jednak kto kiepsko przekłada (to uwaga ogólna, nie personalna), ten długo miejsca nie zagrzeje. Albo będzie robił za niewiele u różnych… niepolecanych wydawnictw. Tzn. jeżeli się dostanie szansę i potrafi ją wykorzystać, w sensie predyspozycji, to jak najbardziej.
Do tłumaczenia Berenta miałbym jedno zastrzeżenie: „północna głusza” budzi we mnie wyłącznie skojarzenie z północą geograficzną, u Nietzschego chodzi o środek nocy.
Ot, analityczny umysł, w ogóle nie zwróciłem uwagi, a oczywiście!
We mnie nie:)
Ale nie będę Cię przecież, Tetryku, zanudzała teoriami niejakiej Pani de Stael:)
To była ponoć ciekawa kobieta o otwartym umyśle…
O! tak. Bez wątpienia pod względem intelektualnym wyprzedzała swoje czasy:)
Czemu więc uważasz, że jej teorie mogłyby zanudzać? Jej zdanie na temat interpretacji polskiego przymiotnika „północny” mogłoby być szalenie interesujące 😉
Prawie trafiłeś, Tetryku, z tą polskością północności, bo Madame de Stael wywiodła teorię o podziale świata na Południe i Północ właśnie, a ta Północ miała się znajdować w basenie morza Bałtyckiego:)
A konkretniej – MdS miała na myśli rodzaje krajobrazu mentalnego, który odróżniał ludzi jej Północy od mieszkańców jej Południa:)
Jak pewnie nietrudno się domyślić, ci Północni kierowali swoje uczucia w głąb siebie, toczyli wieczną wewnętrzną walkę, zmagali się z wieloma moralnymi dylematami, mnóstwo było w nich (w sensie Sofoklesowym) tragizmu, ulegali wewnętrznym metamorfozom. Słowem – żyli do środka, trawiąc czas na nieustannym poszukiwaniu zgody między własnym ja a otaczającym światem, więc – żyli naprawdę:)
Mieszkańcy Południa stawiali natomiast na bardziej konsumpcyjny styl życia, unikali rozterek, skupiając się na poszukiwaniu spokoju, cenili ład i harmonię, nawet jeśli były one nieco wymuszone czy – spreparowane na potrzeby, ich życie (inne, ale także wg Pani de Stael, prawdziwe) polegało na afirmacji otoczenia, dostosowywania świata do artykułowanych potrzeb:)
A! I w ferworze monologu zapomniałam dopisać, że ową północnością określano także chwilowe stany, utożsamiając je nie tylko z miejscem, ale także – czasem czyli – graniczną godziną niesamowitości, bo granice i wszelkie ekstrema były dla Romantyków niezwykle ważne, związane z przeczuciowością (jak u Maeterlincka), przeobrażeniem (jak u Słowackiego), odbiciem (jak u Mickiewicza), uruchamianiem innych niż wzrok zmysłów (jak u nich wszystkich:)).
Ha! Z tego wynika, że sam jestem polem ciągłej walki Północy z Południem, przynajmniej wg M-me de S.!
Jak większość z nas, czyż nie? 🙂
Kochani, umykam również, dobranoc!
Zanim przejrzałam i odpisałam, to poszedłeś spać, więc – dobrej nocki, Quacku:)
A właśnie że zdążyłem, no, tak się czasem składa.
A ja już umknęłam 🙂
Spokojnych snów, Wyspo:)
Witajcie!
Wybacz Quacku nie umiem odnieść się merytorycznie do Twojego wpisu.
Ja już po śniadaniu, pijemy kawę i idziemy głosować. Na szczęście w tej sprawie mamy zgodność poglądów. W innych też się dogadujemy.
Dzień dobry! Mnie właśnie obudzono, że mam już już wstawać i iść głosować, tak jakby komisje wyborcze pracowały do 10.00.
Kawa bardzo się przyda!
Witajcie!
Mając w perspektywie „białą noc” wyspałem się do oporu. 🙂
I słusznie. Mnie co prawda zbudzono
ale w sumie może i lepiej, bo czekaliśmy około godziny, a jak wychodziliśmy, kolejka była ok. 2,5 raza dłuższa.
Aby nie zawężać schodków, przedstawiam tu własną propozycję tłumaczenia „Co mówi noc” Nietzschego (być może, do niczego 😉 )
Człowieku! Zważ
co mówi głębia środka nocy:
„Z otchłani snu
budzi mnie świat pełen przemocy
głębią jest świat
głębszą niż dzień jest myśleć w stanie
głębia to ból
żądza jest głębsza niż kochanie:
Ból rzekłby: Precz!
lecz żądza stawia na przetrwanie,
głębokie, wieczne pożądanie”
Hmm, wiesz, że mi się to obrazowanie, rymy i ogólny styl kojarzy z Witkacym? „Z głębiny nocy niepojętej…” – chociaż oczywiście tylko na bardzo wysokim poziomie ogólności.
O! I Ciebie skusiło?
I bardzo fajnie:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry!
Dobry przykład czyni cuda…
Pierwsza zasada dydaktyki 😉
Zagłosowane. Jak napisał kolega dziennikarz: „Życzę Państwu trafnych skreśleń”
Oraz skreślnych trafień 😉
Dzień dobry, Quacku:)
Ja już po głosowaniu i obiedzie. Teraz kawa i ciasto.
Odstałam swoje w kolejce, a jak wychodziłam kolejka była już dużo większa. Dużo ludzi ma zaświadczenia o możliwości głosowania poza miejscem zamieszkania, czyli ludziom chciało się iść do Urzędu Miasta, aby odstać swoje po owe zaświadczenie.
Mobilizacja jest po obu stronach.
Byłam tak zdenerwowana, że miałam problem z podpisaniem tak mi się trzęsły ręce.
Spokojnie! To tylko rewolucja!
Viva la revelacion!
No tak. Taka rewolucja to rewelacja! 🙂
„Tylko”?
W pokoju wszystkie trzy zgodność poglądów. Miałam tylko zwykły długopis. Koleżanka miała taki niezmywalny ” poczekasz i podam ci mój, nie pisz takim zwykłym!”.
Też już zagłosowałem. Długie kolejki…
Pomału wybywam na nocną zmianę…
A ja po przerwie niedługiej wracam (ale za to wieczorem przerwa będzie głównie na kręcenie).
Idę kręcić, dobranocka po powrocie.
Nadspacerowe niebo dziś w wełenkowej odsłonie:)
Jedna z nas wypatrzyła gwiazdkę, druga gicz jakąś straszliwą, którą dała sobie odebrać dopiero pod drzwiami Gracika w drodze szantażu, że zostanie zostawiona (ta druga, nie – ta gicz, o zostawienie giczy właśnie się rozchodziło) przez tę jedną w ciemnym Lesie na całą ciemną nockę…
Powrót upłynął pod znakiem wzajemnego focha…
Za to Miasteczkowe niebo okazało się cudnie rozgwieżdżone i ta jedna nie potrafiła się już fochać na tę drugą, więc i tej drugiej nie pozostawało nic innego, jak tej jednaj odpuścić:)
W zgodnej komitywie dotarłyśmy pod domkowe drzwi, po czym jedna z nas uraczyła się rozgrzewającą herbatą, a druga – wyżłopała michę chłodnej wody:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. Ach, wzloty i upadki w przyjaźni bywają, również międzygatunkowej!
A ta gicz z czegóż mogła być, że taki foch? Wieprzowa, cielęca, czy zgoła z dziczyzny?
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy chciałabym wiedzieć 🙂
Ale sporawa była, taka trzydziestoparocentymetrowa. Nieobjedzona do końca, więc cuchnęło okrutnie, ale szłyśmy pod wiatr i dopiero na miejscu się zorientowałam, że Psiuł ma zdobycz:)
Dobrze, że wożę ze sobą wodę i mydło w płynie, bo chyba bym nie wytrzymała w tym odorku… Bo ja to, oczywiście, gołą ręką…I odrzut w gąszcz najgęstszy… I żebyś widział to mega tęskne spojrzenie szybujące w ślad za lecącą giczą… I żebyś słyszał te westchnienia przy wsiadaniu do Gracika… I gdybyś czuł ciężar tego spojrzenia i tych westchnień… 🙂
No albo mieszka z człowieczką i się dostosowuje, albo sobie sama radzi w naturze i wtedy wolna droga do giczy! Tertium non datur, jak sądzę.
Choć Psiuł pewnie by dyskutował…
Budzi mój podziw, jak sprawnie dzielicie się tymi rolami!
A my jakoś tak od początku nie miałyśmy z tym problemu 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobranoc!
Od dziś lubię słowo FREKWENCJA.
Tetryku oby Twoja Komisja szybko policzyła i obyś mógł się jakoś wyspać.
Spokojnej!
Dobranoc, Makówko:)
Jakaś padnięta jestem, więc pożegnam się, zanim zasnę na klawiaturze:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej wszystkim, zwłaszcza tym, którzy nie będą spali (za wiele). Ja też umykam, dobranoc.
A ja już po nocnej zmianie i też idę spać! Aaaa…
Witajcie!
Szybko się uporali Tetryku. Miłego spania.Ja już po śniadaniu i gimnastyce w basenie.
W LO na Skarbińskiego (tam było dopisanych dużo studentów) ostatni głosujący weszli do Komisji o 23.20. Taką informację dostałam w nocy.
Nie wiem, o której Komisja tam skończyła liczenie.
Tetryku, jaki wynik był w „Twojej Komisji”? Frekwencja referendalna jaka?
Dzień dobry. Leje, pogoda wybitnie paskudna.
Pani Gieniu, poprosimy o jakieś pocieszenie.
Pocieszenie pogodowe? Bo inne sprawy zdaje się nie wyglądają najgorzej!
Witaj Jo!
Miło, że zajrzałaś. Tak, sondaże wyglądają dobrze. Cieszę się, ale jednak gdzieś tam podskórnie boję „co oni wymyślą?”.
Co kryje się pod słowami JK „czeka nas walka i trudne chwile”.
No tak jakoś mi się skojarzyło 😉
Myślę, że Prezes zdaje sobie sprawę z tego, że teraz przyjdzie czas rozliczeń. A te raczej łatwe nie będą.
Mam nadzieję, że nie wymyślą niczego dramatycznego. Zresztą oddanie władzy jest im poniekąd na rękę, bo zrobili taki burdel (w sumie w każdej dziedzinie), że sami by tego nie poodkręcali. Więc niech się ktoś inny męczy, a oni będą mogli z satysfakcją wbijać szpile.
No chyba, że om zabiorą smartfony z celi ups! znaczy apartamentów 😉
Oby do wtorku. Wierzę, że mnie moje wiedźmińskie przeczucie nie zawiedzie.
Wstępne wyniki już wyglądają dużo gorzej niestety.
Oby Cię nie zawiodło przeczucie!
Dzień dobry Wam. Czekam – jednak – z lekkim niepokojem.
Ale wiesz, że pierwsze spływają z małych miejscowości i wsi, a tam zawsze PIS wygrywał.
Nie panikujmy. Naprawdę byłoby dziwne, gdyby zebrali większość.
Uff. Bardzo mi trudno nie panikować.
To pomyśl sobie, że tym niepokojem wysyłasz niekorzystną energię w kosmos.
Teraz to już co ma być, to będzie. Głosy zebrane. Nasze nerwy niczego nie zmienią.
(matko święta, czyżbym po tej akupunkturze została stoikiem???)
Wiem, czytałem, niemniej czuję podskórny niepokój.
TU bo TAM już się nie da odpowiedzieć: I BARDZO DOBRZE. Ćwicz spokojne oddechy (to znowu joga – słowo daję, coś się porobiło…) i obserwuj mewy, starając się nie rzucić w te bardziej krzykliwe starym kaloszem. No chyba, że nie masz starego kalosza, to i problemu też nie.
Ja też. Niepokój, strach wręcz.
Jo. – i to jest właściwie podejście! Pamiętajmy trzecią, najważniejszą prośbę w znanej modlitwie: aby nie pomylić jednego z drugim! 🙂
Witajcie!
Jest dobrze!
Wyniki z ok. 6 tysięcy komisji, z pierwszych przesłanych do OKW są zgodne s exit pool.
Tetryku, dzień dobry. Powiedz, że wyniki z PKW się wreszcie zaczną zbiegać z sondażami i danymi KOD-u od obserwatorów
To jest bardzo interesujące z socjologicznego punktu widzenia 😉 – ciekawe, jak wybierana jest próba, że wychodzi bardzo reprezentatywna.
Ale jednak zazwyczaj PIS jest niedoszacowany.
Na razie spada, powoli, lecz nieubłaganie.
Spokojnie, PiS robi co może, stara się przyblokować głosy z Niemiec i zapewne z innych stron świata — a i tak nic mu to nie pomoże. Będzie jeszcze sporo mordęgi, ale dla nich to Stalingrad.
Ale one i tak się doliczają tylko do Warszawy?
No nic, oby spadało jak najszybciej!
Plus zaczynają się szepty nt. przechodzenia posłów z PiSu do wygranej koalicji, do 3D albo KO.
No nie? Serio? A co z ideologicznym oddaniem jedynie słusznej sprawie?
To, co zwykle!
Idę na Rynek! 🙂
Duchem będę z Wami!
Smutno mi, że nie mogę być w realu.
Dzień dobry
Chciałem być u was na rynku ale nie udało się
przed wieczornym pociągiem powrotnym 
Miałem wczoraj zaplanowaną wizytę w Krakowie
Ale najpierw do 8 rano liczyliśmy głosy (przez co uciekł mi poranny pociąg do Krakowa), potem, gdy udało mi się wsiąść do następnego to pociąg miał 2 godziny spóźnienia i zamiast wizyty na rynku miałem maraton spotkań biznesowych
Szkoda! 🙁

Przepraszam, jeszcze w ramach panikowania, docierają sygnały nt. niezatwierdzania przez PKW protokołów z zagranicy…
Jak z USA, to nie na płaczu.
Z UK, ze Szwecji, z Niemiec, z różnych stron świata. Może dużo nie zmienią, ale parę mandatów z Warszawy mogłoby jeszcze być dla koalicji.
Nie, no jasne, że trochę ironizuję. Każdy głos powinien być policzony.
Chociaż nadal mam BARDZO mieszane uczucia odnośnie głosowania przez ludzi, którzy tu nie mieszkają, często nie mają zamiaru wracać i wybierają NAM władzę.
Ja im nie wybieram prezydenta czy parlamentu, więc dlaczego oni mogą mi urządzać życie? Uciekli z Polski, a potem decydują o tym, co i czy tu będzie się działo. To nie ma nic wspólnego z demokracją, ani prawami obywatelskimi. Sorry.
pozwól, że odezwę się w tej sprawie, bo jako imigrant spotykam się z tą wątpliwością od… początku internetu :). Nawet tę wątpliwość rozumiem, zwłaszcza w kontekście dotychczasowych wyników w Chicago i innych skupiskach Polaków za Oceanem. Ale my, naprawdę powinniśmy głosować i nie dlatego, że tak stanowi prawo obywatelskie (prawo można zmienić), ale dlatego że czujemy się Polakami i tak jak pozostali, chcemy mieć wpływ na politykę. Zauważ, że diaspora europejska ma z Polską bardzo ścisły kontakt (Ryanair i internet), wielu z nas po kilka razy w roku odwiedza stary kraj, wielu z nas zamierza tam wrócić, więc dlaczego nie moglibyśmy mieć minimalnego wpływu na to co różne szumowiny chcą z tym krajem zrobić? Czasem z daleka widać lepiej, a codzienne życie w krajach Zachodu tym bardziej uwrażliwia nas na anomalie dotykające Polskę. Dzieki temu bilans europejskich głosowań jest tak obiecujący dla przyszłości PL/ A w USA też do głosu dochodzi nowe pokolenie umiejące korzystać z internetu i telefonu. Zatem będzie dobrze!
Przedspacerkowojużwreszciedomowe dz(?)ień dobry, Wyspo:)
Tu Ziąbik Jakby-Arktyczny się przyplątał – cztery na plusie.
Policzki podszczypuje, palce skostnia, żeby tenisówki do letniej skrzyni schować sugeruje… 🙂
Ale daje się przepędzać od kociołka z codziennością;)
Dzień dobry, dobry wieczór. Tenisówki? Ja właśnie ze łzą w oku chowam sandałki. Dzisiaj padało, mniej lub bardziej intensywnie, ale żeby taki, rozumicie, ziąbik, to jeszcze nie.
A ja po robocie i na przerwę. Co to za robota zresztą była, dzisiaj, przy emocjach od rana…
Dobranoc!
Spokojnej! Z 247 mandatami 🙂
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Ziąbik się rozbestwia – już tylko dwa na plusie.
Więc kurta. Więc kaptur. Więc czapa. Więc rękawiczki. Więc szalik. Więc trapery. Jedna.
Ta druga w futrze 😉
Za to nocka przepiękna, taka z przejrzyście-granatowym niebem i super widocznymi konstelacjami:)
Dziś bez ekscesów kulinarnych, tylko nos przy ziemi jak tropiciel nisko niosła… Ale nie pytałam, co Psiuła wywęszyła;) Najważniejsze, że do domu wracałyśmy bez trofeów 🙂
Nie ma to jak dobre futro! 🙂
Dobry, choć chłodny.
Uhuhu, do nas zima ma przyjść na koniec tygodnia. Zdaje się.
Dobry wieczór.
Podobno.
W każdym razie dziś w Twoje okolice wysłałam ciepłą kurtkę, bo (jakoby) nie było już na nią miejsca w bagażu… 🙂
Dobry wieczór, Quacku:)
A wiesz, że ja też muszę wysłać takową? I buty ciepłe. I cośtam jeszcze, szaliczek, komin i czapkę.
Ale Junior olał moje prośby o podanie adresu albo najbliższego paczkomatu.
Ale jak się przeziębi, to jak będzie pracował?
Toteż ja się Smarkactwu przestałam narzucać z troskliwością. Czekam, aż samo ładnie poprosi 🙂
To ja odwołuję, właśnie się odezwał. Raczył odezwać.
I pięknie 🙂
I wysłane. Jutro, najdalej pojutrze będzie.
A gdzie on do tej pracy wybył? I że tak na dobre?
A do Warszawy 🙂 na razie nie wiadomo, na ile na dobre. Mieszka kędyś na Mokotowie/ Wyględowie, pracuje, na razie na umowie-zleceniu, był tu na wybory, ale nie chciał wziąć pakunku, więc teraz musimy wysłać.
Klasyka.
No pogoda faktycznie nie-bardz-zachwycająca. A BB znalazł sobie fuchę na najbliższe trzy dni… Wygląda na to, że w pewnym sensie plenerową… Oszaleć można.
Oo, może w pałacu Waszym pobliskim?
Niestety nie. W czwartek będzie w Rutynie
OK, czekam 🙂
No to wróciłem. Trochę się nacieszyliśmy, trochę naściskaliśmy, potem poszliśmy na piwo-lub-co-kto-chce. A potem nakląłem się na autobusy, które wbrew rozkładowi nie przyjeżdżały (a zatem nie odjeżdżały również), póki nie zauważyłem informacji, że moją linię przeniesiono na inny przystanek…
My ze Smarkactwem nie ściskaliśmy się, ale cieszyliśmy się i celebrowaliśmy – każde u siebie, a jednak razem – lampką wina 🙂
Współczuję tkwienia.
Ja kiedyś stałam chyba z godzinę na mrozie z dwójką sympatycznych nastolatków, zanim zorientowaliśmy się, że nadejszły ferie i rozkład się zmienił…
No ale się udało – wrócić. To już plus.
Miłych snów, Wyspo:)
Dobrych snów! 🙂
Dzień dobry, nie doczekałem 100% zliczonych głosów, a nawet teraz jest ich jeszcze 99,96%. Nie żebym sam liczył, ale kawa będzie konieczna.
Pani Gieniu, poprosimy.
Witajcie!
Czy dziś bardziej uśmiechnięci?
No ba!
Dzień dobry, właśnie chciałam o to zapytać 😀
Zmęczony ale uśmiechnięty
Całą noc liczyliśmy głosy – udało się skończyć o 8 rano 16 października
Brawo i dziękuję w imieniu reszty obywateli!
To ja jeszcze a propos przekładów coś bardzo stosownego na dzisiaj (mimo że wtorek). Znaczy, skoro siedziałem do późna, czatując na dokończenie liczenia… Oczywiście oryginał również pana Bilstona. Bez konkretnych wyjaśnień, bo tym razem będzie bardzo wiernie! (Poza tym, że w oryginale jest wtorek, a u mnie nie 🙂 )
LOVE POEM
Duvet,
you are so groovet,
I’d like to stay under you
all of Tuesdet.
I przekład:
WIERSZ MIŁOSNY
Kołdro
Jesteś tak dołbrą
Że chciałbym pod tobą spędzić
Całą śrołdrę.
Kordełka jest dorba!
Tak, to jest takie… ponadnarodowe doświadczenie z tą kordłą 🙂
Dzień dobry, Quacku:)
Dzień dołbry! 🙂
No, policzyli.
Finalnie: (była) opozycja – w sumie 248 mandatów.
PiS – 194 mandaty
Konfederosja – 18 mandatów.
Dziękuję za uwagę, myślę, że ten temat można zamknąć.
Dzień dobry
Temat się dopiero zaczyna…

Teraz trzeba będzie długo i dokładnie posprzątać po upadłym systemie…
Inaczej hydra znowu się odrodzi
Sam nie wiem, jakie zabezpieczenia tam trzeba w system powsadzać, żeby ich nie można było sfalandyzować. Albo przeziobrzyć 🙁
Też uważam,że temat się dopiero zaczyna.JK zapowiedział po ogłoszeniu sondaży „czeka nas walka!”.
A później gdy uda się utworzyć rząd to dopiero będzie trudny okres.
Witam!
Dzień dobry, z tym że zmykam do pracy 🙂
Idę dalej pracować 🙂
Witajcie, przepraszam, że tak długo nie zaglądałem, nawet nie miałem okazji wstawić uśmiechniętej buźki pod bombową opowieścią Leny. Ukłony Leno, gratuluję opanowania i poczucia humoru 🙂 A co do tłumaczenia wiersza: obie wersje mają dużo wdzięku. Gdybym próbował sam tłumaczyć, pewnie wyszłoby coś zbliżonego do wersji pierwszej, dlatego druga okazała się dla mnie tak zaskakująca („a więc tak też można?”) Pytanie, która wersja lepsza nie jest chyba najważniejsze. One są cudownie odmienne, co tylko potwierdza regułę, że bioróżnorodność jest naszą wielką wartością. I nie kryguj się Quackie, proszę, ze swoją twórczością. (powstrzymam się od uzasadniania ostatniego zdania, dobrze?)
Bardzo dziękuję. Cały czas się uczę, że to, co robię, ma wartość, czasem nawet sporą.
Ale jednak stoję na stanowisku, że „deklinacja” jest mocno inspirowanym dziełem, nie mówię, że złym, ale chyba jednak nie przekładem sensu stricto. Powiedzmy, sensu largo 😉
Dzięki:)
Miło mi czytać, że i Ciebie opisana sytuacja rozbawiła.
Dobry wieczór, Laudate:)
Czytam wasze komentarze, podziwiam „bioróżnorodne” tłumaczenia Nitzchego. (Ho, ho, co za doborowe grono!) Wspomnieliście Barańczaka, naszego piątego wieszcza i niezrównanego tłumacza. Nie zauważyłem aby ktoś z Was przywołał zdanie przypisywane właśnie jemu: z tłumaczeniem jest jak z kochanką – albo jest piękna, albo wierna.
PS. Czy ja mogę jeszcze coś o Barańczaku?
Ależ proszę. Nie żebym się porównywał, ale Barańczak również proponował różne wersje przekładów tego samego wiersza, tak jak ze słynnym:
„In the world of mules
There are no rules”
Które stało się w przekładzie Barańczaka dwuwierszem następującym:
„W świecie mułów
Nie ma regułów”
A potem w „Fioletowej krowie” następują „dodatkowe wariacje tłumacza, nie mające już z oryginałem nic wspólnego, ale stanowiące dowód, jak potężna jest jego inspirująca siła:
O BLISKIM I ŚRODKOWYM WSCHODZIE
W świecie mułłów
Nie ma regułłów
O MIKROBIOLOGII
W świecie żyjątków –
Nic prócz wyjątków”
W tym sensie chodziło mi o inspirację w drugim wariancie 🙂
🙂
Witaj, Laudate! Oczywiście, że możesz — cenimy Barańczaka.
Ziąbik nieco odpuścił (+6), ale mam dziwne wrażenie, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa:)
Zamiasteczkowe przestrzenie wreszcie zaczynają jesienieć: przedwieczorny krajobraz w odcieniach złoto-oranżowych, coraz bardziej nasycony flawonowymi i antocyjanowymi woniami, szemrze, szmerzy się i szeleści na ścieżynkach i między korzeniami:)
Powrót po zmierzchu z kolei w tonacjach chmurno-granatowych, ołowianych, czarnych niemal, bo bezgwiezdny i bezlatarniany:)
Za to reflektory wyszperywały z poboczy tajemnicze, zapomniane Krainy… Władztwa Samowił, królestwa Brodawic, dziedziny Abłąkiń…
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, co za fachowe słownictwo biol-chem! Ale za to na poboczu już tajemnice niedocieczone.
Trochę usłyszałem w tle:
„Życie jest formą istnienia białka
Ale w kominie coś czasem załka”
vita to życie mówi łacina
psyche to motyl greka przypomina…
😉
A poważniej – w nazwach chemicznych kryje się mnóstwo poezji:)
Tuwim też był wielkim fanem, z tego co piąte przez dziewiętnaste pamiętam. Nawet był taki dialog wielce namiętny, w którym podmiot liryczny (=sam poeta?) przerzuca się nazwami z panią chemiczką czy też farmaceutką, a temperatura rośnie.
Po zebraniu w realu i spotkaniu na zoomie jestem jakby swobodniejszy… na chwilę, zanim nie zasnę 🙂
Zobaczę, ile posiedzę, na razie tak 🙂
A ja idę spłukiwać maskę z włosów.
Ciekawe czy jak wrócę, to jeszcze ktoś będzie… 🙂
Oj, obawiam się, że może nie być już :/
Dobranoc…
Trudno:) Choć dwadzieścia osiem minut na wszystko to dobry czas:)
Spokojnej nocki, Quacku:)
Miłych snów, Wyspo:)
O! cofło…
No to jeszcze raz:)
Witajcie!
Nawet słonecznie się zrobiło, ale zimno!!!
Dzień dobry, tutaj też zimno, ale za to wcale nie słonecznie, chmury skłębione (czekam na wiatr, co rozgoni).
Pani Gieniu, ma pani coś na te chmury? Nie? To na razie poproszę kawę.
Witam!
Po śniadaniu, gimnastyce w basenie solankowym, krioterapii na kolana, kąpieli kwasowęglowej.
Do obiadu 30 minut (co za pomysł, aby jeść obiad o 12.30!?), więc czas na kuknięcie na Wyspę.
Chyba bym chciała pojechać do sanatorium…
Ciszaaaa……….
No to idę na spacer, pa
Jak wrażenie po spacerku?
Ten między śniadaniem i obiadem był ok.
Gorzej było z tym po obiedzie -poszłam w złym kierunku, zgubiłam się, spóźniłam na kolację i musiałam zadowolić kanapkami, bo łazanki były całkiem zimne,
W Wigilię sobie odbijesz 😉
Dobry wieczór, Makówko:)
Śrołdra słoneczna, chłodnawa i zabiegana:)
Jeszcze tylko spacerek, a potem już domowo, domowo, domowo…
Dzień dobry, Wyspo:)
Pod kordełką?
Chciałabym, ale ja mam syndrom niespokojnych rąk, nie – nóg 😉
Dzień dobry, Quacku:)
A w Tatrach, pani, to ino 8 miesięcy zimy, a potem to już lato,i lato… 😉
To prawie jak w Rosji – dziesiać miesiacew zimy, a potom wsio lieto i lieto… 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Ahoj, Leno! 🙂
🙂
A, i zapomniałam się pochwalić, że miałam dziś spotkanie pierwszego stopnia ze smarkatym labradorem:)
Przesympatycznym, pluszowym, o łapach tak ubłoconych, że zrobiły całkiem wyraźny deseń na moich białych spodniach:) Dobrze że byłam już pozajęciowa, bo trudno byłoby wmówić komukolwiek, że ten wzorek to modny element mojego stroju:)
Labrador, zresztą, skarcony, ani trochę się nie przejął, za to właściciel zaproponował darmą (spodni, nie – nosicielki) przepierkę. Nie skorzystałam, głównie dlatego że jego strapiona mina poprawiła mi humor na resztę dnia 🙂
Uwielbiam takie przyjazne psy! Nawet za cenę wzorku z łap na spodniach!!! 😀
On był prześmieszny z tym wielkim łbiskiem, oklapniętymi, za dużymi uszami i rozmerdanym ogonem:) Beżowawa kupa radochy:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Takiego miała bratanica małżonki, do końca był taki kochany, bo potem przytył, dostał cukrzycy i w końcu niestety go to zabiło.
🙂
Uwielbiam duże psy.
My mieliśmy bernardyna i też był taką futrzaną maskotką całej rodzinki i wszystkich znajomych:)
Bernardyny wywołują we mnie zawsze taką tkliwość – te podkrążone/ przekrwione ślepia i zaślinione fafle niezmiennie kojarzą mi się z facetem na kacu, któremu trzeba pomóc! Ale właściciele zwykle niechętnie się dzielą (w sensie żeby pogłaskać pieska czy generalnie się zapoznać).
To z powodu gabarytów:)
Bernardyny są bardzo życzliwe i niezwykle chętnie okazują sympatię, tylko sposób, w jaki to robią, jest dość kłopotliwy, bo one nie zdają sobie sprawy ze swojej masy i siły. Nasz na przykład stawał na tylnych łapach, przednie kładł na ramionach delikwenta, z którym sympatyzował, i próbował lizać go po twarzy.
Mi do końca pakował się na kolana, a ważył dwa razy więcej ode mnie:) więc wyglądało to tak, że przednie łapy stawiał z jednej strony moich kolan, tylne z drugiej, a na kolanach miałam jego brzuch 🙂
Ale zdarza się, że bernardyn kogoś nie polubi z sobie tylko wiadomego powodu i wtedy natychmiast daje sygnał odstraszający – kłapie dla postrachu. Tyle, że jego kłapnięcie to nie takie ratlerkowe, on zawsze przy tym niechcący robi kłapanemu krzywdę… Stąd rezerwa właścicieli:)
Jakże żałuję! Myślę, że gdybym miał wolne moce finansowe i przerobowe oraz warunki (w sensie domek z ogrodem), to bym się zdecydował na takiego psa. Czy on wymaga dużo psacerów?
Pod tym względem bernardyn się dostosowuje:)
My chodziliśmy bardzo dużo, ale u znajomych dreptał głównie po ogródku i to mu wystarczało. To znaczy – nie miał (jak stwierdził weterynarz) żadnych niedomagań z powodu braku wytężonego ruchu.
Ważniejsze jest, by nie chodził po śliskich powierzchniach – panele, parkiety odpadają, bo bernardyny mają tendencję do dysplazji czyli wypadania panewek, a to się wiąże z trudnościami podczas chodzenia (można próbować operacji, ale nie zawsze daje dobry efekt). Warto więc (my tak zrobiliśmy) poszukać hodowcy, który ma mioty bez dysplazji, bo ona jest dziedziczna. Nie można też bernardyna spaść, bo to również grozi dysplazją.
I – jeśli planujesz mieć takiego psa w domu – przygotuj się na częste malowanie ścian:) Fafelki może i są urocze, ale wszystko, co się na nich zbierze, ląduje na ścianach, bo on robi takie błuuu:) Po każdym posiłku, piciu, i otako, średnio co czterdzieści minut:)
Oj, nie, to jest czysta teoria w moim przypadku, w kamienicy w centrum miasta na IV piętrze bez windy, wszędzie gładkie powierzchnie (panele, na klatce lastryko, na podwórku kostka Bauma, może nie gładka, ale mało przyjazna), ale wielkie dzięki również i za te informacje.
Cała przyjemność po mojej stronie:)
W bloku bardzo nie polecam. Już te schody to dla bernardyna wielka trudność.
Ale gdybyś kiedyś przeniósł się do domu z ogródkiem, chętnie służę informacjami, a nawet adresem (póki co – aktualny) hodowcy:)
Nic nie wskazuje na ten domek, niemniej dzięki!
Dobry wieczór, po pracy i na przerwę!
Spacer pod rozgwieżdżonym niebem, z Ziąbikiem za pan-brat:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Muszę się pożegnać. Jedna koleżanka z pokoju poszła już spać.
Dobranoc!
I dobranoc, Makówko:)
Spokojnej!
A ja właśnie skończyłam psuć to, co wczoraj zrobiłam 🙂
Bo gdy już skończyłam, pomyślałam sobie, że da się to zrobić jeszcze ładniej… Spróbowałam i bardziej mi się spodobało. Więc teraz będę zaczynała jeszcze raz…
Szalone nożyczki 😉 Grali u nas taką sztukę w Bagateli 🙂
Nożyczki też:)
Ale głównie używałam pruć-prucia 🙂
Ale warto było, tamten efekt był typu „ujdzie”, ten jest „no!” 🙂
Kolejny już będzie „wow!” 😉
W matematyce to się nazywa „ciąg zbieżny do nieskończoności”
Sugerujesz, że powinnam się dobrze zastanowić, zanim zacznę, bo może mi przyjść do głowy efekt „wow!”? 😉
Czasami też tak miewam. Na przykład z przekładami
Ale Ty, Quacku, masz Delete, a ja muszę wszystko na piechotę usuwać 😉
Tym bardziej, że ja zostawiam, czasem nawet kiedy nie do końca jestem z czegoś zadowolony 🙂
A tak – ja też zostawiam różne wersje, bo czasami się przydają:)
Miło się rozmawia, ale popsute samo się nie naprawi, a do nudnej niedzieli czasu już niewiele, więc dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej! Też zmykam.
Dzień dobry, mimo że mokry (a może właśnie dlatego? Każdy mokry dzień oddala perspektywę suszy).
Pani Gieniu, kawa się bardzo, bardzo przyda. Poprosimy.
…bry
Poproszę herbatę. I kanapkę.
Dziecko w plenerze. No co za pogoda…
Bryyy
Witajcie!
Wirek wirka pogania, w kołomyjkę tańcząc…
A ja już po wszystkich zabiegach. „Odrobiłam” popołudniową borowinę i dzięki temu po obiedzie będę mogła pójść na spacer.
Miłego dnia!
Wróciłam z deszczowego spaceru.
Urosłaś?
Obawiam się, że nie.
A i rozumu wcale nie przybyło.
Dzień dobry ciemną nocką, Wyspo:)
Słonecznie było i sucho, ale północno-wschodnie tchnienie przeszywało już do szpiku kości:)
Aż Miasteczkowe klony i dęby nabrały rumieńców:)
Dobry wieczór. Po pracy i na przerwę.
Na spacerku wziął się mrozek, oj, oj, oj!
Zmarzłyśmy, że nie daj boże, oj, oj, oj!
Tęgi mrozku, coś z daleka,
Skądeś przybył, tam uciekaj!
Zmykaj zatem stąd czym prędzej,
Bo inaczej bieda będzie!
Psiułka nam się nie rozgrzeje, oj, oj, oj!
I do końca porudzieje, oj, oj, oj!
Bo my dziś (w ramach ocieplania wizerunków) przytupujemy na ludowo.
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, dzisiaj, jak rozumiem, wypadałoby do tego powitania dodać przynajmniej: oj dana!
🙂
Albo: oj dola!
A zawodzenie na melodię Dwóch serduszek nam się uskuteczniło:)
Jest taka sprośna piosenka „Rolnicza dola” (dawno temu śpiewało się to jako „kołchoźniczą dolę”), Wałów Jagiellońskich, tak mi się skojarzyło.
Ta dola niekoniecznie musi być godna zawodzenia 😉
Nie znałam:) Musiałam sobie wygooglać:)
Tak, tu prędzej zwodzenie wchodzi w grę;)
Dobranoc Państwu!
Spokojnej!
Co wy tam wiecie o jesiennej pogodzie? 🙂 Moja irlandzka właśnie daje popis: od kilku dni na przemian wiatr i deszcz, wiatr i deszcz. Tylko czasami jest na odwrót.
Ale, jak to mówią: sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało 🙂
PS. Przydałoby się chyba nowe pięterko. Wstawić coś? Czy raczej wstawić się? Odpowiedzcie mili moi.
Jedno nie wyklucza drugiego, więc wstawiaj! 🙂
Wstawiam za kilka minut – w wariancie pierwszym. Drugi zaczeka do weekendu 🙂
Jestem za.
Dobry wieczór, Laudate:)
Ależ oczywiście!
Co do irlandzkiej pogody, to słyszałem – co prawda z północnej, brytyjskiej części wyspy – doniesienia na temat deszczu horyzontalnego, czyli padającego poziomo, a także oddolnego, tak że jeśli ktoś ma na sobie obszerną pelerynę przeciwdeszczową, otwartą od dołu, to pod nią też zostaje zmoczony (deszczem!).
(Jest już nowe pięterko!)
A żeby lampce nie było smutno, tu również życzę:
miłych snów, Wyspo:)