« Jesienny spacer Odjadę z tego peronu »

Okrutny rok…

W okolicach 1. listopada cała Polska rusza na groby swoich bliskich, czynem i symbolem podkreślając wciąż żywą o nich pamięć. Nasza niewielka Wyspa nie daje miejsca na długie wyprawy nawet w tak ważnym celu: naszą Aleję Zasłużonych mamy na samej górze strony głównej. W tym roku wydłużyła się nam ona okrutnie…

Od maja nie ma już wśród nas naszej ekspertki od pierzastych pobratymców, nie ma i nie będzie już nowych jej opowieści o szalonych (przynajmniej z punktu widzenia krakowskiego mieszczucha) eskapadach, z których trofea przywoziła na kartach pamięci aparatu. Dzieliła się z nami tymi trofeami z radością; radość dawania była bardzo mocną cechą jej charakteru. Zawsze chętna do wspierania potrzebujących pomocy; niewahająca się także skorzystać z przyjacielskiej pomocy, gdy sama jej potrzebowała. Wyobrażam sobie, jak spogląda na nas życzliwie z góry, w towarzystwie swoich skrzydlatych przyjaciół. Brakuje nam Ciebie, Miralko!

W sierpniu opuściła nas Bożenka — cudownie pogodna starsza pani, najstarsza z nas. Do ostatniego wpisu starała się wypełnić wyspiarską wspólnotę uśmiechem, zawsze życzliwie komentując nasze pomysły i nasze kłopoty. Bardzo długo prowadziła także własny blog, przytulony obok Wyspy, zamieszczając na nim wesołe historyjki, wierszyki i piosenki — póki starczało jej sił. Los, który nam ją zabrał, dla niej okazał się łagodny, oszczędził jej długotrwałych cierpień.
Cieszę się, że udało się nam poznać osobiście, dzięki inicjatywie All-i. Jej spokojny, dobrotliwy uśmiech zawsze będzie rozjaśniał panoramę Wyspy.

We wrześniu cicho i dyskretnie odszedł jeszcze jeden senior z wyspiarskiej braci. Najbardziej tajemniczy, odzywał się z rzadka, zawsze jednak miał pod ręką jakąś anegdotę lub opowieść z dawnych lat. Inżynier, były wojskowy, miał bardzo spokojny i trzeźwy stosunek do rzeczywistości. Nie wiemy, czy rodzina znała ani czy poważała jego związki z Wyspą — o jego odejściu dowiedzieliśmy się przypadkiem… Nawet jeżeli sytuował się w tle tutejszych rozmów, była to obecność budująca. Odszedł budować lepsze światy, nam pozostawiając troskę o Wyspę… Pamiętamy!

Nie znaczy to jednak, że zapomnieliśmy o wcześniej zmarłych przyjaciołach. Rok 2014. był podobnie dla nas tragiczny. Zakończyła wówczas swoje doczesne cierpienia Jasmine, okrutnie potraktowana przez los i sprzeciwiająca mu się zachłannością na życie i radość Wkrótce po niej zamilkł Senator Incitatus, jeden z głównych filarów Wyspy od początków jej wynurzania się z Onetu. Jesienią dołączyła do nich Pani Bo, od lat pozostająca na uboczu przyjaciółka Wyspy Dnia Poprzedniego. Rok wcześniej opuścił real Stan Zwyczajny, w 2018. krótko, ale intensywnie wrastająca w społeczność Rena. Czas jest nieubłagany, przeciwstawiamy mu tylko — i aż — pamięć. Pamiętajmy!


Opuściło już Wyspę wiele osób, które się tu z takich czy innych powodów nie zadomowiły, ale póki życia, póty nadziei — że kiedyś zajrzą, wrócą, znów poczują się jak w domu. A może choćby tylko po to, żeby zapalić świeczkę przyjaciołom… Wciąż czekamy…

23 komentarze

  1. Tetryk56 pisze:

    Pamiętamy!

  2. Quackie pisze:

    Tak jest, pamiętamy!

  3. Makówka pisze:

    Pamiętamy.
    Pięknie to napisałeś Tetryku.

  4. Makówka pisze:

    Wisława Szymborska

    „O śmierci bez przesady”

    Nie zna się na żartach,
    na gwiazdach, na mostach,
    na tkactwie, na górnictwie, na uprawie roli,
    na budowie okrętów i pieczeniu ciasta.
    W nasze rozmowy o planach na jutro
    wtrąca swoje ostatnie słowo
    nie na temat.
    Nie umie nawet tego,
    co bezpośrednio łączy się z jej fachem:
    ani grobu wykopać,
    ani trumny sklecić,
    ani sprzątnąć po sobie.
    Zajęta zabijaniem,
    robi to niezdarnie,
    bez systemu i wprawy.
    Jakby na każdym z nas uczyła się dopiero.
    Tryumfy tryumfami,
    ale ileż klęsk,
    ciosów chybionych
    i prób podejmowanych od nowa!
    Czasami brak jej siły,
    żeby strącić muchę z powietrza.
    Z niejedną gąsienicą
    przegrywa wyścig w pełzaniu.
    Te wszystkie bulwy, strąki,
    czułki, płetwy, tchawki,
    pióra godowe i zimowa sierść
    świadczą o zaległościach
    w jej marudnej pracy.
    Zła wola nie wystarcza
    i nawet nasza pomoc w wojnach i przewrotach,
    to, jak dotąd, za mało.
    Serca stukają w jajkach.
    Rosną szkielety niemowląt.
    Nasiona dorabiają się dwóch pierwszych listków,
    a często i wysokich drzew na horyzoncie.
    Kto twierdzi, że jest wszechmocna,
    sam jest żywym dowodem,
    że wszechmocna nie jest.
    Nie ma takiego życia,
    które by choć przez chwilę
    nie było nieśmiertelne.
    Śmierć
    zawsze o tę chwilę przybywa spóźniona.
    Na próżno szarpie klamką
    niewidzialnych drzwi.
    Kto ile zdążył,
    tego mu cofnąć nie może.

  5. Makówka pisze:

    Leszek Wójtowicz

    ŁASKAWA PANI

    Ty jesteś wszędzie łaskawa pani
    Tańczysz leciutko na ostrzu brzytwy
    Swobodnie chodzisz po górskich graniach
    Czekasz na mecie każdej gonitwy
    Cierpliwa jesteś jak dobra matka
    Swoich wybrańców strzeżesz uważnie
    I to jest pewne że nim nadejdziesz
    Żadnemu z głowy włos nie spadnie
    Wszyscy cię znają – nikt cię nie widział
    Wszyscy się boją – a każdy czeka
    Lecz chętnie drzwi by przed tobą zamknęli
    Kiedy zmęczona idziesz z daleka
    Podobno piękna jesteś jak anioł
    I nie masz kosy ale całujesz
    A jeśli kogoś tak zauroczysz
    W najdłuższą podróż z tobą wędruje
    Grożą nam tobą władca zakonnik
    Pamiętaj prochu – krzyczą obydwaj
    Lecz w blasku świecy i w dział łomocie
    Tak samo jesteś cudnie – ohydna
    W końcu zabierzesz ze sobą wszystkich
    Oczekiwana czy niespodziana
    I tylko szkoda żeś nieprzekupna
    I punktualna – łaskawa pani

  6. Lena Sadowska pisze:

    To ja może tak:

    „Śpiesz­my się ko­chać lu­dzi tak szyb­ko od­cho­dzą
    i ci co nie od­cho­dzą nie za­wsze po­wró­cą
    i ni­g­dy nie wia­do­mo mó­wiąc o mi­ło­ści
    czy pierw­sza jest ostat­nią czy ostat­nia pierw­szą.”
    („Śpieszmy się” – J. Twardowski)

  7. Jo. pisze:

    Przykro patrzeć, jak Wyspa pustoszeje. Za każdym razem, kiedy ktoś opuszcza ją ze względów nieuniknionych, czuję się bardzo… zdziwiona. Że jak to? Nie wszystkich znałam, nawet wirtualnie, ale zawsze tu byli. Ja w sumie nie wiem, od jak dawna zaglądam/-łam na Wyspę… Od pamiętnej „dyskusji”, po której przestałam, minęły chyba ze trzy lata…

    Powrót okazał się dla mnie dość trudny, mimo nieobecności ówczesnych… hm… oponentek. Nie wiem dlaczego. Może przestałam się czuć na Wyspie „u siebie”? Może po prostu nie da się wrócić do czegoś, co było kiedyś? Bo przysłowie o niewchodzeniu drugi raz do tej samej rzeki, wcale przecież ni mówi o odgrzewaniu kotletów, jak niektórym się wydaje.

    W każdym razie szkoda. I mam nadzieję, że mimo wszystko Madagaskar nie stanie się wyspą bezludną.

    Wpadnę jeszcze ze świątecznymi życzeniami.

    Pa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)