Jak niegdyś Danae
(że wspomnę dla przykładu)
przez życie me całe
mam skłonność do opadów.
Byle spadł
deszcz lub grad –
milszy mi jest świat.
Gdy dach mi przecieka –
podstawiam ja naczynka.
I już mnie urzeka
kropelek sonatinka:
Plim – plum plam, plam plum plim,
tak się cieszę nim –
gdy…
w schludnej mej izdebce
pada sobie deszcz!
Chlupie, chlapie, drepce, chłepce
wzdłuż i wszerz!
To cieniutką strużką
zdobi sufit w szereg map,
to znów mi na łóżko –
cichutko kap, kap, kap.
A chociaż deszczyk to jest rodzaj kolosalnych łez –
to mi chlup, chlup, chlup,
to mi chlap, chlap, chlap,
to mi tup, tup, tup,
to mi kap, kap, kap,
to mi wesolutko z deszczykiem moim jest!
I zamiast naiwnie
na deszczyk utyskiwać –
ja myślę przeciwnie
o jego pozytywach –
o tym, że
życie czcze,
gdy ustają dżdże.
Z deszczyku jest grzybek
i woda jest dla rybek.
Zeń – owoc dla drzewek
i groszek dla marchewek.
Z jego ros
krzepnie kłos –
więc się cieszę w głos –
gdy…
w schludnej mej izdebce
pada sobie deszcz!
Chlupie, chlapie, drepce, chłepce
wzdłuż i wszerz!
To cieniutką strużką
zdobi sufit w szereg map,
to znów mi na łóżko –
cichutko kap, kap, kap.
A chociaż deszczyk to jest rodzaj kolosalnych łez –
to mi chlup, chlup, chlup,
to mi chlap, chlap, chlap,
to mi tup, tup, tup,
to mi kap, kap, kap,
to mi wesolutko z deszczykiem moim jest!
« Beskid Niski — Beskid śliski... | A mnie jest szkoda lata…część 6 » |
01
wrz 2022
Dzień dobry, tak jak bardzo lubię panią Ewę, tak dykcja pani Barbary na tym filmie jest o wiele bardziej zrozumiała!
A sam wiersz, czy też piosenka bardzo a propos!
Tymczasem właśnie skończyłem pracę i wybywam na przerwę.
Anegdota głosi, że gdy Jacek Kaczmarski zaproponował Ewie Bem wykonanie jednej ze swoich „szybko śpiewanych” piosenek, posłuchała jego wykonania i spytała:
– Czyś ty zwariował?
Nie znałem! Wyobrażam sobie którąś „Obławę” i taką reakcję.
O tak! Też pomyślałam o „Obławie”:)
Deszczyk wesoły na przemian z deszczykiem smutnym znakomicie przygotowują nas do mającej się zbliżać jesieni 🙂
To my zmykamy na spacerek:)
Udanego, cichociemne!
Dziękujemy:)
Był udany, choć dziś byłyśmy raczej cichodrżące;)
Ej, lato jest jeszcze przez trzy tygodnie!
Ja tymczasem się oddalę w kierunku bezy Pavlovej. Wyjadamy resztki zawartości lodówki, żeby się nie zmarnowały. A potem chyba pójdę jednak spać. Albo co.
Jasne, korzystaj z okazji! I z lodówką, i z łóżeczkiem! 🙂
Dobry wieczór, wobec takiej dawki muzyki dzisiaj oficjalnie darowuję sobie dobranockę!
Ale oczywiście jestem i pobędę na Wyspie.
Ok:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Tak jest, całkiem niezły.
Mój też niezgorszy:)
A na spacerku było ciemno, ciemno, bo księżyc-chudzina raczej cieńczył niż świecił:)
Jak to dobrze, że psy mają jeszcze węch i w takich warunkach trafiają do celu na nosa!
Węch smarkata ma znakomity, ale nie wiem, czy słuch nie lepszy, bo gdy tylko otworzę szafkę ze słodkościami, potrafi lotem błyskawicy zbiec do kuchni z górnego balkonu:)
Zapamiętam:)
Podobnie można badać dzieci… 😉
Albo – rozrywając paczkę chipsów lub torebkę cukierków:)
Chyba nie tylko dzieci (można tak badać).
Dźdźdździmnoooo:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Biegusiem w polarek!
Jestem po kąpieli i w polarku właśnie:)
Turkusowym:)
Skąd wiedziałeś?
Tak by nakazywała logika. Po takim dzwonieniu zębami? Polarek albo wełenka czy kożuszek. Tylko dla osoby z problemami alergicznymi jednak bardziej prawdopodobny jest polarek. Ja np. w kożuszku zacząłbym pewnie po paru minutach kichać albo się drapać albo jedno i drugie.
Masz uczulenie na wełnę?
Ja tylko na mokrą i sztucznie barwioną.
Za to mam uczulenie na lateks i neopren, więc muszę używać nitrylowych rękawiczek, gdy wymaga tego jakaś świecidełkowa robótka:)
Miałem jako dziecko, teraz chyba mniejsze i na ewidentnie „gryzące” włókna, nie wiem, jak to się fachowo nazywa, ale w garniturze z wełnianej tkaniny jakoś przeżywam.
Na szczęście z wielu alergii się wyrasta.
Też nie wiem, moja teściowa mówiła „żerdzące”:)
Bardzo ładne słowo!
🙂
Z Wyspy dobrze widać!
Mój oczobitny turkusik, Tetryku?
🙂
Quackie tylko polar dostrzegł, może odległość źle wpływa na określanie barw?
Może…
Choć kolor chyba łatwiej dostrzec z daleka niż fakturę materiału;)
Jestem w domu.
Bardzo głodna i bardzo niedospana oraz trochę brudna i trochę napita. Baaardzo szczęśliwa tak ogólnie:)
Czytać wierszyk i biegać po schodkach będę trochę później.
Dojedz, odbrudź się i napi… a nie, to na razie może niekoniecznie. No i ze spaniem to nie wiem, jak, może za chwilę?
Dobry wieczór, Maczku:)
Odtaj, wierszyk nie ucieknie:)
Kochani, zmykam już na dzisiaj, oczka mi się zamykają. Dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
„Śpij bajki śnij
Kolorowe piękne dobre bajki
W nich na łące ty
Wokół ciebie niezapominajki
Abyś zapamiętał sen radosny
Pełen słońca i oddechów wiosny”
(„Śpij – bajki śnij” – M. Grechuta)
Dobranoc, Wyspo:)
Wierszyk, komentarze muszą poczekać do jutra.
Umykam, bo padam na nos.
Dobranoc!
Dzień dobry, coś nienajlepiej spałem, ale względnie jakoś tam się wyspałem. Deszcz chyba nie padał, tylko tutaj
Pani Gieniu, zapraszamy.
…bry
Co tam w tym wózju dzidiaj?
Jajecznicę poproszę. Z kurkami.
A jeśli kurki nie zniosły jajeczek?
To jest podwójny nelson, tylko bez polskiego Bonda, proszę Pana.
Poproszę gorącą herbatę z cytryną i imbirem.
A na śniadanie chrupiące bułeczki, talerz wędlin i serów oraz jakąś sałatkę.
Może być śledziowa.
Dzień dobry, Quacku:)
Przykro mi, że sen nie był najlepszej jakości. Mi spało się dobrze tylko krótko:)
Witajcie!
Tu deszcz nie padał, tylko jakoś tak zimno się zrobiło… Może przez tę zmianę też kiepsko spałem. Ale nowy dzień przed nami!
Witaj, Tetryku:)
Tu chłodnieje od paru dni, na intensywność mojego snu to nie wpływa, raczej – na długość:)
Bo już nie piszesz na balkonie?
Rzeczywiście ostatnio przeniosłam się do domu:)
To też widać z Wyspy;)?
Z Wyspy widać WSZYSTKO!
Powiało Wielkim Bratem…
Witam w słoneczny i zimny dzień!
Teraz dopiero przeczytałam wierszyk zerkając na błękitne niebo za oknem i okryta kocem.
Wierszyk przesympatyczny (wiadomo jak wszystko Jeremiego).
Ale, ale mnie jest rozpaczliwie szkoda lata i wolałabym jeszcze poczekać na jesienne deszcze.
Wiem, wiem lato jeszcze trwa (jak przypomniała Jo), ale termometry wskazują coś innego.
Witaj, Maczku:)
„Jesień owszem, jest piękna, bogata,
Bardzo strojna i pełna kolorów,
Ale skąd, skąd jesieni do lata,
Do lipcowych, sierpniowych wieczorów.”
(„A mnie…” – E. Schlechter)
😉
Otóż to -te ciepłe noce, te kąpiele w jeziorze…
Było, minęło …
Następnym razem w przyszłym roku dopiero:)
Ja tam tak od razu kąpieli w jeziorze sobie nie odpuszczam, Maczku. Przed wieczorem woda jest jeszcze całkiem znośna temperaturowo:)
W odpowiedzi na wesoły deszczyk ja mam zły deszczyk i prorocze słowa pana Wojciecha.
Wojciech Młynarski – WYDZIAŁ BEZPRAWIA
Gdy przez chmury zły deszczyk przeciekł
i paskudny wiaterek zawiał,
na pobliskim uniwersytecie
powołano Wydział Bezprawia.
Planowano: Katedrę Chamstwa,
Samodzielny Zakład Cynizmu,
Kursy Plucia, Teorię Kłamstwa
I Myślenia bez Sylogizmu.
Jak na „białe” mówi się „czarne”,
Wkuwać miały chłopięta pilne,
W planie było Bezprawie Karne,
Jakoż i Bezprawie Cywilne.
I tu pierwsza migocze puenta
na skromnego wierszyka progu:
jeden zgłosił się na studenta,
cała reszta na pedagogów.
Lecz z ówczesnej Przewodniej Siły
ktoś się to mocno rozeźlił,
więc i kadry się ustaliły,
i studenci też się znaleźli.
Za lat parę przyszedł Karnawał
Z wybaczenia kreską kochaną
I paskudny Wydział Bezprawia
Bezpowrotnie zlikwidowano.
Ale przedtem głowa przy głowie
Zaludnili ten kraj pomału
adwokaci, radcy, sędziowie,
absolwenci tego Wydziału.
Czy wie o tym Palestra Nostra?
Bo wciąż grozi spora obsuwa
I to nie są słowa na postrach
Ludzie! Wydział Bezprawia czuwa!
Oby nikomu z nas nie „Przyśnił się szary anioł nieostrożnie.” niczym w „Paradyzji”;)
Obawiam się, że teraz będzie pożegnanie. Bo jeśli natychmiast nie spakuję laptopa, to nie będę w stanie zająć się tym pierdyliardem innych rzeczy do zabrania.
Ta, jasne – Piter siedzi na callach. No chyba żadna nowość… Jak się call center pracuje…
Ciao, a presto i takie tam podobne. Wyglądajcie relacji.
Szerokości!
Nienawidzę pakowania. Odkładam zawsze tę czynność, aż do granicy „teraz to już nie zdążę”.
Szerokiej drogi, wspaniałego wypoczynku i udanego zwiedzania.
Relacji na rutynie?
A na Wyspę kukniesz od czasu do czasu?
Jasne. Jeśli będę miała internet.
Paaa
Buźka! Szerokości! I spokoju 🙂
Wesoły Deszczyk ? To zależy jak się popatrzy … Znawcy powiadają ,że to Niebo-szczyk , a de-szczyk to smutna okoliczność . Pozdrowionka
Cóż, z wesołym dżdżem nie poradziłaby sobie nawet Barbara Krafftówna…
A grubas to odwrotny garbus…
Witaj, Maksiu.
Jeśli napiszesz: poprzestawiany, to oba znaczenia się zmieszczą 😉
Może być poprzestawiany:)
Dobry wieczór już powoli chyba?
Koniec pracy, zakładana norma dzienna i tygodniowa wykonana, wg wszelkich znaków na niebie i ziemi powinienem skończyć I etap zlecenia jeszcze przed końcem września.
Trzymamy kciuki! 🙂
To my na spacerek:)
Jestem! Czyli idę szukać dobranocki.
Zbałamucone nieco, ale już pospacerkowo rozgrzane dobry wieczór, Wyspo:)
Uprzejmie proszę o wyjaśnienie tego zbałamucenia, bo jestem zaintrygowany!
Zbałamucone czasowo:)
Zazwyczaj wracamy koło 21.15-21.30, a dzisiaj nam się przedłużyło na spacerku.
Witaj, Quacku:)
Och, czyli to była PRAWIE podróż w czasie?
Prawie…
A tak naprawdę to była seria rozmów w czasie podróży;)
I w czasie spacerku.
I w czasie wchodzenia po schodach.
Ciekawe czego Quacku się spodziewałeś?
Bałamutnych odpowiedzi
I takie otrzymałeś.
Czyli zgodnie z oczekiwaniami.
Tak. Wszystko w odpowiednim czasie.
Bałamutnych wyznań;)
Kto was obie bałamucił? (jeśli wolno spytać…)
Wolno, a nawet szybko;)
Wciąż nas ktoś drugo-wrześniowo bałamuci:)
Jakby nagle cała rodzina i wszyscy znajomi królika przypomnieli sobie o naszym istnieniu.
A
„Przysięgam wam że płynie czas
Że płynie czas…”
🙂
O! Drugi Mistrz też zaintrygowany!
Przypominam Lena jest pełnoletnia i …może być bałamucona jeśli tylko ma na to ochotę.
Nie wiem jak Psiunka?
🙂
Psiułka?
Czy pełnoletnia? Mamy ją siedem lat.
Czy – czy może być bałamucona? Raczej średnio bym się cieszyła, gdyby nagle efektem miały być małe Łajątka:)
Między bałamuceniem a zbałamuceniem jest jednak istotna różnica 😉
To się nazywa aspekt czasownika;)
I pierwsze drugiego nie wyklucza ani – drugie pierwszego:)
A czy ja cokolwiek potępiam? Nigdy nie wątpiłem w pełnię praw Leny
A Lena nie wątpiła, że nie wątpiłeś, Tetryku:)
„Śpij mój aniele! W polu się chmurzy,
Lecz ty śpiąc słyszeć nie będziesz burzy,
A gdy się zbudzisz, będzie wesele.
Śpij mój aniele!”
(„Na dobranoc” – M. Bałucki)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Wesele?
Oto skutki balamucenia?
Skutkiem bałamucenia raczej nie to – jeśli w ogóle jakieś – wesele, o którym myślisz, Maczku;)
Dzień dobry:)
Witajcie!
Ładnie,ale chłodno.
Miłej soboty!
Dzień dobry, za chwilę jedziemy na przegląd samochodu, potrwa pewnie ze 3 godziny, plus dojazd i odjazd…
Dzień dobry, Quacku:)
My za chwilę skusimy się chyba na jakiś obiadek.
A póki co, może poproszę Gienię na Wyspę.
Witajcie!
Jak to w sobotę — zakupy, śniadanko, rozleniwienie…
My sobotę niezmiennie zaczynamy od śniadania i spacerku:)
Nawiedziła mnie wena kulinarna… Może upiekę jakiś chlebek… Albo ciacho…
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry!
Właśnie świeży chlebek to jest wizja, która goni mnie w soboty na targ przed śniadaniem 🙂
Rozumiem to doskonale, bo w moim domu też śniadanie bez świeżego pieczywa było nieważne:) Kiedy byłam małą dziewczynką i Mama jeszcze żyła, zawsze dostawałam makowy obwarzanek pszenny, który najbardziej smakował mi z masłem posypanym grubą, kamienną solą i pomidorem do łapki. Brat jadał rogale z żółtym serem, Mama pszenne kajzerki z wędliną, Tata biały chleb z twarogiem na słono, a Dziadek ciemny chleb z twarogiem i konfiturami:)
Kiedy Mama odeszła, już mi te obwarzanki nie smakowały…
A po pieczywo najpierw chodził Dziadek, potem Tata, a później Brat:)
A potem Dziadek też odszedł, Tata wyjechał, a Brat założył swoją rodzinę i od tej pory śniadania jadałam sama i świeże pieczywo miałam, gdy je sobie upiekłam:)
No i z powrotem. Po przeglądzie jeszcze jedna rzecz do zrobienia – za tydzień, ale już krócej.
Ponieważ przegląd trwał ok. 3 godzin, nie czekaliśmy bezczynnie, tylko pojechaliśmy taksówką do pobliskiego centrum handlowego, gdzie załatwiliśmy parę zakupów (ale nie spożywczych/marketowych, tylko różnych innych), obejrzeliśmy potencjalne przyszłe zakupy, i wróciliśmy w sam raz na odbiór samochodu, a po drodze odebraliśmy jeszcze jedną przesyłkę z paczkomatu. Czyli generalnie do przodu.
„Chcę być jak słońce, które świat radością złoci —
w smutnych sercach zachwyt budzi
i jak najdalej będąc od złych ludzi
zstępuje ku nim jasnym promieniem dobroci…”
(„Chcę być jak słońce” – J. Ejsmond)
Dzień dobry, Wyspo:)
Witaj, Słoneczna! 🙂
🙂
To się jakoś wiąże – ten słoneczny błękit z moim humorem:)
Dzień dobry! Rano, jak wyjeżdżaliśmy, było ponurawo, ale potem się całkiem rozchmurzyło i jest słonecznie!
Takoż i tu teraz dookoła:)
Choć po otwarciu oczu (ok. ósmej), pierwszym, co zobaczyłam, było… Słońce:)
A, to lepiej, bo humor wtedy od rana sięma.
Bezwątpięnia:)
No cóż…
Słowo się rzekło – kobyłka u płotu…
Idę chleb zaczyniać i jakieś ciacha klepać:)
A to gwarantuje domowe bycie, więc i Wyspowe:)
A myśmy nabyli chleb w tym centrum handlowym, ale nie ze sklepu, tylko właśnie z jakiegoś okresowego stoiska, oferującego pieczywo z zakwasem. Z zakwasu? Na zakwasie chyba. Jedyne zakupy spożywcze (i nie marketowe). Pyszne, chociaż rzecz jasna nie to samo, co własne domowe.
Mieliśmy kiedyś fajną rodzinną piekarenkę niedaleko domu, była maleńka i prowadziła zapisy na ilość i rodzaj pieczywa:) Każdego ranka rozwoził je syn piekarza (też piekarz) i jak nikogo nie zastał, to zostawiał na wewnętrznym parapecie i można się było rozliczać później – tygodniowo albo miesięcznie:)
Ale wykończyła ją dyskontowa konkurencja, niestety.
Lecę zagnieść ciasto na ciacha:)
Zaskoczyło nas wszystkich, że jest aż tak zimno, ale wycieczka udana mimo to.
Jak sobie z tym zimnem radziłam kiedyś na jakimś pięterku opowiem.
No, ale jakoś się dogrzewacie?
Wolałabym zbudować pięterko i wtedy to opisać, ale teraz czekamy na 2 część Twojego Beskidu Niskiego.
Ja dziś byłam w Beskidzie, ale Wyspowym, no i nie zwiedzałam cerkiewek.
Byłam, bo już wróciłam.
Pisz, oczywiście, cerkiewki nie zając 😉
Dobrze.
Zjem obiad, przegram zdjęcia i zacznę budować.
No i pięknie – każdy obdzielony:)
Chlebuś wzrasta, Maczek buduje, Lena idzie wykrawać:)
Otóż Maczek, zamiast budować padł.
Wróciłam do domu taka jeszcze podkręcona, pełna energii i wydawało mi się -prysznic, obiad i kielnia w dłoń!
Po prysznicu i po obiedzie organizm przypomniał, że spał zaledwie parę godzin, trochę łaził, trochę się napił (przecież zimno było!).
Ale na jutro nie mam żadnych planów, będę domowa i budująca.
To bardzo budująca informacja!
I jeszcze na dodatek przed chwilą zawiesił się laptop.
Po wyłączeniu jakoś ruszył, ale uznałam, że ja też się jakoś zawieszam i może coś kliknęłam nie tak.
No, przerwa się przedłużyła, ale już po.
Pośliźnięte nieco pospacerkowo dobry wieczór, Wyspo:)
Już we wrześniu pośliźnięte? Zabrzmiało, jakby gołoledź, a to jeszcze nawet niekoniecznie mokre liście?
W taką zimnicę? No co Ty, Quacku? 😉
Pośliźnięte w sensie (jak nie wiadomo, o jaki sens chodzi, to znaczy, że o czasowy) czasowym. Staram się do dwudziestej drugiej udomowić, a tu już drugi dzień pod rząd – ślizgo:)
Uf, w czasowym dużo lepiej.
Ale ja dzisiaj nie posiedzę, może za dużo wrażeń dzisiaj, zmykam.
Dobrej nocki, Quacku:)
W domu piekło i szatani, na spacerku syberia i niksy, więc muszę się trochę rozgrzać, bo trochę zatelepana jestem:)
Ja i zmarznięta i bardzo niedospana.
Chyba jednak wskoczę
i się pożegnam.
Śpij efektywnie! 🙂
Spokojnej!
Miłych snów, Maczku:)
To może grzańca?

Tak przed snem, ale odrobinkę, bo ja już dzisiaj piłam różne naleweczki.
To ja się przyłączę, łyczek grzańca nie zaszkodzi.
Jasne:)
Ale ja w kubełku:)
No pewnie, na duże zmarzniecie musi być wiaderko grzańca!
To taki standardowy kubełek z uszkiem – 250 ml pojemności:)
Za to zawartość wzmocniona dżinnem bez tonniku:)
„Chmurne niebios sklepienie, szaro cieniowane,
Rozjaśnia się, a księżyc, niby pająk złoty,
Wypełznął z pajęczyny i spłoszył ciemnoty,
Które lecą w otchłanie, okiem niezbadane.”
(„Noc” – C.K. Norwid)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, nieco później niż zwykle. Zamiast pospać, wstałem, bo za chwilę jeszcze się wybieramy na nieduży spacerek. Z dojazdem.
A tymczasem panią kelnereczkę poproszę na Wyspę.
Dzień dobry!
Kelnereczkę poproszę o mocną herbatę, baaardzo mocną, gdyż mój organizm nie może się zdecydować czy jest wyspany, czy niedospany.
Witajcie!
Mój organizm się dziś chyba wyspał!
Teraz już wiem, że mój mi powiedział, że jest wyspany i czas zabrać się do roboty.
Same dobre wieści:)
Dzień dobry Państwu:)
Dzień dobry, jestem z powrotem. Barzom kontent, bo udało się napstrykać ptaszków nadmorskich.
Mistrzu Tetryku, czy zechciałbyś sprawdzić zasieki od mojej strony, bo dziura się zrobiła i bez logowania widać Wyspę?
Załatano! 🙂
Merci!
Dzień dobry, Quacku:)
My też się cieszymy:)
Zanim Tetryk zaprosi nas do oglądania cerkiewek, a Quack -ptaszków dziś pstrykniętych zapraszam na małą makówczyną przeczekajkę piętro wyżej.
„Z powiewem wiatru szemrać.
Z rzeką świetlistą szumieć.
I mowę słońca i wiatru
i śpiewanie rzeki rozumieć.”
(„Radość życia” – J.Ejsmond)
Cieplutkie i słoneczne, jakby wciąż sierpniowe jeszcze dzień dobry, Wyspo:)
No to się odwróciło! 🙂
Zobaczymy, co nocka na to:)
Przywitałam się jeszcze u pana Jeremiego:)
Teraz dziękuję za miłe rozmowy i lecę razem z Maczkiem żałować odchodzącego lata:)