Cóż, że dziewczyna
Jest jak z kina
Że ze trzy lata byś wytrzymał
Ale rodzina, jej rodzina,
Jaka rodzinę ma?
Czy mama się nie wtrąca
I szczęścia nie zamąca
Jej tata czy nie trąca
Gdy w złość na zięcia wpadł
Czy wujek z czci odarty
Nie oszukuje w karty
Czy chęcią żartów party
Nie nadoskwiera brat
Takich pytań sto
Bardzo dużo to
Ale nie spoczniemy my
Aż sprawdzimy, czy
Gdy dziadzio przyjdzie w gości
Nie nudzi do nudności
A gdy spożywa tościk
Na dywan roni dżem
A szwagier który tyra
Aż w piersi dech zapira
Czy nie wymusza żyra
Pod groźbą szczucia psem
Takich pytań sto
Bardzo dużo to
Ale nie spoczniemy my
Aż sprawdzimy, czy
Babunia nie wyżera
Przysmaków z fryżydera
Czy ciocia nie wybiera
Z półmiska lepszych sztuk
Czy przewracając stolik
Stryjaszek alkoholik
Nie stłucze znów majolik
Choć sporo on już stłukł
Takich pytań sto
Bardzo dużo to
Ale nie spoczniemy my
Aż sprawdzimy, czy
Czy kuzyn somnambulik
Bladziutki jak śledź ulik
Nie wejdzie śpiąc w koszuli
Przestraszyć nas we śnie
Czy siostra naszej pani
Nie sprawi, że my, zanim
Się spostrzeżemy sami
W siostrzyczce zakochani
A moja dziewczyna jest jak z kina ze cztery lata z nią wytrzymam
Bo jej rodzina, jej rodzina! Jaką rodzinę ma!
Mamunia się nie wtrąca
I szczęścia nie zamąca
A w złości nie trąca
Tatunia król bon ton
Wujaszek chłop otwarty
Przegrywa ze mną w karty
Braciszek jego żarty
W najlepszym guście są
Tacy krewni to sama radość, bo
Oni zaufają i dogadzają mi
A szwagier który tyra
Że w piersi dech zapiera
Pożyczki mi i żyra bez długich daje mów
Stryjaszek też nie ciężar pieniężnie nie zawęża
A mąż jej — dla jej męża po prostu brak mi słów
Jeremi Przybora
Muzyka: Jerzy Wasowski
Nie sposób nie zgodzić się z Patronem: rodzina to niewątpliwie ważny element otoczenia!
Tę piosenkę ktoś mógł mi puścić w 1994 albo na początku 1995. Ale nie puścił
Wróciłam z ….Whats Appa, albo inaczej zza Oceanu.
A tu nowe pięterko.
I skecz w komentarzu.
I teraz nie wiem, do czego się odnosić -do rodzinki czy do zdrady?
Czy do ogrzewania podłogowego?
Chwila rozmowy z siostrami i tyle tematów naraz, że …
Jesteś:)
I teraz właśnie przeczytałam piętro niżej, że na mnie czekałaś Leno i zaraz mi się lepiej zrobiło.

Zawsze czekam, choć nie zawsze piszę, że czekam:)
A że odzywałaś się w drodze do domu, to martwiłam się, czy bezpiecznie dotarłaś.
Jak miło, że ktoś się o mnie martwi.
Ledwo przyszłam do domu przyszedł syn i przyniósł mi ziemniaki i wodę mineralną, czyli te cięższe zakupy.
Ledwo wyszedł zjadłam szybko kolację i zaczęłam gadać z siostrami na Whats App.
I dopiero wtedy Wyspa.
Jasne:)
Najważniejsze, że dałaś znak:)
Na mnie już pora, więc jeszcze raz:
miłej nocki, Wyspo:)
Na mnie też. Dobranoc.
Skeczyk wysłuchałam i pomyślałam, że jednak dobrze, że mam jednego męża.
I to na dodatek cały czas tego samego.
Ta pani ze skeczyka zdaje się też tak miała!
Z tego pierwszego 😉
Zastanawiam się, czy i jak to skomentować…
No więc mnie się na to przypomina ten stary żydowski dowcip, jak to przyjaciel pyta Żyda, czy wie, że jego żona ma trzech kochanków, a pytany na to: – Lepiej mieć 25% w dobrym interesie niż 100% w złym!
Ponieważ wszystko sprowadza się do jednego z podstawowych, zawartego w prostym pytaniu, problemów ontologicznych, którego najbardziej słuszne, jak mniemam, rozwiązanie znaleźć można, zgłębiając tajniki retoryki talmudycznej:
Czy lepiej mieć żonę brzydką i cnotliwą, czy – ładną i niecnotliwą?
A przyjemniej jeść tort z kolegami czy g*wno samemu?
😉
Dobry wieczór, Quacku:)
Dobry, a nawet bardzo dobry
Dzień – mam nadzieję – dobry. Kolejna porcja pracki i innych takich rzeczy do zrobienia.
Witam Państwa!
Witajcie!
Kolega jest na urlopie i wirki się kumulują…
Cisza na Wyspie, dzień jakiś taki senny mimo ładnej pogody…
Umykam, będę wieczorem…
A ja właśnie skończyłem prackę i inne takie. Generalnie do przodu, czego i Państwu życzę.
A teraz na przerwę.
Już w domu — na kolejnym zebraniu na zoomie…
Ja też już w domu.
Po knuciu na statku pod Wawelem.
Jużpospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
U ciebie też tak duszno?
Nie:) Teraz jest przyjemnie:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Coraz lepszy, Leno! 😉
Ja się dziś pociłem nawet jadąc autobusem…
A ja między spacerami zaliczyłam spanko:(
Ale już znowu wszystko w normie:)
No i po spotkaniu. Jeszcze chwilę będę przytomny
Właśnie zauważyłam, że od niemal pół godziny monologuję…
Hop! Hop! Jest tu kto?
🙂
Chciałem powiedzieć, że mój ostatni komentarz jest z 22.47, czyli sprzed 19 minut.
A tam u góry trochę ciasno się zrobiło.
Na szczęście użyłam słówka „niemal”;)
Dopiero po wołaniu na puszczy zauważyłam Twoją odpowiedź, Quacku, wybacz:)
No więc generalnie, tak, kabaret, który chce mieć branie vel oglądalność, musi dotrzeć do mas, a do mas się nie dociera wyrafinowanymi aluzjami, tylko humorem, no, masowym.
Jak to już dawno temu ustalił jeden z tuzów polskiego kabaretu, nie pamiętam, Stanisław Tym czy Jacek Fedorowicz (a może ktoś zupełnie inny), pradowcip brzmi tak: „Szedł jeden gruby i się obalił”.
Warto też wspomnieć o humorystach z Biłgoraja Konstantego Ildefonsa.
A tych nie znam.
O tak! „Teoria krótkiego dowcipu” Bukaszki jest nie do przecenienia, Tetryku:)
Nie będę już powtarzała tego, co ścieśniłam wyżej:)
Zawsze tak było: igrce dla gawiedzi i facecje dla dworzan:)
Tylko teraz bazarowi trefnisie wepchnęli się na salony i do znudzenia prezentują to samo, raz wyuczone widowisko:)
A, co do stand-upów, to trochę mi trudno strawić ten format. Chyba zależy od osoby vel osobowości.
Włączyłem z ciekawości ten film z Ewą Błachnio, jej solo stand-up, i wyłączyłem przy pierwszym „zajebiście”. Nie dlatego, że sam nie używam, czy żeby mnie miało jakoś specjalnie razić – nie zrymowało mi się słowo z osobą. Aczkolwiek fragmenty stand-upu Abelarda Gizy trochę bardziej mi się podobały.
Być może to seksizm z mojej strony, ale agresywny styl w ogóle mi się nie rymuje z dziewczynami. Monolog, tak, ale ten ruch sceniczny typu „najlepszy kumpel przy barze” – dlaczego, po co? Nie można trochę oszczędniej, a NIECO bardziej wyrafinowanie? To pewnie kwestia mojego gustu, ale tak mam. Zresztą z panami też. Marcina Dańca nigdy nie trawiłem, a Cezarego Pazurę – ledwo ledwo.
Dużo wątków:)
Nie wiem, czy zetknąłeś się z panią Ewą wcześniej, bo ja polubiłam ją już w Limie:)
Uważam, że dobry stand-up to też kreacja aktorska i niewiele w gruncie rzeczy różni się od monologu satyrycznego, więc trudno mieć pretensje do artysty (bez względu na płeć), że wciela się w kreowaną postać.
Moim zdaniem, pani Błachnio „zagrała” stendaperkę i to, że Cię od niej odrzuciło, bo stand-up nie jest Twoją bajką, świadczy, że zrobiła to dobrze:) A co najważniejsze – miała coś istotnego do przekazania. Ja akurat jestem w stanie przymknąć oko na sposób podania, jeśli tekst broni się treścią, choć przy oglądaniu pani Ewy nie „cierpiałam” ani trochę:)
(Podobną zasadę stosuję, zresztą, do tekstów blogowych – o czym już chyba pisałam – odpuszczam formę, jeśli post niesie istotne z mojego punktu widzenia treści:))
M. Daniec i G. Halama to, moim zdaniem, prekursorzy stand-upu w Polsce.
Niektóre monologi pana Dańca mnie bawiły, mimo jego vis comika:), ale wszelkie wcielenia pana Halamy – irytowały.
Cezary Pazura to aktor, więc powinien tak wcielić się w graną (nawet najbardziej idiotyczną) rolę, by stać się wiarygodną dla widza postacią:) Jeśli postać jest irytująca – ma wzbudzić w odbiorcy irytację, jeśli jest żałosna, ma wzbudzić politowanie, i tak dalej.
Nie namawiam Cię, oczywiście, do zajmowania się czymś, co nie sprawia Ci przyjemności. Ani – tym bardziej – nie posądzam o seksizm. Czasami nie wiadomo, czemu pała się sympatią do jednego wykonawcy, a nie lubi innego:) Też mam kilku takich, których „nie trawię” bez specjalnego powodu, mimo że ich warsztatowi trudno cokolwiek zarzucić:)
Niestety, abym wytrzymał ponad 10 minut stand-up’u, musi to wyć wyjątkowy standupper lub wyjątkowo interesujący mnie temat; a najlepiej i jedno, i drugie. Solowe kariery byłych członków niezłych zespołów bywają rozwojem, ale bywają też katastrofą. Zdecydowanie najgorszym przykładem „satyryk”, który występował w kabarecie „OT-TO” (IMHO całkiem niezłym w swoim stylu), a późniejsze jego produkowanie się w ramach projektu „Ale Ya-ya” (czy jakoś tak) w kurwizji to była żenada najwyższego rzędu 🙁 (nazwiska celowo nie przywołuję)
Innym przykładem jest p. Katarzyna Pakosińska, urocza dostarczycielka zaraźliwego śmiechu w KMN, której niezależne przedsięwzięcia świadczą, delikatnie mówiąc, o płytkości jej przemyśleń.
Widzę, że preferujesz ryczytale, Tetryku;)
Zaznaczę na wstępie, że nie jest to próba przekonywania Cię, byś zajmował się czymś, czym zajmować się nie masz ochoty:)
To po prostu moje indywidualne podejście do szeroko rozumianego pojęcia twórczości:)
Jestem otwarta na wszelkie nowości i nie wypowiadam się, póki nie przeczytam/obejrzę/wysłucham danej rzeczy od początku do końca:) Nie stawiam ołtarzyków twórcom, skupiam się na konkretnych utworach i nie zwykłam skreślać autora tylko dlatego, że któreś z jego dzieł nie przypadło mi do gustu. Oczywiście mówię tu o kręgu moich głównych zainteresowań, choć nie odżegnuję się od poszerzania go:) Jak też pewnie zauważyłeś – zawsze szukam pozytywów, nie skupiając się na negatywach, co nie znaczy, że ich nie dostrzegam:)
I prawie zawsze dopuszczam możliwość zmiany zdania na temat dokonań danego twórcy.
Wspomnianych OTTO-wych yay nie kojarzę – niestety, a rozłam w KMN źle odbił się na całej grupie:(
Dobry wieczór, Tetryku:)
Rzeczone yaya są zdecydowanie po- i pozaOTTOwe…

Oczywiście, że też szukam pozytywów, tylko czasem trudno mi je znaleźć…
Może to już …człowiek lekko był zgorzkniały…?
A kto kładł nacisk na „gonienie króliczka”;)?
„Kanapka z człowiekiem” a propos wspomnianego ryczytalu? Bo ja się do zabawnej literówki odniosłam:)
Nie, to à propos mojego stosunku do niektórych form i artystów…
PS. a literówkę dopiero teraz zauważyłem 😉
Dzięki, zapewne masz rację z formułą. Ale z drugiej strony, jak napisałem, są pojedyncze osoby, które wg mnie się w niej odnajdują.
Jasne:)
Pocieszające jest, że stand-up odchodzi powoli od „brukowanych” słów:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Może rynek(?) musiał się nasycić tym najbardziej agresywnym stand-upem, a teraz, powoli się to zmienia?
Och, zjawiska roastu w ogóle nie rozumiem, tego zorganizowanego, jak na filmie, ani tego oddolnego w sieci, z hasłem #roastme. Nie wiem, jaka rozrywka w czytaniu/ słuchaniu złośliwych komentarzy na swój temat, tym bardziej, że tam chyba niewiele jest hamulców. Edit: bo nie uwierzę, że tylu masochistów jest na świecie. No chyba że to taka moda, znieść jak największe upokorzenie, tak jak kiedyś np. znieść jak najmocniejszy cios w twarz?
A Wiesława Dymnego znam i uwielbiam, mimo że zmarł tuż przed moimi szóstymi urodzinami – to, co zostało, jest po prostu wielkie. Byłby lepszy niż Jan Czeczot (bo bardziej wszechstronny – grał jako aktor, śpiewał(?), recytował, improwizował, rysował, pisał…)
Tak, W. Dymny to niekwestionowany mistrz.
Satyra piętnowaniem różnych postaw stoi, czyli – w gruncie rzeczy pewnego rodzaju obrażaniem;)
A o roastach więcej może jakiś psycholog miałby do powiedzenia…
Mnie bardziej odpowiada forma słownego „pojedynku”, bo – nie czarujmy się – różnice zdań jakoś przepracować trzeba:)
Pojedynki są niezłe, a jeszcze bardziej podoba mi się formuła „improv” – gdzie przejmuje się pałeczkę od partnera/partnerki i trzeba kreatywnie rozwinąć to, co on(a) wymyśli.
Oraz całkiem niezłe były zawody zespołowe kabaret kontra kabaret, swego czasu w telewizji, gdzie była taka konkurencja, żeby przeprowadzić jak najkrótszy ciąg celnych skojarzeń od jednego zadanego słowa do drugiego (na zasadzie „grunt to ziemia, ziemia to matka, matka to anioł, anioł to stróż, stróż to gospodarz…”
Pamiętam te zabawy, Quacku. Też lubię pooglądać sobie takie „gry w skojarzenia”. Bywają naprawdę zabawne:)
Jeszcze jestem, ale już jakby mnie nie było… Czuję, że jak pójdę spać, z desperacji i osamotnienia znów zaczniesz robić jakieś benedyktyńskie cudo 😉
Jakbyś zgadł, Tetryku:)
Robię fajną (mam nadzieję) torbę:)
To ja też zmykam. Dobranoc wszem wobec!
Trochę mi zeszło z tym „odniesieniem się”:)
Miłych snów, Quacku:)
Dobranoc, Wyspo:)
Dzień dobry, rolety zaciągnięte, okna uchylone (na przestrzał), (Naj)Junior covidopozytywny (ale wszystko pod kontrolą).
Witam Państwa!
Słońce!
Skoro słońce to czas pobagrowac.
Dawno nie byłam.
Duszno… do domu dojechałem ledwo żywy…
A ja ledwo żywa stałam na Kleparzu w oczekiwaniu na kolejny autobus.
Jednak jeszcze lato?
I jeszcze rodzinna wizyta…
Uff, po robocie, wszystko w normie.
I na przerwę.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś lepiej się prackowało, bez nagłych spotkań face to klawiatura:)
Pięknie! Dobry wieczór po przerwie.
🙂
Melduję,że wracam z Imienin do domu.
Znowu imieniny? Co za miesiąc!
Zaległe Anny, bo w Imieniny Anny byłam w Stróży, więc poczekano na mnie.
Małżonka obchodziła również, o czasie. Grillowaliśmy na podwórku z rodziną brata, więc wszystko na kupie (w sensie: bez potrzeby jechania dokądkolwiek).
Trochę się zasiedziałem z kuzynem, więc niewiele mnie tu dzisiaj. 🙁
Jestem w domu!
Witaj, Makówko:)
Witaj Leno!
Po godzinach klecę opowiadanko, więc powiem już grzecznie:
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej, dzisiaj też wcześniej zemknę, przydamisię.
Będzie nobelon? Już się cieszę!
Ja też!
Witaj, Maczku:)
🙂
Witaj, Tetryku:)
Nie. Tym razem obrazkuję:)
Ale mogę wstawić jakieś wspomniątko, gdy już Wyspiarze nacieszą się tekstem pana Jeremiego:)
Dobry wieczór!
Czyżby komiks? Dyskretnie podkreślam, że Galeria jest znakomitym sposobem na prezentację komiksów…
Komiksy, które robi(liś)my rodzinnie, raczej nie nadają się do upublicznienia:)
Piszę jeden ze swoich obrazków, Tetryku:)
Dobranoc!

Dźbry. Miałem spory kłopot ze wstaniem dzisiaj, nie wiem, dlaczego. Być może wieczorem będę się musiał wcześniej położyć?
Witajcie!
Wstanie to pół biedy, gorzej z tym, aby chwilę potem nie spać znowu…
Słoneczne dzień dobry!
Dobry wieczór po pracy i zakupach w sumie w paru miejscach…
Dlatego na przerwę teraz się udaję.
Dzień dobry, Quacku:)
Miłego przerywania:)
A ja za chwilę na spacerek udaję się:)
Nieco zaganiane dzień dobry, Wyspo:)
Wróciłam, jestem w domu i już będę.
Ja też wróciłem do domu i chyba chwilę pobędę…
Boziu, jak tu – mimo pory – gorąco! Prawie 28 stopni w domu, 27 od cieplejszej strony domu i ponad 25 od chłodniejszej!
Tu na zewnątrz 21 stopni.
Kolega z Norwegii napisał, że 10 stopni i pada.
To dużo, dużo lepiej. Gdzie to „tu”? W Krakowie czy w Stróży?
W Krakowie.
Ja niestety jestem w Krakowie. Od 29 lipca w mieście, tylko tydzień byłam w Stróży.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś jest Czwartek Przymusowej Dobroci, więc wszystko wokół pachnie kawą, wanilią i czekoladą:)
Czy mogłabyś wyjaśnić, skąd taka nazwa? Dlaczego PRZYMUSOWEJ?
🙂
Nie znoszę tych wszystkich babskich zabiegów upiększających i hurtowo bym ich nie przeżyła, więc podzieliłam je na dni tygodnia i dawkuję rozsądnie i umiarkowanie:)
W poniedziałki myję włosy, we wtorki się maseczkuję, we środy olejuję, a pełną godzinę czwartkowego wieczoru poświęcam (tak, to dobre słowo) na całą, znielubioną resztę:) Używam wtedy naturalnej kawy (fusów i naparu), pestek waniliowych i czekolady z kruszem z migdałów. W piątki maluję paznokcie, niejako „na deser”, bo to robić lubię:) Natomiast w sobotę i niedzielę odpoczywam i brzydnę, by mieć motywację na powtarzanie wszystkiego w kolejnym tygodniu:)
Dobra, to nie zapytam, do czego używasz. Jedyne, z czym mi się kojarzy taki zestaw, to jakiś peeling.
W sobotę i niedzielę brzydniesz? To aż niemożliwe, żeby tak szybko. Nie wierzę.
Daj spokój, Quacku! To nie fizyka ani biologia. To przenośnia!
Aa, jak przenośnia, to co innego!
Pozwolę Ci tak myśleć, Tetryku, bo nikła szansa, byś zobaczył mnie w któryś z poniedziałkowych poranków;)
Bardzo dobrze Ci się kojarzy, Quacku:)
Kawa i wanilia – do włosów, reszta – do reszty.
Też nie wierzę, póki w niedzielę wieczorem nie spojrzę w lustro;)
To włosom też się robi peeling?
„Skórze” głowy, Quacku. Zwłaszcza gdy się farbuje włosy, dobrze od czasu do czasu ją oczyścić, bez względu na to, czy używa się farb naturalnych czy chemicznych:)
Z tych wszystkich czynności jedyne co robię to myję włosy, ale nie mam na to określonego dnia.
A co do brzydnięcia to robię to każdego dnia w ramach procesu starzenia.
„Babskie zabiegi upiększające „…zawstydziłam się i sobie pomyślałam „może by tak zacząć?”. Ale skoro nigdy tego nie robiłam to czy teraz by to coś pomogło w moim wieku?
Dobry wieczór, Maczku:)
Trochę prześmiewczo nazwałam je „upiększającymi”, bo tak naprawdę sprawiają, że jestem mniej narażona na zewnętrzne ataki pani A.
Nie lubię tych czynności, ale nastrój poprawia mi świadomość, że się zmobilizowałam i nie odpuściłam:)
Za to bardzo lubię robić swoje kosmetyki i jak najszybsze ich zużycie jest dodatkowym bodźcem do korzystania z nich:)
Tak naprawdę wszystko zależy od Ciebie:) Jeśli nałożenie jakiejś maseczki sprawi Ci przyjemność, to – czemu nie:) Zwłaszcza jeśli nadmiar można skonsumować;) Moje można, bo – jako rzekłam – robię je sama:)
Natomiast z włosami jest odrobinę trudniej, myślę, bo są dość długie.
🙂
Walka z atakami pani A nie podlega dyskusji.
Nie wiem, czy nałożenie maseczki sprawiłoby mi przyjemność, bo nigdy nie próbowałam.
Podaj proszę jakiś prosty przepis. Może spróbuję. Ale zaznaczam -prosty.
Proszę bardzo:):
*Jedną brzoskwinię obrać ze skórki, usunąć pestkę, rozgnieść widelcem, dodać dwie łyżki naturalnego jogurtu, wymieszać. Nałożyć na twarz, szyję, dekolt. Zmyć ciepłą wodą po kwadransie. Nawilża.
*Awokado rozgnieść, dodać żółtko, parę kropel soku z cytryny, wymieszać. Nałożyć na twarz, szyję i dekolt na kwadrans. Zmyć ciepłą wodą. Rozświetla i wygładza.
*Garść malin rozgnieść, dodać łyżkę oliwy (może być z oliwek) i łyżeczkę miodu. Nałożyć na twarz, szyję i dekolt. Zmyć po kwadransie ciepłą wodą. Ujędrnia.
Ja dodaję jeszcze glutek z siemienia, antyalergicznie właśnie, ale nie jest konieczny:)
*Maczku, możesz jeszcze naparzyć zielonej herbaty i, po osuszeniu twarzy, użyć przestudzonej jak toniku:)
Przyjemności:)
Teraz rozumiem, dlaczego te zabiegi przeprowadzasz w samotności. Gdyby był w pobliżu jakiś łasuch, mogłabyś zostać niepostrzeżenie schrupana…
Dziękuję Leno!
Jak kiedyś zrobię pochwalę się.
Zupełnie serio myślę, że może powinnam się zmienić i stać się „kobietą zadbaną”?
Może by to poprawiło mój nastrój? Albo wręcz przeciwnie?
Jakoś nigdy nie umiałam zwracać uwagi na swój wygląd. Zakładałam kolorowe korale np. jakieś z włóczki zakładając, że to wystarczająco odwraca uwagę od reszty.
🙂
To się instynkt samozachowawczy nazywa;)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Jak to – kiedyś, Maczku?
Korzystaj z sezonowych dobrodziejstw. Zamiast malin możesz użyć czereśni, truskawek, jeżyn, poziomek.
Na kiedyś znajdę Ci coś fajniejszego:)
Nie czuję, żebym była jakoś szczególnie zadbana. Raczej pragmatyczna:) Jeśli wiem, że krem na bazie kleiku ryżowego albo maseczka na glutku lnianym zmniejszą efekt wrednego działania krążących w powietrzu alergenów i nie będę musiała walczyć z pokrzywkami i obrzękami farmakologicznie, to je stosuję. Jeśli po pilingu kakaowo-cukrowym muszę umyć wannę, a po enzymatycznym łykać jakieś prochy, to wybieram jednak mycie wanny.
A mój wygląd interesuje mnie o tyle, że ma ode mnie nie dawać potem i nic się nie gryźć ubraniowo, bo pierwsze mnie deprymuje, a drugie – rozprasza.
Jedynymi moimi „słabościami wyglądowymi” są namalowane paznokcie i ciekawa biżuteria. I jedno i drugie bardzo poprawia mi nastrój:)
Dobry wieczór:)
Aha, zapomniałbym – od soboty do następnej niedzieli (czyli 6-14 sierpnia) wybywam na wieś, znaczy nad To Samo Co Zwykle Jezioro na Kaszubach. Postaram się przychodzić na dobranoc, ale praktycznie zobaczymy, jak to będzie.
A potem znowu 16 i 17 nie ma mnie w ogóle.
A potem to już raczej będę, chyba że mnie wciągnie wir wydarzeń branżowych podczas Literackiego Sopotu i festiwalu Miasto Słowa z okazji Nagrody Literackiej Gdynia.
No i jest prawdopodobieństwo, że 27/28 w weekend jeszcze wybędę do teściowej.
Pożegnam się już.
Znów się gorzej czuję, a już myślałam, że idzie ku lepszemu.
DOBRANOC!
Spokojnej. Też umykam, bo pora się zrobiła późna.
Miłej nocki, Makówko i Quacku:)
Mam nadzieję, że sen pomógł!
Trochę.
Też umykam:)
Dobrych snów, Wyspo:)
Dzień dobry, kapkę zaspałem, ale już jestem na nogach (chociaż de facto na siądźce przez komputerem).
Witajcie!
Co do upałów, zdaje się że paru amerykańskich milionerów schroniło się swego czasu w ciekłym azocie, ale nie polecam tej metody!
Słonecznie witam!
Nie będzie mną Sr..a rządziła!
Z węglem i sucharami w plecaku pojechałam na Bagry.
To jedyne miejsce gdzie da się wytrzymać w ten upał.
No to po robocie i jeszcze paru niezbędnych czynnościach. Generalnie jestem b. zadowolony, bo większość planu (i to tę najważniejszą) udało się zrealizować.
A teraz na przerwę, z tym że czarna chmura nadciąga tu zza lasa, więc zobaczymy, co się będzie dziać.
Temperatura zrobiła się bardziej ludzka, to ja idę na lody…
A ja uraczę się lampką kruszoniku:)
Melduję, że jestem w domu.
Już byłam w
Teraz spróbuję coś zjeść (sucharki mi się znudziły)i…
Dla odmiany kleik ryżowy?
Jednak sucharki. Ale z masłem i solą. I do tego zaryzykuję dwa jajka.
A fuj!
Ale zajrzałam do lodówki i nic mi się nie podoba, wszystko mnie odrzuca.
Na szczęście pływało się super. Osłabienie czuję tylko „na lądzie”.
To już rozumiem, skąd ta wanna. Zawsze to jakaś namiastka pływania.
Quacku, żeby kleik ryżowy był pełnowartościowy, trzaa go cztery godziny warzyć na maleńkim ogniu w proporcji 1:6 (ryż:woda).
W co Ty chcesz Maczka wpakować;)?
Dobry wieczór:)
Yy, w jakiś kleik instant ze sklepu?
To takie rzeczy można kupić;)?
Na to bym nie wpadła, bo nie myślę sklepowo:) Jeśli coś da się wyprodukować samemu i wiedzieć, co w tym jest, to robię sama…
🙂
To jest piękna idea, kuzynka Quackie też jej hołduje, ma ogród warzywno-owocowy w permakulturze etc. Jednakże np. ryż ciężko by było wyhodować od podstaw.
Też korzystam z eko-upraw znajomków:)
Nie jestem eko-nazistką, Quacku:) Jeśli w składzie nie ma alergenów – korzystam z półprodukktów, po prostu przygotowanie własnymi rękoma niweluje większość niespodzianek:)
Hm, może to jest pomysł dla Jo? Ostatnio się okazało, że całkiem ponoć niealergizujący szampon zrobił jej kuku.
Wpadki z kosmetykami zdarzają się zawsze:( a test przegubu czy przedramienia bywa niemiarodajny. Na szczęście coraz więcej firm wymienia wszystko, co jest w składzie.
Powymoczone milutko w ąziorku dobry wieczór, Wyspo:)
Ale ładny dobry wieczór
taki lekko słowotwórczy!
Dziękuję:)
Ta nosowość w nagłosie jest charakterystyczna dla Lubelszczyzny, na chwilkę ją sobie przytuliłam:)
Taki dobry w dialektologii to nie jestem, ale w razie czego mam kogo spytać
nawiasem mówiąc to ąziorko takie w pół drogi między jeziorkiem a ozorkiem. No chyba że faktycznie mowa o miejscu, gdzie się wymacza 
🙂
Albo wyparza;)
U nas to jest „oziorko”, więc je trochę unosowiłam:)
Jeżeli Antek może być Jontkiem, Andrzej Jędrzejem, to dlaczego jeziorko nie mogłoby być ąziorkiem? 😉
Andrzej bywa też Ądraszkiem:)
Pięknie!
Bodajże wczoraj deklarowałam nowe pięterko. Mogę zaraz wstawić, jeśli chcecie. Wspomniątko, bo do nobelonów nie mam głowy, wciąż tkwię w swoim obrazku:)
Mhm!
Pewnie!
Wróciłem po lodach, ale żadnych sopli na wąsach ni brodzie nie przyniosłem…
Bo nie jesteś Died Maroz?
Dziad — może i tak, ale Mróz to już nie…
Dziady bywają słodkie, Tetryku:)
U nas tak mówi się na sękacza:)
A u nas na keks 😉
Też specjał:)
A przydałoby się w sumie, dla chłodzenia.
Po „Jej rodzinie” zapraszam na wspomnieniowe pięterko:)
Odrobinę tematycznie, bo też rodzinnie:)
To ja już nie odniosę się do kleiku i pływania w ązorku tylko kuknę wyżej.
Zapraszam, Maczku:)