« Jak zatrzymać tę chwilę... Egipt pod wodą »

Egipt na lądzie

Zanim siadłem do pisania tego opisu, pozwoliłem sobie cofnąć się na Wyspie o dwa lata (https://madagaskar08.pl/blog/2020/01/26/w-srodku-niczego/), bo polecieliśmy dokładnie w to samo miejsce, co wtedy, do tego samego hotelu – i zostaliśmy zakwaterowani niemal dokładnie naprzeciwko pokoju, który zajmowaliśmy wtedy. „Naprzeciwko” okazało się jednak niezbyt korzystne: co prawda nasz parterowy balkon (czyli alternatywne wyjście z pokoju, skrót na basen, do restauracji etc.) wychodził na wewnętrzną przestrzeń hotelu, ale w tejże wewnętrznej przestrzeni zaczynała się o 20:00 dyskoteka, przeniesiona z wnętrza na świeże powietrze w związku z covidem. Wytrzymaliśmy tam dwie noce i poprosiliśmy o zmianę pokoju, co też uczyniono w lansadach – i tym razem pokój był już bez żadnych tego typu wad, a nawet z widokiem na morze, z tym że ponieważ pod lekkim skosem, to bez dopłaty (bo pokoje takie z widokiem frontem, „pełną gębą” na morze jej wymagały). Tam już domieszkaliśmy spokojnie do końca pobytu.

Poza tym niewiele się zmieniło, codzienny rytm śniadanie-basen-spacer-snurkowanie (koło południa, bo wtedy jest najlepsze światło) -obiad-spacer-basen-kolacja-spanie zakłócały tylko wycieczki lub spotkanie z rezydentką (znane również jako „sprzedaż dodatkowych usług”). No i oczywiście fotopolowanie na ptaki, które opiszę szerzej w osobnym wpisie ze zdjęciami, a zapowiadałem wstępnie już z Egiptu. Z czasem nauczyłem się, które gatunki można zastać w konkretnym miejscu i czasie, i jakbym tak miał jeszcze dwa-trzy dni…

Co do wycieczek, to jedną tradycyjnie odbyliśmy na morzu, wypływając z Port Ghalib, miejscowości właściwie w całości wybudowanej na potrzeby turystyczne, przypominającej nowoczesne osiedle z mariną i częściowo tylko zagospodarowanym portem. Większość tej ekskursji opiszę we wpisie dotyczącym wrażeń spod wody – i tym ptaszkowym też. Na drugą wycieczkę pojechaliśmy do Al-Kusajr, niewielkiego miasta nad Morzem Czerwonym, na północ od naszego hotelu.

Ta wycieczka nie do końca mi się spodobała: po pierwsze, zawierała różne dziwne punkty, a nie zawierała innych. Np. zatrzymaliśmy się na wjeździe do miasta, żeby popstrykać panoramę miasta, ale szczerze mówiąc żadna to panorama, zdjęcia załączę. Potem pojechaliśmy do kościoła koptyjskiego z lat 30’ XX wieku, więc zabytku, powiedzmy, mocno problematycznego, w prostym stylu, bez specjalnych atrakcji, poza tym że to kościół ortodoksyjny, więc z ikonostasem, carskimi wrotami etc., a stamtąd – do sklepu z perfumami i przyprawami, na obowiązkowy pokaz połączony ze sprzedażą. Tuż po wyjściu ze sklepu okazało się, że przez ulicę graniczy on z osmańską twierdzą, wybudowaną przez sułtana Selima II w XVI wieku, ale czasu na jej zwiedzenie już nie było, ponieważ jechaliśmy na obiad do nadmorskiej restauracyjki, całkiem przyjemnej, ale… (przewodnik mówiący zresztą po polsku bardzo się zdziwił na sugestię zwiedzania: „Ale tam przecież nic nie ma, same mury!”) Potem obejrzeliśmy jeszcze z zewnątrz osiemnastowieczny meczet i zakończyliśmy wycieczkę kolejnymi zakupami, które były reklamowane jako wizyta na bazarze, a okazały się wizytą w sklepie z pamiątkami.

Ponieważ wycieczka ta miała miejsce w piątek, to właściwie na tym mógłby skończyć się ten wpis, ale jeszcze wrócę do początku – ponieważ pozostał mi już tylko lot powrotny, a przecież nie napisałem nic na temat lotu w tamtą stronę! Był mocno emocjonujący, ale nie w taki sposób, w jaki chciałbym, żeby był. Mianowicie wiało, i to mocno, do tego stopnia, że kiedy samolot, który przyleciał z Egiptu, żeby nas tam dotransportować, stał po wylądowaniu przez 2 godziny na płycie w Gdańsku i czekał, aż wiatr osłabnie, żeby wypuścić ludzi! Mimo to wylecieliśmy z opóźnieniem niecałej godziny – samolot startował pod wiatr i uniósł się w powietrze już w połowie pasa, a potem były jeszcze turbulencje, na szczęście niezbyt mocne. W drodze powrotnej wszystko zaś poszło idealnie, jak po maśle.

191 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    To pierwsza (tematycznie) część relacji, ogarniająca całość pobytu, kolejne będą dotyczyły wrażeń spod wody (tzn. rybek i innych takich) i z powietrza (tzn. ptaków).

  2. Makówka pisze:

    Ja się tylko przywitam, oglądać i czytać też będę później.

  3. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Poczytałam i obejrzałam wszystko… jak tam jest pięknie Approve
    Mieliście cudne wakacje Happy

  4. miral59 pisze:

    Tak jak Twoja małżonka, Mistrzu Q, nie usiedziałabym w hotelu na zadku, nawet jeśli byłoby w nim wiele atrakcji. Nie po to się leci taki kawał, żeby oglądać hotelowe ściany Wink
    Chociaż muszę przyznać, że wizyta w sklepie (według mnie) do atrakcji raczej nie należy Overjoy

    • Quackie pisze:

      Niee, bardzo nie należy, zwłaszcza jak „zwiedzanie” jest na odwał, a jasno widać, że cała ta wycieczka to jedno wielkie czesanie portfeli.

      • miral59 pisze:

        To dlatego nie lubimy z mężem zorganizowanych wycieczek. Zwykle jest to tylko „czesanie portfela”, a i tak nie obejrzysz tego, co byś chciał Worry

        • Quackie pisze:

          No, jeżeli potrafisz się opędzać od natrętnych sprzedawców (również w hotelu, na basenie – „A może masażyk?”, „A może wycieczka quadem?”, „A może rysunki henną?”), to da się wytrzymać. Bo nawet na niezorganizowanej i tak będą próbowali ci coś sprzedać.

  5. miral59 pisze:

    Mojemu bratu, który jest płetwonurkiem, marzy się nurkowanie w Crater Lake (w Oregon). To podobno najczystsze jezioro na świecie. Ma najbardziej przejrzystą wodę i jest bodajże 9 pod względem głębokości (na świecie) Pleasure

    • Quackie pisze:

      Och, brzmi świetnie! Mnie co prawda nie ciągnie do nurkowania z butlą (mam skłonność do panikowania, a pod wodą to może być śmiertelnie niebezpieczne, poza tym bałbym się usterek), ale snurkowanie daje pewien przedsmak tego, czego doświadczają nurkowie. Oni przede wszystkim poruszają się w TRZECH wymiarach, więc można powiedzieć, że to trochę jak latanie!

      • miral59 pisze:

        Nie ma niczego strasznego w nurkowaniu. Wiem, bo sama byłam płetwonurkiem Pleasure
        Gdy masz pierwszy stopień (jak ja) i tak nie możesz samodzielnie pływać. Ktoś doświadczony musi być z Tobą i zawsze udzieli Ci pomocy w razie problemu.
        Mój brat od ponad 40 lat jest instruktorem i ma duże doświadczenie. Jako jeden z pierwszych (bodajże był trzeci) w Polsce otrzymał międzynarodowy certyfikat uprawniający do naprawy sprzętu do nurkowania. Nurkował w wielu różnych wodach niemal na całym świecie. Z klubem wyjeżdżali na różne obozy, w różne miejsca. Nurkowanie, to jego pasja Happy
        Przez jakiś czas współpracował z policją. Gdy ktoś się utopił i nie mogli go znaleźć, mój brat nurkował i szukał… ale to było traumatyczne. Jak opowiadał, taki denat, nasiąknięty wodą, wygląda niesamowicie. Szczególnie w wodzie o niskiej widoczności… raptem widzisz siną rękę tuż przed nosem Amazed Można się wystraszyć… a jeszcze bardzo często, trzeba takiego odplątać z wodorostów…

  6. miral59 pisze:

    A śmieci zalegają wszędzie… w miejscach odwiedzanych przez turystów w szczególności. Weary
    Ciekawe, czy pożar na wysypisku, o którym wspomniałeś, był wynikiem podpalenia przez człowieka, czy też przypadkowy? Thinking
    Bo wiem, że w ten sposób ludzie często zmniejszają objętość wysypiska, nie myśląc o tym, że mogły się tam „wprowadzić” jakieś zwierzaki, które „upieką” się żywcem Disapproval

  7. miral59 pisze:

    Kilka lat temu, mój brat z małżonką też wybrali się do Egiptu, ale chyba byli w innym miejscu niż Ty. Bo oni byli (chyba) nad Morzem Śródziemnym. Oczywiście nurkowali, robili zdjęcia, kręcili filmiki… momentami trudno było coś zobaczyć przez te śmieci pływające w wodzie Disapproval
    A śmieci były wszechobecne… całe płachty „fruwały” pod wodą i kompletnie zasłaniały widok. Jak mi mówił brat, aż nieprzyjemnie było pływać w tym śmietnisku…

    • Quackie pisze:

      O rany, nie słyszałem o czymś takim. Na Morzu Śródziemnym, to by musiało być od strony Aleksandrii gdzieś? Nie mam pojęcia czy i gdzie się tam nurkuje.

      • miral59 pisze:

        Nie pamiętam dokładnie gdzie oni byli. Minęło już kilka lat i nie zapamiętałam. Pamiętam za to filmik, który brat mi pokazywał. Wyglądało to tragicznie Amazed

  8. miral59 pisze:

    Dodam jeszcze, że mieszkając od lat w pobliżu lotniska O’Hare, słyszałam już kilka razy, że samoloty zawsze startują i lądują pod wiatr. Dlatego też pasy startowe idą w różnych kierunkach i gdy wiatr zmienia kierunek, samoloty, które są w powietrzu zawracają i ustawiają się pod wiatr… zawsze.
    Wiatr, szczególnie silny, „przyduszałby” taki samolot do ziemi i pilot miałby problem z oderwaniem się , ale też i z lądowaniem… pod wiatr jest znacznie łatwiej i bezpieczniej Pleasure

    • Quackie pisze:

      Tak, dokładnie tak, dlatego pasy buduje się w kierunku, w którym lub z którego najczęściej wieje wiatr – i jeden pas nosi dwa różne oznaczenia z dwóch końców, związane z kursem, jakim się ląduje (lub startuje).

      W tamtą sobotę wiało naprawdę potężnie. Ale w Chicago też potrafi zawiać, z tego co słyszałem.

      • miral59 pisze:

        Tak. Wiatr to coś zupełnie normalnego jak na chicagowskie warunki pogodowe. Ostatecznie o tym mieście mówi się, że to „wietrzne miasto” Wink
        O’Hare to wielkie lotnisko. Jednocześnie mogą lądować na nim 3 samoloty (jednocześnie 3 startować)… pasów w różnych kierunkach jest w pip. A ciągle się rozbudowuje…
        Gdy tu przyjechaliśmy, były tylko dwa pasy, w ciągu tych 20-kilku lat dołożyli jeszcze jeden. Wtedy co pół minuty startował lub lądował jeden samolot – teraz nawet nie wiem Thinking

        • Quackie pisze:

          Naliczyłem na mapie chyba z 9 pasów w 3 kierunkach! Amazed No to nic dziwnego, że taki ruch.

          Z lotnisk – widzianych z boku – pamiętam Frankfurt (nad Menem) i kolejkę do lądowania widoczną w powietrzu (patrzyliśmy z autostrady), samoloty ustawione co, hm, kilometr?

  9. miral59 pisze:

    Popisałam sobie Delighted I chociaż nie wykorzystałam nawet cząstki tego o czym pisałeś, Mistrzu Q, to jednak czas mi się zbierać do pracy Weary
    Miłego dnia Wam życzę Delighted

  10. Tetryk56 pisze:

    Fajne obrazki z ciepłych krajów! Na pierwszy rzut oka chciałoby się tam być turystą dożywotnio…

  11. Makówka pisze:

    Już była Dobranocka, a ja dopiero miałam czas zajrzeć.
    Cudny urlop, wspaniały wypoczynek doskonale zilustrowany zdjęciami wraz z opisami.
    Wasze wakacje były zapewne doskonałą odskocznią od szarej rzeczywistości.
    Miło było oderwać oczy i myśli od wojny, a nacieszyć je tymi pięknymi widokami.

    • Quackie pisze:

      No tak, to pomagało. Ale znów widok zdenerwowanych turystów z Rosji i zwłaszcza Ukrainy na leżakach nieopodal przypominał o tym. Z tym że oczywiście dopiero od czwartku.

      • Makówka pisze:

        Czy dochodziło do jakichś ostrych wymian zdań między Rosjanami a Ukraińcami? Zdenerwowanych, ale jednak pozostających na urlopie?
        Wszak niektórzy Ukraińcy mogli się bać o swoje rodziny pozostające w kraju.
        Czy to się jakoś odczuwało?

        • Quackie pisze:

          Nie, tak to nie. Raczej każda rodzina osobno, wszyscy nerwowo wpatrzeni w komórki i tablety (czemu się trudno dziwić). A w piątek właściwie wszyscy zniknęli z widoku, podejrzewam, że siedzieli w pokojach albo próbowali w ogóle wydostać się z Egiptu.

  12. Lena Sadowska pisze:

    Późnodomowe dobry wieczór, Wyspo:)

  13. Lena Sadowska pisze:

    Dobry wieczór, Quacku:)

    Piękny mieliście urlop, jak wnioskuję ze zdjęć:)
    Ryby niczym egzotyczne kwiaty wykonane techniką pouringu:)
    A wiesz, że efekt moich pierwszych zabaw z biżuterią z żywicy był bardzo podobny do wizerunku Twojego wielkiego małża:)

    Co jeszcze mogę napisać? Lazurowo, cukierkowo – od razu widać, że wypoczęliście:)

    • Quackie pisze:

      Powrót jednak był bolesny Wink1 temperaturowo też.

      Pouring musiałem wyguglać – czy do tego właśnie używa się żywicy?

      • Lena Sadowska pisze:

        Nie wątpię. Pamiętam, jak kiedyś wróciłam z Indii w środku lutego:)
        To tak a propos temperatur, bo o reszcie nawet trudno pisać…

        Nie.
        Pouring jest techniką malarską. Używa się do niej półpłynnych farb akrylowych, które w zależności od rodzaju dodatkowo dodanych komponentów różnie się zachowują na płótnie. Ta płynność farb pozwala w różnoraki sposób je rozprowadzać: poruszając płótnem, używając bardzo różnych narzędzi i przedmiotów:)
        Żywicą można pokryć obraz, by go utrwalić, można ją też dodać do farb, ale bardzo wtedy trzeba uważać z utwardzaczem, bo czasami zachodzą różne nieprzewidziane reakcje:)

        Z żywicy robi się też biżuterię, wymaga to dość precyzyjnego łączenia tejże żywicy z utwardzaczem, bo od proporcji zależy czas zastygania:) Do takiej masy można dodawać różne rzeczy – barwniki, korale, folię aluminiową albo suszone bądź świeże kwiaty. Gdy już się opanuje samo łączenie i mieszanie – wszystko to staje się fajną zabawą. Potem można wysuszyć dzieło pod lampą UV i zabawa się kończy, bo trzeba przedmiot oszlifować, a to dość długi i żmudny proces:)

        Moje pierwsze próby kończyły się pofalowaniem podobnym do tego z Twojego zdjęcia i – nieschnięciem:) Chociaż łączyłam żywicę z utwardzaczem w proporcjach podawanych na opakowaniach:) Potem wypracowałam sobie własne proporcje i zaczęło się udawać – to znaczy – schnąć:)

        • Lena Sadowska pisze:

          Chyba słabo wytłumaczyłam z tym malowaniem:)
          Żeby zakonserwować obraz żywicą z utwardzaczem, trzeba poczekać aż malunek wyschnie.
          Dodanie żywicy bez utwardzacza do farby sprawi, że obraz wciąż będzie mokry.
          To działa trochę jak kleje epoksydowe – oddzielnie komponenty są miękkie, a po połączeniu – twardnieją:)

        • Quackie pisze:

          Brzmi dobrze. W sumie pofalowanie na zdjęciach wynika wyłącznie z falującej wody, która – chwilowo, w momencie robienia zdjęcia – zachowuje się pewnie jak żywica, w sensie załamywania światła.

          • Lena Sadowska pisze:

            Na zdjęciu ten efekt jest bardzo oryginalny.
            Natomiast w biżuterii fajnie by jednak było nie bać się, że taki na przykład wisiorek powoli skapie nam na buty;)
            Żywica ma tendencję raczej do bąbelkowania niż falowania i teoretycznie powinna (w końcu) ustać się i być przejrzysta. Jeśli jest pofalowana (w sensie faktury, nie – efektów optycznych, choć pozornie może to wyglądać na załamanie światła), to znaczy, że coś się źle zrobiło przy mieszaniu i w niektórych miejscach zastygła, a w niektórych dalej jest płynna i z moich doświadczeń wynika, że – taka już zostanie nawet po UV-ałce:)

            • Quackie pisze:

              Kapiąca biżuteria – brzmi jak świetny efekt do uzyskania, taki z Dalego! Byle naprawdę nie kapała Wink

              • Lena Sadowska pisze:

                Jak kapiące zegary:)
                Można taką imitację kapania zrobić. Najłatwiej tonowaniem koloru, to znaczy od jasnego wysoko do coraz ciemniejszego na dnie:) Do tego odpowiednio rozkroplony kształt…
                Może nawet się pokuszę, a Ciebie uhonoruję nazwą… Coś w rodzaju „Quapatki”:)
                „Wisior robiony techniką Quapate (z akcentem na ostatnią sylabę, oczywiście)” – czy to nie brzmi naprawdę dobrze?:)

                Dobry wieczór, Quacku:)

                • Quackie pisze:

                  Byłbym zaszczycony, może przy okazji Wink

                • Lena Sadowska pisze:

                  Teraz bawię się innymi masami, żywicą raczej wiosną i latem, bo wtedy jest dużo kwiatów, ale jak tak wczoraj popisałam, to mi się zatęskniło do zrobienia czegoś żywicznego:)

            • Tetryk56 pisze:

              Nie tworzę wprawdzie biżuterii, ale kiedyś – dawno już temu – zleciłem pomalowanie podłogi lakierem chemoutwardzalnym i w jednym pokoju wykonawca źle dobrał proporcje utwardzacza. Po dwóch dniach nadal lakier miejscami kleił się do skarpetek – trzeba było lakierować ponownie, już z poprawionym składem.

              • Quackie pisze:

                Ooo, przypomniał mi się ten pomysł Janusza Weissa na jedną z audycji „Dzwonię do Pani/Pana”, kiedy wcielił się w lakiernika, który zaczął lakierować podłogę w pokoju od drzwi, skończył przy oknie i dopiero wtedy zorientował się, że nie ma jak wyjść po świeżym lakierze… Happy-Grin

                • miral59 pisze:

                  Mnie też się coś przypomniało Pleasure
                  Wiele lat temu dostaliśmy mieszkanie służbowe w surowym stanie. Trzeba było je samemu wykończyć. Ściany były tylko pobiałkowane, a podłoga, to był beton. Mąż sam układał parkiet, ale do cyklinowania wolał się nie brać… zamówiliśmy faceta, który to zrobił. Kurzyło się strasznie. Facet miał włosy wręcz posiwiałe od tego kurzu. Nasza przyjaciółka, która była z nami, powiedziała mu, że to chyba okropne tak codziennie myć głowę. Na co on spokojnie odpowiedział, że to tylko kurz i to się wyczesze Overjoy
                  Zatkało nas radykalnie, ale śmiać się wyszliśmy do drugiego pokoju…

                • Quackie pisze:

                  Hmm, przypomina się ten nieprzystojny dowcip z puentą: „Tego się nie wietrzy, to się myje!” Wink

                • Lena Sadowska pisze:

                  A ja przypomniałam sobie Majstra-Kobuszewskiego w, bodajże, „Zmiennikach”, który sam siebie zamurował w remontowanym mieszkaniu:)
                  I to jego cudowne, gładkie „eł”, gdy opowiadał: „Handlowałem z małolatem już sześć dni, gdy nagle siódmego…”:)

                • Lena Sadowska pisze:

                  Witaj, Miralko:)

                  Ja pamiętam oburzonego ojca koleżanki, który skarżył się mojemu Tacie, że ta koleżanka codziennie się kąpie:)

                • Quackie pisze:

                  A to akurat może być związane np. ze słabą dostępnością ciepłej wody (oburzenie na codzienne mycie). Albo z przepełnieniem szamba (jak na działce u znajomych).

                • Lena Sadowska pisze:

                  Nie wiem, Quacku, jakie były jego motywy, ale był naprawdę rozżalony:)

              • Lena Sadowska pisze:

                Witaj, Tetryku:)

                Wszystko przez to, że nie używałeś domowych pantofli;)
                Kiedyś pojechaliśmy do Wilna i kolega miał jakieś dziwne pepegi, których podeszwy przyklejały się do tamtejszych trotuarów. Trochę się śmialiśmy, ale byliśmy też na niego źli, bo bardzo nas opóźniał:)

                • Tetryk56 pisze:

                  Chodzenie w skarpetkach było wymagane, póki utwardzanie się nie zakończyło (w pełni po kilku dobach!).

                • Lena Sadowska pisze:

                  Ale bonżurkę mogłeś mieć?;)
                  Nie doświadczyłam malowania podłóg lakierem chemoutwardzalnym, ale cyklinowania parkietu i ponownego lakierowania – owszem. Wysychanie też trwało parę dni i nam, dzieciom, po prostu zakazano tam wchodzić, do czego stosowaliśmy się średnio:) Na szczęście jakichś trwałych uszkodzeń nie narobiliśmy.

  14. Quackie pisze:

    Umykam również! Spokojnej wszystkim!

  15. Lena Sadowska pisze:

    Ponieważ też czuję „nawiedzony dworek” w kościach, pożegnam się już i grzecznie pójdę do łóżeczka:
    dobrej nocki, Wyspo:)

  16. Makówka pisze:

    Ja też umykam, dobranoc!

  17. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Za oknem szarzy się piątek, pada drobniutki śnieżek, ale jest cieplej – rano było około 0.

  18. Quackie pisze:

    Dzień dobry, pochmurno, więc zasłaniam okna na dobre.

  19. Makówka pisze:

    Zimowo witam!

    Spadają pojedyncze płatki śniegu, trawniki posypane lekką nierównomierną warstwą cukru pudru.
    Zaraz obejrzę dla kontrastu zdjęcia Quacka i ogrzeję się ich ciepłem.

  20. miral59 pisze:

    Wiosenne dzień dobry Happy-Grin
    Dziś ma być ok. 5C (na plusie), a jutro nawet prawie 20C, więc jest prawie wiosennie Happy

  21. Makówka pisze:

    Zajrzałam, ciszaaa.

    Coś bym napisała, ale brakuje słów…wszystkie nie pasują, są nieadekwatne do sytuacji.

  22. Tetryk56 pisze:

    Już po pracy, utknąłem na dyżurze… też jestem ostatnio kiepsko rozmowny.

  23. Quackie pisze:

    Jestem po pracy – i na przerwę. Strasznie dzisiaj rozbiegany dzień, doniesienia z kilku źródeł naraz, praca, obowiązki w realu… czuję się jak zbójca Gębon od Lema trochę, co to chciwie łapał każdą informację Crazy

  24. Lena Sadowska pisze:

    Domowopieleszowe dobry wieczór, Wyspo:)

    • Quackie pisze:

      No hej!

      • Lena Sadowska pisze:

        🙂

        Lecę pozbyć się dworkowych pajęczyn i wrócę:)

        • Quackie pisze:

          A ja jeszcze chwilę pobędę, ale nieprzesadnie długą, bo jutro skoro świt wybywamy do teściowej, wracamy w niedzielę. A za tydzień w weekend też wybywamy, i to już w piątek po południu.

          • Tetryk56 pisze:

            Rozfruwałeś się jak ptaszę! 😉

          • Lena Sadowska pisze:

            Udanego pobytu:)

            Ja się zbuntowałam – weekend mam bezdworkowy, więc kwitnie we mnie plan, by jutro spać aż do bólu boków, a potem skończyć zaczęte przed porządkami w dworku pojemniki na sole do kąpieli:)
            I może jakiś dłuższy spacerek w plener uskutecznię:)

            • Quackie pisze:

              Taki weekend to MOŻE będę w stanie mieć, z grubsza, za jakieś 3 tygodnie Pondering

              • Tetryk56 pisze:

                Hihihi! W pierwszej chwili przeczytałem: Taki weekend to MOŻE mieć, z grubsza, jakieś 3 tygodnie
                Spodobała mi się taka perspektywa! Overjoy

          • miral59 pisze:

            Miłego pobytu u teściowej, Mistrzu Q (o ile jest to możliwe Wink ).

  25. Makówka pisze:

    A ja się pożegnam. Wkurzona na siebie na maksa.

    Ostatnio opowiadałam, że kupiłam raczki i okularki i zgubiłam nowo kupione okularki. Znalazły się pod siedzeniem auta.
    Teraz rozpakowałam raczki z kartonu i ponad 30 minut szukałam i znaleźć nie mogłam. Otóż- rozpakowywałam je na wersalce i jakoś potem przykryłam kocem.

    Są tacy co twierdzą, że ja wkrótce zgubię samą siebie!

    DOBRANOC!

    • Quackie pisze:

      Spokojnej! Teraz też już zmykam.

    • miral59 pisze:

      Nie przejmuj się Makóweczko… u nas kiedyś się mówiło, że czegoś tam nie można znaleźć, bo „czort ogonem nakrył” Wink
      A tak mówiąc poważniej… masz myśli zajęte czymś innym, więc nie możesz pamiętać gdzie co położyłaś… w efekcie – nie możesz tego znaleźć. Wydaje mi się to normalne… to Ci przejdzie, jak przestaniesz intensywnie myśleć o problemach (niekoniecznie swoich)… Worry

      • Makówka pisze:

        Tak wiem. W głowie ten stały stres, o którym pisałam w listopadzie.
        Sytuacja na Ukrainie też pochłania myśli.
        Aby od tego uciec, stale gdzieś gonię, aby nie mieć czasu na myślenie.
        Spacery, wycieczki, teatr to wszystko ucieczki.
        Innymi słowy- jestem stara, zestresowana i chaotyczna. Mam ochotę na zmianę krzyczeć albo płakać.

  26. Lena Sadowska pisze:

    Zaszalałam z siedzeniem, a teraz pora się pożegnać:

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  27. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    W tym roku (jak nie bywało od dawna) przez całą zimę nie karmiłam ptaszków… a to ze względu na szczury, które się zalęgły u któregoś z sąsiadów. Przyłaziły do mnie na „łatwe żarcie”, więc postanowiłam, że dokarmiać ich nie będę Disapproval
    I co powiecie? Dziś wyszłam sobie na dymka i jeden taki szczurek przebiegł mi przed nosem Weary To znaczy, że nadal są i wcale się nie wyprowadziły.. ten facet z „miasta”, niby specjalista od wszelakich gryzoni tak się na nich zna, jak ja na gwiazdach (chociaż ja chyba mam lepsze pojęcie niż on) Worry

  28. miral59 pisze:

    A tak w ogóle, to padam na dziób Tired
    Niecałą godzinę temu wróciłam z pracy i z trudem otwieram patrzałki… chyba pójdę już spać Spanko

  29. Makówka pisze:

    Witam!

  30. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Po zakupach, po śniadanku, za chwilę idę donieść zakupy do mamy…

  31. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Ostatnio rozmawiałam z kilkoma Amerykanami… wszyscy, jednym głosem potępiają Putina za wtargnięcie na Ukrainę… a mnie od razu naszła taka refleksja – czemu nie potępiają swoich za wywoływanie wojen i wtargnięcie na czyjeś terytorium? Czy dlatego, że robią to „swoi”, a tu chodzi o Rosję? Thinking
    Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że Putin zrobił dobrze Angry Nie pochwalam żadnej wojny, obojętnie gdzie by nie była. Giną w niej ludzie, tracą dach nad głową… czy to się może komuś podobać? Chyba tylko jakiemuś zboczeńcowi… Weary

    • Tetryk56 pisze:

      Jak Kali komuś ukraść krowy…

      • miral59 pisze:

        No właśnie…”moralność Kalego”…
        Amerykanie widzą wyraźnie korupcję w Rosji, a swojej jakoś nie dostrzegają… a ja uważam, że jeśli chce się kogoś krytykować za bałagan, to najpierw u siebie trzeba zrobić porządek… jak z tym jest – tłumaczyć nie muszę Weary
        Z tych różnych wojen wracają pokiereszowani żołnierze… mają rany nie tylko fizyczne, ale i psychiczne. Nikt normalny nie może zabijać innych ludzi bez uszczerbku na psychice… nawet jeśli był do tego szkolony.
        Amerykańscy żołnierze (szczególnie ci zostawieni samym sobie) już to wiedzą, czy rosyjskim przychodzi to do głowy? Zabijają, ale i sami są zabijani… czy dociera do nich, że gdyby byli na miejscu tych atakowanych ludzi, mogliby stracić nie tylko cały dorobek życia, ale i najbliższych?

        • Tetryk56 pisze:

          I jedni, i drudzy zabijają na ogół z dala od domu, żon i matek. Najczęściej wyraźnie obcych. Dla rosyjskich najeźdźców słaba odróżnialność ofiar jest swego rodzaju szokiem…

          • miral59 pisze:

            Szkoda tylko, że ten szok nie działa hamująco… nie przeciwdziała najazdowi, nie przeszkadza w rujnowaniu nie tylko domów, ale i ludzkiego życia… Weary

            • Max pisze:

              Witam 🙂 Znalazłem w sieci przetłumaczone wystąpienie D. Trumpa w sprawie Ukrainy . Trump uważa , że z Wielkiej Brytanii do USA przeflancowała się grupa globalizacyjna . Grupa ta wspólnie z Kanadą ,USA i Wielką Brytanią utworzyła 2500 oddział specjalistów wojskowych ,którzy od połowy ub.roku szkolili Ukraińców w posługiwaniu się nowoczesną bronią . Na przełomie roku zaczęto taką bron na Ukrainę dostarczać . Trump uważa , że jest to typowy interes Braci Starszych w wierze , ale może Miralka wie dokładniej o co Trumpowi chodziło , to chętnie bym przeczytał . Pozdrowionka … Thinking

              • Quackie pisze:

                W sieci widziałem również wypowiedź Trumpa, że dobrze by było pomalować parę amerykańskich myśliwców w znaki lotnictwa chińskiego i takimi polecieć nad Ukrainę, to może Rosja i Chiny rozpoczną wojnę (z korzyścią dla Zachodu). Nie wiem, co prawdziwek, a co fałszywka Worry

                • Max pisze:

                  Podobno obecnie w Moskwie przebywa premier Izraela . Może to On pogodzi Oligarchów rosyjskich z ukraińskimi w tej wojnie ? Thinking

              • miral59 pisze:

                Co do Trumpa, to wolę się nie wypowiadać, bo jak dla mnie to idiota, którego posadzili swojego czasu na wysokim stołku Disapproval
                Nie wiem też, czy Trump sam wie o czym mówi, więc jakże bym mogła się pokusić o wytłumaczenie jego wypowiedzi.
                Jedno jest pewne, co by Putin nie zrobił, Trump zawsze znajdzie jakieś wytłumaczenie i w jakiś sposób będzie go usprawiedliwiał.
                A to, że prezydent Ukrainy pochodzi z rodziny wyznania żydowskiego nie jest dla nikogo tajemnicą. O tym możesz się dowiedzieć z gazet i telewizji. Niektórym to przeszkadza, dla mnie nie. Może pochodzić skąd chce, ważne co potrafi zdziałać dla swojej ojczyzny…

    • Quackie pisze:

      Być może już kiedyś pisałem, ale jeżeli nie, to napiszę tutaj: byłem swego czasu w muzeum korpusu Marines w Quantico, i tam jest rozpisana cała linia czasu: z jednej strony wydarzenia historyczne z historii USA, a z drugiej – wydarzenia z historii Marines. No i wystarczy mieć jakieś 2 komórki mózgowe, żeby dostrzec zależność pomiędzy konfliktami, np. próbą uzyskania niepodległości od koncernu United Fruit przez państwa Ameryki Środkowej, a faktami, np. powołaniem do życia korpusu Marines jako takiego.

      • miral59 pisze:

        Tych analogii jest znacznie więcej, Mistrzu Q…
        Czasami mam wrażenie, że Amerykanie w swoich mózgach wyłączyli funkcję – „myślenie”. Z resztą… nie tylko Amerykanie. Widzą, czytają, słuchają, ale żeby to wszystko razem skojarzyć, to już są niezdolni do tego Weary
        Normalni ludzie powinni wyciągać wnioski z historii swego kraju… powinni, ale czy robią to. Zdecydowane nie!!! Oni po prostu zapominają, przekręcają fakty, zmieniają wszystko jak im w danej chwili pasuje… i oczywiście popełniają te same błędy, szukając potem winnego Worry

  32. Makówka pisze:

    Wróciłam.

    Jestem zmęczona, niewyspana, bardzo ubłocona, trochę napita…

    Zadowolona, bo było trochę i zwiedzania i wspinania się po śniegu i śmiechu i rozmów na różne tematy, czyli odreagowywania.

  33. Lena Sadowska pisze:

    Mrozikowe dobry wieczór, Wyspo:)

  34. Makówka pisze:

    Już się pożegnam, dobranoc!

  35. Lena Sadowska pisze:

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  36. Makówka pisze:

    Dobrej,spokojnej…

  37. miral59 pisze:

    Dziś (sobota) korzystając z ciepła, wybraliśmy się na wycieczkę Pleasure Początkowo chciałam jechać do Zion do parku, który jest na południe od tego gdzie zwykle jeździmy. Ale po drodze zaczęły nadciągać chmury i zadecydowaliśmy, że pojedziemy do Fort Sheridan… to znacznie bliżej i istniała szansa, że jeszcze na słońce się „załapiemy” Delighted
    Z południa nadleciały już epoletniki i głównie je było słychać (i widać)… samczyki, bo samiczki przylecą później.
    Pusto wszędzie (nie licząc ludzi, którzy masowo wylegli). Co prawda słyszeliśmy kucie dzięcioła, ale jakoś dopatrzeć się go nie mogliśmy. Słyszeliśmy też sieweczkę krzykliwą. Problem w tym, że w tej wysokiej suchej trawie nie tak łatwo ją znaleźć. Na niebie, w różnych odstępach, pojawiały się drapole. Były jednak za daleko na „dobry strzał”. Mimo odległości, rozpoznaliśmy w jednym z nich myszołowa rdzawosternego, drugi był jakimś krogulcem… znacznie mniejszy, z dłuższym ogonem, z charakterystycznym rysunkiem pod skrzydłami. To mógł być albo krogulec czarnołbisty, albo krogulec zmienny. One są prawie identyczne… różnice między nimi są niewielkie, a z tej odległości trudno powiedzieć, który z nich to był… Thinking
    Chodząc po ścieżkach zastanawiałam się jak na tych pagórkach mogły lądować (czy startować) samoloty wojskowe. Mąż mi powiedział, że przez te 50 lat, to mogło tu być wszystko… mogły powstać górki (które porosły trawą), a także „dołki”, które wypłukała woda… może ma rację Thinking

    • miral59 pisze:

      Dodam jeszcze, że gdy przyjechaliśmy, na parkingu stało kilka samochodów, ale w większości parking był pusty. Gdy wróciliśmy, na parkingu nie było gdzie się ruszyć. Do parkowania stała ogromna kolejka… jak to dobrze, że na nasze wycieczki wybieramy się z samego rana… nie musimy czatować na żaden parking, a i na ścieżkach jest znacznie mniej ludzi. Cały tłum zwala się znacznie później Happy-Grin
      Byłam też zadowolona, że zaparkowałam od strony wyjazdu… nie musiałam stać w tej pierońsko długiej kolejce… po prostu wyjechałam Delighted

    • Quackie pisze:

      Próbowałem znaleźć jakąś historyczną mapę tego miejsca, ale nie widzę na żadnej pasów startowych ani nic. Co prawda z tego, co przeczytałem, wynika, że to nie była baza lotnicza z prawdziwego zdarzenia, tylko miejsce, w którym w trakcie i po I wojnie światowej próbowano ćwiczyć wspólne działania sił lądowych i lotnictwa, jeszcze przed wyodrębnieniem US Air Force z Army, więc może samoloty dolatywały z innego miejsca (lotniska), a może potrzebowały dużo krótszych, nieutwardzonych pasów startowych (tzn. dłuższego kawałka trawnika.

      • Tetryk56 pisze:

        Weź pod uwagę, że jeszcze na początku IIWŚ Rosjanie używali samolotów typu „kukuruźnik”, o których mawiano, że potrafią lądować na dachu od stodoły…

  38. Makówka pisze:

    Witam!
    Ja już za Krakowem .

  39. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Kraków słońca nie przynosi, może poza Krakowem będzie lepiej…

  40. Quackie pisze:

    Dzień dobry, wróciliśmy bezpiecznie do domu.

    W trasie wyprzedzaliśmy parę samochodów osobowych na ukraińskich tablicach i teraz uważajcie: każdym, bez wyjątku KAŻDYM z nich kierowała kobieta. A obok niej/za nią siedziały dzieciaki, w najlepszym wypadku nastolatki. Nie było tam ANI JEDNEGO faceta.

    Nie powiem, złapało mnie za gardło.

  41. Quackie pisze:

    Zupełnie z innej parafii: pod Bydgoszczą (w okolicach Kusowa/Trzeciewca, tam są z boku takie jeziora) mijaliśmy dzisiaj ogromne stado gęsi, chyba gęgaw, na oko parę tysięcy sztuk albo więcej, odpoczywające na polach. Między nimi przechadzały się tu i ówdzie żurawie! Niestety to był przebudowywany odcinek DK5/S5 i literalnie nie szło się zatrzymać, żeby zrobić zdjęcie, wszystko obstawione słupkami Weary

    • miral59 pisze:

      Tak. Ptaki zaczynają wracać ze swych zimowisk… może trochę za wcześnie, ale pomału zmienia się klimat na całym świecie, ptaki to wyczuwają i trochę zmieniają swój „kalendarz” Pleasure

      • Quackie pisze:

        Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się zrobić zdjęcie takich stad. A żurawie w grupkach po 4 i więcej sztuk było widać z autostrady. No i myszołowy, jak zwykle, każdy obstawiający swój rewir.

        A, jeszcze widziałem – wcześniej, przed autostradą, na DK5 – jak para kruków tłukła jakiegoś trzeciego ptaka, może też kruka, może innego drapola, w powietrzu, aż zeszły do parteru i przestało je być widać.

        • miral59 pisze:

          Jestem pewna, że Ci się uda zrobić niejedno piękne zdjęcie Happy-Grin Całego stada, lub tylko kilku sztuk…
          Para kruków mogła napaść nie tylko drapola. Jest wiele powodów dla których ptaki atakują inne ptaki… nie tylko w obronie gniazda.

          • Quackie pisze:

            Oczywiście, wydawało mi się tylko, że ten trzeci, bity, przypominał je rozmiarami i może kształtem też…

            • miral59 pisze:

              Trudno zgadnąć, dlaczego kruki zaatakowały tego ptaka… może to był rywal, który chciał się „wkręcić do rodziny”? Wink
              Na pewno tego nie wyjaśnimy, bo powodów może być wiele… ale ciekawostka to to jest Pleasure

  42. Makówka pisze:

    Już w autobusie.Wracamy.
    Piękna zima była na Turbaczu,brakowało słońca.

  43. Makówka pisze:

    Jestem w domu. Wykąpana, najedzona itd.

  44. Lena Sadowska pisze:

    Dobry wieczór, Wyspo:)

  45. Lena Sadowska pisze:

    Jest mi smutno, bo chciałam ustawić skończone pojemniki w łazience i nie znalazłam na nie miejsca, chlip…
    A kolejna półka nad wanną równa się dodatkowemu miejscu do wycierania kurzu, podwójne chlip…

    • miral59 pisze:

      Współczuję Leno Misio
      Też nie lubię jak mi przybywa miejsc do czyszczenia Wink

      • Lena Sadowska pisze:

        Dziękuję, Miralko O Dobrym Serduszku:)

        A miało być tak pięknie – wreszcie bez solnego kamienia (te torebki wiecznie pękają, kiedy tylko przestajesz na nie patrzeć) na brzegach wanny…
        🙂

        • miral59 pisze:

          Cmok
          Może nie tyle mam dobre serduszko, ile rozumiem niektóre sprawy Wink
          Mój małżonek lubi kąpiele w specjalnej soli (o różnym działaniu i zapachach)… i ma tę sól w różnych torebkach. Całe szczęście te torebki nie pękają i sól nie kamienieje Pleasure

    • Tetryk56 pisze:

      Hmmm… a może jednak nie były ci tam potrzebne?

      • Lena Sadowska pisze:

        Witaj, Tetryku:)

        Robię sole (to znaczy mieszam) sama i porcjuję do mini-torebek wielorazowego użytku (wynalazek własny:)), trzymałam je w takich większych torebkach eko, których jakość ostatnio się popsuła: nie tylko zaczęły chłonąć wilgoć (a wiesz, co się dzieje z solą, gdy zwilgotnieje:)), ale także pękać. Robił mi się od tego kamień, bardzo nieestetyczny, bo dodaję do soli zioła, a one farbują. Poza tym, ciężko to było usuwać. Wymyśliłam więc te pojemniki, ale są one mniej plastyczne niż torebki:)
        Nic to, coś wymyślę:)

        A teraz już naprawdę dobranoc:)

        • Tetryk56 pisze:

          Wierzę w twoją inwencję! 🙂

          • Lena Sadowska pisze:

            Dzięki:)
            Niebezpodstawnie, bo poradziłam sobie bez konieczności zawieszania kolejnej półki:) Zrobiłam małe przemeblowanko kosmetykowe i wszystko się zmieściło.
            Teraz muszę tylko przywyknąć do nowego, niezmienianego wcześniej od jakichś stu lat, układu:)

  46. Makówka pisze:

    Dobranoc!

  47. Lena Sadowska pisze:

    Pożegnam się już, bo jutro od rana: w strasznym dworku ciąg dalszy…

    Miłej nocki, Wyspo:)

  48. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Trochę się w weekend pobyczyłem, i owszem – dobrze mi to zrobiło na samopoczucie Delighted

  49. Quackie pisze:

    Witajcie, pogoda ładna, tj. słoneczna, ale na dachach szronu a szronu.

  50. Quackie pisze:

    Zapraszam na nowe pięterko, w sumie wyżej, chociaż na logikę – niżej (tzn. pod wodą) Wink

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)