Byłem wczoraj na spektaklu w Teatrze Ludowym. Spektakl oparty był na „Iwonie, księżniczce Burgunda” Witolda Gombrowicza. Nie jestem wytrawnym odbiorcą sztuki scenicznej, traktujcie więc poniższe uwagi jako obserwacje laika.
Gombrowicz cieszy się opinią pisarza trudnego, zasłużył na nią swoją skłonnością do szyderczej groteski, obnażającej przywary naszego świata. Równocześnie jest jednym z najczęściej omawianych, analizowanych i przywoływanych pisarzy polskich – niektóre cytaty z niego żyją w potoczności własnym życiem. Zmierzenie się z jego dramatem twórcy traktują jako poważne wyzwanie. Tak też podszedł do tego reżyser wczorajszego spektaklu.
Na początek (uwaga! Spoiler!!!) kilka słów na temat fabuły. Zacytuję tu samego autora:
Tragikomiczną historię Iwony ująć można w paru słowach. Książę Filip, następca tronu, spotyka na spacerze dziewczę niepociągające, odpychające… Iwona jest rozlazła, apatyczna, słabowita, nieśmiała, nudna i trwożliwa. Książę od pierwszej chwili nie może jej znieść, zanadto go denerwuje; ale zarazem nie może znieść tego, że musi nienawidzieć nieszczęsnej Iwony. I wybucha w nim bunt przeciw prawu natury, które młodzieńcom nakazuje kochać tylko powabne dziewczęta. – Nie poddam się temu, będę ją kochał! – rzuca wyzwanie swej naturze i zaręcza się z Iwoną. Iwona, wprowadzona na dwór królewski, jako narzeczona księcia, staje się czynnikiem rozkładowym. Obecność niema, zastraszona, jej rozlicznych defektów sprawia, iż każdemu przychodzą na myśl jego tajne własne braki, brudy, grzeszki… i wkrótce dwór zamienia się w wylęgarnię potworności. I każdy z tych potworów, nie wyłączając księcia, poczyna dyszeć żądzą zamordowania nieznośnej Cimcirymci. Dwór mobilizuje w końcu wszystkie swoje blaski, wszystkie wyższości i wspaniałości i „z wysoka” ją zabija. Oto historia Iwony.
(Dominique de Roux: „Rozmowy z Gombrowiczem”)
Lata temu oglądałem tę sztukę w Teatrze Starym, ale niewiele prócz ogólnego pozytywnego wrażenia pamiętam. Dlatego, aby utwierdzić się w odczuciach po obejrzeniu sztuki wczoraj, przeczytałem oryginalny tekst dramatu. Podejrzenia były słuszne: to zupełnie inne przedstawienia!
Reżyser, pan Cezary Tomaszewski, oparł inscenizację na jednej z nielicznych kwestii wypowiadanych przez bohaterkę dramatu: „To tak w kółko każdy zawsze, wszystko zawsze… To tak zawsze”. Poszatkował więc tekst dramatu, powielając wiele fragmentów i nieregularnie je powtarzając w wielu cyklach – np. karmienie (przemocą!) Iwony zabójczym karasiem oglądaliśmy trzy- czy nawet czterokrotnie. Z równą dowolnością poprzestawiał kwestie i akcesoria między postaciami. Dziwaczność scenografii dorównywała potraktowaniu scenariusza: obok symbolicznego zamku widzimy przedziwną zjeżdżalnię w wyginanej rurze, z wylotem w kształcie wielkiej, zębatej gęby; motyw gęby dał się widzieć także w głębi zamku. Czyżby „robienie gęby” było w wyobraźni scenarzysty motywem nierozerwalnie związanym z Gombrowiczem?
Prawdziwą bombą było jednak zakończenie: oto wielokrotnie, gwałtem zadławiona karasiem Iwona rozpędziła cały dwór królewski na cztery wiatry, pozostając dumnie i samotnie na scenie. Takiego zakończenia nie powstydziłby się żaden spektakl w KRL-D…
Wypada jeszcze dodać parę słów o sztuce aktorskiej. Tu trudno mieć zastrzeżenia, przynajmniej z mojego poziomu znawstwa. Ogólnie, była dla mnie zbyt ekspresyjna, dużo krzyczenia, biegania i gimnastycznych wyczynów – w szczególności pełzania po deskach sceny, uzasadnionego chyba jedynie potrzebą łopatologicznego podkreślenia groteskowości zabaw dworu – jednak w krótkich momentach indywidualnej gry mogliśmy obserwować kunszt aktorów. Trzeba tu wyróżnić Katarzynę Tlałkę w roli królowej Małgorzaty, a przede wszystkim Beatę Schimscheiner w roli – tak, naprawdę! – Iwony. Znakomity popis aktorstwa, choć postać niewiele miała wspólnego z Gombrowiczowską Iwoną…
Kto z państwa ma ochotę porozmawiać o teatrze?
Dobry wieczór na nowym pięterku.
Nie kojarzę, żebym widział jakąkolwiek inscenizację tej sztuki, na żywo czy z nagrania, ale z Twojego opisu jednoznacznie wynika, że była to bardzo dowolna interpretacja reżyserska, w sumie zmieniająca oryginalny tekst, chociaż – być może – oddająca jego ducha.
Żaden ze mnie znawca teatru, ale wnoszę z zakończenia, że można by uznać wymowę spektaklu za feministyczną? Czy Iwona, triumfująca mimo prób zamachów, mogłaby być postacią „everywoman”?
Ja wiem? Mnie się to skojarzyło raczej ze zwycięstwem proletariatu nad wstrętną arystokracją…
Aha, no to może faktycznie, ogólniej lewicowa agenda…
Najpierw się odmelduję, a potem odniosę do wpisu.
Po wycieczce pojechałam do kolegi odebrać kijki i widelec do pieczenia kiełbasek na ognisku, które zamówił na Allegro grupowo, bo tak taniej wypada opłata za dostawę. No i utknęłam na obiedzie.
Rano nieopatrznie zaprosiłam dziecko na obiadokolację na godzinę 18.
Moje bardzo niepunktualne dziecko tym razem wyjątkowo punkt 18 zadzwoniło, że właśnie już jedzie, a ja na to „nie ma mnie w domu, a produkty do ugotowania obiadu dopiero kupiłam i mam w plecaku.”
Więc dopiero teraz zagłębiłam się w recenzję Tetryka.
W pełni się z nią zgadzam. Nie umiem teraz wykrzesać z siebie nic więcej do dodania. Jestem niewyspana i dosyć napita różnych trunków.
Umykam, dobranoc!
Tetryku!
W styczniu tego roku byliśmy jeszcze dwa razy w Teatrze Groteska.
Czy i o tym nie moglibyśmy tu porozmawiać?
Wiem, wiem coś tam wspominałeś w komentarzach i o „Dziennikach gwiazdowych” i o „Kandydzie”, ale, ale…
Takie tam makówczyne m/m
Oczywiście, że możemy!
Starałem się zachęcić do tego już w pierwszym komentarzu 🙂
Cieszę się, bo zawsze bardzo, bardzo lubiłam teatr.
W czasach szkolno -studenckich chodziłam jak tylko grali coś ciekawego.
Dobry wieczór, Tetryku:)
Trudno wypowiadać się na temat przedstawienia, którego się nie widziało:)
Zwłaszcza jeśli nie przepada się za autorem tekstu:)
Groteska jako gatunek wracała do łask kilkukrotnie. W Międzywojniu parali się nią I. Witkiewicz i W. Gombrowicz, po wojnie dołączyli S. Mrożek i T. Różewicz, a w Młodej Polsce St. Wyspiański z powodzeniem eksperymentował, wprowadzając do swoich sztuk element wybujałego piękna i brzydoty, co skutkowało zamierzoną absurdalnością wielu scen.
Wizerunek Iwony, jak myślę, pan gie… częściowo oparł na starorzymskich freskowych hybrydach, a bardziej – na siedemnastowiecznych konterfektach kalek i monstrów, choć tak zapierał się korzystania z istniejących już dóbr kulturowych (za to go właśnie nie lubię – za niekonsekwencję, bezpardonowe naginanie głoszonych przez siebie zasad i uprawianie sofistyki w najgorszym wydaniu).
Iwona jest przecież taką właśnie fizyczną i mentalną groteską, która ma wyzwalać najniższe instynkty, jak to robiły wspomniane przeze mnie dziwotwory.
W gruncie rzeczy – sposób, w jaki została nakreślona, więcej wzbudza litości niż odrazy (we mnie – czytelniku, a, co gorsza – mimowiednie także w bohaterach), co oznacza, że autor jakby… nie osiągnął zamierzonego celu;) Trochę słabo, gdy główna persona dramatu jest niewiarygodna:) Do reszty postaci nic nie mam, powiedziałabym, że bardzo dobrze wpisują się w konwencję, realizując ten (ani – diabelski, ani – boski, po prostu – gombrowiczowski) plan:)
Och, dla mnie Iwona — zarówno ta z tekstu, jak i grana przez Dorotę Segdę w Starym — absolutnie nie wzbudzała odrazy. Była niezdarna, otępiała, nieładna, ale nie była starsza od swoich ciotek! Natomiast postać grana przez Schimscheiner raczej nie uprawdopodabniała wstępnego zainteresowania młodego księcia jej osobą, zawiązującego całą intrygę…
Zbyszko Dulski przynajmniej wcześniej znalazł w Hance jakieś uroki, zanim zaszokował rodzinę swoim fochem 😉
Otóż to! Nie chodziło tu o zwykły mezalians. Jednak trudno znaleźć uzasadnienie dla zauroczenia się nogami wystającymi spod kołdry.
Iwona mogłaby symbolizować osobę niepełnosprawną intelektualnie np. z zespołem Downa. W takich ludziach często jest dużo wzruszającego uroku.
Przypomniało mi się przedstawienie w Teatrze Słowackiego. Aktorami byli podopieczni Anny Dymnej z jej Fundacji „Mimo wszystko”. Ich radość z tego, że mogą tu być, wdzięczność okazywana Annie Dymnej chwytała za serce swoją spontanicznością i szczerością. Czuło się, że słowa Anny Dymnej, że ci ludzie pozwalają poznać prawdziwe piękno są prawdziwe.
Taka moja nadinterpretacja. Chyba niezamierzona ani przez Gombrowicza, ani przez reżysera, ale czy ja muszę się zastanawiać „co autor miał na myśli?”.
Moje szare komórki przewietrzone na spacerze podsunęły mi, aby podzielić się z Wami jeszcze jednym spostrzeżeniem. Dyskretne, z boku , ale jednak jako trwały element scenografii symboliczne gwiazdki ***** *** mogą podsuwać bardzo współczesną i bieżącą interpretację. Iwona jako symbol “tej innej” osaczonej przez nietolerancyjny dwór.
W takiej sytuacji może warto zastanowić się nad zakończeniem, o którym Tetryk napisał tak:
oto wielokrotnie, gwałtem zadławiona karasiem Iwona rozpędziła cały dwór królewski na cztery wiatry, pozostając dumnie i samotnie na scenie.
Samotnie i jednak dumnie.
Tetryku czy znów nadinterpretuję?
Samotnie? Czyli takie trochę pyrrusowe zwycięstwo by to było?
Jak śpiewak w „Murach” Kaczmarskiego?
To jeszcze taki cytat:
Żołdacy weszli do wioski i zgwałcili wszystkie kobiety, oprócz jednej, która stawiała opór napastnikowi. Zabiła go i ścięła mu głowę.
Gdy agresorzy ukończyli swoją misję i wrócili do swoich jednostek, wszystkie okaleczone kobiety wyszły z płaczem ze swoich domów, zabierając swoje podarte ubrania, oprócz jednej.
Ona przyszła z głową żołdaka w rękach, a jej oczy były pełne dumy, i rzekła do nich: Myśleliście, że pozwolę mu się zgwałcić, zniewolić, udręczyć?
Wiejskie kobiety spojrzały na siebie i stwierdziły, że należy ją zabić, żeby nie była dumna ze swojej ceny i żeby mężowie nie pytali, jak wrócą z pracy, dlaczego nie stawialiście oporu jak ona.
Do dzisiaj społeczeństwa zabijają swój wstyd, mordując i izolując każdego honorowego człowieka, aby nie było świadka ich korupcji, nietolerancji, strachu, ukrycia tchórzostwa i prawdy.
Tak poprzez walkę wstydu swojego postępowania z ludźmi honoru upadły ideały społeczne w całej Europie. Tak się dzieje wszędzie.
(…)
(to fragment wpisu Adama Mazguły na fb)
Taa, a koledzy skończyli gwałcić swoje ofiary i oddalili się, nie sprawdzając obecności…
No, to pewnie symbol, ale wydaje mi się, że coś takiego w kontekście gwałtu mógł napisać tylko facet i żołnierz.
Tak, masz rację Q. Zacytowałam pułkownika Adama Mazgułę. Mam go wśród tzw. „znajomych na fb”, gdyż mieliśmy okazję poznać się osobiście.
Jego wpisy są dość ostro krytykujące obecną sytuację w kraju i jednak z punktu widzenia byłego żołnierza.
W prywatnej rozmowie jest już w nim mniej żołnierza, a więcej wesołego czarusia.
Czytam czasem jego wpisy, owszem, z pasją i w większości celne, natomiast ten, no, nie bardzo.
Przepraszam Q, ale akurat TEN wpis Mazguły mi się skojarzył, gdyż scena karmienia Iwony przypominała mi scenę gwałtu. W szerokim tego słowa znaczeniu, ale i tym dosłownym. Bo inne „akty” tego no …na scenie były bez protestów uczestniczek, natomiast Iwona usiłowała się bronić.
Nie ma za co przepraszać. W kontekście sztuki przytoczenie tego wpisu ma sens. I kto wie, co miał na myśli Gombrowicz albo reżyser, obaj wszak mężczyźni.
Jej zwycięska samotność była niewątpliwie symboliczna, otwarte pozostaje pytanie, co ona symbolizuje. Zwycięski lud? kobiety? opozycję? jeszcze coś innego?
O, to może jednak nie taka jednoznaczna wymowa tego przedstawienia, jakby się mogło wydawać.
Otóż to. Jeśli kryje się pod tym zwycięska grupa, a nie „samotny grajek” to może jednak jest to jakieś optymistyczne przesłanie?
Witaj, Tetryku w ten mżysty wieczór:)
Czytając wpis, odniosłam wrażenie, że jesteś z lekka poirytowany wersją pana Cezarego:)
Cóż… Świat w „Iwonie…” Gombrowicza jawi mi się jako miejsce, w którym każda, najdrobniejsza nawet refleksja prowadzi do wynaturzonych reakcji; w którym nie ma zbyt wygórowanej ceny za powrót do wygodnej, komfortowej bańki; gdzie dylematy moralne należy tłamsić wszelkimi możliwymi (i niemożliwymi;)) sposobami, bez względu na tychże dylematów kaliber.
Iwona-bohaterka miała być czymś w rodzaju „wrót” do nowej rzeczywistości, medium, za pośrednictwem którego „bezboleśnie” da się przejść ze światka skostniałych konwencji do Cudownej Krainy Tylko Cnót… Rzecz sprowadzała się jednak do jednego, prostego pytania, które Filip zapomniał zadać: „Po co?”, skoro nikt tego nie chciał, nawet sam książę:)
Trudno mi pisać o oglądanej przez Was sztuce, bo jej nie widziałam.
Może wiek aktorki miał być właśnie ową nieatrakcyjnością Iwony, dopasowaną do współczesnych konwenansów: „brzydka”, „głupia”, „niezgrabna”, „niepełnosprawna” to w dzisiejszym świecie (dążącym za wszelką cenę do poprawności) pojęcia względne. Właściwie jedynym, co jest jeszcze w stanie oburzyć „rodzinę i znajomych”, to właśnie dużo starsza partnerka, z którą młody człowiek naiwnie chce zaczynać życie, nie pojmując, jakimi prawami się takie związki zazwyczaj żądzą.
Wielokrotne dławienie Iwony natomiast najprędzej odczytywałabym jako drastyczną próbę zdzierania kolejnych masek, pozbywania się gąb, by dotrzeć do tej pożądanej. W tym kontekście krzyk głównej bohaterki mógłby być po prostu niezamierzonym przez oprawców efektem – zamiast odnalezienia w końcu spodziewanej maski pasującej do nich, sprowokowanie bohaterki do pokazania gęby „niegodzącej się”, a raczej „niegodzącego się człowieka”. Mniej ważne – czego ten protest miałby dotyczyć, ważne, że się pojawił, że sprawił, iż w nijakiej, bezkształtnej Iwonie buduje się jakiś kościec, szkielet, na którym będzie się w przyszłości mogła oprzeć (być może, by tworzyć kolejny konwencjonalny światek;)). Ta jej samotność może mieć wymowę pesymistyczną i wtedy jest niepokojąca – a nuż pozwoli wrócić swoim oprawcom, by obsadzili dobrze sobie znane role; a może znaczyć coś optymistycznego: klarowanie się – nie bez błądzenia i ślepych zaułków, ale jednak – czegoś nowego, z nową ekipą:)
🙂
No fakt, może poirytowany to za mocne słowo, ale jego koncepcje nie przypadły mi do gustu.
Jak wyglądała Iwona, pokazała niżej Makówka, zresztą w linku pod wpisem jest więcej ujęć. Ta postać nie uderza ani szczególną brzydotą, jej ślamazarność czy otępienie nie jest uderzające. Zresztą początek spektaklu to kilka minut przyglądania się przez Iwonę z pustej sceny publiczności, spojrzeniem raczej drwiącym niż niemrawym. Takiej osobie trzech patologicznych młodzieńców mogłoby wyrwać torebkę (Iwona jej nie miała, nic nie miała) lub ewentualnie pobić ją dla draki, ale zająć się nią na tyle intensywnie, żeby wykiełkowała myśl o ożenku, to nieprawdopodobne i niespójne psychologicznie. Panawitoldowa Iwona była panną na wydaniu, wyprowadzaną w tym celu przez ciotki na widok publiczny. Tutaj ciotki zostały zmiksowane z damami dworu, a kontrolująca pierwotnie otoczenie Iwona po pojawieniu się dworskich uciekła do gęby zjeżdżalni i tam kryła się przez większość kolejnych cykli…z przerwami na zakarasienie, rzecz jasna.
Tak więc w sumie koncepcję reżysera odebrałem jako nagromadzenie udziwnień 🙂
Może zadziałał syndrom skina, który uratował życie staruszce, przestając ją kopać: nie, no normalnie to byśmy ją zrobili, żeby mieć dwójkę na koszyk, ale weź ty się z nią, Filip, tak la jaj, ożeń!
Naprawdę trudno mi wyrokować, a skoro mówisz, że kiermasz udziwnień, to nie mam powodu, by Ci nie wierzyć:)
Już lampka była.
Zmykam więc. Dobranoc!
Dzień dobry
Na temat sztuki wolę się nie wypowiadać. Nie znam twórczości Gombrowicza, sztuki nie widziałam, więc co mogę powiedzieć na temat? Kompletnie nic…
A, dodam jeszcze, że w teatrze nie pamiętam kiedy byłam. Tutaj oczywiście wszystko jest po angielsku, więc nie jestem pewna, czy zrozumiałabym różne niuanse słowne… jakieś podteksty, czy coś w tym rodzaju. W kinie też nie byłam od niepamiętnych czasów – głównie ze względu na swój syndrom – nie jestem w stanie wysiedzieć odpowiednio długo i w końcu myślę o tym, jakby stąd wyjść, a nie o tym co się dzieje na scenie/ekranie…

A skoro wiem, że się tylko będę męczyć – to po co mam iść
Dziś byliśmy w Starved Rock State Park i było cudnie



Co prawda bielików nie było więcej niż w Elgin (chyba minęły te czasy, gdy przylatywała ich ze setka), ale ogólnie, to i pogoda dopisała i było dość pusto. Przynajmniej gdy przyjechaliśmy
Gdy już wracaliśmy na parking, na trasy waliły tłumy, a parking był „zabiczkowany”… nie lubimy tłoku i byliśmy zadowoleni, że udało się nam tego uniknąć
To jest właśnie to, dlaczego lubimy jechać wcześnie rano. Amerykanie jeszcze śpią i mamy luz… co później, już nas nie obchodzi
Słonecznie i teatralnie witam!
Dzień dobry, marca ciąg dalszy.
Witajcie!
Tak, widzicie, jak się wytrwale i usilnie pracuje, można być nawet o miesiąc do przodu!
A może Quack miał na myśli pogodę?
Choć teraz to szaro, buro (ukradli słońce!) listopadowo raczej.
Dokładnie, chodziło mi o pogodę. Teraz akurat wyszło słońce, ale jak wstałem, szyby były „zapłakane deszczem”. Poza tym wieje i zimno. Marzec jak nic!
Wróciłam z małego spaceru. Bardzo małego po Mogilanach, bo był silny wiatr i chwilami padało.
Pąków na drzewach tym razem nie widziałam, ale na jakiejś wcześniejszej wycieczce -tak. Nawet zdjęcie zrobiłam.
No proszę!
Wreszcie domowe dobry wieczór, Wyspo:)
Prawie, bo jeszcze spacerek (krótki) i może pobiegam po malgaskich schodkach:)
Tetryku czy planujesz popełnić recenzję dwóch innych przedstawień, na których byliśmy w tym roku wraz z naszym Stowarzyszeniem?
Z wielką przyjemnością przeczytałam to co napisałeś na pięterku, było to dodatkowym uzupełnieniem wrażeń. I utrwaleniem ich.
Proszę, świetnie to robisz…
Ja chętnie dołożę moje trzy grosze, a potem dopowiem moje wrażenia z Teatru KTO.
Nie planuję — wspominałem o tych spektaklach tydzień temu w komentarzach. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, abyś pociągnęła temat — tu, albo we własnym wpisie.
Dobranoc wszystkim!
To i ja powiem już: dobranoc, Wyspo:)
Nie mogłam wejść na Wyspę. Ukazywał się komunikat, że limit zasobów został wyczerpany.
Do tej pory gadałam na WhatsApp z jedną z „zamorskich sióstr”.
Dobranoc!
Dzień dobry!
Witajcie!
Niestety, obserwujemy coraz więcej dziwnych zachowań bloga. W kwietniu na kolejny rok trzeba będzie zmienić rodzaj hostingu, co pozwoli na użycie nowszego oprogramowania PHP, i wtedy kłopoty powinny się skończyć. Na razie próbuję łatać…
Ta informacja o wyczerpaniu limitu nie trwała(chyba?) długo, ale zgłaszam, abyś wiedział. Nie wiem jak długo to trwało, bo zaraz po próbie wejścia na Wyspę zaczęłam gadać na Whats App i nie sprawdzałam.
Krótko trwało – wyczyściłem bufory na serwerze i chwilkę się odtwarzały.
Pochmurne i wyspane dzień dobry!
Pozałatwiałam co trzeba, zrobiłam zakupy, obiad i teraz już będę domowo domowa.
Przedspacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Koniec pracy na dzisiaj i przerwa.
Lena dalej spaceruje?
Ja jednak już się pożegnam wkrótce…
Dobranoc!
To już jest wkrótce. Leny nie ma…

Witajcie!
Uprzejmie donoszę, że już się obudziłem i nawet dotarłem
Witajcie, jeszcze chwila na obudzenie.
Wyspane teatralne dzień dobry!
Jadę na spotkanie klasowe,do popotem,pa…
Całkiem zgrabnie się udało popracować, norma wykonana, teraz zaś na przerwę.
Znowu przedspacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś postaram się tak nie zniknąć jak wczoraj, wybaczcie, jeśli Was zestresowałam:)
Trzymamy cię! Za słowo!
Witaj, Tetryku:)
Musiałam przeczuwać to trzymanie, bo pędziłyśmy do domu jak rzadko:)
Pogoda okropna – takim jakimś grado-deszczyskiem zawiewa. Tu ślisko, ówdzie mokro… Smarkata pogoda – słowem:)
Wszystko się dzisiaj przeciągnęło, dopiero zaraz idę na rower
Wróciłam ze spotkania. Było i wesoło i smutno jak to w życiu.
Smutno, bo spotkanie zaproponował kolega mieszkający na stałe w Finlandii i będący teraz parę dni w Krakowie.
Dziś rano napisał na Messenger, że jego syn, synowa, wnuk i żona mają temperaturę. Uznał, że w tej sytuacji musi wrócić, bo może być rodzinie potrzebny. Spotkanie się odbyło, ale bez inicjatora.
Wesoło, bo oczywiście były żarty, śmiech, wspomnienia.
Choć poważnych tematów też nie zabrakło oczywiście.
Oby rodzina wyzdrowiała, a on sam nic nie złapał…
Oby!
Jestem z powrotem, późno i pewnie nie na długo, bo jak wspominałem już wczoraj, środa RÓWNIEŻ zapowiada się pracowicie. Ale chwilę jeszcze pobędę. Może godzinkę? Dłużej? Krócej?
Była u nas dzisiaj wyjątkowo na przechowanie córka bratanicy żony… wróć, wnuczka mojego szwagra (lepiej?). Miała być od 14 do 17, ale przeciągnęło się do blisko 20:30, co prawda b. grzeczna osoba, lat 7, ale jednak trochę się nią trzeba było pozajmować (co czyniła głównie małżonka i córka). I całe dzisiejsze opóźnienie właśnie stąd. Zaznaczę tylko, że nominalny czas (14-17) spędziła i tak w zdalnej szkole, za pomocą własnego laptopa.
To występują w przyrodzie takie grzeczne dzieci?
No występują, występują… Z tym że jak małżonka z córką nie znajdowały młodej osobie zajęć (wspólne rysowanie, zabawa z kotem, coś tam jeszcze, co razem robiły), to młoda osoba natychmiast włączała tablet lub konsolę do gier, więc może to jest odpowiedź na Twoje pytanie. Z drugiej strony przy tej pogodzie to może lepiej, że nie próbowała wyładowywać energii w domu na harce zwykle odbywane na świeżym powietrzu…
To ja też się dziś wstępnie pożegnam, bo mam pomysł na wzorek i w ferworze działań mogę potem o pożegnaniu zapomnieć:):
Dobrej nocki, Wyspo:)
I Tobie!
Znów gadałyśmy (tym razem już we trzy) na WhatsApp, więc dopiero teraz jestem na Wyspie.
Gadki na różne tematy, ale i o Gombrowiczu.
Jednak już się pożegnam.
Dobranoc!
Witajcie!
Podobno wiosna idzie?
Dzień dobry przelotne, za chwilę wyjazd na szybkie (mam nadzieję) zakupy.
Pochmurno szare dzień dobry!
Chyba na trochę znikam…
I już jestem. A tu ciszaaaaaaaaaaaa…………
Na pocieszenie coś ci wrzuciłem wyżej
Najpierw zaczęłam szukać nowego pięterka, ale potem znalazłam komentarz, za który Ci Tetryku bardzo dziękuję.
Teraz sami widzicie, jaki był ten spektakl. Taki w sam raz na prosty rozumek Makówki. I powodujący, że wraca się do domu w lepszym nastroju.
Uff, rzutem na taśmę dałem radę się wyrobić ze wszystkim. Teraz przerwa, jak zwykle. Dzisiaj mam nadzieję będzie bez opóźnień w normalnym rozkładzie dnia.
Przemoknięte dobry wieczór, Wyspo:)
Musiałyśmy skrócić spacerek, bo po ciemku wlazłyśmy w taką kałużę, że Psiułka przemoczyła kuperek, a mi nalało się wierzchem wody do butów:)
Ja na spacerku dziś butów nie przemoczyłam, ale solidnie ubłociłam.
I to ma być zima?
Zima. Taka trochę smarkata, ale wg kalendarza wciąż zima:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno!
Smarkaty to może być listopad, a w zimie powinien być śnieg, ale dużo rzeczy powinno być, a nie jest.
Smarkaty to jest marzec, a listopad to bardzo poważny i stateczny miesiąc, ot, co! I mam na to dowód! 😉
I zapomniałam napisać, że nie zawaham się go użyć (tego dowodu, znaczy).
Napisałam powyższy komentarz do Leny i tak sobie pomyślałam, że może na przekór tej burości za oknem wyszukam parę zimowych zdjęć i sklecę z tego na szybko półpięterko?
Czy ktoś coś buduje? Bo tu już sporo urosło:)
Chyba nie, na razie?
Działaj! 🙂
No to jestem z powrotem. Nie-aż-tak-późno, więc pewnie pobędę
Jak jeszcze jesteś to zapraszam na spacer po śniegu piętro wyżej.
Kochani! Syn (ten mieszkający w Anglii ) zadzwonił i MUSIAŁAM trochę pogadać, ale buduję, buduję, szybko , szybko, takie ćwierć pięterko będzie.
Nie potrafię dodać obrazka wyróżniającego ani kategorii.
Z obrazkiem jest problem. Kategorię można ustalić w „szybkiej edycji” z menu wpisy na liście „wszystkie wpisy”
Tych, co jeszcze nie śpią zapraszam piętro wyżej.
To ja pożegnam się jeszcze tutaj:
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej!
Pożegnam się tu, bo na nowym pięterku się nie da.
znikły wszystkie (14!) komentarze, które tam już były.
Nie mogę przesunąć, nie mogę dokończyć komentarza, w którym zaczęłam pisać dobranoc.
I co najgorsze
Nie dawało mi to spokoju, więc, zamiast pójść spać próbowałam kombinować, bo szkoda mi było merytorycznych komentarzy Quacka i komentarza gimi***.
Wchodzę na mój wpis i jest tylko mój komentarz autorski i nic więcej i na tym komentarzu się zawiesza tzn. na piosence, może jakoś źle dodałam piosenkę? Tak jest i w laptopie i w komórce.
Jednak w edycji te komentarze widzę. Również w bibliotece są te zdjęcia, które dałam w komentarzach w odpowiedzi Quackiemu.
Może nie wszystko stracone? Tetryk uratuje sytuację ?
Dobry wieczór !
Też coś tam „pokombinowałem” ! Najważniejsze, że skutecznie. Dobranoc Makówce, jak i całej Wyspie ! 🙂
Lordzie wielkie dzięki, na Ciebie jednak ZAWSZE można liczyć!
Bardzo mi szkoda było nocnej rozmowy, bo jednak na drugi dzień to już nie da się TAK odtworzyć, tu nie chodzi przecież o dodanie samych zdjęć bez kontekstu.