Zapraszam na dwa majowe spacerki. Oba były w tym samym tygodniu, ale jednak znacznie się różnią nie tylko pogodą.
5.05.21 krótka, mała wycieczka niedaleko od Krakowa.
Startujemy tu:

Rzut oka na kapliczkę.

I idziemy w kierunku Parszywki.

Oglądamy paprotki, kwiatki, wspinamy się „bliżej nieba”…



Jesteśmy na szlaku Konfederatów Tatrzańskich.

Poniżej kopiuję z wiki, nie podejmuję się komentować, ale zachęcam do dyskusji.
Konfederacja Tatrzańska – organizacja ruchu oporu działająca w czasie II wojny światowej na Podhalu.
Została założona w maju 1941 r. przez poetę Augustyna Suskiego ps. Stefan Borus w Nowym Targu. Organizacja ta ma swoje korzenie ideowe w przedwojennym ruchu ludowym. W szczytowym okresie do organizacji należało około 400 członków. Główny teren działania to Nowy Targ oraz wieś Waksmund.
W końcu lata 1941 r. powołana została jednostka bojowa o nazwie Dywizja Górska kierowana przez majora Edwarda Gött-Getyńskiego ps. Sosnkowski. Jednostka ta tylko w zamierzeniach była dywizją. Faktycznie liczyła kilkudziesięciu partyzantów. Jej terenem działania były Gorce, głównie okolice Turbacza.
Konfederacja Tatrzańska prowadziła działalność wydawniczą (gazetka Na Placówce o nakładzie około 100 egzemplarzy) oraz akcje sabotażowe. Jej działalność miała przeciwstawić się funkcjonowaniu Goralenvolku.
Zatrzymujemy się we wsi Więciórka, gdzie stoi kaplica (z końca XIX wieku), gdzie modlili się uciekinierzy. To w tej wsi ukrywali się przywódcy Konfederacji Tatrzańskiej po ucieczce z hitlerowskiej katowni „Palace” w Zakopanem.


„Zdobywamy” Parszywkę, która jak widać, nie jest zbyt wysoką górą.

Między Parszywką a Koskową Górą stoi murowana kapliczka ufundowana około 1910 roku przez Jana Koska. Jest pokryta gontem, wewnątrz znajduje się figura z nazwiskiem fundatora przedstawiająca Chrystusa upadającego pod krzyżem po raz trzeci. Jak głosi podanie, rzeźbę zamówiono w Sidzinie dla Kalwarii Zebrzydowskiej. Podczas transportu trzy pary wołów zatrzymały się na grzbiecie nad Bogdanówką i nie chciały ruszyć z miejsca. Uznano to za Bożą wolę i wybudowano w tym miejscu kaplicę, w której umieszczono rzeźbę. W pobliżu kapliczki znajduje się kamienny postument, obok zaś drewniany krzyż z ludową rzeźbą Chrystusa.




Koskowa Góra „zdobyta”. W nagrodę piękny widok na okoliczne góry oraz również Tatry.


Kiepska jakość zdjęcia, po pomniejszeniu trzeba bardzo wytężyć wzrok, aby Tatry wypatrzyć albo… uwierzyć mi na słowo.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się w Sułkowicach, aby kupić ciastka i zobaczyć pomnik ustawiony w miejscu, gdzie 24 lipca 1943 roku gestapowcy rozstrzelali po torturach 20 osób z Sułkowic i 6 z Harbutowic, a ponad 60 wywieźli do obozu koncentracyjnego w Płaszowie.

W Sułkowicach dumnie powiewają unijne flagi, co odnotowuję z radością.

9.05.21 -zupełnie inna wycieczka i w innym towarzystwie. Jedziemy kursowym autobusem do Zakopanego 25-osobową „grupką”. Wyjazd i powrót wspólny, ale tylko na początku idziemy razem, a potem rozdzielamy się na „podgrupki” dopasowane do różnego stopnia kondycji. Podczas gdy inni zdobywali szczyty ja (w skrócie) „zaliczyłam” Polanę Olczyską i Nosal.
Nosal -nazwa pochodzi od kształtu skał, które od północno-zachodniej strony przypominają nos.
Nosal w powszechnej świadomości kojarzy się z legendarną trasą „K” – najtrudniejszą trasą narciarską w Polsce (niestety, od kilku sezonów nieczynną). W 1974 r. rozegrano tu Puchar Świata w narciarstwie alpejskim mężczyzn.
Nie wiedziałam do tej pory o trasie K, natomiast jako dziecko szkolne zjeżdżałam z Nosala, ale faktycznie niechętnie. Raczej jeździliśmy na Gubałówce albo (po zdobyciu miejscówek) z Kasprowego.
Wspaniała słoneczna pogoda, pola krokusów, cudowne widoki – czego chcieć więcej?






W maju były również inne spacerki, ale to wszystko miejsca wielokrotnie opisywane na moich pięterkach, w komentarzach – Park Duchacki, Rajsko, Zarabie, Stróża.
Reprezentantem tych spacerków będzie obrazek wyróżniający, którym jest zdjęcie zrobione dziś przez moje dziecko. Gdzie to jest to chyba oczywiste?
Po wirtualnym spotkaniu zapraszam na wirtualne spacerki.
Żyjemy coraz bardziej w świecie wirtualnym?
Jednak wspinając się pod górę zapewniam Was, że jestem zmęczona i zasapana realnie.
Dobry wieczór, dwie sprawy na pewno:
1. Tatry widać i w ogóle górskie widoki bardzo mi się widzą.
2. Jakoś nigdy mi się nie rzuciły w oczy te wszystkie pamiątki przeszłości, no ale może innymi okolicami chadzałem. Natomiast to pocieszające, że wciąż tam są (aczkolwiek wolę je w relacjach Makówki niż w innych mediach
)
Nie wiedziałem, że na Nosalu ta trasa miała (ma) taki stopień trudności. To by wyjaśniało, dlaczego Mama Quackie nie nauczyła się jeździć na nartach (bo tam próbowała, co najwyraźniej było za trudne na sam początek).
Dymiące góry, ten widok bym jeszcze kiedyś chętnie zobaczył!
Ad.1 -dziękuję.
Ad.2-aczkolwiek wolę je w relacjach Makówki niż w innych mediach -hm…mam podziękować czy zastanowić się co autor miał na myśli?
Też nie wiedziałam, że AŻ taki stopień trudności. Pamiętam z dzieciństwa, że było dość stromo i wąsko i faktycznie bynajmniej nie jest to góra dla początkującego narciarza.
No raczej chodziło mi o wmuszanie na siłę rozmaitych pamiątek i hurrapatriotyczne tony (w tych mediach).
Staram się raczej pokazywać, relacjonować. A już tym bardziej gdy dotyczy to dość śliskiego (w moim odczuciu) tematu i dawnych wydarzeń.
Dlatego napisałam, że zachęcam do dyskusji, a sama wolałam nie zajmować stanowiska.
Natomiast gdy relacjonuję takie sytuacje jak sadzenie dębu lub Marsz 1 maja zakończony spisywaniem przez Policję lub gdy chodzi o przestrzeganie Konstytucji itd. (ostatnie pięterko) nie umiem się dystansować niestety.
Obejrzałem, pozazdrościłem oddychania całą piersią! Piękne spacerki!
Dziękuję Tetryku!
Tej wycieczki w Tatry sama sobie zazdroszczę, bo już dawno mówiłam, że Tatry to już nie dla mnie.
Zostałam przekonana, że w Tatrach też są banalne trasy dla kogoś takiego jak ja. Długo trwało, zanim uwierzyłam i się zdecydowałam Pierwszy raz trochę podstępem, gdyż zostałam postawiona wobec faktu, że nie idziemy na Luboń tylko w Tatry -pisałam o tym na Wyspie.
Chyba już nie ma co liczyć na nocną zmianę?
Właściwie to racja, bo wspinać się ze mną na Nosal po ciemku to nie byłby dobry pomysł.
Dobranoc Wyspo!
Nosal jest niski, ale niebezpieczny
Nigdy bym nie zaryzykował nocnej wspinaczki
Racja!
Jest taki odcinek, gdzie jednak trzeba się wspinać po skałach najlepiej używając czterech kończyn. Jedno miejsce takie jest, ale jednak.
To tam właśnie pewien pan (na oko dużo młodszy ode mnie) powiedział”ja tu nie dam rady, bo miałem niedawno złamany bark”.
Chyba nawet z czołówką nocna wspinaczka byłaby ryzykowna.
Dzień dobry




Poczytałam, obejrzałam i obyło się bez zasapania
Piękne wycieczki
Tylko oglądać i podziwiać
Jak już wcześniej pisałam, nigdy nie chodziłam po górach, więc trudno mi się wypowiadać… na nartach też jeździć nie umiem… jestem „góral bagienny”
Dziękuję.
Wróciliśmy z naszej przejażdżki… trochę się spiekłam. Wyglądam jak rodzona siostra Winnetou… czerwona twarz, szyja i ręce. Mam tylko nadzieję, że skóra nie będzie ze mnie schodzić, bo wtedy wyglądam głupio
Zaczyna się robić ciepło u nas…
9 maja było tak ciepło, że kurtkę schowałam do plecaka i szłam w podkoszulku z krótkim rękawkiem.
Pierwszy raz w tym roku wystawiłam kawałek ręki na słońce.
Teraz łuszczą mi się ręce od dłoni po łokieć.
To Ci współczuję tego łuszczenia się


U nas to nie jest pierwszy słoneczny dzień i trochę już opalona byłam, więc jest nadzieja, że skóra zostanie na swoim miejscu
A ciepło zbliża się wielkimi krokami. W tym tygodniu ma być ponad 30C
To tylko od łokcia do dłoni. Wygląda paskudnie, ale jakoś nie planuję występować na planie filmowym w sukni na ramiączkach.
Planuję iść zaraz na zakupy do osiedlowego sklepu. Tylko. Niestety!
Aaaa jeszcze wyrzucić śmieci.
Na wszelki wypadek ubiorę długi rękaw, zresztą i tak za zimno na krótki.
Sam wygląd łuszczącej się skóry, to jeszcze mały PAN PIKUŚ, najgorzej, że toto swędzi jak nie wiem co…

Za chwilę (dość długą) jadę do pracy i na 100% zakładam krótki rękaw, bo ma być coś ponad 20C i byłoby mi za gorąco
A i owszem, swędzi, ale to jest PIKUŚ w porównaniu z tym jak swędzi świerzb, którym zaraziłam się od mamy w ZOL.
Gdy dopytywałam personel co to za wysypka, którą ma mama dostałam kiedyś odpowiedź „skóra się też starzeje”. Jak powiedziałam, że pytam, bo ja też coś mam zbyli mnie.
Dopiero jak odbierałam akt zgonu lekarz powiedział „chciałem panią uprzedzić, że mamusia miała świerzb”.
I dopiero wtedy zaczęłam właściwe leczenie „mojej wysypki”.
Najgorzej jest w nocy-tak swędzi, że w ogóle nie spałam.
Albo gdy od moich dzieci zaraziłam się różyczką to też pamiętam jak swędzenie może być dokuczliwe.
W ostatni poniedziałek maja jest tutaj święto państwowe – Memorial Day, czyli coś w rodzaju naszego Święta Zmarłych. Będzie długi weekend… ciekawe jaka będzie pogoda…


Może znowu wybralibyśmy się do Olney, może tym razem udałoby się nam dokładniej obejrzeć białe wiewiórki
W sumie to ponad 400 km… dość daleko… ale skoro nie jedziemy pod namiot w maju, to może chociaż to?
I będzie pięterko z białymi wiewiórkami?
Nie wiem czy pojedziemy i nie wiem czy uda nam się obcykać te wiewiórki, więc trudno powiedzieć czy i jakie będzie pięterko


Według tubylców – mniejszy i nie tak prężny 
Gdy byliśmy tam poprzednim razem, widzieliśmy jedną żywą wiewiórkę (białą, bo tych szarych wszędzie pełno), ale tylko nam mignęła… one są bardzo płochliwe i nie tak łatwo je znaleźć, chociaż Olney słynie z nich i zjeżdżają się ludzie z całych Stanów, żeby je zobaczyć
One mają coś w genach, że zawsze jakaś część rodzi się albinosami – z białą sierścią i czerwonymi oczami
Z tego co dowiedzieliśmy się na miejscu, na zimę odławia się je i wiosną wypuszcza…
W Olney mają też swoje prawo dotyczące tych białych wiewiórek. Nie pamiętam już dokładnie jakie kary grożą za rozjechanie tego białego zwierzaka, ale wiem, że są wysokie. Można też zostać ukaranym za próbę złapania takiej wiewiórki. Według miejscowych, ludzie z Kansas ukradli kilka wiewiórek, bo pozazdrościli mieszkańcom Olney popularności. I teraz mają też ośrodek z albinosami
Dzień dobry, na razie praży słońce.
Podeślijcie trochę tego słońca, proszę, bo tu pochmurno.
Witajcie!
I znowu po napisaniu „Witajcie” ok. 7:30 coś mnie oderwało i dopiero teraz się wam kłaniam!
Przeczytałem uważnie i bardzo mi się podobało

Czyżby w Tatrach zakwitły krokusy?
Kiedyś zakwitnięcie krokusów stanowiło sygnał, że trzeba się szykować na wędrówkę w hale tatrzańskie
Witam!
Czy jeszcze ktoś się ze mną napije? (herbaty).
Słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Witaj Leno!
U Ciebie też słońce? Tylko u mnie nie?
Tak.
Jest bardzo słonecznie, ale temperatura niewysoka.
Za to noc była bardzo ciepła, przesiedziałam parę godzin na werandzie letniego domu bez kurtki i pledu:)
Dzień dobry, Makówko:)
Piękne te kapliczki:)
Tak ładne, że nie wiem, którą wybrać.
Kwietnie na tych spacerkach było bardzo. Podobnie miłe wrażenie sprawiają na mnie leśne zbocza usiane przylaszczkami.
A nazwa „Parszywka” działa na wyobraźnię:)
Pozdrawiam:)
Dzień dobry Leno, dziękuję, też pozdrawiam.
Dziś już do pracy


Dość leniuchowania i siedzenia w domu
Chociaż… czy ja leniuchowałam
Taki pracuś jak Ty nie potrafi leniuchować!
Nie wiem czy pracuś, ale faktem jest, że leniuchować nie potrafię

To znaczy… „leniuchować” w sensie nicnierobienia, bo moja natura mi na to nie pozwala. Albo coś robię, albo śpię…
Dobry, właśnie skończyłem pracę na dziś. Po drodze było słońce, całkiem przyjemne, deszcz, falami, z burzą dudniącą po obrzeżach miasta, i jeszcze ranną porą zakupy, większe i samochodem, bo już się należały.
A teraz przerwa.
Jestem po przerwie. Czyli zasadniczo zaraz idę po dobranockę.
Kochani, dzisiaj wyjątkowo mnie bierze na spanie, umykam w ślad za Bozenką!
Wróciłam. Całkiem przemoczona, zmarznięta, głodna.
A i trochę adrenaliny też było. Choć bynajmniej nie miałam tego w planie.
Okazało się, że Makówka jak wróciła mogła liczyć…tylko na siebie.
DOBRANOC WYSPIARZE!
Witajcie!
Wspaniała pogoda! Nie będę musiał zamawiać mycia podwozia po zimie!
Dzień dobry, pochmurny i markotny (głównie za oknem).
Deszczowe dzień dobry!
Dzień dobry



U mnie też ma być deszczowo, więc choć raz mamy podobną pogodę
Na razie dochodzi 5:30 i dopiero świt się różowi… ale to jakiś chmurzasty świt…
Zobaczymy co dzień przyniesie…
W sumie, to deszcz jest tu potrzebny. Sucho wszędzie, poziom wody w rzekach i jeziorach spadł do niespotykanych nizin… jak jestem tu od ponad 20 lat, jeszcze nie widziałam tak małej ilości wody w akwenach


Córka mi mówiła, że w Colorado podwyższony stan przeciwpożarowy, bo sucho jest niesamowicie i byle iskra może wywołać pożar
A kretynów (jak wszędzie) nie brakuje… chętnie podpalą, nie myśląc o skutkach…
A potem strażacy będą mieli pełne ręce roboty…
Idę szykować się do pracy…
…miłego dnia Wam życząc
A z wycieczką do Olney nie wiem jak będzie… jak na razie cały świąteczny weekend ma padać
Trudno jechać taki kawał by posiedzieć w samochodzie… to już wolałabym posiedzieć w nim na swoim parkingu
Przynajmniej zaoszczędziłabym na benzynie…
Pewnie i potrzebny, ale niechby padał w nocy.
Kochani znikam…
Wieczorem będę. Mam nadzieję wcześniej niż wczoraj.
Słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Mam dziś dzień kulinarny:)
Właśnie upiekłam ciastka z jabłkami i zagniotłam ciasto chlebowe.
Zanim chlebek pięknie urośnie, będę robić półko-koszyki, czyli w skrócie: półkoszyki;)
Pozdrawiam:)
Cała półka pełna zlewających się z nią koszyków?
Dzień dobry, Tetryku:)
Brałam pod uwagę tę opcję, ale wygrały półki w szyku:)
To mają być wyplatane półki w kształcie płytkich, prostokątnych koszy. Nie wiem tylko jeszcze, czy mocowane na suwadłach, czy – na kołkach. Za kołkami przemawia mniej wiercenia, za suwadłami – wygodniejszy dostęp:)
Pozdrawiam:)
Zaskakujesz rozrzutem twórczej weny!
Z jakiego materiału?
E:)
Zwariowałabym, siedząc wciąż z nosem w tekstach:)
Z młodej wikliny.
Dzień dobry, dzisiaj Kaliope przychylna, koniec pracy i przerwa!
I po przerwie, powoli zacznę rozglądać się za dobranocką, a tymczasem jestem
Jestem!
Trochę zmarznięta i baaaardzo głodna.
Ogrzewaj się i jedz!
Teraz przypomniał mi się komentarz ikroopki, na który odpowiedziałam „po łebkach” taka jakaś marna gospodyni ze mnie.
Zaintrygowała mnie nazwa ‘Parszywka’, zaczęłam szperać w necie i nie znalazłam nic.
Otóż to! Ja też nic nie znalazłam.O Koskowej Górze -również.
Natomiast znalazłam informację o innym miejscu opisywanym na tym pięterku.
Nazwa polany Olczyska, podobnie jak innych obiektów w bezpośredniej okolicy, pochodzi od przysiółka Olcza i jest pochodzenia wołoskiego. Według Józefa Nyki powszechna współcześnie forma Polana Olczyska (na Polanie Olczyskiej) jest mniej prawidłowa niż postać Olczysko.
Dobry wieczór, Makówko:)
Nie wiem, jak stare są to nazwy, ale piszesz o Janie Kosku, więc nazwa góry może wywodzić się od nazwiska:)
'kosek’ od 'kos’
albo
'kosek’ od 'kosa’
(tu może jeszcze wchodzić w grę haczykowaty kształt)
A
'parszywy’
z scs: od 'prs’/’prch’
co się pojawiło w różnych wariantach:
'prch’ (deszcz), 'prchak’ (kruchy)
'pirst’ (pierzchnąć)
'porch’ (porchat czyli wzlatanie)
'proch’ (prószyć)
'parch’ (parszywy)
'purch’ (purchawka)
Niemal wszystkie warianty wiążą się z pyłowością i ruchem.
Nazwa może zatem być konsekwencją warunków pogodowych, podkreślać łukowatość podejścia albo gruzłowatość podłoża:)
Zdrobnienie natomiast sugeruje, że zdobycie szczytu, mimo wymienionych niedogodności, nie jest aż tak trudne:)
Dobry wieczór Leno!
Dziękuję.
Parszywka to faktycznie dość łatwy szczyt „do zdobycia”
Czy trochę zrehabilitowałam się jako nieobecna gospodyni?
Ależ oczywiście, jak najbardziej!
Pewnie!
Bo ja lubię być gospodynią pięterka, ale jakoś tak wczoraj się złożyło, że wróciłam totalnie przemoczona dość późno, a dziś …tylko troszeczkę przemoczona i jednak wcześniej, ale jednak nie było mnie w porze największego ruchu na Wyspie.
DOBRANOC WYSPO!
Dzień dobry, na razie chłodnawo, ale lekko zamglone słoneczko odgraża się, że niekoniecznie tak będzie w ciągu dnia!
Witajcie!
Pozdrawiam znad kubka kawy!
Witajcie!
To ja pozdrawiam znad filiżanki z herbatą.
Deszczowe dzień dobry

Samo się podleje…
Pogoda jakby „butelkowa”, a tu trzeba do pracy…
Jedyne pocieszenie, że ogródka podlewać nie muszę
Policzyłam ile mi zostało czarnych kawałków od tych moich puzzli – 490…




A biorąc pod uwagę, że wszystkich razem jest 1000, tak więc połowa mi została… jednolicie czarna… jak to dopasować do siebie?
Mąż już mi zapowiedział, że nie pomoże, bo nie ma do tego cierpliwości… ktoś mieć musi… no to ćwiczę tę cierpliwość…
Chociaż szczerze przyznam, że też mi jej często brakuje
Ale codziennie dokładam po 3-4 kawałki i jest nadzieja, że w tym roku skończę
Witaj, Miralko:)
Chyba obie mamy bigielka w rękach:)
Parę dni temu zostałam uszczęśliwiona młodziutką wikliną i postanowiłam coś z niej zrobić.
Robię więc.
I chwalę się teraz, póki mi się jeszcze jako-tako palce zginają, bo później różnie może być, do wieczora daleko, a wiązka sporawa:)
Pozdrawiam:)
Witaj Leno



Z wikliną jeszcze nigdy nie pracowałam… trochę czytałam o tym, ale nie próbowałam. Przede wszystkim dlatego, że nie miałam pod ręką czegoś takiego
Kiedyś czytałam, że grubsze kawałki, żeby stały się bardziej plastyczne, trzeba trochę podgrzać (np. nad płomieniem świecy)…
Nie mam jednak w tym względzie doświadczenia, więc nie będę dawała rad
Pozdrawiam cieplutko
Dzień dobry, Miralko:)
O sposobie ze świecą nie słyszałam, niestety.
Młoda wiklina natomiast, zwłaszcza nieokorowana, jest dość giętka, ale wyplatanie wymaga czasu, więc podsycha. U mnie najlepiej sprawdza się trzymanie witek owiniętych mokrą bawełną w foliowym worku i wyciąganie po kilka sztuk.
Tę podeschniętą zaparzam (do godziny w gorącej wodzie pod przykryciem) i też daje się z nią pracować.
Wolę wiklinę brzozową od wierzbowej, ale do tej drugiej mam łatwiejszy dostęp. Kiedyś bawiłam się także z leszczyną, średnio mi się spodobało:)
Lubię też pracować z papierową wikliną, choć przygotowania mogą zniechęcić. Mnie, dużo bardziej od produkowania tutek (zwijania i farbowania), odstrasza ich późniejsze spłaszczanie, bo nie przepadam za prasowaniem:)
Nie da się ukryć, że efekty wyplatania zawsze cieszą oko, co rekompensuje nieco ból palców:)
Pozdrawiam:)
Miłego dnia Wam życzę

…i idę szykować się do pracy
Jak już (chyba mówiłam?) nie ćwiczę cierpliwości, bo nie można ćwiczyć czegoś, czego nie ma.
U dzieci kogoś takiego jak ja diagnozuje się jako ADHD.
Nigdy nie układałam puzzli, robienia na drutach lub szydełkowania też nie polubiłam.
Miłego dnia Miralko i spokojnej pracy!
Za życzenia pięknie dziękuję, Makóweczko


Z wiekiem się wyciszam i pomału nabieram cierpliwości… także mogę ją ćwiczyć
Mnie puzzle uczą nie tylko cierpliwości, ale też pomagają skupić się nad nimi i nie myśleć o kłopotach dnia codziennego. Są sprawy, z którymi nie ma co walczyć, po prostu trzeba się przyzwyczaić…
Zgrabiało-pobolewające dzień dobry, Wyspo:)
Nie dość, że za oknem zimno i pochmurnie, to jeszcze w domu od wyplatania na mokrawo palce bolą:) Żebym tylko romantyzmu… czy jak mu tam… od tej wilgoci się nie nabawiła…
🙂
A tutaj pogoda, właściwie niemal cały dzień. Ale nie skorzystałem, bo wiadomo.
Za to byłem u lekarza, o dziwo udało się błyskawicznie załatwić sprawę. Nie wszystko jest w porządku, ale wiem, na czym stoję i co dalej.
A teraz przerwa.
Niechby cię już medycy wysprzątali, aby był pełen porządek!
Niechby jak najszybciej. Trzymam kciuki!
Też trzymam kciuki
Niech już zrobią porządek ci medycy…
Ślicznie dziękuję!
No właśnie chwilę to potrwa. Ale wiem już, co jest grane i co robić dalej.
Dobry wieczór, Quacku:)
To chyba najważniejsze – zidentyfikować wroga i wybrać odpowiednią strategię, więc też trzymam kciuki za powodzenie:)
Pozdrawiam:)
He he, Quacku, jesteś lepszy niż cała opozycja!

Nasuwa mi się wiele barwnych porównań mojej sytuacji z sytuacją opozycji, ale żadne z nich nie nadaje się do przedstawienia publicznie, tym bardziej na Wyspie.
Przypomniało mi się słynne powiedzenie Stefana Kisielewskiego.
(Przepraszam za skojarzenia).
Jeśli chodzi o opozycję to ona nawet urządzić się nie potrafi.
Tak, to też.
Taki fragment z artykułu Jana Hartmana się mi przypomniał.
Dotyczy pieniędzy unijnych:
” Po trzydziestu latach znaleźliśmy się w pozycji uciążliwego sąsiada, któremu trzeba dać na wódkę, żeby nam nie przerzucał śmieci przez płot.”
I jeszcze inne zdanie:
„Historia zatoczyła koło! Witajcie w PRL bis/pis! Jak za Gierka Zachód zasypie Polskę pieniędzmi, żeby była trochę mniej „ruska” i nie trzeba się było bać „dziczy” za Odrą. Nikt już nie będzie oczekiwał, że na wschodzie będzie demokracja. Wystarczy, żeby reżimy były grzeczne – kleptomańskie, lecz mało bijące ludzi. Mogą być chamsko nacjonalistyczne, wulgarnie klerykalne i ogólnie prostacko-cyniczne. Byleby brały kasę i nie przeszkadzały.„
Już jestem po przerwie!
Dziecko złapało kleszcza, a ja nie mogę znaleźć łapki do wyciągania kleszczy!
Tej takiej z pętelką? Jakbyś miała patyk od lizaka pusty w środku i mocną cienką nitkę (lub żyłkę), to można zaimprowizować.
Patyk od lizaka? Pusty w środku?
Nie pamiętam ile lat temu mogłam mieć w ręku coś takiego jak lizak!
Ten wiersz był już na Wyspie, ale można przypomnieć ze względu na bratki i…Tetryka.
Jeden z bratków, gorący i amarantowy,
patrzy mi prosto w oczy groźnie jak samuraj.
Cała grządka spogląda ciężkim wzrokiem sowy,
fiołkowa, granatowa, czerwona, ponura.
Ten niebieski już więdnie. Tamten żółty tetryk,
złośliwie i ze wstrętem marszczy nos wklęśnięty,
a jakiś bratek-siostra, w rzęsach na dwa metry,
łzę rosy liściem ściera z policzków wygiętych.
Największy brat, jak pasza w turbanie z fioletów,
z goryczą w dół opuścił pociemniałe wargi
wśród liści, obróconych ku górze sztyletów,
skąd dymna wilgoć róży paruje jak nargil.
Bez strachu groźną grządkę przebiegł szary pająk,
więc gniewają się, warczą kwiaty w złym humorze –
– O coś chciały zapytać. Oburzone wstają,
a wiatr im aksamitne nakłada obroże.
I znów patrzą w zmartwieniu pustem i jednakiem,
począwszy od tetryka, skończywszy na paszy –
Bratki! Wyszłyście z ziemi skrzywione niesmakiem.
Coś wam się nie podoba. Czy tam może straszy?
M P-J
To ja głównie ze względu na bratki:):
„spójrz motyl to czy kwiat
czarne rozłożone skrzydełka
z żółtą obwódką
taki jest rusałka żałobnik ale teraz
to nie on
to kwiat bratek ogrodowy przebrał się
za swojego bratka…”
(„Motyl czy kwiat” – R. Mierzejewski)
I w ten sposób „dzięki temu”, że zabłądziłam wywiązała się „bratkowa” rozmowa na Wyspie;to w czasie błądzenia natknęłam się na te bratki, które pokazałam wyżej.
Jedna z legend mówi, że dwaj kochający się bracia przed rozdzieleniem dostali od pustelnika po czarodziejskim ziarnku. Po zasadzeniu każdemu z nich wyrósł kwiat o ludzkiej twarzy. Gdy jednemu z braci działa się krzywda, kwiat drugiego zmieniał barwę, dzięki czemu zawiadomiony brat mógł podążyć z pomocą.
Potem kwiaty rozsiały się po całej krainie, a ludzie na pamiątkę braterskiej miłości zaczęli je nazywać „braciszkami” albo „bratkami”:)
Dobrej nocki, Makówko:)
Piękna legenda.
Dobranoc Leno!
Umykam, dobranoc!
Spokojnej nocy Q!
DOBRANOC WYSPO!
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Dobrego czwartku!
Dzień dobry, za oknem aż za piękna pogoda, ciekawe, kiedy się popsuje?
„Barwy ze słońca są. A ono nie ma
Żadnej osobnej barwy, bo ma wszystkie.
I cała ziemia jest niby poemat,
A słońce nad nią przedstawia artystę.”
(„Słońce” – Cz. Miłosz)
Rozchmurzone dzień dobry, Wyspo:)
Witajcie!
Ciszaaaa…
A ja umykam wkrótce, wieczorem będę.
A jak się bardzo stęsknię odezwę się z komórki.
No, to koniec pracy na dzisiaj, bardzom kontent z dzisiejszego urobku.
I na przerwę.
Dwa wypadki,taki korek, że ledwo dojechaliśmy,ale omijając zakopiankę poznaliśmy ładne zielone tereny.
Jestem po przerwie!
Kochani, chyba ciśnienie zaczyna spadać, jakaś zmiana pogody u nas albo co, bo dziobię nosem w klawiaturę.
Dobranoc
Wróciłam !
Dzień dobry




Zrobiło się u nas gorąco nie do wytrzymania i chyba trzeba będzie włączyć klimatyzację… a miałam jeszcze trochę poczekać
W dzień ponad 30C, w nocy spada do ponad 20C… nawet nie ma kiedy się ochłodzić
Zostaje mrożona herbata (z dużą ilością lodu) i chłodne okłady
I tak ma być do wtorku włącznie… chociaż 26C, to też nie mróz…
Aż tak gorąco chyba nie będzie,ale zanosi się na ładny dzień.
Witam słonecznie z przystanku autobusowego!
Witajcie!
Lubię słoneczne piątki!
Dzień dobry, wszystko wskazuje, że jak w pozostałej części Polski słońce, to u nas będzie deszcz. Jeszcze nie pada, ale się zanosi.
Aha, mam weekend wyjazdowy, czyli w sobotę mnie nie będzie, w niedzielę wrócę popołudniem (tak w każdym razie planuję).