Wpis króciutki, mało tekstu i kilkanaście zdjęć. Tak jak w tytule: czasem człowiek podniesie głowę i nie posiada się z zachwytu. Niektóre podniebne krajobrazy przypominają wszechocean z „Solaris” Lema (ale nie z filmów, bo chyba żaden filmowy adaptator nie był w stanie pokazać tego, jak należy), część ujmuje po prostu estetyką, kolorami albo wzorem.
Ponieważ ostatnie dni sierpnia i początek września obfitowały w takie widoki, a mnie udało się je uwiecznić, pomyślałem, że podzielę się z Wami. Takie mamy niebo nad Wyspą, jakie sobie wyświetlimy 😉
« Jesień | Na pograniczu Małopolski i Podkarpacia. » |
05
wrz 2020
Dzień dobry na nowym pięterku, jak pewnie zauważycie, wszystko to z tego samego okna, z tymi samymi budynkami w tle. Tylko niebo się zmienia. Magia, no!
Witaj Quackie 🙂 Nieba mi uchyliłeś , a to już sfera ocierająca się o „być albo nie być ” z udziałem ojców duchownych . Obrazy pisane przez naturę na nieboskłonie są trudne do opisania bo są czasowo krótkie i dynamicznie zmieniające się . Widoki ponad chmurami są tak fascynujące , że można dostać zawrotu głowy ,ale do tego potrzebny jest wygodny samolot .Tak , czy siak jest okazja aby popatrzeć na piękno natury i oderwać się od powszechnego bajzlu w temacie :kto i jak zasłużył się w obaleniu przebrzydłej komuny . Dziękuję za przyrodniczy temat i proszę przyjmij w podziękowaniu mały bukiecik .
Pięknie dziękuję. Nad chmurami nigdy nie miałem głowy, a i zwykle odpowiedniego aparatu (komórka to jednak nie jest dobra jakość, przynajmniej ta moja, poza tym nie ma innej możliwości niż zdjęcie przez okno, a wtedy szyba zniekształca…).
„Opowieści nadmorskiego nieba” 😉
Muszę stanąć w obronie „pierza” ostatnich zdjęć. Poszarzały nie po podświetleniu (z powodu kontrastu), tylko dlatego, że jako stosunkowo niskie, znalazły się już w cieniu Ziemi – a te wysokie w tle jeszcze nie…
Ach, no widzisz, jak to dobrze, że czasem ścisły umysł zerknie na takie zdjęcia!
Uwaga techniczna:
Jeżeli komuś po uruchomieniu galerii wyświetla się pełnostronicowo obrazek (bez elementów sterowania), to trzeba zadeklarować zaufanie do cloudflare.com (tak jest np. w Firefoxie z wtyczką NoScript).
A, jak jesteśmy przy technikaliach, to czy mogę wymusić w sposobie wyświetlania galerii, żeby były trzy kolumny, czy te cztery to jest minimum/ default? Bo widziałem gdzieś w ustawieniach liczbę kolumn, ale była ustawiona na zero, więc wolałem nie grzebać.
Możesz spokojnie. Wartość 0 odpowiada automatycznemu dobraniu, wyższe determinują zgodnie z życzeniem.
Ha. Dzięki.
Czuję, że na dobranoc będzie Grechuta…
Hmm, muszę się zastanowić, czy faktycznie, czy postąpić przewrotnie…
ale masz rację, że tytuł nie pozostawia szerokiego pola manewru.
W zasadzie jestem spakowany, oprócz tego, o czym zapomniałem. Jutro rano starujemy na Mazury, w związku z czym moja obecność na Wyspie przez najbliższe 2 tygodnie będzie mocno ograniczona. W razie istotnych problemów technicznych proszę o sms-y – może nie od razu, ale przeczytam i spróbuję zaradzić.
Bawcie się dobrze!
Pomyślności, przyjemności!
To Ty baw się dobrze i wypoczywaj!
Wróciłam w tej chwili z Oświęcimia.
Było i wzruszająco i smutno i miło i oczywiście też wesoło (pamiętajcie Tadziu chciałby, abyście byli zjednoczeni i weseli!). Odsłonięcie tablicy, film, wspomnienia tych, co go dobrze znali, na koniec rozmowy przy jedzonku i winku…
To piękne pięterko idealnie pasuje do mojego aktualnego nastroju.
Dziś patrzę na kolorowe niebo oczami Tadzia, grafika, społecznika i naszego kolegi ze Stowarzyszenia, który za wcześnie przegrał walkę o życie.
Projektował i robił dla nas różne przypinki.
Tak sobie myślę, że niektóre z tych zdjęć mogłyby być dobrym tłem (np. zdjęcie nr 9)na przypinkę dla naszego wojownika, na przypinkę zagrzewającą do walki ze złem tego świata.
Przepraszam, mam jeszcze w oczach film o Tadziu i początkach naszego Stowarzyszenia, a w uszach piosenki dla niego puszczone.
(niech to będzie makówczyne m-m na dziś).
Gdybyście chcieli, dajcie znać, przyślę oryginał, w lepszej rozdzielczości.
Nie jestem grafikiem, nie znam się na tym. To było takie moje luźne skojarzenie.
Takie odzwierciedlenie mojego nastroju po spotkaniu w Oświęcimiu, a przed jutrzejszym zebraniem programowym Stowarzyszenia.
I w ten nastrój wpisały się Twoje zdjęcia.
Wszak jakoś wierzymy (albo chcemy wierzyć), że nasi zmarli spoglądają na nas z góry, gdzieś znad chmur.
Och, tak.
Te chmury wyglądające jak pejzaż do góry nogami nasunęły mi jeszcze jedno skojarzenie – z powieścią „Overland” w której funkcjonują dwie planety tak blisko siebie, że mają wspólną atmosferę. I to jest właśnie taki trochę 'drugi świat’ w fantazji.
Albo? „Drugi świat” tych, co odeszli?
Tak, no właśnie.
Taki drugi świat, który jest tam cały czas, ale widać go tylko czasami, bardzo rzadko, kiedy zajdą wyjątkowe odpowiednie warunki
A może tylko my ich nie widzimy, a „oni” (ci, co odeszli) nas widzą? Takie „lustro weneckie”.
Wiele osób w to wierzy.
Tu już się nie podejmuję prób wyjaśnienia…
Dobry wieczór.
O 23.20 minął równy miesiąc, patrzyłem w okno i wiesz co Makóweczko, chciałbym wierzyć, że Ona tam gdzieś, przez chwilę, też na mnie spojrzała. Tak chyba po prostu łatwiej…
Edit: Przepraszam za wtrącenie swoich trzech groszy, w środku rozmowy. To zapewne pod wpływem „takiej” chwili.
Witaj Lordzie!
Tak, tak jest łatwiej.
Pierwszy raz w życiu leciałam samolotem parę miesięcy po śmierci mojego ojca.
Gdy leciałam ponad chmurami taka myśl mi przebiegła po głowie „teraz jestem bliżej”. A przecież zasadniczo myślę racjonalnie.
Tu nie ma środka rozmowy. To jest złapanie „tej chwili”, równocześnie i równolegle, czyli nadaliśmy Lordzie na tej samej fali.
Lordzie, nie miałbym nic przeciwko, żeby patrzyła na Ciebie (a może i na nas) z tych wzgórz i dolin, arkadyjskich, a rozświetlonych!
I tu powstaje pytanie, wierzą czy chcą wierzyć ? Czy nie jest to po prostu poszukiwanie pewnej drogi na skróty, pozwalającej uporać się ze stratą. Przykład : zapaliłem dziś 3 takie same świece, o tej samej porze. Po 23 dwie z nich zgasły, trzecia nadal się pali. Co będzie mi milsze do przyjęcia, ewentualne odwiedziny czy jakiekolwiek wynalezione (na szybko) logiczne i realne wytłumaczenie ?
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!
Tymczasem ja z jednej strony wierzę w „mędrca szkiełko i oko”, a z drugiej staram się „patrzeć w serce”.
Lunęło i to spowodowało, że poczułam się śpiąca.
DOBRANOC!
Spokojnej nocy.
Witajcie!
Pozdrowienia z bloków startowych!
Wypoczywaj i czasem o nas pomyśl
Dzień dobry, jak się obudzę, znów zapowiada się spacer. A na razie w tym celu do Gieni.
Deszczowo witam!
Całą noc lało, a teraz „tylko” kropi.
Magia obłoków, wszechocean… wprowadziły nas w nastrój zadumy.
Dla kontrastu coś do śmiechu. Choć i do przemyślenia. Znalazłam teraz w necie.
Pierwszego dnia szkoły, przed rozpoczęciem lekcji, nauczycielka przedstawia klasie nowego ucznia:
– To jest Nguyen Dong z Wietnamu. Od dzisiaj będzie waszym kolegą.
Lekcja się zaczyna. Nauczycielka mówi:
– Zobaczymy, ile pamiętacie z historii Polski. Kto wypowiedział słowa: „Mieczów ci u nas dostatek”?
W klasie cisza jak makiem zasiał, tylko Nguyen podnosi rękę i mówi:
– Władysław Jagiełło do posłów krzyżackich przed bitwą pod Grunwaldem, lipiec 1410.
– No i proszę, nie wstyd wam? Nguyen jest Wietnamczykiem, a historię Polski zna lepiej niż wy.
Czy chcecie udowodnić, ze „Polak przed szkodą i po szkodzie głupi”. No, jaki poeta to napisał?
Znowu wstaje Nguyen.
– Jan Kochanowski w pieśni o spustoszeniu Podola, 1586.
Nauczycielka z wyrzutem spogląda na uczniów. W klasie zapada cisza.
Nagle słychać czyjś głośny szept:
Bierz dupę w troki i spierdalaj do swojego gównianego kraju.
– Kto to powiedział?! – krzyczy nauczycielka, na co Nguyen podnosi rękę i recytuje:
– Józef Piłsudski do generała Michaila Tuchaczewskiego na
przedpolach Warszawy, sierpien 1920.
W klasie robi się jeszcze ciszej. Słychać tylko, jak
ktoś mruczy pod nosem:
– Możesz mnie pocałować w dupę.
Nauczycielka, coraz bardziej zdenerwowana:
– Przesadziliście. Kto tym razem?
Znów wstaje Nguyen.
– Andrzej Lepper do Anety Krawczyk na IV krajowym zjeździe Samoobrony, Warszawa, styczeń 2004.
Tego jest już dla nauczycielki za wiele. Biedna kobieta opada na krzesło, jęcząc:
– Boże, daj mi siłę…
– Nguyen, nie czekając na pytanie:
– Papież Jan Pawel II na widok pielgrzymki Rodziny Radia Maryja, plac św. Piotra w Rzymie, marzec 1994.
Nauczycielka mdleje. Klasa podnosi dziki wrzask. Po chwili drzwi się otwierają i wbiega wkurzony dyrektor:
– Co wy, do diabła, wyprawiacie?! Takiej bandy debili jeszcze w życiu nie widziałem!
Na co Nguyen:
– Nicolas Sarkozy do polskiej delegacji, szczyt Unii Europejskiej w Brukseli-pażdziernik 2008
Idę na namiotowe knucie. Choć zimno, mokro i paskudnie.
Paaaa…
Ciepłego i przytulnego knucia
Cała szansa w tym przytulnym,no ale przecież bezpieczne odległości…Jak to pogodzić?
Dzień dobry, Quackie:)
Piękna galeria „tafli wody w nieba niebycie”:)
Jak to pisała Zofia Zarębianka w swoim „Obłoku”.
Teraz tylko na chwilkę zawitałam, bo nieoficjalnie rozpoczęty sezon grzybowy rządzi się swoimi prawami, ale jak uporam się z pierwszą partią łupów, pokontempluję dokładniej:)
Pozdrawiam:)
Dzień dobry, dziękuję, jak zwykle odkrywasz mi nowe metafory!
Właśnie średni Brat Q wrócił z grzybów z nosem na kwintę, że tak marnie (Wielkopolska/ lubuskie). A u Was jak, ilościowo i jakościowo?
Kiedyś napisałam jednemu z blogerów, że mam słabość do ciekawych sformułowań. Są niczym piękny kwiat albo rzadki klejnot:)
Popadało, więc jest nieźle:) Zwłaszcza, gdy ma się „swoje miejsca”.
Tym razem sporo maślaków i podgrzybków znaleźliśmy. Borowiki też już nieśmiało wyglądają na świat.
Jeśli lubisz tego typu klimaty, to mam u siebie taki cykl „Wspomnień czar” i dwa z tekstów („Smak jesieni” i „Zapach lata”) traktują właśnie o „darach lasu”. Zapraszam, jakbyś kiedyś narzekał na nadmiar wolnego czasu:)
Wciąż nie skończyłam z grzybami, miałam kawałek przerwy, więc jeszcze tu wrócę:)
No właśnie, te swoje miejsca, to chyba najważniejsze w tym?
Dzień dobry, Quackie:)
O tak! Swoje miejsca wydają się być w grzybobraniach kluczowe:)
Dzień dobry (w grzybowych oparach mówione), Wyspo:)
Przerwa niedzielna.
Wracam z namiotowego knucia.
Bardzo głodna i zmarznięta.
To zjedz i się ogrzej najpierw! Bo to nie jest dobra kombinacja (głodna i zmarznięta)
To jest kombinacja, którą lubią wirusy. Dlatego najpierw poszłam
.
Potem zjadłam jajecznicę i grzanki.
Teraz już jestem
z laptopem na kolanach (też grzeje).
No i przyszłam na Wyspę, aby ogrzać się Waszym ciepłem.
(spać się nie wybieram, mimo że jestem w łóżku).
Pozdrawiam ze spokojnej przystani. Quacku, jeżeli zechcesz, pokaż Wyspiarzom zachód słońca nad Śniardwami 🙂
Chętnie bym pokazał, a gdzie szukać? W jakichś wcześniejszych zdjęciach? Bo w bibliotece nie widzę, na poczcie nie ma, MMS żaden nie dotarł…
A teraz już wszystko gra
Mail nie wyszedł…
Może było zimno na dworze (lub: na polu)?
I ten mail zamiast ubrać ciepłą kurteczkę wolał NIE WYCHODZIĆ?
Mądry mail! Nie to, co ja na ten przykład, że nie dość, że wyszłam to jeszcze siedziałam pod namiotem.
Na szczęście MMS ciepło się ubrał i wyszedł, jak trzeba. I dotarł!
Nad Błoniami też był dziś bardzo ładny zachód słońca.
Pstrykłaś?
Oj, już wpół do pierwszej!
Dobranoc!
Oj, już po wpół do pierwszej!
DOBRANOC!
A lampka?
Dzień dobry
Aż mnie boki rozbolały od tego leżenia 
Wybraliśmy ostatnią trasę tak zwaną „loop”, czyli wracamy tam, skąd wyruszyliśmy. Całą drogę mąż narzekał na ciemne chmury… to nie jest odpowiednie oświetlenie na zdjęcia. Ptaków mało, nie było co focić. Wściekłam się i powiedziałam, że w takim razie wracamy do domu
Tylko zjedliśmy przed drogą (to jednak ponad 4 godziny jazdy), spakowaliśmy manatki i do domu 
Nawet jak będzie padał deszcz, to mogę wstać o każdej porze i nawet nie zmoknę… 
Wróciliśmy z wyjazdu w niedzielę, a nie w poniedziałek. W nocy z soboty na niedzielę była burza. Przesiedzieliśmy w namiocie do 8 rano (pioruny waliły i lał deszcz od północy do 8)
Śniadanie (jak zwykle) i w rejs
I wcale tego nie żałuję
Ale pięterko z tego zrobisz, mimo że pogoda nie sprzyjała?
Piątek i sobota pogoda była, Makóweczko
To tylko niedziela wstała taka pochmurna…
Zdjęć jeszcze nie zgrałam, więc nawet nie wiem co mamy… a na razie muszę zająć się rozlokowaniem przywiezionych rzeczy, praniem i innymi takimi…
Czy będzie z tego pięterko? Zobaczymy…
Wiadomo. Ja już jakoś się ogarnęłam po powrocie, więc dziś ja coś zbuduję, a potem akurat Ty zgrasz zdjęcia, rozpakujesz się, opierzesz itd. i …będzie, będzie z tego pięterko.
Może tak być Miralko?
Zobaczymy, Makóweczko, jak to się wszystko ułoży
Chmury, Mistrzu Q, są cudne
Mamy ich pod dostatkiem, ale z naszych okien nie są tak cudnie widoczne.
Dziękuję ślicznie.
A i jeszcze coś z naszego wyjazdu
Wiemy, że grasują, to zawsze chowamy śmietnik do samochodu, a lodówki z jedzonkiem zabezpieczamy. Nie chcę, żeby popaskudził nasze jedzonko 

Dopiero później wyniósł się na dobre…
W sobotę wstaliśmy jak zwykle, czyli zaraz po 4 rano. Oczywiście łazienka i takie inne…
Musieliśmy też przepłoszyć szopa pracza, który usiłował dobrać się do naszych zapasów
Rano, gdy już przegoniliśmy szopa, pojawił się skunks
I sama nie wiem co gorsze… szop tak nie śmierdzi…
Skunks był chyba w wyjątkowo dobrym humorze… mąż próbował go przepłoszyć, ale nie do końca mu się to udawało. Skunks obiegł nasze ognisko, potem pobiegł pod nasz „screen house”, a ja tam właśnie szykowałam nasze śniadanko. Przeleciał może z metr ode mnie, wykręcił… potem obiegł nasz namiot dokoła – mąż za nim… znowu wbiegł pod „screen house” i znowu przebiegł niemal mi po nogach… tak jakby się bawił z mężem w berka…
Takie trochę emocji od samego rana działa pobudzająco
No i to jest sytuacja emocjonująca. Zarówno ta z szopem, jak i skunksem.
(A zrobiłaś zdjęcia jednemu lub drugiemu?)
Nie zrobiłam zdjęcia ani jednemu, ani drugiemu


O 4 rano jest jeszcze ciemno na dworze, a aparat miałam w samochodzie… nie przyszło mi do głowy, żeby po niego pobiec…
Szop raczej ucieka od ludzi i groźny nie jest, a skunks też woli uciec niż atakować. Także tak dużego niebezpieczeństwa nie było, jakby się mogło wydawać
Tym bardziej, że skunks potrzebuje aż 10 dni, żeby wyprodukować tę swoją śmierdzącą ciecz… czyli przez 10 dni jest praktycznie bezbronny. Dlatego nie chlasta na lewo i prawo… używa tylko w na prawdę (jego zdaniem) niebezpiecznych sytuacjach.
Ale emocje były. To fakt
Dzień dobry, dość pogodny.
Deszczowo witam!
Lało w nocy, leje teraz …taka pogoda, że najlepiej w ogóle nie wychodzić z domu i pić herbatę od Gieni.
Przestało padać, ale paskudnie i zimno. Oprócz zakupów i ogarnięcia domu nie mam planów na dziś.
Mogłabym (zgodnie z obietnicą) opowiedzieć Wam co robiłam między pierogami a pstrągiem w tamtym tygodniu.
Oczywiście jak się nacieszymy magią obłoków, czyli jak Quackiemu urośnie.
Wyspa co Wy na to?
Nieba nigdy dość Szkoda, że goście nie mogą wrzucać zdjęć w komentarzach, bo podzieliłabym się widokiem niedzielnego, tuż przed burzą, szalejącą w okolicy Wrocławia – zapowiedź armagedonu dolnośląskiego. Dziś jest pięknie i chłodniej (wreszcie), nad głowami błękit urozmaicony bielą chmurek, a w Krakowie ponoć pada? Pozdrawiam Wyspę
Iikropko, poślij mailem zdjęcie komuś z Wyspiarzy, którego adres znasz, lub poprzez link „Kontakt” u góry strony (w tym ostatnim przypadku niestety pokażę go dopiero za 2 tygodnie…)
No proszę ikroopka nas odwiedziła to i Tetryk „się odnalazł”.
Podwójny powód do radości.
Nawet pochmurny dzień może być miły!
A propos rozważań pogodowych żeglarzu jaka pogoda u Ciebie?
Dzięki
Witajcie!
W Mikołajkach przyjemna pogoda, pozdrawiam i czytam.
Chyba czytałeś w moich myślach i w ten sposób odpowiedź jest przed zadanym pytaniem czasowo, ale jednak poniżej.
Mam nadzieję, że porządnie wypoczniesz na tych swoich żaglach, Ukratku… a przynajmniej tego Ci życzę
i Kroopko jestem w domu; podeślij do mnie zdjęcie mailem, mogę zamieścić na Wyspie.
Dzień dobry:)
Wczoraj już nie dałam rady, więc nadrabiam dzisiaj:)
„Patrz na te chmury, co się kłębią w niebie,
Siostrzyce burz, niepogody!
Ileż w nich wichru, walki, mąk, szału,
Pędu, wolności, swobody!”
(„patrz na…” – L. Staff)
Urzekający spektakl udało Ci się, Quackie, zarejestrować.
Przyjrzałam się ponownie, poczytałam i doszłam do wniosku, że te cukrowe obłoki niczym nie ustępują apokaliptycznym. Najdłużej zatrzymałam się chyba przy dziesiątym zdjęciu. Urzekła mnie kolorystyka, nieoczywista, nawet jak na wyobraźnię Matki Natury:)
Pozdrawiam:)
Fajrant i przerwa, proszę Państwa.
Quacku widzę, że tak „Ci rośnie”, że może nie muszę czekać do jutra z postawieniem pięterka?
Wystarczy do północy?
DOBRANOC!
ZAPRASZAM NA NOWE PIĘTERKO!