Legendę o Wandzie znają chyba wszyscy, nie tylko krakusy?
Oto jedna z wersji:
Księżniczka Wanda (często podaje się, że była córką samego Kraka, założyciela Krakowa) słynęła z mądrych i sprawiedliwych rządów oraz wyjątkowej urody. Spodobała się księciu Rydygierowi, który ogłosił, że jeżeli Wanda nie przyjmie jego ręki, on napadnie na Kraków. Księżniczka odrzuciła jego „zaloty” i wybrała śmierć w falach Wisły. Chcąc uczcić bohaterstwo księżniczki, naród usypał kurhan w miejscu, gdzie rzeka wyrzuciła na brzeg jej ciało. Ta mogiła – kopiec Wandy – przetrwała setki lat i zobaczyć ją można do dziś.
Wanda ma w Krakowie nie tylko kopiec, ale i most.
Jest nim most przez Wisłę łączący ulicę Półłanki w Podgórzu z ulicą Klasztorną w Nowej Hucie.
Długość mostu – całkowita 350 m, w tym cztery główne przęsła po 60 m.
Ciekawostką jest, że do budowy mostu wykorzystano zmagazynowane w wojskowej składnicy elementy składanych mostów kolejowych L36.
Elementy te poddano dokładnej renowacji w hali dawnych zakładów Zieleniewskiego (później Sadkowskiego) przy ulicy Grzegórzeckiej, na zapleczu dzisiejszego Teatru Variete. Była to ostatnia praca wykonana w tej zasłużonej dla historii krakowskiego przemysłu hali.
Wyremontowane elementy przęseł połączono w sposób trwały z nowymi fragmentami nadpodporowymi konstrukcji, dając im nowe życie w nowym, dużym moście.
Gdy budowano Most Wandy, starzy mieszkańcy Mogiły z obawą przypominali, że w tym miejscu już dwa razy wybudowano mosty: w 1912 r. Austriacy otwarli most w ciągu fortecznej drogi rokadowej. Most ten musieli rozebrać jesienią 1914 w obliczu ofensywy rosyjskiej, która na szczęście krakowskiego pierścienia fortów nie przełamała.
W roku 1938 kolejny most zbudowało Wojsko Polskie i ten most też wojny nie przetrwał.
Na szczęście Most Wandy służy nam dobrze od 2003 roku i raczej posłuży jeszcze wiele lat.
Gdy budowano most malkontenci, których w Krakowie nigdy nie brakuje, krzywili się, po co most w polach.
Teraz miasto tak się rozrosło, że nikt nie ma wątpliwości, że w tym miejscu potrzebna jest przeprawa przez Wisłę.
Poniżej trzy zdjęcia wykonane przez autora projektu architektonicznego i konstrukcyjnego- Tadeusza Wojciechowskiego (podesłane mi w mailu i za jego zgodą oczywiście).



Most Wandy pokazałam, bo jest przykładem na most solidny, użyteczny i z pewną „historią”.
Teraz Kładka Ojca Bernatka, która nie jest aż tak użyteczna jak most Wandy, ale jest bardzo „fotogeniczna” i stanowi atrakcję turystyczną.
Jest to kładka jednoprzęsłowa, bez podpór pośrednich w korycie rzeki, o rozpiętości równej odległości istniejących przyczółków dawnego XIX wiecznego mostu – 143.00 m.
Autorem formy architektonicznej kładki jest architekt i rzeźbiarz profesor Andrzej Getter z krakowskiej ASP. Jego pomysł polegał na zastosowaniu formy liścia rzuconego na rzekę i swoją prostotą i elegancją ujął komisję konkursową, SARP, która w 2006 r. przyznała projektowi I nagrodę.
Autorem projektu konstrukcyjnego jest Tadeusz Wojciechowski.
Podwieszenie pomostów pieszego i rowerowego na jednym łuku o bardzo dużej rozpiętości, rekordowej dla kładek dla pieszych, stwarzało dość poważne problemy techniczne, które jednak udało się rozwiązać, między innymi dzięki pomocy profesora Andrzeja Flagi, szefa Laboratorium Wiatrowego Politechniki Krakowskiej, który przeprowadził badania tunelowe modelu kładki.
Nazwa kładki upamiętnia Ojca Bernatka, założyciela pobliskiego Szpitala Bonifratrów.
Poniżej parę zdjęć różnych autorów podeslane mi przez tego co był autorem projektu konstrukcyjnego.
Są tu zdjęcia wykonane przez różnych jego znajomych, wśród nich znalazły się dwa z mojego aparatu robione z użyciem pożyczonego statywu (łatwo poznacie które).
Na koniec jeszcze jeden most, który wybrałam dlatego, że odkąd go wybudowano mam ułatwiony dojazd na Bagry, gdyż tu wysiadam z tramwaju i potem już spacerkiem idę nad jezioro.
W ramach przedsięwzięcia„Rozbudowa linii tramwajowej Krakowskiego Tramwaju Szybkiego na odcinku: ul. Lipska – ul. Wielicka w Krakowie” zrealizowano dwa obiekty mostowe mające na celu przeprowadzenie dwutorowej linii kolejowej nad jezdnią ulicy Lipskiej i terenem Stacji Kraków – Płaszów .
Pierwszym od strony północnej i ciekawszym pod względem technicznym i architektonicznym jest dwuprzęsłowy wiadukt tramwajowy o długości 150m
Z uwagi na skomplikowane warunki geometryczne węzła drogowo – tramwajowego zaprojektowano wiadukt tramwajowy w łuku poziomym R = 150 o rozpiętościach teoretycznych przęseł 2 x 70.00 m. Tak znaczne rozpiętości przęseł, w stosunku do promienia łuku oraz konieczność zapewnienia jak najmniejszej wysokości konstrukcyjnej ustroju nośnego zdeterminowały wybór typu konstrukcji – wiadukt podwieszony z centralnym pylonem ramowym.
Znaczna siła odśrodkowa działająca na obiekt przy przejeździe tramwaju, oraz nierównomierne obciążenie wynikające z obrysu pomostu w łuku spowodowały nietypowe ukształtowanie filara w formie nachylonego pylonu, co dało interesujący efekt.


O mostach moglabym długo…miałam problem jak dokonać wyboru, aby z pięterka o mostach nie zrobił się wieżowiec.Dlatego ograniczyłam się tylko do mostów krakowskich (i to też nie wszystkich).
Mogłabym długo, bo „wsiąkłam” towarzysko w środowisko krakowskich mostowców.
Trochę się osłuchałam, napatrzyłam, gdyż uczestniczyłąm (biernie) nieraz w różnych naradach mostowych, gdy po naradzie planowana była impreza. Narada się przeciągała , a jak już przyszłam na imprezkę to i siedziałam i słuchałam i oglądałam sobie te projekty.
Jednak nie umiałabym oczywiście napisać tego co wyżej o mostach bez pomocy zaprzyjaźnionego projektanta, którego poprosiłam o przygotowanie paru zdań o wybranych przeze mnie mostach.
Jak zechcecie chętnie opowiem o mostach w San Francisco ale to już na innym pięterku.
Teraz zapraszam wszystkich do współtworzenia.
Zdjęcia, piosenki, wierszyki mile widziane.
Obrazek wyróżniający -zdjęcie lotnicze- kładka Bernatka i most Piłsudskiego.
Odpowiadając na zainteresowanie Wyspiarzy zapraszam na pięterko o mostach.
Odpoczniecie sobie od moich pstryczków.
Po zdaniu „Są tu zdjęcia wykonane przez różnych jego znajomych, wśród nich znalazły się dwa z mojego aparatu robione z użyciem pożyczonego statywu (łatwo poznacie które)” powinna się znajdować galeria pt.”Kładka Bernatka”.
Uprawnienia do robienia galerii Tetryk już mi dał, galerię udało mi się utworzyć i tu poległam.
Zamiast mojej galerii zaczęły się ukazywać różne inne zdjęcia.
Trudno, śmiejcie się ze mnie, a ja wtedy …pójdę się rzucić z jakiegoś mostu, ale najpierw może pójdę spać?
Popatrzyłam, Makóweczko, co masz za problem z galerią… to samo co z Mistrzem Q


Nie mam problemu z „usadowieniem” galerii, gdy po prostu wpisuję w tekście, w odpowiednim miejscu… [nggallery id=661] (te 661 to numer Twojej galerii)… i już będziesz miała to co zaplanowałaś.
A chociaż śmiech to zdrowie, lepiej śmiać się z kimś, niż z kogoś
A dużo lepiej po prostu pomóc…
A czemu ukazywały się różne inne zdjęcia?
wracam. Może jednak uda się zasnąć?
Z komórki teraz tak tylko kuknęłam i
To pytanie, to chyba raczej do Ukratka, bo ja się nie znam

Ja po prostu wiem, jak to robię, bo tak mnie nauczył Ukratek. Nie wiem jak to działa, ale wiem, że działa
Gdybym nie robiła tego wpisu o 2 w nocy to też Ukratek albo ktoś inny by mi pomógł. Byłam już śpiąca, zerknęłam na podglądzie, że są JAKIEŚ zdjęcia, dałam publikuj, a jak zobaczyłam inne zdjęcia to jedynie udało mi się skasować tę galerię co się pododawała.
ODPUBLIKUJ nie bardzo wiedziałam jak, a szkoda mi było skasować całkiem cały wpis.
No i z tej złości na siebie spać nie mogłam!
Gdybym nie była tak zajęta w dzień, na pewno bym Ci pomogła… przynajmniej w takim zakresie, w jakim mogę


Mąż się śmiał, że znowu straci żonę na kilka dni (zanim ich nie ułożę) 

Z samego rana pojechaliśmy na wycieczkę. Byliśmy w parku już o 7 rano, bo później nie byłoby czym oddychać
W południe odwiedził nas syn. Tydzień temu byli z Sarą (jego dziewczyną) na wycieczce trzydniowej, w Michigan . Przy okazji kupił mi prezent
Puzzle na których są ptaki z Michigan
Potem dzwoniła córeczka… no i trochę pogadałyśmy…
I tak dzień zszedł do wieczora…
Mosty bywają piękne…
Tylko nie ma wśród nich tak malowniczych, jak pokazane przez Ciebie, Makóweczko…
Mam całą masę zdjęć mostów z naszych wycieczek. Zwykle chodzimy tam, gdzie woda… a jak woda to i mosty
Mogłabyś jakichś dodać na tym pięterku, proszę.

Dużo tego i nie wiem który wybrać…

Tym bardziej, że nie potrafię dodać do nich tak pięknych legend, ani szczegółów technicznych
Miralko!
Na pięterko wybrałam te mosty, o których coś można dodać, a szczegóły techniczne to akurat miałam łatwo- wykonać jeden telefon.
Wybierz te, które są najbardziej malownicze i które Ci się podobają najbardziej.
O mostach San Francisco i innych w USA (jak pisałam) mogę zrobić kiedyś wpis, gdyż opowiadałam o nich na slajdowisku w „Kontynentach” parę lat temu.
Muszę tylko znaleźć pstryczki i przypomnieć sobie co wtedy mówiłam.
Witajcie!
Niewątpliwie mosty to efektowne budowle i cieszą się zasadnym powodzeniem wśród estetów. Są też wymagające konstrukcyjnie, tak więc łączą wiedzę i sztukę…
Dokonując wyboru, o których mostach napisać starałam się wybrać mosty „bliskie sercu Makówki”, a w opisach zwrócić uwagę właśnie na to łączenie wiedzy i sztuki. Miałam natomiast ułatwione zadanie, gdyż nie musiałam szukać w Internecie; wystarczył „telefon do przyjaciela”.
Witajcie!
Pochmurnie jakoś tak. To jest środek lata?
Dzień dobry! Bardzo ładne pięterko! Przekrój przez czasy, style i technologie, w dodatku z fachowym komentarzem. Most Wandy najbardziej tradycyjny, kładka robi wrażenie z tym jednym łukiem łączącym brzegi, ale niesymetryczny, nachylony pylon to jak projekt surrealisty (mimo że uzasadniony technicznie).
No i w ogóle w dowolnym mieście nad większą rzeką mosty to newralgiczny element miejskiej infrastruktury. (A taki np. Poznań nie dość, że ma Wartę, to jeszcze rozczapierzoną na 4 linię kolejową, i trzeba jeszcze czasem przejechać nad albo pod torami).
Dziękuję
Q za miłe słowo, że ładne pięterko.
Cieszę się, że udało mi się je zbudować gdy akurat jesteś w domu= na Wyspie.
Pierwsze, co mi się kojarzy, to (oczywiście) – „na lewo most, na prawo most, a dołem Wisła płynie” 🙂 Lubię mosty, fajnie, że podjęłaś temat, a do tego tak merytorycznie, brawo 🙂 Z krakowskich, najbardziej chyba (poza fotogeniczna Kładką, którą też rzecz jasna obfociłam) lubię stary most Dębicki, przez który przejeżdżałam milion razy, natomiast z wrocławskich uzbierałoby się więcej, bo są wyjątkowo malownicze. Zresztą – mostów ci u mnie dostatek, też z całej Polski.
Oj, Most Dębnicki, oczywiście, zgubiłam literkę 🙁
Dziękuję za brawa
ikroopko!
Oczywiście, że lubię most Dębnicki (i Grunwaldzki), gdyż przejeżdżałam i nadal przejeżdżam nimi nawet nie milion a parę milionów razy.
Do wpisu wybrałam jednak te mosty, które są całkowicie (most Wandy) lub częściowo (kładka i wiadukt blisko Bagrów) dziełem zaprzyjaźnionego projektanta.
Zapraszam do współtworzenia;podeślij mailem jakieś zdjęcia, proszę
Zgubiłaś literkę? Temat mosty wywołał się na wpisie o moim zgubieniu się, więc może na Wyspie gubienie i mosty ma ze sobą coś wspólnego?
Fajrant i przerwa (i jeszcze po drodze posiedzenie zarządu stowarzyszenia, o którym ma się rozumieć całkowicie zapomniałem).
Makówka dziś się wahała jak ten baca czy iść na poprawiny.
Słońce! -idę na Bagry.
Chmury -nie idę.
Słońce -idę.itd i tak w kółko…)
Aż w końcu o 17.30 wyruszyła. Popływała, w Hornie zjadła chłodnik i pizzę i teraz wróciła do domu.
W pierwszej kolejności
potem
, ale nie celem spania.
Wykąpana, w koszulce nocnej będę pełnić honory gospodyni pięterka i „się odnosić”.
Czy Szanowny Pan Q mógłby pomyśleć, aby Dobranocka była tematyczna?
Myślę właśnie…
Druga część wspomnień na temat mostów wiąże się z Poznaniem, ale trochę od innej strony niż Bożenka, bo też i od innej strony znam Poznań.
Przyjeżdżałem na wakacje do poznańskiej Babci, która mieszkała w bezpośrednim pobliżu ulicy Roosevelta i (jak się później dowiedziałem) prawdziwego domu, gdzie mieszkali fikcyjni Borejkowie, bohaterowie powieści Małgorzaty Musierowicz.
Mosty, które pamiętam najlepiej z tamtych czasów, to właściwie wiadukty, mosty nad (albo pod) linią kolejową. Pierwszym i najbliższym był zespół mostów u zbiegu ulic Poznańskiej, Pułaskiego, Libelta i Roosevelta. To tamtędy chadzało się do miasta (przez Libelta) lub jeździło tramwajem do parku na Cytadeli (czołgi!).
W drugą stronę, do parku przed i za Operą (czyli na Teatralkę) chodziło się przez Most Teatralny, w starym stylu, z latarniami (czy w latach 70′ i 80′ też już taki był? Nie pamiętam!). No i na samym moście był i jest przystanek tramwajowy w stronę miasta.
Następny jest Most Uniwersytecki, na którym w ogóle słabo się czuje jego „mostowość”, pewnie dlatego, że stanowi de facto zjazd z ronda Kaponiera, a zaraz za nim są budynki UAM oraz Akademii Muzycznej, a dalej jeszcze Zamek. Oczywiście jak na nazwę przystało, tym mostem chodziło się i jeździło na zajęcia na studiach.
Most Dworcowy, jak sama nazwa wskazuje, znajduje się koło Dworca PKP, ale nie tylko z koleją się kojarzy: na jego wylocie znajduje się główne wejście na Międzynarodowe Targi Poznańskie, z charakterystyczną „rakietową” wieżą.
No a potem to już mosty nad Wartą: Królowej Jadwigi, którym jeździłem do Radia Afera na Politechnice, a wracałem z nocnych dyżurów przez Most Rocha (którym wtedy jeszcze nie jeździły tramwaje) na piechotę do Garbar, a potem koło Cytadeli na Winogrady (gdzie mieszkałem).
No i oba mosty na Ostrów Tumski, kojarzące się głównie z wyprawami do Nowego ZOO (i tu już wędrujemy niedaleko Bożenki), bo zaraz za nimi i za Rondem Śródka jest początkowa stacja kolejki Maltanka.
A potem tymi mostami jeździło się na Miłostowo, na groby Babci, Prababci, Cioci (siostry Babci) i Wujka (męża Cioci).
Dzięki Quacki za te wspomnienia.
Poznania właściwie nie znam. Zwiedzałam kiedyś bardzo pobieżnie i tyle.
Zerknęłam na pocztę i widzę, że ikroopka przysłała w mailu jeszcze jakieś mosty.
Jednak tym kolorowym mostem zakończę na dziś, aby była możliwość pod każdym mostem porozmawiać, coś sobie przypomnieć, skojarzyć.
Nie chodzi przecież tylko o kuknięcie na zdjęcie, ale o tę „wymianę myśli” jak to ładnie kiedyś Q napisał o Wyspie.
DOBRANOC!
Witajcie!
Gorąco zapraszam Państwa na imprezkę pt. „Żar tropików”
Czyli dziś nie należy się wahać i jechać na Bagry po południu, ale wcześniej?
Dzień dobry! To ja na kawkę.
Dzień dobry!
To ja na herbatkę!
Pozdrawiam z Bagrow.Cudne pływanie,bagrowe życie towarzyskie kwitnie,jest wesoło…
Fajrant i przerwa.
A ja przerwa w pływaniu.Dostalam RTB, że idą burze z gradem, więc korzystam póki się da.
A propos skrótów czy wiecie co to jest BG?
A w jakim kontekście?
Ułatwię B jak Bagry…
A nie właśnie Burze z Gradem?
W kontekście tego alertu, ma się rozumieć.
Dobry wieczór. 🙂
Chyba się pogubiłem….
RTB
RGB
A może jednak było to RCB ?
Brawo Lordzie za spostrzegawczość
!
Oczywiście, że to miał być ALERT RCB. Chyba za dużo dziś byłam na słońcu?

No i pisałam z komórki na słońcu właśnie.
Natomiast zagadka BG już jest prawidłowo napisana.
B jak Bagry i teraz zgadujcie
RTG!
BG !
dwie literki
B jak Bagry!
Wróciłam do domu. Teraz
, kolacja i zaraz kuknę na nowe komentarze, bo z komórki na słońcu to jednak kiepsko się pisze.
No to i po przerwie.
Mostów w Kielcach specjalnie nie ma, bo też i rzeczka (Silnica) bidna, więc nie kojarzę nic specjalnego, chyba tylko ten przebiegający po zaporze, zamykającej Zalew Kielecki (ale to żaden most, raczej tylko zapora właśnie).
Tak sobie myślę, miałem okazję przejeżdżać tu i tam. Przeglądając zbiorcze artykuły o urokliwych mostach typu TOP xx, okazuje się iż większość z nich widziałem na oczy. I co ? Okazuje się iż nie mam żadnego zdjęcia mostu. Nawet bywając wielokrotnie we Wrocławiu, który niezmiernie lubię, mosty traktowałem jako uroczy element całości i nie przyszło mi na myśl, by robić im zdjęcia. Nie nawykłem ? A może kwestia postrzegania i okazuje się, że taki na przykład „most zakochanych”, bez kłódek a przede wszystkim bez pięknego (szczególnie nocą) tła jakim jest Ostrów Tumski, straciłby swój urok i byłby jednym, niewiele wyróżniającym się mostkiem z całej tej setki ? Być może…. 🙂 No dobra, już „nie filozuję” !
Lordzie wydaje mi się, że ja do pewnego czasu też jakoś mostów „nie dostrzegałam”.
Dopiero przyjaźń z projektantem mostów spowodowała, że zaczęłam inaczej na nie patrzeć. Zaczęłam dostrzegać w nich nie tylko użyteczność, lecz piękno.
Miałam okazję obserwować jak powstają projekty, słuchać ile z tym jest nieraz problemów i dlatego ten temat stał mi się emocjonalnie bliski.
Zresztą mosty są symbolem ŁĄCZENIA jak sam kiedyś napisałeś.
Absolutnie, nie zaprzeczam pięknu mostów. Doceniam je i to bardzo. Tyle, że nigdy nie traktowałem ich jako obiektu do fotografii, zawsze był ten „szerszy kadr”. Być może to też kwestia, że nie jestem stereotypowym „japońskim turystą” ? Zwiedzam i zapisuję „w głowie” 🙂
Ja nie robię fotografii, bo nie mam ani sprzętu, ani umiejętności.
Pstrykam dla utrwalenia, bo moja głowa jakoś kiepsko „zapisuje”.
Natomiast wyjątkowo zaimponowała mi ikroopka, która jak się okazało ma tak ogromną ilość sfotografowanych mostów. Warto zajrzeć na jej bloga.
DOBRANOC!
Spokojnej nocy !
Dzień dobry, zaraz bieganie i załatwianie, a potem praca, więc witam się przelotnie…
Witajcie!
W pędzie od rana zdołałem wreszcie zajrzeć na Wyspę 🙂
Witaj, witaj!
Już się martwiłam, czy to TYLKO wir w pracy, czy jednak jakieś inne wiry Cię porwały.
Dzień dobry


To się ujeżdżę… 
Nie było mnie trochę i aż tyle do czytania!!!
Odwykłam od pracy. Także nic dziwnego, że wczoraj padłam jak kawka po strzale
Dziś „powtórka z rozrywki”… z tym, że jadę do pracy prawie 100 km (dokładnie 96 km) w jedną stronę
Szerokiej drogi Miralko!
Faktycznie komentatorzy dopisali, w wolnej chwili jest co czytać. W wolnej chwili, ha, ha, coś czuję, że dziś trudno będzie Ci ją znaleźć.
Dzień dobry:)
„Widzisz ten łuk żelazny, pod którym dusi się rzeka?
To ja swą rękę przedłużyłem mostem.
Przejść przez most to znaczy zaufać ręce człowieka,
uwierzyć w łuk krzywy o znaczeniu prostym.”
(„Filozofia mostu” – Jalu Kurek)
Coś w mostach być musi, skoro tak wiele z nich doczekało się poetyckiego komentarza:)
Choćby Most Admirała w Palermo:
„Na wdzięcznych łukach spoczywa jak anioł
Most Admirała na rzece Oreto,
Która w tym miejscu dawno nie jest rzeką,
Albowiem ludzie zmienili jej bieg.
Dziś most łagodnie rozpięty nad górą
Śmieci, rozbitych garnków i nocników,
Nie mówi więcej o spienionych falach
Które widziały człowieka w czerwieni,
Lilie Burbonów i mille soldati,
I stu Polaków, którzy suto krwawiąc
Szli do śródmieścia po trupach swych braci.
Aż doszli. Doszli umarli i żywi.
Gdzie znajdziesz dzisiaj ślady po ich życiu?
Gdzie znajdziesz dzisiaj ślady po ich śmierci?”
(„Most Admirała” – Roman Brandstaetter)
Albo Most Pralniczy w Petersburgu:
„Na Moście Pralniczym, na którym
upodabniamy się do wskazówek cyferblatu,
obejmujemy się w dwunastu przed tym,
jakby nie na dobę, a na ostateczne rozstanie,
– dzisiaj tu, na Moście Pralniczym
rybak cierpiący na kompleks Narcyza
wpatruje się, zapomniawszy o spławiku,
w swój niewyraźny obraz.
Rzeka to go odmładza, to postarza.
To ukazuje młode obszary,
to napływa zmarszczkami na czoło.
On zajął nasze miejsce. No cóż, ma rację!
Do tej pory wszystko, co samotne,
jest symbolem innego czasu;
a to – porządek przestrzeni. Niech się
wpatruje z uwagą w nasze wody
i nawet rozpoznaje siebie. Jemu
rzeka prawnie się należy,
jak domowi, do którego wniesiono lustro,
ale w nim nie zamieszkano.”
(„Most Pralniczy” – Josif Brodski)
Czy wrocławski Most Pokoju:
„Wprost przed siebie
wieże odpływają
na grzbietach fal
Odry,
cały czas pozostając
w tyle za mną.”
(„Na Moście Pokoju” – Monika Taubitz)
Wywołały tyle niezapomnianych refleksji:
„Szaro na moście stoi ślepiec stary,
jak słup graniczny królestw bez imienia.
On może jądrem jest, środkiem istnienia,
wkoło którego krążą gwiazd zegary,
I konstelacji jasnych centrum cichym.
Bo wszystko przy nim pędzi, błyszczy szychem.
On jest ten święty, który się nie zmienia,
wstawiony w chaos wielu błędnych dróg;
on jest podziemnych pieczar ciemny próg,
stojący pośród płytkiego plemienia.
(„Pont du Carrousel” – Rainer Maria Rilke)
Przywiodły do zachwytu:
„Cóż piękniejszego ma do pokazania
Ziemia? I tylko człowiek otępiały
Mógłby ominąć widok tak wspaniały.
Bo miasto oto świtem się odsłania
Jak szatą. Nagle ciche, z zadumania
Okręty, wieże, świątynie powstały,
Ku polom, niebu całe się podały,
Błyszcząc; dym jeszcze blasków nie zagarnia.
O, nigdy piękniej słońce nie pławiło
W przepychu swoim dolin, wzgórz, kamieni,
Nigdym spokoju nie czuł z taką siłą.
Rzeka! Patrz, wedle woli fal się mieni.
Boże mój! Miasto domy w krąg uśpiło.
Jak cicho w wielkim sercu tej przestrzeni!”
(„Ułożone na Moście Westminsterskim
3 września 1802 roku” – William Wordsworth)
Skłoniły do zadumy:
„1
U schyłku dnia
i tęcza zawodzi:
jest mostem do jasności
co zachodzi.
2
Niewiarygodne wprost –
więc dla samobójcy
przepaścią
bywa most?
3
Zaledwie wszechświat znów ostygł
zaczęto wznosić
mosty.
Mosty ku.
Mosty w świetlane.
Mosty do lepszych planet.
Do bożego dziecięcia.
Do małego księcia.
Lecz nim dokonano przedsięwzięcia
zauważono po ich stronach obu
kompletny brak
globu.
4
Weszła na most.
Skoczyła.
Czy tyle tylko warta
ile zaważyła
ciecz przez nią wyparta?
(„Most” – Joanna Kulmowa)
Zasmuciły:
„A mnie, synowi miasta, co nad żadną rzeką,
łuki mostów już zawsze luk brwi podnosiły
i obraz długo we śnie szumiał pod powieką
i bił w omszałe przęsła fali kożuch siwy.
Niejeden wybuch niebo w moich oczach zbełtał,
spod nóg mych wyrwał ziemię, na którą wróciłem.
Patrzę – nad wodą Wiseł, Dunajów i Wełtaw
znów ludzie niosą śruby i stalowe piły.
Chcę patrzeć, jak znów mosty skaczą z brzegu na brzeg,
choć nie wierzę, że tęcze są mostami Boga.
Nie chcę się mego mostu nad rzeką krwi zaprzeć,
lecz syna uczę chodzić po mostach Van Gogha.”
(„Mosty” – Stanisław Jerzy Lec)
I – wreszcie – pozwoliły powrócić :
„Stał sobie skromnie nad Wilejką
nie przeczuwając, co się stanie…
Chodził do biura pan Domeyko
po nim i dzwoniły sanie;
Most jak to most. Na moście śpiewał
dziad krzywonosy wniebogłosy,
a z drugiej strony w budce z drzewa
lampka złociła papierosy.
Ale w ten wieczór biły dzwony,
boś ty przez most szła, smagły cherub –
i dwie latarnie z każdej strony
błysły jak czterech oficerów;
i zapachniało wszerz i wokół
kadzidłem, winem w pięknej szklance –
podobnie o wileńskim zmroku
pachną „Ballady i Romance”.
A most się zrobił szafirowy,
z szafirowego srebrny, potem
szkarłatem okrył się i złotem
i tak już został.”
(„Wesoły Most” – Konstanty Ildefons Gałczyński)
🙂
Witaj Leno!

Cieszę się że udało Ci się zajrzeć i tyloma wierszami wzbogacić mój wpis.
Dziękuję.
Z Bagrow pozdrawiam.
Jestem pod-wra-że-niem.
Mam w głowie sporo kontekstów, a tyle wierszy na zadany temat bym nie uzbierał.
Też jestem pod wrażeniem.To był temat pracy dyplomowej Leny jeśli dobrze pamiętam?

Dołączam do braw!
Dziękuję, Makówko.
Pisanie prac czasem się przydaje.
Ta była semestralna.
Magisterską pisałam o baśniach:)
Pozdrawiam:)
Baśniach?
Może uda mi się na jakimś następnym pięterku (jeszcze nie wiem, o czym) nawiązać do jakiejś baśni tak jak mosty połączyłam z legendą?
Może to jednak nie być takie proste, ale, ale …jakby co pomożesz Leno?
A może znasz baśń, która wiąże się z mostem?
Znam:)
W wielu polskich baśniach most jest miejscem spotkań „siły nieczystej” z ludźmi, którzy coś przeskrobali:)
„O Kasieńce, co z utopcem na moście tańcowała”
„O żołnierzu, co gryfa oszkapił”:)
„Chciwy wodnik”
„Diabelski Most”
Jest norweska, bodajże, baśń o „Trzech koziołkach” i trollu, nordycka, jeśli się nie mylę, baśń o „Moście Thora”:)
Ale może ta Ci się spodoba:):
Tiltia Spalva
Dawno, dawno temu zasnął sobie Boron dniem szczególnie ciężkim umęczony.
Czasy jakieś takie nastały, że ludkowie – zamiast, jak Zakon odwieczny nakazywał, w zgodzie z innym Stworzeniem żyć i radować z dobroci wszelkiej – nie tylko wywyższać się zaczynali, ale nawet między sobą spory głupie wieść.
Chmurzyły się na to myśli błękitne Dangusa, więc i roboty z frasunkami Dangusowymi miał Boron huk. Wystarczyło zatem, że spoczął na chwilę i głowę skłonił, by w sen zapaść.
Tak i tym razem było.
Przysnął Boron strudzony i sen mu się piękny przyśnił, a że pod srogim grymasem dużo słodyczy Deszczowy Włodyka skrywał – nad pięknością snu łzę uronił serdeczną.
Jak raz Saulie Jasna drogą swoją podążała właśnie i tak ją ta łza po policzku sunąca zafascynowała, że z drogi zwykłej zeszła. Pochyliła się nad śpiącym i, skuszona łagodnością niespodzianą Boronowego oblicza, pocałunek delikatny na jego wargach złożyła.
Drgnął Boron na tę pieszczotę niezwykłą. Nim jednak oczy otworzył, zawstydzona Saulie umknęła. Nie potrafiła jednak uśmiechu pohamować, który jasnym promykiem drżącą kroplę musnął.
Gdy Boron uchylił powieki, tuż przed nim Most Tęczowy rozkwitał. Wzrokiem po barwnej estakadzie sunąc, spłonione oblicze Saulie ujrzał wreszcie i domyślił się wszystkiego…
Gdy na niebie Warawi-Tęcza rozkwitnie, najstarsi ludkowie powiadają, że znów Saulie-Słońce Boronowi-Deszczowi pocałunek skradła…
Pozdrawiam:)
Ten most tęczowy bardzo mi się podoba!
Dziękuję, bardzo dziękuję Leno!
Cała przyjemność po mojej stronie:)
I – tak, oczywiście, chętnie pomogę, jeśli będę potrafiła:)
Widziałaś Leno zdjęcie mostu sfotografowanego przez ikroopkę, który dodałam 27.07.20 o godz.23:21 ?
Tak:)
Kolorystycznie przypomina place zabaw:
„Huśtaweczka mknie do góry,
jakby miała żywe skrzydła,
aż miarowo chrzęszczą sznury,
skrzypią belki i spoidła.”
(„Huśtawka” – J. Birkenmajer)
🙂
Jesteś niesamowita z tym wierszykiem lub baśnią na każdą okazję.
Kolorowych, baśniowych snów Leno!
🙂
Dobrej nocki, Makówko:)
Dzień dobry, Quackie:)
Och! Bardzo dziękuję – szepnęła i zawstydzona schowała się w kąciku…
Pozdrawiam:)
Nie chowaj się, Leno!
Witaj, Makówko:)
Mam nadzieję, że choć trochę wywiązałam się z obietnicy.
Wybacz formę, ale nie sądziłam, że tak szybko swój „Post o mostach” zamieścisz i dopiero wczoraj w nocy miałam możliwość pobuszowania po blogach:)
W ramach zadośćuczynienia dołączam jeszcze mój ulubiony mostowy wiersz:):
„Dziwna planeta i dziwni na niej ludzie.
Ulegają czasowi, ale nie chcą go uznać.
Mają sposoby, żeby swój sprzeciw wyrazić.
Robią obrazki jak na przykład ten:
Nic szczególnego na pierwszy rzut oka.
Widać wodę.
Widać jeden z brzegów.
Widać czółno mozolnie płynące pod prąd.
Widać nad wodą most i widać ludzi na moście.
Ludzie wyraźnie przyspieszają kroku,
bo właśnie z ciemnej chmury
zaczął deszcz ostro zacinać.
Cała rzecz w tym, że nic nie dzieje się dalej.
Chmura nie zmienia barwy ani kształtu.
Deszcz ani się nie wzmaga, ani ustaje.
Czółno płynie bez ruchu.
Ludzie na moście biegną
ściśle tam co przed chwilą.
Trudno tu obejść się bez komentarza:
To nie jest wcale obrazek niewinny.
Zatrzymano tu czas.
Przestano liczyć się z prawami jego.
Pozbawiono go wpływu na rozwój wypadków.
Zlekceważono go i znieważono.
Za sprawą buntownika,
jakiegoś Hiroshige Utagawy,
(istoty, która zresztą
dawno i jak należy minęła),
czas potknął się i upadł.
Może to tylko psota bez znaczenia,
wybryk na skalę paru zaledwie galaktyk,
na wszelki jednak wypadek
dodajmy, co następuje:
Bywa tu w dobrym tonie
wysoko sobie cenić ten obrazek,
zachwycać się nim i wzruszać od pokoleń.
Są tacy, którym i to nie wystarcza.
Słyszą nawet szum deszczu,
czują chłód kropel na karkach i plecach,
patrzą na most i ludzi,
jakby widzieli tam siebie,
w tym samym biegu nigdy nie dobiegającym
drogą bez końca, wiecznie do odbycia
i wierzą w swoim zuchwalstwie,
że tak jest rzeczywiście.”
(„Ludzie na moście” – Wisława Szymborska)
Pozdrawiam:)
Oczywiście, że się wywiązałaś, Leno,dziękuję.
Szybko?
Jak tylko wróciłam ze Stróży do domu to nie poszłam spać aż zbudowałam skoro obiecałam.
Faktycznie w mostach „coś jest”.
Dzień dobry, Wyspo:)
Witaj, Leno! (odpowiedziała echem Wyspa)
Dzień dobry, Tetryku:)
Troszkę Wyspę spersonifikowałam, to fakt:)
Ale chyba nie ja jedna…
Pozdrawiam:)
Och, to dość często stosowana tutaj figura 🙂
Dobry wieczór. Jestem po pracy, zaraz przerwa, ale jeszcze przebiegnę po szczebelkach…
Wieczór?
A ja jeszcze na Bagrach?
No, taki wczesny wieczór. Jednak to już dziewiętnasta dochodzi.
Jak dobrze, że mam Internet w komórce,a kiedyś nie chciałam,bo uważałam,że komórka ma służyć do rozmawiania i smsowania i tyle.
A teraz?
Czy ja się już chwaliłam, że jestem w domu?
Wykąpana, przed kolacją.
Przerwa się nieco przedłużyła, ale już jestem.
A także: dobijamy do 250 komentarzy, a nie widzę nic w szkicach. To może jakaś skromna galeria ptaków z Wielkopolski?
Tak, tak, tak!
Na to czekałam, już wcześniej o tym pisałam, że mosty zamieniły się w wieżowiec.
A ja zapraszam na nowe pięterko. Jeszcze chwilę pobędę na Wyspie.
Ja też, ale z doskoku.
Dobranoc, Wyspo:)