« Ballada o trzęsących się portkach Czas księdza proboszcza »

Parowozownia

Ostatnio zrobiłam wpis o Babiej Górze i Małpiej Wyspie, czyli o tym jak kiedyś jechałam z Krakowa do Gródka nad Dunajcem przez Zubrzycę.

W komentarzach wspomniałam wtedy, że kiedyś wracałam z Kołobrzegu do Krakowa przez Wolsztyn.

Zareagowali wtedy panowie Quackie i Lord.

Quackie:

Aa, wolsztyńska parowozownia to jest sławne miejsce, mimo że żaden ze mnie miłośnik kolei parowej.

Zapytałam, czy ma jakieś zdjęcia i w odpowiedzi Q napisał :

Nie! Ale słyszałem wiele razy i przy wielu okazjach od wielu znajomych, w tym np. takich, których dzieci przez cały rok czekały na to święto, co to jest parada parowozów etc.”

Natomiast Lord przywitał się tak:

Dzień dobry.
Ja byłem na paradzie wolsztyńskiej. Niemniej, w parowozowni nie byłem. Najrozsądniej jest ją zwiedzać poza świętem, w innym wypadku należy liczyć się z ogromnymi tłumami. Nie pominę faktu, że zaparkowanie samochodu tego dnia graniczy z cudem. No, chyba że przyjedzie dzień wcześniej, to i parowozownie zobaczy.

Odpowiedziałam:

W Wolsztynie byłam tylko jeden dzień przejazdem, wracając NAJKRÓTSZĄ DROGĄ Z KOŁOBRZEGU DO KRAKOWA (czy była najkrótsza można polemizować, ale była ciekawa i w miłym towarzystwie).

Proszę Państwa wychodzi na to, że jak przyjdzie kolej na mnie pasuje zbudować pięterko o Wolsztynie.

Skoro obiecałam, należy słowa dotrzymać. Zamiast pisać o parowozowni taki pstryczek. Proszę kliknąć na zdjęcie i przeczytać tekst.

Resztę dopowiecie Wy (mam nadzieję), a jak wywiąże się „wymiana myśli” dopowiem ja w komentarzach tekstowych lub zdjęciowych.

A teraz parę pstryczków.

Powiało socjalizmem?

Na koniec więc małe pytanie – kto pamięta takie wagony?

A takie bilety kto pamięta?

Byłam tam, gdy cały dzień lało, więc prawie nie było zwiedzających. Spokojnie mogłam połazić po Muzeum, usiąść na ławeczkach w pociągu retro, trochę trudniej było pstrykać to co stoi na zewnątrz. Z przyjemnością odświeżyłam sobie to zwiedzanie sprzed paru lat; zapraszam do wspólnego zwiedzania.

Obrazek wyróżniający – unikatowy Tr5-65 produkcji niemieckiej firmy Orenstein & Koppel z 1921 roku (przebudowany w 1938 roku).
Jako jedyny taki parowóz z tej serii w Europie stanowi jeden z cenniejszych eksponatów Parawozowni w Wolsztynie.

279 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Dzień dobry na nowym pięterku, zanim umknę na przerwę!

    Otóż takich wagonów nie pamiętam, ale moi Rodzice (sądząc z opisu) jak najbardziej, ponoć jeździły na trasie Żywiec-Sucha Beskidzka jeszcze niedługo przed moim przyjściem na świat.

    Natomiast takie drewniane siedzenia z listewek kojarzą mi się ze starymi tramwajami z Poznania, z wagonami typu Konstal-N. I takimi jeździłem, jak najbardziej.

    A tekturkowe bilety to były w sprzedaży hoho, w latach osiemdziesiątych na pewno jeszcze. Pamiętam jak najbardziej, i kasowniki-dziurkacze.

    A teraz fajrant i przerwa.

  2. Quackie pisze:

    Parowozownię w Wolsztynie, jako się rzekło, znam tylko z opowieści znajomych. Np. kolegi z Poznania (obecnie spod Poznania), który ma dwóch synów z ZA (trochę jak nasza Jo). Co prawda znam temat tylko z relacji, ale ponoć bardzo entuzjastycznie brali udział w tym święcie z Paradą Parowozów, włazili, gdzie tylko się dało, o dziwo nie mieli problemu z gwizdaniem parowozów i w ogóle znakomicie się bawili.

  3. Makówka pisze:

    Wróciłam do domu z ulicznego knucia.

    Z obolałymi nogami, rękami czarnymi od farby drukarskiej i z bardzo mocno naderwanymi skrzydłami.
    Wiele razy rozmawiałam z przypadkowo spotkanym suwerenem na ulicy przed poprzednimi wyborami.
    Zawsze wynik był ważny, ale chyba nigdy aż tak jak teraz. Dlatego przeraża jak dużo ludzi w centrum Krakowa tak myśli jak miałam okazję usłyszeć. Bodaj tyle, że nie spotkałam się z agresją.

    Dawniej umawialiśmy się w dwie, trzy osoby -wtedy łatwiej się podbudować psychicznie. Teraz jednak mało czasu, coraz mniej chętnych do pracy a tak dużo do zrobienia, aby dotrzeć do wyborców poza Krakowem.

    Dobra, wyżaliłam się i zabieram się za bycie gospodynią na Wyspie.

    • Quackie pisze:

      Efekt pompowania w ścieku, niesłusznie zwanym telewizją publiczną. A może i słusznie, tyle że użycie przymiotnika „publiczny” byłoby mocno nacechowane.

      Odsapnij.

      • Makówka pisze:

        Telewizja publiczna i kościół niestety.
        Muszę odsapnąć, zjeść kolację, bo teraz mam nastrój, aby:

        Uciec pociągiem od przyjaciół,
        Wrogów, rachunków, telefonów
        Nie trzeba długo się namyślać,
        Wystarczy tylko wybiec z domu.

        Nieee -od przyjaciół nigdy!

        A jutro i tak znów będę bawić się w ulicznego gazeciarza i gadać z suwerenem! Tylko trochę otrzepię skrzydła!

        • Jo. pisze:

          Też o tym ostatnio rozmawialiśmy. I doszliśmy do podobnych wniosków, niestety. Nawet Madre negatywnie skomentowała rolę kościoła w tych czasach, rzecz jasna nie in general, ale jednak w proporcjach niekorzystnych dla duchowo-religijnej posługi.

      • Jo. pisze:

        Ale domy publiczne były (?) instytucjami niezwykle potrzebnymi!

        • Makówka pisze:

          Były?
          Tylko teraz chyba inaczej się nazywają?

          Obok takiej jednej przechodziłam wielokrotnie, ale nie zwracałam uwagi na napis „Rezydencja KLATT”.

          Tak à propos podobno Banaś znów bardzo aktywny?
          „Kopertowymi wyborami ” się zainteresował, czyli NIK kontroluje to coś co miało być, a nie było. Hm…

          Czy to prawdziwa kłótnia w rodzinie?

  4. Makówka pisze:

    Panie Q czy mogę sobie zamówić jakąś „tematyczną” Dobranockę?

    Angel

    • Quackie pisze:

      No, w zasadzie to ja już widzę pewną sugestię.

      Ale zrobię po swojemu Wink

      • Makówka pisze:

        Sugestii nie ma żadnej. Ja tylko poprosiłam „tematycznie”, a jak się chce wszystko można tematycznie skojarzyć.

        • Quackie pisze:

          Aha, OK.

          To ja widocznie źle zrozumiałem „wsiąść do pociągu” Wink1

          • Makówka pisze:

            „Wsiąść do pociągu” dałam w komentarzu autorskim, więc to by już nie miało sensu drugi raz. Ta piosenka kojarzy mi się z młodością, ale nie jest aż takich lotów, aby ją słuchać na Wyspie dwa razy, gdzie większość ma bardzo wysublimowany gust muzyczny.

  5. Makówka pisze:

    Tak się zastanawiam czy Tetryk dalej knuje?

    Thinking

    Czy też nie lubi jeździć pociągami a w każdym razie parowozami?

    A może opowie nam cokolwiek o swoim knuciu, zanim zapali lampkę i pójdzie lulu?

  6. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Herbata (zielona) i praca.

  7. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Herbatkę, a jakże – zieloną! – właśnie piję, praca już wre 🙁

  8. Quackie pisze:

    Dzień dobry, lecę po kawę do Gieni.

  9. Makówka pisze:

    Słonecznie witam!

    Z ulubioną filiżanką w kropki.

    Kawka

  10. Max pisze:

    Dzień dobry 🙂 Pociągi , pociągi … Toć prawie mieszkało się w pociągach . Wystrój wnętrz z boazerią często przypominał powojenne luksusy lokalowe . Przez jakiś czas dojeżdżałem do Radomia . O stałej godzinie , z tego samego peronu Dworca Głównego w Warszawie … Ale zdarzyło się ,że pewnego dnia wsiadłem do pociągu jak zawsze i zdrzemnąłem się nieco . Obudził mnie konduktor ,ale nie w Radomiu , a w Poznaniu . Zbaraniałem , nie mogłem zrozumieć jak to się stało , a była to normalna chwilowa zmiana odjeżdżających pociągów z Dworca Głównego . Do Radomia dotarłem od strony Wrocławia , nadrobiłem trochę kilometrów , ale dostałem nauczkę , że warto wcześniej sprawdzić dokąd ten pociąg pojedzie … Thinking

    • Makówka pisze:

      Witaj Max!

      Też miałam podobną sytuację, choć trochę inną jednak. Po dwóch nocach w pociągu ocknęłam się, pociąg stoi na jakimś Dworcu, więc pytam „w jakim mieście jesteśmy?”

      „W Krakowie!”.

      Gdybym szybko się nie zebrała pojechałabym gdzieś do Przemyśla i jeszcze zapłaciła karę.

  11. Tetryk56 pisze:

    Pewien chłopak z Tarnowa całą noc wkuwał do egzaminu (ech, zaległości!), po czym rano wsiadł w pociąg i pojechał zdawać do Krakowa. Obudził się… w Katowicach. Zaklął, miał jeszcze chwilę czasu, wsiadł w najbliższy do Krakowa. No i obudził się w Bochni…

    • Makówka pisze:

      A jak mu poszedł egzamin? Bo podejrzewam, że jednak jakoś dotarł ?

    • Quackie pisze:

      A to zupełnie jak kolega Ojca z pracy, wracający służbowo z Warszawy do Kielc krakowskim pociągiem, który zasnął i obudził się bodaj w Miechowie. A w drodze powrotnej też zasnął i z kolei ocknął się w Skarżysku! Z którego wrócił do Kielc już PKSem, gdzie budził kierowca Happy-Grin

  12. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Nie kojarzę takich pociągów z drewnianą „boazerią”, ale z drewnianymi siedzeniami i owszem Pleasure
    Pochodzę z „kolejarskiej” rodziny… mój dziadek przed wojną był dyżurnym ruchu. Po wojnie i po odsiedzeniu 6 lat we Wronkach (za AK) nie mógł już pracować na tym samym stanowisku. Bo kolejarz, to była prestiżowa posada i byłych więźniów nie zatrudniali. Z czasem to się zmieniło…
    Mój teść pracował na kolei, moja szwagierka i mój mąż. Każde na innym stanowisku. Teść był toromistrzem, szwagierka pracowała jako „pracownik biurowy”, a mąż w łączności kolejowej był monterem (tak jak moja siostra) Pleasure
    Mieszkałam najpierw niedaleko torów, a potem (po wyjściu za mąż) niemal na torach Delighted Oczywiście w budynku kolejowym Wink Także kolej to jakby moja młodość… Happy

  13. miral59 pisze:

    Mój ojciec, chociaż prawnik z zawodu, też miał kiedyś przygodę z koleją. Wsiadł do pociągu w Warszawie po jakiejś rozprawie w Sądzie Najwyższym i ukołysany monotonnym stukotem kół zasnął. Jechał do domu, do Białegostoku, a to była 3,5 godzinna jazda.
    Na granicy polsko-radzieckiej obudzili go celnicy, czy wopiści (już nie pamiętam) i trafił do aresztu pod zarzutem chęci nielegalnego przejechania granicy. Jak sam potem mówił, za taki czyn powinni go raczej zamknąć w „wariatkowie”, bo kto normalny uciekałby na wschód? Overjoy
    Nie trzymali go długo. Dość szybko upadło podejrzenie o szpiegostwo, na wariata nie wyglądał… Z Kuźnicy przewieźli do Białegostoku celem sprawdzenia prawdziwości jego zeznań, a że wszystko się zgadzało, wypuścili Delighted
    Potem już zawsze gdy z Warszawy wracał do domu i ogarniała senność prosił współtowarzyszy podróży, żeby obudzili go najpóźniej w Łapach Overjoy
    A jeżdżąc do Warszawy musiał wyjeżdżać z domu przed północą, bo rozprawy były na ogół między 8 a 10 rano i musiał być na czas. Także po posiedzeniach sądu był zmęczony i niewyspany… a jeszcze miał czas wypić kilka piw przed podróżą… nic dziwnego, że potem spał „martwym bykiem” Wink

  14. Max pisze:

    Mnie oprócz przygody sennej , o której wspomniałem ,przydarzyła się przygoda , która mogła mieć tragiczne skutki . Dojeżdżałem do Warszawy pociągiem elektrycznym w którym drzwi zamykały się automatycznie . Pewnego ranka , przy dużym tłoku i mojej grzeczności wobec innych pasażerów , wysiadałem jako ostatni i błyskawicznie zamykające się drzwi złapały mnie za pantofel . Szarpnięcie było takie skuteczne , że ja wywinąłem orła w powietrzu , a pantofel pojechał w świat . Głupia sprawa , do pracy prawie boso ze skręconą nogą , ale dało się to załatwić przez taksówkarza i po zdarzeniu zostały tylko wspomnienia i stracony pantofel na rzecz PKP . Afraid

    • miral59 pisze:

      No to faktycznie miałeś stresującą przygodę, Maksiu Amazed
      Że też drzwi nie miały czujników! Przecież mogła Ci ugrzęznąć cała noga! I co? Pociąg wlókłby Cię do następnej stacji? Żywego na pewno by nie dowlókł… Amazed

    • Makówka pisze:

      Kiedyś widziałam sytuację gdy drzwi zamknęły się częściowo na wózku z dzieckiem w środku.

      Tramwaj ruszył, matka biegła wzdłuż tramwaju podtrzymując rączkę wózka.
      Oczywiście chwilę, bo motorniczy zauważył, zatrzymał się i otworzył drzwi, nikomu nic się nie stało

      Jednak co sobie matka podżyła przez tę chwilę!

      • miral59 pisze:

        Na pewno dla matki to horror! Dobrze, że motorniczy ją zauważył, bo mogła być tragedia Amazed

        • Makówka pisze:

          Mogła. Motorniczy powinien zauważyć, zanim ruszył, że na schodach jest wózek dziecięcy.
          Teraz jest automatyczna blokada i chyba nie da się ruszyć z niedomkniętymi drzwiami.

  15. miral59 pisze:

    Miło się gawędzi, ale czas mi się zbierać do pracy…
    Miłego dnia Wyspiarze!!! Delighted

  16. Quackie pisze:

    Fajrant i przerwa, z tym że na załatwianie spraw przedwyjazdowych głównie…

  17. Makówka pisze:

    Cisza na Wyspie!!!???

    Zimno (14 stopni), pada deszcz.
    Łoj dobrze, że deszcz, bo żeby się nie okazało, że z tym pługiem odśnieżnym wywołałam wilka (śnieg) z nieba.

    Włażę pod kołderkę.

    kordelka

    Ale oczywiście nie idę jeszcze spać, czekam na Wyspiarzy z ich kolejowymi historyjkami.

  18. Quackie pisze:

    Jestem, ale jeszcze nie do końca. Zaraz będę do końca i zerknę na filmiki i w ogóle.

  19. Makówka pisze:

    Jeszcze małe uzupełnienie do obrazka wyróżniającego, do wiersza, do całego pięterka.

    Lokomotywa parowa(parowóz) –lokomotywa napędzana silnikami parowymi.
    Pierwszą lokomotywę parową zbudował w 1804 roku Richard Trevithick. Za wynalazcę współczesnej lokomotywy parowej uważa się George’a Stephensona. Jego parowóz Rakieta (Rocket) z 1829 r. stał się pierwowzorem wszystkich dalszych konstrukcji.
    Ostatnią regularną linię zwykłego ruchu pasażerskiego w Europie obsługiwaną przez lokomotywy parowe zamknięto 31 marca 2014. Było to połączenie Wolsztyn – Leszno w Polsce. Połączenie to zostało reaktywowane od dnia 15 maja 2017 r.

    Czyli między między na temat cd

    • Quackie pisze:

      Kiedyś była taka książka o różnych pojazdach, dla dzieci, popularnonaukowa, bardzo ładnie napisana i ilustrowana, oczywiście nie pamiętam tytułu, gdzie to wszystko było pięknie opisane: samochody, lokomotywy, parowe, elektryczne, spalinowe…

      • Makówka pisze:

        Ciekawe czy współczesne maluchy w ogóle byłyby zainteresowane taką książką?

        Dlatego te wolsztyńskie parady to bardzo mądra i kształcąca inicjatywa.
        Nauka i dobra zabawa.

    • Wyimaginowany pisze:

      Co ciekawe, w tym roku parowozy miały kursować na trasie Wolsztyn – Leszno, Wolsztyn – Poznań. Oczywisty powód to atrakcja turystyczna, ten mniej oczywisty, to braki w taborze (szynobusy w naprawie). Niby śmieszne ale czy mamy tyle tych parowozów co by braki w całym kraju pokryć ? Amazed

      • Quackie pisze:

        Hm, jak można sprowadzić z zagranicy na paradę , to może i za szynobusy by się dało?

        • Wyimaginowany pisze:

          Oczywiście, żeby się dało i jakaż to atrakcja! Jeżeli jednak zaczynamy sięgać po parowozy w celu zastępstwa dla szynobusów, to wybacz, czegoś tu nie rozumiem… 🙂

          • Quackie pisze:

            Może żeby połączyć przyjemne (atrakcja) z pożytecznym (łatanie braków)?

            • Wyimaginowany pisze:

              Być może i tak właśnie jest, mam nadzieję. Czepiać się nie czepiam, wszak sama idea uruchomienia tych cacek, bardzo mi się podoba. W tamtym roku też jeździły, tylko wyłącznie jako atrakcja, jeżeli tak będzie w przyszłych latach to będąc w Poznaniu postaram się skorzystać z okazji. Taka możliwość jest również po samej paradzie. Niestety ilość chętnych jest tak dużą, że trzeba mieć dużo szczęścia aby pojechać. 🙂

              • Quackie pisze:

                …i tu wracamy do motywu znanego z PRL, mianowicie wsiadania do pociągów drzwiami i oknami Wink1

                Notabene jeżeli chodzi o pociąg z Poznania do Kielc i jeżdżenie na tej trasie na studiach, to w pewnym momencie się wycwaniłem, szedłem na koniec albo początek peronu i jak tylko pociąg się zatrzymał, nie próbowałem się wcisnąć do tłumu zgromadzonego pod drzwiami, tylko wyławiałem wzrokiem przedział z pustymi miejscami, grzecznie pukałem do okna i prosiłem o zajęcie miejsca niedużym plecaczkiem – i miałem całkiem niezłe wyniki, bo zanim pasażerowie podróżujący do Poznania wysiedli i ruszyła po wagonach fala wsiadających, mijało akurat tyle czasu, co trzeba, żeby zająć sobie miejsce z peronu.

      • Tetryk56 pisze:

        Tu i ówdzie plączą się jeszcze ręczne drezyny…
        Kiedyś widziałem też na torach starą Warszawę z kołami wymieninymi na typowe kolejowe 🙂

  20. Quackie pisze:

    Kochani, uciekam, zobaczymy, może rano dam radę się jeszcze przywitać (chociaż będzie przede wszystkim pakowanie, ale kto wie, o której ruszymy).

  21. Makówka pisze:

    Chyba i ja już powiem Dobranoc!

    lulu

  22. Quackie pisze:

    Dzień dobry, zaraz się zaczynamy pakować…

  23. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Jedni jeszcze śpią, inni się pakują, a niektórzy już w robocie… Tears

  24. Jo. pisze:

    Jako dziecko podróżowałam wyłącznie transportem publicznym. Wolałam dłuższe trasy koleją niż pekaesem, bo latami cierpiałam na chorobę lokomocyjną i autobus to była dla mnie katorga.

    Kiedy byłam przedszkolakiem, chodziłam z dziadkami albo rodzicami na dworzec, siadało się na ławeczce i czekało na skład towarowy, żeby liczyć przejeżdżające wagony 🙂 To był dworzec w Pabianicach, składający się z trzech peronów, w tym jednego dalekobieżnego.

    Najdłuższą podróż kolejową odbyłam z siostrą z Tatui w 1981 roku do Bułgarii. Dwie doby w podróży, przez ZSRR (za zmianą podwozia na szersze). Potem wracaliśmy „na raty”: najpierw przez Rumunię do Budapesztu i kilka dni później dopiero do Polski. Elegancko miało być, w sypialnym… Tylko sprzedali podwójne bilety i ojciec jechał w innym przedziale z miłą panią z wnuczką, a nas obie upchnęli na jednym łóżku u bardzo zmanierowanej pani z córeczką.

    Potem przez 5 lat prowadzenia szkoleń w całej Polsce też na ogół korzystałam z pociągów.

    Moje dzieci od urodzenia podróżują samochodem i szczęście moje nie zna granic, bo w ich przypadku jest to jedyny sposób na uniknięcie horroru (a i to nie zawsze się udaje). I nieco bawi mnie to, że dla nich wielką atrakcją jest przejażdżka tramwajem albo pociągiem… Bo autobusem się zdarza – u nas, na naszym zad… znaczy: na naszych peryferiach nie mamy tramwajów.

    Takie czasy… Ja będąc dzieckiem o samochodzie nawet nie marzyłam

    • Makówka pisze:

      Witaj Jo!

      Dzięki za garść wspomnień!

      Ja do dziś na dłuższą trasę wolę pociąg, gdyż choroba lokomocyjna to coś, co mnie nie opuściło z wiekiem.

      Gdy byłam mała moi rodzice mieli skuter. Na krótkie trasy wozili mnie między sobą. Natomiast wakacje spędzałam z moimi dziadziami w Rabce-Zaryte, a rodzice podróżowali sobie gdzieś ze znajomymi na skuterze.

      Jako „samodzielne dziecko” tzn. szkolne podróżowałam z rówieśnikami pociągami. Nawet w dolinki podkrakowskie jeździło się pociągiem;dziś można dojechać miejskim autobusem.

  25. Makówka pisze:

    Pochmurne witajcie!
    Czy lato już było?

  26. Quackie pisze:

    Dzień dobry, jestem na miejscu, bezpiecznie. Sprzęt rozłożony, można popracować, mam nadzieję.

  27. Quackie pisze:

    Fajrant, dziękuję, wyłączam Internet. Leje z przerwami.

    • Makówka pisze:

      Jak wracałam do domu delikatnie kropiło. Pogoda zdechła…taka, że tylko Poklon paść na nos.

      A na Wyspie ciszaaaa!

  28. Tetryk56 pisze:

    Dotarłem do domu. Robiliśmy i teściowej de-molkę, czyli kompleksowe niszczenie siedlisk moli w szafach i w kuchni…

  29. Makówka pisze:

    DOBRANOC WYSPO!

    kordelka

  30. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Niby mam wolne od pracy, ale roboty w domu mam zawsze w „pip” Tired Czy się kiedyś oporządzę? Thinking Tak żeby już nic nie zostało?

  31. miral59 pisze:

    Rozmawiałam dziś sporo czasu ze swoją koleżanką, która mieszka w Arizonie (przeprowadzili się tam z Illinois gdzieś ze dwa lata temu). Upały mają tam teraz nieziemskie TooHot! Ale sami chcieli, no to mają Happy-Grin
    A tak w ogóle, to przez USA przechodzi teraz fala upałów. W niektórych miejscach (na południu) temperatura dochodzi nawet do 50C TooHot! Nie wiem jak można wyjść z domu przy takim gorącu? Toż można się upiec minuta osiem Amazed
    U nas tradycyjnie trochę ponad 30C (tzn. 33-35C) Delighted
    Już chyba pisałam, że jak pomyślę o rachunku za prąd, robi mi się gorąco Wink Pewnie będzie ogromny… klimatyzacja chodzi non stop… ale to zawsze jest tak… coś za coś Worry Można wyłączyć klimę i się dusić, albo włączyć i płacić…

  32. miral59 pisze:

    Piątek będzie „biegany” Worry Mam całą masę spraw do załatwienia… przede wszystkim zmianę oleju w samochodzie… a to na pewno trochę czasu zajmie Worry O innych „drobiazgach” już nawet nie wspominam… Wink

    • Tetryk56 pisze:

      Facet spóźnił się do pracy o pół godziny i tłumaczy szefowi:
      – Przepraszam, trochę się spóźniłem. Ale od rana załatwiłem mnóstwo rzeczy: zatankowałem samochód, umówiłem się z mechanikiem na przegląd, podjechałem na pocztę żeby wpłacić opłatę rejestracyjną, i jeszcze po drodze zajechałem na myjnię. Pomyśl tylko, ile czasu by mi to zajęło, gdybym nie miał samochodu!

      • Makówka pisze:

        ROTFL

        (Tetryku a Ty dziś do pracy pojechałeś rowerem czy samochodem? I hm…byłeś punktualnie?)

      • miral59 pisze:

        ROTFL
        No tak… gdybym nie miała samochodu… ale to tylko wymiana oleju zajmuje mi trochę czasu. W pozostałe miejsca, na piechotę, szłabym znacznie dłużej Wink
        A w sumie oleju nie wymieniłam. Kolejka do wymiany (i różnego rodzaju napraw) była tak duża, że facet zapowiedział mi prawie 4 godziny czekania. Zwątpiłam… Weary
        W końcu ustaliliśmy termin… mają mi wymienić ten olej w ekspresowym tempie. Zobaczymy…

  33. miral59 pisze:

    Miłego piątkowania życzę wszystkim Wyspiarzom Delighted
    I idę spać Spanko

  34. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Ciepło. Słonecznie. Gorąco. Ale fajnie! – jak mawiają kaktusy Wink

  35. Makówka pisze:

    Witajcie!

    Nie jestem kaktusem (przecież nie mam kolców!), ale się cieszę, że jest słonecznie.

  36. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Pogoda nadal dość niezachęcająca – chmury od końca do końca nieba, chłodnawo, chociaż nie zimno. Wczorajsze popołudnie i wieczór spędziliśmy z kuzynostwem małżonki, przezacnymi ludźmi, globtroterami, kuzyn były marynarz, co to pracował na niejednym statku i z niejednego pieca chleb jadł. A teraz pracy ciąg dalszy, jak mniemam.

  37. Makówka pisze:

    To różowe to jednak bojka jest! Sprawdziłam.

  38. Max pisze:

    W pierwszej turze prezydenckich wyborów miałem swojego kandydata który nie błysnął wynikami . Ale myślałem ,że przegrani spotkają się przed drugą turą i wspólnym manifestem poprą Rafała Trzaskowskiego , bo przecież wszyscy byli przeciwko A. Dudzie . Tak się jednak nie stało i jestem rozczarowany tą zapyziałą opozycją , bo bitwa idzie o być , albo dyktaturę Jarosława Kaczyńskiego . Bo to on przed laty stojąc pod Krzyżem Stoczniowców w Gdańsku powiedział : My stoimy tu (tzn. pod krzyżem ) ,a Oni tam gdzie stało ZOMO . Mijają lata , a społeczeństwo w dalszym ciągu nie może wybić mu z chorej głowy największego nieszczęścia jakim jest podział Polski w XXI wieku . Najbliższa niedziela jest szansą na zmianę tej sytuacji … Roses

  39. Quackie pisze:

    Dzień dobry, nie dość, że fajrant, to po fajrancie jeszcze spacer, a na spacerze żurawie – i miałem przy sobie aparat. Jeżeli te zdjęcia wyjdą, to będzie, jak to mówi młodzież, sztosik.

    Plus perkozy i kormorany, ale z dość daleka, więc wyjdą tak sobie, plus parę mniejszych ptaszków do zidentyfikowania.

    A to dopiero(?) drugi dzień!

  40. Tetryk56 pisze:

    Zrobiło się wysoko, więc zapraszam na nowy wpis – tym razem fragment z naszej Noblistki…

  41. Lena Sadowska pisze:

    Witaj, Makówko.

    Dopiero dziś obejrzałam sobie pstryczki z Twojej relacji, bo w wakacje jestem raczej z doskoku:)
    Takie przedziały znam tylko z opowieści, znalazłam też kiedyś wśród jakichś szpargałów kartonowy bilet kolejowy z dziurką:)
    Mam za to stareńką Olympię, na której przepisywałam swojej utworki, gdy pierwszy raz zdecydowałam się wziąć udział w konkursie poetyckim:)
    To miłe wspomnienie.

    Tymczasem pozdrawiam:)

    • Makówka pisze:

      Witaj, Leno!

      Miło, że zajrzałaś i obejrzałaś.
      Cieszę się również, że wpis ten wywołał jakieś miłe wspomnienia.

      Też pozdrawiam:)

      • rumbutumbu pisze:

        Witaj Makówko .
        Jak tu miło ,nostalgicznie …Dziękuje za wszystkie bosko piękne maszyny. ….Przypominam sobie podobne „ciufcie” które ileś lat temu przemierzały odcinek między Skoczowem a Cieszynem (i z resztą nie tylko..)
        Wszystkie te wydyszane, wystukane kilometry. Rzeczywiście dzisiaj maszyny nie te,
        ale kiedy słyszę ten charakterystyczny stukot wmawiam sobie ,że nic się nie zmieniło

        • Makówka pisze:

          Witaj rumbutumbu!

          Miło, że zaglądnęłaś. Cieszę się, że poczułaś się na tym pięterku miło i nostalgicznie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)