« 2018 tuż tuż! Mów do mnie jeszcze... »

Lajkonik i zmiana dystansu

Pan Ignacy Lajkonik po raz kolejny zaparkował samochód na podwórzu gospodarstwa pani Moniki. Po raz kolejny, bo tak się złożyło, że przez kilka ostatnich miesięcy często podróżował między swoim blokiem, a domem siostry: a to zawoził większą ilość dietetycznej karmy dla Pciucha, który ostatnimi czasy roztył się był całkiem niezdrowo, a z kolei w sklepie zoologicznym niedaleko mieszkania pana Ignacego ogłoszono promocję na tę karmę, a to przywoził większą ilość słoików z zaprawami – znakomitymi śliwkowymi powidłami, konfiturą z dzikiej róży oraz dżemami z malin i truskawek. Niestety truskawki antygrawitacyjne po kilku latach od odkrycia straciły swoje szczególne właściwości, a szkoda, bo wożenie słoików dżemu z takich owoców było bardzo łatwe, lekkie i przyjemne. Właściwie można je było transportować nawet rowerem.

Na miejscu słoiki były rozdysponowywane między bliższą (pani Chandra, Karol i Paulina), a czasem, przy urodzaju, nawet dalszą (kuzynka Euforia) rodzinę, przy czym pan Lajkonik w miarę możności nie zapominał również o przyjaciołach. Obdarowany słoiczkiem malinowego dżemu pan Modest, owocowo-warzywny fachowiec w każdym calu („Ja już, panie Ignacy, dwadzieścia siedem lat tym towarem handluję!”) po skosztowaniu nie krył zachwytu i zapowiedział, że zrewanżuje się panu Lajkonikowi – i pani Monice – czymś równie dobrym, lecz żeby nie psuć niespodzianki, nie powiedział, czym mianowicie.

Poza słoikami z zawartością lub bez (bo przecież w odwrotną stronę jechały puste) panu Ignacemu zdarzało się tego roku wozić również narzędzia pana Tadeusza – popsute do serwisu w mieście, a kiedy okazywało się, że niektóre z nich nie nadają się do naprawy – nowe ze sklepów w mieście, no i oczywiście parę razy przyjechać do pani Moniki bez ładunku. Dla przyjemności, jak zwykle.

Żeby jednak nie było za różowo, było w tym jeżdżeniu coś, co się panu Lajkonikowi nie podobało. To znaczy efekty były jak najbardziej pozytywne, ale dlaczego tak się działo – tego nikt nie wiedział. Otóż pan Ignacy, człowiek w pewnych sprawach skrupulatny, zapisywał sobie przebiegi na kolejnych trasach, zresztą w jak najbardziej praktycznym celu: dzielił potem liczbę zatankowanych litrów paliwa przez liczbę przejechanych między tankowaniami kilometrów i już wiedział, ile pali jego samochód. W nowszych modelach takie wyliczenia prowadził komputer pokładowy, ale auto pana Lajkonika nie należało do nowszych, a prawdę mówiąc, niewiele brakowało, żeby zostało uznane za zabytek i otrzymało żółte tablice rejestracyjne. Dlatego też właściciel sprawdzał spalanie ręcznie.

Tymczasem z wyliczeń wynikało, że stopniowo ono maleje, a właściwie to inaczej: spalanie utrzymywało się na tym samym poziomie, ale malała… odległość, jaką przejeżdżał za każdym razem pan Ignacy. No, może nie za każdym, ale co pewien czas droga robiła się wyraźnie krótsza. Co w tym dziwnego, zapytacie? Przecież przez cały czas buduje się autostrady, drogi ekspresowe, obwodnice miast i miasteczek – i podróże są coraz krótsze. Otóż nic z tych rzeczy! Pan Lajkonik jeździł przez cały czas, opisywany w tym opowiadaniu, tą samą drogą, na której od lat nie zaszła żadna zmiana, ani na lepsze, ani na gorsze. W zasadzie pan Ignacy nie miał powodów do zmartwienia, wszak za każdym razem tankowanie starczało mu na dłużej… a jednak sytuacja ta gnębiła go nieco, ponieważ jako człowiek dociekliwy lubił rozumieć, co się z nim dzieje i dlaczego.

Pewnego jesiennego dnia pan Lajkonik zabawił jednak u siostry nieco dłużej, bo też i znakomicie mu się siedziało i gadało z Moniką i Tadeuszem, przy aromatyzowanej zielonej herbacie. W związku z tym wyjechał od nich tuż przed północą, czego na ogół nie robił, ponieważ wolał jeździć przy świetle dziennym. Widoczność, bezpieczeństwo i takie tam. Ponieważ jednak pogoda wydawała się sprzyjająca, tym razem nie martwił się zbytnio późną porą. Włączył sobie ulubioną składankę przebojów z lat osiemdziesiątych i ruszył raźno do domu. Ujechał może kilkanaście kilometrów, kiedy drogę zagrodziła mu duża tablica ze znakiem A-14 „Roboty drogowe” i napisem: „Budujemy dla nas. Dziękujemy za cierpliwość.” Pan Ignacy przeszedłby nad tym do porządku dziennego i grzecznie podporządkował się znakom, lecz ponieważ był wyczulony na niuanse językowe, zaintrygował go napis, który – według jego pamięci – zwykle brzmiał „Budujemy dla WAS.” Zatrzymawszy się na poboczu, wysiadł z samochodu i zaczął bacznie obserwować robotników.

Dziwni to byli robotnicy, oj, dziwni. Po pierwsze, poruszali się tak, jakby bardzo się śpieszyli, a nie wolno, z rozwagą i częstymi przerwami, a to na posiłek, a to na papierosa (co pan Lajkonik zaobserwował nie raz i nie dwa podczas swoich podróży remontowanymi drogami krajowymi). Po drugie, przy tej robocie podśpiewywali. Pan Ignacy nadstawił uszu na znajomą melodię, oczekując jakichś bezeceństw, w celach wyłącznie badawczych, ma się rozumieć, ale zamiast tekstu wulgarnego lub choćby sprośnego, usłyszał ze wszech miar kulturalny. A nawet kulturowy! „Czy Nieznośną lekkość bytu/ Adaptował Inarritu/ Ależ owszem, czemu nie, jemu też należy się!” śpiewali robotnicy, a arytmetyczny ciąg dalszy pan Lajkonik już znał. Po trzecie wreszcie, robili coś dziwnego: wycinali wielkimi tarczowymi piłami potężne płaty drogi i odkładali je na pobocze, skąd ładowano je na ciężarówki i wywożono. Po chwili wycinanie się skończyło i zaczęło naciąganie: do dwóch brzegów drogi po obu stronach wyciętego kawałka przyczepiano liny i dwa ciągniki powoli, powolutku, żeby nie urwać, ruszyły ku sobie, aż wycięte brzegi się spotkały.

Pan Ignacy obserwował tę krzątaninę z rosnącym osłupieniem, której jednak przeszło w irytację. Energicznym krokiem ruszył w kierunku starszego pana, który wydawał się nadzorować całość robót.
– Dobry wieczór. Co się tu wyprawia?
Kierownik najpierw bacznie obejrzał pana Lajkonika od stóp do głów, po czym zapytał nieufnie:
– A pan to kto? Inspektor z Głównej Dyrekcji?
– Nie, proszę pana, zatroskany obywatel! Jeżdżę tą drogą dość często i teraz już rozumiem, dlaczego odległość mi się skraca. Ładnie to tak, zabierać drogę innym?
– Ależ! Skoro się panu skraca, to chyba dobrze? – zapytał chytrze kierownik.
– Może i dobrze, ale wolałbym wiedzieć, kto, co i dlaczego! – zagrzmiał pan Ignacy, zdenerwowany, że rozmówca tak go podszedł.
– Panie szanowny, spokojnie – łagodził kierownik. – Już mówię, otóż te kawałki, co pan widzi, nie znikają w siódmym wymiarze (tu pan Lajkonik łypnął na niego podejrzliwie), ani nie są sprzedawane na aukcjach jako kawałki autostrady biegnącej wzdłuż Muru Berlińskiego, tak, wiem, że takiej nie było, ale nie takie rzeczy się sprzedają na aukcjach. Z tych kawałków, proszę pana, układamy drogę do naszej wsi. Niby zaledwie dwadzieścia kilometrów w bok od krajówki, a to, panie kochany, polna droga, dziewiętnasty wiek. Trochę popada albo posypie i najwyżej traktorem pan przejedzie, bo zwykłym osobowym strach!
– Hm – mruknął pan Ignacy, nie dość jeszcze udobruchany. – Ale takimi inwestycjami to się chyba zajmują różne Zarządy Dróg i Inwestycji, o ile mi wiadomo?
– Ha! I tu pana mam! – zawołał triumfalnie jego rozmówca, po czym zniżył głos do konfidencjonalnego szeptu:
– Dwa lata temu drogę do naszej wsi wpisano do planu inwestycji w gminie. Już się cieszyliśmy, że w styczniu, najdalej w marcu zaczną ją kłaść i nareszcie człowiek będzie miał łączność ze światem, a tu… – kierownik zmełł w ustach nieprzystojne słowo, przeżuł i wypluł. – Wie pan, że dwie wsie dalej mieszka ten… Ktoś Ważny?
Pan Lajkonik delikatnie pacnął się dłonią w czoło. – No pewnie! Przecież widziałem w gazecie zdjęcia domu i gospodarstwa tego Kogoś i nawet się dziwiłem, że to tak blisko siostry, a nic wcześniej nie słyszałem.
Kierownik tylko machnął ręką – Niewielu słyszało, przynajmniej dopóki służbowe auto Kogoś Ważnego nie miało stłuczki tu niedaleko. No ale stłuczka stłuczką, a co z naszą drogą, jak pan myśli? Już po minie widzę, że pan domyślny. Tak jest, nasza droga wypadła z planu, za to do Kogoś Ważnego pociągnęli nowiuśką asfaltówkę, z poboczami, słupkami i latarniami. Pan wie, jaka za przeproszeniem cholera nas trzasnęła? No to nie czekaliśmy już dłużej…
– …tylko wzięliście sprawy we własne ręce – dokończył za niego pan Ignacy.
– Otóż to, otóż to – ucieszył się kierownik – Miło mi, że pan rozumie!

Tymczasem ciągniki skończyły ściąganie brzegów drogi i robotnicy pośpiesznie kończyli robotę, zwijali sprzęt oraz słupki. Pan Lajkonik wrócił do samochodu i już po chwili kierownik szarmanckim gestem pokazał, że można jechać. Wyprzedzając kolumnę ciężarówek, ciągników i innych drogowych maszyn, przez uchylone okno dosłyszał, że robotnicy zmienili repertuar. Teraz nie było już mowy o kulturalnych perwersjach, teraz z gardeł płynęła inna, całkiem cenzuralna, a nawet optymistyczna pieśń:
„Róbmy swoje
Bo jeżeli ciut się chce…”
________

Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany na madagaskar08.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

189 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Dzień dobry. No to zaczynam nowy rok od powrotu. Po 4 latach i 106 dniach wraca pan Ignacy, może niekoniecznie z hukiem, ale zawsze. Nie obiecuję, że wraca już na stałe, ale kto wie, kto wie – w miarę natchnienia i możliwości autora?

  2. Quackie pisze:

    Aha, teraz oddalam się na pewien czas od komputera, ale oczywiście wrócę jeszcze 🙂

  3. Tetryk56 pisze:

    Z radością witam na Wyspie powróconego pana Ignacego! Świetny początek roku zapowiada przynajmniej na Wyspie rok udany! Pleasure
    Ależ owszem, czemu nie!
    Wyspie też należy się!

  4. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Tekst taki długi, że na spokojnie przeczytam wieczorem. Chyba .

  5. Jo. pisze:

    Niestety muszę z lekturą poczekać na kompa. Na telefonie nie cierpię czytać dłuższych tekstów.

  6. miral59 pisze:

    Opowiadanie piękne Approve
    Jak miło znowu poczytać o panu Ignacym In Love
    Przeczytałam jednym tchem… o zwijaniu asfaltu na noc słyszałam, ale żeby go naciągać? Overjoy
    Mam nadzieję, że wena Cię nie opuści i pojawią się nowe odcinki Pleasure Czego (z czysto egoistycznych pobudek) Ci życzę Happy-Grin

    • Quackie pisze:

      A dziękuję 🙂 I owszem, dowcip o podkieleckim Wąchocku, gdzie zwijają asfalt na noc, odgrywał tu jakąś rolę 🙂 Co do weny i nadziei… Zobaczymy.

  7. miral59 pisze:

    U mnie ciągle zimno. Wychodziłam karmić swoje pierzaste i przy okazji spojrzałam na termometr, 23C na minusie. Dobrze, że się wiatr trochę uspokoił, bo odczuwalna byłaby jeszcze niższa Weary
    Muszę też przyznać, że jak pomyślę jaki będzie rachunek za ogrzewanie, to robi mi się gorąco Amazed

  8. Max pisze:

    Ciekawa historia pana Ignacego , który faktycznie odkrył wielką aferę z wycinaniem asfaltu na drodze publicznej do wymoszczenia dojazdu do stodoły jakiemuś sołtysowi .Upraszczam sprawę , ale warto przy okazji wspomnieć , krytykując „słusznie miniony ” Okres ,że w przedwojennej Polsce nie mieliśmy ani ,kilometra dróg asfaltowych . Wszystko zostało wyasfaltowane po wojnie . Mieliśmy ok. dwudziestu kilometrów ” betonki ” z Warszawy do Wyszkowa ,ze względu na obiekty wojskowe wokół Radzymina i to było wszystko . Drogi bite , to tzw. brukowane kocie łby i szuter . Żartuję ,ale cała sprawa z wycinką asfaltu , może zaowocować komisją śledczą … Oj będzie się działo w 2018 roku za sprawką pana Ignacego … Dobry wieczór 🙂 Thinking

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór. Zobaczymy, czy ktoś się zorientuje w tej wycince. I zauważ proszę, że ci robotnicy to lokalni mieszkańcy, wycinający ku wspólnemu pożytkowi, a nie tylko dla korzyści sołtysa Wink1

  9. miral59 pisze:

    Małżonek przed chwilą mnie pytał, kiedy będę latała z tą walizką/plecakiem… jest widno, to mógłby mi zrobić zdjęcia dla upamiętnienia takiego wyczynu… czy on nie jest wredotą? Wink
    Odpowiedziałam, że czas na bieganie z walizką już minął Conceited Overjoy

    • Quackie pisze:

      Czekaj, to może wrzuć walizkę do bagażnika samochodu i objedź Wasz kwartał parę razy. Może to trochę co innego niż własnonożne bieganie, ale w końcu w samochodzie też jest ogrzewanie… Wink1 Wink1

    • Tetryk56 pisze:

      Trzeba mu było powiedzieć, że dla facetów czas jest wydłużony o 1 dzień! Overjoy

      • Quackie pisze:

        Tak jest! Dla panów – promocja noworoczna! Happy-Grin

      • miral59 pisze:

        Hihihi! Ale on nie ma zamiaru biegać!!! On chce, żebym to ja pobiegła ROTFL I to pobiegła, a nie pojechała… Overjoy
        Bo jak inaczej zrobi mi zdjęcia?

        • Max pisze:

          Kiedyś była moda na wynajdywanie różnych szczytów , w tm szczytu głupoty … Podobał mi się szczyt prędkości : tak biegać wokół własnej chałupy , aby na zakrętach widzieć własne plecy . Trzeba przyznać , że nie jest to szczyt głupoty , może warto w Nowym Roku spróbować ?? Approve

          • Quackie pisze:

            Och. Co za prędkość trzeba by rozwinąć w tym celu! Pondering

          • miral59 pisze:

            Ja słyszałam o kilku szczytach prędkości. Jeden jest podobny do „Twojego”, Maksiu – biegać dookoła słupa, żeby z przodu była d… (powiedzmy że) plecy Wink
            A drugi szczyt prędkości to: wyskoczyć z pędzącego ekspresu, „przelecieć” córkę dróżnika i zdążyć na ten sam ekspres Happy-Grin
            Słyszałam też o szczycie lenistwa – położyć się na nagiej kobiecie i czekać na trzęsienie ziemi… Wink
            To może jeszcze szczyt precyzji – w rękawicach bokserskich złapać komara za jądra…
            Kiedyś znałam więcej „szczytów”, ale cóż… starość nie radość Wink Overjoy skleroza aż tupie…

  10. Jo. pisze:

    Dzień dobry.
    Giìeniuuuuuuu!
    Koffie

  11. Jo. pisze:

    A gdzie szopka zniknęła?

  12. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Ja bym ta jeszcze poświętował, ale już jestem w pracy…

    • Max pisze:

      Definicja „Pracy” : praca , to pokonywanie oporu , na pewnej drodze … Zatem Przyjacielu , wszędzie tam , gdzie mamy pewien opór , na pewnej drodze , który to opór pokonujemy – to wykonujemy pracę . Sprawa jest zagmatwana dla bezrobotnych , którzy codziennie muszą pokonywać drogę do Urzędu Pracy , a według definicji są tylko obibokami . Może w ramach Kodeksu Pracy wliczać do pracy, chociaż czas liczony od momentu zamknięcia drzwi własnego lokum ??. Dzień dobry 🙂 Thinking

  13. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Ja jeszcze nie w pracy, na razie w kolejce do Gieni.

  14. Tetryk56 pisze:

    Po 20-tej zapraszam do Szopki Noworocznej piętro wyżej. Póki nie skończymy filmiku, tekst będzie prywatny i dostępny tylko po zalogowaniu.
    Pozdrawiam współautorkę!

  15. Quackie pisze:

    To ja jeszcze tutaj – fajrant i przee-erwa.

  16. gimi pisze:

    Wspaniały tekst;-) Jak miło, że Pan Ignacy wrócił;)

  17. Jo. pisze:

    Zieeeew
    Śniadanie.
    A, nie. Najpierw wampiry.

  18. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Słońce się pokazało.
    I dobrze.

  19. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Pozdrawiam słonecznie! Happy

  20. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Wyjątkowo parszywa noc, źle spałem, a to przez to, że źle się ułożyłem. Kawa koniecznie.

  21. Zoe pisze:

    Siedzę w pracy i nagle przypomniało mi się, że niedawno w radiu słyszałem, że picie alkoholu po godzinie 22ej ma zabójczy wpływ na nasze neurony. Powiedzcie mi czy moje myślenie jest logiczne: Jeśli picie po 22ej jest szkodliwe, to picie po 21ej jest mniej szkodliwe a po godzinie 20ej jeszcze bardziej mniej szkodliwe. Czyli im wcześniej w ciągu dnia zaczniemy pić tym lepiej. Aż trafi się taka godzina, że picie alkoholu będzie miało zbawienny wpływ na nasz organizm. Czyli należy p….ąć tą pracą i czym szybciej otworzyć przysłowiową flaszkę aby poprawił się stan zdrowia. Powiedzcie, że mam rację Happy-Grin No proszę powiedzcie…

  22. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Półtorej godziny finału u dentysty. Bez bólu, ale dość uciążliwie. Z tym że na dłuższy czas spokój – miejmy nadzieję.

  23. Quackie pisze:

    Państwo pozwolą, że jednak przerwa. Muszę dojść do się.

  24. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Trochę czystego nieba za oknem. Może to będzie optymistyczny dzień…

  25. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Jest jakoś. Względnie i zależnie od chwili.

    Kawy!

  26. Jo. pisze:

    Późno się witam, bo niechcący na FB zajrzałam i mnie szlag trafił.

    No ale już odtrafił i mogę wstawić ekspresik dla tych, co herbatę. Bo kawa dziś u Bożenki.

    expresso PofCooks

  27. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Tak mnie dzisiaj zajęli, że nie klepnąłem „Opublikuj…”.
    FB należy unikać dla zdrowia 😉

    • Jo. pisze:

      Ja wiem, ale to jedno z dwóch moich okien na świat!
      Mimo wszystko nie mogę żyć w zupełnej izolacji od ludzi, bo mam potem problem ze złożeniem prostego zdania.

      Ale fakt – tam nieźle różnym odpala.

  28. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Czy będzie dobry, to jeszcze nie wiem, ale na wszelki wypadek nastawiam się optymistycznie Delighted
    Od czegoś trzeba zacząć…

  29. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Niestety wcale jeszcze nie fajrant, bo dzień obfitujący w wydarzenia, na szczęście nie taki nerwowy jak wczoraj. Uf. Jeszcze rzut na taśmę, a potem przerwa.

  30. Jo. pisze:

    Znowu się duszę, więc pójdę cierpieć w milczeniu.

    Znaczy MOIM, bo BB nadaje, jak radio z uszkodzonym wyłącznikiem.

    Pa.

  31. Quackie pisze:

    Spokojnej. To ja zaraz po dobranockę…

  32. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Podobno właśnie wzeszło słońce. Cieszy, że dnia przybywa.

  33. Jo. pisze:

    …bry

    Ma ktoś tłumik na zbyciu?

  34. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Deszcz, owszem, a zapowiadali śnieg. Paskudnie.

    Tłumik do układu wydechowego samochodu? Tłumik do broni palnej? Jaki kaliber?

  35. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Czu pamiętacie, jak dziadkowi Jackowi Poszepszyńskiemu wpił się w głowę potencjometr z radioodbiornika? Ech, pomarzyć…

  36. Max pisze:

    Minęły Święta ,minął Nowy Rok , okres znany od wieków o fali dobrych życzeń i uczynków , a tu jakby coś zamarło . Prymas Polski apeluje o sympatie dla uchodzców muzułmańskich , a w Kraju , który zadziwiał Świat hasłem : ” Obejmij mnie Czeczenio ” i przyjął przed laty z otwartymi ramionami kilkadziesiąt tysięcy islamistów , tym razem nie ma zgody nawet na kilka osób . Co się stało ? Czym muzułmanin Czeczeński , jako uchodzca różni się od Syryjskiego ? Kto o tym decyduje ? Jest karnawał , oby obfitował w bale i zabawy bez uciekania się do robienia krzywdy innym … A alergia ? Podobno daje się leczyć .Dobry wieczór 🙂 Thinking

    • Jo. pisze:

      Dobry wieczór. Moja nie. Bo mam ostrą reakcję na leki antyhistaminowe.

      • Max pisze:

        Ja pozbył bym się kota , który jako przedstawiciel drapieżników nie tworzy dobrej atmosfery . Może mały psiaczek ? Amazed

        • Jo. pisze:

          Mam dużego. Weterana. 13letniego goldena, który dożywa swych dni.
          I alergię na psa i na kota.
          I na moich synów (aczkolwiek na nich to tak bardziej metaforycznie).

          • Max pisze:

            Miałem Lunę ,owczarka niemieckiego , która dożyła póznej starości i została uśpiona przez weterynarza w sytuacji ,kiedy już nic nie można było zwierzęciu pomóc Znam to i wiem jakie jest stresujące Współczuję Ci … Podła sytuacja . Disapproval

  37. Tetryk56 pisze:

    Zapraszam na drobny żarcik na nowym pięterku 😉

  38. Zoe pisze:

    To ja powiem dobranoc.
    Dobranoc.

  39. Daga pisze:

    Przedni pomysł Cheers
    w oczach mam takie asfaltowe (podgrzane farelkami na ropę dla lepszej konsystencji) toffi/krówki ciągutki Delicious

    Dobry wieczór i wszystkiego co interesujące w nowym roku 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)