« Hydraulik dźwięku Palcem planety obracasz »

Fort Sheridan

Pierwszy dzień Nowego Roku spędziliśmy łażąc po wertepach, bo to lubimy najbardziej. Wybrałam Fort Sheridan, bo jest dość blisko, a poza tym zobaczyłam na mapie, że jest tam jeszcze jeden park w którym nie byliśmy. Po drugiej stronie osiedla. O samym Forcie już kiedyś pisałam, to nie będę się powtarzać. Przypomnę tylko, że w czasie wojny stacjonowały tam oddziały wojskowe i szkoliły się przed wyruszeniem na front. Koszary przerobiono na domy, trochę nowych dobudowano i jest to teraz ekskluzywne osiedle.
Najpierw pojechaliśmy na „stare śmieci”, czyli tam, gdzie już kilka razy byliśmy. Od jeziora nadal odgradza siatka. Odnowa wydm wymaga czasu…
Pojechaliśmy na drugą stronę. I jest tam chyba jeszcze piękniej niż na naszych „wydeptanych” ścieżkach. Betonowe i asfaltowe dróżki, a po bokach gąszcz krzaków. A to co mi najbardziej się podobało – można zejść nad samo Lake Michigan. Latem, gdy to wszystko obrośnie liśćmi i kwiatami, musi być cudowne!!!

Koniecznie musimy się tam jeszcze wybrać!

233 komentarze

  1. miral59 pisze:

    Zapraszam na krótką wycieczkę. Na poprzednim pięterku nogi bolały od tego latania… Wink

  2. miral59 pisze:

    Muszę się przyznać, że jak jedziemy nad Lake Michigan, to zawsze na plaży znajdę jakiś ładny kamyczek Wink A to ciekawy kolorek, a to kształt nietypowy… Mąż się ze mnie śmieje, że chyba chcę z tych kamieni dom budować, ale wcale aż tyle ich nie mam. Duża część ma kształt serduszka, albo po prostu je przypomina. Bardzo podobają mi się kamyki, które mają kilka kolorów, albo świecą w promieniach słońca. Pleasure

  3. miral59 pisze:

    Nie za dobrze się czuję. Jakoś ostatnio coś mnie za często łapią te przeziębienia. Tym razem kaszlę jak stary gruźlik. Sick W nocy nie dam rady spać, bo co zasnę, to kaszel mnie budzi. Podejrzewam, że pod kołderką się rozgrzewam i dlatego kaszel się nasila. Najadłam się różnych świństw, ale nie do końca działają tak jakbym chciała. Bo ja bym chciała zjeść coś, czy się posmarować i żeby natenatychmiast przeszło Happy-Grin A niestety tak nie ma… Sad
    Na kaszel najlepiej pomaga mi nalewka na aloesie. Szkoda, że po jakimś czasie przestaje działać i trzeba znowu sobie „chlapnąć” Cheers A w smaku nie jest to rewelacyjne…

  4. miral59 pisze:

    Dziś mieliśmy piękną pogodę. Małżonek co prawda pracował, ale wrócił wcześnie. Powiedział, że chętnie by się gdzieś wybrał, ale ze mną i z kaszlem, to mowy nie ma. „Bo wystraszysz tym kaszlaniem wszystkie ptaki w promieniu dwóch kilometrów” – tak mi powiedział!!! Conceited
    Wybrać, to bym się wybrała… ale też fakt, że po dwóch niedospanych nocach słaba jestem i na pewno daleko bym nie zaszła Sad
    A co tam!!! Wiosna idzie i na pewno będziemy mieli jeszcze wiele pięknych dni na różne wycieczki Happy-Grin

  5. miral59 pisze:

    A tak w ogóle, to jak ktoś będzie miał pomysł na nowe pięterko, to proszę bez krępacji Happy-Grin
    To pięterko to tylko taka przeczekajka… czekając na lepszy pomysł… Wink Delighted

  6. Max pisze:

    Przyroda (i kobiety) zawsze mnie fascynowały . Był czas, kiedy robiłem specjalnie błoto dla jaskółek , aby właśnie na naszej chałupie ulepiły gniazda . W poniedziałek wywiozłem do nowego miejsca zamieszkania, Ogród Fosa II choinkę . Po usadowieniu doniczki w popiele wypalonego ogniska , zapaleniu papieroska (?) zauważyłem nalot sikorek , jak stado szpaków sprawdzały , co też nowego pojawiło się w ogrodzie …..Jesteśmy zatem przez przyrodę ciągle obserwowani i nic nie da się ukryć … Tears

    • Quackie pisze:

      A to prawda, to samo widujemy nad jeziorem na Kaszubach, tam, gdzie stale jeździmy. Nowy samochód, nowe rzeczy na działce – trzeba oblecieć, usiąść, zbadać, czasem dziobnąć, czy czasem nie jest to coś do jedzenia.

      Różnica taka, że ptaki (zwierzaki w ogólności) nie robią zdjęć, zwłaszcza takich jak Miral Wink1

    • miral59 pisze:

      To fakt. Obserwacja jest obopólna Pleasure Ale, na ten przykład moje wróbelki, chociaż są ciekawskie (jak wszystkie ptaki), do nowych karmników podchodzą bardzo nieufnie. Jedzą głównie z tych starych. Nowy musi powisieć kilka dni, żeby się do niego przyzwyczaiły… chociaż z drugiej strony… Gdy powiesiliśmy im budki lęgowe, zainteresowały się nimi momentalnie. I od razu zaczęły budować gniazda w środku… Pleasure

      • Quackie pisze:

        No popatrz, to ciekawe! Tak jakby zdawały sobie sprawę z różnic w funkcji karmnika i budki (co pewnie w jakimś tam sensie jest przecież bardzo prawdopodobne, jednak jedno różni się budową od drugiego), ale – co więcej – zauważ, że karmnik jest strukturą „wspólną”, przylatują tam wszystkie ptaki, najedzą się i odlecą, więc nie trzeba się spieszyć, prędzej czy później przyjdą człowieki i dosypią ziarna, a z kolei budka po zajęciu na cały sezon lęgowy jest już „prywatna”, nowych lokatorów się nie toleruje, więc trzeba się pospieszyć i zająć dobre miejsce do rozmnażania, bo następnego szybko nie będzie!

        Cwańsze te ptaszydła, niż się może czasem wydawać Happy

        • miral59 pisze:

          Ptaki są bardzo zmyślne, chociaż nie wszystkie gatunki potrafią logicznie i kreatywnie myśleć Pleasure
          Ptaki na pewno widzą różnicę między karmnikiem i budką lęgową. I też fakt, że w tych budkach wróble mieszkają gromadnie. W zasadzie mamy jedną budkę, ale z 4 pomieszczeniami. Kiedyś wydawało mi się, że będzie to domek dla 4 rodzin, ale gnieździ się ich tam znacznie więcej. Może jak z jednego gniazda korzysta więcej ptaków czują się bezpieczniejsze? Jest ich więcej do obrony? Pisałam już kiedyś, że gdy wiewiórka próbowała się dobrać do gniazda (taka „mufa” na kablach) to zleciało się tych wróbelków sporo. Atakowały wiewióra tak długo (dziobami i pazurkami), że w końcu uciekł Happy-Grin Także im ich więcej, tym lepiej i bezpieczniej…
          A poza tym, wróbelki mają niejeden okres lęgowy w roku. Większość ptaków tylko wiosną – wróble średnio trzy razy do roku Pleasure Chyba jedynie zimą, szczególnie jak jest śnieżna i mroźna, nie wyprowadzają młodych. Pleasure

          • Quackie pisze:

            Ach, czyli jednak sobie robią komasację – więcej niż jedna rodzina na budkę! To nie wiem, czemu się tak śpieszą do tych budek. Widocznie i tak popyt przekracza podaż.

            • miral59 pisze:

              Może kto zajmuje budkę pierwszy, ma prawo do doboru wspólników? Jak mu się ktoś nie podoba, to po prostu przegoni? Thinking
              A popyt na budki jest ogromny. Szczególnie na takie, które są trudno dostępne drapieżnikom. Pisałam tu już kilka razy… w mojej okolicy nie widziałam nigdzie ani karmnika, ani budki lęgowej. Tutejsi mieszkańcy jakoś nie myślą o ptakach i pomocy dla nich. W takim Elgin, czy Libertyville, to w co drugim domu (obejściu) wisi jak nie karmnik, to budka (albo to i to) Pleasure I chyba dlatego idzie u mnie aż tyle ziarna. Ptaki nie mają wyboru i zlatują wszystkie w to jedno miejsce. Jak rozmawiam z mieszkańcami tych innych dzielnic, to im takie ilości ziarna, które ja kupuję na tydzień, wystarczają na ponad miesiąc. I na ten przykład, tydzień temu kupiłam 50 funtów (22,7kg) ziarna i muszę kupić znowu, bo zjadły praktycznie wszystko. Im robi się chłodniej, tym więcej jedzą, co chyba jest normalne, bo potrzebują więcej energii, żeby nie zamarznąć. Pleasure

              • Quackie pisze:

                Ha. Tak mi przyszło do głowy, że mogłabyś to rozpropagować w okolicy? Amerykanie na ogół są czuli na takie akcje, w stylu „pomóż pieskom, pomóż kotkom”. Tylko nad formą by się można było zastanowić.

                • miral59 pisze:

                  Może i są czuli, ale też i często nie chce im się. Jeszcze wyłożyć kasę na coś, to może tak.
                  Poza tym… Karmniki. Duża część Amerykanów nie chce ich mieć w swoim obejściu, bo po ptakach trzeba sprzątać. Łupiny po słonecznikach, resztki innych ziaren, a także (co ich zdaniem najgorsze) kupeczki, których też jest trochę. Dodatkowo, jeśli zaczyna się karmić ptaki jesienią, czy zimą, to trzeba to robić regularnie, a nie tylko od czasu do czasu. Ptaki przyzwyczajają się do swojego żerowiska i nawet nie próbują szukać nowych miejsc. Siedzą i czekają. A szczególnie zimą jest to dla nich niebezpieczne. Mogą popadać z głodu i wychłodzenia. Nie jestem w stanie pilnować sąsiadów, żeby karmili regularnie…
                  Budki lęgowe. Podobnie jak z karmnikami. Ludziom się wydaje, że to straszny kłopot, bo ptaki fajdają gdzie popadnie i że dokoła takiej budki stale będzie brudno. A kto będzie im sprzątał? Niektórym przeszkadzają nawet budki, czy karmniki u sąsiadów. Bo to zwiększony ptasi ruch i bardziej ofajdane okna, czy nawet całe obejście.
                  A fakt jest taki, że owszem, niektóre ptaki, które budują gniazda na drzewach brudzą pod tymi drzewami niesamowicie (jak na przykład czaple, czy kormorany). Ale jak zauważyłam, pod budką naszych wróbelków niczego nie ma. Może i zdarzają się jakieś kupki, ale na pewno nie więcej niż w innych miejscach. One mają swoistą metodę na sprzątanie po swoich maluchach, żeby miały zawsze sucho i zawsze czysto. Kiedyś obserwowałam drozda wędrownego w gnieździe z maluchami (takimi jeszcze gołymi, bez piór). Najpierw rodzice karmili, a potem jedno z nich wydziobywało odchody młodych. Gniazdo było znowu czyściutkie. Dla nas, ludzi, to obrzydliwe, ale ptakom (czy innym zwierzakom), to jedyny sposób na utrzymanie czystości w gnieździe Pleasure

                • Quackie pisze:

                  No tak, trzeba by odpowiednio „sprzedać” ideę pomagania. Może coś w tym guście? Oczywiście całość po angielsku:

                  „Czy wiesz, ile robaków i pasożytów zżera twoje rośliny, owoce i warzywa? Nie stój bezczynnie, zrób z tym coś! Najlepszym, najbardziej ekologicznym i zgodnym z naturą sposobem będzie wsparcie naturalnych wrogów robali – ptaków! Zmniejsz straty! Pozbądź się robaków i pasożytów! Make America great again!”

                  Happy-Grin

                • miral59 pisze:

                  Happy-Grin

  7. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Jak sobie pomyślę, że już jutro do pracy… Amazed
    Całe szczęście mam przed sobą jeszcze całą niedzielę Happy-Grin

  8. miral59 pisze:

    Na razie delikatnie, ale zaczynam podgadywać, że te budki lęgowe, które mamy, to za mało. Wink Małżonek musi powoli przywyknąć do tej myśli… Pomyślałam, że skoro zmniejszyła nam się populacja wiewiórek, to może jeszcze jakieś budki dałoby się powiesić na płocie? Wróbelki miałyby więcej miejsca na gniazda… Happy-Grin Tylko mój małżonek ma dość (na razie) budowania z drewna czegokolwiek. Muszę go jakoś zmotywować, to na pewno nabierze chęci Delighted

    • Quackie pisze:

      W uzupełnieniu odpowiedzi wyżej – widocznie wróbelki wiedzą, że mąż ma dość, dlatego tak się spieszyły z zajmowaniem dotychczasowych budek,bo wiedziały, że następne szybko się nie pojawią.

      Uważaj, podsłuchują Was!
      Happy-Grin

      • miral59 pisze:

        Nie wiem czy wróbelki nas podsłuchują, ale czasami siadają na parapet Wink Więc możliwe, że słyszą co nieco Overjoy
        Z drugiej strony… mąż budował im domek na podwórku, więc bez siadania na parapet mogły słyszeć co ma do powiedzenia na ten temat Wink Overjoy

  9. miral59 pisze:

    Małżonek nie może zapomnieć ostatniego naszego spotkania ze znajomymi Overjoy Ona pracuje na noce (od 17 do 1). Wraca do domu, kiedy mąż śpi. On codziennie gotował obiad. Dla niej zostawało tylko go nagrzać. Ale on się zbuntował i mój małżonek popiera go w 100%. Ona była na urlopie. On pracował. Wraca po pracy głodny i pyta żony co na obiad, a ona sięga do lodówki i podaje mu jogurt. Zaskoczony zjadł, ale nadal był głodny. Ugotował sam. Na drugi dzień na obiad znowu był jogurcik i nasz znajomy się wściekł. Powiedział, że nie będzie gotował żadnych obiadków. Ona się tłumaczy, że gotować nie lubi… Ja też nie lubię. I co z tego? Od tamtej pory mój małżonek co jakiś czas przypomina te jogurciki. I co jakiś czas pyta mnie, czy na obiad dzisiaj jest jogurcik Overjoy Tak, jakby u nas kiedykolwiek na obiad był jogurt!!!
    A co najśmieszniejsze, to nasz syn kupił sobie zapas jogurcików… I gdy małżonek tak ciągle „wyjeżdżał” z nimi, syn poczuł się zaniepokojony. Pytał mnie, czy ojcu przeszkadza ten jego zapasik? Śmiał się, gdy wytłumaczyłam o co chodzi Overjoy

    • Quackie pisze:

      Och. W rodzinie Taty Quackie krąży taka rodzinna legenda o pewnym wujostwie. Wuj (dla mnie to jakiś wujeczny dziadek czy też prawuj) kupował jedzenie do domu, ale zapomniał, czy też nie starczyło mu już pieniędzy na drewno, którym trzeba było palić pod kuchnią, żeby zrobić obiad. Ciotka przypomniała raz, drugi, ale jakoś drewno się nie pojawiało, więc porąbała krzesło i ugotowała obiad na tym drewnie. Do wuja dotarło dopiero wtedy, jak musiał zjeść obiad – na stojąco!

      • miral59 pisze:

        Overjoy To musiało być jakieś ogromne krzesło, albo nawet ława, bo na takim normalnych rozmiarów, to nie wiem czy chociaż wodę by zagotowała Wink

  10. Quackie pisze:

    Dłuższą chwilę mnie nie będzie.

  11. Quackie pisze:

    Jak widać, już jestem.

  12. Max pisze:

    „Z małżeńskich rozmów ” , pamiętam rozmowę mojego dziadka z babcią . Babcia przygotował dziadkowi na obiad krupnik , którego prawdopodobnie dziadek nie znosił , bo warknął : nie będę tego jadł , a były nalane trzy talerze . Jedz , powiedziała babka , bo nic innego nie będzie . Grzyba mi usmaż ! Grzyba ? A skąd mam wziąć jajka ? Nie będzie grzyba ? No to dziadek szarpnął za obrus i talerze z krupnikiem wylądowały na podłodze . Sprzątaj ! dziadek do babci . Sam sprzątaj , jak narozrabiałeś . Wtedy dziadek za pierzynę z łóżka i był by posprzątał , ale przestraszona babcia , po kobiecemu zamilkła , posprzątała , usmażyła grzyba i do wieczora nikt o całym zajściu nie pamiętał . Czy może to być przykładem dyplomacji ?? Tears

  13. Max pisze:

    Tak sobie myślę , co zrobił by dziadek na propozycję , aby na grzyba dał swoje klejnoty . Może był by koniec świata ? Thinking

    • Quackie pisze:

      Brzmi jak bardzo, bardzo, bardzo trudny wybór.

    • miral59 pisze:

      To zależy od poczucia humoru.
      Podejrzewam, że mój by powiedział, że na ulubionego grzyba, to jego klejnotów nie wystarczy, więc i tak trzeba iść do sklepu… a jak się już pójdzie, to co za różnica ile się jajek kupi? A klejnoty mogą się przydać na inną, lepszą okazję Wink Overjoy

    • miral59 pisze:

      W sumie jak przeczytałam jeszcze raz opowieść i pomyślałam trochę… faktycznie, dziadek był albo w złym humorze, albo jego poczucie humoru nie do końca było rozwinięte (chociaż jego wnukowi niczego nie brakuje w kwestii humoru) Pleasure
      Mógłby wywołać koniec świata, a nie obrócić propozycji w żart. Pondering
      Z drugiej strony… czytałam kiedyś, jak to żona ugotowała nielubianą przez męża zupę, a on śmignął talerz za okno (oczywiście razem z zupą). Żona bez słowa nałożyła mu drugie danie. Jego ulubione. Mąż zadowolony przysiadł się do niego, a żona chwyciła za talerz i śmignęła przez okno. Mąż narobił wrzasku i pyta czemu to zrobiła. A ona mu odpowiedziała z niewinną minką: „Myślałam, że obiad chcesz zjeść w ogródku”… Wink

  14. Zoe pisze:

    Dzień dobry poniedziałkowo. Mroźnie i mgliście.

  15. Quackie pisze:

    Dzień dobry, na śniadanie małpa z ADHD, czyli kawa i banany

    Wink1

  16. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Dzień zaczyna się nieźle – skojarzenie Gimi mi się podoba Pleasure

  17. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Czy już widać, że słoma mi wystaje z butów, spod czupryny i w ogóle zewsząd? Niecałe dwa tygodnie względnego spokoju mają jednak swoją cenę, wszystko muszę robić sam, więc nie wiem, jak z czasem będzie. Na pewno jednak PO pracy będzie lepiej 🙂

  18. Tetryk56 pisze:

    Najlepiej znaleźć powód do radości w każdej sytuacji: i z tego, że małżonka jest w domu, i z tego, że wyjechała… Lepiej się 2 razy cieszyć niż 2 razy smucić!

  19. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Cieszy coraz dłuższy dzień.

  20. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Spokój, cisza, słońce. Prawie jak na wczasach!

    Happy-Grin

  21. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Niewykluczone, że nad pierzynką smogu świeci jakieś słońce, ale jeszcze się z nim dziś nie widziałem…

  22. Gimi**** pisze:

    Uff w końcu udało się otworzyć Wyspę.
    Dobre popołudnie dla Wszystkich!

  23. Quackie pisze:

    Dobre popołudnie! Widzę, że Wyspiarze dzielnie utrzymali ten fort!

    A ja faktycznie mam spokojniej, ale najwyraźniej mniej czasu niż przedtem (i potem). Ale teraz chwila odpoczynku od komputera, a potem wracam i będę, nawet jeśli nieco w kratkę.

  24. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Wreszcie mogę sobie popisać i mam chwilkę wolnego Delighted
    Małżonek chrapie mi za plecami Wink Ale on tak rzadko drzemie w dzień (chociaż właściwie już wieczór), że staram się być jak myszka Happy Co prawda nie skrobię, a klikam, no i gabaryty niezupełnie te same… ale ostatecznie… Wink Overjoy

  25. miral59 pisze:

    Idę sobie, bo tak trochę głupio pisać z sobą Wink1
    Miłej środy życzę Delighted A że będzie miła nie mam wątpliwości, bo według starego powiedzenia – środa minie – tydzień zginie Pleasure Czyli weekend tuż tuż Fala

  26. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Tydzień zbliża się ku końcowi szybkimi krokami Happy-Grin

  27. Quackie pisze:

    Dzień dobry. To ja może zapowiem, że w piątek i sobotę będę w większości nieobecny na Wyspie. Ale dzisiaj i jutro jeszcze jak najbardziej obecny!

    Dzisiaj i u nas szaroburo.

    • Zoe pisze:

      To tak jak na południu Polski. Zakładając, że średnia ilość chmur na świecie jest stała to gdzieś się rozchmurzyło…DLACZEGO NIE U MNIE??? Happy

  28. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Pędzimy ku końcowi powiadacie? E… może to nie do końca tak… Wink

  29. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    U mnie bez zmian, czyli ciemno Weary
    O 6 rano zwykle jest ciemno Wink
    Padało i jeszcze ma padać Pondering
    I jakoś mnie to nie cieszy Sad

  30. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Fajeraaant! A jak koniec roboty, to teraz mała przerwa i zaraz wracamy na wizję.

  31. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Jakoś się tego paskudnego kaszlu pozbyć nie mogę Disapproval A przez niego mam zarwane noce, bo mnie budzi średnio co dwie godziny (a czasami częściej) Pondering A jak jestem niewyspana, to i na nic nie mam ochoty… nawet gadać mi się nie chce… Sad
    Chyba będę musiała zacząć wcinać tę paskudną chemię Distort Coś za długo mnie trzyma…

  32. miral59 pisze:

    Miłego dnia Wyspiarze Buziaczki
    U Was już czwartek!!! Delighted

  33. Zoe pisze:

    U mnie również czwartek:-) Dzień dobry.

  34. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Mówią, że czwartek też może być dobrym dniem… Wink1

  35. Quackie pisze:

    Dzień dobry, u mnie też czwartek. Zwykle zaczynam go od Wyspy, ale dzisiaj dalszy ciąg wczorajszych wieczornych perypetii mnie zatrzymał.

    W ogóle dzieje się aż za dużo, niestety.

    Ale co tam – walczymy, działamy.

  36. Quackie pisze:

    …się wszystko poprzesuwało i poopóźniało dzisiaj.

    No trudno, bywają takie dni.

    Zmykam, z tym że na wieczór zapowiada się wizyta, więc nie wiem, jak tu dzisiaj pobędę.

  37. Gimi**** pisze:

    Dzień dobry, mam komputerowstręt spowodowany komputeroniemocą.
    Będę bardzo szczęśliwa jeśli któregoś dnia dostanę pozwolenie na przywalenie mu młotkiem. Temu „komputeru” oczywiście.
    Miłego dnia.
    Nie wiem kiedy znów łaskawca uzna, że dziś znów idzie na jakąkolwiek współpracę…

    • Quackie pisze:

      Nie przywalaj, ale przynieś młotek i pokaż. Bądź sugestywna w zapowiedziach. Dobra groźba czyni cuda, nawet jeżeli się jej nie zrealizuje.

      Happy-Grin

      • Gimi**** pisze:

        He he myślę, że jest zbyt tępy, żeby zrozumieć sugestię. Gdyby był jakikolwiek cień nadziei na nowy nawet bym się nie zastanawiała nad tym młotkiem, ale niestety jeszcze chyba musimy się przez jakiś czas wzajemnie tolerować, bo o współpracy z całą pewnością nie ma tu mowy:(

  38. Quackie pisze:

    Otóż więc jestem, na razie walka i działanie przynoszą efekty, ale aż się boję chwalić, względnie choćby spocząć na laurach, bo nie daj Bóg znów coś wyskoczy…

  39. Quackie pisze:

    A tu już goście u bram… więc oddalam się dostojnie ku nim.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)