Dość dawno nie pokazywałam swoich ulubieńców. Lato minęło i duża część z nich odleciała w cieplejsze rejony. Wrócą wiosną…
Ale wróbelki zostają. Introdukowane do Ameryki w 1852 roku do New York City, rozprzestrzeniły się na cały kontynent (według tego co podaje Wiki, potrafi się przemieszczać z lęgami nawet 230km rocznie) i jest teraz bardzo popularnym ptakiem. Niemal wszędzie. A przywieziony był z Anglii, żeby pomógł w walce z linden moth. Nie bardzo wiem co to jest, ale po angielsku „moth”, to ćma albo mól. Czyli jakaś lipna ćma/mól…
Tutaj rozmnaża się i rośnie ich populacja, a w Europie zaczyna zanikać. W Holandii, w 2004 roku wróbel zwyczajny został wpisany do „Czerwonej Księgi”, w Anglii jego populacja spadła o 60%. To dużo… Z tego co czytam w mojej ptasiej grupie, nie tak łatwo jest spotkać wróbla w Polsce. Mazurek, jego krewniak, pojawia się chyba częściej… Czyli… może Amerykanie nie robią nic złego karmiąc ptaki cały rok… chociaż w grupie „Ptaki” ludzie krytykują takie dokarmianie…
A tak w ogóle, to wróble, tak jak i kardynały wyprowadzają lęgi nawet 3 razy do roku. Co się dziwić, że jest ich tutaj aż tyle. Mają co jeść i gdzie się gnieździć. Ludzie stawiają im budki lęgowe (jak my), karmniki, poidełka… Na moje karmniki w okresie jesienno-zimowo-wiosennym przylatuje tych wróbelków około setki. Mąż się śmieje, że chyba z całej dzielnicy, bo jakoś w moim Franklin Park nie widzę u sąsiadów karmników. Więcej jest ich na dalszych peryferiach Chicago.
I jeszcze trochę wspomnień z wczesnej jesieni… kiedy ptaki migrujące dopiero zbierały się do odlotu… To tylko mała cząstka zdjęć… natrzaskaliśmy ich z mężem duuużo więcej 😀
Muszę przyznać, że gdy po raz pierwszy zobaczyłam wypierzającego się kardynała, to myślałam, że jakiś chory. Dopiero później doczytałam, że to u nich normalny proces. Krzyżówki, czy karolinki wypierzają się w inny sposób i znikają w trzcinach na kilka tygodni (samce w okresie lęgowym). Czaple też gubią pióra, ale nie przeszkadza im to w lataniu. Gubią je kolejno… co gatunek, to inne zasady. Ptaki są niezwykle ciekawe! Mogę o nich opowiadać godzinami, ale nie będę Was zanudzać…
To na razie tyle. I oczywiście to jeszcze nie koniec. Ciąg dalszy na pewno kiedyś nastąpi…
Zapraszam do oglądania. Mnie to ciekawi, mam nadzieję, że Wam też sprawi przyjemność
Super!
Bardzo lubię Twoje ilustrowane ptasie opowieści. Nie komentuję, bo kompletnie się nie znam, ale oglądam z przyjemnością.
Nie trzeba się znać

Tematy, które poruszaliśmy są na pewno ważne, ale też i dołujące.
Trzeba się zrelaksować 
Jaki jest ptak, każdy widzi
Tak sobie pomyślałam, że skoro wróciłam wcześniej do domu, to mogę Wam pokazać coś bardziej optymistycznego
Święta racja.
Na Mazurach od ubiegłego roku , kiedy po raz pierwszy pojawiły się na działce , jest już spore stadko . Obserwacje z przed tygodnia są optymistyczne . Ciekawe co będzie na wiosnę . A tak przy okazji , to kiedyś dowiedziałem się od swego szefa , że ja stary wróbel , dałem złapać się na końskie ….itd . Zatem jak widać wróble są mi bardzo bliskie od wielu , wielu lat
Faktycznie widać, że wróble Ci obce nie są
Skoro nawet Twój szef to zauważył 
Wow.

Uchwycona kąpiel wróbli i drapieżnik na płocie. Te mi się najbardziej podobają. Rewelacja!
Wcale się nie obrażę jak jutro będzie kolejne pięterko z ptakami
Na jutro na pewno nowego pięterka nie będzie. A przynajmniej nie moje
A tak w ogóle, to muszę się przyznać, że wiele lat temu, to czy mazurek, czy wróbel, to były wróbelki. Przynajmniej dla mnie
Dopiero od niedawna zaczęłam je odróżniać. To i teraz się mądrzę… 
Dla mnie nadal są to wszystko wróbelki. A w naturze w dodatku za szybko się ruszają, żebym mógł dostrzec jakieś plamki czy inne znaczki. Dopiero na Twoich zdjęciach można się pobawić w rozróżnianie 🙂
Ja do tych mazurków i wróbelków miałam tu jeszcze junki zwyczajne i kilka gatunków pasówek i lasówek
To też wszystko były wróbelki. Dopiero jak zaczęłam robić zdjęcia i porównywać zauważyłam zasadniczą różnicę między nimi. Bo prawdą jest co napisałeś… za szybko się poruszają, żeby tak od razu (szczególnie niewprawne oko) zauważyć takie drobiazgi
Tym bardziej, że część ptaków (w tym wróbelki) zmieniają szatę w zależności czy są młode, czy są w okresie godowym, czy w spoczynkowym. Do tego dochodzi czy mają prawidłową dietę i czy ich kondycja zdrowotna jest OK. Trochę dużo tego i początkowo miałam niezły zgryz który z ptaków należy do jakiego gatunku. Do tej pory niektórych ptaków nie znalazłam i nie wiem co mam na zdjęciach
No cóż. Żaden ze mnie ornitolog, to i trudno wymagać… 
Ależ nikt nie wymaga, co więcej, stwierdzam, że nawet jako nie-ornitolog znakomicie rozpoznajesz ptaki!
Dzięki za uznanie
Na pewno wiem o nich sporo i mówię o tym bez przesadnej skromności. Nie tylko robimy im zdjęcia, ale też i czytam dużo na ich temat. Nie tylko na polskiej Wiki, ale i na tej angielskiej. Często na polskiej jest zaledwie kilka zdań, na angielskiej kilka stron. Chyba dlatego, że głównie dotyczy to tutejszych ptaków. Także trudno nie zapamiętać przynajmniej części informacji. Od jakiegoś czasu doszedł mi FB i „ptasia grupa”. Tam też mam całą masę ptaków z całego świata. Czasami, gdy popełnię błąd w oznaczeniu gatunku, to mnie poprawią… i to jest bardzo dobre, bo mogę się uczyć cały czas. Widzę też ptaki z Polski, których będąc w Polsce nie widziałam… czy to nie zabawne? Trzeba było wyjechać do USA, żeby poznać rodzime gatunki, z własnego kraju 
Jak to było? „Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju”?
Dobranocka jeszcze piętro niżej!
Dzisiaj zmykam nieco wcześniej (jednak ten brak kawy daje mi się we znaki…). Dobranoc.
Tobie też kolorowych
Podczas rozmowy z Wami, przyszedł mi do głowy pomysł na nowe ptasie pięterko
Nie wiem kiedy je zrobię, ale myśl zakiełkowała i mam nadzieję nie zdechnie
Muszę tylko trochę przegrzebać swoje archiwum ze zdjęciami. To znaczy nie jest to trudne, bo mam wszystkie gatunki w folderach (oddzielny dla każdego gatunku), ale wymaga to czasu, żeby je odpowiednio dobrać… Zobaczymy…
Na razie muszę się zająć obiadem. Skoro jestem w domu wcześniej, to powinnam swoim chłopcom coś ugotować. To znaczy już się gotuje…
My już dawno po obiedzie….:-)
No cóż… te różnice w czasie. Zwykle gdy wracam z pracy, Wy już dawno śpicie. A gdy Wy pijecie poranną kawę/herbatę, ja sobie w najlepsze chrapię
To się dziwić, że ja dopiero gotuję, a Wy już po… 
Pięknie uchwycone obrazki! Ten basen dla wróbli to misa ze żwirkiem?
Bo to już chyba nie wróbel ani mazurek?
Aha, a dziwuszka na końcu pierwszej serii to nazwa ptaka, czy literówka?
W drugiej serii najbardziej podoba mi się krogulec. Jest w nim dostojność władcy okolicy!
Dzięki Ukratku

Samica dziwonii bardziej przypomina wróbla. Jest tak samo brązowa w paseczki (chociaż zupełnie inne paseczki). Samczyk, jak widać, ma dużo czerwonego. Nie tylko głowa i pierś, ale i trochę na placach…
A władcą okolicy jest myszołów rdzawosterny, nie krogulec. „Rdzawuś”, jak go nazywa małżonek, jest większy i silniejszy. Krogulec musi mu ustąpić pola… nie ma szans. Tylko wiadomo, jak nie ma w pobliżu władcy, to i te mniejsze się mogą pożywić 
Ta misa jest z płytą ze zlepionego żwiru. Ma w środku grzałkę z termostatem. Zimą, nawet w największe mrozy woda nie zamarza i ptaki mogą się zawsze napić. A także wykąpać, bo one i zimą, w mróz, się kąpią. Takie czyścioszki
Dziwuszka nie jest literówką. Ten ptak się tak nazywa, chociaż bardziej jest znana nazwa dziwonii ogrodowej. Tylko jakoś mi nie za bardzo pasowało – „pan dziwonia”
Z krogulcem miałam trochę kłopotu. Na zdjęciach w albumie są tylko dorosłe osobniki i znacznie różnią się od tego „złapanego” przez nas. Początkowo myślałam, że jest to krogulec zmienny. Bardzo podobny do czarnołbistego. Moje wątpliwości rozwiała końcówka ogona. Zmienny nie ma tego białego paseczka i ma bardziej płasko zakończony ogon. Dobrze, że udało nam się obcykać go w całości, bo miałabym wątpliwości co do oznaczenia gatunku
Halo, halo. To ja. Dzień dobry
Jakie tutaj ranne ptaszki…
Ciężko ranne…:-)
Ale ekspresik wstawić, to już nie ma komu?

Dzień dobry.
Bo my leniwi od urodzenia jesteśmy. Wrzątek na herbatkę poproszę
Prosz…
Dzień dobry. Dzisiaj mnie czeka bieganie (jeżdżenie) w godzinach pracy, więc żeby nie skończyć o jakiejś kompletnie nieprzyzwoitej porze, przelatuję tylko przez Wyspę, z kubkiem zielonej herbaty w dłoni, nie zatrzymując się niestety.
Aha, zapomniałbym. Najjunior ma dzisiaj urodziny! Siedemnaste.
Więc po południu też będę o tyle, o ile.
Najlepszego Jubilatowi! Poważny wiek!
Najlepszego!

Obu mu się wiodło
No witaj w przelocie:-)
Sto lat Najjuniorowi!!! Najlepszego!!!

Moje też sto lat , to Najjunior ma już dwieście , a to już coś znaczy !! Pytanie do Miralki : czym różni się pan wróbel , od pani wróblowej ?
Pięknie dziękuję, właśnie po obchodach, ale przez to – oraz poranne jeżdżenie – jeszcze pracuję. Niemniej zostawię Wyspę na wierzchu, bo już mi się ckni za Wami 😉
No ja myślę!
Witajcie!
Miło się zaczyna poranek pod tyloma skrzydłami
O, i pan Tetryk jest – dzień dobry
Niespodzianka, panie Zoe!
Dzień dobry
Jakaś tak zmęczona jestem i to już od rana
Czyżby się jakaś choroba „wrzucała”? Czy tylko aura nieodpowiednia? Mam nadzieję, że to drugie…
Wstałam, chociaż jeszcze bym chyba pospała
Tu też tak jakoś buro. I niebo zaraz spadnie, bo tak nisko…
Się uśmiałam. Dzień taki ponury, więc nie będę sknera i się podzielę, chcecie?
Otóż przeczytałam wykład na temat zdrowego odżywiania, głównie w kontekście wzmocnienia odporności, ale generalnie było o tym co jeść, co kupować, gdzie kupować i dlaczego unikać czegoś innego.
Wykład autorstwa Blogerki Kulinarnej, którą czasem czytuję, bo fajne felietony pisze. No i padłam.
Nie będę Wam tu streszczać, tylko od razu przejdę do tego, co mnie tak ubawiło. Otóż pani Autorka, jadająca głównie w restauracjach, bo restauracje z wdziękiem opisuje (tu nie ma sarkazmu, naprawdę lubię ją czytać!), na zakupy jedzeniowe wydaje miesięcznie cztery tysiące. Na dwie dorosłe osoby. Nie licząc tych restauracji. No i ja umarłam.
CZTERY tysiące. Podobno „można i taniej”, ale na tym się kończy – nie ma przykładów, JAK można taniej. I to nie licząc jedzenia w restauracjach. Czyli ja bym musiała na cztery dorosłe osoby wydawać osiem. Tysięcy.
Muszę o tym powiedzieć mężowi. Niech wie, jak marnie zarabia.
Tak mi się skojarzyło z Tuwimem, ale on to pisał z przekąsem i w oparach absurdu:
„CO PODAĆ DO STOŁU, GDY PRZYJDĄ GOŚCIE, A W DOMU NIC NIE MA
Świeżo upieczoną indyczkę pokrajać w plasterki, wyłożyć na półmisek, ubrać kaparami i sałatą z pomidorów. Funt łososia, trzy pudełka sardynek, szczupaka na zimno, pasztet ze zwierzyny i kilka śledzi marynowanych, zimne mięsa — rozłożyć na półmiskach i rozstawić na stole. Kilka butelek wódki i wina, trochę owoców, czarna kawa i likiery — i ta zaimprowizowana naprędce kolacyjka zadowoli najwybredniejsze gusta”
A pamiętasz przepis „Jak zrobić eskalop?”?
Niee!
Z pamięci cytuję, bo nie mam tekstu pod ręką.
„Wziąć funt wołowiny. Sprawić, wstrząsnąć i zrobić eskalop.”
Bardzo przepraszam. Powlokłam się na górę, bo może ktoś jednak chciał skorzystać, a ja takie enigmatyczne z pamięci wrzucam.
Zatem cytat dokładny:
„Wziąć dwa funty cielęciny, wstrząsnąć, obrać, zaprawić i zrobić eskalop. Dla smaku można dodać szczyptę soli.”
Jeszcze raz przepraszam.
Nooo! To faktycznie nic w domu nie było
Też bym tak chciała, żeby takie nic ciągle było w domu pod ręką, gdy przyjdą niespodziewani goście 

Chociaż może bez indyczki, bo u nas nikt tego nie lubi…
Po Dniu Dziękczynienia zwłaszcza!
Nie znam się na polskich cenach, ale wydaje mi się, że te 4 tysiaki to stanowczo za dużo

Kilka lat temu brat mi mówił, że na jedzenie, na cztery osoby, wydaje ok, tysiaka. Sam gotuje, a przy większej grupce, to wychodzi taniej. Także nie wiem…
Co oni w takim razie jedzą?!!! Kawiory i jakieś inne frykasy?
Ha, to wystarczy się zaopatrywać w sklepach premium w importowane rzeczy, albo ekologiczne, zdrową żywność z certyfikatem…
A niech sobie kupują! Tylko przy takim budżecie to ja bym się nie ośmieliła udzielać innym porad, jak powinni jeść.
Ha! Już wszystko jasne! Ukochany przez stołecznych snobów biobazar i pomidory po 36 zł za kilogram (w sezonie).
Idę sobie otworzyć nieekologiczne martini prosecco.
I otóż teraz tak: właśnie skończyłem pracę i pomijając już nawet to, że chcę chwilę odsapnąć, i tak muszę ustąpić miejsca przy komputerze sami-wiecie-komu.
Ale ponieważ mam już pomysła na dobranockę, to spróbuję ją jeszcze wrzucić. Mam zamiar jeszcze tu potem wrócić, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Jak już wspomniałem, wracam, jak tylko się będzie dało.
Wieje, jak diabli. Czas pod kordełkę.

Paaa!
Spokojnej i tu!
To jakby ten, no dobranoc. Trochę wcześnie ale.. trudno.
Spokojnej?!
Wieje tak, że wszystkich powoli wywiewa…
Ja się jeszcze nie wybieram tak zaraz, mimo że dobranocka już wisi.
Dzień dobry, czy właściwie dobry wieczór
I już wiadomo czemu rano byłam taka padnięta…
U mnie nie wieje, ale mży
Na deszcz tak reagujesz?
Tak właśnie reaguję. Ciśnienie atmosferyczne leci w dół i momentalnie zaczynam padać na dziób.

Mam to od dawna i czas było się przyzwyczaić
Dzień dobry


Co prawda to pięterko jeszcze się za bardzo nie zużyło, ale zapraszam wyżej
Zbudowałam je szybciej niż myślałam i jest już gotowe