« Wrzesień Kościeliska »

Mazury 2015

Jeżeli ktoś z P.T. Czytelników chciałby mieć zagwarantowaną optymalną pogodę na urlop, radzę zwrócić się do agencji, z której usług skorzystaliśmy w tym roku. Oczywiście, nie podam tu na nią namiarów – nadmiar sprzecznych oczekiwań mógłby przesycić możliwości i tych tytanów branży – potrzebujący mogą je otrzymać ode mnie prywatnymi kanałami! 😉 Powiem krótko: przez dwa tygodnie spędzone na jeziorach nie było dokuczliwych upałów – nawet gdy temperatura podchodziła pod 30oC silny wiatr przyjemnie chłodził ciała, ulewny deszcz padał tylko raz, przez około półtorej godziny późnym popołudniem, a posiąpiło chwilowo ze dwa razy. Wiał przeważnie optymalny wiatr 3 – 4 oB, tylko półtora dnia dręczyły nas bardzo słabe powiewy; wtedy, na szczęście, było już chłodniej.

Nie obyło się rzecz jasna bez przygód. Na niebyt fortunnie wybranym, bo na cyplu zbyt blisko głównego szlaku, pierwszym postoju przepływający statek popodrzucał nas na fali tak skutecznie, że żwirek z dna zablokował nam miecz (a miecz zablokowany jest równie bezużyteczny, jak zostawiony w domu!) i musieliśmy wrócić do stanicy, gdzie jacht został podniesiony i dopiero w powietrzu udało się ten kawał stalowej blachy wysunąć ze szczeliny. Niestety, jachty, na których pływamy, są coraz starsze… trzyma nas przy tym modelu jedna istotna cecha: zanurzenie zaledwie 30 cm pozwala dobić do prawie każdego brzegu. Proponowane alternatywy, znacznie nowocześniejsze i lepiej wyposażone, mają z zasady co najmniej półtora raza większe zanurzenie. Problem ten jest tym ważniejszy, że susza powoduje obniżenie lustra mazurskich jezior – w wielu miejscach, gdzie kiedyś wychodziliśmy suchą nogą, teraz nawet z Sasanki trzeba było brodzić w płytkiej wodzie.

Na szczęście więcej problemów technicznych nie było. Dzięki silnym wiatrom, mimo falstartu mogliśmy trochę pomyszkować na boki od głównej trasy, odwiedzić Folwark Łuknajno (nadal pysznie smażą rybki!), przenocować na Śniardwach, a i tak w szóstym dniu rejsu byliśmy na najdalej na północ wysuniętym akwenie Szlaku Wielkich Jezior, przy Kociej Wyspie na jeziorze Święcajty (tam z kolei, w Ogonkach jest restauracja „Sambor” – jedno z naszych ulubionych żerowisk). Po drodze jeszcze zanocowaliśmy na Tajtach – jeziorze, które dotychczas mijaliśmy bokiem, przeskakując od kanału Niegocińskiego pod most ku Kisajnu bez stawiania masztu. Tym razem zrobiliśmy sobie przerwę i zwiedziliśmy Tajty: urocze, nieduże jeziorko ukryte za wąskim przesmykiem bardzo nam się spodobało jako miejsce na nocleg. Tak bardzo, że w powrotnej drodze nocowaliśmy tu ponownie.

Od dotarcia na Święcajty wiatr znacznie osłabł, do tego stopnia, że trasa Kocia Wyspa – Ogonki – powrót na Kocią Wyspę zajęły nam cały dzień żeglugi! Następnego dnia na szczęście było nieco lepiej, wiatr pozwolił nam dotrzeć do Sztynortu gdzie powstała niedawno całkiem sympatyczna jadłodajnia pod firmą „Córka Rybaka”, polecona nam przez właścicieli „Rybaczówki”. Po zjedzeniu zacnej porcji rybek dotarliśmy na nocleg na Fuledzki Róg. Następnego dnia opływaliśmy ten cypel przez kilka godzin…

Na szczęście po południu wiatr się pojawił i bez przeszkód kontynuowaliśmy włóczęgę. Nie bójmy się tego stwierdzenia: włóczęgę, od knajpy do knajpy! Kolejne nowe warte odwiedzenia miejsce znaleźliśmy w pobliżu Śniardw (trzeba było przejść 1,5 km od portu w Niedźwiedzim Rogu). W wioseczce o zachęcającej nazwie Głodowo pan Mirosław Gworek prowadzi „Gościniec” – pięknie odrestaurowany (Unia!) obiekt, ale co najważniejsze, szef jest miłośnikiem lokalnych tradycji i nawet wydał własną książkę kucharską z przepisami m.in. smażenia ryb. I on to naprawdę umie!

Jedynym smutnym akcentem tego sezonu było stwierdzenie, że w „Złotej Rybce” niestety ryby przegrywają z gustami mas klienckich i nie są już tak dobre jak dawniej. Szkoda! Przez 18 lat była dla nas jednym z głównych celów…

Dodam jeszcze słowo na temat śmieci. Niestety – zaśmiecanie przyrody trwa. Z każdego postoju córa zbierała dwa do trzech worków śmieci – takie pozytywne hobby – które odwoziliśmy w stosowniejsze miejsca. Zdarzało się jednak, że wróciwszy po pary dniach w to samo miejsce, znajdowaliśmy nowe w całkiem sporej ilości. Cóż, słyszeliśmy też opowieść o tym, jak miejscowy aktywista znalazłszy w lesie (państwowym) porzucony worek ze śmieciami, przeszukał go i znalazł wewnątrz wyrzuconą przez adresata pocztówkę. Adresatem okazał się… nadleśniczy z sąsiedniego nadleśnictwa…

Zdjęć mam niewiele – załodze przeszła już chęć podróżowania z wielką torbą rozmaitego sprzętu i prawie nie fotografowali. Te, które pokazuję, zrobiłem komórką – wybaczcie więc nienajlepszą jakość zwłaszcza tych przy słabszym świetle.

169 komentarzy

  1. Tetryk56 pisze:

    Dzielę się z wami radością wypoczynku na żaglach – niechaj i wam się udzieli uczucie relaksu! Star Struck

  2. Quackie pisze:

    Dzień dobry na nowym… na nowej rei Wink1

    Otóż nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło spędzać nie to że wakacji, ale w ogóle – czasu, pod żaglami, w sensie nocowania na łódce. Owszem, zdarzało się płynąć do Jastarni pod żaglami, ale zawsze był start i meta, Gdynia – Jastarnia – Gdynia (albo miasto Hel zamiast Jastarni). A tak, żeby bazą był pokład łódki, a przystanki na brzegu – tylko tymczasowymi miejscami pobytu, to nie. Aczkolwiek znam ludzi, również spoza Wyspy, którzy tak mają i lubią. Nie mówię, że sam bym nie lubił – musiałbym spróbować i ocenić.

    • Tetryk56 pisze:

      Może kiedyś – dołączysz? Cool

      • Quackie pisze:

        Hmmm, brzmi kusząco. A ile miejsc ma taka łódka, na jakiej pływacie, i jakiej dopuszczalnej wielkości (i wagi) mogą być załoganci? Poza tym coś chyba trzeba umieć robić na jachcie, a ja z żagli to mam doświadczenie raptem z windsurfingiem.

        • Tetryk56 pisze:

          Z miejscem nie ma problemu – dwa sezony pływaliśmy we czwórkę. Co do kwalifikacji też nie ma problemu – wystarczy być gotowym do wykonywania (niekiedy) poleceń. Waga mile widziana z uwagi na balastowanie Wink

  3. Bee pisze:

    Czy droga powrotna „w samej koszuli” będzie w następnym odcinku? Delicious

  4. Tetryk56 pisze:

    Maksiu, ustawa nie ma tu nic do rzeczy. Po pierwsze – nic się nie zmieniło od 19 lat, kiedy regularnie co roku jeździmy na Mazury. Po drugie: biwakuję przy niewielkiej wyspie, która nie ma statusu rezerwatu. Ktoś, kto tu się dostaje z piwem, puszkami i mnóstwem innego dobytku, musiał to przywieźć łódką; tąże łódką sam odpłynął, a puste puszki i butelki pozostawia w krzakach, bardziej skrupulatni pakują je w worek i tenże worek zostawiają. Czy na tej łódce raptownie brakło miejsca na puste puszki?
    Czy leżąca na środku wysepki rozpieprzona lodówka to też wina ustawy? Doprawdy taniej ją było wywieźć do gminy!

    • Max pisze:

      Oceniłem znana mi okolicę w gminie Szczytno . Zlikwidowanie kontenerów , to kłopot śmieciowy dla turystów , w tym również dla takich jak ja okresowych ” tubylców ” Amazed

  5. Laudate pisze:

    Tetryku, cel Twego pisania został osiągnięty: uczucie relaksu udzieliło mi się w ilościach znacznych. (Owszem wspomagam się napowietrzonym Chianti, ale to drobiazg 🙂 Fotki bardzo klimatyczne, gdybyś nie uprzedził, nie poznałbym, że z komórki. Piękna mgła, prawie jak nasza 🙂

  6. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Spakowani!!! Wyjeżdżamy na długi weekend!!! Odezwę się w poniedziałek Bye

  7. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Tu pogoda analogiczna, tylko… wczoraj o godzinie grubo nieprzyzwoitej zostałem wyciągnięty do znajomych. W rezultacie dzisiaj leczę kaczora.

    I-see-stars

  8. Tetryk56 pisze:

    Witajcie! Kaczora nie ma co leczyć – on jest nieuleczalny – trzeba go wykończyć! Wink

  9. Kopciuszek pisze:

    „Hej Mazury, jak wy cudne!
    Gdzie jest taki drugi kraj!
    Tu zapomnisz chwile trudne
    Tu przeżyjesz serca maj…”
    Jako że to moja „mała ojczyzna”, moje miejsce na ziemi, nie pozostaje mi nic innego jak stwierdzić, iż jest to cudowna kraina! 🙂
    Zapewne Ukratka i Maksia nie muszę o tym przekonywać, mam jednak nadzieję, że relacja Ukratka i choćby tekst piosenki zachęci innych do odwiedzin 😉
    Co do nieczystości, to po pierwsze składam ukłon w stronę córki Ukratka Roses-are-red
    Gdyby większość społeczeństwa miała TAKIE podejście … (marzenie) byłoby o wiele czyściej . Niestety sterty śmieci zalegają w lasach, na plażach, przydrożnych rowach. Być może ustawa też się do tego przyczyniła ( częstotliwość opróżniania kontenerów ?) Niemniej jednak uważam, że główna przyczyna tkwi w naszych nawykach i kulturze!
    Pozdrawiam miło i miło zkwiatkiem
    PS. Fotki śliczne 🙂 Zdecydowanie wolę zachody niż wschody słońca 🙂

    • Tetryk56 pisze:

      Witaj, Kopciuszku! Miło cię znów widzieć!
      Ze śmieciami w lesie nie jest oczywiście tak, że problem jest wyłącznie mazurski – niestety, można to obserwować wszędzie w Polsce, zwłaszcza w miejscach modnych turystycznie (np. Tatry) 🙁
      Zachody i ja znacznie częściej oglądam – a znana jest zasada, że lubimy to, co znamy! Wink

  10. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Dzisiaj (a właściwie wczoraj) zastosowałem metodę Bożenki w praktyce – i działa!

    Wink1

    Poza tym chłodnawo, a ulicę nam zamknęli pod domem – kolarze będą jeździć.

  11. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Quacku, w razie potrzeby spróbuj się przedrzeć na rowerze! Wink

  12. Quackie pisze:

    Leje całkiem porządnie, zaczynam współczuć kolarzom, na termometrze za oknem +14…

    …ale ponieważ każda sytuacja wydaje się mieć złe i dobre strony, pozwolicie Państwo, że się wydrę:

    MISIEEEEK! WYŁAŹ Z LODÓWKI, LATO SIĘ KOŃCZY!!!!

    Shout

    • Max pisze:

      Może jakaś FOKA ,albo Harpia ma klucz do gabinetu Pancernego ? A może to Misiek zgarnął trzydzieści parę milionów PLN w LOTTO i odpłynął z Harpiami np. na Kanary ? Tak wiele ostatnio się dzieje , że we wszystko można uwierzyć ……. Tears

  13. Max pisze:

    Wszystko jest możliwe , zimno i gorąco też . Szósty września 2015 roku , godz. 16 . Warszawa – Wola , trzecie piętro z temperaturą za oknem 10 stopni !!! A jeszcze niedawno , o tej porze było 30 … Pondering

  14. Jo. pisze:

    U Was też taka cudna pogoda?

    • Tetryk56 pisze:

      12oC, silny wiatr przegania ciężkie chmury, coraz to pada – brrrr… Amazed

    • Max pisze:

      Kiedyś , jeden mądry człowiek radził , aby zbić termometr , ale jestem szkotem i opuszczę roletę . …. Worry

    • Quackie pisze:

      Było 16, przyszły chmury i błyskawicznie spadło do 14, a na noc telewizja zapowiada burze… Obecnie grzmi gdziś między Toruniem a Włocławkiem, a także między Gorzowem a Wrocławiem, ale w okolicach Berlina płytki, acz dość szeroki front, który może równie dobrze kierować się ku nam.

  15. Jo. pisze:

    O matko… jutro BB na Litwę jedzie… Wie ktoś jaka tam pogoda?

  16. Jo. pisze:

    Ciężki dziś będzie poniedziałek, ale Wyspiarzom życzę DZIEŃ DOBRY!

  17. Krzysztof z Gdańska pisze:

    Dzień dobry wszystkim wyspiarzom
    Co byście powiedzieli na filiżankę kawy z rana? expresso
    A tak przy okazji…
    W piątek do mojej szuflady w biurku dostała się mysz (albo inny gryzoń) Afraid po czym pogryzła opakowanie od kawy Kawa2
    Czy myszy jedzą kawę? Thinking

  18. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Skoro kozy czy owce nauczyły Beduinów używania kawy, to czemu mysz nie maiłaby zasmakować choćby w aromacie? Bądź człowiekiem, zostaw jej choć ze dwa ziarenka… Wink

  19. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Aż się boję zgadywać, jakiego przyśpieszenia dostałaby mysz po kawie…

    Amazed

    • Krzysztof z Gdańska pisze:

      To chyba było duuże przyspieszenie, bo po zjedzeniu kawy już nie wróciła
      Może własnie zbliża się do granicy niemieckiej? Thinking

  20. Jo. pisze:

    Ja to raczej podwójny nerwosol poproszę.

  21. Max pisze:

    Nie wiem jakie upodobania mają gdańskie myszy , bo mazurskie , uwielbiają wszelkiego rodzaju mydła i kremy do golenia .Są to takie czyścioszki , że zostaje tylko opakowanie jako ślad po zawartości wnętrza . Myślę , że gdańskie myszy mogą być z gatunku koktajlowo -rozrywkowych , lub agencji , tych no ,jak ich zwą ?? Amazed

  22. Max pisze:

    Niektóre ” Instytuty Naukowe ” bez koktajlowych myszek , mają problemy z dofinansowaniem . Jest to niezwykle pożyteczny gatunek , zasługujący na pieczołowitą ochronę ….. Amazed

    • Quackie pisze:

      Jeszcze mi się przypomniało, że czasem po zbyt wielu koktajlach się widzi myszki, ale zazwyczaj białe. Chyba że się jest w kraju anglojęzycznym, wtedy różowe słonie.

  23. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin A właściwie u Was dobry wieczór (czy noc) Wink Wróciliśmy, rozpakowali i już zmywarka i pralka chodzą Pleasure
    Po tych „wakacjach przydałby się tydzień wolnego, żeby odpocząć… a to jutro do pracy Sad

  24. miral59 pisze:

    U mnie temperatury stabilne… Na wyjeździe nie schodziło poniżej 32C. Nie muszę chyba pisać, jak się przyjemnie łaziło w tym kurzu i upale Tired
    Przed wyjazdem wyłączyliśmy klimatyzację i już od dwóch godzin nie możemy schłodzić chatki. Trochę spadło, ale i tak jest powyżej trzydziestki. Mam nadzieję, że zanim będziemy szli spać, to ochłodzimy… I-Wish
    Ogólnie wyjazd mogę zaliczyć do udanych, pomimo tej spiekoty. I chyba za rok się tam znowu wybierzemy, bo nie obleźliśmy wszystkiego Delighted

  25. Tetryk56 pisze:

    Witaj, Miralko! Delighted

    • miral59 pisze:

      Witaj Ukratku Delighted
      Poczytałam, pooglądałam. Cudne wrażenia i zdjęcia!!! Nie znać, że z komórki Happy
      Na Mazurach nie byłam od wielu lat, ale pamiętam, że są cudne In Love Happy
      Problem ze śmieciami jest chyba wszędzie. Pisałam już nieraz jak tutaj jest brudno. Niby są służby, niby sprzątają, a i tak tony odpadków walają się wszędzie. Najgorzej jak wiatr zniesie takie puste puszki, czy reklamówki gdzieś daleko w trzciny. Służby już tego nie zbiorą i tak leży latami…
      Tak sobie myślę, że te brudasy zawsze wybierają czyste miejsca, ale nawet nie pomyślą, żeby je zostawić tak, jak zastali. Naświnią i idą szukać czegoś czystego…

  26. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Bożenko – a gdyby ci się przyśnił jakiś przystojny masażysta? Wink

  27. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Nic mi się nie śniło, ani masażyści, ani masażystki, ani nawet – od biedy – masarze. Weary

    • Tetryk56 pisze:

      A propos’ masarzy – teściowa zrobiła ostatnio pyszne sznycelki Delicious
      Może taki sen by ci bardziej odpowiadał? 😉

  28. Max pisze:

    Moje sny zawsze są kolorowe , a najczęściej , to we śnie poszukuję swojego auta . Przedzieram się przez kolorową mozaikę różnych samochodów i za cholerę nie mogę znależć swojego. Kiedy otworzę swoje ślepia i widzę znajome sprzęty , to cieszę się , że był to tylko sen . Zdarzyło się jednak kiedyś , że moje auto sprzed bloku ,dojechało na pobliskie skrzyżowanie i tam zostało porzucone . Nowy nabywca , nie poradził sobie z blokadą kierownicy Pleasure

    • Quackie pisze:

      Otóż znajomi, kiedyś mieszkający przez dłuższy czas nad morzem, a potem na stałe powróceni do Wielkopolski, mieli nissana primerę, wówczas chyba dziewięcioletniego, sprowadzonego bodaj z Luksemburga, a wyglądającego jak nówka z salonu (gdyby salony sprzedawały model sprzed 9 lat). Samochód ten miał zamek jeszcze z blokadami w drzwiach jak nie przymierzając fiat 125p, takimi grzybkami. W związku z tym bywał stosunkowo często kradziony (3 albo 4 razy przez wszystkie lata, kiedy znajomi go mieli), być może w ramach ćwiczeń złodziei uczących się dopiero fachu. Po pierwszym razie wszakże, kiedy samochód do nich wrócił (rzecz na osobną historię), znajomi zainstalowali alarm dwustopniowy – pierwszy wyłącznik w miejscu oczywistym i widocznym, drugi natomiast wręcz przeciwnie. Po odblokowaniu pierwszego wyłącznika kierowca miał coś ze 30 sekund na odblokowanie drugiego, żeby było śmieszniej, mógł nawet ruszyć, ale wtedy po 30 sekundach blokowała się kierownica, wyłączał silnik, a włączał klakson i światła, i to już nieodwołalnie – aż do całkowitego rozładowania akumulatora, ale nie tego głównego, tylko zapasowego, zainstalowanego specjalnie w tym celu. Każda kolejna kradzież kończyła się znalezieniem hałasującego, migającego samochodu w promieniu kilkuset metrów od miejsca ostatniego legalnego parkowania – w tym raz na środku skrzyżowania w małym wielkopolskim miasteczku.

      • Max pisze:

        Jedno nowe auto zwinięto mi po czterech dniach . Okazało się ,że zapakowano je na lawetę , wywieziono do lasu pod Warszawą i rozebrano na części . Po odnalezieniu , przywiozłem też na lawecie trochę blach karoserii . Dostałem jednak uczciwe odszkodowanie Amazed

  29. Tetryk56 pisze:

    Szczęśliwie do moich aut nikt się nie włamywał. No, były 2 wyjątki: raz próbował jeden partacz, ale tylko mi powyginał nieco blachę w okolicy zamka. Drugi raz włamałem się sam – zdumiewająco szybko i bezstratnie… Pondering

    • miral59 pisze:

      Do mojego auta też nikt się nie włamywał… tylko ja próbowałam Wink Happy-Grin Jeszcze jeździłam Corollą… Moja ciotka przyjechała do mnie z Polski i zabrałam ją na zakupy. Pod sklepem kłapnęłam drzwiami i dopiero wtedy zobaczyłam kluczyki w stacyjce Amazed W pobliżu był sklep z narzędziami i poleciałam tam, że może któryś z pracowników by czegoś użył i otworzył. Jeden ze sprzedawców powiedział mi, że im nie wolno Weary Ale kasjerka, po cichu powiedziała, że jej chłopak pracuje w warsztacie i może on… Obejrzał i stwierdził, że Toyot, to jeszcze nie otwierał, ale spróbuje. Biedził się dość długo i nie otworzył Worry W końcu wsadził mnie do swego samochodu, zawiózł do domu, wzięłam zapasowe kluczyki i normalnie otworzyłam Overjoy Przy okazji dowiedziałam się, że Toyotę nie tak łatwo otworzyć wytrychem Wink
      Obecny mój samochód – też Toyota, tyle że Sienna, ma zabezpieczenia i nie da się zakłapnąć drzwi, gdy kluczyk jest w stacyjce Wink Overjoy Blokada automatycznie odskakuje. Trzeba najpierw wyjąć klucz, a dopiero potem można zamknąć. Tak samo jak nie da się wyjąć klucza, dopóki nie wrzuci się „park”, czyli wyłączy się biegi. Happy-Grin

      • miral59 pisze:

        Ostatnio, gdy byłam u Margaret, jej brat – Carl, przyleciał do mnie i powiedział, że chce mi pokazać coś, co znalazł na chodniku pod swoim domem. Mało nie padłam Overjoy Ktoś tankował i zapomniał wyjąć tą wajchę z samochodu i sobie pojechał. Widocznie ta rura tłukła mu się po drodze i dopiero wtedy zauważył, że wyrwał to coś na stacji benzynowej Overjoy Zatrzymał się i wyrzucił… akurat pod domem Carla. Carl, po konsultacji z listonoszem, doszedł do wniosku, że to musi być z pobliskiej stacji benzynowej. Znalazł numer telefonu i zadzwonił zapytać, czy jeden dystrybutor im nie zginął. Okazało się, że zginął Overjoy Podał swój adres, przyjechali i zabrali. Ale zdążyłam zrobić Carlowi zdjęcie z tą rurą Overjoy
        Napisałam o tym pechowym kierowcy jako o mężczyźnie, ale równie dobrze mogła to być kobieta. Pewnie ci ze stacji benzynowej będą wiedzieli, bo mają monitoring… Wink Happy-Grin

      • Quackie pisze:

        Też mamy Toyotę, z kluczykiem bezprzewodowym. Jak się zostawi kluczyk w środku i próbuje zamknąć drzwi, to nie pozwala, za to zaczyna drzeć ryja (tzn. głośno pikać). Ostatnio nad jeziorem się tak zdarzyło i myślałem, że któreś drzwi są niedomknięte (wtedy też pika), ale wszystkie były pozamykane. Dopiero jak popatrzyłem na wyświetlacz na desce, ten przy kierownicy, to zobaczyłem komunikat „kluczyk we wnętrzu samochodu”. I dobrze, że tak się dzieje, bo jakby nie alarmował, to przecież każdy mógłby potem otworzyć samochód i odjechać.

  30. miral59 pisze:

    A tak w ogóle, to dziś zaobserwowałam dziwną (dla mnie) rzecz. To że koliberki są terytorialne, wiedziałam od dawna. To że jeden odgania drugiego od karmnika też wiedziałam. Ale tego, że te malutkie kruszyny potrafią odgonić tak dużego dla nich ptaka jak kardynał, to już nie wiedziałam Happy-Grin Wendy, po śmierci swojej siostry zabrała z jej domu karmniki dla ptaków. W swoim miała tylko poidełka koliberków. Powiesiła ten z ziarnem tuż obok. Kardynał usiadł na gałęzi i przymierzał się do ziarenek. Na nieszczęście usiadł nad karmnikiem koliberka. Samiczka zaatakowała go momentalnie. Nie odpuściła, dopóki nie odleciał dwa drzewa dalej Overjoy Próbowała odgonić sikory, ale się nie dały. Tylko pióra się posypały. Sikory poradziły sobie z małą bojowniczką. Też ją dziobały i się darły. Odpuściła. Tym bardziej gdy zobaczyła, że się nie dobierają do „jej” karmnika Overjoy
    A ja w swojej naiwności myślałam, że te maluchy muszą się wszystkiego bać, bo są takie malutkie Overjoy A ta „bojowniczka” przymierzała się i do mnie, gdy za blisko podeszłam. Tylko śmignęła mi przed nosem, chociaż nie próbowała dziabnąć tym swoim dziobkiem. Może doszła do wniosku, że przeciwnik jest trochę za duży… Wink Overjoy

  31. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Kraków kompletnie bezwietrzny – chmury układają się w dziwne, wielopiętrowe kombinacje, a w bezpośredniej bliskości elektrociepłowni rozlewa się pomalutku wielka i gęsta chmura dymu…

  32. Quackie pisze:

    Dzień dobry i słoneczny!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)