Tegoroczną Wigilię Zenek z Kryśką spędzili we dwoje. Nie dlatego, żeby się poróżnili z rodziną bardziej niż zwykle – tak się po prostu złożyło. Przygotowali sobie prawie tradycyjny zestaw dań, bardzo uważając, aby ilość nie skutkowała dwutygodniowym dojadaniem. No, może nie było dań aż dwunastu (Zenek lubił naciągać tę liczbę, licząc osobno każdy dodatek), ale było blisko. Nad stołem migotała drobnymi światełkami miniaturowa choinka w donicy, z odtwarzacza płynęły cichutko ulubione kolędy, wszystkie potrawy udały się znakomicie. Ponadto nastrój dopisał – tak, tegoroczny wieczór wigilijny można było uznać za bardzo udany. Nie psuł go nawet fakt, że drobne prezenty pod choinką nie były dla żadnego z nich zaskoczeniem – małżeństwo ze stażem, zwłaszcza niskobudżetowe, rzadko jest w stanie zaskoczyć się prezentami.
Po kolacji i sprzątnięciu naczyń, gdy na stole pozostało już tylko trochę ciasteczek, Zenek usiadł wygodnie w fotelu. Kryśka chwilę jeszcze hałasowała w kuchni, nie zwrócił więc z początku uwagi na dziwne odgłosy z przedpokoju – ni to pukanie, ni to szuranie. Zaintrygowały go one dopiero, gdy zdał sobie sprawę, że żona już przeszła do łazienki. Podniósł się niechętnie z fotela (fotel to bardzo miłe miejsce po obfitym i smacznym posiłku!) i ruszył w stronę drzwi wejściowych, które okazały się źródłem tych dźwięków.
Za drzwiami stał pies sąsiada, mieszaniec z przewagą owczarka niemieckiego. Stał na trzech łapach, czwartą usiłując zastukać. Na widok Zenka pysk uśmiechnął mu się szeroko.
– Mogę? – zapytał nienaganną polszczyzną – Pogadać chciałem…
Zenek, z lekka osłupiały, cofnął się w odruchu uprzejmości.
– Wejdź, proszę… – nie wiedząc, co ze sobą zrobić w tak dziwnej sytuacji, zawrócił w stronę fotela. Świąteczny gość zatrzasnął drzwi tylną łapą, z godnością ruszył za gospodarzem i zwinnie wskoczył na drugi fotel.
– A z… ehm… swoim panem… już rozmawiałeś?
– Z nim się nie da pogadać. Nie powiem, dobry człowiek, dba o mnie, karmi i wyprowadza, ale partner do rozmowy – żaden.
Zenek nie znał dobrze sąsiada – był on bardzo zdystansowany, nierozmowny; właściwie znajomość sprowadzała się do wymiany pozdrowień, gdy się mijali w klatce lub pod blokiem.
– Znaczy… nie macie wspólnych tematów? – nawiązał niezbyt zręcznie.
– Ech, o tym mowy nie ma. Z którym człowiekiem można by omawiać fantastyczne kształty tej wyżlicy spod 32, albo spanielki spod 12-ki? Albo rozważać ewolucję zapachu kości, zakopanej za budą na podwórku? Tak, miałem kiedyś i takie przyjemności. Ech, lata… Ale, byłbym zapomniał – pozwól, że się przedstawię. Wołają mnie Doggy.
– Aha, Dogi… no tak, słyszałem kiedyś. Ja jestem Zenek.
– Też słyszałem – uśmiechnął się Doggy.
– O czym zatem chciałbyś porozmawiać, skoro tyle tematów jest wykluczonych?
– Widzisz, ludzie nas mają za głupie zwierzaki. A przecież my też myślimy i czujemy. Też widzimy, że ten świat nie zmierza ku niczemu dobremu – zwłaszcza pod waszymi rządami. A ja tymczasem niczego się nie mogę dowiedzieć! Mój pan telewizor włącza tylko na jakieś idiotyczne teleturnieje i temu podobny chłam, a potem zasypia przy jeszcze głupszych kryminałach. O tym, co się dzieje na świecie, mogę się dowiedzieć tylko podczas spacerów od napotkanych znajomych. Jest tu na osiedlu taki skundlony bokser – brzydal straszny, ale ile on wie! Jego pan na okrągło ma puszczone BBC albo Discovery, a mój! Szkoda mówić!
Kiedyś nauczyłem się obsługiwać pilota, i jak go nie było, włączałem sobie różne kanały – dzięki pochodzeniu rozumiem także niemiecki i angielski – ale kiedyś mnie na tym przyłapał – właśnie na RTL–u leciał konkurs piękności, oczu nie mogłem oderwać od uroczych suczek! – i teraz chowa przede mną piloty!
– To rzeczywiście niewesoła sytuacja… A nie mówiłeś mu o tym?
– Kiedy ja mówić, to mogę tylko raz do roku, po waszemu, znaczy się – chociaż rozumiem stale, co mówicie. A naszej mowy on z kolei nie rozumie.
– A teraz, kiedy możesz mówić? Czemu mu nie wyjaśnisz?
– Jego głównym daniem wieczerzy było wino. Teraz śpi, a telewizor puszcza jakieś głupoty…
Doggy jeszcze chciał coś dodać, ale wybiła północ. Przez chwilę siedział z lekko wykręcona w pół słowa szczęką, wreszcie zrezygnował, zeskoczył z fotela, podszedł do Zenka i zaczął go trącać w ramię. Zenek też przestał reagować…
Po wyjściu z łazienki Kryśka zobaczyła męża śpiącego w fotelu. – Wstawaj! – trąciła go w ramię – łazienka już wolna!
Ponieważ nie dało to rezultatu, otworzyła na chwilę okno. Mroźne powietrze szybko otrzeźwiło Zenka. Wstał i wyjrzał za okno. Było pusto i cicho, ciszę zakłócały tylko nawoływania sąsiada, który – nieco chwiejnym krokiem – przemierzał alejki między blokami, nawołując psa.
Święta, święta i po świętach – stąd taka opowieść, prawie na czasie!
Moim wszystko się pomieszało… Kot przed północą zaczął się awanturować, ale po kociemu. Zwróciłam uprzejmie uwagę, ale mnie olał. A potem ostentacyjnie położył pod choinką i udawał, że jest prezentem.
Nikt nie dał się nabrać.
Poświątecznie pozdrawiam.
Witaj, Jo!
Gdzieś ostatnio wyczytałem, że niektórzy nie lubią kotów – bo trzeba je długo gotować!
Ja nie wiem, czy gotowanie cokolwiek by pomogło… To może niech już sobie udaje ten prezent pod choinką?
Może kiedyś jednak się nabierzecie – i ucieszycie?
Oo, a ja słyszałem, że psy w każdym kraju wydają inne dźwięki. W Polsce na ten przykład szczekają, a w Korei – skwierczą.
Witam pięknie w poświąteczną sobotę




Opowieść bardzo piękna i wymowna Tetryku
Kocham zwierzęta, a szczególnie psy, to bardzo mądre zwierzaki
Znają wnętrze człowieka lepiej niż inni ludzie,a czasem są bardziej inteligentne niż niektórzy ludzie
Nie zaszkodzi pogadać z psem jak z przyjacielem. Prawdopodobnie zrozumie więcej niż myślimy
Jak stwierdził (może nieco zadufany w sobie) Doggy – rozumieją wszystko. To tylko my nie rozumiemy, że one rozumieją 🙂
Dzień dobry po Świętach a przed Nowym Rokiem. Pojechaliśmy, przejechaliśmy, dojechaliśmy, a potem wróciliśmy. Po drodze była Wigilia z dwiema nowymi dziewczynkami w rodzinie małżonki, żeby było śmieszniej, jedna ma półtora miesiąca, a druga miesiąc, przy czym ta starsza wypada młodszej ciotką nie wprost (jest de facto kuzynką mamy tej młodszej, więc ciotką II stopnia?). Po raz pierwszy zaliczyłem skrobanie szyb w samochodzie, po 2 dniach stania pod chmurką, ale to były te krytyczne 2 dni. Prezenty też były, dziękuję, całkiem całkiem.
Opowiadanie również a propos, ponieważ u szwagrostwa był obecny przekochany labrador (który stawał się nieco mniej kochany za każdym puszczonym bąkiem) i dwa koty, a właściwie biorąc pod uwagę częstotliwość pojawiania się, to półtora kota. Rudy klasyczny dachowiec wychodził wieczorem, ale za to codziennie, natomiast prześliczna syberyjska kotka po dwóch latach nadal jest płochliwa i pokazała się tylko raz, po czym jak tylko wszyscy na nią popatrzyli, zrobiła w tył zwrot i więcej jej już nie widziano. Żadne ze zwierząt nie odezwało się ludzkim głosem (jak Doggy z opowiadania), ale myślę, że wiem, o co mu chodziło. Na szczęście tym razem Święta minęły nam nie tylko na oglądaniu filmów mniej lub bardziej rozrywkowych, ale także na oglądaniu zdjęć szwagrostwa z listpadowo-grudniowej wyprawy do Ameryki Południowej (Nazca-Machu Picchu-Ekwador-Galapagos, żeby tak streścić najkrócej i hasłowo), co było wielce pouczające 🙂
PS. Na wagę nie wchodzę, kalorie wrzeszczą triumfalnym chórem 😛
Witam… Doggy ma rację, te zwierzaki wszystko rozumieją
Migotka, jak nabroi, sama wychodzi na balkon ( „Na Syberię „) za karę…
Wystarczy powiedzieć :” co kot nabroił?”
Będę musiała rozwazyć włączanie telewizorni choćby na programy informacyjne, żeby zwierzaczki nie byłby niedoinformowane
Ukratku, niby wszyscy wiemy, że one umieją pogadać, ale Zenek jako interlokutor? to juz mnie przerosło….
Wydaje się, że Doggy nie miał, biedak, wielkiego wyboru…
Tylko zorientuj się, jakimi językami żywina dysponuje…
Zaintrygował mnie uśmiech Doggy .Mam zwierzę o imieniu Luna , rasy owczarek niemiecki i nie wyobrażam sobie uśmiechu tego zwierzęcia .Jest łagodna ,dobrze ułożona , ale jak błyśnie usmiechem ,to skóra cierpnie . Kiedyś na Mazurach ” pokłóciła ” się z suką innej rasy ,to mieliśmy problem ,aby zwierzęta rozdzielić . Może w Wigilię ,jak dostępują przywileju mówienia ludzkim głosem ,to i usmiech mają inny ??
Próbowałeś kiedyś ją rozśmieszyć? Jakiś pieski dowcip czy coś takiego?
Bardzo lubi małe dzieci .Przynosi np. piłeczkę ,rzuca przed dzieciakiem , zachęca do zabawy ,udaje ucieczkę , wraca , widać ,że traktuje dziecko jako członka swojego stada . Jednak jak otworzy pysk ,to ma uśmiech krokodyla …
DzińDybry:)) Piękne Mistrzu, wręcz rewelacyjne. Zenek jest wyjątkowy, większość nie tylko by nie uwierzyła w to co usłyszał, większość po podobnej przygodzie zarezerwowałaby wizytę u lekarza rodzinnego :))
Zenek od samego początku jest wyjątkowy!
Nasza zębatka porozumiewa się dobrze z mundurowymi – jak zagada i się „uśmiechnie” szczerze, całą klawiaturą, to oni maja niejakie obiekcje i natychmiast każą trzymać ją z dala od nich. Ona się co prawda bardzo nie stawia, ale oczu nie spuszcza, łeb obniża na wysokość barku i uszy ma dziwnie sterczące – z postawy wynika, że w każdej chwili może rzucić się nie do nóg, a do gardła i bynajmniej nie w celu przytulenia. Z normalnymi ludźmi tak nie rozmawia, czasami tylko obszczeka pijaczka, ale morderczych instynktów nie przejawia.
Dobry wieczór! 🙂
Witaj, Kneziu!
A sam z nią kiedyś pogadałeś?
Dobry wieczór! Z mundurowymi – znaczy bardziej z Policją, czy bardziej z listonoszami, czy też mundur jest mundur i wyjątków nie robi?
Jako że już prawie wszyscy spać poszli, to i ja skromnie dobrej nocy wszystkim zażyczę! 🙂
A ja zapalę lampkę, żeby się wszystkim dobrze spało. Rozumiem, że Kwak zmęczony podróżami dziś już nie umieści nic dobranockowo ?
Bardzo przepraszam i się sumituję. Od jutra już postaram się wrócić do normy. Dzisiaj zostałem jeszcze odciągnięty niespodziewanym nalotem w-zasadzie-nie-gości… Siła by na ten temat.
Dzień dobry
Przeczytałam wszystko od dechy do dechy
Dawno na Wyspie nie gościł…
Może za pająkami za bardzo nie przepadam, ani za wężami. Ale trudno wymagać… 
A były takie milutkie i oswojone. Jak się włożyło rękę do pudełka, w którym były, wdrapywały się po niej i tuliły do nas… Mama jakoś dziwnie nie chciała, żeby się do niej tuliły

To samo było z psami. Gdy szliśmy na spacer, to tylko ja trzymałam smycz. Siostra latała z psem po płotach, szarpał się i ciągał ją gdzie chciał. U mnie, jak dobrze ułożony pies, szedł równiutko przy nodze i co chwilę spoglądał, czy pozwolę mu pobiegać. Oczywiście pozwalałam, ale tylko gdy wychodziliśmy na łąki za octownią (niedaleko od naszego domu). Miałam jedynie problemy z Tapsem. Mama z siostrą kupiły go od pijaka (pracował w tym samym szpitalu co mama i czasami jak nie miał co, to pijał denaturat) i ten pies nienawidził zapachu alkoholu. Kiedyś nawet dziabnął mojego ojca za rękę. Ojciec po jakiejś tam imprezie wracał „podcięty” do domu i chciał pieska pogłaskać. A ten go cap za rękę. Co prawda nie ugryzł mocno… to było tylko ostrzeżenie…
Ale gdy mama z siostrą weszły do domu tego faceta, to jego psy (miał ich chyba ze trzy) wyskoczyły ze szczekaniem. Gość wziął kija i rozgonił psiaki. Gdy dowiedział się, że przyszły po spaniela, wyciągnął Tapsa spod łóżka za tylną nogę i pokazał. Siostra doskonale wiedziała, że to nie spaniel, a jakiś mieszaniec (czyli pies wielorasowy), ale zrobiło się jej żal psiaka. Kupiły, nawet dokładnie nie pamiętam za ile, ale ojcu nie powiedziały prawdy. Chyba by się wściekł, że tyle dały za kundla… Taps był cały w guzach. Poobijany niemożebnie. Gdy się go głaskało, „uśmiechał” się, robił „jodełkę”. Potrzebował czasu, żeby zrozumieć, że w tym domu nikt go nie uderzy i że zawsze dostanie jeść… W dzisiejszych czasach można by to zgłosić na policję, czy do jakiejś fundacji ochrony zwierząt, ale te prawie 50 lat temu, nikogo nie obchodził los zwierzaków. Facet był bezkarny… a szkoda…
Cudny odcinek o Zenku
Nie mam żadnego zwierzaka w swoim domu, ale kocham wszystkie kotki, pieski i chomiki…
W dzieciństwie przez nasz dom przewinęło się wiele futrzaków. Jedynie białych myszek mama nie pozwoliła nam hodować i na ich widok dostała szału. Kazała nam od razu odnieść je z powrotem
Psy, czy koty zawsze bardziej lubiły moją siostrę, ale mnie się słuchały. Gdy kot wskoczył na stół (czego mu nie było wolno), to siostra musiała go z tego stołu zdjąć. Gdy byłam w pobliżu, to wystarczyło, że zapytałam „a gdzie to kotek wlazł?” i momentalnie nie było go na stole
Ten pijaczek powiedział mamie, że ma w domu spaniela (a o takim psie marzyliśmy). Siostra (jako ta co wie jak spaniel wygląda) poszła z mamą. Taps nawet nie stał koło spaniela
Dzień dobry i mroźny
Zima się rozgościła u mnie 
w taki poranek nie zaszkodzi 
Gorąca
Witajcie!
Ale mi się dzisiaj spało!!!
Ostatni dzień leniuchowania … zatem należy się, a co tam ! 🙂
Dzięki za zrozumienie!
Dzień dobry. Aż żałuję swojej alergii na zwierzaki (sierść), która zresztą odezwała się w związkue ze świętami u szwagrostwa. Jakby nie ona, pewnie byśmy mieli psa.
PS. Jeżeli chodzi o psy, które nie mają sierści, tylko włosy i ponoć są niealergizujące, to moja alergia widocznie o nich nie słyszała 🙁 w sensie reaguję na nie tak samo jak na wszystkie inne.
A to akurat prawda. Mój york ma włosy, niestety rodzinni alergicy reagują podobnie 🙁
Niedzielne dzień dobry


Ja niestety nie dostąpiłem takiego zaszczytu jak Zenek, moja Luna nie była skora do rozmów, być może dlatego iż zdaje sobie z tego sprawę jak „ciężkim” czasem rozmówcą bywam
Sama opowiadanie zaś zacne
Hmmm…. ciekawe, psy mają na imię Luna, samma też znam dwie sznaucerki i jedną Russel Jack o tym imieniu…. W zasadzie Diana byłaby bliższa charakterem ?
A wiesz Wiedźminko, jakoś nie miałem za wiele do czynienia z Daniami więc ciężko mi uśrednić ich charakter. Co do Lun to dokładnie, wiele piesów nosi to imię. My osobiście jej jego nie nadawaliśmy, już tak nazwana do nas trafiła
Gdzieś tam kiedyś czytałam w psim imienniku o znaczeniu ich nazw. Nadane imię dla Luny niewątpliwie pasuje do jej charakteru, prócz tego Twoja, jest wyjątkowo piękna
Bogini łowów nie z każdego psa charakterem musi być bliższa. A do księżyca wyją lub szczekają bodaj wszystkie!
Moja do niego śpiewa
Otóż to! Zatem uzasadnia imię!
W ramach wyganiania kalorii idę poodśnieżać, proszę Państwa.
Ależ ta aura dba o ciebie, Quacku! 😉
Taa, jakby wiedziała, że po świętach będę potrzebował zrzucić co nieco z siebie 😀
To aż tyle u Was napadało ?


Ja sobie zrobiłam spacer, z wrodzonego „gapostwa” zostawiłam napoje w bagażniku i mi … zamarzły
Powietrze rześkie zatem odśnieżanie też może być przyjemne
Chyba aż tyle to nie napadało, najwyżej ze 4-5 cm leciutkiego puchu, więc robota nie była specjalnie ciężka, tyle że dość monotonna. Nam podręczna woda w samochodzie też zamarzła w święta 🙂
DzieńDobry:)) Znacznie dłuuuuuższy niż wczoraj :))
Niedzielne dzień dobry
Witaj, Miralko!
Witam, ale znowu raczej nie na długo
Trzeba mu kupić coś na jutrzejszą kanapkę do pracy…
Chyba że uda mi się wypchnąć małżonka do sklepu beze mnie
I jak się udało z kanapką?
Podwórko całe odśnieżone, tylko pod samochodami nie sięgnąłem 🙂
Śnieg pada i pada i pada … zdaje się, że jutro też mnie czeka szuflowanie
Piechotą, piechotą, piechotą … do pracy będę szła
Dobranoc Państwu
Ukłony nocnej zmianie! Idę
Dobranoc Ukratku! Jutro nadal wolne ?
tzw. „wolny najmita”
Villancico z towarzyszeniem obmywania nóg….ładnie no i niewątpliwie higienicznie:) bo to i Wielkanoc blisko, a owe nogi w to święto się obmywa… w wielki czwartek ?
Dzień dobry

Ja już w pracy … spacerkiem dzisiaj… a pogoda fantastyczna … śnieg pod butami skrzypi
Skowronkowych treli wciąż brak ….

Pewnie zaabsorbowana świątecznie rodziną… Mam nadzieję, że szybko sobie o nas przypomni!
Też mam taką nadzieję
Witajcie! Ukradkiem, niestety
Dzień dobry ! I mnie brakuje skowronkowych treli…..ale mam nadzieję, że zabrzmią pogodnie
Dzień dobry ! To ja, Basia. J
estem u babci
Witaj, Basiu!
Witaj Basieńko

Dzień dobry 🙂 Śniegu zero, mrozu troszkę, a do tego słońce, można popracować w tych okolicznościach przyrody. Szkoda, że Krystyna przerwała Zenkowi, tak świetnie rozwijający się dialog międzygatunkowy 🙂 🙂
Witaj Misiaczku 🙂
Dzień dobry. Całe moje wczorajsze odśnieżanie okazało się psu na budę, a nawet gorzej – przez noc napadało drugie tyle, co odgarnąłem. Chyba zanim zacznę odśnieżać, muszę sprawdzać prognozy.
Witam QMistrza 🙂
Marne to pocieszenie ale u mnie też po kostki śniegu 🙂 Tylko, że ja akurat się cieszę bardzo 🙂 Taki sposób spalania kalorii bardzo mi odpowiada… na inne brak woli 🙂
Właśnie się zastanawiam, czy nie powtórzyć ćwiczenia z wczoraj…
…ale do wieczora ma jeszcze śnieżyć, więc może raczej jutro.
Ogólnopolskie DzińDybry:)))
Dzień dobry!
Zara mnie Juniorzy wyciągają na ostatnią część filmu o niziołkach. Zobaczymy, co tam Piter Dżakson wymyślił, bo że nadął Tolkienowego Hobbita do rozmiarów Władcy Pierścieni, to pewna, tyle że nie wiem, czy ten balon nie pęknie…