Dzień dobry raz jeszcze:) Postanowiła nie czekać do 17, bo kto wie, co może mnie wtedy spotkać, prawda? Otóż wczoraj, jadąc już do domu “od wód” wstąpiłam do restauracji, na obiad. jakież było moje zdumienie, kiedy przy płaceniu, okazało się, ze nie honorują mojej karty. Na szczęście, zachowałam nieco gotówki, ale mina kelnerki nie wyrażała pozytywnej opinii o mnie. W powtórne zdumienie wprawił mnie telefon, dyrektora banku, który zadzwonił do mnie z propozycją spotkania dziś rano. To mnie jeszcze bardziej zaciekawiło. Ki diabeł?? ktoś wyczyścił mi konto?? No więc rano , już mam wsiadać do auta, kiedy przechodzacy pan, bąknął, “ma pani kapcia”, Niech to szlag! trudno, pokuśtykałam na postój ( na wywczasach zerwałam ścięgno, stąd , to kuśtykanie). Kiedy zjawiłam się w gabinecie pana dyrektora, moje osłupienie osiągnęło apogeum, ponieważ pan dyrektor, kazał mi siąść i zaczął w te słowa, ” Nie wiem, jak pani to powiedzieć, bo podczas mojej długoletniej kariery, mam z taką sytuacją do czynienia, po raz pierwszy. Pomyślałam ani chybi , jestem goła, jak mysz kościelna.. Pan dyrektor, upewniwszy się, ze siedzę wygodnie, powiedział, “pani nie żyje od 24 lutego” Na co ja po opanowaniu tzw, “głupawki” stwierdziłam , ze żyję i mam się dobrze. Pan dyrektor raczył to potwierdzić i zerknąwszy na moją datę urodzenia powiedział, ” no i trzyma się pani wspaniale” Ja mu na to, że czasem się puszczam, co pan dyrektor skwitował wybuchem gromkiego śmiechu. Następnie dyrektor skopiował mi pismo ze ZUS-u poradził, abym nie darowała im tej sprawy. Poszłam a raczej pokuśtykałam do ZUS-u. Poprosiłam panią, której nazwisko widniało na tymże piśmie o rozmowę. Pani była dosyć opryskliwa, wręcz niegrzeczna, co ułatwiło mi podjęcie decyzji, o złożeniu skargi. Kiedy usłyszała w czym rzecz, szepnęła ” Jezus Maria” i nie wiem , czy była taka rozmodlona, czy wystraszyła się mego ducha . Hi hi hi. Tak więc macie kochani do czynienia z duchem:) Najgorsze jest to, ze mam zablokowane konto a za kartą muszę czekać około 2 tyg. Nooo. A teraz trochę o wywczasach. Byłam po raz pierwszy w sanatorium ale od teraz będę tam ciągłym gościem. na zyczenie dostałam “jedynkę” a więc nie byłam skazana na niechciane towarzystwo. czasem udało mi się dopaśc kompa, ale zazwyczaj stawała mi za plecami, pewna, jak ją nazywałam “zołza”, która miała wieczne pretensje do wszystkich o wszystko a do mnie, ze nie uzgadniam z nią czasu, kiedy wchodzę na “kompa”. Skutecznie mnie odstraszała od tego ustrojstwa. 🙂 Byłam na kilku “dancingach” przeżycie niesamowite !! mam skłonnośc do płakania ze śmiechu, co się wiąże z rozmazanym makijazem. Byłam też na wieczorze pieśni Okudżawy. Super, bardzo go lubię, więc z ochotą wykupiłam bilet. Sala była ogromna przekrój wiekowy średnia 70, ale to nieważne. Zgaszono światła, na stolikach paliły się tylko świece. Jakież było moje zdumienie, kiedy to zamiast zapowiedzianego solisty, pojawiła się pani z piszczącym głosem, który nijak nie pasował do piosenek Okudżawy. Tenże pan zachrypiał jedną piosenkę a potem tylko akompaniował “piszczce”. Nie wiem, czy to ze zmęczenia, czy z nudów zdarzyło mi się przysnąć. Obudziła mnie torebka która spadła mi z kolan. Oczywiście, dostałam takiej “głupawki”, ze w pośpiechu opuszczałam lokal, bo nobliwe towarzystwo patrzało na mnie z dezaprobatą.Było jeszcze wiele takich zabawnych momentów, ale chyba n adziś wystarczy, bo numer z moją śmiercią przebił wszystko inne. Jak pamietam z powiedzeń Mamy, to ktoś kogo uśmiercono , niesłusznie, będzie długo żył, czego Wam i sobie życzę!! Miłego wieczoru 🙂
To zaledwie cząstka tego , czego doswiadczyłam , odpoczywając, ale moja przedwczesna śmierć, tak mnie dziś zaskoczyła, że zdominowała opowiadanie o Kołobrzegu.:)
W ZUSie: “Ale ja nie umarłam! Ja tylko byłam w sanatorium!”Brawo. W ten sposób życie przebija fikcję, atutowym asem.
🙂 Kiedyś nie znosiłem dwu instytucji – Urzędu Skarbowego i ZUS! Dziś tylko ZUS! Do wypęku śmieszą mnie błagania najróżniejszych “decydentów” by pracowników ZUS zrozumieć i polubić. Zrozumieć nie potrafię, polubić nie mam zamiaru.
Nie wiem kim był “chrypiący pan”, ale i tak dziękuj Bogu, że nie zaangażowali Bajora!:)
Witaj Senatorze 🙂 Bajor byłby gwiazdą , przy tym panu, który wraz ze swoją małżonką pozbawił mnie przyjemności słuchania . To była najzwyklejsza chałtura, na “niesezon” plenią się tam różnej maści “artyści”. Proszę Sobie wyobrazić, że kupiłam również bilet, na Edit Piaff . Wykonawcą był nie kto inny, jak już wspomniany , pan i jego piszcząca żona. Nie koniec na tym, bo dałam się namówić na “Biesiadę staropolską” I tu już moje poczucie humoru zupełnie wysiadło. Tak, prowadzącymi byli ci sami ludzie. Zabawa sprowadziła się do śpiewania pani Piszczki piosenek nie mających nic wspólnego z biesiadą a już o staropolskości , nie wspomnę. Usiłowali bawić zebranych piosenkami rodem z przedszkola, typu, “Start niedźwiedź mocno śpi” itp. Oczywiście ostentacyjnie wyszliśmy a na drugi dzień dostaliśmy gratisowe zaproszenie, na “dancing”, gdzie w ramach rekompensaty, pani Piszczka przyniosła nam do stolika butelkę szampana , kupioną za całe 5,49 w Biedronce. Klasa sama w sobie. Ale ile było przy tym uciechy Hi hi hi.
No widzisz, szampan!, trunek arystokracji, a że z Biedronki?? Liczy się perlistość i przejrzystość napitku:)))
No widzisz, szampan!, trunek arystokracji, a że z Biedronki?? Liczy się perlistość i przejrzystość napitku:)))
Przednie miałaś te rozrywki bardzo kulturalne….. no i szamoan rodem z Szampanii… :)))) dla ubogich :)))))
Dobry wieczór :-)) Widzę trochę przestrzeni ,to uzupełnię przygodę Tosi z duchami , doświadczeniem własnym : Zdarzyło się onegdaj ,że otrzymałem służbowe polecenie wyjazdu do Grudziądza w bardzo ważnej sprawie.Jechałem tam po raz pierwszy .Do miasta dotarłem około drugiej w nocy koleją i aby dotrzeć jak najszybciej do celu ,skróciłem sobie drogę idąc przez miejscowy cmentarz .Byla grudniowa noc ,sypał drobny śnieg i w pewnej chwili potknąłem się na żwirowej alejce.Zakląłem na duchy , zrobiłem parę kroków i dopiero wtedy rozjechały mi się nogi .Rąbnęłem walizeczką o ziemię , z której wypadły kanapki,a ja ledwo się pozbierałem..Usiadłem na walizce ,zjadłem kanapki , odbiłem piersiówkę ,zapaliłem papieroska i już duchy mnie więcej nie prześladowały. Pozdrowionka.
Jasny gwint!! kanapki na cmentarzu popijane piersiówką??? Normalny macho, niech Cię Kaz hi hi hi. Na samą myśl mam dreszcze.
Dziękuję za taką wysoką notę , ale z duchami już wcześniej byłem obyty ponieważ moja babka była organizatorką seansów spirytystycznych.Pominę opis organizacji takiego seansu,wspomne tylko ,ze co jakiś czas ,prowadzaca seans pytała się zciszonym głosem :czy jest duch ? Siedziałem w kacie ,ale coś mnie podkusiło i kiedy babka zapytała ,czy jest duch ,wymamrotałem ,że tutaj jestem .No i zaczeło się ! Zostałem z kąta wyciągnięty za uszy i zamknięty na klucz w osobnym pokoju .Babka nie wybaczyła mi mojego zachowania do końca swoich dni.
Super!! Ale się uśmiałam. Lubię takie historyjki. Ja z kolei pamiętam z dzieciństwa, jak to podczas burzy, będąc u koleżanki, trafiłam na prawdziwe misterium burzowe. Babcia koleżanki, zapaliła świecę postawiła święty obrazek, kazała nam klęknąć i odmawiać z nią modlitwy. Od tego dnia panicznie boję się burzy, takie to na mnie zrobiło wrażenie. Dziś , kiedy jest burza , sama mam ochotę zrobić to samo hi hi hi. Biedna kobiecina sprawiła, ze każda burza wpędza mnie w absolutną panikę.
Dziękuję za taką wysoką notę , ale z duchami już wcześniej byłem obyty ponieważ moja babka była organizatorką seansów spirytystycznych.Pominę opis organizacji takiego seansu,wspomne tylko ,ze co jakiś czas ,prowadzaca seans pytała się zciszonym głosem :czy jest duch ? Siedziałem w kacie ,ale coś mnie podkusiło i kiedy babka zapytała ,czy jest duch ,wymamrotałem ,że tutaj jestem .No i zaczeło się ! Zostałem z kąta wyciągnięty za uszy i zamknięty na klucz w osobnym pokoju .Babka nie wybaczyła mi mojego zachowania do końca swoich dni.
Hihi…. lat temu dość dużo zostałam zaproszona na seans latających talerzyków. … brednie jakoweś z tego latającego talerzyka wychodziły i ani rusz nie mogłam zachować należytej powagi. Grono przejatych orzekło, że to moja wina, bo się śmiałam basem :))))
Ci rzeknę Wiedźminko, że uczestniczyłam w takich spirytystycznych spotkaniach… Wierz, nie wierz .. klucz w mojej ręce sam się obrócił… Po tym doświadczeniu przeprosiłam ducha /sąsiada/ za zakłócanie spokoju i nigdy więcej. PS Zapewniam, że to nie był przypadek z tym kluczem:)
Dobry wieczór :-)) Widzę trochę przestrzeni ,to uzupełnię przygodę Tosi z duchami , doświadczeniem własnym : Zdarzyło się onegdaj ,że otrzymałem służbowe polecenie wyjazdu do Grudziądza w bardzo ważnej sprawie.Jechałem tam po raz pierwszy .Do miasta dotarłem około drugiej w nocy koleją i aby dotrzeć jak najszybciej do celu ,skróciłem sobie drogę idąc przez miejscowy cmentarz .Byla grudniowa noc ,sypał drobny śnieg i w pewnej chwili potknąłem się na żwirowej alejce.Zakląłem na duchy , zrobiłem parę kroków i dopiero wtedy rozjechały mi się nogi .Rąbnęłem walizeczką o ziemię , z której wypadły kanapki,a ja ledwo się pozbierałem..Usiadłem na walizce ,zjadłem kanapki , odbiłem piersiówkę ,zapaliłem papieroska i już duchy mnie więcej nie prześladowały. Pozdrowionka.
Oj, muszę przyznać, że jesteś odważny. Niejeden by zwiewał aż by się kurzyło, a Ty spokojnie zjadłeś kolację z duchami! Brawo!!!
A może byłem po prostu głodny i duchy podstawiały mi nogę ? Jak się posiliłem ,to atmosfera zrobiła się wprost sielankowa .Cisza , spokój i to szczególne otoczenie ,jakby pasowało do mojego poczucia humoru.A tak serio ,to nie wierzę w duchy.
A może byłem po prostu głodny i duchy podstawiały mi nogę ? Jak się posiliłem ,to atmosfera zrobiła się wprost sielankowa .Cisza , spokój i to szczególne otoczenie ,jakby pasowało do mojego poczucia humoru.A tak serio ,to nie wierzę w duchy.
Witaj Max … długo Cię nie było! Marsjanie mieli w tym swój udział ?:))))
Witaj Wiedżminko :-)) Marsjanie ? Nie ,to ziemscy specjaliści z Akademii Medycznej przed dwoma laty,jak babrali w moich bebechach ,to nie umyli rak i zostawili mi w spadku bakterię o miłym brzmieniu :Klebsiella .Teraz , co jakiś czas daja mi “kawalerkę” i tłuką antybiotykami ,po których na nić nie mam ochoty.Pozdrowionka.
Chętnie bym zatłukła tych niemyjących rąk lekarzy…. 🙁 mam nadzieje, że od tej trudno wyleczalnej zaraz uda im się Ciebie uwolnić … Serdecznie pozdrawiam takoż :)*
Chętnie bym zatłukła tych niemyjących rąk lekarzy…. 🙁 mam nadzieje, że od tej trudno wyleczalnej zaraz uda im się Ciebie uwolnić … Serdecznie pozdrawiam takoż :)*
A propos tytułu, a raczej braku tytułu – przypomniała mi się pewna anegdota. Do ojca pisarza, przychodzi syn, tez pisarz i uskarża się, że w żaden sposób nie może ostatnio napisanej powieści dać jakikolwiek tytuł, no zwyczajnie – nic nie przychodzi mu do głowy i może senior będzie mógł mu w jakiś sposób pomóc. Starszy pan poskrobał się w ciemię i powiada do syna:- Są tam, w tej twojej powieści, fanfary?- Nie ma, tato.- A bębny są?- Bębnów też nie ma- No to daj tytuł: “Bez fanfar i bębnów”!!
Oj tam oj tam !! Czepiasz się Senatorze 🙂 Ot, ja prosto zabyła 🙂
Witaj duchu Tosi :)) Dopiero teraz mogłam dorwać się do kompa, chociaż żadna “zołza” za mną nie stoi. Ubawiłaś mnie setnie tym opowiadaniem. Mam nadzieję, że wkrótce zmartwychwstaniesz i Twoje kłopoty się skończą. Miłego wieczoru życzę ;))
Cześc Bożenko!! Miło Cię tu widzieć! i Tobie najlepszego:) Mam nadzieję, że nasze umówione spotkanie dojdzie do skutku??? Jutro pogadamy na skype, ok ?
Bardzo się cieszę Tosiu, że pogadamy. już wcześniej odpisałam Tobie i nie weszło. Coś się znów dzieje z tym omletem, bo nawet wejść tutaj trudno. Posty nie wchodzą, albo wejdą podwójnie. A tak już dobrze było. Spokojnej nocy wszystkim życzę.
Witaj, Duchu!A nie spotkałaś przypadkiem “u wód” niejakiej Żonkilii? Bo jakby słuch o niej zaginął…
Cześć, Tetryju:) A właśnie, gdzieś nam babę wcięło! Tfu, język mnie skopyciwszy się!! Anielicę chciałem powiedzieć!:)
Moze to właśnie Ona była pod postacią tej “zołzy’ co to mnie ganiała od kompa ? Może nieswiadomie to ja, pozbawiałam ją kontaktu z Wami ???O kurcze jeśli tak , to znów narozrabiałam 🙂
Witaj zmatrwychpowstała Tosiu….. ato Cię urządzili… mają zaplanowane oszczędności ? :((
Witaj mi Wiedźminko, witaj 🙂 Sama widzisz , ze nie kocha mnie ten ZUS, hi hi hi. Nie pozostaje mi nic innego, jak pójść na deptak, rozłożyć berecik i zacząć śpiewać, może jak litościwa dusza wrzuci mi co do berecika, żebym przestała ?.Miłego wieczoru 🙂
Nie potrafię tego zrozumieć : dwa tygodnie na odblokowanie konta ???? to jest jakiś horror……. jaśnisty szlag by mnie trafił, a Ty żartujesz ! :))
Moze to właśnie Ona była pod postacią tej “zołzy’ co to mnie ganiała od kompa ? Może nieswiadomie to ja, pozbawiałam ją kontaktu z Wami ???O kurcze jeśli tak , to znów narozrabiałam 🙂
Hihi…. Żonkilia to anielica, która spłynęła do nasz pióra Lukrecji. :)))) Nie ma szans, by Cie dręczyła zołzowato, bo to całkiem sympatyczna postać :))) Nie wiem dlaczego pióro sie Lukrecji zacięło, pewnie nie ma stosownego atramentu …. :((
Krecia słowo dawała, że ciąg dalszy nastąpi… ale nie napisała kiedy, niestety 🙁
Może jej atrament się do niej dostosował i jest nad wyraz sympatyczny?
.. tego się nie da wykluczyć Tetryku :))))))) !
Dobranoc….. zapaliłam lampkę i niech sympatycznie nam przyświeca…. aż do białego rana:)))
Dzień dobry:))) Na mnie dziś moi Mili raczej mało liczcie, albowiem ja liczę na ryby!! Chyba żebym się przeliczył!:((
Dzień dobry!!! Mam nadzieję, że jeszcze zdążyłam Cię przywitać Senatorze, zanim z wędką wyruszysz na połów. Życzę Ci, żeby był obfity.
Oj widzę, że nie zdążyłam. Popędził już na rybki i nie dziwię się. Pogoda piękna, aż wyciąga z domu :-))
Witaj poranna Bożenko, słońce zbudziło Cię ze snu?? Bo u mnie jeszcze nie pokonało góry i lasu na niej:)))) Z dzieciństwa pamiętam, że w bezchmurne dni, tak koło szóstej ogrzewało mi policzek:)))
Dzisiaj coś nie dawało mi spać. Obudziłam się już o trzeciej i nie mogłam usnąć. Czyżby zanosiło się na burzę?
Dzień dobry:))) Witam szczególnie Tosię. Wśród żywych:)))) Nie doczytałam, skąd ZUS otrzymał informację o opuszczeniu przez Tosię tego łez padołu:)))? I komu miał zamiar wypłacić zasiłek pogrzebowy…
Witam:-)) Niestety, obawiam się, że na Tosię będziesz musiała trochę poczekać, bo na pewno po podróży i ciężkich wczorajszych przejściach jeszcze śpi. Chociaż dzień zapowiada się piękny.
Witaj:))) Niech śpi i wypoczywa po tej (brrr) przygodzie:))) Mnie od wczoraj TP, a może siły nieczyste, pozbawia okna na świat:(
Ciebie wczoraj siły nieczyste pozbawiły okna na świat, a Tosię życia – dobrze, że tylko na papierku. Ale i to potrafi mocno dokuczyć. Mi też w nocy spać nie dały.
Dzień dobryyy!! Jak dobrze wstać, skoro świt, jutrzenki blask, duszkiem pić itd. Ale zaskoczenie co ?? Wstałam już o 6, co trzeba by odnotować hi hi hi. Teraz pełna laba, pora na kawę a potem, dzień spędzam na działce u siostry. Życzę wszystkim udanego leniuchowania. Życie jest piękne :):)
Rzeczywiście, jestem zaskoczona. Myślałam, że pośpisz przynajmniej do dziesiątej!. Witaj Tosiu ;-))
Pierwsze koszenie trawy w tym roku:)))!!! Miłego leniuchowania tym co mogą oczywiście i owocnej, acz niemęczącej…., tym co muszą… tyrać:))) Popołudniu zapraszam na kawę mrożoną…Pitą oczywiście na tarasie, w ogrodzie lub gdzie komu wygodniej :))))
W ogrodzie! Na tarasie! O,lala, chyba się do Ciebie wproszę, bo nie mam tarasu ani ogrodu. dysponuję tylko małym balkonikiem w bloku mieszkalnym. Żadna atrakcja ;-((
Bardzo proszę :))) Najważniejsze, że masz ten balkonik, bo niektórzy nawet tego maleńkiego komfortu pozbawieni są:(
Mój “komfort” jest baaardzo maleńki. Jak wystawię krzesełko, to drzwi nie zamknę. Tyle, że mam miejsce na kwiatki w korytkach ;-))
O! Ale możesz mieć małą rabatkę tuż za drzwiami:))))
Dzień dobry! U mnie porządki generalne przed długim weekendem, ponieważ pokój komputerowy zmienia się wtedy w gościnny, przyjeżdżają znajomi : ) a jeszcze koszenie trawy też mnie czeka, na spłachetku szumnie zwanym ogródkiem.
Komputerowy zamienia się w pokój gościnny, to tak jak u mnie:))) Tylko, że PC-et siadł.. i wychodzi na to, że zostanie już tylko gościnny, chociaż nadal z przyzwyczajenia mówimy, że coś tam w komputerowym np. leży:))) Skoszona?:)))
A wiesz, że nie skoszona? Powinienem, ale snuję się po domu z laptopem jak po piekle Marek i usiłuję coś napisać na znany temat, ale idzie jak po grudzie. Coś strasznego. W poniedziałek skoszę, na dłużej starczy : )
🙂 Pamiętaj, bez kosza koś i nie zagrabiaj. Niech sobie schnie spokojnie, a po dwóch dniach śladu po tej skoszonej nie będzie. Odwdzięczy się gęstością i ładną soczystą zielenią. Sprawdzone:)))
Ooo? A co się z tą skoszoną stanie w dwa dni?
Część dżdżownice przerobią, a pozostała się zeschnie, skruszy i służyć będzie za nawóz:)PS Tylko nie może być zbyt wysoka przed koszeniem:))) bo wtedy może być niezłym kompostem:)))
Dzień dobry ! ..ładna pogoda, a ja marzę o deszczu…. Oczka mam jak zaspany Chińczyk i niekoniecznie nieznośną lekkość bytu 🙁
Jest słońce, marzą o deszczu. Pada deszcz, marzą o słońcu i jak tu ludziom dogodzić?
Prawda. Bożenko ? Na szczęście pani aura nie przejmuje się naszymi kaprysami ! :))))
Deszcz…. potrzebny jest roślinom i mnie, żeby zmył te pyłki, których tyle w powietrzu :)))))
Wiadomo, deszcz potrzebny, zwłaszcza teraz na wiosnę. Ale niechby popadało w nocy… Żeby można tak zaprogramować…
Od drugiego załamanie pogody Wiedźminko.. A deszcz jest potrzebny, tylko dlaczego zaraz musi się zrobić zimno??:( A wieeesz u mnie forsycja kwitnie:)))))
U mnie już pomału przekwita forsycja. Tak samo z czereśniami.
Dobry wieczór :-)) Wróciłem z warszawskiego ogrodu , w którym niemal na stale mieszkają łosie i dziki, a tegoroczne zniszczenia są nie wielkie .Kwitną obficie wiśnie i śliwy ,natomiast przemarzły brzoskwiniowate.Nie ma zupełnie pszczół ,musialy tez ucierpieć zimą Nie można jeszcze ocenić stanu krzewów róż,może za tydzięn już będzie wiadomo jaki jest stan.Inne wieloletnie cebulowe kwitną i rozwijają się jak zwykle w tym okresie.Obficie kwitną niazapominajki.Zrobiłem trochę wiosennych fotek ,zobaczę co warto umieścic w albumie. Pozdrowionka .
Witaj Max:))) Nie będę Ci zazdrościć, nieeeeee. Tulipanów nie mam:( Te, których nornice nie zżarły, ładnie wypuściły listki, to je sarny wtranżoliły. Nawet hiacynty, wierzysz?? Nie ma, same kikuty sterczą, że o szafirkach nie wspomnę. W parku nawet bratki rąbią..:))))Ładuj, będzie co oglądać:))) Również pozdrawiam, baardzo serdecznie i cieszę się, że się odzywasz:)))*
Ciekawa jestem z jakim łupem Senator wróci?
Skowronku….. zapuść sobie tego elektrycznego pastucha, bo jak czytam, że zwierzątka znów obżarły Ci kwiaty, to sie denerwuję okrutnie…. !
Tym się musi zająć Boguśka. Tylko nie wiem kiedy przyjedzie, bo znowu ma pod górkę.
W ubiegłym roku ,dziki wyzarły niemal wszystkie tulipany .Jesienią uzupełniłem straty,nowymi ,pieknymi okazami (kwitną) z których na razie zeżarł jedną cebulkę.Mozna przeboleć.Hiacyntów nie żre ,omija też lilie,których mam kolorową gamę.Mam nadzieję ,ze dziki zaczną szukać pozywienia w Kampinosie ,który jest ich ostoją ,a nie w ogrodach .Działkowcy stosuja (ja nie ) różne formy odstraszania ,butelki.torebki z folii ,wiatraczki ,ale ogród wtedy podobny jest do śmietniska.A tak przyjemnie odpocząć w pięknym ogrodzie ……
U mnie już przekwitła…. teraz kwitną mogdałowce i wiśnie piłkowane…. na tamaryszki moje ukochane jeszcze nie pora …. 🙂
Przycięte przeze mnie róże mają sie dobrze….. a jest ciepło i duszno, tak jak przed burzą….. Wielkopolska Bożenki nie jest aż tak odległa od mojego Pomorza Zachodniego :))
.. a taka pogoda rozleniwia….. :)))
To prawda. Pewnie zanosi się na burzę, chociaż jej nie zapowiadają, ale w nocy spać nie mogłam i każdego, z kim rozmawiałam boli głowa. Mnie też. Jest gorąco, jeszcze teraz 24 stopnie.
A u nas 13.. Sybir:)))
To gdzie mieszkasz? Za Uralem? Dobrej nocy życzę ;-))
Mapa pokazuje kierunek południowo – zachodni, ale ona kłamie:))) Dzień dobry, śpisz?? :))))
Onet pada.. Dobranoc:)))
Wreszcie….. mogę zapalić lampkę i powiedzieć ” dobranoc”…. a zdawało się, że juz nie będzie takich ” schodów “… :)))
Hihi. Czy ktoś coś mówił o wczesnym ranku… tj. o późnym wieczorze? ; ))))
Witam:) Waszeć już umyty, ogolony, po śniadanku??:)
Dzień dobry:))) Co tu za powszechne narzekania, co??
Szczupak złowiony?? Dzień dobry:))
Dzień dobry:)) Uprzejmie informuję wszelkiego rodzaju kłusowników, że szczupaki wolno łowić od 1-go maja! Licencjnowany rybobójca powstrzymuje się (z trudem) do tego wielkiego dnia!Swoją drogą to szczupaków jest coraz mniej, a złapać go, gdy się wie, że gdzieś tu siedzi, nie jest wielką sztuką! To durne jest i rzuca się na wszystko co choć trochę przypomina chorą albo ranną rybę.
Aha, zatem 24godz. lina wyciągałeś:))) Ten to, jak sama nazwa wskazuje – długi jak lina:))))PS Nieee bij… noooo:))))
Oooo!! Podsunęłaś mi wspaniały pomysł!! Jutro pojedziemy na liny i karasie!!:)))
Nie wiem czy zauważyliście, ale licznikowi odwiedzin znowu się padło! Już mi się nie chce do tego nieszczęsnego BOK pisać!:(
:)) Mistrz Quackie widać wstał na chwilkę, kompa odpalił, zameldował się tyko i znowu rypnął cielesnością w piernaty! A Lajkonika to już mu się opublikować nie chciało:(
A fe!!!:(
Dzień dobry!!! Czego się tak zżymasz Senatorze? Na wszystko przyjdzie pora. Licznik odwiedzin nie dzieła chyba nigdzie i omlet dobrze o tym wie. Ja się pierwszego dnia zmartwiłam, że nikt nie chce czytać moich wypocin, ale dowiedziałam się, że tak jest wszędzie. A pisali, że awaria usunięta… Jak wczorajsze połowy? Udały się?
Ten cały Omlet to jedna wielka awaria! Oni tylko łgarzy mają niezawodnych!:(Wędkowanie było takie sobie, nikt nic specjalnego nie złapał, ale cośmy sobie pogadali w spokoju ducha to nasze!:)
Dzień dobry:))) Mistrz Quackie przegadał całą noc z p.Ignacym.. Znaczy będzie nowy odcinek:)))
Tiaaaa:( Ja już sobie wyobrażam Mistrza Quackie jak o pierwszej w nocy z wysuniętym językiem piórem po papiurku wodzi!!
Melduję uprzejmie, że pomimo trzykrotnie ponawianej próby nie zdołałem sobie tego wyobrazić! A zadawało mi się, że wyobraźnię mam….i to sporą!:)
Po papiurku może nie, ale mogę sobie wyobrazić jak z lapciem w rękach po pokojach biega, z fryzurą niczym Einstein:))))
I uzębieniem rytmicznie zgrzyta jak mu coś nie wychodzi!:)))
A dlaczego nie? Jeśli jest taki pracuś i dla dobra społeczności się wysila…;-))
Dla dobra społeczności?? Idealistka!! Un kolejną szkatułę napełnia!!:))
Nie wierzę! Ale kiedy wreszcie się zjawi i sam powie gdzie był jak go tu nie było i czy robił to, o czym myślimy, że robił?
Dzień dobry! O to to – chylę czoła przed kobiecą intuicją!
A w ogóle wszyscy mają rację, i z bieganiem, i ze zgrzytaniem, jeno z fryzurą nie, bo się krócej strzygę : )
A ze szkatułą to nie, co?:)
Akurat w przypadku p. Ignacego szkatuła nie wchodzi w grę : (
Może będzie jak z tym pacykarzem od słoneczników. Tylko oszczędzaj uszy!:)
Może będzie jak z tym pacykarzem od słoneczników. Tylko oszczędzaj uszy!:)
Oszczędzam, uważam na nie i czyszczę regularnie! : )))
🙂 Tedy czyść regularnie i spokojnie na uznanie świata czekaj. Kiedyś przecie nadejdzie dzień chwały, a potomni do dóbr niezmiernie potężnych dzięki Lajkonikom dojdą!:))
Dzień dobry 🙂 powinnam trwać w wiecznym spokoju, tymczasem próba wejścia tutaj, doprowadza mnie do szewskiej pasji, co nie przystoi niebiańskiej istocie :):):),. Zazdroszczę stoickiego spokoju wędkarzom, oni to potrafią dzień cały siedzieć, jak jogini, wpatrując się w spławik. Hi hi hi. To był ukłon w kierunku Senatora. 🙂 Rozbawiła mnie wizja mistrza Q ganiającego po domu z rozwianymi włosami strzyżonymi krótko. Fajnie tak poczytać o zeżartych cebulkach, na szczęście, (powiedzmy) od roku nie mam już takich problemów.A swoją drogą , mogła bym teraz wystawić się na słoneczko w ogrodzie a tak, jestem skazana na jazdę do ogrodu siostry. Ale co tam! Życie (nawet pozagrobowe) , jest piękne !! ” Kocham Cię życie, poznawać pragnę cie, pragnę cię w zachwycie, jem jabłko winne i myślę, ech ty życie łez mych winne, nie zamienię cię na inne” Pozdrawiam i udanego świętowania życzę:)
Wybywam na niedzielny wypad, wracamy po południu z p. Ignacym (nowym!!) : D
To ja się na wtorek zapowiadam z piosenką! Nową:) Wiesz, to D dalej mi się kojarzy:))
Witam wszystkich :-)) Senator jak widać ,wrócił bez szczupaka ,ale tylko dla tego ,bo regulamin zabrania łowić przed pierwszym maja.Jako miłośnik wedkarstwa , słyszałem ,ze kiedyś wędkarz ,jak po całym dniu miał zero na haczyku ,to wygłosił modlitwę do pana Boga ,obiecując ,że jeśli zlapie większą rybkę , to polowę da na kościół .Bóg natychmiast kazał dużej rybie połknąć haczyk, ale chytry wędkarz widząc zdobycz powiedział , że g…o da i boska rybka zerwała się z uwięzi .Morał z tego taki ,ze trzeba dotrzymywać obietnic . Pozdrawiam.
Zgadzam się z Tobą Max, słowa trzeba dotrzymywać. Ale ja też słyszałam,że wędkarz jak idzie na ryby to zabiera z sobą ręcznik i mydło (tak na wszelki wypadek). Czy były potrzebne te akcesoria Tobie, Senatorze?
Słowa trzeba dotrzymywać ,dla tego mój znajomy ,kiedy zabaluje ,a pamięta o której miał być w domu ,to czeka do następnego dnia ,aby być słownym .Nie wiem jak mu się udaje ,ale jeszcze jego “Kryska “takie zachowania toleruje .Bezgraniczne zaufanie ??? Pozdrowionka.
Cześć, Max:)) Kiedyś złapałem niewymiarowego szczupaka, brakowało mu centymetra! Cały dzień mordęgi, jeden jedyny złapany i na dodatek skur….kojad za krótki!!!:( Za ogon się dziada wzięło, z drugiej strony za łeb – solidne pociągnięcie, pomiar i wymiar jest, co do milimetra!! Od tamtej pory każdego według mnie zbyt krótkiego “pistoleta” już nie mierzę tylko od razu do wody wyrzucam. Żeby nie podkusiło!:)
Cześć Senatorze :-)) Zasada,to niemalże honor wedkarza ,ale bez przesady.Kiedyś dobrałem sobie na łodkę pewnego nieznanego mi gościa..Po zakotwiczeniu w stałym miejscu ,rozpoczelismy połowy.On szarpał co chwila ,a na moich dwóch wędkach cisza.Ustawiłem grunt wg.ustaw partnera i nic.Dostałem od niego przynętę i tez nic .Znudziło mnie takie wędkowanie i zapytałem gościa gdzie pracuje,a on powiada ,ze nigdzie ,bo on jest cyganem.Cholera , cygan łowił na wegorzowy haczyk od ukleji ,po kilogramowe leszcze , a ja ,sprzecicho pierwsza klasa i zero sukcesów ,pełna kompromitacja.Ale tak czasami bywa,oprócz porazek miałem sukcesy , w które nie mogłem uwierzyć np.zaciełem szczupaka przy zwijaniu wędki .Ot taki szczupak samobójca
Dzień dobry ! :)))) wróciłam z dłuuugiego spaceru po Puszczy Wkrzańskiej, co to pod Szczecinem się rozciąga… Raniutko mnie wyrwali z domu, żeby słoneczko nie dało się we znaki. :)))
Dzień dobry:))) I jak wrażenia?:)
Odświeżone ! :))) Las mieszany, liścisto – iglasty, pofałdowany teren, mnóstwo fiołków i zawilców….. a ptaki się drą, jak oszalałe. Dość dawno tam nie byłam…. 🙂
Dzień dobry z powrotem. Byliśmy na Rewie, to miejscowość, w której jest taki półwysep helski w miniaturze, a potem jeszcze w paru miejscach. Syt wrażeń powracam i myślę, że nie będę czekać specjalnie do fajfokloka dzisiaj. Chyba że ktoś ma coś przeciwko : )
Humm, w sprawie Lajkonika: “Post opublikowany. Będzie widoczny na stronie w ciągu 5 minut”. To jak będzie, to ja zapraszam piętro wyżej.