Pan Ignacy Lajkonik pewnego pięknego dnia jechał autobusem, ponieważ jego samochód akurat czekał na naprawę w zaprzyjaźnionym warsztacie. Na siedzeniu obok starsza pani kiwała głową, zasypiając nad siatką z zakupami, kierowca autobusu pogwizdywał pod nosem swoją ulubioną melodię. Autobus przy każdym otwarciu i zamknięciu drzwi wesoło mlaskał, dwie dziewczyny jadące ze szkoły opowiadały sobie o swoich i chłopakach i strasznie przy tym chichotały, a mały chłopczyk w puchowej kurteczce, jadący ze swoją Mamą przyglądał im się ciekawie. Panowała miła, odprężająca atmosfera.
I wtedy do autobusu wsiadło dwóch kontrolerów. Krótko ostrzyżeni panowie w identycznych skórzanych kurtkach zdecydowanym ruchem wyciągnęli legitymacje i przypięli je do kołnierzy. Powietrze zgęstniało, dziewczyny zamilkły, kierowca starał się nie patrzeć w lusterko, a autobus trzeszczał ze zdenerwowania. Przy słowach – Poproszę bilety do kontroli – wyraźnie zapachniało siarką.
Kontrolerzy przesuwali się do przodu autobusu, przedzierając bilety. Jeden z nich zwrócił się w kierunku pana Ignacego, który posłusznie podał swój bilet do sprawdzenia. – Dobrze… – mruknął kontroler. Tymczasem drugi pan kontroler dotarł do chłopaka stojącego tuż przed panem Ignacym i zwrócił się do niego – A pan? –. – Co, ja? – spytał chłopak. – Poproszę pański bilet. – Nie mam biletu – odparł chłopak. – Aha, nie ma pan? – Kontroler popatrzył uważnie na chłopca, tak jakby spodziewał się, że ten zacznie uciekać – To poproszę dokumenciki! – Też nie mam. Pan kontroler wyraźnie się zdenerwował – wobec tego pojedzie pan z nami do ostatniego przystanku!
Pan Lajkonik wysiadł na ostatnim przystanku i stanął obok autobusu. Miał dużo czasu, a przez uchylone okna wszystko było świetnie widać i słychać. – Pana nazwisko – zażądał kontroler. – Wawelski – padło w odpowiedzi. Pan kontroler chrząknął podejrzliwie, ale uznał, że pasażer bez biletu ma prawo nazywać się Wawelski, bo zapytał z kolei o imię. – Smok! – odpowiedział niewinnie chłopak.
Pan kontroler bardzo się zdenerwował – Ty szczeniaku, ja cię nauczę jaja sobie ze starszych robić! – wrzasnął rozwścieczony. – Wcale nie robię sobie jaj – odpowiedział Smok Wawelski w przebraniu, po czym zionął ogniem i spopielił obu kontrolerów. Pan Lajkonik trochę się zdziwił, ale po chwili uniósł brwi ze zrozumieniem i poszedł do domu. Po drodze wzdychał, kręcił głową i myślał: “Ach, ci ludzie! Ach, te czasy! Kto jeszcze dzisiaj jest aż tak odpowiedzialny za to, co mówi? No, kto?”
________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net i na blogu www.madgaskar08.blog.onet.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry i tutaj! Lajkonik opublikowany pierwotnie 6 stycznia 2010, czyli ponad 2 lata temu. Teraz już można napisać, że autobusem jechał nie pan Ignacy, tylko bliżej niesprecyzowany narrator, tzn. fabuła jest sporo starsza niż 2010 i gdyby nie to, że udało się ją włączyć do cyklu, można by ją opublikować pod “Juweniliami” : ) Opowiadanko krótkie, czy czasem nie najkrótsze z całego cyklu?
Witam także tu.:)))))Się narobiło! Czekałam na podróż w czasie, ale nie aż taką.:))))) Jako, że pamięć mam świetną, aczkolwiek krótką, ośmielę się zapytać.Czy czytałam po raz pierwszy, czy posiadam sklerozę postępującą? Bardziej odpowiadałoby mi TAK, jako odpowiedź twierdząca na pierwszą część pytania.:)))))
Co do… to rozumiem znaczenie słowa odpowiedzialności za słowo, jako i karę za podważanie bez sprawdzenia. Ale… Czyż kara zbyt okrutną nie była? Wszak panowie kontrolerzy tylko i wyłącznie, no, może mogliby to robić w uprzejmiejszy sposób, odpowiedzialnie wykonywali swoją pracę.:))
Wykorzystam okazję, że nikogo poza mną na Wyspie nie ma, gdyby był, to by się odezwał. Logiczne, czyż nie?:)))) i poruszę wątek z piętro niżej.:)))Quackie, zaciekawiło mnie tajemnicze do przed chwilą, FCE. Czy Junior zdawał First Certificate in English Schools? I… najważniejsze, jak Mu poszło?.:))) Wiem, że wyników jeszcze nie ma, ale to się czuje, o ile mnie pamięć, po raz kolejny, nie wpuszcza w przysłowiowe maliny.:)Zgadzam się, że egzamin w niedzielny poranek mógł wymyślić, jeśli nie idiota, to co najmniej sadysta.:)))
Um, to był tzw. “mock”, czyli próbny egzamin, organizowany jeszcze nie przez oficjalnego egzaminatora, tylko przez szkołę językową, na podstawie testów z ubiegłych lat. No i wyników jeszcze nie ma. Junior skończył przed czasem, ale to nie jest żaden wyznacznik, przeciwnie wręcz.
Czyli… po mojemu to był egzamin wewnętrzny.:)) Nie prawda, że wyjście przed czasem źle wróży. Zwyczajnie, za łatwe było dla Juniora.:)))
No i masz tutaj jeszcze jeden pośredni dowód na to, że to stara fabuła, tworzona w czasach, kiedy autor bywał zapalczywy i w ogóle z założenia negatywnie nastawiony do kontroli biletowej. Dopiero po pewnym czasie przychodzi zastanowienie i pytanie: a właściwie dlaczego jazda bez biletu miałaby być tolerowana? Chociaż nie ukrywam, że kontrola jest tu pewnym pretekstem…
Nie ukrywasz, nawet załapałam.:)))Byłam TAM i mi się pomyślało, że musiałam być wtedy bardzo nieśmiała. Ani razu nie wypowiedziałam się na temat.:)))))
Ależ czytałaś na kontro, i nawet komentowałaś : )
Obawiałam się takiej odpowiedzi.:((( Czyli… galopująca skleroza.:(((Ma to co prawda także swoje dobre strony, codziennie mogę czytać to samo i za każdym razem będzie to dla mnie nowość.:)))Marne pocieszenie.:(((Idę sprawdzić co wtedy napisałam.:))) Oczywiście nie pamiętam.:)))
Witam po weekendzie!! Ależ tu mam do nadrobienia:) Ledwo trzy dni mnie nie było “doma” a tu tyle nowości! Pozdrawiam 🙂
Dzień dobry! Zapraszam!
Dobry wieczórA dlaczego przy słowach “proszę bilety do kontroli” zapachniało siarką?
Dobry! Napięcie rosło, a jak smoki się denerwują – sama rozumiesz ; )
Ucieszny wielce jest ten Smok Wawelski:) Musiałam cofnąć się aż do piątku aby być na bieżąco, powoli zaczynam “łapać”. Senator wyzwał mnie na pojedynek podczas mojej nieobecności i wyszłam na tchórza, nie podjąwszy wyzwania. No i znów przyznaję sama sobie winna jestem. Bo to niby tylko do miasta pojechałam a potem a co mi tam fruuuu i w świat.Senatorze, oddaję Ci cały mój sernik :)) Trza mi było siedzieć w domu i pilnować:)) Mam nadzieję, że Majka upiecze następny, wtedy oddam Ci cały mój przydział:))
Witam Panią.:))))) Widzę, że serce Twoje dorównuje mientkością Senatorowemu.:))))) Ja tam by swojego kawałka sernika nie oddała nikomu, co najwyżej rodzynki, ale te, jak wszem i wobec wiadomo, i tak wyjada Skowroneczek.:)))))
Od prawie czterech lat Jasminko:))) Bo; gdy była podlotkiem /a była, trudno uwierzyć/ zwyczajnie “przejadła” się sernikiem..:))) Pakowałam w siebie kilogramami.. i dnia pewnego stwierdziłam, że wprost patrzeć na niego nie mogę:(( Ale rodzynki lubię.. I zawsze Senatorowi, przynajmniej wirtualnie – świsnę :))))
Witaj Jaśminko:))) Taż taka ze mnie już miętka białogłowa. Wolę Ci ja dawać niż brać. :)) A już Senatorowi, to ja i duszę i nooooo, eeetam nie dokończę co by nie popadł w samouwielbienie:))) Acha!! Rodzynek nie lubię, jak i innych wszelakich słodkości, poza sernikiem. Zważ zatem, jak wielkie jest moje poświęcenie :)))
Acha. Przez chwilę myślałam, że to kanary były jakąś siłą nieczystą.„Straszny jest odgłosik jajka na twardo, rozbijanego o bufetu blat” Tyle pamiętam z poematu recytowanego na przyjęciu przez wnuczka pani domu. Książka nosi tytuł „Kochane Maleństwa” napisał ją Randal Lemoine, tłumaczyła Magdalena Samozwaniec. Chyba tylko jedno wydanie. Raz ją czytałam, oddałam, bo była pożyczona. Teraz szukam, nigdzie nie mogę znaleźć. Pokazuje się w BiblioNETce, ale nie umiem się tam dobrać, żeby się szczegółów dowiedzieć. Czyli ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie.
Komunikat wszem i wobec: Markiz de Mumia pokazał się w necie, to i do nas zapewne zaniedługo zawita : ))))
Mój donos zdał się psu na budę.:((( Mogłeś zaczekać pół sekundy? Mogłeś.:))));)
Miałam pierwszeństwo, nie tylko dlatego, że według parytetów jestem kobietą, ale też przez zasiedzenie. Jestem TAM o tydzień dłużej niż Ty.:)))));)
PS: Także do piętro niżej.:)))Uprzejmie donoszę. że Markiz de Mumia żyje.:)))) Mam nadzieję, że i u nas się w końcu odezwie.:))))
Wieczór dobry.. Gdyby na mnie kontroler wrzeszczał, to nawet nie nosząc nazwiska Wawel, też bym ogniem zionęła..:))) Tak na serio; w ósmej klasie, ze strachu, w pięć minut zrozumiałam układy równań:))) A były to czasy gdy nauczyciele uczniów prali i na dodatek człek się bał w domu poskarżyć, o!:(
“Kto jeszcze dzisiaj jest aż tak odpowiedzialny za to, co mówi? No, kto?” że powtórzę za p.Ignacym :)))
Ja.:((((((
Na pewno nie politycy.. że o innych nie wspomnę..
Wiem Skowroneczku.:((( Przypomniał mi się dowcip… smutny zresztą w swej wymowie.:(((Poseł pewnej partii zmarł. U wrót Zaświatów powitał go święty Piotr.- Życzy pan sobie spędzić wieczność w Niebie czy Piekle? zapytał.- Zanim pan zadecyduje, zapraszam na wycieczkę. W każdym miejscu jedną dobę.Poseł wsiada do windy, która wiezie go wiele pięter w dół. Wysiada w Piekle. Otwierają się drzwi, na spotkanie wybiegają znajomi. Przed oczyma zmarłego roztacza się wspaniały widok. Zielona trawa, suto zastawione stoły, wszyscy uśmiechnięci, radości nie ma końca. Wino, kobiety i śpiew. Ani się poseł spostrzega a wyznaczony czas minął. Zjawia się święty Piotr, żeby zabrać go do Nieba. Pożegnaniom, uściskom, nie ma końca. – Wróć do nas przyjacielu!, wołają partyjni koledzy.Tym razem winda wiezie posła wiele pięter w górę. Jak poprzednio otwierają się jej drzwi a za nimi Raj. Chmurki, Aniołki siedząc na nich grają na harfach. Całości obrazu dopełniają anielskie chóry. Czas upływa szybko. W końcu czas na opuszczenie Nieba i pytanie.- Które z miejsc pan wybiera, panie pośle?- W Raju jest wspaniale, ale ja bym jednak wolał do Piekła, odpowiada poseł.Stanie się według pańskiej woli, mówi święty Piotr. Winda znowu mknie w dół. Otwierają się drzwi. Poseł w szoku. Przed jego oczyma rozpościera się palona słonecznym żarem pustynia. Koledzy w workach pokutnych zbierają do worków tony śmieci.- Dlaczego to tak?, pyta świętego Piotra.- Zwyczajnie, dziś skończyła się kampania wyborcza, odpowiada Niebiański Klucznik.
Znałem nieco inną puentę – zjeżdżają, pokazuje się obraz nędzy i rozpaczy, delikwent zaczyna się jąkać, ale jakże to tak, co to ma znaczyć, przecież tu inaczej wyglądało etc., na co odźwierny diabeł pyta uprzejmie: “Szanowny pan raczy mieć na myśli nasz dział marketingu?”
Tyż piknie.:))))
Przepraszamy, wystąpił błąd …Twojemu blogowi na pewno nic nie jest. Spróbuj za chwilę.Opis błędu: b(-102)Jest postęp!:)))) Wcześniej było Opis błędu: b(-101)
Otóż to! Nie że smok, czy niesmok, nie że ogniem zieje, ale że jest odpowiedzialny za to, co mówi! A tak mi się skojarzyło z tym, co pod tamtym wpisem na kontro napisał szukrijew o koledze, co nazywał się Adam Mickiewicz – w okolicach jednego z Juniorów uczyła się nie tak dawno panienka, która nazywa się Ada Mickiewicz, co – biorąc pod uwagę, jak to się wymawia, szybko i niedbale – w ogóle zakrawa na perwersję, jeżeli chodzi stężenie absurdu.
Pełna zgoda, że absurd:) Pewnie panienka ma na imię Adriana, ale to i tak faktu nie zmienia:)
Właśnie z tego, co mi wiadomo, na wszystkich oficjalnych dokumentach, jakie widziałem, figurowała jako Ada. Specyficzne poczucie humoru rodziców???
Nie bardzo łapię, ale piętro wyżej mojej ukochanej cioci mieszkali Mickiewicze. Autentyczni, z dziada pradziada nie dziady. Jakaś tam rodzina do. Unikali dawania synom imienia Adam, nazwiska nie zmienili. Ich córka w czasach licealnych była moją bliską znajomą.
Jasmine, powtórz na głos, kilka razy i szybko: Ada Mickiewicz. A teraz pomyśl, czy rodzice dający tak córce na imię nie mieli świadomości, jak to będzie brzmiało?
Chwilę po urodzeniu Ada recytowała “Litwo, Ojczyzno moja”, pewnie chcieli mieć córkę poetkę.:)))))Przyznaję bez bicia, że ZNOWU nie załapałam.:((( Dziękuję za podpowiedź.:)))):*
Czy wszystkim tak marnie blog się otwiera?? Kręci i kręci, i kręci..:(
Apelowałam, powtarzam apel !!!!!!!!!!!!!!!”Straszny jest odgłosik jajka na twardo, rozbijanego o bufetu blat” Tyle pamiętam z poematu recytowanego na przyjęciu przez wnuczka pani domu. Książka nosi tytuł „Kochane Maleństwa” napisał ją Randal Lemoine, tłumaczyła Magdalena Samozwaniec. Chyba tylko jedno wydanie. Raz ją czytałam, oddałam, bo była pożyczona. Teraz szukam, nigdzie nie mogę znaleźć. Pokazuje się w BiblioNETce, ale nie umiem się tam dobrać, żeby się szczegółów dowiedzieć. Czyli ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie.
Brak pozycji Lukrecjo:) Ja nie czytałam.
Dobry wieczór!!! Chociaż na koniec dnia muszę się tu zameldować, bo dzisiaj trudno było mi tu przypłynąć. Coś ta moja maszyna dzisiaj się buntuję. Pewnie nie chce się jej w niedzielę pracować. Ale chociaż teraz dotarłam tu, żeby Wam życzyć miłego wieczoru i spokojnej nocy.
Podaj, proszę, jeśli posiadasz, bliższe dane. Czy były wznowienia po Czytelnik, 1958?
Szybkie guglanie wydaje się wykluczać tę możliwość, wszystko co widać w zakończonych aukcjach i innych takich, to właśnie wydanie Czytelnik 1958
Wydaje mi się, że było tylko jedno wydanie
Lukrecjo wielce mi miła, ale ossochozzi? Książkę widzę na Allegro, sztuk jedną do nabycia za jedyne 129 zł polskich, już chyba w ramach białego kruka? Widzę ją też w guglu w różnych antykwariatach, za hihi 15 zł, ale oczywiście jak klikam “kup”, to się okazuje – nie ma (już).Widzę też, że zostało to wystawione w formie scenicznej. http://filmpolski.pl/fp/index.php/52893Poza tym widzę całe mnóstwo zakończonych aukcji. O, i kontro się wyświetlają w wynikach, dyskusja między wicehrabią Julianem z Amberu a RIP gryzonem.Na chomikuju nie ma. Na filestube nie ma.
Dziękuję i ja. Allego se daruję. Lukrecja ma pierwszeństwo.:)))
A co z tą BiblioNETką?http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=18068 Czy mnie ktoś wytłumaczy, co oznacza, że mają tam książkę w schowku?
Ten schowek to jakiś ichni lokalny wynalazek, pozwalający pokazać innym użytkownikom, jakie książki interesują właściciela danego schowka. “BiblioNETka nie jest wirtualną biblioteką – tzn. na naszych stronach nie znajdziesz zeskanowanych tekstów poszczególnych książek. Nasz serwis nie oferuje książek, lecz: informuje o książkach, zachęca do czytania książek, daje możliwość dyskusji o książkach.”
Dzięki.Przypomniałam sobie o jeszcze jednym źródle, gdzie już coś kupowałam. Może będą coś wiedzieli.
To było jajko Murzynka Bambo. W Afryce wszystko sie gotuje, i wszystko na twardo. Bywa, że wybucha.
O!!!
Markizie, Madagaskar08 łelkam tu! Czy masz na myśli miny przeciwpiechotne, plagę Trzeciego Świata?
Podobno mali chlopcy i mlodociani chodza po pustyni z blatami. Dla tego własnie efektu dzwiekowego.
Tacy są zblatowani?
No
Witaj Markizie…. :))) Stęskniłam sie za Tobą i cieszę sie, że jesteś :))))
Nocna zmiana będzie?? Dobranoc:)))
Pewnie będzie Skowroneczku, jeśli za nocną uznamy wszystko około godziny 21-ej, gdy Ty idziesz już w objęcia.:)))))Dobranoc i do jutra.:))))
Nawet solo, ale będzie :)))))
Nie, no Smok Wawelski? Bosko. Tzn. może z kontekstu wnioskując piekielnie. Strasznie lubię Smoka Wawelskiego, więc to spotkanie było mi miłe szczególnie. Brakuje jeszcze niemiłych osobników w pelerynie z pewnej Krainy… I ewentualnie….Ech może nie będę opowiadał bajki, którą wszyscy znają.Ukłony.
Pan, to trochę, jak para do pani prawda? A ja już po podrózy dobrej nocy życzę wszystkim. Do jutra wyspiarze, miłych snów:))
Oj nie Pani miła, lepiej nie…… ten z rzadka Pan wstawia głowę przez uchylone drzwi, mówi zdanie lub dwa do Kwaka i znika za drzwiami.:))))))
Witam szanownego Pana! To nie całkiem ta bajka, ale pan Pagaczewski jest cenionym przeze mnie autorem; jego dygresje, zwłaszcza te opowiadające, co kto robił w związku z wydarzeniami z jego powieści, ale potem albo przedtem w stosunku do czasu powieści, stanowią dla mnie niedościgniony wzór dygresji.
Dobry wieczór :)))) Dzieki Jaśmince wiem jaki egzamin zdawał Junior i juz nie musze pytać :)))
Kwaku….. a mnie się natychmiast przypomniał Borch Trzy Kawki….. :)))
… aczkolwiek bez Zerrikanek :))))
Uuu, a na który rok jest datowane to opowiadanie? (nie tom, ale właśnie samo opowiadanie – pewnie pierwodruk w Fantastyce lub NF) Nie żebym przewidywał, że się Sapkiem zainspirowałem, bo w drugą stronę na pewno nie ; )
Tak, to było w Fantastyce…. :)) Borch też zgrabnie przybierał ludzką postać …. Villentretenmeth mu było :))))
Villentretenmerh w pięcioksięgu pojawia sie w “Mieczu przeznaczenia “:))))
Wiki mówi, że to opowiadanie z 1993. Moja fabuła chyba podobnie, więc może czytałem to w NF i jakoś po swojemu przetworzyłem? Podświadomość to potężna siła : )
Aaa, jakieś bezdury wychodzą! >:^ [ Niby osobny artykuł o opowiadaniu “Granica możliwości” w Wiki jest podlinkowany pod kategorię “polskie opowiadania fantastyczne z 1993”, ale w głównym art. o Sapkowskim jest bibliografia, a w niej: “Granica możliwości (“Nowa Fantastyka” 9-10/1991 (…)”. No to tym bardziej możliwe, jeżeli Sapek był o tyle wcześniej…
Ja mam “Miecz przeznaczenia ” wydany w 1992 roku i opowiadanie ” Granica mozliwości” jest w nim pierwsze….. Ale to przecieeż nie jest z pięcioksięgu jak wczesniej mylnie napisałam :)))
Zgadza się, w zbiorze 1992, w czasopiśmie rok wcześniej. Hmfff
Zawsze mnie zastanawiało dlaczego wszelkie kontrole muszą wywoływać zgrozę u kontrolowanych nie z powodu ich win , a z powodu manier kontrolerów ?:(
Hmm, czy masz na myśli, że wielu winnych wypiera swoją winę, demonizując kontrolerów?
Wprost przeciwnie: to kontrolerzy terroryzują kontrolowanych :)))))
.. to ma im zapewnić posłuszeństwo złapanej ofiary :))))
A to akurat jest chyba psychologicznie uwarunkowane – polska tradycja walki z władzą (200 lat rzplitej szlacheskiej, co to szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie, 150 lat zaborów, sanacja, z którą się wielu nie zgadzało, 45 lat wpływów Wielkiego Brata) buduje barykadę. Z jednej jej strony mają swój mit (może za duże słowo, wystarczy – stereotyp) “uciśnieni”, z drugiej – “władza”, która w przypadku kontrolerów jest niepewna i ograniczona (brak uprawnień do zatrzymywania i przymusu bezpośredniego) – w sumie mamy sytuację bardzo konfliktową, w której kontrolowanym “pokrzywdzonym” i niepewnie umocowanej “władzy” zależy na jak najbardziej agresywnym wizerunku tej “władzy”. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Czy aż tak ? nie wiem, wydaje mi sie, że coś jest na rzeczy…. Może, gdyby obie strony przyjmowały to mniej osobiście ?:
Ale jak tu nie brać osobiście gdy wolnego obywatela oprymują, za łeb brać chcą? A tak na poważnie, starszy Junior, ten od dzisiejszego FCE, ma już za sobą pierwszy mandat, OIMW omyłkowy (skasował po raz drugi bilet już raz skasowany zamiast czystego), ale ryk, jaki był przy tym w domu, świadczył, że przeżywa to niebywale. Utuliliśmy, ale sobie zapamiętał, to pewne.
Bo też i wrażenie jest wyjątkowo niesympatyczne…:( zapłaciłam raz mandat, bo zwyczajnie, zaspana, zapomniałam skasowac bilet. Jak dzis pamiętam te 50 zł …… i swoje zażenowanie.A duża dziewczynka już byłam….
Przypomniałeś mi…Kilka lat temu bardzo często podróżowałam pociągami. Żadnego biletu nie wyrzucałam. Uzbierało się ich trochę i ciut, ciut… Aktualny chowałam oddzielnie. Raz o tym zapomniałam. Kontrola biletów. Szukam, podaję kolejne bilety, wciąż nie ten właściwy. Młody, życzliwy konduktor, stara się nie tracić cierpliwości. W końcu stwierdzam. Proszę nadstawić dłonie, on tam jest! i wysypuję zawartość torebki. Wszyscy w przedziale wybuchnęli śmiechem. Konduktor powiedział, że mi wierzy i poszedł sobie. Od tamtej pory staram się mieć porządek w torebce.:)))
Śliczna historyjka Jaśminko :)))))*
Nie było mi wtedy do śmiechu Wiedźminko.:)))))):*Podobnych przygód miałam więcej, ale trafiałam na życzliwych ludzi i tym sposobem nie za bardzo mnie to czegoś nauczyło.:(((
Z innej beczkiJanek obejrzał kilka początkowych minut “Drużyny pierścienia” Bardzo sie przejął. Opowiadał potem, że walczyli i odebrali Robotowi PIERŚCION ZAGŁADY.Robotem dlatego nazwał Saurona, bo ten był cały z żelaza.
Ha, i z takich kilku minut biorą się potem nieszczęśliwi ludzie. Przez całe życie będzie szukał filmu o robocie i nikt mu nie będzie potrafił pomóc : (
Zapisałam mu to na ostatniej stronie Książeczki zdrowia dziecka:))Tam, gdzie jest miejsce na notatki.
:)))) właściwie powinnaś stworzyć jakis dzienniczek, bo Twój Janek miewa niezwykłe powiedzonka :))) *
Bardzo dobrze, popieram! Tak trzymać! Ja przez 15 lat szukałem jednego utworu Vollenweidera (i znalazłem : ) – http://www.youtube.com/watch?v=q3lYRvpo74Y)
Co mnie przypomniało Cobra Verdehttp://www.youtube.com/watch?v=T4MZcHwotdYTe dziewczyny, to zakonnice.
Zadziwiające jak dzieci przyjmują filmy…. moja Basia z przejęciem oglądała “Awatar” i snuła na ten temat opowiastki. :))))
Wracając do tematu : wcześniejszy od Sapka był Gordon Dickson ze swoim cyklem o Jerzym i smoku…. i płynnej zmianie postaci :)))
A to akurat znam tylko ze słyszenia. Następna rzecz do nadrobienia!
Całkiem zabawne to było w czytaniu i bez krwawych scen :))))
Kwakowy Vollenweider jest na dobranockę :))))
A ja zapalam lampkę i niech sie nikomu nie przyśnią smoki zionące ogniem, nawet w najlepszej sprawie:)))) Dobranoc. :))
Dobranoc! I nie przejmujcie się, jakbym w tygodniu rzadko się pojawiał ; )
Tak szybko Wiedźminko? Trudno… Zatem…Dobranoc Kochani i do jutra.:)))))
Dzień dobry:)) Proszę, proszę, zaczęli od naszego Wawelskiego, a do Gorbasha dojechali! Co to znaczy miłość do smoków!:)
PS Ciekawe, że nikt o legendarnej przekąsce smoczej nie wspomniał…..Z pamięci uleciało??:)
PPS A swoją drogą chciałbym wiedzieć czemu to smok, gad przecie, budzi w ludziach tyle ciepła i sympatii, a taki np. krokodyl różańcowy, też z gadziego plemienia, już nie. Chyba, że jako walizka:)
Dzień dobry! Może dlatego, że media nie-beletrystyczne częściej donoszą o ludziach zaatakowanych/ zjedzonych przez krokodyle, niż przez smoki?I niestety zmykam do pracy!
Witam:)) Może! Ale walizek i tak jest więcej:)
Witaj Senatorze….. kłopot jest z ta przekąską:…… zanika ))))))
Witaj, Wiedźmineczko:))) Ja tam nie wiem, ale znam paru takich co twierdzą, że mocno ona przereklamowana….A już w porównaniu ze śledzikiem w śmietanie z cebulką, jabłuszkiem i grubo mielonym pieprzem…..:)))***
Dzień dobry… Poniedziałek czas zacząć:)))
Dzień dobry:). Ależ tu ranne ptaszki! A swoją drogą kiedy słyszę o rannym ptaszku, to zaraz chce mi się go opatrywać i zastanawiam się kto go zranił? . Miłego dnia:)))
Dzień dobryMiało nie być o smokach przed nocą, ale jest już po nocyKto pamięta smoka imieniem Chrysophilax Dives?http://tolkiengateway.net/wiki/File:Farmer_Giles_of_Ham_(Geto).jpg
Dzień dobry ! :))) nic sie nikomu nie przyśniło ? :)))) a zwłaszcza smoki ? :))
Dzień Dobry.:))))))Nykto ne je doma, to zmykam do popotem.:))))
Państwo pozwolą, że ja tak dosyć despotycznie! Panie Quackie, proszę wziąć się do pracy!!
No właśnie,popieram Senatora. Panie Quackie,dam Panu przykład : Pewien dyrektor zaniepokoił się wynikami pracy jednego z pracowników i wezwał go na dywanik – powiedzcie Kowalski,jak to mozliwe,że z waszych obliczeń wynika,że pracowaliście – 26 godzin na dobę !? Możliwe panie dyrektorze,bo ja zawsze dwie godziny wcześniej wstaję !!
Mogłabym pracować co najwyżej 19 godzin na dobę, bo wstaję 5 godzin później.
Witam wieczorową porą.:)))Uprzejmie informuję, że na noc, w nagrodę za wielogodzinne nie odzywanie się Wasze na Wyspie mam dla Was dziś coś. Jeśli jednak Ktoś by miał radośniejsze coś, to niech się nie krępi, swoje wywalę bez żalu.:)))I tak od nastu minut ukazać się nie chce. Się onet nasz kochany znowu zatkał, czy tylko u mnie tak?:)))
Czy Asanka do mnie wychyliłaś ten kielich gorzkiego szampana ? Cholera,zmogło mnie krzynę po degustacji prezentu w płynie,ale oto już jestem,chociaż jutro muszę wstać dwie godziny wcześniej. No to na zdrowie !!!
Zdrowie moje w gardło Twoje, Max.:)))))
U mnie jakoś łazi:(
Dzisiaj nie nadaję się na doradcę,sam skorzystał bym z jakiejs podpowiedzi. Trzeba pocierpiec trochę,jutro będę lepszy,a wiara czyni cuda.
Blog o podanym adresie nie istniejeSprawdź, czy wpisałeś poprawny adres lub skorzystaj z wyszukiwarki blogów.Przepraszamy, wystąpił błąd …Twojemu blogowi na pewno nic nie jest. Spróbuj za chwilę.Opis błędu: b(-102)
Ciekawe czy, a jeśli, to kiedy, ukaże się moje przygnębiające “za karę”:))))Myjcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny.:)))))Totalna załamka.:)))))
Spróbuj Słoneczko wykorzystać strzałeczkę do przewracania stron.Okazuje się skutecznym sposobem na przywrócenie madagaskaru
Przywracać przywraca, Max. Bardziej mnie martwi, żeby nie rzec, że wnerwia, iż zatwierdzony dawno temu tekst wciąż się nie pojawia.:((( Bym skasowała, ale nawet takiej możliwości nie ma. Zalogowana jestem jako Jasmine. Pod tamtym tekstem figuruję jako Autor a do Autora dobrać się nie mogę.:((( Poprzednio trwało to ponad 3 godziny. Ciekawe ile tym razem…Nic to.:)))))
Zaczyna być zabawnie. Tego jeszcze nie przerabiałam. Za każdym razem gdy sprawdzam, godzina publikacji się aktualizuje.Ostatnio było Autor (21:41). Za chwilę będzie pewnie Autor (21:46)
A może “kreator”dostrzegł jakieś słowa będące na indeksie ??
Dobranoc. Lampka… zapalona i świeci w mroku :))))