–Można ?
– Oczy wiście
– Jesteśmy za Straży Szczęścia i Ułatwień, podobno umie pani czytać i pisać.
– Tak, a nie wolno?
– Wolno, oczywiście – odpowiadają, każde z nich, na przemian, po jednym zdaniu
– Ale proszę nie nadużywać,
– Psują się oczy i potem trzeba będzie nowe okulary obstalować.
– Oczywiście dostanie je pani, jak zajdzie taka potrzeba, ale po co dobroczyńcę na koszty narażać. – Jest dobry dla obywateli, niech obywatele docenią to i się odwdzięczą, minimalizując roszczenia, co się należą.
– Bo się należą.
– Oczywiście, wszystkim się należą.
– Pani też.
– A do tego, zajmując się pisaniem i czytaniem nie ma pani czasu na konsumpcję rozrywki w zalecanym wymiarze.
– A jest tyle możliwości.
– Tańce gwiazd, śpiewy przyszłych gwiazd, wywijasy byłych gwiazd, teleturnieje, mnogość seriali, brać i wybierać.
– Taka niewymuszona rozrywka jest najzdrowsza, autorytety potwierdzają – zakończyli, pożegnali się i poszli.
Kilka dni później – no, cóż, należało się spodziewać, naprawdę dbają o obywatela – otrzymałam wezwanie na badanie wzroku, więc jadę. Piękna poczekalnia, na ścianach witryny z oprawkami. Zachwycona przymierzam to te, to tamte. Ale już moja kolej. Wchodzę do gabinetu. Robi dobre wrażenie. Na ścianie tablice z optotypami. Są dla dzieci i dla osób nie znających liter. Dla znających litery, nie ma. Siadam przy refraktometrze, doktor sprawnie wymienia soczewki, pyta, czy dobrze widzę i czy komfortowo się czuję. Ależ tak. Jeszcze tylko badanie ciśnienia śródgałkowego tonomerem i badanie pola widzenia polomierzem. Wszystko właściwie gra. Doktor sprawdza moje stare okulary. No tak lewe 5,5 prawe 2.5. A ma teraz być 6,5 i 3,5. To dowód, że zbytnio forsuje pani wzrok. Stare nie nadają się. Po nowe proszę się zgłosić za trzy miesiące, wiem, że to długo, ale proszę zrozumieć : jest kolejka oczekujących. Oczywiście rozumiem, oczywiście poczekam. Sięgam po moje stare okulary
– Nie wolno – słyszę i moje okulary znikają w czeluściach szuflady – są za słabe. Musi pani poczekać na nowe
– Dlaczego, przecież lepsze takie niż żadne – oponuję
– Nie wolno. Dyrektywa jest jasna – pozostawał nieugięty.
Spadaj, myślę. W domu mam zapasową parę, dobrze, że nic nie powiedziałam. Tylko trzeba się dostać do domu. Widzę wyraźnie na dwadzieścia metrów, jak poprowadzę samochód? Opłotkami poprowadzę, dobrze, że topografię okolicy znam.
– Nie wolno – jakby odgadł moje myśli – nie może pani prowadzić bez okularów. Co pani ma wpisane do prawa jazdy, proszę natychmiast pokazać. No proszę, jak byk 01.01. tylko w okularach. Samochód służby odholują, za te trzy miesiące, jak już okulary będą, to sobie go pani odbierze. Jest oczywiście opłata, ale doprawdy nie wiem ile. Niech pani poczeka na służby, to pani wszystko powiedzą
– Ale jak będę oglądała zalecaną rozrywkę? – próbuję się jeszcze stawiać
– To proste, przysunie pani krzesło bliżej do telewizora
– Ale za blisko to niezdrowo
– Przez trzy miesiące nic sie nie stanie, zresztą patrzyć trzeba tylko na tańce, śpiewów można słuchać z zamkniętymi oczami – jest wyraźnie zniecierpliwiony – Proszę wybaczyć, ale inni pacjenci czekają. No to poszłam do samochodu, czekać na służby.
Czas mijał. Pech chciał, że komórka się rozładowała, nie mogłam do domu zadzwonić. Może te służby nie przyjadą? Może ten, kto miał je zawiadomić, nie zrobił tego? Może pójść, zapytać? To znów każą czekać. Co tam, kluczyki mam, wsiadam i wio.
Zaraz za zakrętem otwiera się ulica do osiedla, ma najwyżej pół kilometra i przechodzi w gruntową drogę leśną. Potem duktem na wschód, do krzyżówki i innym duktem prosto do domu. Jeszcze jakiś kilometr drogą publiczną, ale mało uczęszczaną i moja brama. Do lasu dojechałam w piętnaście minut, bez przeszkód. Dukt pamiętałam jeszcze z dawnych czasów , jako przecinkę na szerokość przyczepy traktora, gruntową, ale ubitą. I tak było, aż do krzyżówki, teraz rozrytej jakimś wykopem. Był głęboki i piaszczysty, poharatany oponami quadów. Mój samochód nie przejedzie. Można by, ryzykując podrapanie karoserii przejechać bokiem, po krzaczkach, wąsko, ale jakby trochę podsypać i utwardzić ściętymi gałęziami, których się tu pełno wala, nawet nie byłoby takie ryzykowne. Kłopot z podsypaniem. Wożę saperkę w bagażniku, ale zimą. Teraz jej nie mam. Innej drogi, żeby objechać nie ma, to wiem na pewno. Stoję i myślę. Może zostawić tu samochód i iść do domu po łopatę, może jest ktoś z domowników, to by pomógł.
Cisza, lekki poszum wiatru w czubach drzew, ciepło ciągnące od nagrzanych słońcem piasków, nasycone barwy późnego popołudnia, jak dawniej. Gdzieś z daleka dobiegają odgłosy miasta, wyje syrena policyjnego wozu czy karetki pogotowia, ale przytłumione i nie mącą nastroju.
Po drzewie uwija się wiewiórka, gdzieś dalej krzyczy sójka. Zaczynam zbierać i układać gałęzie. Zajmuje mi to całą uwagę, lecz nagle konstatuję, że syrenę słyszę coraz bliżej. I to nie jedną. Odgłosy dobiegają ze wszystkich stron. Z góry dochodzi warkot śmigłowca.
Nieruchomieję: co się dzieje, kogoś szukają, bo chyba nie mnie, nic takiego nie zrobiłam, żeby na mnie z takimi siłami. Irracjonalne przeczucie każe mi jednak wskoczyć do samochodu i wjechać z rozpędem w zarośla. Gałęzie krzaków zamykają się za mną. Wtedy krzyżówka zaroiła się od policyjnych wozów. Wyskoczyli z nich ludzie, są i psy. Górą ogłuszająco warczy śmigłowiec.
Widziałam w TV taką obławę. Tłum czarno ubranych, zamaskowanych policjantów obezwładniał jednego chłopaka. Ogarnięta paniką zostawiam samochód i biegnę na oślep w dół, tam dalej powinna być ścieżka. Jest, prowadzi pod górę, wspinam się, zaczyna mi tchu brakować. Przystaję. Słychać wrzaski i szczekanie psów. Chowam się w ogromnym krzaku jałowca. Usiłuję wyrównać oddech, coraz bliżej słyszę szczucie – Szukaj, szukaj! –
wtem gałęzie się rozsuwają i patrzy na mnie pies, owczarek niemiecki, chyba młody, bardziej zaciekawiony niż zajadły. Wydobywam z gardła cichutkie, bardzo niskie buczenie. Pysk psa poważnieje. Tak kiedyś warczała jego matka, gdy miała dosyć tarmoszenia za uszy. Jak się nie usłuchało, gryzła. Pies cofnął się. Poszli.
Postanawiam wrócić do samochodu. Jak będę uciekać, to mogą mnie postrzelić. Usiądę obok samochodu i poczekam, co będzie. Może to nie o mnie chodzi. Wychodzę z ukrycia. Idę.
Jestem blisko. Uderzenie w plecy rzuca mnie na słupek między przednimi a tylnymi drzwiami.
Uderzam głową.
Chrruppp.
To o mnie chodziło.
O, Jezu.
Chodzi o problemy z publikowaniem
Witaj, Lukrecjo!Jakby się chwilę zastanowić, to opowieść jest niezłą alegorią publikowania w onecie ostatnimi czasy :-)))
Myślałam, że mi to pomoże w depresji.Pogorszyło sprawę. Padam wobec trudności technicznych
Ummm, nie mam za bardzo możliwości, żeby porównać z tekstem na kontro… czy to na pewno jest całość?
Postaram się przeżyć do rana. Wtedy odpowiem
Prawie całość
Od dawna próbuję powiedzieć, że wlazłam na kontro, żeby porównać, ale TAM TEGO TEKSTU NIE MA!Przeczytałam za to tekst Yo li, który jest.
Jak to, nie mahttp://www.kontrowersje.net/tresc/rok_2014_wolnosc_rownosc_braterstwojest. Yo li jeszcze nie czytałamZamykam rok 2011 w moich firmach. Ale przeczytam
Źle szukałam, dziękuję za linkę Lukrecjo.:):*
Hm, cóż…ja bym Cię zastrzelił z dużej odległości, ale ja mam za sobą szkolenie:)
Takich nie biorą w rachubę
Kto?
Wydający rozkazy
Czyżby chodziło o nękanie obywatela miast o pozbycie się sprawianych przezeń kłopotów? Wraz z nim, zresztą?
Nękanie jako preludium. A nuż się wycofa.Pozbycie się gramotnych jako rozwiązanie ostateczne, jesli sie nie wycofa z obranej drogi
Muszę Ci powiedzieć, że już od dawna zgadzam się z twierdzeniem jednego z mych przodków, iż książki zupełnie niepotrzebnie zbłądziły pod strzechy! Dla złagodzenia swego zdania zwykł był łaskawie dodawać – no, przynajmniej nie w takiej ilości:)
Inspirowane Orwellem (Rok 1984) i powieścią i filmem Raya Bradbury Farenheit 451.To drugie nie pamiętane dokładnie, jak się okazało, niestety zaważyło. Ale mojego własnego trochę też
Za bardzo realistyczne jak na mój tegodzisiejszy próg znoszenia rzeczywistości. To nie przyszłość, to się dzieje tu i teraz.Od dawna uszczęśliwiają nas na siłę. Na razie jeszcze nie strzelają w plecy tym, którzy jakimś cudem nie poddali się odmóżdżeniu totalnemu.Smutno mi.
W plecy, Jasminko, nie jest najefektywniej, znacznie skuteczniej jest w szyję lub w kark!
“W plecy” Senatorze, oznacza także w kark. To domena tchórzy!, którzy boją się ofierze spojrzeć w oczy! Efektywne bardzo, nie przeczę.
A po jaką cholerę spoglądać w oczy ofierze?? Przecież nie chodzi o zapamiętanie koloru ich tęczówek! Jasminko, dwie rzeczy determinują ludzkie postępowanie, tylko dwie!! Jedna z nich to instynkt samozachowawczy i druga – konieczność zachowania gatunku! Ta pierwsza podporządkowana jest drugiej, bo człowiek ma przeżyć za wszelką cenę by móc przekazać swoje geny! I nie jest ważne, czy zrobią to wszystkie osobniki rodzaju ludzkiego, ma to zrobić zbiorowość! Dlatego strata jakiejś tam części dużej populacji nie jest dla niej groźna. Można zastrzelić w pojedynku Puszkina, pchnąć do samobójstwa Hemingwaya, a ludzkość będzie dalej istnieć. Bez tych jednostek gatunek przetrwa!
Spojrzenie ofierze w oczy grozi ujrzenie w niej człowieka. Lepiej nie widzieć.Poddaję się.:((((((
Człowiek, to brzmi dumnie?? Nie zawsze:(
Parę razy patrzyłem w oczy bestiom w ludzkiej skórze i wierz mi – nie widziałem w nich człowieka, choć widziało go w nich PRAWO!:(
Nie miałam na myśli potworów Senatorze, ale ludzi władzy nie wygodnych, jak w opowiadaniu Lukrecji. Do takich strzelano w plecy. Bestiom żyje się nie najgorzej. Na koszt społeczeństwa. Gorzej mają dzieci w domach dziecka. Niczemu nie winne.
Ja takich doświadczeń nie miałam, ale mój Ojciec był żołnierzem – bo takie były warunki. Powiadał, że nigdy nie zgodził się, aby jego podwładni wykonali wyrok śmierci na pojmanym wrogu. To, wg niego niszczyło ich odwagę.Zabić w walce to co innego niż strzelać do bezbronnej ofiary.
Ja akurat nie o wojnie, ale jak już przy niej jesteśmy….mój był partyzantem…..gdzie miał on i jego towarzysze broni trzymać pojmanych jeńców, w obozie jenieckim?? Później był żołnierzem, rzadko, bardzo rzadko wspominał i partyzanckie i wojskowe czasy, ale kiedyś powiedział, że żołnierz w ataku nie bardzo ma warunki do brania i pilnowania jeńców, w końcu może to doprowadzić do sytuacji, że zbyt wielu będzie musiało strzec pojmanych, zabraknie tych, co do przodu idą….no i jeszcze jedna kategoria wroga wtedy była – niemiecki żołnierz w mundurze ze znakami SS dostawał bez zbędnych preeliminacji w czapę, zbyt dobrze pamiętało się ich wyczyny!:(
“Człowiek to brzmi nędznie, bardzo nędznie”Opowieść o prawdziwym człowieku (chyba?!)NIC MA NI BRZMIEĆ NĘDZNIE
Zastrzegałam, że chodzi o dosmucenieAsterek, cynareryjka http://www.youtube.com/watch?v=XKWuUTo97S8
Dosmucanie udało Ci się nad wyraz Lukrecjo! Idę się pochlastać szarym mydłem.:)))))
Tylko nie przesadź, Jasminko. Mydło w zbyt dużym stężeniu jest szkodliwe
Uprzejmie sugeruję współwyspowiczom, aby z dzisiejszego tekstu docenili POZYTYWNE przesłanie. Wszak bohaterka jest na najlepszej drodze do – poznanego nam już wcześniej – Raju!
Ewentualnie Czyśćca :))
No i widzisz, Kreciu – nie chcą. Nie chcą i już!
🙂 Mnie w dzisiejszym tekście najbardziej odpowiada żelazna prawda – władza zawsze ma rację i działa dla dobra ogółu. Ukłony od Pana Majakowskiego:)
Kto tam szagajet prawoj!?Lewa!, Lewa!, Lewa!Przerażające!
Ja raczej chciałem zwrócić uwagę na jego słowa:”jednostka niczym, jednostka zerem”:)
Wiem… wiem… Takimi ZERAMI wypełniono Biełmorkanał. Nawet 100 000 zer nadal wynosi zero.
Co Wy?????????Folwark zwierzęcy to nie ZSRRFarenheit 451 też.
Równie przerażające Lukrecjo, bo aż nadto realistyczne. Spełnia się na naszych oczach tamta futurologia.
451 stopni Fahrenheita to temperatura zapłonu papieru!:(
Anohttp://www.filmweb.pl/film/Fahrenheit+451-1966-1494
Rany, prawda, że liczy się zbiorowość a nie jednostka nie musi się akurat kojarzyć z ZSRR, do którego mam zresztą niekłamany sentyment! Przecież najbardziej pierwotne nawet ludy tworzyły i tworzą mniejsze bądź większe grupy! Człek jest zwierzęciem stadnym, jak to jakiś fizolof czy inny magister powiedział!
Wiem, wiem… ale z czym miało mi się skojarzyć kiedy zacytowałeś Majakowskiego? Ze wspólnotą plemienną?
O mojej miłości do literatury, malarstwa, baletu, kina, muzyki, przekonywać, mam nadzieję, nie muszę.:))
PS: Kibicuję rosyjskim narciarzom!:) Bardzo chcę, żeby PŚ wygrał Pietuchow, dopiero na drugim miejscu jest Szwajcar Cologna.:)))))
Nigdy mnie nie dostaniecie zywej..jak napisałam niżejWaltzing Matilda.
Poeta Władysław Broniewski (znakomity poeta) był aresztowany i w roku 1940 osadzony na Łubiance, razem zresztą z hrabią Michałem Tyszkiewiczem. Dlaczego trzymali Tyszkiewicza – cóż, wiadomo. Ale dlaczego Broniewskiego? Poeta to bardzo przeżywał. Ten sentyment do ZSRR jest cudowny.Ludzie zbierają się w stada. Jedne są efektywne, inne niszczące.
Władysław Broniewski wywodził się z rodziny inteligenckiej o szlacheckich korzeniach i żywej tradycji patriotycznej. Może to wystarczyło do wylądowania na Łubiance?Odmówił napisania słów nowego hymnu polskiego, z taką propozycją zwrócił się do niego Bolesław Bierut. Wręczył mu podobno tylko kartkę z napisem Jeszcze Polska nie zginęła. Zmarł na raka krtani.Z tego co wiem, był alkoholikiem. Pił ze szczęścia?Najbardziej lubię Jego wiersze o zmarłej tragicznie córce, Ance.
Jedna rzecz nie wyszła :miałam nadzieję, że ktoś poczuje to ciepło od nagrzanych piasków, ten poszum wiatru w czubach sosen, usłyszy krzyk sójki.Poczuje zapach żywicy.Znaczy, następnym razem muszę się bardziej postarać
” ..Piasek drogi był gorący, nagrzany słońcem tak, że aż parzył. Ale goniec już tego nie poczuł. Umarł natychmiast.”Czas pogardy str. 49 A. Sapkowski
Pewien miły łazikPrzystanął nad stawemAby rozbić obóz, zjeść coś i odpoczącA nad stawem pasł się baranekNo, cóżBaranek jest smaczny, Jak go dobrze przyrządzićJuż w kociołku potrawka bulgotałaGdy się napatoczył hodowcaZe strażnikami- czyj jest ten baranekCo tak się gotuje w kociołkuZapytali!!!Skoczył łazik do stawu- nigdy mnie nie złapiecie żywcemUtonął. Było głębokoOdtąd po dziś dzień jego duchNad stawem Śpiewa piosenkę:Chodź ze mną na wędrówkęZwiń kocyk w tobołek i ruszajmy:Waltzing Matilda, Waltzing Matilda”You’ll come a-Waltzing Matilda, with me”And he sang as he watched and waited ’til his billy boiled,”You’ll come a-Waltzing Matilda, with me”.http://www.youtube.com/watch?v=CwvazMc5EfE
Walting Matilda to włśnie ten tobołek, który zabiera sie na wędrówkę.
Ktoś poczuł Lukrecjo. Jednak… To uczucie zdominował strach zaszczutego zwierzęcia. Ro odczułam najbardziej.
Cieszę się.Będę się starać jeszcze bardziej na przyszłość.Bo, moim zdaniem to bardzo ważne.
Twoje pisanie odczułam wszystkimi zmysłami. Początkowa obawa przerodziła się w podświadomy strach, graniczący stopniowo z krzykiem: Niech mi ktoś pomoże!, żeby zakończyć się rozpaczliwym NIE!!!Tak to odebrałam. Subiektywnie.
Znaczy , Kreciu…. ten poszum wiatru i słos sójek został przytłoczony przez opis rozjechanej quadami drogi:((
Na dziś mam dość. I bez tego wystarczająco źle się czułam.Dobranoc Kochani i do jutra.
Blog o podanym adresie nie istniejeSprawdź, czy wpisałeś poprawny adres lub skorzystaj z wyszukiwarki blogów.
Przepraszamy, wystąpił błąd …Twojemu blogowi na pewno nic nie jest. Spróbuj za chwilę.Opis błędu: b(-102)
Na Dobranoc.”Jestem blisko. Uderzenie w plecy rzuca mnie na słupek między przednimi a tylnymi drzwiami.Uderzam głową.Chrruppp.To o mnie chodziło.”http://www.youtube.com/watch?v=bHXuEyq3EUw
10 na 10.
Wiele tekstów mnie wzrusza, ale od dawna żaden mnie aż tak nie poruszył, Lukrecjo.
Jaśmina, to tylko tekst.A taki był wstęp. Jest wolność. Wolność do bycia idiotą. I równość wyrównująca szanse. Na przykład twoja wiedza, że jak się polejesz wrzątkiem, to się oparzysz, na nic ci się nie przyda, więc nie musisz tego wiedzieć. Braterstwo też jest. Nie ma, że kogoś nie lubisz. Lubisz. Na pewno lubisz. Niestety pewną przewagę daje jeszcze umiejętność czytania, ale to się da z czasem wyeliminować. Zamiast liter, które trzeba w słowa składać, będą proste symbole, ikonki – powrót do pisma obrazkowego. Czytanie i pisanie nie będzie, oczywiście zabronione, ale będzie niezalecane, jako niezdrowe i wymagające niepotrzebnego zupełnie wysiłku. A zadaniem władzy jest dbać o obywatela. Usuwać wszelkie niebezpieczeństwa i niewygody. Upominać, ułatwiać, prowadzić, strzec. To oczywiście kosztuje. Ale jest dla dobra. Stworzyć szczegółowe instrukcje, unormować każdy ruch i każdą czynność. I to wszystko, nie używając pisma, tylko obrazkowo. Toteż zawód wymyślaczy obrazków jest szanowany i dobrze płatny. Chociaż chodzą słuchy, że Chińczycy opracowali lepsze symbole. A, wracając do tematu, z czasem ilość tych, co posiadają umiejętność czytania i pisania będzie się zmniejszać. Będą pisali dla siebie i tylko siebie czytali. Znaleźć innego autora będzie coraz trudniej, czytelnika też .
Mam nadzieję, że nie dożyję tych czasów. Widzę, że nadchodzą. Czytanie bez zrozumienia wszechobecne.Wiem, że to TYLKO tekst, Lukrecjo, ale tekst, który porusza, zmusza do myślenia.Jeszcze nie jestem na etapie, obym nigdy nie była, oglądaczy seriali, nie odróżniających fikcji od faktów, którzy przebijają opony w samochodach aktorów odtwarzających bohaterów negatywnych.Na szczęście, tak uważam, nie jestem też jeszcze na etapie czytelnika, którego tekst czytany nie porusza, nie zmusza no uruchomienia posiadanych wszystkich dwóch szarych komórek.
Istnieją dwa równoprawne sposoby przewidywania przyszłości:- pesymistyczny (w przyszłości wszystko będzie gorzej, wręcz do bani!)- optymistyczny (przyszłość na pewno będzie lepsza i ciekawsza)Są równoprawne, ponieważ oba są zgadywankami opartymi na podobnie wątłych podstawach. Tymczasem jedyne pewne, co można powiedzieć o przyszłości, to że będzie inna niż teraźniejszość.Jakość tej różnicy oceni dopiero historia – zarówno indywidualna, jak i powszechna.
Tetryku, brawo za rozsądne i wyważone słowa . Podpisuję się pod nimi ” obiema ręcyma”. :)***
Jeśli ten opisywany świat jest wstępem do Twojego Raju i CZyścca, to istotnie ten czyśćcowy świat staje sie bardziej sympatyczny i zrozumiały. Jeśli to Twoja wizja przyszłości Lukrecjo…… to brzmi kasandrycznie i bardzo jednostronnie. Nie godzę sie na taki obraz. 🙂
I jeszcze…bo mnie dziś nosi. Ze stadnością i wyrównywaniem szans skojarzył mi się wywiad z Justyną Kowalczyk.Dziennikarz zapytał czy nie lepiej by było, gdyby Justyna trenowała z kadrą.Nie, odpowiedziała Justyna, to byłoby równanie w dół!Nie byłoby postępu, gdyby nie jednostki! Masa jest konieczna, żeby zapewnić geniuszom przeżycie, ale niczego nowego wygenerować nie je jest w stanie. Do dziś nie zeszlibyśmy z drzew, gdyby nie jednostki, wybijające się z masy.
Jaśminko …. a może tak : ” Biedne, stare istoty ludzkie – znalazły sie na tym świecie, nie mając pojęcia skąd przeszły ani co mają robić czy jak długo na nim pozostaną. Albo gdzie sie potem podzieją. Ale większość z nich budzi sie co rano i próbuje jakoś ciągnąć to dalej. Nie sposób ich nie kochac , prawda? Aż dziw bierze, że więcej osób nie ma kuku na muniu “….. To jest mój ulubiony cytat….:))))
Tak, Wiedźminko, aż dziw.:))))):***
Nie zgadzam się z Majakowskim, że Jednostka bzdurą, jednostka zerem! Jesteśmy zbiorem jednostek! Każdy z nas sobą , indywidualnością, razem możemy wszystko!
Proszę zauważyć i docenić, że mój komentarz kipi wręcz optymizmem.:))))))
Widzę to Jaśminko….. i bardzo dobrze. :)))) ***
:))))))):*****
http://ciekawe.onet.pl/nieprzecietni/czlowiek-cien,1,4999065,artykul.html
Pogodni żyją dłużej – ze podeprę się klasykiem:http://mariaczubaszek.bloog.pl/id,330762851,title,O-pogodzie,index.html
GG Ci padło Tetryku, czy zwyczajnie masz dość molestowania tamże, dlatego nie włączyłeś?:)))
No ! – że zacytuję klasyka :))))
Jestem zmęczona. Dwie nie przespane noce to jednak trochę za dużo dla kogoś w moim wieku. Jeszcze, wydawałoby się, niedawno, to było nic, zdarzały się nawet 4 doby niespania.:)Dobranoc Kochani i do jutra.:)Moją Dobranocką na dziś pozostaje Obława.:)http://www.youtube.com/watch?v=Kaoxd3W4SgA
Odwołuję!To jest moja Dobranocka!:) Mam nadzieję, że się Wam spodoba.:) Według mnie zasługuje na osobny wpis.:)Miejcie nadzieję – Adam Asnykhttp://www.youtube.com/watch?v=3tOZvDO1iSkMiejcie nadzieję!… Nie tę lichą, marnąCo rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera,Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarnoPrzyszłych poświęceń w duszy bohatera.Miejcie odwagę!… Nie tę jednodniową,Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska,Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głowąNie da się zepchnąć ze swego stanowiska.Miejcie odwagę… Nie tę tchnącą szałem,która na oślep leci bez oręża,Lecz tę, co sama niezdobytym wałemPrzeciwne losy stałością zwycięża.Przestańmy własną pieścić się boleścią,Przestańmy ciągłym lamentem się poić:Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,Mężom przystało w milczeniu się zbroić…Lecz nie przestajmy czcić świętości swojeI przechowywać ideałów czystość;Do nas należy dać im moc i zbroję,By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość
Odwaga dnia codziennego i wytrwałość….. czasem zbraknie sił, ale przecież trzeba się podnieść i iść dalej. Gramy kartami, które dostaliśmy od Boga (?) albo (Losu ? ) i gramy najlepiej jak umiemy. I tyle….. aż tyle. :)))))
Lukrecjo, gdyby pesymiści i “medrcy” rządzili światem, już dawno by go nie było. Nieważne co sami o sobie sądzą. A za oknem biało i pięknie. Zadufani w sobie znawcy literek są ślepi? Bo tego się nie da przeczytać.Odpuść.
Czego się nie da przeczytać? Mógłbyś/mogłabyś, korzystając z literek, bo jak na razie prostszej drogi porozumienia poprzez internet, na blogu, nie mamy, wyrazić się jaśniej, prościej?
Kim jesteś o piękne nieznajome??PS. Za oknem błoto.
PS: Wstyd!!! Izis ma nadal TYLKO dwie kulki!!!.:(((
Dzień dobry:)))
Dzień dobry Panu:))) No to lecę barwy nakładać:)))
I po skalpy!!!:)))
Dzień dobry… “… A gdy zima posrebrzy ramy okien? – Zimą kocham cię jak wesoły ogień. Blisko przy twoim sercu. Koło niego. A za oknami śnieg. Wrony na śniegu…” …. I KIG-a się trzymajmy:))) W tym roku pani zima nie posrebrzy ram okien, ale to i dobrze. Mnie taka właśnie odpowiada..:)))) I Broniewski pisał piękną lirykę, a jest tak mało znana… Miłego dnia…:)))
Dzień dobry wszystkim tu przytomnym!!!
Dzień dobry! Najpierw praca, potem przyjemności… ale przed pracą jeszcze przywitanie : )
Dzień dobry! :)))) kolejna wizyta u dentysty za nami…… zostały jeszcze trzy. Uffff: ))))))
Mam wielką prośbę do naszych gości : lubimy i doceniamy Izis i mam nadzieję, że Wy też….. ośmielam się prosić o głosy dla Jej bloga ! Bardzo proszę :)))))
przepraszam …… Gości proszę :)))))
Dzień Dobry.:))))))
Dzień dobryElektryka u nas dzisiaj pięć tazy padła, nie wiadomo, co dalej.Na Izis oddaliśmy głosy z każdego telefonu.!
Właściwie to opowiadanie nie było wizją pesymistyczną. Bo państwo/rząd/władza będzie dbała o obywateli. Będzie się należeć na pewno jedzenie, mieszkanie, ubranie i rozrywka. Nie będzie trzeba samemu decydować, będzie wiadomo, co dobre a co szkodliwe. W zamian tylko trzeba słuchać, co mówią i jeśli każą zaczekać, to zaczekać, a nie kombinować.Wtedy nic złego się nie stanie.
Właściwie jak tak na to spojrzeć, to w nowoczesnej oborze krowy też mają to wszystko, minus ubranie, bo i gdzieniegdzie doświadczalnie się im rozrywkę zapewnia w postaci bodajże utworów Mozarta odtwarzanych z głośników w celu podniesienia mleczności.
Z drugiej jednak strony patrząc, to jajka od kur biegających swobodnie po obejściu są smaczniejsze i droższe.
Swobodnie biegające kury łatwiej upilnować, najwyżej trochę kłopotu z odnalezieniem jajek. Ze swobodnie pasącymi się krowami, żeby wydoić, już więcej zachodu. A ludzie – uuuu…
Ludzie nie mają za dużych potrzeb. Już starożytni Rzymianie wołali chleba i igrzysk i to wystarczało.
Pozwolisz, Quackie, że się z Tobą nie zgodzę.:)Baba ze wsi jestem i wiele razy widziałam jak swobodnie spacerujące, biegają rzadko, po pastwisku krowy, podchodziły, i stały spokojnie, czekając aż zostaną wydojone.
Phi, co tam dojenie! Do juhasów owieczki wieczorami do bacówek przychodzą:)
Po co, Senatorze?:)))))
A cholera go wie! Też się zastanawiam:)
Przypomnieliście mi historyjkę, którą kilka lat temu opowiedziała mi znajoma, właścicielka wiejskiego gospodarstwa.Postanowili z mężem powiększyć hodowlę bydła mlecznego. Kupili krowę w miejscowości oddalonej o kilkanaście kilometrów. Przywieźli ją samochodem z naczepą okrytą plandeką. Rano dołączyła do pozostałych na pastwisku. Wielkie było ich zdziwienie gdy ujrzeli przewrócone ogrodzenie i puste pastwisko. Zmartwili się, bo w tym czasie w okolicy zapanowała “moda” na kradzieże bydła. Zaczęli szukać, pytali ludzi, w końcu ktoś powiedział, że widział po południu stado maszerujące drogą. Pojechali we wskazanym kierunku. Okazało się, że ich nowy nabytek zabrał koleżanki i wspólnie udały się z wizytą do wcześniejszego właściciela. Kto jej powiedział jak tam trafić?
Na innym pastwisku trawa jest zawsze bardziej zielona : ))))
Ty we mnie nie przysłowiami, czy innymi takimi, tylko odpowiedz mi na 2 proste pytania.:)))))) 1. Jakim cudem wiedziała w którą stronę iść. Drogi nie widziała gdy ją wieźli. W dodatku ostatnią trasą jaką przebyła, była ta z nowej obory na nowe pastwisko.2. Jak udało się jej namówić nowe koleżanki na pieszą wycieczkę. Nigdy wcześniej tego nie robiły.
1. Węch? Słuch? (słonie słyszą infradźwięki z wielu km) Bliżej niezidentyfikowany szósty zmysł – a może gdzieś w rodzinie miała wędrownego ptaka i niezależnie od tego, dokąd ją wieźli, orientowała się, którędy wrócić?2. Owczy pęd, zaadaptowany przez krowy do własnych potrzeb. Dopuszczam również możliwość, że nowa krowa była krasomuuuwcą i przekonała pozostałe do wycieczki opowieściami, jak było fajnie w poprzednim miejscu ; ))
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.:))))) Już wiem, być może…:)))));)
Krowy sa inteligentne
Są. Jeszcze bardziej są świnie.
To jeszcze jedną historyjkę opowiem zanim raczę się oddalić.:)))))Tym razem byłam naocznym świadkiem.Sąsiad miał dwa cielaczki. Śliczne. Chłopca i dziewczynkę. Chodziłam do obory gapić się jak się bawią. Czasem jedno z nich wyprowadzano na podwórko a drugiego nie. To, które zostawało zachowywało się normalnie, radośnie.Aż przyszedł ten dzień. Raz w tygodniu można było sprzedawać w sąsiednim miasteczku cielęta. Sąsiad postanowił sprzedać chłopca.Traf chciał, że byłam wtedy i widziałam. Kiedy załadowano cielaczka na dwukółkę, jego siostra stała bez ruchu i płakała. Wiedziała co się wydarzy? Serce pękało z żalu gdy się na nią patrzyło. Za godzinę gospodarz wrócił z nie sprzedanym cielaczkiem. Tego dnia handlarz się nie pojawił. Taką radość, szczęście, rzadko można zobaczyć. Minęło wiele lat a ja wciąż to pamiętam.
Lukrecjo, nawołujesz do anarchii? Dobrze, rozwalcie wszelkie organizmy państwowe, a jak już się upijecie bezbrzeżną całkowitą wolnością, to tacy jak ja uporządkują zrobiony przez Was, anarchistów, bajzel i tak Was weźmiemy twardo za kantar, że o komunistycznym uścisku zaczniecie marzyć jak o Arkadii! Baraszkowanie idealizujących wszechwolność kończy się solidnym twardym laniem i założeniem jeszcze grubszych i cięższych łańcuchów!
No to ja bym teraz chciał wiedzieć czemu mój autorski, że tak górnolotnie się wyrażę tekst, ukazał się z ozdobnikami towarzyszącymi zwykle cytatom z metody kopiuj-wklej??!!:((
Nie pytaj, tłumacz, bo nie zrozumiałam nawet, że nas straszysz, takim szyfrem pisałeś ten tekst.:)))))
Prawie wszystko zrozumiałam.Lukrecjo, nawołujesz do anarchii? Dobrze, rozwalcie wszelkie organizmy państwowe, a jak już się upijecie bezbrzeżną całkowitą wolnością, to tacy jak ja uporządkują zrobiony przez Was, anarchistów, bajzel i tak Was weźmiemy twardo za kantar, że o komunistycznym uścisku zaczniecie marzyć jak o Arkadii! Baraszkowanie idealizujących wszechwolno skończy się solidnym twardym laniem i założeniem jeszcze grubszych i cięższych łańcuchów!
“Wszechwolność”, ale reszta prawidłowo. Nu, takie te zachodnie demokracje słodkie, tylko polskie dzierżymordztwo( jak widzę), gorsze od carskiego (jak sądzę), sen z oczy Ci spędza. Dziwne. W takiej wolnej Szwecji urzędy wiedzą o obywatelu więcej niż on sam o sobie, wiedzą nawet ile i jakiego chleba kupuje….O datach comiesięcznych humorów jego żony również wiedzą….. To jest prawdziwa wolność i swoboda! Jak taki Szwed (wolny i swobodny), chce sobie flaszczynkę-pocieszycielkę kupić to w sklepie odległym zaledwie o 200 km. ją dostanie (wolno i swobodnie) Saabem się przemieszczając, bo mu tam przydziałowy sklep z gorzałą wolność i swobodę gwarantujące państwo zgodnie z obowiązującym prawem umieściło…. Zazdrość wprost bierze, no nie?
W wolnej Francji, coś chyba już piątej republice, przy zakupach w hipermarkecie, za które płaci się kartą (płatniczą, łączącą się z bankiem), od jakiejś sumy należy okazywać dodatkowo dowód tożsamości. Ach, i kamyczek do ogródka bezkrytycznych zwolenników UE – na wielu automatycznych stacjach benzynowych, gdzie płaci się wyłącznie kartą (i paliwo jest najtańsze), machiny honorują WYŁĄCZNIE karty wydane we Francji. Ani to liberte, ani specjalnie egalite, a już o fraternite pomiędzy narodami Unii nie można wcale powiedzieć :^ P
Ba, ja pisałam właśnie o UE prawach i wprowadzanych obyczajach. Regulowaniu wszystkiego. Poprawności i zgodzie obywateli na kuratelę.Ja jej nie wyrażam. Ten ostatni na poprzedniej stronie komentarz znaczy, że wiem, że to wielu osobom może sie podobać.
No! (c) by Markiz
?????????? Markiz?????????Z tym wstępem, co na Kontr. było bardziej zrozumiałe?
Chodziło mi o kopyrajt na “No!” potwierdzające.
W kolebce światowej demokracji, tej co to: “My, Naród”, w obiegu jest do diabła i trochę monet i banknotów o różnych nominałach będących ustawowo zagwarantowanym środkiem płatniczym….tylko, że wyciągnij tak ze dwa trzy banknoty z Franklinem i zapłać nimi w sklepie za jakieś najnormalniejsze zakupy, a możesz mieć pewność, że jeśli nie federalna, to stanowa lub municypalna policja dokładnie cię przepyta czemuż to, obywatelu najbardziej wolnego z wolnych krajów, miast plastikową kartą płacisz zielonym pieniądzem i jeśli nawet go nie ukradłeś, to czemu, chamie jeden, ukrywasz przed urzędem skarbowym swoje wydatki na pizzę, tortillę i inne paskudztwa!
? A to nie wiem, płaciłem tak i tak, w różnych miejscach, jadłodajniach, kinach, muzeach, sklepach z zabawkami i barach – bez problemu jednakże? I to w samej ichniej stolycy?
A miałeś na sobie obszarpane dżinsy, niezbyt czyste buty i nie pamiętałeś o keep smiling?
E, chyba nie, raczej byłem przyzwoicie ubrany. Aczkolwiek pod koniec dnia mogłem być już nieźle zapocony i mało chlujny. Natomiast słyszałem taką historię, nie powiem, czy prawdziwą, bo nie wiem – młode małżeństwo, Polka i Amerykanin, sprowadziło sobie z Polski mamę tej żony (czyli teściową męża), w celu prowadzenia im domu w dzielnicy domków jednorodzinnych, ponieważ oni sami pracowali po 8 godzin – od 8 rano do 8 wieczorem, albo i dłużej. Mama, mimo że wiekowa, była całkiem żwawa, do tego stopnia, że swobodnie prowadziła tam samochód. Dnia pewnego wsiadła w tenże i ruszyła na zakupy do centrum handlowego, znajdującego się jakieś 3 km od domu. Zakupy zrobiła, do bagażnika wpakowała, usiłuje zapalić – kiszka. Nie wiadomo, co się stało, ale samochód nie odpala, o jechaniu nie mówiąc. Zadzwoniła do córki, która poinstruowała ją, żeby zostawić auto na parkingu ze stosowną adnotacją za szybą. Ale co dalej? Mama-Polka oceniła odległość od domu i ruszyła z buta, zakupy wziąwszy ze sobą, najwyraźniej nie takie znowu wielkie, żeby ich ręcznie nie donieść. Niestety z powodu braku chodników (bo przeeż kto się tam porusza pieszo) szybko odpadł jej jeden obcas, potem drugi, nie żeby od razu szpile, ale tak się złożyło. Było lato, więc niewiele myśląc, włożyła buty do jednej z toreb i pomaszerowała trawiastym poboczem boso. Nie minęło 5 minut, kiedy zjawił się patrol policji i mimo prób wyjaśnienia zwinął ją do aresztu za włóczęgostwo. Jak się okazało, jeden z mieszkańców zobaczył starszą kobietę z naręczem toreb z hipermarketu, popylającą boso po trawie – i zinterpretował to sobie jednoznacznie, acz błędnie. Kiedy młodzi wrócili do domu, nie zastali mamy i zaczęli jej szukać, odkręcili sprawę, a że mąż był prawnikiem – narobił policjantowi, który zdecydował o aresztowaniu, sporo nieprzyjemności, zdaje się ze zwolnieniem ze służby włącznie. I tak ponoć bywa!A teraz na chwilę oddalam się od komputera, dzieci jeść wołają.
Dzieci jeść wołają!:( A co, wczoraj nie jadły??! Quackie, Ty szpanowałeś w Waszyngtonie, spróbuj płacić gotówką w jakimś Bambers City!:)
Jadły wczoraj, jadły dzisiaj (obiad), ile że rosną dość intensywnie, więc często trzeba paszy podrzucić ; ) A co do płacenia, to nie tylko w Waszyngtonie DC, który po odjęciu armii urzędników federalnych jest – jak na USA – dość sobie pipidówą, ale i w różnych miejscach w Marylandzie i w Wirginii, dużych i małych. No fakt, nie zachowywałem się podejrzanie, chociaż raz w Quantico tak mi ciekło z oczu i z nosa (jak raz coś mi trafiło w alergię), że mogli mnie zapuszkować pod zarzutem bycia bronią masowego rażenia, biologiczną.
:))) Chodząca bomba! Dobrze, że saperzy na wszelki wypadek Cię nie wysadzili:))
A co dopiero na prowincji.
Zadzwoniłem do znajomego, którego bratanków spotkała ta przygoda, opowiadał mi o tym parę lat temu. Starał się przypomnieć sobie nazwę miejscowości, gdzie taki przypadek miał miejsce, ale to już sklerotyk i zapomniał!:( Chłopaki (22 i 24 lata) wraz ze swoim amerykańskim kolegą wracali z wycieczki w okolice jakiegoś Parku Narodowego w Idaho. Nie znam geografii USA, ale tych parków to oni mają sporo. Zatrzymali się w jakimś miasteczku, poszli po zakupy i kasjerka w markecie wezwała policję, bo byli obcy, płacili gotówką i podejrzanie się zachowywali. Cała impreza trwała ponoć ze trzy godziny z pobytem w prawdziwym areszcie, zostali zwolnieni bez słowa przeprosin, ale i nikt im na drogę kopniaka nie dał. Choć tyle dobrego!
Może to podejrzane zachowanie było tu kluczowe. Kasjerka się mogła bać o swoje życie.
Możliwe, ale capsy czepili się gotówki jak pijany płota!:(
Senatorze… oni,tam w tych szczęśliwych skandynawskich krajach, rejestrują każdą flaszkę i w przypadku zakupu więcej niż jednej zjawia sie pracownik socjalny z pytaniem, czy obywatel nie ma przypadkiem problemu z alkoholem. Piwo nie jest tak reglamentowane. W wolnym Szczecinie funkcjonowało przysłowie ” pijany jak Szwed”, bo z promów wytaczali sie pijani i do wyjazu ciężko nie trzeźwieli…Pili na umór…… 🙁
Piją na zapas, biedaki:( W Pobierowie mam znajomego, fajny pensjonat prowadzi i trzeźwego Szweda od lat nie widział ani on, ani inni goście.
Ale za to, gdy nasz pracownik, nieuświadomiony i młody, wywalił przez okno samochodu papier…… natychmiast miał na karku policję i solidny mandat. Użytkownicy drogi zareagowali jak obywatele i tę policje wezwali :)))
Jedną flaszkę!! Zgroza!! Ciekawe co by było gdyby tak zaryzykować i kupić nie jedną, a dwie paczki prezerwatyw? Najazd kompanii komandosów??:)
Tego, Senatorze nie wiem :)))))) jakoś nie przyszło mi do głowy zapytać o to :))))
Otóż to, najgorsza jest ta niepewność:)))
Ale skąd, nic by nie było. Po sprawdzeniu, że współżyjesz w sposób dozwolony przez prawo i z partnerką/ partnerem/ partner(k)ami również dozwolonymi przez prawo, np. nienależącymi do gatunków zagrożonych wyginięciem, uprzejmie zasalutują i opuszczą lokal.
Bez przeszukania?? Niemożliwe!!:))
Wolność to jeszcze nie anarchia. Wiele krajów tzw zachodnich bardzo dobrze na wolności dla obywateli wyszła. (wszystkich obywateli, podkreślam)
Nigdy wszyscy nie będą równi i nigdy wszyscy nie będą tak samo wolni. Niestety, wszędzie są ludzie od innych “równiejsi”. Wszędzie!
Z tym się zgadzam. Wszelako kapitalizm tym się różni od feudalizmu, że szanse ma większy procent społeczeństwa. Tylko się muszą trochę wysilić. Teraz nawet w “kolebce” jest już inaczej, ale daj nam Boże choć tyle.
Nikt nam nie da….. będziemy się uczyć, tak jak uczyli sie tamci…. w początkach kapitalizmu. Pociecha, że aż tak jak u Dickensa sie nie zdarzy ….
Onet zadyszki dostaje. Tylko u mnie, czy jeszcze ktoś cierpi?
Zadyszki??!!:( Zdycha skór……kojad i nawet już się rozkładać zaczyna!:(((
Poczytałam sobie i pomyślałam, że pomysłowość ludzka jest nieskończona… jedni stanowią prawa, inni próbują je obejść lub złamać. To żadne odkrycie z mojej strony., wszyscy to wiemy. :)))
Mam wrażenie, że zrobiło się politycznie.A prawa powinny być takie, żeby ich nie trzeba było łamać.
To byłby stan idealny. :)))) Podobnie jak Ty wiem coś o prawie podatkowym i o sposobach wynajdywanych przez podatników … też . Wściekało mnie, że w stanowieniu prawa zupełnie nie widać zaufania do obywateli, ale i tu należałoby napisać …. ” idealnych obywateli “… :))
Ano, zaufania nie ma i być nie może, bo podpytywany nawet “idealny obywatel’ na wszelki wypadek łże aż się kurzy!:)
Ano….. złapać równowagę pomiędzy uporządkowaniem i jasnością praw, a wolnością……..czynienia po swojemu ! :)))))
Pamiętasz, ile stron liczyły ustawy podatkowe dawniej a ile teraz?Przyjazne państwo nie jest przyjazne. Kiedy się opłaci oszukiwać? Jak można dużo zyskać, albo dużo nie stracić.
Hurrra!!!:))))))) Piłkarze ręczni wygrali z Duńczykami, wicemistrzami świata na Mistrzostwach Europy!!!:))))))W tej chwili mam w nosie różnice między socjalizmem i kapitalizmem. W kapitalizmie jest wyzysk człowieka przez człowieka a w socjalizmie odwrotnie.Zwyczajnie się cieszę!!!:)))))))) Niesamowity, pełen pozytywnych emocji mecz.:))))))))
Polityce na Wyspie stanowcze nie!!! Wystarczy, że włazi w nasze życie z buciorami codziennie, czy chcemy tego, czy nie!!!
To już polityka ? Lukrecja napisała futurystyczny tekst o bohaterce w opresji wszystkowiedzącego i wszechmogącego państwa……. i stąd ta ożywiona dyskusja. w której każdy został z własnym zdaniem :)))))
Tak, Wiedźminko, to już polityka. Dyskusję śledzę i jak wszyscy, pozostałam przy swoim zdaniu.:))))))) Moje najmojsze, ale zawsze można mnie przekonać, że nie do końca jest słuszne. Jak do tej pory, nie wielu się to udało, mimo mojej wrodzonej umiejętności słuchania, jak mówią nawet moi wrogowie, o ile ich mam.:))))))
Od wieków wszystkie religie świata uczą ludzi podporządkowywania się pod grozą wiecznego potępienia, a błogosławieństwa boskiego dla posłusznych. To jest bardzo dobry grunt do podporządkowania “‘ tym co nad nami “… 🙂 Lukrecjo…. pod rozwagę jednak. :))))
Tak, Wiedźminko, to już polityka. Dyskusję śledzę i jak wszyscy, pozostałam przy swoim zdaniu.:))))))) Moje najmojsze, ale zawsze można mnie przekonać, że nie do końca jest słuszne. Jak do tej pory, nie wielu się to udało, mimo mojej wrodzonej umiejętności słuchania, jak mówią nawet moi wrogowie, o ile ich mam.:))))))
Wygrali, Jasminko?? Hurrrraaaa!! Jakiego koloru mieli rękawice??
Wygrali, Jasminko?? Hurrrraaaa!! Jakiego koloru mieli rękawice??
A kopa w kostkę chcesz Senatorze?:))))))) Nie kpij, ciesz się razem ze mną, każda, najmniejsza nawet okazja do radości w mojej narzekającej 24 godziny na dobę Ojczyźnie się liczy.:))))))Mistrzami świata jesteśmy w deprecjonowaniu, udupianiu, wciąganiu za nogi w polskie bagienko wszystkich, którzy choć na milimetr wyrastają ponad przeciętność.
No i proszę, jaki wspaniały dowód na inteligencję krów się znalazł, czystym przypadkiem! http://www.youtube.com/watch?v=ji8ALbDqkX4
Proszę, domagam się, dowodów na inteligencję świń.:))))))
Hem, próbuję znaleźć i tylko same filmiki z trikami widać, w sensie sztuczek wyuczonych przez ludzi, ale tak żeby coś sama od siebie świnia pokazała, to nie widzę : (
Mam na podorędziu tekst… Mogę umieścić, czy ktoś chce coś swojego?Moje, nie mam znajomości w onecie, moż eukazać się za…powiedzmy 3 godziny może nawet później.:)
Jeśli o mnie chodzi, to dawaj natychmiast,Jak znajdę coś o inteligencji świń, to tam sie podzielę, można? :))))
Pewnie, że można Lukrecjo.:)))))Na razie to klikłam w Publikuj. Ukaże się z 5 minut. Wierzę!!!:))))Moje 5 minut ostatnio trwało 3 godziny.:(((((Cholerny onet!!!
O świniach…by pasowało nawet, wszak śpiewane jest: Facet to świnia!:)))))http://www.youtube.com/watch?v=cicdjletXD4
Zapraszam piętro wyżej. Można tam o wszystkim. Czujcie się jak u siebie w domu.:)))))