Odwiedziło nas

  • 1 063
  • 50 305
  • 82 895

Kalendarz

styczeń 2012
P W Ś C P S N
« gru   lut »
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  
Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Slideshow

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Z drugiej strony też są Kresy…

Był sobie Dziad i Baba, stara bajka się chwali
On się Dzianem nazywał, na nią Mery wołali.
Bardzo starzy oboje, na retajer już byli
Filowali nie bardzo, bo lat wiele przeżyli.

Mieli hauzik maleńki, peintowany co roku
Porć na boku i stepsy do samego sajdłoku.
Plejs na garbydż na jardzie, starą piczes co była
Im rok rocznie piczesów parę buszli rodziła.

Kara ich była stara, Dzian fiksował ją nieraz
Zmieniał pajpy, tajery, i dzionk służył do teraz.
Za kornerem na stricie przy Frankowej garadzi
Mieli parking na dzionki gdzie nikomu nie wadził.

Z boku hauzu był garden na tomejty i kabydż
Choć w markecie u Dżima Mery mogła je nabyć.
Czasem ciery i plamsy, bananusy, orendże
Wyjeżdżała by kupić na hajłeju na stendzie.

Miała Mery dżob ciężki, pejda też niezbyt szczodra
Klinowała ofisy za dwa baksy i kworda.
Dzian był różnie: łaćmanem, helprem u karpentera
Robił w majnach, na farmie, w szopie i u plombera.

Ile razy Ajrysze zatruwali mu dolę,
Przezywając go green horn, lub po polsku grinolem.
Raz on z frendem się fajtując takiego dał im hela
Że go kapsy na łykend aż zamknęli do dziela.

Raz w rok- w krysmus lub w ister się zjeżdżała rodzina
Z Mejnów Stela z hazbendem, Dziejn i Łoter z Bruklina.
Był Dzian z Mery bardzo tajerd i bizy
Nim pakiety ze storu poznosili do frizy.

A afera to wielka, boć tradycji wciąż wierni,
Polskie hemy, sosydże i porkciopsy z bucierni.
I najlepsze rostbify i salami i stejki,
Dwa dozeny donatsów, kieny w baksach i kejki.
Butla Calvert, cygara, wszak drink musiał być z dymem
Kidsom popkorn i soda wraz ze słodkim ajskrymem.

Często, gęsto Dzian stary prawił w swoich wspominkach
Jak za młodu do grilu dziampnął sobie na drinka.
To tam gud tajm miał taki, że się trzymał za boki
Gdy mu bojsy prawili fany story i dżołki.

Albo jak to w dżulaju brał sandwiczów i stejków
Aby basem z kompanii jechać na bicz do lejku.
Tam po kilku hajbolach zwykle było w zwyczaju
Śpiewać stare piosenki ze starego, het kraju.

Raz ludziska zdziwieni – łot sy meter? – szeptali
Że u Dzianów na porciu coś się bolbka nie pali.
A to śmierć im do rumu przyszła tego poranka,
On był polski, krajowy, ona Galicyjanka.

Feliks Konarski “Ref-Ren”
(więcej tu: http://www.antoranz.net/BIBLIOTEKA/REFREN/REFRSTRT.HTM)

100 komentarzy Z drugiej strony też są Kresy…

  • Tetryk56

    Witajcie!Autor tego wiersza koniec od II WŚ mieszkał w Chicago i przedstawia “tamtejszą polszczyznę”.Natknąłem się na to w dyskusjach na blogu Balsama i spodobało mi się, a na własne teksty – wybaczcie! – chwilowo brak pomysłu.

  • Quackie

    Zrozumiałem PRAWIE wszystko. Nie wiesz może, cny Autorze, co to są “kieny w baksach”?

  • ~Jasmine

    Cudne!!!:))))))Proszę o tłumaczenie!!!:)))))

    • Tetryk56

      … Bardzo starzy oboje, na emeryturze już bylikochali się już nie bardzo, bo lat wiele przeżyliMieli domek maleńki, malowany co rokuGanek z boku i schody do samego chodnikaŚmietniki na podwórku, starą brzoskwinie co byłaim rok rocznie owoców wiele litrów rodziłaSamochód mieli stary, John naprawiał go nieraz zmieniał dętki, opony i gruchot służył do teraz.Za rogiem na ulicy przy Frankowym warsztacie mieli parking gdzie gruchot ten nikomu nie wadził…

    • ~Tetryk56

      Z boku domu był ogród z kapustą i pomidoramichoć w markecie u Jima Mary mogła je nabyćczasem wiśnie, śliwki, banany i pomarańczewyjeżdżała by kupić na postoju przy autostradzieRobotę miała Mary ciężką, płacę też niezbyt szczodrąSprzątała biura za dwa i ćwierć dolaraJohn był różnie: strażnikiem, pomocnikiem u cieśli,robił w kopalniach, na farmie, w sklepie i u hydraulikaIle razy Irlandczycy zatruwali mu dolę,Przezywając go żółtodziobem, lub po polsku grinolem. Raz walcząc razem z kumplem zrobił im takie piekłoże go gliny na weekend aż zamknęli do pierdlaRaz w rok – na Boże Narodzenie lub Wielkanoc się zjeżdżała rodzinaZ Maine Stela wraz z mężem, Jane i Walter z Brooklyn’uBył John z Mary bardzo zajęci i zmęczeninim paczki ze sklepu poznosili do zamrażarki…

      • ~Incitatus

        Eleganckim wierszem poproszę! Quackie też będzie łaskaw!! Prozą to i Pan Jurdain potrafił!:))

        • ~Jasmine

          Górna warga ku górze…:))))Witaj Senatorze Jeszczenieśpiący.:))))

        • ~Tetryk56

          Przekład, drogi Senatorze, jest jak kochanka: albo wierny, albo piękny. Zaletą tego pastiszu nie jest treść, ani nastrój liryczny tylko ilustracja amerykanizmów stosowanych w “Jackowskiej” polszczyźnie. Przedstawione tłumaczenie dosłowne miało za cel uwypuklić te podstawienia, przy zachowaniu oryginalnych fragmentów bez zapożyczeń.Nie jestem biegły w układaniu wierszy, być może Ty lub Quackie zrobicie z tego tłumaczenie artystyczne …

          • ~Jasmine

            Dzieci już śpią po Dobranocce, to zapytam.:)))))Którą Panowie by wybrali? Piękną, czy wierną?:))))Oczekuję odpowiedzi ŻADNĄ, bom wierny.:)))))

          • ~Incitatus

            Rozumiem. Znaczną część tych dziwacznych słów pojąłem drogą dedukcji, aliści jako człek dumny z nieznajomości języka Cromwella, znacznej ich części dostosować do codzienności nie potrafię:)

      • ~wiedźma

        Świetnie Tetryku…… Anglicy na taki język maówili pinglish chyba :))))Też PRAWIE wszystko zrozumiałam. :)))) Dzieki za tłumaczenie … :))))

    • ~Tetryk56

      afera to wielka, boć tradycji wciąż wierni,Polskie szynki, kiełbasy, kotlety z masarnii najlepsze rostbefy, i salami, i stekidwa tuziny pączków, worki cukierków i ciastkabutla Calvert, cygara, wszak drink musiał być z dymem dzieciakom prażona kukurydza i woda sodowa wraz ze słodkimi lodamiCzęsto, gęsto John stary prawił w swoich wspominkachJak za młodu do grilu(?) skoczył sobie na drinka.To tam tak dobrze się bawił, że się trzymał za bokigdy mu chłopaki prawili anegdotki i dowcipyAlbo jak to w lipcu brał kanapki i stekiaby autobusem z firmy jechać na plażę nad jeziorotam po kilku szklaneczkach zwykle było w zwyczajuŚpiewać stare piosenki ze starego, het kraju.

    • ~Tetryk56

      Raz ludziska zdziwieni – What’s the matter?(O co chodzi?) – szeptaliŻe u Johnów na ganku coś się żarówka nie pali.A to śmierć im do rumu przyszła tego poranka,On był polski, krajowy, ona Galicyjanka.

      • ~Jasmine

        What’s the matter przetłumaczyłabym jako Ło matko!!!, wyrażające bezgraniczne zdziwienie.:)))))

      • ~Tetryk56

        Oops! Śmierć do pokoju przyszła, oczywiście :((

        • ~Jasmine

          Chętnie wypiję rum, bez herbaty, w pokoju.:))))) Wiele lat tego nie robiłam.:)))))

        • ~Bożena

          A czy to tłumaczenie mogłoby być jako całość, a nie w odcinkach, Tetryku?

          • ~Jasmine

            Mówisz, masz, Bożenko.:)))))Tłumaczenie Tetryka… Bardzo starzy oboje, na emeryturze już bylikochali się już nie bardzo, bo lat wiele przeżyliMieli domek maleńki, malowany co rokuGanek z boku i schody do samego chodnikaŚmietniki na podwórku, starą brzoskwinie co byłaim rok rocznie owoców wiele litrów rodziłaSamochód mieli stary, John naprawiał go nieraz zmieniał dętki, opony i gruchot służył do teraz.Za rogiem na ulicy przy Frankowym warsztacie mieli parking gdzie gruchot ten nikomu nie wadził Z boku domu był ogród z kapustą i pomidoramichoć w markecie u Jima Mary mogła je nabyćczasem wiśnie, śliwki, banany i pomarańczewyjeżdżała by kupić na postoju przy autostradzieRobotę miała Mary ciężką, płacę też niezbyt szczodrąSprzątała biura za dwa i ćwierć dolaraJohn był różnie: strażnikiem, pomocnikiem u cieśli,robił w kopalniach, na farmie, w sklepie i u hydraulikaIle razy Irlandczycy zatruwali mu dolę,Przezywając go żółtodziobem, lub po polsku grinolem. Raz walcząc razem z kumplem zrobił im takie piekłoże go gliny na weekend aż zamknęli do pierdlaRaz w rok – na Boże Narodzenie lub Wielkanoc się zjeżdżała rodzinaZ Maine Stela wraz z mężem, Jane i Walter z Brooklyn’uBył John z Mary bardzo zajęci i zmęczeninim paczki ze sklepu poznosili do zamrażarki Afera to wielka, boć tradycji wciąż wierni,Polskie szynki, kiełbasy, kotlety z masarnii najlepsze rostbefy, i salami, i stekidwa tuziny pączków, worki cukierków i ciastkabutla Calvert, cygara, wszak drink musiał być z dymem dzieciakom prażona kukurydza i woda sodowa wraz ze słodkimi lodamiCzęsto, gęsto John stary prawił w swoich wspominkachJak za młodu do grilu(?) skoczył sobie na drinka.To tam tak dobrze się bawił, że się trzymał za bokigdy mu chłopaki prawili anegdotki i dowcipyAlbo jak to w lipcu brał kanapki i stekiaby autobusem z firmy jechać na plażę nad jeziorotam po kilku szklaneczkach zwykle było w zwyczajuŚpiewać stare piosenki ze starego, het kraju. Raz ludziska zdziwieni – What’s the matter?(O co chodzi?) – szeptaliŻe u Johnów na ganku coś się żarówka nie pali.A to śmierć im do do pokoju przyszła tego poranka,On był polski, krajowy, ona Galicyjanka.

            • ~Jasmine

              U Johnów skojarzyło mi się, że u mnie na wsi wciąż tak mówią starsi ludzie. Janowa, żona Jana, coś tam, u Janów, coś się wydarzyło.:) Zawsze wiadomo o kogo chodzi.:)

            • ~Bożena

              Bardzo dziękuję i przepraszam, że fatygowałam. Dobrej nocy wszystkim życzę!!!

  • Quackie

    Proszę bardzo, jest względnie wierszem, na ile się udało w tym tempie. Niekoniecznie artystycznie, w paru miejscach niekoniecznie wiernie…Byli raz Dziad i Baba, stara bajka się chwali On nazywał się Janek, ją Marysia wołaliBardzo starzy oboje, już na emeryturzeNienajlepiej się czuli, lat przeżywszy już dużo Mieli domek maleńki, malowany co rokuSchodki miał wprost na chodnik, ganek mały zaś – z bokuNa podwórku był śmietnik oraz stara brzoskwiniaCo rokrocznie owoców ze sto kilo rodziłaStary mieli samochód, Jan naprawiał go nierazZmieniał dętki, opony – złom im służył do terazParkowali za rogiem, tam gdzie warsztat był FrankaSam złom zawsze stał przy nim, żadna to niespodzianka.Pomidory z kapustą, rosły z boku, w ogródkuChoć u Jima Marysia mogła robić zakupyCzasem wiśnie i śliwki, pomarańcze, bananyKupowała przy drodze, tam, gdzie stały straganyPracę miała dość ciężką, a wypłatę – za małą:Dwa dolary i ćwiartkę, a po biurach sprzątała.Jan był czasem za stróża, cieśli raz pomocnikaW gospodarstwie, kopalni, sklepie i u hydraulikaIrlandczycy też często uprzykrzali mu dolęZwąc go raz żółtodziobem, raz po polsku grinolemZ kumplem łupnia im dał. Taka bitka się wszczęła,Że policja na weekend go w więzieniu zamknęłaNa Wielkanoc lub Gwiazdkę zapraszali rodzinę:Stellę z mężem wprost z Maine, Jane z Walterem z BrooklynuJan z Marysią musieli nieźle się napracowaćBy zakupy ze sklepu w zamrażarce pochować.Ważna sprawa – tradycja, żeby zaś nie zanikłaBrali szynki, kiełbasy, schabu moc od rzeźnikaWołowinę najlepszą, plus kotlety, salamiPączki, inne wypieki, torbę też z cukierkamiLitr Calverta, cygara – wszak zapalić się godziA dla dzieci był popcorn, cola, fanta i lodyJan wspomnienia snuł często, kiedy wargi umoczyłJak za młodu do baru napić czasem się skoczyłI zabawę miał przednią, wszystkie chłopy się śmiałyKiedy ktoś opowiadał anegdoty, kawały.Jak kanapki z kotletem w lipcu czasem pakowałAutobusem jechali nad jezioro plażować.Tam po szkockiej z sodową mieli wszyscy w zwyczajuŚpiewać stare piosenki ze starego ich kraju.Raz ludziska zdziwieni – Co się dzieje? – szeptaliŻe u Janków na ganku się żarówka nie paliDo pokoju śmierć po nich przyszła tego porankaOn był polski, krajowy, ona Galicyjanka.

    • ~Tetryk56

      No Quacku, bijesz mnie na kochanki :)))))I wierniejszy, i ładniejszy.

      • Quackie

        Właśnie że niekoniecznie z tą wiernością. Przy pączkach zgubiłem dwa tuziny, celowo, w sensie że mi tak łatwiej było, buszle przeliczyłem na kilogramy (orientacyjnie i niekoniecznie prawdziwie ; ), stragany są przy drodze, nie przy autostradzie… czasem tak kompromisowo wychodziło : )))

    • ~Jasmine

      Chapeau bas Quackie!!! Żem jest pod wrażeniem, tym bardziej, że na szybko.:))))))

      • Quackie

        Ach, żeby tak zawsze było, z względnie polskiego na polski przekładać!

        • ~Jasmine

          Zdarza mi się przekładać z polskiego na polski, zwie się to, dla zmylenia przeciwnika, korektą. Chyba byś mi nie pozazdrościł, gdybyś zobaczył z czym się męczę.:)))) Często jest to pisanie po raz drugi, zgodnie z poprawną polszczyzną.:))) Dopóki jakoś tam w miarę płacą, nie śmiem narzekać.:)))

          • Quackie

            Mnie się też zdarza to robić, aczkolwiek czasem i moje teksty wędrują jeszcze pod cudzy nóż… tzn. korektor. Miałem jednak kiedyś taką sytuację, że klient chciał u mnie zamówić polską wersję swojej angielskiej strony www, znaczy przekład. Ale stawka mu nie pasowała, za drogo znaczy. Kombinował przez dwa dni, potem zapytał, czy za redakcję z korektą bym sobie zażyczył mniej (tak, odpowiedziałem). No i dostałem do redakcji tekst z google translatora. Awantura, jaką wtedy zrobiłem klientowi, chyba pierwszy i ostatni raz w życiu, zastanowiła nawet mnie samego. Od tamtej pory zanim podejmę się redakcji i zaproponuję stawkę, zawsze proszę najpierw o tekst.

            • ~Jasmine

              Ja “tłumaczę” tylko i wyłącznie “po znajomości”, od tego się zaczęło dawno temu, że po raz pierwszy chciałam pomóc Przyjacielowi, chcącemu opublikować swoje opowiadania w polonijnej gazecie. A potem już poleciało… Kolejne teksty z polecenia.Nigdy się nie targowałam. Nie jestem wszak fachowcem.Do dziś nie mam pojęcia ile mogłabym zażądać. Zaczynałam od 5-u zł za stronę. Tylko nie mów o tym fiskusowi.:)))))

              • ~Jasmine

                PS: Za pomoc nie chciałam nic. To Przyjaciel wymógł na mnie zapłatę, wiedząc, że moja sytuacja pod względem finansowym nie jest zbyt radosna.:)

    • ~Bożena

      Baaardzo pięknie!!!

    • ~wiedźma

      Kwaku ! Niski pokłon…. :))))) * jesteś wspaniały :))))

    • ~Incitatus

      Bravo, bravissimo!!!:)))))))

  • ~wiedźma

    ” na Jackowie” chyba tak dalej mówią, choć mam nadzieję, że to się zmienia. 🙂

  • ~wiedźma

    Tetryku? Czyj jest tytuł ? Twój czy Ref-rena ?:)))

  • ~wiedźma

    Nie zapalę bolbki, zapalę, jak zwykle lampkę….. z życzeniami dobrej, cichej nocy :))))

  • ~Jasmine

    To ja po cichutku…Dobranoc Kochani i do jutra.:)

  • ~all_a

    Dzień dobry:))) Panowie Dwaj rozwiali wszelkie wątpliwości, tłumacząc wiersz z (?) polskiego na nasze…:)))

  • ~all_a

    A śnieg sypie… sypie…. I wiadomo co mnie za chwilę czeka.. :))) No to śpijcie..PS Aha, wcale cicho się nie zachowuję (!) trzaskając głośno w klawiaturę:)))

  • ~all_a

    Senatorze, powiedz, że spałeś dobrze iii…dłuuuuuuugo:)

  • ~wiedźma

    Dzień dobry ! :))) czy spałam długo ? niechętnie się budziłam :)))

  • korab1

    Ogólnokrajowe DzieńDobry :))) Dawno już Ireczek u nas nie gościł, może go ściągnę tym filmikiem. Uwielbia on takie klimaty :)))http://www.youtube.com/watch?v=IaN0y0sttGc&feature=related

  • Quackie

    Dzień dobry, witam z północnych Kresów : ) Śnieg leży, sądząc po ciemnoszarych chmurach nadciągających z zachodu, zaraz będzie go więcej. Na rozgrzewkę pomagałem dzisiaj Pani Q. porządkować, nosić meble… po niedużym remoncie w pobliżu. Jestem w każdym razie rozgrzany…

  • ~Jasmine

    Dzień Piękny Bardzo.:)))))Tyle śniegu napadało, wszędzie biało, biało, biało…:)))))

  • ~wiedźma

    A u mnie szaro i szaro :(( chyba się obrażę na panią Zimę :((

  • ~Tetryk56

    A u mnie już “zima miejska”: białe plamy na trawnikach i dachach, rozdzielone pasmami czarnego błotka … fuj! :(((

  • ~Incitatus

    Trochę napadało i prószy drobniutki śnieżek:)

  • ~Jasmine

    Nie smutajcie, że nie ma u Was śniegu.:) Pomyślcie, że za to Wiosna dotrze do Was szybciej, jak co roku.:) Wtedy my, dziś zaśnieżeni, będziemy Wam zazdrościć.:)

  • ~Jasmine

    Dziś, gdy byłam na spacerze, taka myśl mi przyszła do głowy…Jak bardzo, na lepsze, zmienia się moja Mała Ojczyzna. Dużo śniegu napadało a mogłabym wyjść z domu w klapkach, gdyby oczywiście nie groziło mi odmrożenie kończyn dolnych.:)))

  • ~Jasmine

    Nykto ne je doma?:(((Mam wiersz Julian Tuwim – List do kobiety. Był już na Wyspie?

    • Quackie

      Ja nie wiem, czy był, ale jestem, chociaż nieco z doskoku (a propos – widziałaś Schlierenzauera skaczącego w rozpiętym kombinezonie? Zaczyna się dziać, com przepowiedział jakiś czas temu!). Ale ten Tuwima wiersz to nie jest “Wiosna. Dytyramb” czasami?

      • ~Jasmine

        Schlierenzauera oczywiście widziałam. Zgadzam się z decyzją komisji, gdyby ktoś zapytał. Co przewidziałeś?, nie pamiętam, nie wiem?To nie Julian Tuwim – Wiosna. DytyrambGromadę dziś się pochwali,Pochwali się zbiegowiskoI miasto.Na rynkach się stosy zapaliI buchnie wielkie ognisko,I tłum na ulicę wylegnieZ kątów wypełznie, z nor wybiegnieŚwiętować wiosnę w mieście,Świętować jurne święto.I Ciebie się pochwali,Brzuchu w biodrach szerokich,Niewiasto! To Julian Tuwim – List do kobietyGdybym ja nie był poetą,A pani nie była kobietą,To znaczy: gdybym ja umiał…

        • ~Jasmine

          PS: Dziś kibicowałam naszym skoczkom, jak zawsze i Daiki Ito, który, moim zdaniem był ostatnio kilka razy skrzywdzony przez sędziów. Puszczanie go przy tak silnym wietrze w plecy, gdy prowadził w konkursie… Pomyślało mi się nawet, że gdyby nie wcześniejszy protest Japończyków, decyzja komisji mogła być inna.

        • Quackie

          Jak nie wiosna, to dawać. Na wiosnę jeszcze za wcześnie, poza tym jakby między jesienią, która skończyła się niedawno, a wiosną, miało nie być zimy, to… ?

  • Jasmine

    Nie chcę się komuś chętnemu wciąć. Wciąż czekam na decyzję.Na publikację i tak przyjdzie poczekać ileś tam…zawsze mogę wykasować.:)))Wiersz mi się spodobał, tylko tyle i aż tyle mam na usprawiedliwienie swojej namolności.:)))

Leave a Reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>