W niedzielę – pod presją zbliżającego się zakończenia ekspozycji – poszliśmy z przyjaciółmi zwiedzać wystawę „Skarby Korony Hiszpańskiej” w Muzeum Narodowym. Czas był wybrany nie najgorzej – jeszcze nieostatnie chwile, a już zdecydowanie nie nowina, w dodatku zaczęliśmy w miarę wcześnie, przed południem. Ten szczęśliwy traf oszczędził nam zarówno kolejki po bilety, jak i tłoku podczas zwiedzania – z takiegoż wyrachowania nie czekaliśmy na przewodnika. Słusznie zresztą – już wkrótce nasza grupka rozbiła się na sztuki (wystawa Sztuki zobowiązuje!) i rozproszyła pośród innych obecnych.
Nie znam się specjalnie na sztuce w ogóle, a w szczególności na subtelnościach odróżniających odrodzenie od baroku. Nie przeszkadzało mi to podziwiać dawnych mistrzów – wysmakowanie proporcji sylwetek rzeźb i malowanych postaci, ich naturalne pozy, a nawet mimika twarzy – wszystkie te szczegóły sprawiały, że znikał gdzieś dystans setek lat dzielących nas od twórców, pozostawały jedynie przekazy ludzi o ludziach, prawie takich samych jak my. Prawie, bo z wszystkich tych dzieł, od ogromnych tapiserii (lokalne określenie na gobeliny czy arrasy) po najdrobniejsze ozdoby czy przedmioty codziennego użytku (np. kielich złoty, inkrustowany kawałeczkami korala) biła niespotykana dzisiaj cierpliwość i staranność wytwórców. Sceny antyczne, jak „Uczta Scypiona” – ogromna tkanina na całą wielką ścianę, otwierająca wystawę – zostały odtworzone z rozdzielczością grubości nici, z nieprawdopodobną dziś dbałością o szczegóły. Wytworzenie tego dzieła musiało zająć twórcom lata nieprzerwanej i precyzyjnej pracy. Dziś jesteśmy technologicznie dużo dalej, możemy mierzyć dystanse w nanometrach,ale myśl o poświęceniu kilku lat życia dla wykonania jednego dzieła jest dziś uznawana za nieuzasadniony hazard. Sprzedajemy jako pełnowartościowy towar nawet szkice projektów przedsięwzięć,pozostawiając użytkownikom trud testowania i wyszukiwania błędów – byle szybciej, byle więcej. I z rzadka tylko dzieła rąk dalekich przodków skłaniają do refleksji: zwolnijcie!
Były i mniej filozoficzno-artystyczne refleksje. Stojąc obok pięknie zdobionej zbroi cesarza Karola V z roku 1550-go, prócz podziwu dla jubilerskiego płatnerstwa gdzieś wgłębi duszy odczuwałem poczucie wyższości nad wielkim cesarzem,który sięgałby mi w pełnym rynsztunku najwyżej do ramienia. No cóż, stać go było na dużego konia, zapewne! Musiałbym jednak przed nim wtedy uciekać – na szczęście mój samochód od jego konia jest i większy, i szybszy.
Dość mieszane uczucia zbudziły we mnie – stanowiące logo wystawy – portrety polskich dzieci królewskich Władysława Wazy i Anny Marii Wazówny. Portrety te,przeładowane oznakami bogactwa i przyszłej władzy przedstawiały nie dzieci, lecz jakieś staro-maleńkie hybrydy – mnie kojarzyły się nastrojem z „Rosemary’s Baby” Polańskiego.
http://skarby.muzeum.krakow.pl/pl
Po opuszczeniu Muzeum Narodowego nie dość nam było historii i zeszliśmy do podziemi, od niedawna eksponowanych pod krakowskim Rynkiem. I tu kompletna odmiana:fragmenty starych dróg, liczne zabytki, resztki zniszczonych w pożarze chat średniowiecznego Krakowa, szkielety ludzi setki lat temu pochowanych na obszarze obecnego Rynku… I wiele rzeczy można było dotknąć i użyć: średniowieczna waga uprzytomniła jednej z koleżanek, że waży … dwa kamienie, przy trzech łokciach wzrostu. Wszystko to było nasycone elektronicznymi mediami – wszędzie panował gwar średniowiecznego targowiska, i gdzie tylko się dało wystawione zabytki były ilustrowane ruchomymi obrazami z rozmieszczonych wszędzie rzutników. Były sceny handlu , dalej przechodziło się obok pożaru trawiącego drewniane domy, aby za chwile prawie wmieszać się w żałobników chowających bliskiego.Muszę przyznać, że było to wyjątkowo dobrze zharmonizowane – ani przez chwilę nie odczuwałem kontrastu między zabytkami materialnymi i wirtualnymi. A ileż było miłego zaskoczenia, gdy zauważyłem, że wiszące na ścianach korytarzyka kończącego ekspozycję portrety królów uśmiechają się do mnie, a niektórzy nawet puszczają oko!
http://mhk.pl/oddzialy/podziemia_rynku
Po tylu wrażeniach jedynym słusznym posunięciem było udanie się na Kazimierz w celu degustacji całkowicie współczesnych – choć warzonych wg zacnych, tradycyjnych recept – wyśmienitych piw w różnych gatunkach.
Witam wszystkich – zapraszam do Krakowa 🙂
No, pięknie. Dobrze Ci mówić. Ale za daleko…http://www.youtube.com/watch?v=rYHhguqlTY0 Niżej znajdziesz galerię zdjęć z Hameryki, jeszcze nie opisanych i nie w kolejności.
Brzmi obiecująco! :))))
o nie… Lukrecjo, to ja mam wszędzie daleko, nie Ty :)))))
LOTem bliżej.
a nie, bo ja. Buuuuuuuuuuu.Właśnie przeczytałam u jednego pana (specjalisty od VIP Coachingu), że tego… ten… przestrzeń to rzecz względna. Oraz czas. Buuuuuuuuuuu.
A internet rzecz dziwna. Podwoiło mi i rozłączyło. Buuuuuuuuuu.
a nie, bo ja. Buuuuuuuuuuu.Właśnie przeczytałam u jednego pana (specjalisty od VIP Coachingu), że tego… ten… przestrzeń to rzecz względna. Oraz czas. Buuuuuuuuuuu.
No dobra Tetryku, nie zasnę zazdroszcząc wrażeń.:)))Udało Ci się spleść wrażenia artystyczne ze szczyptą humoru.:)) Zainteresować nie nudząc i o to chodzi.:))Dzieci do niedawna ubierano jak dorosłych, dlatego tak wyglądały. Przepych świadczył o ich społecznej pozycji.Zapraszasz do Krakowa… Wiesz, że już bym, szkoda, że nie mogę… I tym monecie wróciła melangolia, na szczęście bez globusa.:)))
http://www.youtube.com/watch?v=ZFsxfucBmcs
Wiesz, na tej samej wystawie zadziwiła mnie tapiseria, przedstawiająca dzieciaki na huśtawce – drąg przerzucony przez drugi, i dzieci raczej z pospólstwa, wyglądające i bawiące się jak dzieci. Spodziewałem się raczej wyłącznie scen dworskich.
Dobry wieczór 🙂 Bardzo lubię Kraków, Tetryku , a po Twoim opisie tym chętniej zn ów go odwiedzę….. :))) Bo i połączenie mamy lotnicze od niedawna :))
Ha! A z Balic jest szybka kolej miejska do samego centrum!Mam nadzieję, że jakby co odezwiesz się do mnie, pls!!!
Wiosną Tetryku, wiosną ! :))) pewnie, że się odezwę… teraz mam jeszcze dwie wyprawy do zrealizowania :))
Too ja Cię tam samej nie puszczę!!! Witaj Wiedźminko:)))))
Witaj ! :))) pojedziesz ze mną ? Super …już się cieszę. :)))))
No to dobranoc wszystkim :)Geraldynko, latarenkę?
Lampkę zapaliłam piętro niżej, żeby nie przeszkadzać turystom :))))))! A tutaj …. dobranoc. :)))
Dzień dobry:)))) Tetryku, jakżeż Ci zazdroszczę!! Nie Krakowa, nie tej wystawy (jak nie ta, to będzie inna) ale owej zdolności dostrzegania szczegółów przy jednoczesnym ogarnięciu rzutem oka całości plastycznego dzieła! Ja tego nie potrafię! Jestem jak ów nieszczęsny mieszczanin – “…Patrzą na prawo, patrzą na lewo.A patrząc – widzą wszystko oddzielnieŻe dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…” I nie jest to niewczesny żart, nie jest to ponury dowcip……jest to szczera prawda! Nie umiem widzieć syntezy dzieła plastycznego, nie dostrzegam owego trzeciego wymiaru na płaszczyźnie..Może to tylko wada wzroku – a ten co raz krótszy:( Ale przypuszczam, że jednak coś znacznie gorszego….Co innego muzyka! Wprawdzie i tu nie dorównuję memu Ojcu, który słyszał i odróżniał bezbłędnie brzmienie każdego instrumentu w orkiestrze symfonicznej nic jednocześnie nie tracąc z harmonii całego utworu, niemniej jeszcze teraz posłyszę altówkę, nie uciekną mi pierwsze czy drugie skrzypce, zauważę wiolonczelę, czy lekko markujący zaangażowanie – miast wymaganej pełnej ekspresji, kontrabas….. instrumenty blaszane.. Ale wszystko, co ze sztukami plastycznymi się wiąże jest dla mnie niedostępne! A żal:(
No widzisz, Senatorze, jest jakaś sprawiedliwość. Jeden ma takie, inny inne przewagi – a w jedności siła.
No widzisz, Senatorze, jest jakaś sprawiedliwość. Jeden ma takie, inny inne przewagi – a w jedności siła.
Dzień dobry po raz drugi!:)) Niniejszym obwieszcza się wszystkim zainteresowanym, a i niezainteresowanym takoż, że niedziela jest dla mnie!! Skowronek raczy na wczesnowieczorne godziny sobotnie zarezerwować sobie tak z godzinkę, albowiem w próbie, której dokonać zamierzam, zagra pierwsze skrzypce!! I niech dobry Bóg ma nas w opiece, bo jak mi znowu coś nie wyjdzie ..to!!……To Quackie oberwie i to okrutnie!!!:)))
Dzień dobry raz drugi:))) Co Pan knujesz, gadaj mi tu szybko !!! A Quakiego możesz.. Tak, tak.. Ktoś winien być musi:))))
Quackie oberwie niejako per procura, bo najmłodszy, toż staruszków lać nie będę!:))))
:))) Jeszcze Iorka. Jak się tylko nawinie:)))) bo też siuśmajtek / i niech się mi nie obrażają – proszę!!/:)))
… to jest niepedagogiczne ! :)))) lać za młodość ? świat i Polska nie widziała …. :))
No to zobaczy!! Znowu zaskoczymy innostrancew!!:)))
Niniejszym i ja obwieszczam, że jestem zainteresowania pełna :)))) i nic to, że dopiero niedzielnym wieczorkiem poczytam i popatrzę …. no chyba, ze będzie lało :(((
PS Tetryku, jednego, czego Ci nie zazdroszczę, to piwa!!:((
Hm… a co byś powiedział na miodowe pszeniczne?
Łeeeeeeeeeeeeee!!!!:(((((((((
A cóż Cię tak Panie Senatorze z łełałoooo?? :))) Dzień dobry:)))
Bo oprócz mnie jednego nikogo nie było! Łeeeeee!!!:(((
A Pan się trzy razy przebierasz zanim wyjdziesz z domu + barwy starannie nakładasz?? Nie wspomnę, o tej kanapce w biegu jedzonej..:( A tu zimy jeszcze nie ma i z łopatą nie trzeba walczyć:)))
To już wiem gdzie nasz Tetryk buszował jak Go nie było. Podzielił się jednak wrażeniami i jest Mu wybaczone:))) Poza tym, niech mi jeszcze raz napisze, że… To zobaczy:)))) Nooo!
Dzień dobry:))) Tak mnie Senator zaskoczył, że aż z wrażenia klawiatura zesztywniała :))))
To onaż klawiatura pewnie szczęśliwa!!:))))
Pytać??? Mamm…:))))?
Nadzwyczajny znowu powędrował w siną dal?? :)))
Dzień dobry ! Niedziela się nam szykuje pełna wrażeń, a ja pewnikiem będę ” poza zasiegiem” aż do wieczora….. :((
.. w sobotę też.. :(( Ale wrócę , taka jestem obywatelska 🙂
Dzień dobry. Zerknąłem na te królewskie dzieci, brrr. W sumie szkoda ich, bo co one winne, że przyszły na świat w takiej rodzinie, że nie miały normalnego dzieciństwa. Podejrzewam, że wolałyby tak jak te, co huśtały się na drągu… PS. Senatorze, nie bij. Cierpliwości ci u mnie dostatek, ale jak się skończy… ; ))
Dzień dobry ! Jak sie miewasz Kwaku ? ( Na ucho Ci powiem, że Senator jest groźny dopiero wtedy, gdy wyciąga gwintówkę:)… atak, to chodząca łagodność… :))))))
… ale czy te dzieci wiedziały, że mają gorzej ? 🙂
Pewnie nie wiedziały, dopóki nie zobaczyły tamtych, bawiących się, i nie zapragnęły się do nich przyłączyć i nie usłyszały “Wasz X. Mość, nie wypada!”.
bez porównania z innym zyciem….. nie miały szans na odkrycie, że ich byt jest zupełnie odmienny 🙂 i chyba przyjmowały to za oczywistość.
…a wszystkie fabuły typu “książę i żebrak” musiały poczekać do XIX w., bo podejrzewam, że wcześniej autora by w najlepszym razie wychłostano; nie wolno było mieszać porządków i stanów!
.. pod tym względem, to chyba Hiszpania i my bylismy najbardziej usztywnieni….” Liber chamorum”… i wszystko jasne 🙁
Hm, no nie wiem, czy tylko my? W Wielkiej Brytanii mimo cytowanych przez Lukrecję strof osoba panująca jest JEDYNĄ, której nie wolno obrażać w Hyde Parku, we Francji królestwo tak dopiekło obywatelom, że zaczęli gilotynować…
Kwaku…mówiliśmy o mieszaniu porządków i stanów, a nie o sposobie sprawowania władzy przez królów…. tych czy innych. Powszechnie wiadomo, że angielscy monarchowie nobilitowali swoich obywateli za sukcesy w piractwie, handlu i rozwoju przemysłu a u nas za handel traciło się indygenat….. a taki czas był.
Ale chyba nie wystosowali noty protestacyjnej z powodu filmu”Naga broń”http://www.youtube.com/watch?v=rN9naTimz_Mw każdym razie mnie o tym nic nie wiadomo.
Królowie zawsze mieli gorzej, pisały o tym wszystkie autorytety:Król Jan był królem bardzo złymi cierpiał nad tym stale, bonikt sie nie bawił nigdy z nimi ludzie unikali go.Spostrzegwszy go przechodnieszli dalej bardzo godniejak gdyby nigdy nic…Alan Alexander M.tłumaczenie I.Tuwim, albo A.Marianowicz
Przepiękna bajka! Zawsze podobał mi się w niej ten fragment, z pamięci cytuję:Gdy król tak siedzi i łkaPrzez okno wpada piłka!I wali go w sam nos!Z tego samego zbiorku cudownie absurdalna historia o śniadaniu króla:Król zapytał Raz królowej, A królowa Pokojowej: “Czyby masło Się znalazło, Bo król jeść Śniadanie chce?”I ta druga zachowuje chociaż pozory hierarchii dworskiej, królowa nie sprawdza samodzielnie dostępności masła, jeno przez posły.
A potem mówi do króla:Mam złe wieściDają jeść cizamiast masłajakiś dżem
Lukrecjo…. wczoraj napisałaś rzecz bardzo ciekawą : że Twoja Mama wyżej ceniła zdolnośći Ireny Tuwim od zdolności Juliana ….. mogłabyś coś o tym więcej napisać ? :))
Właściwie nic dalej nie uzasadniała. To chyba po tłumaczeniu Kubusia Puchatka nabrała tego przekonania.Matka skończyła polonistykę. Studiowała jeszcze przed wojną, magisterium robiła po wojnie. Zostały po niej książki z czasów studiów. Na paru była pieczatka biblioteczna. Nie zdążyła oddać, albo zapomniała, bo co innego było wtedy ważne. Tych bibliotek już nie ma, to nie mogę oddać.
Dziękuję Lukrecjo :). czytałam “Kubusia” w nowym przekładzie , dobre parę lat temu…cóż, była wierna, ale okropnie niefajna:((. Mało wiem o twórczości Ireny, zniknęła w cieniu brata ?
Ales mi narobil apetytu! Bo masz podejscie bardzo podobne do mojego!Zawsze podziwiam precyzje naszych przodkow, ich cierpliwosci i …chec tego, zeby cos zrobic LADNIE! No a podziemie Krakowa dzieki tobie i Kartkowi mam juz wpisane w plany! Nareszcie zobacze pozytek namacalny z komputerow! (po za kontaktami miedzyludzkimi oczywiscie!)
Dobre.Już nie musze jechać do Wwy i Krakowa Wspomniał byś jeszcze coś o Kielcach. Tam muszę jechać
Ileż subtelności i delikatności w relacji, iście poetycki opis miejsc i przezyć. Cudownie się czytało, zapewne zachęci wielu do odwiedzenia wspomnianych miejsc.Pozdrawiam.
Witam samozwańczo, w imieniu Tetryka, Gości na naszym blogu i cieszę się, ze Jego tekst znalazł taki żywy oddźwięk :)))))
Fajfoklok niebawem….. powitamy pana Ignacego :))))) ciekawa jestem o czym tym razem… :)))
Dzień dobry 🙂 Wiecie dlaczego w pierwszej dziesiątce najdroższych płócien świata nie ma ani jednego starszego niż 100 lat? Otóż dlatego,że te starsze to w 80% falsyfikaty,pierwsza piątka to:1. Jackson Pollock, Nr 5 (1948) – 140 mln $Transakcja prywatna, nie potwierdzona oficjalnie. Kupił David Martinez od Davida Geffena, 2006.2. Willem de Koonig, Kobieta III (1953) – 137,5 mln $Transakcja prywatna, nie potwierdzona oficjalnie. Kupił Steven A. Cohen, też od Geffena, 2006.3. Gustav Klimt, Portret Adele Bloch-Bauer I (1907) – 135 mln $Transakcja prywatna, potwierdzona. Kupiła Neue Galerie w Wiedniu od Marii Altman, 2006.4. Pablo Picasso, Chłopiec z fajką (1905) – 104,2 mln $Sotheby’s, Nowy Jork. Kupiec anonimowy, od fundacji rodziny Whitey, 2004.5. Pablo Picasso, Portet Dory Maar z kotem (1941) – 95,2 mln $Sotheby’s, Nowy Jork. Anonimowy nabywca, od rodziny Gidwitz, 2006.
PS.Polecam zwłaszcza dogłębną analizę dzieła nr.1 z tej listy,zapewnia nieprawdopodobną głębię doznań artystycznych :))))))))))))
a gdzie mamy szukać tego do artystycznego napawania się ? Nie podałeś nazwy tego 140 mlilionowego arcydzieła:)))
na pierwszy rzut oka wygląda, jakby pijane pająki umoczyły się w farbie, ale dzie mi tak do geniusza :(((
Swego czasu widziałem gdzieś w sieci galerię zdjęć pajęczyn, tkanych przez pająki, którym podano LSD… : )
Ale za to wielkie jak Bitwa pod Grunwaldem. Co mi się kojarzy z serialem Alternatywy 4, i wystrojem mieszkania towarzysza Winnickiego (Janusz Gajos)
Dziękuję wszystkim za miłe komentarze i zmykam na górę, gdzie już czekają Quackie z panem Ignacym :))
Dziękuję, Tetryku, przeziębienie mnie zaćmiło i dopiero sobie przypomniałem, że wypadałoby tutaj dać znać o Lajkoniku…