Odwiedziło nas

  • 1 506
  • 48 400
  • 82 895

Kalendarz

wrzesień 2011
P W Ś C P S N
« sie   paź »
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
2627282930  
Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Slideshow

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Smycz

Los splata życiorysy.

On.

Menel na wiecznym rauszu, któremu współtowarzysze odmawialimeldunku na Dworcu Centralnym. Powód? Jego organizm nie przyjmował denaturatu ikumple nie potrafili zaakceptować takiego marnotrawstwa. Pętał się więc wokółPałacu Kultury i wiadomej galerii handlowej. Dobre to było miejsce. Pożywne. Ai petów, ile dusza zapragnie. Tego życia wolnego człowieka nie zamieniłby nawcześniejszą kancelarię, rozprawy, togi i obiadki biznesowe u Fukiera.

Gorzej było z higieną osobistą, czy raczej z brakiemmożliwości jej zachowania. Ale stopniowo się przyzwyczajał i jeśli jużpokazywała się przykra konieczność konwersacji, nigdy nie stawał odnawietrznej.

Ona.

Nigdy nie miała prawdziwego domu. Ciągle na ulicy. Nie znającinnego życia uznawała za normalne to, które przypadło jej w udziale.

Trudne, czasem okrutne gdy napatoczyła się na sadystę, aledla niej – zwyczajne.

Los sprawił, że jednocześnie wystartowali do pozostawionej naławce prawie całej kanapki. Zapowiadała się draka, bo oboje byli głodni, alecoś w nich zaiskrzyło. Kanapka została sprawiedliwie podzielona na w miaręrówne połówki, po spożyciu których, już razem, wyruszyli na dalszeposzukiwania. Pod kebab.

Akurat trafili na moment, gdy w kebabie podawano mięsodrugiej świeżości, w związku z czym wokół lokalu pełno było nadgryzionych iporzuconych buł. Uczta, najedli się jak nigdy.

Oboje w lot pojęli, iż był to znak od losu – widać w tandemiemaja więcej szczęścia i jak się będą wzajemnie wspierać, to perspektywakolejnych miesięcy wydawała się imponująca.

I tak było. Gdy on bezskutecznie prosił przechodniów owsparcie, ona, nie pytając, potrafiła wyrwać z siatki, a nawet i rąk, cośpożywnego.

I tak im się żyło dostatnio i szczęśliwie, a uczuciewzajemnego przywiązania narastało, aż stali się nierozłączni. No, prawie.

Przychodziły na nią takie chwile, gdy po prostu musiałazniknąć.

Nic się wtedy nie liczyło. Nic i nikt nie był ważny. NawetOn, którego przecież nie odstępowała na krok, na minutę.

Więc znikała.

A On czekał na ławeczce przed wejściem do Pałacu Młodzieży.Nie jadł, nie pił. Nawet nie szedł do pobliskiej fontanny by obmyć twarz. Ot,łyknął trochę wody i wracał na ławeczkę. Czekał całymi dniami i nocami. Czyspał? Budził go spadający liść, więc może i spał, tylko czy to jest sen?

Gdy się zjawiała i łasiła, złość mu przechodziła, wybaczał.Wierzył, ze to był incydent i już się nie powtórzy. Już zawsze będą tylko razem

Ale i jemu trafiały się momenty, gdy przymus znikaniaokazywał się silniejszy niż łącząca ich więź. Wtedy Ona nie mogła wyjść zpodziwu, że się urywa i to z taka śmierdzącą, przesiąkniętą alkoholem zdzirą. Nimgo znalazła przytulonego do zdziry w jakiejś obskurnej bramie, obleciaławszystkie bliższe i dalsze bramy, a nawet  piwnice. Była w tych poszukiwaniachniezmordowana. Panicznie bała się, że go straci, a tego by nie przeżyła.

Jednak wracał. Po takiej eskapadzie przybywało mu worów podoczami i zmarszczek, ręce mu się trzęsły.

Gdyby wiedział, jak bardzo mu te znajomości szkodzą, to by wżyciu na żadną inna nie spojrzał.

Z nią był bezpieczny. Mógł całymi dniami nic nie robić, a onai tak zdobyła jedzenie dla dwojga.

Niby wszystko wracało do porządku, do tego co dawniej, alezaufanie do siebie stracili.

Ile razy On spojrzał na jakąś babę, Ona na niego warczała.Ale i On jej nie dowierzał.

Gdy jej zakładał zdobytą gdzieś obrożę i przypinał smycz,pomyślała:

– Ale ty jesteś kochany głuptas. Jak przyjdzie mój czas, tomnie żadna smycz nie utrzyma.

I to jest prawda. Ale cóż poradzić.   

72 komentarze Smycz

Leave a Reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>