Odwiedziło nas

  • 2 298
  • 116 592
  • 82 895

Kalendarz

sierpień 2011
P W Ś C P S N
« lip   wrz »
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
293031  
Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Slideshow

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

SAMOTNY STOJĘ NAD BUGIEM I PATRZĘ NA DRUGI BRZEG…

Jak wiecie, pojechałem sobie na kilka dni w moje strony, w strony, które zwykło się nazywać “wschodnią ścianą”. No i dobrze, można i tak…. Wspominałem nie raz, że gdy już most na Wiśle przejadę, inny wiatr na mnie wieje, inaczej niebo wygląda, jaśniej słońce świeci…..Może i tak naprawdę jest….Jedno wiem – gdy usiądę sobie nad Bugiem, na skrawku brzegu tej mojej ukochanej rzeki, to ziemia przyjaźniej w tyłek mnie grzeje, trawa mocniej pachnie, drzewa cień lekki dają…
   Ale ja nie o tym…..
  We wsi Matcze, tuz nad brzegiem Bugu, mam swoje ulubione miejsce wędkarskie. Ani ono lepsze od innych, ani szczególnie rybodajne, aliści lubię tam jeździć, pojechałem więc i tym razem, tyle że nie na ryby, ot, tak – popatrzeć. Z małej łączki, gdzie zwykle zostawiam samochód, do wody jest może dwadzieścia, może czterdzieści kroków wąziutką ścieżyną pośród wysokich traw, ostów i szczególnie wielkich, piekielni parzących pokrzyw. Nie pierwszy raz syczałem klnąc pod nosem pa matuszkie, co w takim miejscu wydaje się być szczególnie właściwym:) Wędek nie wziąłem. Biały dzień tuz przed południem, jaka ryba da się złapać!. Popatrzeć przyjechałem. Usiadłem sobie wygodnie, na drugim brzegu wał drzew zasłania widok na pola juz Ukrainy, ale co tam, słucham wody, szumu drzew….siedzę. Dobre, oj dobre, jako dawno ne buwało, jak to kiedyś Tuhajbejowicz powiedział. Cichutko….Tak gdzieś po półgodzinie słyszę kroki, a po chwili tuż za mną rozlega się przyjazne: dzień dobry.  – A dzień dobry – odpowiadam dwom strażnikom granicznym, którzy w chwilę później proszą mnie o dokumenty. Podaję.
  – Pan na ryby?
  – Nie, ja turystycznie – odpowiadam.
  – Aha – rzecze ten wyższy. I cisza. Po chwili, na odchodnym, jeszcze pytanie czy ten czarny samochód jest mój.
    Mój – mówię – i chłopcy nikną w zaroślach.
 Nie zapytałem ich czy to spotkanie było przypadkowe, bo wiem, że nie. Któryś z mieszkańców wioski zawiadomił strażnicę, że pojawił się samochód z obcą rejestracją, że kierowca bez wędek poszedł nad Bug i nic nie robi. Siedzi, bestia, na wodę patrzy….podejrzany typ. Od lat tak tam jest, przywykłem…
    Ale ja nie o tym….
 Po jakimś czasie wytarabaniłem się z chaszczy, bo już i gzy we znaki się zaczęły dawać i głód lekki trzewia ścisnął i powędrowałem do auta. Ruszam, wyjeżdżam na wąziutką szosę (asfaltówka, jak Bóg przykazał!) i wolniutko toczę się do skrzyżowania z Jezusem na krzyżu, unickim krzyżu, gdy nagle zauważam dwie postaci siedzące na przystanku co to o nim i rozkład jazdy i ostatni autobus już dawno zapomniał. Piją coś sobie z flaszek, równo je podnoszą, niespiesznie odstawiają….mozna i tak. Już mam przyspieszyć, gdy gdzieś w głowie dosłownie czuję alarmowe piknięcie. Coś jest nie tak, coś mi nie pasuje, coś mnie razi w tym widoku jakże sielskim i jakże swojskim na dodatek. Lustruję wzrokiem orlim-sokolim tę rodzajową scenkę. – flaszki dwie, zielone, opróżnione do połowy mniej więcej, cóż w tym niezwykłego, co mnie tu nie pasuje..?! Przyglądam się uważniej i wiem, już wiem!! To są charakterystyczne w kształcie i kolorze butelki szampana!!!…Ci ludzie delektują się winem, które nazwę swą wzięło od zielonych wzgórz dalekiej Szampanii! I nic to, że na czarnych etykietach najpewniej pysznią się słowa Szampanskoje Igristoje, nic to, że trunek nie schłodzony i nie we fletach. Szampan to!!
 Powolutku odjechałem… I wiecie co? – Poczułem się dumny!!!
 A później jakoś mi to uczucie przeszło…

 ….Ale ja nie o tym…

120 komentarzy SAMOTNY STOJĘ NAD BUGIEM I PATRZĘ NA DRUGI BRZEG…

Leave a Reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>