Odwiedziło nas

  • 286
  • 106 867
  • 82 895

Kalendarz

maj 2011
P W Ś C P S N
« kw.   cze »
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  
Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Slideshow

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Raj, rozdział czwarty

Piekło i szatani! Ani chwili nudy!

Następnego ranka nie wybrałam ZERA. Leniwie zabierałam się do śniadania, rozważając, co będę robić i najbardziej uśmiechało mi się takie rozwiązanie, że NIC nie będę robić. No i nie wyszło. Psiapora wpadł jak bomba, radosny i hałaśliwy.

 – Na ziemię polecimy. Będzie wycieczka kierowana przez Pośwista, w klika dusz do zamku. Można będzie straszyć. Na szkoleniu nam powiedzieli, co zrobić, aby jęki i dzwonienie łańcuchami było słyszane przez ludzi. I żeby nas widzieli ! To znaczy na razie jeszcze nie  do końca wiadomo. Ale mamy z Poświstem pomysł. Odkryjemy to  i będziemy pierwsi, wtedy będziemy organizowali we dwóch takie wycieczki na cały Raj. Poświst jest opiekunem profesora  Raphaela Du Bois, tego, który badał taki związek chemiczny, co świeci : LUCYFERYNĘ

 

 – Będziecie obaj organizowali takie wycieczki? A po co ?

 – To jest tak: Jesteśmy konsultantami i opiekunami dusz. Mamy dbać o to, żeby było fajnie. W końcu to jest Raj i powinno być fajnie. Odwrotnie niż w Piekle gdzie nie musiało, nawet nie powinno być fajnie. W Raju ma być ciekawie i wesoło. Żeby dusze się nie nudziły. Nie wszyscy lubią Haendla, Bacha, Glucka i takich tam. A nawet jak lubią, to czasami mogą coś lżejszego, albo emocjonującego. Adrenalinki trochę na przykład. Zabawa w teatr na przykład. Można zagrać Białą Damę lub ojca Hamleta. Zły pomysł? A my zbieramy zasługi. Jesteśmy dobrze oceniani i z czasem awansujemy. I nie opiekujemy się już pojedynczymi duszami, od tego będziemy mieli  pracowników. My będziemy organizować i koordynować. Z czasem zostaniemy Cherubinami lub Serafinami.

Acha, taka wizja. Nie wiem, czy całkiem zgodna ze znanym mi kierunkiem. Kogo by tu zapytać? Gammaela? Albo wystarać się o audiencję u Świętego Piotra? Chociaż zdawało mi się, z tego, co mówił, że poszło w kierunku liberalizmu. Poza tym przecież istniało coś takiego, jak wszystkowiedzenie. Nie zaufać temu – to byłby brak wiary. Poczułam się znacznie spokojniejsza.

Psiapora patrzył na mnie tymi żółtymi, przejrzystymi, kocimi oczami, a malowała się szalona determinacja.

Rozśmieszył mnie. No dobra. Na nicnierobienie mam całą wieczność, jeszcze zdążę. Wyszliśmy szukać Pośwista. Razem z profesorem stali w hallu. Poświst był podobny do Psiapory, tylko źrenice miał prostokątne. Profesor  Raphael  Du Bois, piękny siwy pan robił wrażenie strapionego.

 – Nie rozumiem, skąd ten pomysł. To, co badałem było bioluminescencją, czyli działo się w organizmach żywych. Takich tu nie mamy. Tu nic nie oddycha. Lucyferyna nie zaświeci bez działania enzymu Lucyferazy, a skąd go bez żywej komórki wziąć ?

 – Może jest syntetyczna ? Poszukam i wrócę piorunem – krzyknął Poświst, stuknął kopytkami o posadzkę i frunął w przestrzeń, jak wystrzelony z procy.

 – Najgorzej, że nie wiem, czy to jest legalne. Boże, po co mi to wszystko. Już miałem prawie całe życie przepracowane, o niczym tak nie marzyłem, jak o spokoju, a tu masz – biadał profesor.

 – Nie wiem, czy jest legalne. Jestem tu od niedawna – powiedziałam – myślałam, ze się dowiem od anioła, ale odnoszę wrażenie, że oni wykazują całkowite  désintéressement  innymi sprawami niż śpiewanie w chórze.

      Mój nie śpiewał w chórze, tylko pielęgnował Rajski Ogród. Woziłem za nim taczkę ze sprzętem.  Pewnego dnia zniknął bez słowa, a pojawił się ten Poświst. I się zaczęły ulepszenia, ani chwili spokoju.

Daleko w przestrzeni zalśniła iskierka i szybko się do nas zbliżała. To był Poświst z naręczem różnych rzeczy :  – tu jest Lucyferaza w buteleczce, tu moździerz tu pipetki, tlen będzie na miejscu – oświadczył. – To jedziemy!

I polecieliśmy. Nie wiem, z jaką szybkością, nie czuło się przyspieszenia a wiatr nie gwizdał w uszach, ale Ziemia zbliżała się szybko. – Polska czy Francja – krzyknął Poświst – A róbcie, co chcecie – mruknął profesor – No to Polska!

Zamek był odrestaurowany i zamieniony na hotel. Lądowanie było udane i co prędzej udaliśmy się, przenikając przez ściany na poszukiwanie miejsca dogodnego do przeprowadzenia eksperymentu. W pierwszym pokoju nikogo nie ma, idziemy do następnego, to samo i jeszcze następnego – co u diabła, tez pusty. Acha, goście na imprezie. Idziemy dalej , wreszcie jest. Jakaś para igraszki miłosne uprawia. Psiapora z Poświstem torbę otworzyli, wykładają na stół wszystkie narzędzia i buteleczki, ja wyciągam giezło. Profesor du Bois, mrucząc coś pod nosem ubijał  w moździerzu lucyferynę, dolewając pipetką lucyferazę. Gotowe, powiedział. Wysmarowaliśmy giezło, uaktywnioną lucyferazą. Będą widzieli, czy nie?

– Myślę –  ja na to –  że jeśli w lustrze to zobaczymy, to ludzie też zobaczą. Lustro było w łazience. Siebie nie zobaczyłam, ale giezło jak najbardziej. – Szybko –  woła profesor –  bo zaraz zgaśnie.

 

Para na łożu dalej igraszki miłosne uprawia. Ja staję na środku pokoju i zaczynam wymachiwać rękami i podskakiwać, zupełnie jak kiedyś bramkarz Dudek. A oni nic, tylko dalej uprawiają.

Ooooo – jęczy on, ona nic nie jęczy, tylko wpatruje się w sufit. Poświst dmucha lodem, żeby zwrócić ich uwagę, aż się fioletowy zrobił z tego wysiłku, Psiapora szarpie poduszkę, wreszcie ona spojrzała w moja stronę i Aaaaaa –  zaczyna wrzeszczeć.

 – Och, skarbie, nareszcie – krzyczy on

 – Tam, tam – na to ona, wskazując na mnie palcem

 – Gdzie, powiedz, gdzie, to ja zaraz – to znowu on w uniesieniu – wreszcie spogląda i teraz już oboje wrzeszczą Aaaaaa, i zrywają się z łoża.

 – dziesięć, dziewięć, osiem, siedem – profesor odlicza sekundy, oba diabły też – Sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden – koniec – lucyferyna zgasła.

 

Sukces, czy porażka? Diabły były załamane, profesor powtarzał swoje „a mówiłem”.

 – No, o co chodzi? Przecież widzieli i się przestraszyli. Znaczy jest możliwe – tylko ja byłam zadowolona. – Musicie chodzić na szkolenia, może poszukać w księgach, zapytać kogoś ze starszyzny diabelskiej i dalej robić próby – przyznali mi rację. Trochę potrwa, ale założą firmę.

Wróciliśmy. Usiadłam w swoim białym fotelu, a mgła otuliła mnie ze wszystkich stron. Nigdy jeszcze nie było tak wygodnie.

 

 

 

No comments yet to Raj, rozdział czwarty

  • Lukrecja

    Było, już było. Kto czytał, może z czystym sumieniem sobie darować.Pozostali powinni.

  • Incitatus

    Hmmmm!:)

    • Incitatus

      Moja droga, należało albo się natychmiast oddalić, albo….przyłączyć….Ale straszyć, w takiej chwili??

    • ~Lukrecja

      Skoro się tam nie otwiera, a właśnie, dlaczego?to damy tuPolska wersja.Na poetyckie tłumaczenie się nie porwę, bo ponieważ. Mogę streścić własnymi słowami.Piosneczka ma wiele wersji. Ogólnie chodzi o zapicie nieszczęścia. Wszystkim, czym knajpa bogata. Hooker zapija odejście ukochanej, która wzięła i poszła – możliwe, że zabrała także pomidory, te ostatnie, co schowane przed nią miał – jasno tego w tekście nie ma. Obecnie siedzi przy ladzie, a barman pyta : co ci nalać Johnny. Burbona, szkocką i piwo, bo chcę się upić, dopóki jeszcze coś kapuję, to ostatni dzwonek. Refrenik był wszelako z innej wersji. Tu gościu stracił robotę i teraz ma problem z właścicielką czynszówki, w której mieszka, bo ta się domaga czynszu. Trochę – do następnego piątku odwleka. Ale co z tego, kiedy robotę trudno znaleźć, zwłaszcza jak się wystaje tylko na rogu ulicy. Gościu idzie do przyjaciela, żeby tamten go poratował. Ale przyjaciel powiada, że musi skonsultować z żoną i tam coś idzie nie tak. I jeszcze dalej przepychanki z właścicielką czynszówki.W końcu idzie do baru, gdzie go pytają : co ci podać? 1 burbon, 1 szkocką, 1 dżin, 1 piwo.Morał jest taki, że jak człowiek jest gospodarny, to na burbona zawsze będzie miał.

  • ~Jasmine

    Przeczytałam, albowiem napisane jest: Znacie, to przeczytajcie!.:)))PS do piętro niżej: Od zawsze aż do dziś nie lubię Bennego Hilla.:) Za to pozostali wymienieni jak najbardziej moi ulubieni są.:)))

  • ~Tetryk56

    Przeczytałem ze zwykłą przyjemnością 😉 Podoba mi się wszechstronność twoich rajskich przygód!

    • ~Lukrecja

      Wlałeś nadzieję w moje serce, bo już się chciałam zabić.I trafić do Raju. Jak tu się zamieszcza filmy, bo znalazłam coś śmiesznego :”How the Irish dance began”http://www.youtube.com/watch?v=5hgApGgKxZE Tańczy jakiś zespół czeski lub słowacki.

      • ~Tetryk56

        Nie jestem pewien, czy w komentarzach da się tu wbudować film – mnie się dotychczas nie udało. Ale linki działają, o ile nie są bardzo długie bo wtedy onet wtrąca spacje. Ten ostatni i poprzedni działają o.k.Co do Raju – przyznam, że wolę fajerwerki twojej wyobraźni niż najlepiej udokumentowany reportaż :))

  • Quackie

    Dobry wieczór. Chciałem uprzejmie zaanonsować na jutrzejsze popołudnie pana Ignacego : )

  • ~wiedźma

    Dobranoc….. oczywiście z zapalona lampką :))) więcej ciepła na jutro :))

  • ~all_a

    Dzień dobry zzzz Poświstem… wiatru i minusową temperaturą, ale bez giełzo/y wysmarowanego/ej uaktywnioną lucyferazą:))) Mała czarna, może być szatan – mile widziana:)))

  • Incitatus

    Dzień dobry:)))

  • ~wiedźma

    Dzień dobry ! 🙂 jakby nieco cieplej …. 🙂

  • ~Jasmine

    Dzień Dobry.:)))Powiem więcej, taki sobie.:)))

  • ~all_a

    Ale wiatr hulaaa:)))

  • ~Jasmine

    To ja powiem wierszyk.Wieje z południa, wieje z południa, ptaszki się boją mroźnego GrudniaWieje z północy, wieje z północy, ptaszki się boją styczniowej nocyWieje z zachodu, wieje z zachodu, ptaszki się boją lutowego chłoduWieje ze wschodu, wieje ze wschodu, ptaszki się boją a my jeszcze bardziej.

Leave a Reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>