Żyła sobie swoim życiem, obok niej swoje losy przędli inni. Ani ona ich niepotrzebowała, ani oni jej. Od tego już tylko krok do kłopotów z postrzeganiem -nie zauważano się nawzajem tak konsekwentnie, że ktoś tu musiał być nierealny.Ona lub oni. No bo jak można żyć tak długo nie będąc przez nikogo dostrzeżoną?
A jednak.
Oni, każdy z osobna, jak każdy człowiek w masie, byli nieciekawi. Znalitylko jeden motyw istnienia i aktywności – więcej.
Ona żyła w swoich marzeniach, innym świecie, gdzie problemy wygładza sie jakserwetki na stole w kuchni, a one znikają wraz z załamaniami na serwetkach. Pojakimś czasie wyznaczała sobie nowe powody troski. Pewnie i ona chciała więcej…Problemów?
Coś w nas siedzi takiego, że pragniemy mieć kogoś obok siebie. Gdy niesposób znaleźć tego kogoś wśród ludzi, szukamy wśród psów, kotów i pelargonii.
Nasza dziewczyna, mimo ostrzeżeń „nie idź ta drogą”, a może właśnie byzrobić im na przekór – poszła. Wycinając z różnych gazet kawałki postacizbudowała sobie tego jedynego na świecie, niepowtarzalnego. Teoretycznie powinienbyć piękny, bo wybierała te elementy, które w gazetowych postaciach uznała zanajlepsze, ale wyszło gorzej niż zwykle. Przeciętniak, lecz właśnie takiegosobie wymarzyła i powiesiła swój kolaż na ścianie, by móc na niego ciąglespoglądać.
Od tego momentu jej życie nabrało sensu. Miała kogoś.
Trwało to jakiś czas, a ona uznała go za najlepszy w swoim życiu.
Aż przyszły wydarzenia, których nie potrafiła zrozumieć.
Kobiety, głównie starsze, ustępowały jej miejsca w tramwaju, przepuszczały wkolejce do kasy, wszyscy ją teraz zauważali. To pewnie dzięki Wycinance iczystemu, niepokalanemu uczuciu jakie ich łączyło. Tak sobie myślała i to jejbardzo schlebiało. Nie miałaby nic przeciwko temu, by inne jej zazdrościły. Pojakimś czasie uznała, że to musi być zazdrość, bo niby co innego?
Pewnego dnia gospodarz kamienicy odwiedził ja w porannych godzinach i pozlustrowaniu jej sylwetki orzekł, że już pora. Kazał zabrać rzeczy osobiste. Wostatniej chwili dorzuciła do reklamówki swoją Wycinankę – jego wizerunek. Obiecałasobie przecież, ze nigdy nie będzie sie z nim rozstawać.
Gospodarz powiózł ją prosto na porodówkę. Pewnie była to już ostatnia chwila,bo personel zaczął nagle poruszać się z nerwowym pośpiechem.
Nic z tego nie rozumiała, bo też nie znała takich przybytków jakprzychodnie, gabinety, nie mówiąc o szpitalach.
Bała się trochę tego rozgardiaszu, ale ponieważ jego obraz był przy niej, uznała,ze nic złego nie może się jej przytrafić.
To, co się z nią działo i co kazali jej robić lekarze, było takie nierealne.Jednak posłusznie wykonywała wszystkie polecenia.
Trwało to dość długo i pewnie by w końcu przerwała tę dziwaczną inscenizację,gdyby nie obecność Wycinanki.
W końcu co za różnica, gdzie spędza czas. Byle z nim. W domu, w szpitalu, naspacerze. Marzenia o nim przerwał jej dosyć niespodziewany okrzyk lekarza –Jest!
Nie bardzo zrozumiała co się kryje za tym okrzykiem, z satysfakcją jednakzauważyła, że zainteresowanie wszystkich towarzyszących jej osób przeniosło sięna to coś, co oni określili jako „Jest”.
W czasie, gdy personel coś tam, coś tam robił przy tym „Jest”, ona delikatniei dyskretnie dotykała Wycinanki samymi opuszkami palców.
Pojawił się lekarz i oświadczył: „Ma pani… No jak Bloga kocham nie wiem co,ale jest”
I to coś położył jej przy piersiach.
Co to było? Ona też nie wiedziała. To było jak płomienie ogniska. Widać zmieniającesię kształty, czuć ciepło, a dotknąć nie sposób. Jednak ta obecność cieszyłają, była czymś zupełnie nowym i wielkim w jej życiu.
Chcąc się pochwalić swoim szczęściem przybliżyła Wycinankę do „Jest” i przedstawiającich sobie szepnęła cichutko do ukochanego, że to jej nowa Nadzieja.
Nadzieja (to wcześniejsze porównanie do płomyka ognia nie jest przypadkowe)zachowała się jak bezwzględny morderca. Wycinanka zaczął najpierw czernieć,zwijać się i odkształcać, by zabłysnąć przez chwilę jasnym ogniem i rozsypaćsię w pył.
Wygląda więc na to, że wszystko przemija, nawet najczulej pielęgnowanezłudzenia. Ta prosta prawda dla niej już taka oczywista nie była, burzyły się wniej sprzeczne emocje. Z jednej strony radość z nowej Nadziei, z drugiej obezwładniającyżal po utracie swojej wycinanki – sensu życia.
Kobieta dopiero w tym momencie uświadomiła sobie, ze powinna wreszcie podjąćjakąś decyzję. Żyć wspomnieniami czegoś pięknego, czy żyć z nadzieją?
Każdy z nas pewnie wybrałby po swojemu, i dobrze. Każdy wybór jest tusłuszny, każda decyzja trafna.
Ona wybrała wspomnienia i po niedługim czasie zaczęła czernieć i deformowaćsię od ciepła Nadziei, by zaraz później buchnąć krótkim płomieniem i zamienićsię w garstkę popiołu. Jak wycinanka.
Nadzieja została sama. Czy sama?
Podobno widywano ją na oddziałach onkologicznych, geriatrycznych, jakiś czaspóźniej wśród kobiet oczekujących wypłaty, w ośrodkach Monaru… Ba, nawet wśródpolityków, którzy nie wiedząc co robić żywili nadzieję, że to się wszystkowkrótce zawali i uwolni ich od bólu decyzji.
Ostatnio widywano ją na ulicach Kairu.
Nie wiem jakim samolotem wróci, będę czekać na nią w skrzydle przylotów,bardzo jest mi potrzebna.
Ale będę też chronić swoją wycinankę, nie pozwolę jej zniszczyć. Nikomu.
Dobry wieczór, Bogini:)) Czy ja już kiedyś dziękowałem głośno Bogu, żem urodził się mężczyzną?:) Nigdy nie miałem wycinanek, nigdy mi do głowy nie przyszło by się nimi zajmować, do serca i łona tulić. Ja wiem, że przez to ułomny jestem, że mnie na wielkie uczucia nie stać, że taki prosty jestem…Ale dziękuję wszystkim Bogom, żem właśnie prosty, a nie pogięty!
Cześć Senatorze:)Dziękowałeś, dziękowałeś. Ale wiesz co? Nawet sobie nie wyobrażasz, ilu pogiętych facetów chodzi po tym świecie. Chociażby kibice futbolu, żeby nie szukać za daleko 😉
Witam Wszystkich mglisto, zwłaszcza Senatora:)) Dodaj jeszcze do kolekcji, filumenistów, kucharzy amatorów, alpinistów, pasamoników, generałów w stanie spoczynku, poetów lirycznych, producentów reklam, może na razie wystarczy ? :)))
Witaj Stateczku:)) Zapomniałeś o wędkarzach:))
Nie tylko, o kornecistach również:)))
A kto to, u wszystkich bogów, jest ten pasamonik???Brzmi jak jakaś nieuleczalna choroba…
:))))))))))))))))))))))) Szmulkerz , ewentualnie zwany pasmanteryjnikiem :)))))
Witaj Izis:) Ja wcale nie twierdzę, że jest ich mniej, ja tylko się cieszę, że jeszcze nie przypominam pogrzebacza:))
Tego z tym pogrzebaczem też nie możesz być pewien:)Podobno każdy wariat twierdzi, że on jest zupełnie normalny, a tylko cały świat oszalał… Poważniej – chyba wszyscy tkwimy w niewoli własnych wyobrażeń o sobie i świecie, wśród swoich wycinanek o różnych tytułach. Na ile obiektywnych i prawdziwych? I czy istnieją jakieś prawdy obiektywne, uniwersalne i ponadczasowe normy? Pamiętasz “Szósty zmysł”? Martwy Bruce Willis też był przekonany, że nadal żyje 😉
Na ogół…Na ogół z slicznej Nadziei, wyrasta nie mniej sliczne Oczarowanie, by z czasem skonczyc jako Rozczarowanie.Na ogół…
Na szczęście tylko na ogół
Dzień Dobry.:)))Nadzieja… Życie bez Nadziei jest beznadziejne, Nadzieja umiera ostatnia… A jeśli ma wsparcie w Wierze i Miłości to… Moja Wycinanka spłonęła. Wytnę sobie drugą.:)http://tnij.org/j7hb
Dzień dobry, Jasmine:)) Spłonęła, bo papierowa. Najlepiej z blachy czołgowej wycinać:))
Witaj Senatorze.:))) Wiem, wiem…To jak budowanie domu na piasku. Byle deszczyk i wiaterek go zniszczy. Trza budować dom na skale.:)) Szkoda tylko, że jak się buduje to nie wiadomo do końca na jakim podłożu.:((
Dlatego dobrze jest zacząć od dobrego geologa, który określi jakość podłoża ; )))
Był taki jeden.”Piotrze ty jestes opoka, a na tej opoce zbuduję kościół mój”Gdybyś swoja Wycinanke spróbowała utwardzić, moze nie na stale, ale chociaz przejściowo, to być może….I nie daj sie wprowadzić w maliny, ze Ci jakaś pani geolog pomoże.Sama popracuj.Pomóc?
Pomóc!!! Please, jak mawiali starożytni Słowianie.:)))
Nie chciałbym Cię rozczarować ale teoretykiem to ja nie jestem.Warsztaty?
Teoretycznie to byle kto może. Od kiedy zaczynamy?
Coś zaraz poleci:))
Od kiedy, od kiedy. Od czego – o to jest pytanie. Nie znam Twoich zasobów umiejetności a nie chciałbym uczyć licealistki alfabetu.Ostatnio widziałem u siebie taki plakat reklamowy. “Matura w rok”. Wybij sobie z glowy takie tempo.
No dobra… O szczegółach tu: triste7@o2.plJaśniej nie dam rady!:)))
Fajnie że Ci wrócilo dobre samopoczucie. Pewnie jest lepiej niż sadzilas.
Dzień dobry Markizie, a jak Twoje samopoczucie, w porządku??
Dzień dobry. I dość pracowity! Wielki Brat quackie patrzy… ale mówić pewnie wiele nie powie.
Witaj, Quackie:)) Aż tak żal Ci gardło ścisnął??:)
Nie to, żeby żal. Raczej robota i resztki grypy się kołatają ; )
Dzień dobry:) z nadzieją, że jutra doczekam, a wspomnienia /tylko dobre, bo złe dawno wymazane/ dadzą siłę:) Piękny tekst Izis…PS I znowu pod kołdrę, bo mnie licho jakoweś dopadło:( Od Quackiego zapewne.. Prątkujesz Wielki Bracie?:))) Pozdrawiam cieplutko Wszystkich..:)
Miałem nadzieję, że przez Internet przynajmniej nie przejdzie 🙁 Może to kwestia braku uaktualnień do programu antywirusowego? A Twój antywirus ma najnowsze definicje? Bo jak tak, to nie ode mnie przylazło choróbsko…
A wiesz… gada, że “baza wirusów uaktualniona” :))) Muszę mu wierzyć. Nie od Ciebie:))))
Zdrowiej szybko Skowroneczku.:):* Polecam herbatę z imbirem, najlepiej świeżym. Pokroić w paski i wrzucić do. Można ją zagryzać goździkami. Na zdrowie.:)Quackie`mu też polecam.:)
Kandyzowany imbir to Wiedźminka serwuje. Do roztrzepańca ze zsiadłego mleka!:))
Dzięki Jasminko:)))*
Bardzo ładna ta twoja poezja prozą pisana, o Bogini!
Bardzo ładna ta twoja poezja prozą pisana, o Bogini!
Uch, Tetryk się zająknął z zachwytu, to się nazywa prawdziwy komplement:))Dziękuję:)
DzieńDobryWieczór wszystkim!We w głównym temacie tego wątku to powiem tak: Nadzieja matką… ale i filozofów odnośnie wycinanek to nie mam zdania ponieważ jeśli już to różne rzeczy wyżynam. A co do szczegółów to pamiętam jedną Nadieżdę, cóż za cudowna to była dziewczyna… choć “ruska”. Rozmowa z nią też sprawiała wyjątkową przyjemność chociaż jest historykiem z wykształcenia…:))))))))))
Te dosyć liczne “chociaż” sugerują, że byliście dla siebie stworzeni:)Ps.Podobno nawet na dnie puszki Pandory była nadzieja, to dar bogów, trza brać skoro dali, widać się nam należy:)
Czas zapalić lampkę. Mam nadzieję, że od jutra będzie to robiła Wiedźminka.:)Dobranoc Kochani.:) Marzeń na jutro trzeba namarzyć… a chorybzdy niech nie zapominają, że sen to zdrowie.:)
Wyłączę lampkę Jasminko, pozwolisz, prawda?? Już świt.. już świt.. :))) Jak pięknie śpiewał p.Połomski:)))
Dzień dobry:))) “Zdrowym być i więcej nic..” Wracam do żywych:)))
Dzień dobry, ze mną podobnie, zobaczymy, czy entuzjazmu wystarczy do końca dnia ; )
Nie chwal dnia przed…?:))) Musi być dobrze!!! A jak młodszy Junior, bryka jak młody źrebak?:)))
Tak dobrze, to jeszcze nie. Ale powinno mu zależeć, w perspektywie ma wizytę u kolegi, taką z noclegiem, którą obiecałem pod warunkiem, że będzie całkiem zdrowy, bez kaszlu i kataru.
DzińDybry:)) Jaki piękny poranek, słońce, drzewa okryte srebrno-białym”kożuszkiem”, skrzą się jak kryształy Swarovskiego, co prawda Jablonex był pierwszy:)))
Jablonec nad Nisou, byłeś w nim Stateczku?? :)))
Wyluzuj troszkę:) przecież masz w pamięci swoje noclegi w tym wieku poza domem. Była to niesamowita frajda, prawda??:)))
Dokładnie. Dlatego właśnie niech się postara i pomoże w wyleczeniu samego siebie – pamięta o zakładaniu kapci, nielataniu po domu na półgoło, wieczorem o nielataniu w samej piżamie i na bosaka… takie tam, ale razem wzięte powodują, że się wyleczenie ślimaczy, cały czas Junior smarcze, kaszel już coraz mniejszy, na szczęście. Niech ma motywację, żeby wyzdrowieć, jeżeli samo zdrowie to za mało.
Wszyscy tak biegaliśmy:))) Wiesz, mojej sąsiadki córka w wieku, bo ja wiem.. może pięciu lat, w koszulinie nocnej z gołymi nogami w samych kapciach, wybiegała w zimie przed dom:)))) Nie zapomnę tego widoku!!! Nie pomógł krzyk i klapsy, ani rozpacz matki. Wyślizgiwała się z domu radośnie niczym mały psiak:))) a że odchorowała? Zrozumie, zrozumie, tak jak my wszyscy. Przyjdzie czas:)))
Niegdyś sam to robiłem, teraz moje “błędy” powtarza progenitura :)))
:)))) wznosisz krzyki do nieba???:))))
Nie ja! Quackie !!!
Eee, nawet już nie krzyczę. Uśmiecham się perfidnie i mówię uprzejmie: “Zbliża się kolejny weekend, kiedy NIE pojedziesz do kolegi”. Do skutku : )
Okrutnik!!;p :))))
oo, małżonka ma jeszcze ciekawsze określenie: “esesmańskie metody”. Z wrodzonej uprzejmości nie prostuję, tylko zdejmuję ze ściany czarną, skórzaną szpicrutę i….
Hi,hi już Ci wierzę:))) Poza tym jestem pewna, że Małżonka przysłoniła by pisklęta własnym ciałem:))) Ooo! :))))
Dzień dobry:))) A słoneczko świeci!:)))
A świeci. I mrozik, również. Jak przystało na pierwszy dzień lutego:))) Dzień dobry Panie Senatorze:))) Gdzie Pan był, jak Pana nie było???:))))
Gdzie byłem?? Jak zwykle – ratowałem świat!!:)))
Batman czy Superman :))) z Ciebie:)))
Dzień Dobry:)))Cieszy, że zdrowieją chorybzdy.:))) Prościej jest co prawda nie przeziębiać się, jako to ja osobiście czynię, ale jak już musicie, to wybierajcie opcję lekko i krótko.:)))Do popotem.:)))
Chorybzdy przy Przytomakach są zaledwie derdziami kalabracznymi, zatem nie wymagają szczególnych starań:))
Jak dobrze jest nie musieć tłumaczyć detalicznie co poeta miał na myśli Korabiu.:)))
Wybaczcie, ale jestem zmuszony się pożegnać, strasznie szybko dzisiaj, ale spora robota się szykuje, i to nie jedyna… Papa!
Papa!!! Do miłego..:)))