Odwiedziło nas

  • 944
  • 84 741
  • 82 895

Kalendarz

styczeń 2011
P W Ś C P S N
« gru   lut »
 12
3456789
10111213141516
17181920212223
24252627282930
31  
Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Slideshow

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Męczarnie z puentą

Ponieważ ostatnie opowiadanie o panu Lajkoniku powstawało tak długo (od deklaracji “zaczynam pisać” do efektu), winienem jestem Czytelnikom słowo wyjaśnienia. Otóż ogólne ramy opowiadania przyszły mi do głowy błyskawicznie, natomiast nad tym, jak zakończyć wizytę pana Ignacego w wielkim biurowcu – głowiłem się naprawdę długo. Ostateczny kształt opowiadania, w jakim (mam nadzieję) mieliście przyjemność je przeczytać, jest efektem kilku poważnych i kilku niepoważnych przymiarek i koncepcji. Trwało to tyle czasu, że aż mnie samego naszła refleksja “jak to możliwe?”.

Refleksja znalazła ujście w formie wiersza, dość jednak nietypowego. W ramach świątecznego relaksu wróciłem do “Fioletowej Krowy” – zapewne znanego wielu z Was zbioru przekładów wierszy poetów anglojęzycznych, przekładów autorstwa Stanisława Barańczaka. w tym zbiorze swoją szczególną urodą zachwyciły mnie utwory Ogdena Nasha (wydane również w Barańczakowej monografii amerykańskiego poety “W świecie mułów nie ma regułów”), o dość dowolnym metrum i niespodziewanych rymach, a w dodatku zawierające właśnie przemyślenia autora na tematy przeróżne. Ta forma tak mi się spodobała, że postanowiłem ją naśladować. Z jakim skutkiem – niech ocenią ci Czytelnicy, którzy dysponują materiałem do porównania.

ROZWAŻANIA NA TEMAT PUENTY W FABULE
WZOROWANE NA ROZWAŻANIACH OGDENA NASHA
PRZEŁOŻONYCH PRZEZ STANISŁAWA BARAŃCZAKA

Nic nie sprawia bardziej, że pisarz jest pogięty, zmięty i niekontenty
Niż fakt, że pisarzowi do zakończenia fabuły brakuje celnej puenty
Chodzi po domu markotny, pod nosem coś mamrocze po cichu
I ani jemu, ani jego żonie – jeżeli ją ma – ani tym bardziej dzieciom, nie jest wcale do
        śmichu.
Albowiem jak to może być, że fabuła pełna, dojrzała, nic, tylko ją zerwać i wbić zęby w
        miąższ,
A tu smak gorzki, bez tryumfalnego zakończenia, jakby za gąszczem wydarzeń
        zamiast zakończenia następował następny gąszcz?
Męczy to pisarza bardzo, gorzej niż ból zęba lub głowy
Że tak niewiele brakuje, aby miał kolejny odcinek albo rozdział całkiem gotowy,
A brakuje tylko zdania lub dwóch, no – najwyżej jednego akapitu
Aby całość ta wyłoniła się niczym w Wielkim Wybuchu nowy Wszechświat z niebytu.
Więc skręca się wewnętrznie i męczy niczym potępieniec
Kombinując, co by tu zrobić, żeby zasłużyć na – ze strony krytyków literackich, nie
         mówiąc już o fanach – na pochwalne pienie.
Każe więc przeżywać bohaterom najbardziej nieprawdopodobne perypetie
I myśli, jakby je tu zakończyć, żeby było to prawdopodobne i jeszcze brzmiało świetnie.
Tak jak James Bond, który po wielkim wybuchu wychodzi z siedziby wroga cały i
         zdrowy,
Mówiąc – do swojej dziewczyny – o czarnym charakterze, zgilotynowanym odłamkiem:
         “Ten to miał prawdziwe urwanie głowy!”
Jest to swego rodzaju ideał, do którego pisarz dąży i wzdycha
A na jego nieobecności cierpi niebywale pisarza soma i psyche.
Ale pisarz pociesza się tym, że ma przynajmniej fabułę, do której musi wymyślić puentę,
Co i tak jest korzystniejsze niż sytuacja odwrotna, czyli koło błędne oraz zaklęte
Pisarza, który ma puentę, ale musi jeszcze wymyślić do niej fabułę!
Nawet sobie nie wyobrażacie, jaką ulgę właśnie poczułem : )
_________

Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

No comments yet to Męczarnie z puentą

Leave a Reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>