Pan Ignacy Lajkonik zaraz po Nowym Roku zmuszony był wybrać się do wielkiego biurowca. Z powodu wielu zmian w przepisach, następujących równolegle od pierwszego stycznia, musiał wyjaśnić to i owo z odpowiednimi paniami (dlaczego zawsze paniami? Panów było jak na lekarstwo, nie licząc ochroniarzy, którzy z kolei robili wrażenie, że nie są w stanie ochronić nawet siebie). Dlatego też pan Lajkonik zaparkował swój (nieco porysowany przez pewnego bałwana) samochód w odległości zaledwie dwóch przecznic od celu podróży. Poczytał to sobie za dobry omen i raźno przetuptał odległość, dzielącą go od biurowca.
Do środka wszedł już nie tak raźno. Nie żeby go onieśmielała powaga urzędu, co to, to nie, w końcu miał swoje lata i byle przerwa śniadaniowa czy też imieniny kierowniczki nie były w stanie go przestraszyć. Jednak w wyniku ostatnich decyzji na najwyższym szczeblu, że urzędy mają oszczędzać, a w związku z tym przenieść się do wspólnych siedzib, olbrzymi biurowy budynek został zasiedlony zgodnie (?) przez mnóstwo urzędów, agencji, delegatur, oddziałów… Słowem, sama tablica informacyjna miała rozmiary nowoczesnej instalacji pewnego znajomego plastyka, który jakiejś bezsennej nocy wyobraził sobie, że przygląda się mu wieżowiec z naprzeciwka, i stworzył dzieło, wielokrotnie potem nagradzane, a zatytułowane “Argos, czyli Stuoki”.
Na sążnistej tablicy sąsiadowały więc między innymi: Urząd ds. Opluskwiania I Odpluskwiania, Instytut Upiększania Rzeczywistości, lokalny oddział Agencji Parzenia Kawy Oraz Herbaty, czy też Samodzielny Referat Obrachunków Wet Za Wet. Trzeci Urząd Skarbowy, do którego kierował się pan Ignacy, też gdzieś tam miał swoją tabliczkę, ale gdyby ktokolwiek próbował ją znaleźć, skończyłby zapewne dawno po godzinach pracy tej instytucji (i innych też). Dlatego lokalny Urząd Pracy w ramach walki z bezrobociem wykształcił i zatrudnił kilka osób, które cały biurowiec znały jak własną kieszeń i były w stanie doprowadzić interesantów w każdy zakątek. Fama głosiła, że od przyszłego roku przewodnicy wyposażeni zostaną w urządzenia GPS i maczety do torowania sobie drogi przez nazbyt bujnie rozrośnięte paprotki.

Póki co jednak, pana Ignacego poprowadziła uprzejma młoda kobieta w granatowym uniformie, która chętnie udzielała mu informacji na temat mijanych instytucji, ale niedługo to trwało – już po dwóch przejazdach windami i trzykrotnej zmianie klatek schodowych byli na miejscu. Pan Lajkonik podziękował przewodniczce i grzecznie ustawił się w kolejce podobnie jak on zaaferowanych interesantów, którzy umilali sobie czekanie wymianą informacji. Dzięki temu na połowę pytań znał odpowiedzi jeszcze przed wejściem do pokoju pań z Urzędu Skarbowego, a co do drugiej połowy – łatwiej mu było wyjaśnić, o co chodzi. Dlatego mimo kolejki załatwił wszystko szybko i sprawnie, a pani Zosia tylko raz musiała dzwonić do koleżanki po wyjaśnienie. Pan Lajkonik pożegnał się więc i wyszedł z pokoju.
I wtedy okazało się, że nie ma pojęcia, jak trafić do wyjścia! Pamiętał, że przyszedł korytarzem, wyłożonym burym chodnikiem w zielony szlaczek, ale co było przedtem? Winda czy schody? A jeżeli schody, to które? Te z lewej strony windy, czy te z prawej i nieco dalej? Pan Ignacy wybrał tak, jak mu się wydawało, że będzie dobrze. Niestety, szybko okazało się, że nie jest dobrze. Na próżno wypatrywał Lajkonik kogoś w granatowym uniformie! Co więcej w pewnym momencie zniknęli również inni interesanci i pan Ignacy został sam na korytarzu w gamie brązowo-buraczkowej, nie mając pod ręką żywej duszy, której mógłby zapytać o drogę. Żywej duszy? No, chyba że za którymiś drzwiami…
Pan Lajkonik zatrzymał się niepewnie przed drogowskazem. Dwie strzałki wskazywały w dwóch przeciwnych kierunkach. Na jednej z nich widniał napis “Urząd Celny”, a na drugiej… “Urząd Niecelny”. Pan Ignacy przeczytał obie i nie powiem – zaciekawiła go ta druga. Urzędy celne znał, a jednego celnika nawet osobiście, ale NIEcelny? Zdecydował, że poszuka informacji w drzwiach na prawo. Zapukał, nacisnął klamkę – było otwarte – i wszedł.
Sam nie wiedział, czego się spodziewać po tak nietypowej nazwie – a widok był zaskakujący. Obszerny wspólny pokój wyglądał bardziej jak sala odpraw lotników z drugiej wojny światowej, z tym że między odprawami. No i zamiast rzędów krzeseł stały tam rzędy biurek z komputerami, ustawione koncentrycznie wokół urządzenia, które było dokładną kopią słupa zjazdowego w remizie Straży Pożarnej. Mimo tak nietypowego wystroju urzędnicy wewnątrz nie sprawiali wrażenia specjalnie przejętych. Siedzieli przed komputerami, rozwaleni leniwie w swoich fotelikach. Jeden z nich podniósł oczy i najwyraźniej miło się zdziwił.
– Dzień dobry! Pan tutaj nowy?
– Jaa… W zasadzie jestem… – odchrząknął zakłopotany pan Ignacy.
– Aa, to proszę siadać, rozgościć się. Biurko pan sobie wybierze, o, tu jest wygodnie…
– Ale ja tu nie do pracy, ja zabłądziłem, szukam wyjścia, panie szanowny! – wyjaśnił zdziwiony nieco takim przyjęciem pan Lajkonik.
– Eee, ahaa – powiedział zawiedziony urzędnik – A może jednak zostałby pan u nas chwilę dłużej? Może i nie do pracy, ale tak dla towarzystwa?
To już było tak nietypowe, że pan Ignacy postanowił dowiedzieć się nieco więcej. Usiadł więc na wolnym krzesełku i uśmiechnął się do młodego człowieka, który go zaprosił.
– A co właściwie robi wasz urząd? – zapytał.
Mężczyzna ożywił się, rad z towarzystwa kogoś nowego, dla kogo wszystko w tym miejscu jest świeże i nadzwyczajne.
– Nasz urząd, proszę pana, został utworzony w celu uporządkowania i ułatwienia systemu pragmatyki służbowej i awansów wewnątrzresortowych w świetle polityki public relations Urzędu Rady Ministrów –
Pan Lajkonik potrząsnął głową, lekko oszołomiony – A mógłby pan dać mi jakiś przykład, bo na razie to mocno niejasne.
– Proszę bardzo – rozpromienił się urzędnik – Słyszał pan na pewno o ostanich problemach z PKP? I o tym, że został za to zdymisjonowany jeden wiceminister? No to, proszę pana, jak tylko się zaczęły problemy, ten wiceminister został oddelegowany do ministerstwa właśnie z naszego urzędu! Siedział właśnie tu, gdzie pan teraz!
Pan Ignacy wzdrygnął się nerwowo.
– A nie, nie, niech pan siedzi, proszę pana. Nic się nie stało strasznego, przecież on przeszedł do ministerstwa właśnie w tym celu! Nie rozumie pan? Cała tajemnica kryje się w naszej nazwie: jesteśmy z urzędu odpowiedzialni za wszystkie niecelne decyzje!
Ignacy Lajkonik niepewnie ogarnął wzrokiem pomieszczenie. – I co, tak sobie siedzicie? Przecież to musi być straszne, taka niepewność, w każdej chwili możecie zostać powołani… do odwołania?
– Iii tam – lekceważąco machnął dłonią jego rozmówca – Na tym w końcu polega nasza praca. A co do odwołania… wie pan, jakie premie dostajemy? A odprawy? A dodatek za pracę w warunkach niebezpiecznych dla zdrowia?
– No gdzie tam niebezpiecznych? – zdziwił się pan Ignacy – Przecież sam pan powiedział, że przywykliście?
– To przecież nie za to! – zatrzepotał dłońmi urzędnik – To za to – i pokazał słup do zjeżdżania, stojący pośrodku pomieszczenia.
– A właśnie, po co to? – zaciekawił się pan Lajkonik.
– W naszej pracy, proszę pana, liczą się nieraz minuty – nadął się lekko młody człowiek – Dobra dymisja musi być przeprowadzona precyzyjnie! A zanim dymisja, musi być z odpowiednim wyprzedzeniem awans, więc… Sam pan rozumie, zjazd przez cztery piętra t
o nie przelewki!
– A na którym piętrze jesteśmy? – zapytał pan Ignacy z lekko nieobecnym uśmiechem.
– No właśnie na czwartym! Co pana tak bawi? – zapytał urzędnik, zastanawiając się, czy by się na wszelki wypadek nie obrazić.
Pan Lajkonik nie odpowiedział. Wstał i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Czystym przypadkiem znalazł drogę, którą szybko i sprawnie mógł się wydostać z biurowca.
Wyjątkowo – Post Scriptum
Jak być może niektórzy z Was zauważyli, zdecydowałem się zgłosić mojego bloga (edycję kontrowersyjną) do konkursu Onetu na Blog Roku 2010. W tym konkursie wiele zależy od Czytelników, więc jeżeli uważacie, że warto oddać głos na pana Ignacego – zapraszam. Od 11 stycznia będzie można wysyłać SMSy, a potem jeszcze raz – od 20 stycznia. a potem już wszystko w dłoniach jurorki Grocholi.

_________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry! Zapowiadany odcinek jest, proszę łaskawie zwrócić uwagę na PS., rozważyć i zdecydować : ) Jeżeli pozostali Autorzy pozwolą, opublikuję – np. jutro – garść ogólniejszych uwag na temat poszukiwania puenty przez Autora, bo po napisaniu tego odcinka po prostu inaczej się nie da. W formie wiązanej, acz specyficznej te uwagi będą : )))
.. ja sie zgadzam bez zastrzeżeń…. a nie sądzę, by inni Autorzy zgłosili sprzeciw wobec tej zapowiedzi :))))
Witaj ! :))) no i proszę… nowatorskie i mistrzowskie rozwiązanie……. bo jak pan Ignacy trafiłby do wyjścię ?:)))))))
Mógłby jeszcze poprosić o wezwanie pani przewodniczki. Ale skoro można było szybciej i prościej… : )
Pewnie tak… ale nic nie wskazyało na taką możliwoć ! :))) Urząd wzywa, ale nie gwarantuje wyjścia ?:))))
Urząd wzywa, zapewnia przewodnika DO siebie, a z powrotem? Pff, już załatwiłaś swoją sprawę, szukaj drogi sama! ; ) Wiesz, że to i tak jest wizja wyidealizowana, bo który urząd tak naprawdę zatrudnia takich przewodników? Najwyżej punkt informacyjny przy wejściu.
DobryWieczór, dostał nominację na wiceministra, odpowiedzialnego za uprawę ryżu jaśminowego:))
Dobry, dobry. Ale kto dostał? Lajkonik? Rozmówca? Ten od PKP?
Pan Lajkonik, oczywista oczywistość i wydostał się z gmachu po rurze :))
Stateczku…….. do pani Chandry , nawet mailowo, każda droga jest dobra :)))
PKP powinno sie nazywać Urząd Chaosu, a tego p. Ignacemu nikt nie życzy :)))))
🙂 Minister Grabarczyk powinien p.Ignacego powołać na swego zastępcę, a bałaganu takiego, jestem pewna, by nie było:)))
myslisz, że pan Ignacy wymiótłby tę stajnię Augiasza i to bez pomcy pana Szeherezada? …. 🙁 śmiem wątpić, choć pan Ignacy jest nadzwyczajny ..
Pan Lajkonik, obawiam się, bez supermocy skazany jest na kameralność : ( ma to swoje zalety, ale – jak czasem widać, zwłaszcza w konfrontacji z rzeczywistością – i wady.
I proszę… mamy magiczne trzy szóstki bez Senatora…… strasznie mi sie dłuży tak Jego nieobecność:(((……
Złapie ulubione. Dolne. A może wcześniej:)?
Strażackim ślizgiem w dół.. Świetne rozwiązanie:))) Podpowiedział Minister Gospodarki i Pierwszy strażak RP..??:))))
Czekaj, czekaj, myślisz o wicepremierze Pawlaku? To jest bardzo możliwe, on ma chyba najdłuższy staż w kręgach rządowych, jeżeli chodzi o przygotowywanie miękkich lądowań? : )))
http://tnij.org/jsqz :)))) Słuchałeś??
duuużo się nauczył…… a pamiętam tę drewnianą twarz i koszmarne garniturki z pierwszych wystąpień 🙁
No właśnie.. premie, odprawy:) Zjazd przez 4 piętra to nie przelewki.. szkoda, że przeważnie na 4 łapy, a nie na.. 4..litery, mocno potłuczone. Tylko jak p.Ignacy wydostałby się z labiryntu, do którego wprowadzają, ale wyprowadzić, to już nie ma komu:)))
Pan Lajkonik ma nad pozostałymi interesantami tę przewagę, że otaczają go osoby dobrej woli, a o ponadprzeciętnych możliwościach – wiedźma, pani z firmy “E. Clairvoyant”, czy też pan Darek B. Szeherezad – nie mówiąc już o ewentualnych pozostałościach własnych supermocy pana Ignacego. Myślę, że tak czy owak jakoś by sobie poradził. Ale zjazd przez 4 piętra był taki kuszący ; )))))
Jak w dzieciństwie zjazd po poręczy:))) Zjeżdżałeś?? Swoją drogą – zdradź – na kim wzorowałeś się tworząc tak sympatyczną postać I.L.:)
Zjeżdżałem, gdzie tylko mogłem! A gonili mnie za to, gdzie tylko mogli. Dość powszechnym jednak środkiem było wkręcanie gałek na poręczy, co 2-3 metry (Aua) : ( I o panu Waldku piosenkę też znam : )A reszta na maila ; )))
przy okazji jubileuszu mojego liceum obejrzałam poręcze, którymi kiedyś swobodnie zjeżdżałam….. :)))) sama sobie zaimponowałam :))))
Też mi się skojarzyło z LO, w starym budynku. Ale u nas klatka schodowa była zbyt otwarta, żeby zjeżdżać po poręczach – od strony przeciwnej do schodów było za wysoko, a w którymś momencie zamontowali takie siatki, które już w ogóle uniemożliwiały zjeżdżanie.
.. dość strome były te poręcze i później też zamontowali siatki… a zjazd był na siedząco… inaczej nie uchodziło :))
no i nie był to zjazd zwany “początkiem końca” :)))))
niektórzy All_u wypadają z tego labiryntu jeszcze szybciej niż zjzdem na rurze:)))… ale to są pechowcy
Jutro kolejny ciężki dzień mam:( Oby do 10.. Spokojnej nocy i snu.. bez snów.. lub kolorowych ? Dobranoc:)
Autorze zacny…… a co właściwie zmusiło p. Ignacego do wizyty w III US? rzecz to niezwyczajna chyba:)
Między innymi zmiana VATu. Wywołuje ona albowiem przeróżne skutki uboczne, pytania nie do rozstrzygnięcia dla zwykłych śmiertelników etc., np. w zakresie rozliczania kosztów pomiędzy grudniem a styczniem (dwie stawki VAT, część kosztów płatna z dołu, część z góry, etc. etc.). Ale nie tylko.
To nasz zacny pan Ignacy jest VATowcem? Dotychczas sprawiał raczej wrażenie dobrodusznego emeryta niż przedsiębiorcy 😉
Przyjmijmy, że jest dobrodusznym VATowcem : ))) a pracować, pracuje, tyle że z domu. Do emerytury ma jeszcze parę ładnych latek.
Dobranoc! Do jutra : )
Nie zdążyłam na Dzień Dobry, ale Dobranoc życzyć zdążę, zwłaszcza, że pewnie już od dawna śpicie.:)Co do ryżu jaśminowego to chyba ja powinnam być monopolistką a nie jakiś tam wice czy minister.Panu Lajkonikowi ukłony i podziękowania za bycie.:)Tak mi się jakoś, że o tej porze to moje Dzień Dobry najwcześniej będzie?:)Dzień Dobry zatem.:)))
Witaj Jaśminko…… ten minister byłby bardzo krótkotrwałym Vip-em, a tego chyba nie chcesz dla siebie ?:)))
Dzień dobry ! :))) Nie było lampki na noc….. trudy zycia mnie zmogły 🙁
To już całkiem oficjalne Dzień Dobry! Wiedźmo, nie przejmuj się, dobrze wyślizgany słup do zjeżdżania lśnił w oświetleniu od ulicy, oczywiście nie takim ciepłym światełkiem jak lampka, ale tak całkiem ciemno nie było ; ))
O la la. Wszędzie pełno Urzędów Niecelnych… i pełne są urzędników odważnych i gotowych wystawić pierś do awansu, by zasłużyć na dymisję i szczodre rekompensaty. Puenta cudowna i wieloznaczna, boć wiemy, kto w remizie każdej czuje się na swoim.