Odwiedziło nas

  • 2 146
  • 89 246
  • 82 895

Kalendarz

grudzień 2010
P W Ś C P S N
« lis   sty »
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Slideshow

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Lajkonik i zimna wojna

Pan Ignacy Lajkonik dopił poranną kawę i spojrzał przez okno. Spojrzał, dodajmy, z dużą satysfakcją, ponieważ krajobraz po drugiej stronie uległ znaczącej zmianie. Zamiast szaroburo, było teraz jasno i lśniąco. Spadł pierwszy śnieg, który wbrew zwyczajowi nie stopniał, tylko urósł w siłę i białym fartuchem przykrył całkiem sporo rzeczy, które składały się na szarości i burości – w tym śmieci, gołe gałęzie drzew oraz psie pozostałości, których dziwnym trafem nie sprzątnęli właściciele, zajęci zapewne dyskusją na temat idei Kanta lub koncepcji teatru Kantora. Samopoczucie pana Lajkonika – i zresztą nie tylko jego – znacznie się poprawiło, mimo świadomości, że wszystko to, co było przedtem w polu widzenia, nadal jest tam, gdzie było, tyle że przykryte. Słońce odbijało się przepięknie od białych płaszczyzn i krzywizn, rozjaśniając widok i ludzkie nastroje.

Ale i tak każdy zareagował na obecność śniegu po swojemu. Starsi ludzie ostrożnie wychodzili z mieszkań i bloków, a potem dreptali małymi kroczkami po alejkach, klnąc pod nosem w miejscach wyślizganych przez młodzież i koła samochodów – oczywiście ze strachu przed upadkiem. Kierowcy samochodów etap przekleństw przechodzili rano, podczas odśnieżania samochodów, zapalania silników (na mrozie nie każdy odpalał bez problemu), a potem w korkach, kiedy dojeżdżali do pracy. Czekał ich jeszcze etap pyskówek, kiedy po powrocie do domu okazywało się, że pracowicie odśnieżone rano miejsce na parkingu wykorzystał sąsiad.

Najlepszą zabawę miały oczywiście dzieci. W drodze do szkoły i ze szkoły nie omieszkały wykorzystać śniegu do improwizowanych pospiesznie bitew na śnieżki. Po południu zaś, kiedy już mogły wyjść na dwór, a mróz nieco zelżał – i łatwiej było z niego lepić kulki, kule i całe zamki – wpadły w szał lepienia bałwanów. Dzieci dysponowały doświadczeniami z zeszłego roku, kiedy to ich nieco starsi koledzy zabawiali się rozjeżdżaniem bałwanów postawionych na boisku swoim samochodem – przynajmniej do chwili, kiedy trafili na bałwana zbudowanego na bazie hydrantu. Dlatego też bałwany strategicznie stawiane były w załomach bloków, przy murkach i innych podwórkowych obiektach tzw. małej architektury.

Całe dziesiątki bałwanów! Zależnie od możliwości autorów były duże – z trzech, a jeden nawet z czterech kul, i małe – z jednej lub dwóch; proste i rzeźbione w guziki, płaszcze i inne wzorki, naśladujące ludzkie ubrania i części ciała. Jedne proste, drugie pokrzywione, bo przecież mama już woła, więc trzeba w pośpiechu kończyć. Całe ze śniegu i takie z dodatkowymi elementami, tradycyjnymi marchewkami w miejscu, gdzie powinien być nos (i nie tylko tam), oczami z kapsli od butelek, dzierżące stare miotły, połamane gałęzie, wyciągnięte spod śmietnika trzepaczki i nawet jedną popsutą rurę od odkurzacza!

A kiedy zapadł zmierzch, zaczęło się: bałwany, zachęcone jakże licznymi przykładami ze świata ludzi, ożyły i zaczęły rozrabiać. Zaczęło się niewinnie – po prostu włączyły się do kolejnej bitwy na śnieżki, prowadzonej przez dzieci. Ale kiedy dzieci zostały skutecznie przegnane z podwórka i przyczaiły się po klatkach schodowych, żeby zobaczyć, co z tego wyniknie, bałwany rozzuchwaliły się. W pierwszej kolejności zaczęły wywlekać śmieci z kubłów i rozrzucać je po całym podwórku. Nikt nie zareagował, więc zgromadziły się po kilka przy rachitycznych drzewkach, posadzonych na wiosnę i wzięły się za ich łamanie, co z kolei skomentował zgryźliwy staruszek z ostatniego piętra, spędzający całe dnie w oknie. – Słabo! – krzyczał – W piątek wieczór nie takie balangi tu odchodzą!!!

Niestety bałwany zgodnie ze swoją nazwą wzięły to za doping i zabrały się za urywanie lusterek, wybijanie szyb i wgniatanie blach w samochodach. Samochody zareagowały pełnym protestu wyciem alarmów, a na to hasło wyskoczyli z mieszkań ich właściciele, nie tak czuli na wywlekanie śmieci i łamanie drzewek, jak na niszczenie swojej prywatnej własności. Napotkawszy przeciwuderzenie bałwanów, cofnęli się w nieładzie, ale zaraz powrócili, zaopatrzywszy się w pospiesznie wyciągnięte z piwnic łopaty, miotły i szufle do odgarniania śniegu. Zwłaszcza te ostatnie ze względu na swoje przeznaczenie budziły popłoch wśród śniegowego wojska. Ale kiedy bitwa przemieściła się w pobliże śmietnika, niedobrze zaczęło się dziać!

  

Otóż bałwany poczęły obłamywać z dachu śmietnika długie sople, które zdążyły się tam utworzyć po południowej odwilży i wieczornym ochłodzeniu. I tu sprawa zaczęła być groźna dla mieszkańców – sople, którymi bałwany dźgały w bitewnym szale i których używały do rzucania niczym oszczepów, poczyniły znaczne wyłomy w szeregach lokatorów! Na odsiecz rzuciła się mężczyznom pani Fredzia z koleżankami, chlustające wrzątkiem z elektrycznych czajników. Aliści nieroztropny był to wybór broni, a poczuli to mieszkańcy wkrótce, kiedy wrzątek, poczyniwszy pewne szkody wśród zimnokrwistych napastników, zaczął był zamarzać w wielkich taflach. Ludzie jęli się na nich ślizgać, podczas gdy bałwany, z natury rzeczy środek ciężkości mające sporo niżej, doskonale sobie radziły.

I znów zaczęła się podnosić śnieżna fala, już bałwany ruszyły do natarcia, podczas gdy mieszkańcy skupili się wokół samotnej farelki, wyciągniętej na ogrodowym przedłużaczu przez sąsiada z parteru – ale cóż mogła zmienić jedna farelka, choćby i dwukilowatowa! – kiedy cny pan Ignacy Lajkonik, którego braku autor, porwany batalistycznym szałem, dotąd nie zauważył, a który ruszył był wcześniej do ataku w pierwszej linii, pojął, że nie w sile leży szansa na wiktorię, lecz w sposobie! Ruszył tedy z kopyta do swojego mieszkania, a nie w odwrocie, jak zarzucali mu podówczas niektórzy, ale w poszukiwaniu nowej broni. Zaraz też otworzyło się z trzaskiem panalajkonikowe okno, a z niego dobiegł obie walczące strony – znieruchomiałe z nagła na ten dźwięk – głos, zapowiadający pogodę na najbliższe godziny: „W naszym kierunku zmierza ciepły, niżowy front, który spowoduje opady deszczu i nagłą odwilż. Temperatury od plus dwóch do plus ośmiu, ciśnienie będzie raptownie spadać…”.

Na te słowa załamała się bałwania falanga. Paniczny odwrót, podczas którego kilka powolniejszych śnieżnych pałub zostało stratowanych przez swoich kolegów, zakończył się na parkingu za osiedlem. Bałwany porwały stamtąd TIRa-chłodnię na litewskich tablicach i dzięki układowi z Schengen przejechały nim nie niepokojone prosto w Alpy Bawarskie, gdzie na lodowcu Schneeferner założyły własne państwo Snowenię… ale to już całkiem inna historia.

I wtedy w oknie ukazał się nie kto inny, jak pan Ignacy Lajkonik, w dłoni trzymający mikrofon, podłączony do niedużego wzmacniacza oraz zestawu kolumn! Mieszkańcy runęli ławą, wynieśli pana Ignacego na rękach przed blok i zgotowali mu huczną owację, chwaląc przytomność umysłu i kreatywność na polu walki. Byli mu wdzięczni do tego stopnia, że nie oponowali nawet wtedy, gdy zaproponował im grzecznie posprzątanie pobojowiska. W pobitewnym uniesieniu wszyscy, włącznie z panem Lajkonikiem, zabrali się do pracy. I wtedy zaczął znowu padać śnieg, co pozwoliło kilku mniej entuzjastycznie nastawionym sąsiadom zgarnąć część śmieci na kupę i przykryć zwałem białego puchu… A z kolei sam pan Ignacy, schylony nad miotłą, usłyszał, jak jedno z dzieci państwa Młodzieżyńskich (tak, tak, to tenże sam eks-Krzyżak z żoną!), mówi do drugiego, wyraźnie ubawione – Ty, ale beka była, co nie? I popa, znowu pada. Jutro lepimy te bałwany od nowa, co nie?

Pan Lajkonik westchnął. Zapowiadała się raczej ciężka zima.
___________

Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

104 komentarze Lajkonik i zimna wojna

  • Quackie

    Dzień dobry. Uprzejmie proszę nie brać końcowej zapowiedzi zbyt dosłownie, chyba że macie w pobliżu jakieś wyjątkowo agresywne bałwany : ) I nie przesadzać z lepieniem takowych!

  • ~wiedźma

    Dzień dobry :))) bałwanów ci u nas dostatek, ale te, opisna przez Ciebie……. oszałamiająco uzasadniały swoją nazwę :)))))

    • Quackie

      A widzisz : ) jakoś tak pojawia się wrażenie, spotęgowane przez puentę, że ich charakter zależy jeszcze od tego, kto je lepi.

      • ~wiedźma

        … wrażenie absolutnie słuszne….. każdy twórca i “tfurca” coś z siebie przekazuje utworowi :))))

        • ~wiedźma

          … ale ten bałwanek na bazie hydrantu….. no, no , :))))

          • ~wiedźma

            przez chwilę myślała, ze tem patent zostanie twórczo rozwinięty )))) to dopiero byłaby zgroza:((

            • Quackie

              Patent z hydrantem, w różnych wersjach również betonowym kubłem na śmieci lub solidnym słupkiem znaku drogowego jest autentykiem akurat (chyba że to miejski mit albo inna anegdota), zastosowanym przez dzieci w podobnej sytuacji rozjeżdżania bałwanów przez innych bałwanów w samochodzie : )

              • ~wiedźma

                ba…. u mnie samochody nie rozjeżdżają bałwanków, tylko jakieś osiłki je rozwalają….. po co i dlaczego ….? nie umiem sobie wyobrazić…. :((

                • Quackie

                  Na to też jest patent, tylko że raczej dla dorosłego niż dla dziecka – należy schłodzić wodę na balkonie lub podwórku, w niedużym wiaderku, gdzieś tak do +1 stopnia lub okolic i następnie delikatnie i powoli wylać ją na bałwana. Podczas mrozu, ma się rozumieć. Na bałwanie zrobi się lodowa skorupa, tym grubsza, im dłużej będziemy polewać (idealny byłby ogrodowy spryskiwacz do trawy, ale obawiam się, że te dziurki zamarzłyby, stąd raczej wiaderko). Niech no taki osiłek spróbuje walnąć albo kopnąć w taki lód!

  • Incitatus

    Proszę proszę, Pan Lajkonik – człowiek subtelnej duszy i uczuć delikatnych – w bitewnym szale bałwanki morduje! Cny Autorze, skąd ta zmiana??:)

    • Quackie

      Senatorze, czy masz (miałeś kiedykolwiek) samochód? Jeżeli tak, to odpowiedz, jakie uczucia Cię ogarniały, kiedy zimą, o zmroku, słyszałeś znajomy alarm? A potem okazało się, że jakiś bałwan uszkodził Ci jeździdełko? : )

      • ~wiedźma

        .. a pan Ignacy ma jeździdełko ? jakoś nie zauważyłam :((

        • Quackie

          Ależ ma! “Lajkonik i odpowiedzialność” – “Pan Ignacy Lajkonik pewnego pięknego dnia jechał autobusem, ponieważ jego samochód akurat czekał na naprawę w zaprzyjaźnionym warsztacie. “”Lajkonik i urzędnicy’ – “Pewnego dnia wsiadł do samochodu i pojechał nad jezioro, które spodobało mu się szczególnie. “, “Pan Lajkonik wsiadł w samochód i terkocząc silnikiem pojechał do miasteczka powiatowego.”, “I samochód pana Lajkonika potoczył się z powrotem do dużego miasta.””Lajkonik i rejestracja” – “Wtedy wsiadał w samochód i jechał na przykład do pani Moniki.”, “Ruszyli więc w drogę niemłodym już samochodem pana Lajkonika, bardzo wczesnym rankiem, żeby zajechać jak najdalej, zanim obudzą się i wyjadą na trasę pozostali kierowcy.”, “Pan Lajkonik nie przemęczał swojego samochodu, zbudowanego za czasów, kiedy obowiązywała maksyma „Wolniej jedziesz – dalej będziesz” i trzymał się grzecznych dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę, w porywach do stu, oraz prawego pasa. “Wszystko do sprawdzenia! : )))

          • ~wiedźma

            biję się w wątłą pierś…. przeciez to czytałam.:((((…. jeździdełko nie ma imienia ani marki, a szkoda…. :)))) może niekoniecznie musiałaby się nazywać jak u Witkacego :))))))

            • Quackie

              Kiedyś w kontrowersyjnych komentarzach doszliśmy, że prawdopodobnie jest to leciwe Volvo, model 240 kombi (o, takie – http://tnij.org/jcgt – koloru nie jestem pewien).

              • ~wiedźma

                Wobec tego pan Ignacy powinien mieć żółte tablice dla antyków ! :))) bo autko z pewnością ma więcej niż 25 wiosen :))))

                • ~wiedźma

                  i koniecznie jakies imię dla autka:))))…..

                • Quackie

                  Aaa, to kiedyś może ogłoszę konkurs? Ale jeszcze nie teraz. Jak będzie bardziej samochodowy odcinek się szykował – może przed wakacjami?

                • Quackie

                  A może i nawet ma żółte tablice? Ale nie wiem, czy je się obligatoryjnie dostaje po ukończeniu 25 lat przez autko, czy trzeba o nie specjalnie wystąpić. Bo jeżeli to drugie – to nie podejrzewam o to pana L.

                • ~wiedźma

                  Trzeba wystąpić…. o wpis do rejestru zabytków; autko ma mieć oryginalne części, co jest sprawdzane…..:))) ale jest old timerem i moze brac udział w zlotach i róznych imprezach :))))

                • Quackie

                  Hihi, oldtimer, to pasuje do pana L. BYĆ MOŻE właśnie znalazłaś imię – Oldek. Oldzio. Podoba mnie się. Zanotuję.

      • Incitatus

        No tak, wiedziałem, że kiedyś będę musiał się do tego przyznać:( Nie mam i nie miałem nigdy samochodu, a i prawo jazdy to dla mnie rzecz niezwykła:((

        • Quackie

          Coś podobnego! No to ja też się przyznam – prawo jazdy mam, ale zrobione już po studiach i używane sporadycznie, naszym jeździdełkiem jeździ przede wszystkim Pani Quackie.

          • Incitatus

            :))) Oj, Quackie, Quackie!! Prawo jazdy mam od 1968 r. i sam już nie wiem, który z kolei samochód ujeżdżam:) Jeśli Cię to zainteresuje to jest to Nissan Maxima z trzylitrowym V6 na manualnej skrzyni biegów, wersja amerykańska..

            • Quackie

              Podpuszczalnik! :^ P A ja mówiłem serio. Prowadzę wtedy, kiedy żonie jest niezbędna zmiana. Ona ma prawo jazdy dłużej ode mnie, kieruje pewniej, ma lepszy refleks i kilka razy wyszliśmy cało z naprawdę niebezpiecznej sytuacji tylko dzięki jej umiejętnościom. Np. z takiej jak opisana na początku tego wpisu – (znowu link do kontro: http://tnij.org/jcg7).Aha, i aktualnie wozimy się Hondą Accord (końcówka europejskiej generacji VII) ze skromnym silnikiem 2.0 w manualu.

              • Incitatus

                Senatorowa nie jeździ za kółkiem z prostej przyczyny – jej orientacja przestrzenna pozwala stwierdzić z prawie stuprocentową pewnością, że znajduje się gdzieś w Europie!:)) Taki malutki mankament w gronie samych cnót i zalet! Na mnie spada więc konieczność prowadzenia. No, mam jeszcze dwu dorosłych synów, których też może wykorzystywać jak akurat są pod ręką. Młodszy jeździ też Maximą, ale nowszym niż mój modelem A 35.

                • Quackie

                  No więc tak – Pani Q. jest doskonała w taktyce na drodze, ale nawigacja to moja domena, i to nie tylko używany przez nas Garmin, ale także w erze przedelektronicznej – przestudiowanie map, wybór trasy i pilotowanie to były moje obowiązki. A i teraz jeździmy “w 4 oczy”. Można powiedzieć, że się dość dobrze uzupełniamy.

                • Incitatus

                  Toś szczęśliwym posiadaczem własnego szofera. Nie każdego na to stać:) Co do navi to też mam tę gadałkę, ale najczęściej jeżdżę po swojemu, nie pod dyktando.

                • Quackie

                  No właśnie nie wiem, szofer jak szofer, własny, ale i własne zdanie ma, a na trasie pohukuje całkiem jak zawodowy kierowca (porównując do słownictwa słuchiwanego przez CB, nie mamy CB, ale u znajomego czasem słucham). Co do nawigacji, to głos wyłączamy, bo jak jest objazd albo inna kombinacja, to trzecie “Przeliczam” jest już z wyraźną irytacją. A z mapy na ekranie to już można korzystać, po skonsultowaniu z rzeczywistością oczywiście. Żony bratanica pożyczyła kiedyś od nas, nie konsultowała i utknęła Micrą na miedzy pod Olsztynkiem, jadąc na wesele na Mazury; )

                • Incitatus

                  Ja mam w Katowicach taki wyjazd, że muszę (znak nakazu!) jechać w prawo, a nawigacja beztrosko poleca:”skręć w lewo”. Córka kolegi oczywiście posłuchała i kiedyś tam posłusznie skręciła:) Oj, co to było! Sobaczyło ją coś z pięciu potężnie wystraszonych, a przez to następnie wściekle rozjuszonych kierowców, między innymi policjant z oznakowanego radiowozu! Biedactwo nijak nie mogło zrozumieć, że navi to navi, a znak znakiem:))

        • ~wiedźma

          hihi, Senatorze….. :)))))) !

  • ~Jasmine

    Boję się Quackie, że się pogniewasz na mnie.:(( Może powinnam się nie odzywać? Ale…raz kozie śmierć!!! Powiem co mam na wątrobie.:(( Ten tekst podoba mi się (akcent na podoba) najmniej z Twoich wszystkich. Przepraszam.:((

    • Quackie

      No cóż, nie będę ukrywał, że po refleksjach i filozofiach poczułem potrzebę “filmu akcji”. Ale jak w to wplątać pana L.? O – jest. I tak powstał tekst. Nie da się zawsze tak samo wysoko, ale jeszcze będzie. Nastrojów ci u nas dostatek ; )))

    • Incitatus

      Witaj Jasminko:)) Też go kiedyś krytyknę jak mi Pani Chandry szybko nie sprowadzi, Autor jeden!:)

  • ~wiedźma

    Jaśminko, ale pan Ignacy jest nadal “swój własny ” , uczynny, zyczliwy i myślący :))))…. a zima, no cóż, nie zawsze jest romantyczna :))))

  • ~pan.

    Po raz n-ty udowodniono jak przydatna jest w prowadzeniu wojen propaganda. Pan Lajkonik widocznie studiował chińskich i niemieckich mistrzów tudzież kejsy z wojny ostatniej.

  • Incitatus

    Idę odpocząć, moi mili. Dobranoc:)))

  • ~Jasmine

    No dobra.:((( Quackie, Senatorze, Wiedźminko, Panie (Kolejność według odezwania się) tak mi jakoś…Nie umiem krytykować.:((( Zawsze obawiam się, że sprawię komuś przykrość.:((( Da się z tego wyleczyć?Senatorze:)) też czekam na panią Chandrę. Się dołączę w razie gdyby, jeśli pozwolisz.:))

    • Quackie

      Staram się raczej nie uprzedzać wypadków, ale mocno WSTĘPNA koncepcja następnego odcinka zakłada, że pani C. się w nim (odcinku) pojawi. I nie tylko ona, z osób już poznanych. Nic więcej nie powiem i proszę mnie już za jeżyk i język nie ciągnąć, ale może chociaż uspokoję trochę bitewne nastroje> ; ]

      • ~Jasmine

        Jakie bojowe nastroje Quackie?:))) Nie ma bardziej pokojowo nastawionej istoty niż ja.:))) Z powrotu Pani Chandry się ucieszę.:)))

    • ~wiedźma

      Jaśminko…. Twoje święte prawo mieć własne zdanie ! I wcale nie musisz sie z tego tłumaczyć, ani przepraszać ….. zaraz, zaraz….. czy ja Ci juz tego nie mówiłam ????? :)*

    • Incitatus

      Wyleczyć się nie da, ale można ból złagodzić:)

  • ~all_a

    Cóż muszę ze smutkiem przyznać, że tej zimy wyjątkowo sporo bałwanów się pojawiło. Czy one się mnożą przez podział? Jeden nawet rzekł /nie do mnie – taki odważny/, że jak go nadal będę denerwować, to pójdzie do UM, żeby postawili znak – zakaz wjazdu. Wszystko przez to, że pogoniłam onego bałwana do odśnieżenie podjazdu do budynku, w którym pracuję, a co jest jego świętym obowiązkiem :))) Już nie tylko ręce opadają:(

  • ~all_a

    Aha…panie Quackie, te bałwanki lepione przez dzieci jakieś takie nowoczesne są:))) Bo… za moich szczenięcych lat to nie z zakrętek oczka bałwankom się robiło, tylko z węgielków. O! :))) Dobra, dobra, przecież wiem, że węgiel to czarne złoto..i wokół blokowisk nie leży:))) A ceną niedługo złotu dorówna, też:)))

    • Quackie

      Hihi, się robi oczka z tego, co pod ręką, a sfrustrowana młodzież zostawia po sobie sporo kapsli, korków, puszek… W myśl zasady – wywalamy gdzie popadnie, a potem przenosimy się pięć metrów dalej.

      • ~all_a

        I tu się kłania wychowanie:( Pamiętam jak zarobiłam klapsa od mamy za to, że rzuciłam papierek na ulicy. Pal sześć ten klaps, ale… jakiż to był wstyd.. Nie wiem ile mogłam mieć wtedy lat. Do dziś papierek jeśli już – to w kieszeń :))) i tego me dziecię uczyłam. Bez klapsów:)

        • Quackie

          Na mnie też dziwnie patrzą, jak nie trafię do kubła na ulicy i się schylam, żeby podnieść i poprawić rzut. Czasem, jak nikt nie patrzy, zamiast się schylić, zmiatam nogą do najbliższego rynsztoka, w nadziei, że kanalizacja się od tego nie zatka :^ P

          • ~wiedźma

            … no popatrz… a grunt to wytrwałość…. :))) u mnie już nikt sie nie dziwi, ze niektórzy sprzątają po swoich pieskach:)))) … a ile zaliczyłam popukań w czółko ? nie tak znowu dużo :)))))

  • ~Tetryk56

    Kolejny przykład na to, że do wojny potrzeba siły, do wygrywania – rozumu.Dzięki, Autorze !

    • Quackie

      Proszę bardzo! Siłę to może mieć każdy bałwan, ba, nawet spryt, ale rozum – czasem można go znaleźć na trawniku, ale to raczej w kabarecie, nie u mnie ; )

  • ~all_a

    Idę w stronę łazienki.. z nadzieją, że jutro przed szóstą łopatą nie będę musiała walczyć.. Spokojnej i dobranoc:)))

  • Quackie

    Dobranoc wszystkim Czytelnikom : )

  • ~all_a

    Dzień dobry:))) Śnieg nie pada!! jeszcze…:))) Miłego..

  • Incitatus

    Dzień dobry:)) Łeee, taka zima!!:(( Dopiero podobno za tydzień da nam tak popalić, że przekopiemy wszystkie szafy i przeprosimy się z tymi cudownymi barchanami!!:)))

  • ~wiedźma

    Dzień dobry ! Chyba zmienię zdanie : nie lubię zimy:(((( O!

  • Quackie

    Dzień dobry. Wszystkie bałwany już w Snowenii? To można zaczynać dzień!

  • ~all_a

    Quackie, dlaczego się mnie ubzdurało, że 19.12 wyjeżdżasz?? :))) Znaczy ze mnie pędziwiatr i bliska krewna śniegowego koleżki..:)))

  • ~wiedźma

    Sypie równiutko, cichutko i skutecznie…… 🙂

  • Incitatus

    Dobry wieczór:)) Ale mgła, jak mleko!!:((

Leave a Reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>