[ponieważ mechanizm bloga uparcie nie pokazuje mi filmu w podglądzie, mimo że wkleiłem zgodnie z najlepszą wiedzą, na wszelki wypadek linkuję do źródła – tutaj. Jeżeli więc poniżej nie będzie widać filmu, należy go sobie kliknąć, żeby posłuchać : ) ]
You saw sagacious Solomon Salomon to był światły król,
You know what came of him, Co roztropnością słynął w krąg.
To him complexities seemed plain. Nie było trudnych pytań dlań
He cursed the hour that gave birth to him Lecz on swą mądrość miał za błąd.
And saw that everything was vain. Daremnym zwał geniuszu stan
How great and wise was Solomon. Ten najmądrzejszy z wielkich król.
The world however did not wait I patrzył na to wierny lud,
But soon observed what followed on. I wniosek stąd wyciągać jął:
It’s wisdom that had brought him to this state. „Mądrość? Daremny to jest trud!
How fortunate the man with none. Ma szczęście, kto nie grzeszy nią”
You saw courageous Caesar next Odważny Juliusz Cezar był
You know what he became. Jak skończył, wie to każdy z was.
They deified him in his life Za życia czczony był jak bóg,
Then had him murdered just the same. Ale gdy ostrza zalśnił blask
And as they raised the fatal knife “Ty przeciw mnie?!” już tylko mógł
How loud he cried: you too my son! Przed śmiercią krzyknąć z wszystkich sił.
The world however did not wait I patrzył na to rzymski lud,
But soon observed what followed on. I wniosek stąd wyciągać jął:
It’s courage that had brought him to that state. „Odwaga to nie żaden cud,
How fortunate the man with none. Ma szczęście, kto nie grzeszy nią”
You heard of honest Socrates Sokrates – uczciwości wzór,
The man who never lied: Nie kłamał nigdy, ależ skąd!
They weren’t so grateful as you’d think Lecz zamiast go z wdzięcznością czcić,
Instead the rulers fixed to have him tried Wezwali władcy go przed sąd.
And handed him the poisoned drink. Trucizny wybrał zdrowy łyk,
How honest was the people’s noble son. I tyle przyszło z cnoty mu.
The world however did not wait I patrzył na to Aten lud,
But soon observed what followed on. I wniosek stąd wyciągać jął:
It’s honesty that brought him to that state. „Uczciwość to do śmierci skrót,
How fortunate the man with none. Ma szczęście, kto nie grzeszy nią”
Here you can see respectable folk A tu – szacownych ludzi ląd,
Keeping to God’s own laws. Co Boskich przestrzegają praw,
So far he hasn’t taken heed. Dbając o własny dom i wikt,
You who sit safe and warm indoors Pilnując tylko swoich spraw.
Help to relieve our bitter need. I pomóc się nie kwapi nikt
How virtuously we had begun. Z tych, co to w gębie mocni są.
The world however did not wait I patrzy na to dzisiaj lud,
But soon observed what followed on. I wniosek już wyciągnął stąd:
It’s fear of god that brought us to that state. “Takiej bojaźni chce Pan Bóg?
How fortunate the man with none. Ma szczęście, kto nie grzeszy nią!”
_____________
Jedna z moich licznych kuzynek zainteresowała mnie w tym roku muzyką zespołu Dead Can Dance, której wcześniej – ze względu na nazwę wykonawców, jakoś nie kojarzącą mi się najlepiej – się nie interesowałem. Wśród licznych nagrań, dostępnych online, spodobał mi się powyższy utwór, “How Fortunate The Man With None” – przede wszystkim dlatego, że łączy melancholijny klimat, właściwy tej grupie, ze znaczącym i niezłym tekstem. Postanowiłem go przełożyć, najlepiej w takiej formie, która pozwoliłaby na jego wykonanie do melodii DCD. Nie żebym od razu się rzucał wykonywać. Efekt – powyżej.
Jednak coś nie dawało mi spokoju – po przesłuchaniu wszystkich kawałków składających się na płytę “Into The Labyrinth” rzeczonej grupy doszedłem do wniosku, że tekst utworu całkowicie nie pasuje do reszty albumu. Szybki rzut oka do Wikipedii potwierdził to – “Tekst ostatniego utworu, “How Fortunate the Man with None”, pochodzi z wiersza Bertolda Brechta “Die Ballade von den Prominenten” (1928), przetłumaczonego na angielski przez Johna Willetta; sam Brecht wykorzystał odmienną wersję tego poematu pt.”Salomon-Song” w Operze za trzy grosze (1928, akt III, scena 18) – [do posłuchania w wykonaniu zespołu Young Gods – tutaj – przyp. Quackie] i bardzo podobną pt. “Die Schädlichkeit von Tugenden” w swojej sztuce teatralnej ‘Matka Courage i jej dzieci’ (1939).” Aaa, powiedziałem sobie, masz babo placek, już ktoś to przełożył. Ale kto? I jak? Ano według mojej najlepszej wiedzy – Władysław Broniewski, a brzmi to tak – do posłuchania w wykonaniu Agnieszki Fatygi – tutaj .
Jednak jako mól wikipedyjny i generalnie osobnik namolny i skrupulatny w takich sprawach drążyłem dalej: i oto monografia Petera Thomsona “The Cambridge companion to Brecht” (2002) na stronie 109 wyraźnie mówi (o “Operze za trzy grosze”): “Kiedy Brecht ostatecznie dotarł do Berlina 20 sierpnia, dodał do sztuki kilka elementów. Najważniejszymi z nich były cztery ballady Villona, które przepisał prawie dosłownie z wczesnodwudziestowiecznego tomiku przekładów K.L. Ammera; tomiku zawierającego wersje wierszy, które miały się stać jednymi z najwybitniejszych “brechtowskich” piosenek z tej sztuki. (…) Wprost od Villona/ Ammera pochodzą także “Ballada sutenerska” i “Ballada o słynnych”, która została użyta również w “Matce Courage”. Ahaa, a więc nie całkiem Brecht, ale Villon! Co prawda, bliższa analiza zdaje się wskazywać, że ballada Villona była raczej inspiracją niż dokładnym źródłem… Dla Ammera? Dla Brechta? Ale jeżeli Villon, to na szczęście mamy polski przekład Boya-Żeleńskiego – tutaj tekst, z którego przytoczę dla porównania drugą strofę wraz z oryginałem (całość oryginału – tutaj – i ręcznie należy przewinąć do s. 45):
Orpheus, le doux menestrier, Orfeusz, wdzięczny mistrz na fletniey,
Jouant de flustes et musettes, Chcąc folgę dać miłosney męce,
En fut en dangier du meurtrier Omal nie zginął co naszpetniey
Bon chien Cerberus ŕ troys testes; W Cerbera srogiey psiey paszczęce;
Et Narcissus, le bel honnestes, A Narcyz, młodzian pięknolicy,
En ung profond puys se noya, W studni głębokiey pogrzebany,
Pour l’amour de ses amourettes… Przepadł dla iakieyś krasawicy…
Bien heureux est qui rien n’y a! Szczęśliw, kto nie zna co te rany!
Mój przekład jest więc dość specyficzny:
Po pierwsze, stanowi ogniwo w łańcuszku: Villon – Ammer – Brecht – Willet, z rozgałęzieniami od Villona do Boya-Żeleńskiego i od Brechta do Broniewskiego, i jako takie ogniwo przypomina nieco pomysł Tuwima, opisany w jego artykule “Traduttore – traditore” (“Pisma prozą”, wyd. 1964, s. 334):
“Zrobiłem kiedyś zabawny eksperyment. Jeden z moich wierszy, jeszcze wówczas nie drukowany, posłałem znanemu niegdyś tłumaczowi J. Michelowi z prośbą, aby go przełożył na niemiecki. Otrzymany przekład pokazałem niezapomnianemu memu przyjacielowi śp. Józefowi
Kramsztykowi (był on fizykiem i tłumaczem, m.in. Rilkego) jako oryginalny wiersz pewnego młodego niemieckiego poety, z prośbą, aby ten utwór spolszczył. W ten sposób wrócił do mnie własny mój wiersz – w nowej postaci. (…) Figiel ten można kontynuować dowolną ilość razy, zwracając się oczywiście do coraz innych tłumaczy na niemiecki i polski. (…) Można tę zabawę jeszcze bardziej skomplikować: dać przekład Kramsztyka do przetłumaczenia na rosyjski, potem tekst rosyjski ściągnąć z powrotem do polszczyzny – ten polski wiersz przetłumaczyć na francuski, z francuskiego znów na polski, z nowego polskiego wiersza zrobić przekład na angielski, z angielskiego z powrotem na polski, z polskiego na hiszpański itd. itd. Piękna zabawa! Przypomina to historię pewnego pana nazwiskiem Abel, który pojechał do Ameryki. Tam nazywano go Ebel. Zaczął się więc pisać Ebel. wtedy mówiono mu: Ibel. Pisał się więc Ibel. Wtedy zaczęto go nazywać Ajbel. Więc na wizytówce zjawił się Ajbel, co Amerykanie wymawiali Edżbel. Na wizytówce ukazał się Edźbel… Słowem, po paru miesiącach p. Abel wyjechał z Ameryki jako Mr. Kopstruczumcziwadze.”
Po drugie – uprzejmie proszę pamiętać, że to przekład wersji angielskiej, tłumaczony pod wpływem klimatu utworu Dead Can Dance, a więc ducha Brechta w nim jest niewiele. Villona zresztą też nieprzesadnie : )
Wasz Quackie (od dzisiaj znany również jako Mr. Kopstruczumcziwadze)
_____________
Tekst przekładu chroniony prawem autorskim. Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl .Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry! Obiecany wpis, czyli historia pewnego przekładu. Rosyjskiego nie pamiętam z liceum, żeby tak pięknie tłumaczyć, jak Senator, ale angielski mam na bieżąco : )
Refleksja laika.Jeżeli do muzyki Beatlesów, kada nacja napisze własne słowa, to ich utwór pozostanie nadal ich utworem.Jezli wiersz przejdzie droge od Polski do Anglii przez Rosje i wróci do Polski, to sadzę, że to juz nie bedzie tekst autora. Jak chronić prawa autorskie i czy to w ogole jest mozliwe?
Hm, nie wiem, jak to jest od strony formalnoprawnej, ale tekst przekładu jest dziełem tłumacza i to tłumacz wkłada w niego własną kompetencję, tłumaczy słowa – zdania – całostki fabularne (jeżeli jest jakaś fabuła) wedle własnego rozeznania, oczywiście dokładając starań, żeby oddać intencje autora (ale jakie one są? Jeżeli kryminał – np. Larssona – można przetłumaczyć jako powieść kryminalną, polityczną lub gender, to od tłumacza zależy, jak odczyta oryginał i na który aspekt położy nacisk).Są zresztą wśród Czytelników bardziej kompetentni w tym zakresie, musieliby się tylko ujawnić : )))
Wpadłam na moment, przeczytałam z ukontentowaniem, pomądrzę się wieczorkiem, gdy już nikt nie będzie domagał sie mojej uwagi :)))))
Dzień dobry:)) Proszę państwa, Villona bardzo lubię, a i czasami zazdroszczę mu obfitości łask i wrażeń jakimi życie go darzyło:) O zazdrości wywołanej jego talentem (i brakiem go u mnie, onegoż talentu, naturalnie!) nawet nie wspominam, boć to przecież zrozumiałe:( Aliści, jak tak tu się o przekładach zgadało, to pochwalę się, że Paul Eluard przewracał się swego czasu w grobie dzięki mnie! Paru innych francuskich poetów też! Wszakże już wiele lat temu rozbrat z pięknym galijskim językiem wziąłem i nie znajduję w sobie zapału by znowu nim wywijać:)
PS To niezła miuzik jest, a solista dobrze śpiewa!
Ha, a proszę posłuchać SOLISTKI, która w utworach tego zespołu (de facto duetu) występuje! – http://tnij.org/jbem
Hm, wolę jednak tego nieznanego mi gościa.
Monsieur Villon talent miał, ale długowiecznością go Bozia zdaje się nie obdarzyła (wg Wiki dożył 32 lat?). Ja z francuskiego więcej rozumiem, niż mówię, ale i tak niewiele, ot, żeby się z taksówkarzem dogadać albo sprzedawcą w sklepie, a i to w niezbyt skomplikowanych sprawach. Oczekuję, że Eluardem się Waszeć pochwalisz pewnego dnia!
Cześć:))) Quackie, to było trzydzieści lat temu….albo i czterdzieści! Gdzie ja te przekłady znajdę?:( Musiałbym na nowo, a francuskiego nie używam już ponad dwadzieścia lat. W oryginale literatury francuskiej już nie czytam, za czasopismami dawno przestałem się oglądać, już mi chyba się i nie zechce. Dogadać to ja się dogadam, ale akcent to już mam taki bardziej z Paryżewa, a nie argot z Paryża!:)
Hm, a nie były publikowane nigdzie? Jak były, to zawsze jest szansa znaleźć, choćby w bibliotekach, jeżeli nikt nie ucyfrowił wydań i do sieci nie wrzucił. Gorzej, jak nie, to wtedy musiałbym nalegać na grzebanie w Senatorskich archiwach…
🙂 Publikowane nie były, czytało je niewielkie grono znajomych. Archiwum, powiadasz,,,jeśli dobrze poszukać, to może się to znajdzie w zakamarkach domu moich Rodziców. Teraz właściwie już tylko domu Mamy.
Dzień taki sobie!Czyje to tłumaczenie?François VillonBallada do ukochanejMiłości, tyżeś okrutną, zwodnico,Obłudyś pełna, słodycze twe kłamią,A gdy żelazne kleszcze twe pochwycą,Morderczym ciosem biedne serce łamią.Czar twój śmierć niesie pośród słodkich marzeń,A pycha wszystkie czyny twe przenika,Oczy okrutne, miłosierdzie każeNie gnębić, jeno koić nieszczęśnika.Czyliż nie lepiej by o pomoc wołaćW przystani inszej, gdzie lubość pieszczoty?Nic z władztwa twego zwolnić mnie nie zdoła,Trza mi dozgonnej zażywać sromoty.Mężczyzna ze mnie więc czy drobne dziecię?Zginę, gdyż nadto wielka ma udręka,Litości zda się do cna brak na świecie,Gdy miast radości, sroga jeno męka.Lecz cóż, po długim przecie lat szeregu,Niejedna zmarszczka na twym liczku siędzie,Ja się zaśmieję wonczas, lecz nie, przebóg,I dla mnie starość niełaskawą będzie.Zgrzybialcem stanę się, jak ty zgrzybiała,Żyj zdrowo! Skoro mnie nie byłaś miłą,Trza, byś się innym milszą okazała,Wspierać mnie, nie zaś dręczyć trzeba było.PrzesłanieMiłujesz, książę, a więc lęk mnie bierze,łże źle pojmiesz, co z mych słów wynika,Lecz przecieś łaskaw, tedy zechcesz szczerzePocieszyć, nie zaś nękać nieszczęśnika.PS: Dobitam!
Po konsultacji z wujkiem google powiedziałbym, że śp. Jadwiga Dackiewicz 1. http://tnij.org/jbhp2. (Wiki) – http://tnij.org/jbhq
Dziękuję.:)):*Tylko mi nie mów, że sama mogłam zapytać wujka, bo mogłam, ale jakoś mi się dziś nie chce.:)))
http://tnij.org/jbhr
Czytając strofy , moja nikła erudycja podpowiada z wielką mocą i nieuchronnie skojarzenie – “Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie”, mojego ulubionego i jedynego zresztą wieszcza. Uklony.
Dzień dobry!Aaa. No proszę – mnie się już po napisaniu tekstu jeszcze skojarzył “Żywot Łazika z Tormesu”, co prawda wiek po Villonie, ale z takim refrenem (Jak u Dymnego:) “Chwalcie potęgę pieniądza!”.
Tekst Dymnego – tutaj http://tnij.org/jbhy
Po odczytaniu, z początku z przyjemnością, potem z rozpędu już z jakby mniejszą satysfakcją, przyznaję, że skojarzenie słuszne acz mocno intelektualne – ja skojarzeniom emocjonalnym raczej ulegam, intelekt idzie grzecznie z tyłu.
Śpiewała na koncercie Edyta Geppert. Szkoda, że na youtube nie ma. Jest tylko to. Chłopcy z Placu Broni – Chwalcie potęgę pieniądza (akustycznie)Kto nie lubi niech nie słucha.http://tnij.org/jbh2
He, ładne! Taki lekko countrowy (ze względu na akustycznie) punk : )
Podziwiam. Jesteś Quackie pracowity, niezmordowany, dociekliwy…. i /dobra niech będzie/ utalentowany, mogę pozazdrościć?? :)))) Pierwszy raz spotkałam się z tym zespołem dzięki Tobie. Pan pięknie śpiewa, a jakże wspaniale jest rozumieć… o czym śpiewa:) PS I na dodatek… publikując poradził sobie doskonale sam:)))
Tylko co do zespołu – ponieważ sam się zetknąłem z tą muzyką ledwie parę tygodni temu, w odróżnieniu od Yo li, który ich krążki sprowadzał z ich macierzystej Australii, i to w wersji Super Audio CD, to niewiele potrafię jeszcze powiedzieć… Muszę mieć więcej materiału do porównań, a ta grupa w różnych klimatach gra.
Kto jak kto, ale Yola na pewno:) Posłucham, dla porównania, inne ich utwory, a tymczasem dobrej nocy życzę:)))
Niewinny z pozoru wpis, a ile tekstów i skojarzeń. 🙂 Nie bardzo pasuje mi Dymny do tekstu o Salomonie, jest gorzki aż wykrzywia twarz 🙁
No, gorzki. Swego czasu zaczytywałem na śmierć tomik dzieł Dymnego, trochę sowizdrzalska proza, trochę pokraczna, ale zawsze od strony tzw. prostego człowieka, chociaż raczej nie od strony, od której chciałaby to zapewne widzieć waadza w PRL.Popatrz, w sumie nędzarze i rzezimieszki ze sztuk Brechta są też gorzkimi postaciami, a tędy to przeszło. Zresztą Villon pisze de facto “szczęśliwy ten, kto nie został poraniony przez miłość”, a Brecht (Ammer?) tak jakby nie o miłości, ale o cnotach oficjalnie wychwalanych, a faktycznie na nic się nie zdających.A i u Villona często grubym słowem i o sprawach karczemnych się mówi. Faktem jest, że z o wiele większym humorem niż u Dymnego, ale czy to zasługa Boya, czy też podejścia samego Villona do życia?
Myślę ,że to zasługa Villona, a Boy….. czuł tę literaturę i cudownie umiał ją przełozyć….. porównanie aż banalne : język “Pań swawolnych ” a język “Kubusia….” o Montaigne’m nie wspomnę :)))
Villona, w tłumaczeniu Boya, mam i lubię… za iście wisielczy humor i mimo wszystko miłość do świata :))
Się powtórzę ale muszę to zrobić ponieważ czuję się winnym!Czarodziejce WSZYSTKIEGO NAJSZCZĘŚLIWSZEGO i SAMYCH RADOŚCI:))))))))))))*******************************************PS. Przepraszam, że tak późno ale z CAŁEGO SERCA:************************** ******************************** ************
Mogę się tylko przyłączyć : DDD
Dziękuję Stan….. :))))) *** i ie czuj sie winny… moja babcia zawsze mówiła, że życzenia imieninowe moża składać w oktawę…. :)))) nie pytaj mnie dlaczego, bo nie wiem :)))))
Starożytni Rzymianie tak mieli Wiedźminko.:))) Zazdroszczę Babci.:))
A teraz co do OOOOgromnego tekstu Ałły.”Krytykanctwem literackiem” się nie zajmuję. Co do Brechta nie mam zdania ale przekłady Boya ze starofrancuskiego są cudowne. Tak twierdzą moi znajomi znający francuski a ja się z nimi zgadzam po lekturze takich np. “O zwroku w miłości” Brantome’a albo “Żywoty Pań swawolnych”.
To jest tekst Quackiego !!!!! Alla użyczyła swego adresu dla ułatwienia publikacji :)))))
…bedzie mały kłopot ….. 🙂 publikacje Senatora odróżniałam od publikacji All_i po wielkości liter w tytule…… teraz trzeba chyba wyraxnie podawać Autora :))))
: ((( toć podpisałem się, w tekście, ale się podpisałem: (
.. tak…. ja nie miałam wątpliwości, że Ty to Ty:))))))
Bardzo nie chciałbym zostać źle zrozumiany, ale tym razem akurat All_a użyczyła mi swojego konta ze względu na to, że z mojego nie da się wklejać filmów. A co do starofrancuskich preferencji, to swego czasu zaczytywałem się w “Gargantui i Pantagruelu” Rabelais’a, w przekładzie, jakżeby inaczej – Boya : )
A “Kubuś Fatalista i jego Pan ‘?…. cudo moje ulubione? :))))))
Doskonała rzecz, z tym że już bez tej rubaszności, co u Rabelais, który dla mnie był pewnym objawieniem, że nie dość, że można tak (również i wulgarnie) pisać i jest to uznawane za Literaturę przez duże L, to jeszcze że takie rzeczy powstawały z pięć wieków temu. Zajmowałem się tym w II klasie LO, ku lekkiemu szokowi, ale ostatecznie zachwytowi mojej polonistki, nieskromnie mówiąc : )
Mnie ta lektura została w pamięci , ale nie chciałam nigdy do niej wrócić, choć książka stoi na półce…. 🙁
rubaszność tam tych czasów …znasz może utwór Hurtauta pt. “SZtuka pierdzenia esej teoriofizyczny i metodyczny “? … po rz pierwszy wydany w 1751 roku…….
Nieee : ))) Aczkolwiek ktoś (Lem? Eco?) o tym pisał w kontekście pomyłki, tzn. że (postać w powieści???) poszukiwała jednego tytułu, a dostała przez pomyłkę właśnie “L’art de peter” : ))))
Mam to dziełko :))))) i jeśli nie wzbudzi protestów, to zamieszczę fragment :))))
Hehe, ja jestem za, w granicach rozsądku : ) ale nie będę się upierał, jeżeli przeciwnicy przeważą ; )
dalszy ciąg tytułu brzmi :” Na użytek dla konstypantów, smutasów, ponuraków, dam melancholijnych oraz wszelkich niewolników przesądu.Z dodaniem Dziejów księcia Pierdziwiatra i królowej amazonek czyli o poczatkach szambiarzy “…. :))))
Zaczyna się, rzekłbym, złowróżbnie : )) ale i obiecująco. W sumie mimo różnicy epok nie różni się to tak bardzo od Rabelais, może to tak jak z postępem technicznym, który nabrał przyspieszenia dopiero w XVIII-XIX w., a do tamtej pory był dość powolny?
“dam melancholijnych”, czyli w sam raz dla mnie Wiedźminko.:)))
Dzień Dobry:)) Świetny traktat o puszczaniu baków, stworzył hrabia Aleksander Fredro:))
Dzień dobry. Może przetłumaczył tego Hurtauta, o którym pisała Wiedźma, albo się nim zainspirował?
Chyba zasłużenie dostał Boy Legię Honorowa za przekłady, które przybliżyły nam tyle dzieł francuskich twórców :)))))
Dobranoc, darz bór Mikołajom ; )
Dzień dobry ! Nikto ne je doma ? 🙁
Dzień dobry, ja jestem : ) Mikołaj przyszedł? Bo do nas tak – kazdy coś dostał, a Najjunior poza prezentami zapakowanymi w papier – coś niby zapalenie gardła z gwałtownym bólem ucha : (
Zapalenie ucha środkowego : (((
Ten Mikołaj jest jakiś złośliwy w tym roku….. mnie też przyniósł infekcję…… auć…nie lubię :((((
Kuruj się w takim razie. Mam nadzieję, że to u nas nie jest BARDZO zaraźliwe, bo jak starszy też dostanie, to z kim ja na te narty pojadę?
… chyb anie jest bardzo zaraźliwe, ale na pewno bardzo bolesne :(((.
Wiesz, nawet dzięki Bogu nieprzesadnie, sądząc po objawach. Mam nadzieję, że Twoje kłopoty też nie są ekstremalne?
ekstremalne na pewno nie, raczej nieprzyjemne 🙁
Na wszelkie początkujące infekcje polecam Wiedźminko herbatę z imbirem.:)) Z DUŻO świeżego imbiru. Pokroić, wrzucić, wypić. Nawet smaczne.:)) Obiecuję, że jak ręką odjął.:))
Witaj w klubie miłośników imbiru :)))) Za to Senator…. aż Go otrząsa na samo wspomnienie 🙁
Dzień dobry!!:))) Pracowity ten mikołajkowy dzień.. Uff i pełen wrażeń:)))
Dzień dobry, ano pracowity. Właśnie muszę na moment wybyć, utrzymajcie posterunek : ))
Tak się zaczytałam, że zapomniało mi się przywitać.:(((Dzień Bardzo Dobry Kochani.:))) Albowiem nie znacie dnia ani godziny gdy doliny rozpaczy uniesie Was na szczyty radości.:)))Ps: Jutro pewnie znowu opadną mi skrzydła, ale dziś się cieszę całą sobą.:))) Czego i Wam życzę. Także i na wszystkie popojutrza.::)))
Dzień dobry Jasmine:))), a dlaczego jutro niby mają Ci skrzydła opaść?? Ja mam zamiar cały tydzień fruwać, nawet z łopatą:))))
Witaj Skowroneczku.:)))U mnie dwa do przodu, trzy do tyłu, jak zwykle, dlatego tak.:)) Dziś się śmieję, jutro pewnie beczeć będę.:))Łopata jak na razie nie potrzebna. Nie pada, na termometrze 0.:))
Dzień dobry:)) Zapomniałem już, biedaka, jak wygląda blady świt i zorza jutrzni na niebie:((
I gdzie to całe towarzystwo choruje??:)
Dzień dobry! Jak tam potomstwo – całe i zdrowe, czy też poiwanogroźniłeś je posochem albo i czymś nowocześniejszym? ; )
Witaj:)) Od czasu do czasu urządzają mi taki trening i liczą, że na sucho im ujdzie:) Dwóch braciszków schedą po mnie zawiaduje, “uceni, panie dziu, okrutnie!!” i tylko jak coś im nie wychodzi, przylatują do mnie rwetes czyniąc jako ptacy. Nie, nie po ratunek, na konsultacje! Kończy się to tym, że senior rodu obleczenie świąteczne na grzbiet naciąga i idzie oczami za progeniturę świecić:(
Do mnie też przychodzą, jak narozrabiają, ale jeszcze nie są na tyle cwani, żeby na to mówić “konsultacje” : )))
Kwaku… nie mam wątpliwości…. Twoje dzieci też są po championach :))))))
Chętnie bym im do tych championowych genów dołożył cwaniactwa, choćby i takiego, żeby na wołanie o ratunek mówić “konsultacje”, ale nie ma skąd, prąpani!
rozwiną się prąpana, rozwiną :))))) a ” cwaniactwo” to brzyyydkie słowo….:(
wiedźminko, żebym został dobrze zrozumiany, cytat z komentarza pod blogiem Wojtka Orlińskiego: “Przez całe swoje życie zawodowe unikałam pracy w zespole jak morowej zarazy, ale stary, wypróbowany model pracy w grupie stosowany przez uczniów i studentów wygląda jakoś tak: 30 minut wygłupiania, dowcipkowania i ogólnego obijania, 10 minut wyczekującego patrzenia na najbardziej kumatą osobę w grupie i czekanie, co powie, i ewentualnie 5 minut robienia tego, co kujon wymyślił. Z punktu widzenia większości grupy zapewnia to maksimum efektu przy minimum włożonego wysiłku.” – zazwyczaj jest tak, że tym kujonem jest Junior Starszy. On się nadwyręża, ale punktują wszyscy. A ja bardzo chciałbym go nauczyć, jak dać wkład od siebie, ale zapunktować lepiej od tych, co się zgrabnie podczepiają. O to mi chodzi, być może słowa źle użyłem.
.. to prawda, to słowo nie pasuje do poczynań Juniora…. :)) on sie nauczy rozsądnego wykorzystwania swoich szans, a zapowiada się znakomicie…. wygląda na to, że ma zacięcie przywódcze i głowę pełną pomysłów … :)))) będą z niego ludzie :)))))
Podrosną, podrosną i zaczną:)
:))) i bardzo dobrze…. porządek w Rodzinie zachowany :))))
Witam Panią:)) Rózga jak??:))
Hej, hej co Wam Mikołaj przyniósł?? :)))
Mnie rózgę, ale malutką:(( Tobie dużą, prawda??:)))
:)));p :)))) Nie mógł, odpowiedź jest poniżej:))))))
Właśnie przeczytałam “…Dlaczego Mikołaj jest zawsze uśmiechnięty?- bo jako jedyny zna adresy wszystkich niegrzecznych dziewczynek!” Prawda to czy fałsz??:)))
:)))) spryciarz z tego Mikołaja :)))
No proszę, a ja dopiero dziś się o tym dowiaduję!! Już wiem o co w przyszłym roku go poproszę!!:)
Aha, przy okazji – jutro o zwykłej porze chciałem zaprosić do nas pana Ignacego. Czy ktoś ma inną propozycję?
Chyba nikt nie będzie protestował!
Nie, dlaczego, może jakaś rocznica, imieniny albo coś, o czym nie wiem? A może komuś innemu lepiej pasuje? Ja jutro o “swojej” porze (circa 17:00) będę miał gotowy tekst, ale to nie znaczy, że musi pójść jutro. Dlatego pytam.
Dlatego napisałem:”chyba”:)
No, czas odpocząć. Dobranoc:))
Ja nie zgłaszam żadnych zastrzeżeń…..pan Ignacy rulez…. :)))
Ooo kurcze:)))) Wiedźminka rulez:))))
Tak, tak Panie Quackie, czekamy na p.Ignasia niecierpliwie:)))
Zbyt szybko minął ten mikołajkowy dzień, całkiem jak nie poniedziałek. Padam na.. klawiaturę.. Spokojnej Wszystkim.. Dobranoc:)))
No, działo się dzisiaj, oj działo. Oby jutro było spokojniej. Ale w Gdyni pogoda może być, jaka była dziś : )
Zapalam lampkę, by noc była spokojna i zdrowa :))) dla Wszystkich :))
Dobranoc :))
Hop hop!! Dzień dobry:)))
O! Matko święta… wygrzebał się spod pierzyny:)))) Dzień dobry:)))
:)) Precz z piernatami!!!
Phi,:( jestem innego zdania.. żeby tak jeszcze godzinkę!!!! Poleniuchować:))) A śnieg sypie, sypie…
Wypiernaciłem się wystarczająco!:( U mnie pada uroczy deszczyk. A jak wspaniale wszystko się ślizga!:)
A Mr. Kopstruczumcziwadze jeszcze śpi!
Dzień dobry !… sen, dobry pomysł, zwłaszcza, gdy nie snią sie koszmary :)))
Szaro mały mrozik, bez wiatru, ale i bez słońca. Śnieg ma padać jutro……
… wracam pod kołderkę, ale i tak przyjdę na Wyspę…..:))))
Dzień dobry:))) Ale śpioch! Uj!!!:))
:)))) niecałkiem dobrowolny, ale sie nie opieram :))))
Dzień Dobry:)))U mnie pogoda jak wczoraj. Śpiochowa. Pochmurno, termometr zaokienny pokazuje 0 stopni. Nie pada.:)Jedyna, aczkolwiek miła zmiana, to wróbelki. Mniej ich niż kiedyś bywało, ale i to cieszy.:)) Po raz pierwszy za to, chyba na dobre, zadomowiły się, a raczej zaogródkowały, kosy.:))
DzieńDobry:)) Wróbelków coraz mniej, za to wron, gawronów i kawek całe watahy:)) Również synogarlic tureckich. Klimat się zmienia, ziemia się spłaszcza, jeszcze jeden sputnik łubudu i wysiadka!(Z filmu Ewa chce spać???)
Tak:))) Ewa chce spać!!!:))) Jako żem Ewa potwierdzam.:)))Nie strasz, bo jak popłyniesz gdy się bardzo spłaszczy to spadniesz.:)))
i srok coraz więcej, bo wszystkie ptaki drapieżne są pod ochroną….. więc wróble jajka i pisklaki padają ich ofiarą :(((
PS: Miało być kowaliki.:)) Kosów ci u nas dostatek od zawsze.:))
Dzień dobry! Wcale nie spałem, tylko byłem z małżonką na sporych zakupach spożywczych przed wyjazdem (tam się jedzie z własną wałówką). Już jestem, jednakowoż!
Witaj:)) Z żoną na zakupach…..To się dla szkatuły zwykle źle kończy!:(
No, te były spożywcze. W hipermarkecie. A galeria handlowa przy nim – nieprzesadna, żadnych tam bardzo interesujących sklepów z modą ani kosmetykami nie ma, głównie jedzenie i takie tam. Natomiast na zakupy do centrów handlowych małżonka jedzie sobie sama, względnie z psiapsiółką, wypracowałem taki model i nawet go opisałem, na kontrowersjach niestety (zrobisz wyjątek, Senatorze? http://tnij.org/jb9w), dzięki któremu uczestniczenie w zakupach z żoną jest mi odpuszczone.
Przeczytałem z zainteresowaniem. To jest etap, który ja już mam za sobą i uwierz mi – to metoda stara jak świat. Za parę lat przestanie działać, zobaczysz. Ja już jestem na kolejnym etapie. Z zimną krwią stwierdzam mianowicie, że zakupy wszelkiego rodzaju fatałaszków nic a nic mnie nie obchodzą, spokojnie znoszę świadomość, żem w oczach mej połowicy grubian i wcale nie psuje mi to humoru! O!!
Hmm, u mnie raz zadziałało i do tej pory “trzyma”, ergo nie ma potrzeby kolejnych dyskusji, ergo nie muszę stwierdzać, czy mnie to obchodzi, czy też nie, ergo nie wychodzę na żadną postać – przyjemną ani nieprzyjemną : ))) Ale swoją drogą, niezły byłby taki etap, żeby nie zwracać uwagi na humory ; ) Mówisz, że to przychodzi z czasem?
To już przyszło, tylko Ty o tym nie wiesz:) Pani Q. świetnie zdaje sobie sprawę z Twoich zabiegów, bawią ją i udaje, że niczego nie zauważa na zasadzie – niech sobie chłopaczek wyobraża, że mnie nabrał, szczęśliwymi dziećmi łatwiej się kieruje:)
: ))))) !!!
Rozumiem…Śmiech przez łzy!:))
Pozytywnie Senatorze….. obie strony są rade, więc po co to psuć ?:))))
Mąż mojej przyjaciółki tak udoskonalił niechodzenie na zakupy, że jego żona przywozi mu do domu wybrany garnitur czy buty i dopiero wtedy odbywa sie przymiarka :)))))
o innych częściach garderoby nawet nie wspominam :))))
No. A jak nie pasują??? Chyba, że mają taki staż, że ona już na oko dobierze pasujące : )
jak nie pasują, to powrót do sklepu i nowa przymiarka, na ogól udana, bo już wiadomo co było źle….. :))) moja przyjaciółka jest nieopisanie spokojna :)))))
To tak jak u mnie!! Tylko garnitury to ja muszę szyć!!:)))
Pan Lajkonik z bałwankami, więc tutaj zapalam lampkę, żeby mu w oczy nie świeciła, a nam przyniosła dobąa noc :)))
Dobranoc…… 🙂