Miesiąc przeleciał chyżo od czasu, jak Steńka widziała hrabiego Zenona, miesiąc od owej pamiątkowej chwili w lesie dobrojewskim.Dziwna i niepojęta zmiana stała sie w niejod tej chwili. Ona, wesele całego domu,, “Słoneczko”, jak ją dowcipnie przezywał ojciec, stała się dla rodziny obojętną, nieuchwytną, jak jakaś nieodpowiednia zagadka. Co w niej sprawiło tę zmianę, nie wiedziała sama.Snuła sie jak cień filigranowy dawnego słońca po ciemnych, starych komnatach dworku doryckiego, jak głos mogilny puszczyka, jak bielmo własnej prababki .
Nieraz o zachodzie miesiąca stawała w onie, podając białe ciałozimnym uściskom nocy, w białym gieźle i złotym diademie włosów na czubku głowy. Czasem, bywało, uśmiechnęła się z nagła, klasnęła w dłonie i biegła do pokoju matki, gdzie pod łóżkiem stała zakuta skrzynia z kosztownościami rodu. Wtedy zza piersi wyciągała maleńki kluczyk i śmiejąc się cichutko, jak dzwonek, stroiła się w nie do srebrnego miesiąca, czyli księżyca.
Tak ! kochała! – Czuła to teraz wyraźnie, ale co kochała ? Czy to zycie swoje młode, a tak bujne, które oddech jej zapierało, uganiała konno na Rodrygu przez pola i wąwozy ? Czy ten ogród dyszący pod czarną przeponą nocy ? Czy swoje młode, opalowe ciało o aksamitnym glansie ? Czy może włsy swe przepaścisto – miedziano – płowe, które w przegubach i skrętach zwrotnych spływały jej wzdłuż stosu, zakrywając ją niby płaszczem ognia – czy też ? Czy też ? Nie, ona nie może, cóż znowu, przecież jest kobietą, a nie dzieckiem, żeby kochać mężczyznę i do tego jeszcze hrabiego ? – szaleństwo. Nigdy! przenigdy! raczej spalić sie ze wstydu, a potem rzucić w lustrzaną taflę jeziora bladoniebieskiego w lila mgle nocnej – ach, umrzeć , i to raz na zawsze, by nie wstać więcej.
Albo być uratowaną i wybawiona przez miłość Zenona – szeptał jej zły duch w usta.
Precz, czarcie ! – wołała żegnając się z nim znakiem krzyża – Precz !
Nikt by w takich chwilach nie poznała dawnej Steńki, młodego źrebaka, uganiającego konno na Rodrygu przez padoły i kurhany leśne.Wyglądała teraz jak westalka, święta dziewica, pilnująca swego ognia namiętnoci, aby nie zgasł nadaremnie.
Pewnego wieczora, gdy tak stała, kapiąc się w księżycu i we własnych myślach, drzwi skrzypnęły cichutko i do pokoju weszła pani Dorycka obarczona liste.
– Nie spisz jeszcze, Steńku ? A ot ! dobra nowina dla mojego kociaka: wyobraź sobie dziecko, co za honor nas spotyka. Hrabina Kotwicz ma zaszczyt zaprosić nas do siebie na jutro na ogromne polowanie, które urządza z powodu bliskich zaręczyn swego jedynaka z baronówną Świdrypajło. Dziwię się nieco – trzepała skwapliwie – bo panna ani taka ładna, ani nazwisko nie takie piękne, tylko tyle, że straszna bogaczka, a dla tych magnatów pieniądz to czas, to nazwisko, to wszystko.
Ale, Steńku – zatrzymała sie nagle – co tobie, dziecko jedyne? Tyś blada jak ten księżyc zamglony za chmurami, ty mdlejesz! Jezu Chryste ! Ja po doktora !…….
Magdalena Samozwaniec.
Dzień dobry:)) Tym razem Steńka ujdzie z życiem :)))))
Będzie Offftopic z grubej rury – Lech-Juve 1:1 i Lech przechodzi do fazy pucharowej!!! Boisko bardziej przypominało stok narciarski niż cokolwiek innego… Ale chłopaki dowieźli rezultat i grają dalej – a JUVE ODPADA!!!
Stał się cud pewnego razu !!!! Gratulacje i podstępne pytanie …. to była piłka…. śniezna ?:)))))
Tak jest, a od razu powiem, że sukces tym większy, że Włosi grali w kamuflażu na śnieg : ))) Powinni im dać rakiety śnieżne, a nie tam tylko pomarańczową piłkę!
Świetnie…. naprawdę znakomita wiadomość… :)))) niejedno serce rozgrzała ! :)))))
Mam nadzieję, że rozgrzała, brat był na stadionie, jak zachoruje, to szanse zobaczenia się z nim na święta maleją…
Nie martw się na zapas….. :)) będzie dobrze… :))) *
Dzień dobry:))) Panna mdleje z rana, ooo.. pardon z wieczora, a Lech dokonał sztuki nie lada:))) Śpicie, a ja idę powalczyć z.. łopatą.. Oddam parę ton białego szaleństwa za darmo.. Są chętni???:)))
Włosi już mówią, że tego meczu nie powinno było być…. bo z nieba padał lód:(
Dla jasności – odkopałam się:( i zaraz jak ta Steńka padnę zemdlona…O! Proponuję niebodze wziąć się za łopatę, a wszelkie afekty miną bezpowrotnie:))) No może nie wszystkie, wściekłość na cymbała odśnieżającego drogę, który notorycznie zasypuje wjazd…. wrrrrrrrrrrrrrr x 100 :((
on nie odśnieża tylko przerzuca śnieg…..bo musiałby wywieźć, gdyby miał być skuteczny 🙁
Aha, gdyby ktoś cierpiał na brak zajęcia, to zapraszam gorąco.. do mnie:))) Widoki przepiękne, co tam Disneyowskie bajki :)))
Noo! Odtajałam, dzioba po piłowałam, mogę się spóźnić do pracy. I niech mi ktoś spróbuje …:))))
Stan!!! Dojechałeś???!!!
Stan dojechał o ile wziął narty albo wręcz rakiety śnieżne…sądząc po komunikatach.:(((
DzieńDobry:)) Powalił mnie “aksamitny glans” :)))))))))))))))))))))))
Witaj…. ach to opalowe ciało :)))), te blaski i odcienie :)))
Dzień dobry. No i spełniły się prognozy, za oknem wygląda coraz bardziej jak wczoraj wieczorem na stadionie Lecha Poznań.
tym razem północno- zachodni skrawek jest do zasypania …. 🙁
Hmmmm… Skrawek???
.. na mapie tak to wyglądało….. cypel byłoby pewnie lepiej :))))
.. bo to była, wolna od opadw, tylko część zachodniopomorskiego 🙂
Stąd nie widać, co cypel, a co skrawek, tak śnieg pada : )
:))))) !
Dzień dobry ! ” puchowy śniegu tren ” ( styl zobowiązuje )… dotarł w nocy i do mnie…… szczęśliwie bez szaleństwa. 🙂
” człowiek panem świata”….czy jakoś tak:((((( matka natura regularnie daje nam prztyczka w nos:!
No coś Ty Wiedźminko, to wszystko wina.. peło :))))
a tak…. wszystkie kataklizmy tam należą :)))
” Oplotła go rzęsami w talii, aż nim gibło w kierunku odwrotnym. I zaczął kwilic, jak dziecie, zapomniane przez pedofila”Trzeba iść z postępem, a nie zagladac do staroci
Witaj Markizie :))) a co z porzekadłem :”Stary, ale jary “? “:)))
…zdradzisz skąd wziąłes ten przecudnej urody cytat ?:)))) bardzom ciekawa :)))
Podpowiem. Z wykopalisk, w Egipcie a dot. mumii
:)))) świeżutkiej mumii zapewne ?:)))
..i uzdolnionek literacko :))))
Witaj Markizie:) Ty to masz lektury:))
Och, życiż ty, życiż!! Dzień dobry:)))
Witaj Senatorze ….. ciągle zasypany ?:((
ta robotą, za którą chciałeś być Iwanem Groźnym bez posocha :))))
🙂 Robotę już kończę, na szczęście. Z jednej strony tom nawet rad, że beze mnie nie potrafią sobie poradzić, a z drugiej zły, że beze mnie nie potrafią sobie poradzić:)))
Dzień dobry:)) Nie zasypany, na szczęście. Dzieci mnie regularnie rano odkopują. A nie nie, nie zaczęły mnie akurat nagle nieprzytomnie kochać:( Najlepszy pod słońcem tatuś okazał się być im bardzo potrzebny. Rzekłbym – niezastąpiony!
:))) juz wiem Senatorze….. dzieci zwyczajnie zbyt rzadko Ci to mówią, ale…jak widać, dobrze to wiedzą! Mądre dzieci po championach :)))))
Aha….! No to teraz już nie wiem – martwić się czy cieszyć??:)
Cieszyć się ! :))))) masz w tym swój zasłużony udział :)))))
PS Och, życiż ty, życiż!!!
to już brzmi powaznie….. :))))
Suchajcie, suchajcie! Wysypałło się, co się miałło wysypać, przejaśnienie jest, śniegu leży dobre 30 cm., a nawianego nawet do pół metra. Zima, kurka lodowa!
Witaj:) Lep bałwana!!
Nie muszę lepić. Przyszedł właśnie jeden bałwan ze szkoły (Najjunior), spóźniony, cały w śniegu. Rzeczy na kaloryfery, młody od razu w piżamę i pod kołdrę, karnie szlaban na przyjemności. Pociągnął nosem, mruknął “Opłaciło się” i poszedł do wyra.
Mądre dziecko! Tylko okrutników za rodziców ma:(
Jakbym teściową słyszał. We czwartki chodzi na dodatkowe zajęcia – plastyczne, i nie dla chorej ambicji rodziców, tylko dla własnej przyjemności (już czwarty rok), zajęcia zaczynają się o 15:00, w domu był 15:20 w stanie nie nadającym się do użytku, wymagającym osuszenia etc. Mam go jeszcze po głowie za to pogłaskać? ; )
hmmm. ” każdy ma prawo przynajmniej raz dziennie okazać się matołkiem “…..:)))) Twoje dziecko też :))))
… sam pomyśl ile miesięcy Najjunior czekał na ten śnieg :))))))
Tego nie znałem, kto to prawo uchwalił i kiedy?
. to jest moje prywatne prawo, uchwalone osobiście w ubiegłym wieku i stosowane niekiedy w pracy. Moi pracownicy niespecjalnie je lubili :)))))))… domownicy tez :))))
O rany!! Dzieciak ma prawo od czasu do czasu wytarzać się w śniegu, utytłać w błocie i jeszcze cieszyć się z tego jak prosię w deszcz!! Toż to dziecko, nie kadet z Korpusu Paziów!:( Ty nigdy się nie spóźniłeś? Ja sam ile razy zapędziłem się w “pociąganiu za konsekwencje”, tyle razy długo i głęboko zastanawiałem się, czy nie przesadzam tym razem i zwykle – najczęściej zbyt późno – dochodziłem do wniosku, że znowu przesadziłem i okazałem się kolejny raz bardziej katolicki od papieża! Też niejeden raz przyszedłem do domu jedynie z grubsza człowieka przypominając:)
A oczywiście, że tak. Za każdym razem robiłem to ze świadomością konsekwencji i z pokorą je przyjmowałem : )
Masz rację Senatorze…. dorzucę jeszcze, że to przesadnie czyste dzieci są najbardziej narażone na wszelkie alergie :((
Ha, no właśnie alergię to on ma, mimo że jako drugie, młodsze dziecko nigdy nie był zmuszany do przesadnej czystości (po pierwszym już wiedzieliśmy, co potrafi dziecko). Akurat w tym przypadku to kwestia genów, po ojcu znaczy. A ja przez dłuuugi czas nie wiedziałem, skąd mnie się wzięła alergia, aż moja Mama na tzw. starość zaczęła dostawać raz na jakiś czas przeróżnych objawów.
A druga sprawa to kwestia W CZYM się idzie tarzać na śniegu – mamy specjalistyczną odzież narciarską, która w takim przypadku pozostawia przynajmniej zawartość nietkniętą, a jak polazł w szkolnych ciuchach, to nie dość, że rzeczy do suszenia/ prania i suszenia, to jeszcze sam mógł się przeziębić!
w zasadzie rozumiem Twoją irytację….. ale to prawo dziecka być nierozsądnym !:)))
.. mój małolat, będąc w wieku Twego Najjuniora… wybiegł mi kiedyś na spotkanie…. im blizej był, tym mniej mi było do smiechu…. gdy dotarł, okazało sie, że błoto wylewa mu sie z kaloszy, a cały wygląda, jakby go kto w kałuży poturlał:)))) …. tylko sapnęłam i pogoniła dziecko do domu w celu gruntownego wyprania :)))
No cóż, jeżeli było to na wakacjach… A w pobliżu był szlauch z wodą… Świeciło słoneczko i było to wszystko na luzie i bez planów na najbliższe pół dnia – to sądzę, że nie miałbym uwag : ) Ale upieram się przy swoim, że w środku roku szkolnego, między jednymi zajęciami, a drugimi, w momencie, kiedy po przemoczeniu i wychłodzeniu Junior może zachorować etc. – niefajnie jest.
:)))) tak hartowała się stal….:)))
Oby, oby, bo jak się rozhartuje, to będzie na złomie leżał ; )
… a jak brat ? nie zaszkodził Mu ten mecz ? 🙂
Auć. No więc rozmawiałem w międzyczasie z Mamą Q., i zeznała, że zaczął dzisiaj dzień od wizyty w szpitalu, ponieważ nie czuł końców palców u nóg od wczoraj. Na szczęście nie odmroził ich sobie całkowicie, tylko przemroził poważnie. Zdaje się, że już wszystko wraca do normy : )
:)))))) może lepiej nie mów o tym Najjuniorowi:))))
Cichytko dokoła, więc i ja cichutko zapalam swoją lampkę i szeptem mówię : dobranoc :))))
Dobranoc, śpij słodko:)))