Pan Ignacy Lajkonik obudził się tego dnia nieco później niż zwykle. Wstał z łóżka, w radiu grała muzyka, jak co rano, co akurat było najzwyklejszą rzeczą pod słońcem – radio miało zegar i włączało się samo o określonej godzinie, budząc pana Ignacego. Zaraz, zaraz – pod słońcem? No właśnie nie, ponieważ niebo za oknem wyglądało nie wiadomo jak: raz, że bardziej szaro, a zaraz potem, że bardziej buro. Pan Lajkonik otrząsnął się i skierował w stronę łazienki, kiedy w miejscu zatrzymały go wypowiedziane słodkim tonem słowa – Dzień dobry, panie Ignacy…
„Chwileczkę” pomyślał sobie pan Lajkonik „O tej porze? W moim domu? Słodkim tonem?” – i wtedy właśnie zobaczył, kto do niego mówi, jednym tygrysim susem dopadł szafy, błyskawicznie wyciągnął szlafrok i narzucił go na piżamę, zawiązując pasek w tempie godnym bosmana na portowych zawodach w splataniu węzłów. A wszystko to, ponieważ na kanapie po drodze do łazienki siedziała piękna brunetka w typie Salmy Hayek, ubrana w nienaganną garsonkę, która doskonale eksponowała jej urodę, i uśmiechała się, rzucając tym uśmiechem blask na cały pokój. Reakcja pana Ignacego wcale jej nie zdziwiła, za to w oczach zapalił jej się łobuzerski ogieniek.
Tymczasem pan Lajkonik, szczelnie zawinięty w szlafrok, opanował zaskoczenie i zadał rzeczowe pytanie – Tak właściwie, to kto pani pozwolił… Kto panią tu wpuścił? – a ona, wcale nie przejęta, wstała i wskazała gestem elegancką teczkę z purpurowej krokodylej skóry.
– Zostałam upoważniona do przedstawienia panu wyjątkowej oferty… – otworzyła teczkę, wyciągnęła z niej coś i zgrabnym ruchem zawiesiła w powietrzu pomiędzy nimi. – Proszę – wskazała. – Proszę się przyjrzeć, panie Ignacy…
Pan Lajkonik podszedł nieufnie i przyjrzał się. Na wysokości jego nosa orbitował w powietrzu przedmiot, wyglądający, jak małe, złote jajko Faberge. Im bliżej pan Ignacy się przysuwał, tym większe widział własne odbicie. Z całkiem bliska wyglądało to, jakby zaglądał do tego samego pokoju, niczym Alicja przez lustro na jego drugą stronę. Ale w przeciwieństwie do pokoju po tej stronie, tam było lato, w oknie było widać palmy, które jako żywo nie rosły przed blokiem pana Lajkonika, a on sam, w nienagannie skrojonym garniturze godnym agenta 007 siedział na kanapie, z drinkiem w dłoni, obejmując po ojcowsku towarzyszki dwie, z których jedna… tak, jedną z nich była właśnie imponująca dziewczyna z teczką, która – pan Ignacy aż się cofnął i spojrzał ponad „jajkiem” – stała właśnie koło kanapy w tym prawdziwym pokoju i zmysłowo się do niego uśmiechała.
– No i co to ma być? – zapytał pan Ignacy Lajkonik, nadal zdenerwowany faktem, że w jego mieszkaniu jest ktoś, kogo tam nie powinno być, ale jednocześnie zaciekawiony.
– To, kochany panie Ignacy, jest nowy punkt widzenia, który panu proponuję. Jak pan widzi, jest on całkowicie skoncentrowany na pana potrzebach, tak, aby był pan w pełni usatysfakcjonowany. Ponadto jego wygląd sprawia, że nie powstydzi się go pan w najlepszym towarzystwie, a funkcje dodatkowe… – wyrecytowała całkiem naturalnie brzmiącym tonem brunetka, ale nie było jej dane dokończyć. Pan Lajkonik bowiem zareagował, jak zawsze w takich sytuacjach.
– Po pierwsze, to skąd pani wie, jakie są moje potrzeby? A po drugie – niech się pani nie łudzi, świetnie wiem, że takie rzeczy kosztują, i to nie są pieniądze na waciki! –
– Och, co do potrzeb, to przecież jest pan stuprocentowym mężczyzną – zaśmiała się perliście dziewczyna – A co do płatności, to przez pierwsze życie nie płaci pan nic… Z tym, że po zakończeniu okresu promocyjnego musi pan się zgłosić do naszej siedziby, celem wymianu punktu na nowy –
Pan Ignacy popatrzył na swojego pięknego gościa, któremu w oczach znowu zalśniły płomyki rozbawienia i nagle już wiedział, gdzie się mieści ta siedziba i jak nisko… a raczej głęboko. – Wybaczy pani, ale nie skorzystam – powiedział najchłodniej, jak potrafił – A teraz proszę bardzo opuścić ten lokal. Nalegam! – Brunetka przestała się uśmiechać, zmrużyła lekko oczy, pstryknęła palcami (punkt widzenia tylko świsnął w powietrzu, wskakując do teczki), obróciła się na pięcie i szybkim krokiem, bez pożegnania, weszła prosto w ścianę. Pan Lajkonik, tym razem jakoś wcale nie zaskoczony, zrobił głęboki wdech, potem wydech, i poszedł do kuchni, z zamiarem wypicia porannej kawy i przemyślenia tego wszystkiego.
W kuchni okazało się, że kawa już paruje na stoliku, naczynia z wczoraj są pozmywane, okruszki zamiecione, podłoga zrobiona na błysk, z wyjątkiem kilku kłębków białego puchu, leżących koło taboretu, na którym przycupnęła skromnie ładniutka blondynka w beżowej sukience ze złotawym wykończeniem. Pan Ignacy tylko pokręcił głową. – Miejmy to już za sobą – powiedział z przekąsem – Pani też zjawiła się bez zaproszenia, tak jak koleżanka, drzwi pani nie otwierałem… O co chodzi? Chce mi pani pożyczyć – na przykład zdrowia, szczęścia i pomyślności?
– Nie – odezwała się cicho – Bardzo przepraszam, ale to mój pierwszy dzień w pracy, więc pomyślałam, że trochę panu pomogę… I nic nie pożyczamy. Moja firma daje zupełnie nowy punkt widzenia, o, taki – tu podała panu Ignacemu przezroczystą, szklaną kulę. Ten przyjął ją i drgnął, zaskoczony jej nikłym ciężarem.
Spojrzał w nią pan Lajkonik i… jakoś niczego nadzwyczajnego nie zauważył. Obrócił w dłoni – nic specjalnego się nie stało. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że zwykłe rzeczy, widziane przez kulę, nabierają pewnej świetlistości, transcendencji i niezwykłego wyglądu, a kiedy zerknął na dziewczynę, wyraźnie zobaczył nad jej głową jasny krążek. Milcząc, oddał jej punkt widzenia. – To jak? Zdecyduje się pan? – zapytała nieśmiało. Pan Ignacy potrząsnął głową – A jaka jest umowa? To znaczy, niby wiem, ale jakoś mi się nie chce wierzyć, że to takie piękne.
– Och, proszę, proszę uwierzyć! Czym jest wobec wiecznego życia te kilka…naście czy …dziesiąt lat? A przecież to takie proste, dziesięć punktów w umowie… z podpunktami trochę więcej. Aha, i po odebraniu nagrody będzie miał pan obowiązek od czasu do czasu zaprosić do naszego grona kogoś znajomego, albo nieznajomego. Tak jak ja pana – teraz.
– Nie, proszę pani. Dziękuję bardzo, ale nie – powiedział zdecydowanie pan Lajkonik – To brzmi pięknie, ale ja bardzo nie lubię nic sprzedawać swoim znajomym. A co do punktu widzenia, to mam swój i nie zamierzam go zmieniać. A poza tym, wie pani, umowa z dziesięcioma punktami wygląda bardzo fajnie, ale te podpunkty… Jest pani pewna, że tam nie ma nic drobnym drukiem? I co z serwisem, bo słyszałem, że są skargi? Teraz milczała zakłopotana blondynka, a pan Ignacy pokiwał głową. – Proszę teraz już iść. I błagam, następnym razem nie wpadać bez zapowiedzi.
Drugi gość nie zadał sobie trudu, aby wyjść. Po prostu w jednej chwili blondynka siedziała na taborecie, a w drugim – już jej tam nie było. W kuchni było cicho, jak pietruszką zasiał (od kiedy uprawa maku została zdelegalizowana). Pan Lajkonik wręcz pomyślał sobie, że to wszystko mu się tylko śniło… Ale przecież całe pomieszczenie lśniło czystością, a przed nim stała coraz już słabiej parująca kawa. Uniósł więc filiżankę i upił pierwszy łyk. Od razu poczuł się lepiej, raźno zatarł dłonie i zabrał się za krojenie chleba,
sera i wiejskiej kiełbasy od pani Moniki.
Po chwili popatrzył przez okno. Nie – to zdecydowanie nie był sen. Obie panie, brunetka i blondynka, stały obok siebie na śniegu z wyraźnie kwaśnymi minami. Wymieniły kilka uwag, kręcąc głowami. Potem ta w beżach i złocie podniosła dłoń i pokiwała nią ku oknu pana Ignacego w geście pożegnania. Powiedziała kilka słów, wyraźnie do niego, a on z ruchu warg przeczytał „Jeszcze tu wrócimy…”. – Ci akwizytorzy – pomyślał sobie pan Lajkonik – Znajdą cię zawsze i wszędzie… Ale żeby we własnym domu? Rano? Tak z zaskoczenia??? Po czym dokończył sobie robić śniadanie. A na szafce, obok filiżanki z poranną kawą i fotografii pani Chandry położył własny, wypracowany przez lata punkt widzenia. Stary, porysowany i nieco rozchybotany, ale własny.
__________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry! Drogi Czytelniku, czy Twój telefon komórkowy na pewno jest najnowszy, ma wszystkie funkcje, aplikacje i bajery? A może czas go już wymienić?A jak z punktem widzenia???
DobryWieczór:)) Panie miały po prostu niskie kwalifikacje, nie uwzględniły punktu siedzenia pana Lajkonika, przy oferowanym aspekcie:))Zaświaty również powoli schodzą na psy!!!
To bardzo możliwe. Ale przecież tylu jego sąsiadów już wymieniło swój punkt widzenia wedle oferty! Panie muszą teraz przejść specjalne szkolenia, poćwiczyć w terenie – i może kiedyś wrócą do pana L. ?
Powinny napisać odpowiedni konspekt do prospektu, reklamującego aspekt, by nie doznać despektu:))
Heh, autor właśnie takie rzeczy robi. Powinny, indeed!
Ciepłota ciała podnosi się po tak ciepłym tekście.”ładniutka blondynka w beżowej sukience ze złotawym wykończeniem” jest uroczym fragmencikiem a to bynajmniej nie jedyny bursztynek, który daje się wyłowić z piasku na tej nagrzanej plaży (palmy, tak?). Gdyby to mnie napadały takie akwiz-branki, miałbym zupełnie inny punkt widzenia 😉
Oo, czyżby zawitał do nas ktoś niebieski? Punkt widzenia zaiste zależy od punktu siedzenia, ale z pana Ignacego już nie taki, pardon pour le mot, szczylek, żeby się rzucać głową naprzód w nieznane, a godne poznania, a podniecające : )
Fakt:)) Pan Lajkonik to ostrożny optymista:)))
Hm, tak między nami mówiąc, to bierz diabli każdy punkt widzenia! Oczywiście tak to wygląda z mego punktu widzenia.
No jeśli nieznane to nie wiadomo, czy warte poznania – taka myśl przychodzi do głowy. Albo się jest seksplorerem albo nie.Jak miło byłoby ponegocjować troszkę z sobowtórem Salmy albo z tą bezimienną w beżu. No chyba, że kontrakty zafiksowane i ani jednej klauzuli zmienić w nich się nie da. Przy dobrze przeprowadzonych pertraktacjach, wilk, tfu…Lajkonik byłby syty, a owieczka wróciłaby do swojego bacy ostrzyżona do gołej… bez kontraktu ale w poczuciu, że próbowała wszystkiego :)Upada sztuka negocjacji dla negocjacji.
Upada, to prawda. Zwracam jednak uprzejmie uwagę na ten fragment: “zdenerwowany faktem, że w jego mieszkaniu jest ktoś, kogo tam nie powinno być, ale jednocześnie zaciekawiony”. Przynęta nie przysłoniła panu L. faktu, że ktoś mu się pakuje do mieszkania nieproszony i diabli wiedzą, jak : ) w tej sytuacji pan Ignacy był bardziej ostrzeżony i uzbrojony niż chętny do negocjowania, choćby i dla samej sztuki… negocjacji.
Tak, przyznaję rację. W opowiadanku po mistrzowsku uchwycono konflikt różnych emocji, dążeń, które niczym koniki chciałyby biec w różne strony, a powożący, doświadczony i powściągający emocje, nie szczylek przecież, ściąga im lejce czy Laj-ce (zapomniałem jak to pisać należy, gdy konflikt z wysłannikami czerni i błękitu się opisuje). Ukłony.
Dziękuję bardzo, doceniam docenienie, ale z mistrzostwem to przesada. Taki Sienkiewicz na przykład, o! Ten to potrafił opisać walkę “kmicicowych” z Butrymami na ten przykład – są tacy, co o wiele bliżej tego potrafią zaszurać krzesłami ; )
Na szczęście Pan Lajkonik ma swój osobisty i jedyny aspekt, w przeciwieństwie do wielu, którzy mają ich wiele i na różne okazje:)
A jedną z jego cech jest hołdowanie brytyjskiej zasadzie “mój dom – moja twierdza”. Goście są mile widziani, ale już akwizytorzy – nie. Nawet jak sprzątają kuchnię na błysk. W końcu sprzedawca odkurzaczy też jest gotów udowodnić zalety swojego produktu w praktyce!
Ale, ale…. pan Ignacy PRZED poranną kawą wykazał sie nadzwyczajną przytomnością umysłu:)))) i to jest niesłychane :)))
Tak, przyznam skromnie, że postać pod tym względem przewyższa autora… ; ))
:))))) obie panie zaproponowały inny punkt widzenia, a więc….. odrobinkę złudzeń i to cudzego autorstwa :))))). Autor przed kawą tez by sie nie dął namówić, jak sądzę :)))))
Autora przed kawą można kupić nie tam pokusami, Dżejmsem Bondem i palmami, tylko trzema słowami “Pośpij sobie jeszcze” : )))
obawiam się, że Autor nieczęsto słyszy te słowa 🙁
:))) Rzeczywiście…. panie uroku pełne, a niezupełnie profesjonalne :)))… tak zaskakiwać pana Ignacego, niczym nierozważnego młodzika :)))
Pan Ignacy ma swoje rytuały; obie damy to zlekceważyły :))))
… ładne słówko ” akwiz-branki”…. jakbym Yo lę czytała :))))
Słówko zaiste ładne, punkt widzenia nęcący, rzekłbym : ) ale to nie Yo la…
…… pewności nie miałam :)))… a obecnośc Yo li by mnie ucieszyła :)))
Kopiuj wklej. A Ty Quackie się nie śmiej! ;)Ach ci akwizytorzy! Punkt widzenia stary, porysowany i nieco rozchybotany, ale własny. I tak trzymać!Podziw dla Pana Ignacego wciąż rośnie w moich oczach. Nawet aureola go nie przekonała. Może gdyby nie te podpunkty? Który ze znanych mi panów oparł by się cud brunetce i blondynce również cud? Przyznaję się bez bicia, że pojęcia nie mam. Śmiem nawet twierdzić, że żaden. Panie Ignacy, jeszcze chwilka i się w Panu zakocham, bez umowy i drobnego druku pod nią. Tylko co z Panią Chandrą jeśli z wzajemnością? No dobra, wycofuję się rakiem, jakiem Rak.PS: Szkoda, że Pan Lajkonik nie zapytał czy mają męskich akwizytorów równie takich co to “kuchnia na błysk i posprzątane”. Może nawet bym się skusiła?;)
A ja właśnie na to : DDD
Okrutnyś dla mnie.:))));p
Znałam kiedyś dobrego człowieka. Też czasami miewał swój własny, porysowany punkt widzenia. Wstawał rano, robił sobie kawę, szedł do łazienki, a w “międzyczasie” widywał. Rzeczy takie, co to tylko w “Erze”. Zwykle zdarzało mu się to po większej balandze, gdy pozostawał jeszcze w półuścisku niejakiego … pana Katza:))) Czasy były niedzisiejsze, oferty skromniejsze, ale …Życiowy człek z tego Ignacego. Niech ta pani Chandra prędzej wraca;))) Zanim …
Aa, czuję się zaskoczony taką interpretacją : ))) ta kuchnia naprawdę wymagała zwykłego sprzątania tylko, a nie po balandze : D i proszę zwrócić uwagę, jak w poprzedniej części zirytowała pana L. sugestia, jakoby nadużywał!
Przecież pisałam o moim znajomym, nie Lajkoniku, na podstawie skojarzenia objawów zewnętrznych. I nie w tonie zarzutu. Mój znajomy też nie nadużywał. Boże broń. Ot, czasem … używał:)I to była niczyja wina, że telewizor grał, gdy on spał …
Właśnie.. stary, porysowany.. może i rozchybotany, ale własny punkt widzenia… I to jest najpiękniejsze w tym opowiadaniu:))) Swoją drogą, panie nie zwerbowały klienta, zatem premii… nie będzie! A to stażystki jedne:)))! Dlaczego wybrały pana w średnim(?) wieku? Dobrotliwego, prawego, o sercu anielskim, rzec można:)))? Jeszcze wrócą – jak się podszkolą? Zapewne z inną ofertą, niemniej kuszącą. Pytanie – jaką? Pani Chandra gdzieś tam.. daleko. Czy komunikator może zastąpić realny kontakt i czy p.Ignacy opowie jej o porannej wizycie nieproszonych pań:))) Za dużo pytań??PS Już czekam na kolejny odcinek!!!:))) PS2 Czy panie szkolone będą z treningu umiejętności osobistych w ramach projektu Program Operacyjny “Kapitał Ludzki” :)))
Jak już pisałem, sam nie pamiętam gdzie ; ) panie wybrały pana Ignacego z tego względu, że prawie wszyscy sąsiedzi już wybrali jedną albo drugą ofertę, tylko pan Lajkonik jak rodzynek w bloku został bez oficjalnie potwierdzonego punktu widzenia : ) Zobaczymy, czy akwizytorki wrócą, na razie, zauważ, niewielu wróciło poza rodziną i najbliższymi znajomymi (no, może jeszcze pani Fredzia z wnukiem i pan Modest). Staram się raczej znajdować panu L. nowe sytuacje, niż konfrontować go z już znanymi postaciami, żeby czytelnicy się nie nudzili. Pani Ch. dostaje przeróżne informacje od pana Ignacego, może i to jej opowie, chyba że uzna, że by ją to zmartwiło.To jest bardzo dobry pomysł z tym programem operacyjnym, tylko że w tym celu trzeba wypełniać tony papierów i nawet człowieka z anielską cierpliwością diabli od tego biorą ; )
Troszkę brakuje tych sympatycznych osób, ale to tylko mój punkt widzenia:)Fakt, ale są firmy specjalizujące się w pisaniu wniosków, jak i koordynatorzy projektu, wyciskając niezłe pieniądze:)
Szanowny Autorze … dlaczego obie damy zjawiły się w ten sam poranek ? Zawody sobie urządziły ? :)))))….
Właściwie to juz śpię, ale pytanie jest istotne; widocznie obie liczyły, ze na tle tej drugiej każda wypadnie korzystnie : )))
Różowa teczka z krokodylej skóry.. – biedny krokodyl.. 🙁 Drogi Autorze, a dlaczego różowa? Hmm, od różowych okularów??:)))
Joj. Toć napisałem “purpurowa”? Jak kardynalska? Oficjalnie taka – http://tnij.org/i72w, a słyszałem też nazwę “fuksja” na nieco jaśniejszy odcień, ponoć szalenie modny. W tym celu krokodyle karmi się fuksjami, a potem… ; )
Przepitraszam:)))) to mnie się cosik zaróżowiło:)))) Niemniej skóry z krokodyla Autorowi nie daruję i już! Żeby nadać czarny kolor to czym należy karmić, tak a propos ;)? Węglem chyba nie:))))
Dobre pytanie, nie wiem, czym, węglem nie, bo perystaltykę jelit zakłóca ; ) Może czarnymi kogutami? Strusiami? Karymi źrebcami? Nie, wiem – ciastem “murzynek” : )))
Ufff Cię wypadało… że zamilknę :))))
… a potem z głodu zjadają osobę karmiącą :)))
Dziędobry wieczór! O żesz ty! Po co ja to czytałem? Teraz boję się iść do kuchni! A trzeba było najpierw zrobić kanapki… i wyciągnąć napój z lodówki! Tera będę na czczo szedł spać! :))))))))))
Myślisz, że wieczorem też akwizycja odchodzi? Ale w kuchni była ta łagodniejsza sprzedawczyni… ; )))
No wiesz Quackie ja tam nie mam zaufania zarówno do akwizytorów z dołu jak i z góry. Akwizytor to akwizytor, każdy wstawia swój kit. A ja mam swoje nawyki i nie lubię jak mi w salonie albo w kuchni ktoś przeszkadza w wieczornej degustacji ulubionego “Ciechana Stouta”:)))))))
Słusznie! Dokładnie tak samo ma pan Ignacy!
Ooo żesz.. kto to się odnalzł:))) i na dodatek… bojaźliwy ??!! wieczorową porą :)))) Autor o oczach pięknych pań nic nie wspomniał, błąd:))))
No wiesz Ałłeczko, co do pięknych pań to nie kryję, że: “Brunetki, blondynki,. J wszystkie Was dziewczynki… itd. Ale akwizytorów nie cierpię bez względu na płeć i nawet “duże niebieskie oczy” mnie ni skuszą:)))))))))
:)))) hi,hi.. zarzekała się żabka… itd :)))) Też nie lubię akwizytorów… z tym, że żaden wcześniej kuchni mi nie posprzątał, jak i kawy na ławę, choćby mojej własnej, nie postawił:)))) Zatem jestem otwarta na kuszenie:)))))
Posiałaś dla mnie odrobinę nadziei. Się kiedyś zmobilizuję, zakupię kawę (napisz jaką lubisz), wezmę ekspresa i się wybiorę w Twoje strony. Obiecuję, że nie jako akwizytor, co najwyżej jako kusiciel:))))))))))
Spokojnej nocy… bez akwizytorów /oczywiście/, nawet w snach:))) Dobranoc :)))
No, czas już powoli zebrać siły przed poniedziałkiem. Zawieje i zamiecie nas czekają, a ja powoli muszę zacząć myśleć nad następnym odcinkiem… Dobranoc! Dobranoc, ojczyzno, już czas na sen.
Ja tam tym przepowiadaczom nie koniecznie wierzę ale strzeżonego ubezpieczyciel (podobno) strzeże ale własna przezorność lepiej więc też odszukam łopatę i skrobaczkę do szyb na wszelki wypadek. Albo może lepiej wybiorę miejską komunikację. To się okaże jutro jak wyjrzę rano na parking.
u mnie ma jutro WCALE nie padać… też zobaczę rano :))))
No trudno….. samotnie sobie pokomentuję :((…. albo tez pójdę spać …. 🙂
Nie idź jeszcze spać. Pokomentuj. Poczytam:-)
Witaj…. a jakbyś Ty tez pokomentowała, to by łoby nam weselej ! :))
ja też lubię czytać :)))))
Wiem, wiem…:) Ale dziś sie nie nadaję. Połaziłam trochę po necie, trafiłam na tekst tak odleciany, że usiłuję się wszystkim, czym tylko możliwe, przytwierdzić do realu. Pan Lajkonik mi, niestety, w tym nie pomaga, położywszy swój punkt widzenia … obok… :)))
a cóz takiego znalazłaś ??? Zawsze miałam wysokie pojęcie o Twoim realizmie i trzeźwych ocenach :))))
Blondynka wprawdzie posprzatała, ale najwyraxniej miała zamiar zbudowac piramidę … niczym w Amway’ u czy innym takim przedsięwzięciu…. Wbrew pozorom nie była ” bardziej święta i bezinteresowana” niz pierwsza dama :))))
i ta aureolka nad główką….. może lekcje pobierała całkiem niedaleko od Autora :))))
Znaczy ze w sensie reklamowym? Bo ja sie za świętego nie mam : )
:))) Szczęśliwie też Cię za nudnego świętego nie mam ….. myslałąm o sąsiedztwie terytorialnym :)))))
Dobranoc….. :))) lampka jak zwykle… piętro niżej. 🙂
Dzień dobry. Coś tu strasznie cicho. Co prawda jeszcze ciemna noc ale już pora na rozpoczęcie nowego tygodnia. No to zapalmy po całym jak stare chłopy:))))))))
Się odkopałam.. Dojechałam ..ii padam na klawiaturę, jak tu dotrwać do 15?? Nadal pada biały puch, chyba se jaki pług zamontuję:))) Niech będzie po całym Stan. Nie wiem czy to zaproszenie było również do mnie:))))? Dzieńdoberek:))))
Dzień dobry ! Zasypało, zawiało…… mnie nie, ale za to dzionek mam…. ruchliwy i pracowity całkiem realnie. 🙂
.. to się nazywa :” wpaść jak po ogień”…. :))
Dzień dobry! ranek miałem pracowity, reszta dnia też się zapowiada niezgorzej, śniegu w centrum niewiele, ale jak znam życie, w głębi lądu leży go więcej.Mam natomiast informację od kuzynki, która mieszka koło Inverness, że u nich posypało tak, że zamknęli stok narciarski – ponoć śniegu tyle, że ratraki nie mogą wyjechać (?).
DzieńDobry:)) Witam wszystkich ze starego miejsca siedzenia, lekko porysowanego:)))
Dzień Dobry:)))I zasypało mnie wszystko na biało, i ciągle pada. Chcę do Lata, nawet piechotą będę szła.:))http://tnij.org/i8bi
UFFF! W Stolicy ci z góry sobie nie żałują! Sypie równo i jeszcze wieje. Powrót do stałego miejsca zakwaterowania może okazać się pełen wrażeń. Się zastanawiam czy nie poszukać jakiegoś noclegu nieco bliżej miejsca pracy?
Z Katowic i Poznania takie same sygnały! W Gdyni (za oknem) niespecjalne natomiast, zdaje się, że główna fala opadów idzie od południowego zachodu ku północnemu wschodowi.Przed chwilą natomiast odezwała się via Facebook kuzynka (inna niż ta szkocka), która leciała w nocy przez Monachium, miała być w Berlinie o 22.50, a ostatecznie wylądowała o 3:00 w nocy. Na lotnisku w Munchen ponoć chaos, opóźnienia, już kilkadziesiąt lotów odwołanych – właśnie czytam, że Okęcie też zaczyna przekierowywać.
Zero sniegu, coraz silniejszy wiatr i coraz zimniej…. jutro minus 13 ?:(.. biedne rośliny, nic ich nie chroni. ….
… w mojej piwnicy zamieszkał dziki kot, więc donoszę mu karmę i wodę….. :))) spryciarz, miał wiele piwnic do wyboru :)))))
Taa, cwaniak, chyba nas czyta na Wyspie : )
Dzień dobry:))) Pada śnieg, drżą płatki jak motyle…:)
:))) podeślij mi trochę:)))… szaro u mnie okrutnie. :((
To Ci zazdroszczę! U mnie paskudnie zawaliło okolicę:)
Do zobaczenia … wieczorem…. obowiązki wzywają, a ja jestem zdyscyplinowana :))))
Odkopali się??? :))) Ciekawe czy ten śnieg do Świąt się utrzyma:)))
Dobry wieczór ! śnieg sypie omijając mój zakątek, mróz wszędzie…. nie wiem czy to juz prawdziwa zima…. chyba jednak zbytnio się pospieszyła 🙂
… ocieplenie klimatu ? :((
Nie narzekaj Czarodziejko. U mnie w Stolicy śniegu dowalili ci z góry bez umiaru i wracałem do domu tylko 2.5 godziny. Właśnie zjadłem obiadokolację i trochę odtajałem. A tu jeszcze na noc zapowiadają jakieś mrozy. Chyba sięgnę po nalewkę z pigwy w ramach odtajania i profilaktyki na jutro.
Pigwówkę zrobili kiedyś moi Rodzice, na bazie wódki z mojego wesela, więc niespecjalnie procentową, ale bardzo smaczną! Z takich domowych nalewek pamiętam jeszcze pyszną orzechówkę i nalewkę z lubczyku – przewspaniałą, ziołową w smaku. Domowe nalewki rządzą!
Słusznie mówisz Stan…. nie mam prawa narzekać, że śnieg nie pada ! :)) Pigwówka ..tylko raz ją robiłam, ale wyszła dość mocna.. i rozgrzewająca. A w ogóle w tym roku miałam i ma niechęć do produkcji nalewek….. :((
Pozdrowienia dla pana L. i Autora!Piękne akwizytorki przypomniały mi starą historyjkę o kimś zupełnie od pana L. różnym.Osobnik ten obudził się koło jedenastej nad ranem w swoim mieszkaniu na X piętrze tak okrutnie skacowany, ze mu to piętro różnicy nawet nie robiło. Powlókł się do łazienki, po drodze, kątem oka przez kuchenne okno zobaczył… kogoś na zewnątrz! Podszedł do okna. Za szybą, leniwie machając rękami, uśmiechał się do niego pyzaty młodzieniec. Nasz bohater nerwowo otworzył okno.- Co ty tu robisz?- Latam sobie – pyzaty nieznacznie tylko przyspieszył ruchy rąk.- A to tak można?- Widzisz, że można… każdy może…- I ja też mogę?- Pewnie, że możesz! Spróbuj tylko!Niewiele myśląc wylazł nasz bohater na parapet, przyjrzał się ruchom pyzatego, i naśladując je nieudolnie zrobił krok naprzód. Grawitacja była nieubłagana…Pyzaty refleksyjnie popatrzył w dół, po czym powiedział powoli sam do siebie:- Trzeba przyznać, że jak na Anioła Stróża to jest ze mnie wyjątkowa świnia!
Dobre! Na szczęście pan Lajkonik sam się pilnuje. Zapewne pewną rolę odgrywa w tym fakt, że czeka na powrót pani Chandry : )
Sen to zdrowie, ponoć..Dobranoc:))
Lampka bardzo się przyda dziś wieczorem i w nocy….. niech nikogo nie zasypie i nie zawieje :)))
Dobranoc….. 🙂
Ano, dobranoc, na noc!