Pan Ignacy Lajkonik pospiesznie ruszył w kierunku drzwi. Ktoś za nimi raz po raz dzwonił, pukał, i tak na zmianę, a pukanie było tego kalibru, że nieco bardziej wrażliwy lokator mógłby uznać je za łomotanie, zadzwonić pod numer 997 (albo i 112) i zgłosić próbę włamania. Pan Lajkonik jednak wyszedł a) z założenia, że do niego nie ma po co się włamywać, oraz b) z pokoju do przedpokoju, uznawszy, że ktosiowi za drzwiami się po prostu spieszy.
I rzeczywiście – za drzwiami stał zdyszany i spocony siostrzeniec pana Ignacego, Karol, zwany również Koperkiem. Jego wuj w pierwszej chwili pomyślał sobie, że Karol przynosi jakieś niewesołe wieści, ale rzut oka na uśmiechniętą od ucha do ucha fizjonomię studenta przekonał go, że jest wręcz przeciwnie. – Wejdźże, właśnie wstawiłem wodę na herbatę… –
– Wujek… dzięki… – wydyszał Karol – Ale ja tylko… na moment… komórka mi padła… więc przyleciałem… bo… wzięli mnie do kadry!
– Ooo! Gratulacje! – wyraził podziw pan Lajkonik. Już od pewnego czasu Karol starał się dostać do wioślarskiej osady swojego Uniwersytetu, która trenowała ciężko przez cały rok, aby zmierzyć się w wyścigu ósemek ze sternikiem z załogą Politechniki. Koperek ćwiczył na tak zwanych maszynach eliptycznych, podnosił ciężary na siłowni, biegał i pływał, aż dostał się na listę rezerwową, a teraz – najwyraźniej – do pierwszego składu.
Pan Ignacy zaprosił siostrzeńca do pokoju, mimo że ten się wymawiał – chyba chciał biec z nowiną dalej, do Pauliny. Wuj – jak to dobry wujek – domyślił się tego oczywiście i zaproponował, że zamiast dalszego biegania Karol może przecież skorzystać z wujowego telefonu, wystarczy tego treningu na dzisiaj… Młody człowiek skwapliwie złapał komórkę, opowiedział o wszystkim swojej piękniejszej połowie, a potem jeszcze zadzwonił do swojej mamy, wobec czego pan Lajkonik stwierdził, że też zamieni z panią Moniką kilka słów. Okazja była przednia, więc obaj panowie siedzieli i rozmawiali jeszcze długo w noc…
Kiedy Karol ochłonął nieco, zwierzył się wujkowi z obaw. Regaty, w których miał reprezentować Uniwersytet, były przedwojenną tradycją, która jakimś cudem była kontynuowana również po wojnie i przetrwała aż do XXI wieku. Wzorowane na słynnym „Boat Race” – regatach Oxford-Cambridge na Tamizie – stanowiły jedno z najważniejszych wydarzeń w sportowym życiu miasta, a rozgrywane były pomiędzy mostami Behrendta i Zadnim, na Zajzajerce, większej rzece, do której wpadała płynąca koło osiedla pana Ignacego Berbeluszka. Zwycięska drużyna paradowała w chwale przez resztę roku, podczas Juwenaliów odbierając z rąk prezydenta miasta klucze do jego (miasta) bram, a jej członkowie cieszyli się niebywałym poważaniem zarówno pomiędzy kolegami, jak i kadrą naukową. Nic więc dziwnego, że na wioślarzach ciążyła ogromna odpowiedzialność, a Karol właśnie zaczynał sobie ją uświadamiać.
– Można wam jakoś pomóc? – zapytał współczująco pan Ignacy.
– No nie wiem – kręcił się niepewnie Karol – Wiesz, wujek, wszystko jest w porządku, kondycję mamy mniej więcej równą, ale jest jedna rzecz, może miałbyś jakiś pomysł… widzisz, siła, sprawność to nie wszystko, tu się liczy jeszcze zgranie! Ja przecież dopiero co się dostałem do składu…
– Hmm – zamyślił się pan Lajkonik – Nic mi nie przychodzi do głowy, ale może Czandra na coś wpadnie?
– Kto? – zdziwił się Karol.
– A, bo ty nic jeszcze nie wiesz… – uśmiechnął się z zakłopotaniem pan Ignacy – Czekaj, zadzwonię i może pójdziemy tam razem, to cię przedstawię.
Pani Chandrze było bardzo miło, że pan Lajkonik przedstawia jej siostrzeńca, a miło w dwójnasób, że temu siostrzeńcowi trzeba pomóc, a ona zna na to sposób. – Zgranie? Rytm? Oddech? Proszę bardzo, możecie poćwiczyć jogę. Czasu co prawda wiele nie ma, ale… – tu rozłożyła ręce w starym jak świat geście „zrobię, co w mojej mocy”. I tak też się stało. Mimo początkowych obaw Karola, że koledzy z załogi go wyśmieją, inicjatywa została przyjęta z pełną powagą, a potem, kiedy stało się jasne, że zajęcia z panią Chandrą powoli ale skutecznie zaczynają dawać rezultaty, wręcz z entuzjazmem. Na zakończenie cyklu spotkań pani C., zgodnie ochrzczona przez całą załogę „Czadową Czandrą” rozdała wszystkim wioślarzom po wisiorku z małym indyjskim słonikiem „na szczęście”.
Nadszedł wreszcie wyczekiwany przez wszystkich dzień regat. Ochłodzenie znad Skandynawii kazało organizatorom wyścigu zastanowić się, czy nie zamienić łódek na bojery w wersji XXL, ale ponieważ nie bardzo wyobrażali sobie, jak miałoby odbywać się wiosłowanie po lodzie, z pomysłu zrezygnowano. Pogoda wysłuchała zresztą błagań kibiców i akurat na ten dzień łaskawie poświeciła słoneczkiem. Wioślarze ubrali się w ciepłe, piankowe kombinezony z neoprenu, a przed startem popijali gorącą herbatę. Tym razem bez soku ani innego wkładu. Potem wsiedli do swoich łodzi, powoli podpłynęli do linii startowej przy moście Behrendta, pan prezydent miasta podniósł do góry pistolet startowy, huknął strzał! I poooszli!

Obie łódki szły dziób w dziób, wiosła śmigały nad zimnym, jesiennym nurtem, ale stopniowo wielcy, żylaści faceci z Politechniki zaczęli wychodzić na prowadzenie. Osady miały za sobą już jakieś trzy czwarte trasy, kiedy stojąca na brzegu pani Chandra wyjęła mały bębenek, który nosiła ze sobą wcześniej, na zajęcia z wioślarzami, i zaczęła na nim wybijać rytm, nucąc głośno. W tej chwili nieco już zmęczona osada Uniwersytetu poczuła, jak wypełnia ich nowa energia. Wydało im się, że malutkie słonie z wisiorków trąbią zgodnym chórem, nadając rytm ich ruchom. Łódź Uniwersytetu wystrzeliła naprzód i na ostatnich pięćdziesięciu metrach wysunęła się na prowadzenie, ostatecznie wygrywając o długość dziobu przed osłupiałymi przyszłymi inżynierami!
Kiedy już zakończono podrzucanie zwycięskich wioślarzy i wszyscy znaleźli się na ziemi bez szwanku… Kiedy wystrzeliły korki od szampanów, a co przezorniejsi widzowie odsunęli się z ich zasięgu… Kiedy już prezydent wygłosił zwyczajową laudację, w tym roku ani razu nie pomyliwszy słowa „Uniwersytet” ze słowem „Politechnika”, a potem wręczył czempionom puchar… Kiedy wreszcie Paulina rzuciła się na szyję Karola, a on całował ją tak, jak tylko potrafił najmocniej… Wtedy pan Ignacy Lajkonik, bardzo zadowolony, skończył poufną konwersację z wioślarzami stojącej z boku przegranej załogi i podszedł do pani Chandry.
– Świetnie się spisałaś – powiedział.
– Ja? Chyba oni? – odparła pani C.
– No no, przecież świetnie wiesz, że bez ciebie by sobie nie poradzili – uśmiechnął się pan Ignacy – Aha, na poniedziałek umówiłem się z jednym z tamtych – tu machnął dłonią w kierunku reprezentacji Politechniki – do ciebie na pomiar. Będziesz w domu koło jedenastej?
Pani Chandra popatrzyła na niego dziwnym wzrokiem. – Na jaki pomiar? – zapytała.
– Och, nic takiego… Pomiar twojego balkonu.
– No tak, ale… Kto, oni? Jak? Po co?
– Proste – założyłem się z tymi dwoma architektami, że w razie przegrane
go wyścigu wybudują mi letniskowy domek. Uwierzyłem w ciebie, Karola i resztę chłopaków, a tamci byli tak pewni swego, że się zgodzili.
Pani Chandra popatrzyła z niedowierzaniem – Czy ty masz zamiar budować swój letniskowy domek na moim balkonie?
– Ach, nie – pan Lajkonik uśmiechnął się jeszcze szerzej – Z tym balkonem… Dobrze pamiętam, że chciałaś mieć tam oranżerię dla bauhinii? No więc oni z duużą ulgą zgodzili się zamienić domek na zabudowę twojego balkonu. Może być?
Teraz uśmiechnęła się pani Chandra, a mimo jesiennego chłodu naokoło – w jej uśmiechu można było ogrzać się jak w letnim słońcu. Pomachali Karolowi i Paulinie i poszli na długi jesienny spacer pod koronami drzew, płonącymi na żółto, rudo i czerwono.
___________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dobry wieczór! Zobaczmy… wiosłowanie – jest, wiosłowanie na lodzie – nie ma, ale prawie, oranżeria – jest, Karol – jest, słoń indyjski – jest… Można publikować : )
Krążka nie ma:(
…bo pogoda nie dopisała i lodu nie ma.
Pogoda nie dopisała, owszem, ale Autor mógł dopisać!:)
Autor też człowiek i ma swoje ograniczenia. Mogę ewentualnie zanucić: “Ten krążek, złoty krążek…” – może być? ; )
No no, renesansowy człowiek:) Bardzo ładnie, dziękuję:) Piosenka wprawdzie taka jakaś jakby dziwnie “z remizji” znana, no, ale za jej popełnienie kiedyś odpowiedzą jej autorzy!:)
Obawiam się, że i na moim weselu ją śpiewano. Nic się nie dało zrobić.
To ja miałem szczęście, powstała po moim….po mojej życiowej decyzji…tak będzie właściwie:)
… bardzo niecierpliwy jesteś Senatorze :)))) cała długa zima jeszcze przed nami :)))
Senator uwielbia być przekorą:))))
:))) się wie….. :))) i dlatego dokucza zimą :))))
Zacznie się w mroźne śnieżne dni, oj zacznie:))))
Senator nie lubi ekstremalnych warunków o każdej porze roku :))))
Dobry wieczór:) Milutko i ciepło.. Sympatycznie. Wyciągnęłam mojego małego srebrnego słonika.. Może też szczęście przyniesie? Część tarasu zabudować mi się marzy, ale… Niestety nie znam p.Ignacego..:))))
Dobry wieczór:)) Ucz się wiosłować!:))
Umiem:)));p
Powiedziałbym, że trzeba wiedzieć, o co i z kim się zakładać, ale sam tego nie robię, więc nie powiem : )
.. co prawda znam powiedzenie, ze z dwojga zakładających się jeden jest oszustem, a drugi jest naiwny :)))) to jednak jesli już to zakładam się wyłącznie o …… satysfakcję moralną :)))))
Zdarzało się w dzieciństwie i… zawsze przegrywałam:) Nie lubię się zakładać i obstawiać też nie.Raczej wiara w powodzenie:))
.. a pamiętasz swój ostatni zakład ? … bo ja nie…. :((
🙁 Nie.. ale pamiętam, że zostawałam bez swoich ulubionych i “cennych” skarbów:))))
hazardzistka była z Waćpani…. albo zakład wielkiej wagi :)))))
Naiwna.. pewnie:))))
eeee, to przez to nieprzyjemne porzekadło, prawda ?
Dobranoc:))
Dobrej i spokojnej.
Dobranoc Senatorze…… zbyt wcześnie :))
Ślicznie Kwaku :)))) !! chciałabym ogladać te regary …. :))) słonika na szczęście też bym chciała…. cudowny świat pana Lajkonika, w którym nawet podstęp pana lajkonikowy jest pełen wdzięku :)))
Jak to dobranocka : ) podstęp… czy ja wiem? Nikt nie zapytał, co postawił w tym zakładzie pan Ignacy. Dlaczego? Wygrał, więc to nieistotne? A ci studenci z Politechniki tak na piękne panalajkonikowe oczy by się nie dali złapać przecież : )
… no … poczułam się słusznie skarcona… :))) choc sądzę, że pan Lajkonik wierzył i w Siostrzeńca a nade wszystko w panią Chandrę :))))…. no to co obiecał studentom ? :))))
Ech, skarcona, to przesada, tylko żebrzę o nieidealizowanie zbytnie tego świata. Przecież zdarzają się w nim i sfrustrowana młodzież spod bloku, którą ustawiał do pionu SuperLajkonik, i kuzynka Euforia od kubków, i urzędnicy, co to zapewniali pana Ignacego, że nad jeziorem nic się nie będzie budowało. Jakoś się panu L. udało, cała w tym uciecha.A w zakładzie pan Lajkonik postawił swój samochód. Nie dlatego, że nowy i błyszczący, tylko właśnie dlatego, że prawie zabytek, dlatego się politechniczni skusili : )
OOO ! pan Lajkonik jest wielki …. prawie antyk samochdowy to jest coś ! :))))
Nie Kwaku…. świat pana Ignacego jest najnormalniejszy w świecie…. tylko przez kontrast z dniem dzisiejszym wydaje Ci się, że go idealizuję 🙂
Masz rację Wiedźminko… Dlatego tak przyjemnie się czyta i czuje sympatię do bohaterów, choćby fikcyjnych:) Ja to lubię:)))
i zręcznie postąpił zamieniając domek na oranżerię pani Chandry… i Dama i studenci ukontentowani :)))) to się nazywa talent dyplomatyczny ?:))))
Dyplomacja – coś w tym rodzaju, tu przyklasnę. W sumie przecież i tak nie miałby gdzie postawić tego domku, działkę przecież już jakiś czas temu sprzedał, więc jak się zakładał, to z myślą o oranżerii, tego jestem pewien. I zauważ, że jakby chciał egzekwować ten domek, to oni by się mogli wykręcać kosztami, przeciągać sprawę, a ostatecznie i tak by nic z tego nie było. A jak poczuli ulgę, że to “tylko” oranżeria, to nawet im przez myśl nie przeszło, żeby się wykręcać. Talent, jak najbardziej, Autor sam by chciał taki mieć.
Autor ma inne talenta….. :)*
.. to nie wyklucza posiadania talentu dyplomatycznego :))) twierdzę bowiem, że nie jest Ci obcy :)))))
Wiosełek w domu nie mam, ale idę trochę popedałować, a nuż się przyda :)))) W kolarstwie górskim też można złoty krążek zdobyć:))))
:))) co ja czytam na własnę niewinne oczęta ? Skowronek na rowerku :)))) !
Hi, hi.. i wygra na długość dzioba:)))))
niebylejaki ci on :)))) ten Twój skowrończy dziób :)))))
PT Czytelnicy raczą pozwolić Autorowi udać się na przerwę celem unormowania stosunków rodzinnych (kładzenie dzieci spać i takie tam). Obiecuję, że po przerwie jeszcze się pojawię i ewentualnie włączę do dyskusji, rozwieję wątpliwości etc.
.. ja też jeszcze powrócę :))))
Ano, wróciłem, jak powiedział Sam Gamgee do żony. Po drodze były przeróżne rodzinne perypetie, zabawne i nie, o których nawet nie mam siły opowiadać.
” rodzina, ach rodzina “….. śpiewali Starsi Pnowie Dwaj :)))))
Pięć lat dostał skutkiemtej willi z ogródkiemspokojnie mijają muw celi czyściutkiej???Nie, dziękuję ; )))
:)))) willa z ogródkiem ? bardzo miło….. pod warunkiem, że bez koniecznosci odsiadywania ….. :)))))
Ja już nie wrócę.. Spokojnej i zdrowego snu:) Dobranoc i do jutra:))PS Zmęczonym i wcześnie wstającym o d p o cz y n k u, przede wszystkim:)
Dobranoc Skowronku…. śpij dobrze i obudź się radosna :)*
Takie długie kołysanki śpiewasz na dobranoc Kwaku ?:))))
dobranockowo, jak zwykle, gra mi RFMClassic….. muzyka i żadnych wiadomości :)))))
Zdaje i sie, że pora zapalić lampkę , niech świeci pogodnie na przekór złym mocom …… dobranoc .. :))))
Dobranoc, niech już faktycznie dzień się kończy, może na trochę się uspokoi świat.
Dzień dobry:)) Świat się nie uspokoi, świat dawno oszalał!
Dzień dobry:))) Spokojnego dzionka..:)
Dzień dobryPrzywitam się grzecznie.
Dzień dobry, QuackieOpowiadanie na zwykłym, wysokim naturalnie, poziomie. Moralnie przyczepić się jedynie mogę. Otóż studenci uniwersytetu skorzystali z niezabronionego jeszcze środka wspomagającego wydolność organizmu. Prawo nie zostało złamane, to prawda, ale jednak coś było nie tak. Politechnika nie miała swojego szamana. Miłego dnia
Dzień dobry. Nie miała, jak to Politechnika. Na drugi raz będzie zapewne – technoszaman ; )
Następną razą, w takim razie, walka na torze będzie bardziej wyrównana. Na czym skorzysta widowiskowość zawodów. Podobnie zyskuje Madagaskar, dzięki reklamie w Twoich tekstach i nie ważne, że na niszowym portalu, w schyłkowym okresie jego.
Gryzonu, w sprawie schyłku nie łówmy ryb przed niewodem. A co do reklamy, to oczywiście b. mi przyjemnie, mam wszakże nadzieję, że nie zmieni ona wiele w kwestii Wyspy… Nie ten cel, nie te ambicje.
Powiadasz więc, że niedźwiedź pełen wigoru jest i zabieranie się teraz za dzielenie jego skóry, nieroztropne jest? Być może, ale gdyby ludzie tak nie ” wieszczyli “, to nikt nie mógłby, po spełnieniu się proroctwa, zapiać wszem i wobec słynnego: A nie mówiłem? Zwłaszcza, że żadnej odpowiedzialność w zasadzie nie ma, gdy rzecz się nie ziści.
Wolałbym w ogóle niedźwiedziego tematu nie roztrząsać, nie widzę potrzeby. Niech za odpowiedź wystarczy moja obecność RÓWNIEŻ tutaj, Gryzonu.
Racja. Przepraszam, że temat wywołałem.
Jak mówią w okolicach Yo li “no offense taken”, a po naszemu “nie ma za co”. Tu jest tu, tam jest tam, to moje stanowisko.
Jak już o siostrzeńcu zgadało się, to gdzie urwis przepadł? Może to i rodzinne, ale On znika lepiej ode mnie.
Ano nie wiem. “Maluczko, a nie ujrzycie mnie, maluczko, a znowu ujrzycie mnie” – tak to szło? Yo la umie znikać po angielsku, jak sądzę. Mogę ewentualnie sprawdzić, kiedy ostatnio był “tam”… Momencik… Wczoraj ok. 16:30, co nie jest złym znakiem ; ) Maqm nadzieję, że Go tą rozmową wywołamy z lasu.
Pamiętam, jak kiedyś listy gończe za Yo la wysyłałem. Zwykle dobrowolnie się zgłaszał na takie wezwania. Może klawiatura się jemu popsuła? Wyszukiwarka hasła pamięta, do logowania klawiatura niepotrzebna jest.
W razie czego mam również IP, z którego Yo la się logował, ale różne wyszukiwarki geolokalizacji różnie pokazują, poza tym to zazwyczaj jest lokalizacja serwera, a nie domowego komputera, więc tylko przybliżona…
Nie wiem, dobrego dnia, czy Pan mi uwierzy, ale gdy mnie na Portalu nie bywało, to nigdy nie zaglądałem nań z ukrycia czy zza winkla, Wuja nawoływania odczuwałem instynktownie i radośnie, były to przyjemne zbiegi okoliczności, w każdym razie dla mnie. Nawet gdybym chciał, to jak zwykle nie potrafię; ilekroć jestem na Kontrowersjach mój znick od razu się wyświwetla, i dobrze; nic, poza – straciłem – twarzą, nie mam już więcej nic do ukrycia.Kłaniam się Panu zdrowo jak dzwon, Autorowi tradycyjnie zazdroszczę, a uprzejmą, dominującą grupę z Wyspy serdeczniej pozdrawiam.
Odpozdrawiam, nie chodzi o zaglądanie zza winkla, ale przecież kiedy Pan nie komentuje, to nie jest łatwo wyśledzić, że Pan jadnak był, i kiedy to było.
Ale chyba nie uważa Pan, że zwracałem się do Niego per Wujku;)To prawda, ale ja, jeśli już jestem, to zazwyczaj na dłużej, kilka godzin przynajmniej; kto się stęsknił, może sprawdzić listę obecności i wtedy wie, że czuwam i odświeżam stronę, a nawet se co lepszych uważnie poczytam, za co Bóg zapłać.
Dobry wieczór, Yo laJasne, że uwierzę. Ja też się czasem loguję, aby sprawdzić czy cnotę posiadam jeszcze. Posiadam, w odróżnieniu od MdM, który swą stracił, co z niejakim zdziwieniem, dziś spostrzegłem. Twoja kolej? Pozdrawiam z jesiennego Szczecina. Czy jest jeszcze coś takiego, jak wiosna?
Dobry wieczór, Są jednak rzeczy, których nie pojmuję; a już myślałem…Wiosna to stan głowy i za oknem, najlepiej się więc nie wychylać.Markiz to duży plus Portalu, jestem pewien, że po solach trzeźwiących powróci, albo Markiza powrócą. No, szkoda gadać… pomilczę, może coś wymodlę.Kłaniam się zza pazuchy jak niezły zuch i zwykłe duchy
Nie chciało mi się szperać, co było bezpośrednia przyczyną tego wymuszonego stosunku. Czy MdM zasłużył sobie, czy tez za niewinność uszczerbku cielesnego doznał, nie jest istotne. Na kontrowersjach jest jak na giełdzie. Trend rządzi. A Ty furt o powrotach. Nie ma gdzie wracać, gniazdo skalane.Mnożę pozdrowienia. Małżonkę pozdrowisz ode mnie?
Za dobre słowa zawsze Bóg zapłać i szczodra wzajemność, za złe – to nie ja, ja z tą sprawą…Markiz sam zadecyduje, tak jak Wuj to wcześniej zrobił. Zawsze szkoda mądrego, tym bardziej że dobry chłopak był i mało pił (do innych).
Mumiś nie ma specjalnego pola manewru. Ja jeszcze mogę coś na Portalu napisać. Czasem aż mnie korci, ale do cnoty silnie przywiązany jestem i to właśnie przywiązanie mnie powstrzymuje. Kłaniam się w pas, po staropolsku
Może sobie na przykład po męsku porozmawiać z bohaterem tragedii, może też pójść w ślady Joszki, który się tak długo rozmnażał, aż Pan Bóg go własnoręcznie przeprosił. Wie Wuj, że nietykalnych już nie ma, są tylko dotkliwie dotknięci.
No tak. Przykład kapitana jest tu wzorcowy. Jak się chce, to można. Może Mumiś też zaatakuje w podobny sposób? Frontalnie?
Wuj żartuje przez zaciśnięte łzy, a tu ”Co robić?”, jak pytał sam Lenin.Ma Pan jakiś zaradczy pomysł może, czy Pańskim zdaniem lepiej już było? Nie chciałbym w wisielczym nastroju się żegnać, więc się tylko przeżegnam, lewą ręką, na opak.
W tym sęk, że nie wiem co zrobić. Obawiam się, że nie bardzo rozumiem całą sytuację Tam, a poczynania Boskie są, jak to zwykle z Bogami bywa, całkiem dla pospólstwa, niezrozumiałe. Może jestem jak małe dziecko, które na wieść o rozwodzie rodziców, pyta ojca : To już mnie nie kochasz? Możliwe jest, że to ja jestem nieracjonalny. Macham prawą
Spróbuję jednak optymistycznie, mimo niekorzystnych warunków: dobrej nocy i zgodnej pobudki ciała z umysłem. Serdeczności
Śpij dobrze
Witam, Gryzoniu:) Madagaskar zyskuje….bez wątpienia – zyskuje: “…Wyspiarze talent cenić umieją, gdy go u Quackie poznali, każdy Go ścisnął, wszyscy koleją jak towarzysza witali..”, że se tak wallenrodnę! (niezbyt gramatycznie):)
Zyskuje, tak jak mówisz Senatorze :))) ! bo Kwak wnióśł nam coś nowego i bardzo wpisuącego się w klimat Wyspy :)))) i to jest tez uniwersalne ……. :))))
Dzień dobry. A, jeżeli zyskuje w TEJ mierze, to pełna zgoda : )
W wymiarze pozyskania talentu, korzyść Wyspy jest nie do przecenienia. Myślałem bardziej o większej rozpoznawalności bloga wśród czytelników o innych preferencjach, że tak powiem.
Dzień dobry, SenatorzeŚpię jeszcze, czy co?
🙂 Ostatnio o różnych dziwnych porach dzień rozpoczynasz.
Słuszna uwaga. O dziwnych porach rozpoczynam dzień. O dziwnych porach ten dzień kończę. Zdarza się też, że koniec dnia, jutro przypada. Dobijają mnie z lekka te zmiany mojego, do tej pory konserwatywnego raczej, stylu życia. Może przyzwyczaję się do nowych reguł?
To konserwatyzm obu nam wspólny… Czy przywykniesz, nie wiem.. Raczej nie.
Tego właśnie obawiam się, że nie przywyknę. Pocieszam się jednym, nie zrujnowałem sobie przyzwyczajeń, dla przyjemności.
Potężna to, zaiste, pociecha!:)))
Potężna, gdyż nie ma sensu podniecać się sprawami, na które niewielki mamy wpływ. A ilu stresów unikamy przy tym.
Uczeń Zenona z Kition z Ciebie, jak widzę. Godny podziwu stoicyzm.
Pani Chandra i jej joga nie jest szamanką…. stanowczo protestuję…. ! Rytm bębenka jest mobilizujący, ale nie jest czymś zdrożnym…..
Ano właśnie, tu racja, polecam pod tym względem opowiadanie o Lajkoniku i sztuce (walki): nie każda aktywność – joga, judo, karate czy tai-chi – musi od razu oznaczać pełne przejęcie idei i duchowości Wschodu.
A ja wolę bębenek pani Chandry niż pompony chearleaderek :)))))
Dzień dobry ! “Spacer pod koronami drzew płonących zółto rudo i czerwono …… czy nie tego nam trzeba ? to nic że jest pochmurno, słonko się jeszcze pokaże. .. :))
uciszenie i uspokojenie….. taka ma być jesień… :))))
A zimą: “Buria mgłoju niebo krojet, wichry snieznyje krutia…”:)))
…a zaspy (dzień dobry, Senatorze) rosną na chłopa albo wyżej, odgarnięty śnieg trzeba wywozić wywrotkami, a na zasypanych murkach, słupkach i krawężnikach ludzie gubią zawieszenie i uszkadzają zderzaki. Brrr. W zeszłym roku tuż koło nas kierowca dużego terenowego jeepa z napędem 4×4 POWIESIŁ samochód na betonowym słupku odgraniczającym chodnik od jezdni – nie zauważył go w zaspie i wjechał po śniegu nad niego, po czym śnieg się zapadł – facet nie mógł wyjechać, tylko ślizgał się ramą po słupku wte i wewte. Zadzwonił po znajomego, który przyjechał drugim, podobnym, i ściągnął go za pomocą linki holowniczej. Szczęście w nieszczęściu, że jeep miał konstrukcję opartą na ramie, podejrzewam, że samonośne nadwozie daleko bardziej by ucierpiało w takiej sytuacji. Reasumując – klimaty zimowe tak, ale bez przesadyzmu : )
“..To po krowle abwietrzałom wdrug sałomaj zaszumit..” Ech, Quackie! nie ma już strzech słomianych, zasp na dwa metry…No i dobrze, że nie ma….”…tylko koni, tylko koni, tylko koni, tylko koni żal..!”:(
Właśnie próbuję delikatnie powiedzieć, Senatorze, że w zeszłym roku BYŁY takowe zaspy i na jakiś czas mam ich dosyć… ; )
Nie dziwię się:) U mnie zasp takich nie było…aliści zima była (nawet jak na moje potrzeby) zbyt długa.
” to kak zwier ana zawoje, to zapłaczit” tak dzicia” :)))… za błędy… przepraszam, ale ten wiersz jest przecudowny :)))))
To ze strzechy nam słomianej wyrwie z szumem kępę mchu, jak podróżnik zabłąkany w okieneczko stuknie znów! Bieda z lichą tą chatynką, ledwie się światełko ćmi…” I po rosyjsku i po polsku znam na pamięć, od lat…Ech Mikołaju…..za tę jedną śmierć należy ci się piekło!
Wiesz Senatorze …. ten wiersz urzekł mnie po rosyjsku…. :)))))
“…..A przecież mi żal, że tu w drzwiach nie pojawi się Puszkin -tak chętnie bym dziś choć na kwadrans na koniak z nim wpadł..”:)
O to to, i żeby jeszcze nie było za mokro, najlepiej umiarkowane słoneczko. A jak ktoś ma dzieci albo wnuki – proponuję zaprząc do szukania kasztanów albo żołędzi, z których następnie można w domu zrobić całą kolekcję ludzików, zwierzątek etc. To są jesienne spacery z mojego dzieciństwa i takie bym każdemu doradzał.
:))) robiłam zwierzaczki z kasztanów i żołędzi, bo moja wnuczka je uwielbia…. :)))) od zapałek lepsze są wykałaczki, co ostatnio odkryłam :))))
Ano tak, lepsze wykałaczki, bo zaostrzone, oczywiście. Z drugiej strony używając wykałaczek nie można obskrobywać z zapałek siarki, której można następnie użyć w jakimś ciekawym celu (pirotechnicznym). Juniorzy jeszcze na to nie wpadli, u nas zapałek używa się sporadycznie (wszystko mamy na prąd), ale ponieważ starszy w gimnazjum ma już chemię, to zapewne prędzej czy później…
A klucz, klucz z dziurką, masz??!!
Mam, i to nawet stary, nieużywany, więc można go wykorzystać do innych celów. Masz na myśli Andrzejki? Czy jakieś niekonwencjonalne użycie w zakresie kasztanowych ludzików?
Ach, nie załapałem w pierwszej chwili. Oczywiście że mam, ale dzieci nie wiedzą, gdzie leży : ))) Podejrzewam, że jak będą potrzebować w kwestiach pirotechnicznych, to się szybko dowiedzą.
Do celów zabronionych jest lepszy od rurki zaklepanej “na amen” z jednej strony:)
BARDZO dawno nie używałem, na oko gdzieś od 5 klasy podstawówki. Potem było tyle ciekawszych rzeczy do robienia naokoło…
PS. Z tej ciekawości przyjrzałem się rzeczonemu kluczowi i zonk! chyba będę musiał uprzedzić Juniorów, żeby go nie brali. On nie jest z jednolitej, bezszwowej rurki, tylko z zagiętego naokoło kawałka stali – jakby go użyć w celu zabronionym, to podejrzewam, że zamiast wypalić z dziurki, impet go rozegnie wzdłuż szwu : ( I tak źle, i tak niedobrze, jak im powiem, to tak, jakbym zachęcał.
I tak spróbują! Pomyślą: – no to co? Najwyżej się rozegnie! Znam to do bólu, mam dwu synów i wnuka! Brrr!!!
PS Dziadek-sklerotyk!!:(( Mam dwóch wnuków, ale jeden to berbeć, kaszojad jeszcze…. No, aleć zawsze chłop!
To dobrze, że berbeć, jest na kogo zwalić, czyli jak zwykle na najmłodszego : ))
Wydaj mi się, Senatorze, że młodzież nie biegała po ulicy, fajerkę pogrzebaczem poganiając, jak też z klucza nie strzelała.
Wydaje mi się, ze jedyne fajerki toczące się po ulicy, w dodatku gorące , rzucał nasz pijany stróż, którego dziś godnie gospodarzem domu bysmy nazwali :(((
Dzień dobry, Droga WiedźmoNasz stróż, też zwykle pijany, jak to stróż, fajerkami nie ciskał po ulicy. Ja ganiałem za fajerkami. Wiesz jakie bury dostawałem za podkradanie fajerki od największego garnka? Do dziś mrowienie czuję w miejscu, gdzie kręgosłup kończy swą szlachetną nazwę.
…….. w zasadzie powinieneś nie dostać obiadu za kompletny demontaz kuchni :))))… bez tego największego krążka cała reszta fajerek była bezużyteczna :))))
Były trzy otwory w kuchennej płycie, także obiad zawsze był. Jednak dziura w płycie, po pożyczonej fajerce, gotowanie obiadu znacznie utrudniała.
Też ganiałem:) Dobrze wygiąć drut do popychania to była duża sztuka!
Teraz są inne rozrywki, tylko czy dają równie dużo radości, śmiem wątpić.
Teraźniejsze rozrywki mniej nietykalności cielesnej dziecięcia, grożą.
Ano, mniej…Tyle, że wnukowi tak mam czasem ochotę skórę wytatarować!! Ale mi cały babiniec nie pozwala, a zal:((
Sto!
… byle nie lat, samotności..:)))
Dzień Dobry Wszystkim Tubywającym.:)A Tobie Quackie i PanaLajkonikowemu towarzystwu także tu.:)Adres bloga potraktowałam jako zaproszenie do odwiedzin, z czego oczywiście skorzystałam jak widać. Jeśli pozwolicie to będę zaglądać od czasu do czasu żeby Was poczytać.Pozdrawiam słonecznie, na przekór temu co u mnie za oknem.:)
Dzień dobry, JasmineReklama skuteczną okazała się. Do Pana Kłaczka: A nie mówiłem?Serdecznie pozdrawiam
Gryzonu, “aniemówiłem’a” znałem dotychczas tylko z wykonania Pani Quackie. Jakaż przyjemna odmiana! ; )))
Dzień dobry pierwszy raz tu : ) Gospodarze, przybywajcie, gość nam nowy nastał… ; )
Witaj Aniele:) Wpadaj nie tylko poczytać. Będzie nam bardzo miło Ciebie tu móc… 🙂 Równie pogodnie, w złocistej barwie:)))
Że tak powiem…Ojej, bardzo mi miło, dziękuję.:) Z pisaniem nigdy nie było u mnie zbyt dobrze a ostatnio tym bardziej wolę czytać i czasem pomachać skrzydłem pozdrawiając i dając znać, że czytam.:)Zostawiam uśmiech i zmykam na razie.:)
Bratnią duszę w Tobie… “podczytałam” Oswajanie Anioła… zadanie jakże miłe:)))
Mam nieodparte wrażenie, że się znamy.:)Z tą moją anielskością to nie do końca tak…Czasem wyłażą mi różki.:)
Ufff.. ulżyło mi, bo wiesz.. aniołowie bywają nudni:)))) W tym wirtualnym świecie wszystko możliwe. Nie ma pewności, że się nie znamy:)))
Dzień dobry:)) “Ktoś nieznany, gość na pewno pożądany”:)) (Incitatusie! Kiedy przestaniesz cudzym słowem się posługiwać, w dodatku bezczelnie je przekręcając??!!)
Witaj Jaśminko :)))) z przyjemnością Cię witamy….. i …. wyjmij czasem piórko ze skrzydełka, ” piśnij słówko”, nie bądź z nami tylko duchem :))))
Wiedźmo, dobrze wiedzieć gdzie bywasz.:) Dawno temu, jako Triste szukałam Twoich komentarzy na onecie. Zdobyłam się nawet na odwagę i odezwałam się do Ciebie. Odpowiedziałaś mi!:))Czy tu biją za takie “osobistości”?:)W razie gdyby tak, to się przymknę, znam powinności gościa i się dostosuję.:)
Jasmine – Triste – Siódemeczko…. proszę mnie nie wprawiac w zakłopotanie :))))))..aaaaa … tutaj możesz się ” nabawić” zupełnie innego niż nick imienia, tak jak każdy Tubylec…. :))) i będzie to z czystej sympatii. Quackie zwany przeze mnie Kwakiem przyjął to pogodnie :))))
1.Mówię tylko to co myślę, rzadko mądrze, zawsze szczerze.:)2.Przyjmę równie słonecznie i oburzać się nie będę.:)3.Skorzystam z okazji i tu podziękuję Wam obojgu za wyjaśnienia apropos bez s linków z youtube.:)4.Przesyłam uśmiech w załączniku.:))
Cichaj Quackie!:)) Ja sobie od czasu do czasu posiedzę cichutko w kąciku, nie rób zamętu, bo się speszę i ucieknę.;)A teraz raczę się oddalić ku obowiązkom. Zajrzę popotem.:)
Już nie robię, tym bardziej, że sam muszę na chwilę zmienić okno na urzędowe… [wywiesza tabliczkę “ZARAZ WRACAM” i odpakowuje z papierka II śniadanie]
Zniknę sobie i Wam, do później.
To ja idę jeść!
DzieńDobry:)) Po raz któryś! Coś dzieje się z Onetem, zniknęły już trzy moje wpisy! CIA czy FSB???
Dzień dobry, nic nie widać z tej strony, żeby były jakieś wcześniejsze wpisy : ( z drugiej strony nowy gość – Jaśmina – zdaje się bez problemu komentuje, więc nie wiem, co się dzieje?
Zwracam się z uprzejmą prośbą o nie zamienianie E na A.:)Mój nick był genetycznie świadomie przypadkowo wybrany 11 lat temu i wolę żeby, poza zbędnym 7, nie był zmieniany.7 przypadkowe, bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jak mi napiszą, że zajęte, to nie koniecznie znaczy zajęte i próbowałam do skutku, aż oparłam się na mojej ulubionej 7-e.:)W numerologi Jasmine = 7. Mam tym samym 2X7. Na szczęście.;)Komentarz proszę odbierać jako żart, którym jest, chociaż nie do końca to pewnie widać.:)PS: Sprawdzam czy bezproblemowo.:)
Prośba uwzględniona. Howgh.
Witaj Stateczku….. moze tym razem to nie Onet ? :))))
… może to głodna amba zjada Twoje smaczne teksty ?:)))))
I żeby na mnie nie było Stateczku:))) Niczego nie tykam, a Ciebie dość dawno nie widziałam, a więc witaj:)))
Powinnam od tego zacząć, ale dopiero przed chwilą wpadło mi do głowy.:)http://www.youtube.com/watch?v=1gjVzT9x-JUCzy da się bezpośrednio wklejać teledyski, czy tylko linki z tamże? Wybaczcie, ale to moje nowe doświadczenie i trochę jeszcze się zagubiam. Obiecuję, że się doumiem i już nie będę zadawała takich głupich pytań.:)A tymczasem dam Wam od siebie odpocząć, bo co za dużo to nie zdrowo, tak przynajmniej mówią.Do wieczorem.:)
To jest piosenka wyjątkowej urody Jasmine ! :)))) … nie można bezpośrednio wklejać teledysków, bo……. to jest onetowski blog i ma swoje brzydkie ograniczenia i narowy :((((
tytułem dopowiedzenia – nawet jak się wkleja link (w komentarzach, we wpisie głównym nie, na szczęście), to go Onet psuje, losowo wstawiając spacje. Należy więc popsutego linka naprawić przed użyciem (naprawić = skopiować, usunąć spacje i dopiero używać). Ot, egzotyka, i to nie madgaskarska, tylko onetowa całkowicie.
Pozwolisz, że i ja swoje trzy grosze?? Dziękuję :))) Tnij.org – skracanie linków – mam tę stronkę w zakładkach. Każdy link przed publikacją wrzucam i po obcięciu:) Link wklejony przez Jasmine wygląda tak; http://tnij.org/iphu
To ja dziękuję, nie wiedziałem. Czy to oznacza, że Onet wstawia spacje tylko wtedy, kiedy link jest za długi?
🙂 Trudno powiedzieć, ale na to wygląda:))) Ten portal często doprowadza mnie do szewskiej… :)))
Witaj:))) O Matuśku, ale Ty jesteś zorientowana. Muszę się udać do Ciebie po nauki. Jak tu jeszcze zobaczę Markiza, Lukrecję i Izis, no i jeszcze tego czarnego kota, to już nigdzie się nie będę musiała ruszać:))))))))))))
Gubię się jeszcze, nie wiem czy do mnie, czy nie, ale w tym przypadku to mało ważne.:)Bardzo się cieszę, że i Pani TU.:) Do listy dorzuciłabym jeszcze kilka osób, z wieloma mam kontakt osobiście mailowy, ale niektórych znaleźć w netowym gąszczu nie umiem. Tu trafiłam za pośrednictwem Quackie`ego, za co dozgonnie wdzięcznam Mu.:)Pozdrawiam serdecznie bardzo.:)PS: A teraz będę się napawać radością i dam wszystkim od siebie odpocząć.:)
Jaśminko, nie rób na dłużej tego, co zapowiedziałaś w peesie. Ta wyspa należy do ludzi wrażliwych na piękno słowa i szlachetny dźwięk. Pasujesz, jak ulał. Pozdrawiam serdecznie.
Iiiiihaha!! O, pardonez-moi, Mesdames:!:(
Ja jestem koniem! Wrażliwym:)
Ja nie parlać po francuski. Zapleść Ci ogon, czy grzywę? :)))
Zobaczyć we mnie Rumaka!!:)))
Zobaczyć i dosiąść!!!:))))
Tylko by jeździli:( A makowcem karmić nie ma komu, o!:((
Oooo, narkoman!!! Opium się marzy..Takie rzeczy to tylko u Czarodziejki i Alli:))
Pani wybaczy:) ale.. z makowca, to ja jedynie rodzynki lubię. Zatem nic z tego:)))))
I cichaczem wygryza!:(
Wiedźminka kandyzowanym imbirem w czekoladzie traktuje… A Skowronek rosą poranną i blaskiem słonecznym:)
Witaj Bo.. :))) Dawno nie widziana.. :))) I nie żebym wymówki robiła, ależ skąd! :)))!!
Ci też dziękuję.:)Dawno temu korzystałam z takich skracaczy, ale zdążyłam odwyknąć, bo już nie były mi potrzebne.:)PS: Jak mogę się do Ciebie zwracać All_a`u? Zauważyłam, że Wiedźma – Czarodziejka nazywa Cię Skowronkiem. Ślicznie.:) Egoistycznie stwierdzam tę oczywistość też, bo przez jakiś czas byłam w sieci jako Alouette . Poza tym, ze wsi jestem, choć bezrolna, to owo maleńkie ptaszę kojarzy mi się ze skromnością, radością, nadzieją. Wszystkim co piękne i dobre.:)
Jak Ci wygodnie, Ałłą też bywam:))) Pobędziesz z nami sama znajdziesz odpowiedni:))) Też urodzona na wsi, i też bezrolna. Dom z ogrodem, malownicza miejscowość z pięknym pałacem otoczonym parkiem:)
Jaśminko! pochwała przed frontem kompanii za właściwe odczytanie Skowronka :)* i czuj się tu po prostu :))))
Się czuję Wiedźmo.:):* Tylko, że w międzyczasie także oprócz, że wzruszona to i zawstydzona jestem zamętem wokół mej skromnej osoby jaki niechcący uczyniłam.:)Czuję się wystarczająco powitana, zachęcona, wsparta. Wszystkim Wam bardzo dziękuję.:) Ze swej strony obiecuję, że jak mi piórko ze skrzydła wypadnie to coś tam napiszę od siebie, żeby nie tylko brać, ale też dawać od czasu do czasu.:)
Panie Quackie, przeczytałąm hurtem dwa odcinki. Pięknie, ale czy pani Chandra, nie ma za dużego wpływu na to co robi pan Ignacy? Jeszcze ich Pan wydasz za się i będzie koniec? Nie zgadzam sie, niech on ją rzuci…:)
Hihi, proszę się nie obawiać, co ma być, to będzie… Już tam na Lajkonika zbyt dużego wpływu nikt nie będzie miał. Tylko tyle, ile trzeba : )
Przyznać jednak trzeba, że kobieta z głową na karku motywuje mężczyznę do wysiłku, … biznesowego:)))I niech się dalej dzieją nasze przygody z Pane Lajkonikiem. Strasznie on sympatyczny jest. I mnie ciut zmusza …:)
Przebóg! Do czego zmusza?
Do chwili przystanięcia w pogoni, uśmiechu:). Czy Pan Lajkonik nie mógłby sie golić trzy razy dziennie, a w tym okropnym “międzyczasie” bywać na koncertach, zdając relacje? Jaką muzyke lubią Karol i Paulina? Jeśli lubią.
Uuuu. Nie, pan Ignacy nie goli się trzy razy dziennie. Do chwili, kiedy poznał panią C., golił się wręcz raz na trzy dni : ) Teraz raz dziennie i to zazwyczaj bezpośrednio przed wizytą. Trochę go to irytuje, swoją drogą, ale czego się nie robi…Karol i Paulina słuchają bardzo różnej muzyki – od sasa do lasa. On lubi jazz; bardzo różne odmiany – od Pata Metheny’ego do polskiej formacji Skalpel, od grupy Medeski, Martin & Wood aż po Tomasza Stańkę i Jana Garbarka, ale też klimaty big-bandowe – Buddy Rich & Maynard Ferguson na ten przykład, i tu wchodzimy wręcz w musical, a ponadto śpiewające panie – Dee Dee Bridgewater, czy z klasyki – Ellę Fitzgerald. Spotykają się te gusta częściowo z gustami Pauliny, która słucha Anny Marii Jopek, Doroty Miśkiewicz czy Katarzyny Groniec i – bardziej popowo – Stanisława Soyki i Grzegorza Turnaua, ale oczywiście nie tylko polskich wykonawców – Stinga, Bobby’ego McFerrina (popieram), Michaela Buble’a, Nory Jones i Suzanne Vegi. Obojgu bardzo podoba się muzyka Jacquesa Loussiera (w tym filmowa), duet Tuck & Patti czy Aga Zaryan. Niedawno odkryli razem Kate Bush i całkiem z innej beczki – różne płyty Tangerine Dream.To oczywiście nie wszystko, ale generalnie kierunki są takie : )
To znaczy, że sie pan Ignacy nie chce dać sprowokować do szerszego zaprezentownia swego muzycznego gustu. Mam nadzieję, że choć Karol i Paulina zmuszą go (mnie też) czasem do wysłuchanie tego, czego na jutubie szukać sama nie mam czasu, bądź nie umiem. Przy okazji zdarza mi się natomiast wysłuchać tego, czego do głowy nie przyszłoby mi poszukiwać. A nieoczekiwana przyjemność bywa wielokrotnie większa:)
Hihi hi! Nasz Skowronek zaraz się rozpęknie!!:)))
Senatorzeeee, powiedzieć Ci coś na uszko??? :))))))
Lecimy do 200?:))
:))) Nie ma jeszcze?? :)))) 180? Nie wiem ile jest:)))
Ale o co chodzi, o co chodzi?? Ja tylko nową drabinkę, bo nam się Gośc skarży, że stara z powyłamywanymi szczeblami i boi się, że się Jej noga z niej omsknie. Incitatus…za twoje myto jeszcze cię obito:(
Umie rżnąć…(…) Incitatus – oczywiście:))))
Uprzejmie donoszę, że zmieszczę zaraz lekko groteskowy wierszyk na nowym watku, żeby nie było nam zbyt romantycznie i słodko :))))… jakem Wiedźma ! :))))))))
.. ale jeśli chcecie do 200…. to jeszcze się wstrzymam :))))
Lemy do 200! A potem pod żłób!:((
Dopiero 18,07. Daj polatać:)))
🙂
:))
Ciekawe….
Trzeciego i czwartego uśmieszku nie puściło….cwany ten Onet…albo wredny!
Dobry Wieczór:)) Jestem w Ambinanitelo, szukam Benaczehiny:)))
Dobry wieczór:)) Stateczku – chuchnij no, niebożę!:))
:))))) Stateczku a nie Velomody :))))
Ta nie ucieka??:)))
Ponoć nie:)))) Myślałam, że gdzieś tam pomiędzy palmami..:))))
No właśnie:)))
Aha!!:)))
Jest już te 200?? Bo nam Wiedźminka zasnęła:))) chyba :)))) Gdzie jest Stan??? Niepokojąco zniknął.. !!!
Ano!:((
Jeszcze trzy!
Stanowi skórę trzeba wytatarować, jesli będzie znikał nie-wiadomo-gdzie! :((((
Już jest 200 z haczykiem.
No i pięknie….. idę zobaczyć czym Was uraczyć :)))))) !
Zanim stąd uciekniecie zaciekawieni jaką niespodziankę przygotowała NAM Wiedźma (Szybko poczułam się u siebie, ale to Wasza “wina”;) ), to zapytam. Jeśli założę bloga na onecie to co mam zrobić żeby się TU przykleić?Ja tak na wszelki.:)
Pani pozwoli, że się przedstawię – jestem Incitatus, rumak krwi szlachetnej. Moi Przyjaciele zwą mnie senatorem. Jest mi doprawdy niezwykle przyjemnie współgościć Panią na naszej wyspie:)
PS Sprawy przyziemnie techniczne to domena naszej Skowronek, skromnie zwanej Mistrzynią:))
Po takim dictum. w żadnym przypadku acerbum, pozostaje mi już tylko dygnąć, skromnie się zarumienić i powiedzieć.Witam Panie Senatorze dziękując za łaskawe przyjęcie.:)
:)))) A zakładasz?? Podasz link i mogę do zaprzyjaźnionych dodać:) Będzie widniał jak te dwa obok:) Cegoracha znasz? Dawno do nas nie zaglądał. Pewnie zapracowany:)
Po pierwsze primo to nie miałam przyjemności poznać. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja to nadrobię.:)Po drugie primo to jeszcze nie wiem. Rok temu się zdobyłam łamiąc swoje 3 niepisaniowe zasady. Najważniejsza z nich brzmiała JA NIGDY!:)Przymierzam się żeby poczynić dalsze kroki, ale to kwestia przyszłości. (Bardziej potrzebuję kontaktu z ludźmi, z którymi mogę porozmawiać czasami.) Ewentualnej. Już wiem co powinnam wtedy zrobić. Za co Ci dziękuję Skowroneczku.:)
Zapraszamy Cię do stołu, serdecznie. Miejsca jest dość, zapewniam Cię:) Jeśli chcesz, możesz również widnieć obok nas z czerwoną kropą:))) Buziak :)))PS Oswoisz się z nami, lepiej poznasz.. 🙂 My Ciebie również:)))
BARDZO Dziękuję.:) Jeszcze trochę to zadziękuję na śmierć.;) Już teraz czuję się pewnie, bo są tu osoby znane mi skąinąd a co może ważniejsze nawet, jesteś Skowroneczku przesympatyczną, bardzo ciepłą Gospodynią.:)Przepraszam, że aż tak zalałam Was słowami, ale szukam od jakiegoś czasu swojego miejsca w sieci i teraz jestem z lekka oszołomiona, bo znalazłam?:) Musicie się przyzwyczaić, jeśli zechcecie mnie zaakceptować na zawsze, że jestem taki nadwrażliwiec wzruszliwiec. W razie jak przeholuję o kopniaka proszę i sprowadzenie na glebę, może boleć, to nawet lepiej.:) Mam skłonności do odfruwania. Samą mnie to często denerwuje.:)Buziaki Skowroneczku.:):*
Czuj się jak u siebie:))) I nie myśl o odfruwaniu, a nie daj Boże o emigracji (wewnętrznej?) :)))) Buziak na miłego dnia początek:)))*
Serdecznie witam wszystkich wyspiarzy, i tych spotykanych już gdzie indziej i tych nowych – lub nierozpoznanych. Zwabiony śladem zacnego pana Ignacego będę tu zaglądał i czasem przyzgryźliwiał – wszak nick zobowiązuje!Wielu z was mi długo brakowało… cieszę się, że trafiłem na ślad.Anielska w tym ręka!
OOO ! coż za kolejna wspaniała niespodzianka ! :))))) Tetryku… witam Cię serdecznie w imieniu nas wszystkich i oczywiście… zapraszam.:)))) Twój rodzaj ” zgryźliwości” bardzo nam się przyda :))))
Zatkło mnie.:)) Widać jak podskakuję z radości?:) Ale niespodzianka.:))) No, prawie.;)
Witaj Tetryku na suchym lądzie :)))
Pełna wrażeń zapalam lampkę z życzeniami najlepszych snów :))) Dobranoc….