Postanowiłem, nie oglądając się na literki cdn.,opowiedzieć o tym zdarzeniu, ponieważ to jest historia najnowsza, o dzikach później będzie. Starożytna poczekać jeszcze może.
Było tak.
Pisałem już o zamiłowaniu mojej Żony do pięknych kwiatków, rosnących sobie na rabatkach. To wielkie zamiłowanie. Potrafi Ona krążyć pomiędzy rabatkami i kilka razy dziennie dopieszczać swoje kwiatki. A to wyrwie chwaścika, a to nawozem roślinki podleje. Wieczorne podlewanie, to rytuał cały.Mała koneweczka, woda ze zbiornika o temperaturze otoczenia i inne szykany.
Wszystko jest ładnie i pięknie do chwili porycia rabatki przez kreta. Taki mały, podziemny wiercipięta, potrafi błyskawicznie zryć ziemię, gdy z zapałem gania dżdżownice, tuż pod powierzchnią ziemi mieszkające. Powierzchnia rabatki, to jeszcze najmniejszy problem, dwa ruchy grabkami i wygląda po staremu.
Gorzej gdy tunele tuż pod korzeniami kwiatków przebiegają. Nim się człowiek zorientuje, to kwiatek wysycha, z powodu korzeniowej wentylacji, przez kreta spowodowanej.Kwiatki podkopywane przez kreta podsychają, nim ratunek zostanie im udzielony i wyróżniają się na tle kwiatków nie podkopanych. No mniejsze są. Szczególnie widoczne to jest na sąsiadujących ze sobą rabatkach, z których tylko jedną kret odwiedził. Gdy patrzę na kwiaty rosnące na wizytowanej przez kreta i porównuję z roślinami na rabatce wolnej od wizyt, to Sienkiewiczem myślę od razu: „ …rzekłbyś, że chorągiew na psach siedzi … „. Tak się różnią kwiatki wyglądem.
Żona, ze smutkiem w oczach, walczy ze skutkami działalności szkodnika, a ja zabieram się za walkę ze zwierzakiem. Puste butelki na kijkach wbitych w ziemię umieszczałem, żeby wiatrem bujane, trzęsły się i poprzez kijki, drgania do ziemi wędrowały, w celu straszenia kretów. Guzik to dało. Krety nic sobie ze straszaków nie robiły, a sama rabatka dziwnie wyglądała,najeżona pustymi flaszkami. Butelki z kijkami, won.
Raz udało mi się dostrzec ruchy kreta kopiącego tunel.Ciachnąłem w to miejsce szpadlem i wydostałem zwierzaka na powierzchnię. Bardzo był zdziwiony i kilka sekund pozostawał w osłupieniu, nim rzucił się do ucieczki. Złapałem, do wiadra i procesją wynieśliśmy łup za mostek, rzeki nie przepłynie, wszak. Po kilku dniach, znów są ślady działalności kreta. Wrócił?Ale jak?
Nowy sposób. Pułapka na krety. Taka pułapka to po prostu kawałek rurki z tworzywa sztucznego, o średnicy porównywalnej ze średnicą krecich korytarzy. Końce rurki zamykane są blaszanymi zapadkami, działającymi w taki chytry sposób, że kret do rurki wejść może, ale samodzielnie wyjść, już nie. Pułapkę taką starannie umieszcza się w krecim tunelu, wiedząc, że kret chodzi po korytarzach wcześniej wykopanych, zabezpiecza z wierzchu czarną folią i zasadzka gotowa. Kilka razy dziennie trzeba tak zastawianą pułapkę kontrolować, czy coś się nie złapało.
Wystarczy postukać w rurkę, jak kret się złapał, to na pewno się poruszy, a taki ruch można usłyszeć. Piszę kilka razy dziennie sprawdzać trzeba pułapkę, żeby zdążyć uwolnić złapanego, nim zginie w matni. Wyciąga się wtedy pułapkę i wraz z uwięzionym w niej kretem, niesie się za mostek i tamdopiero zwraca wolność chwilowemu więźniowi. Kret bowiem pod ochroną jest.Kilka takich procesji odbyliśmy.
Teraz przejdę do samokrytyki właściwej.
W niedzielę, 22 sierpnia zauważyliśmy świeże ślady pobytu kreta na jednej z rabatek. Szybko umieściłem pułapkę w tunelu, przysypałem ziemią czarną folię zabezpieczającą pułapkę od góry i zająłem się koszeniem trawnika, całkowicie zapominając o kontrolowaniu zasadzki. Dokładnie tydzień później, w ostatnią niedzielę sierpnia, patrzę ci ja na kwiatki i widzę kawałek czarnej folii z ziemi wystający.
Natychmiast przypomniałem sobie o pułapce z poprzedniej niedzieli. Lecę szybko, wyciągam folię, potem wyszarpuję z ziemi samą pułapkę, w duchu myśląc, żeby się tylko nie złapał i nawet nie muszę do środka zaglądać. Aromat roznoszący się z plastykowej rurki, dawał odczuć rozmiar tragedii.
Krecik musiał złapać się w tym samym dniu, w którym zasadzkę na Niego uczyniłem. Z dużym smutkiem wytrząsnąłem nieżywe ciałko i zakopałem w Jego naturalnym środowisku. Do dziś mi smutno, że tak pokpiłem sprawę. Sklerotyk.
Przyznaję się do winy, Wysoki Sądzie i proszę mnie ukarać zgodnie z obowiązującym prawem. Zobowiązuję się jednocześnie do takiego używania pułapki, w przyszłości,aby nigdy już do podobnie tragicznego zdarzenia nie doszło.
Dzień dobry:))) aaa.. gdzie Gospodarz wątku???
Zaszył się.. gdzieś, bo nie ulotnił:))))
Nie zaszyłem się. Nie ma takiej potrzeby.
:))) Bez wszywki??:)))))
Zawsze radziłem sobie, lub nie, bez wszywki. A od dziewięciu lat, to już na maxa.
Wwwwogóle??? Ani ociupinkę??
Nic a nic. Na złość ministrowi finansów, który i tak doi mnie na papierosach.
Prawda:( Może jednak.. Wiesz co?? Zamienimy te dymki na 1mały dziennie naparstek:))) Zdrowszy na pewno..
Zamieniłbym dymka na cokolwiek, ale na naparstek, to już niekoniecznie. Takie naparstki, w moim przypadku, rozciągliwe są i rychło mogłyby we wiaderka się rozciągnąć.
:)))) Można…. na ten przykład .. cukierki z … :))) przegryzać:))))
O! Dobry pomysł i stomatologa częściej odwiedzę, a to taki fajny chłop. PS Jeszcze parę wpisów,w naszej porannej wymianie myśli i zemścimy się na śpiochach. Strony będą musieli wertować. He, he.
:)))))) Zemsta słodką bywa :)))) Jak Oni mogą tak długo spać, noo jak, przeca to nieprzyzwoite, wprost:))))
Zamierzony cel osiągnięty. Przy wcale nienaciąganych środkach.
Krecika żal, bo on nie podgryza korzeni roślinek, nie wyjada kwiatowych cebulek:( Nornic nic, a nic i gdybym mogła zastawiłabym takową pułapkę na nie… !!!
faktycznie, kret samych roślin nie podgryza, ale szkodliwie dla kwiatków, korzenie wentyluje, co przyczynia się do obsychania.
Moja Mama miała również wielkie zamiłowanie do kwiatów jak Twoja Żona. Świtem bladym już na ogrodzie była. Chwasty czy trawka nie miały z nią szans:)))Dzisiaj mija 8 rocznica.. odkąd odeszła. Jadę odwiedzić. Oboje.. Przy okazji spojrzeć na rodzinny dom, który przeszedł już w obce ręce. Po latach żałuję, że jednak nie zatrzymałam go, a mogłam..
Też jestem sierotą pełnym. Od dziewiętnastu miesięcy. Czasem mieszkanie w rodzinnym domu, nie jest dobre dla psychiki ” sieroty “. Wiem coś o tym, gdyż sam urządziłem się w mieszkanku mamusi.
Czas leczy.. Wspomnienia, wspomnienia.. A jednak, czasem żal..
:)))) Butelki na kijach odstraszają tak skutecznie jak moje ustrojstwo, które zakupiłam za całe 90 złotych polskich + 4 sztuki baterii R20 – do tanich nie należące:))))
No dobrze… z pola bitwy wczoraj nie zwiałam. Nie lubię niespodziewanych gości, choćby najsympatyczniejszych i nic na to nie poradzę. Znaczy.. starzeję się:( trudno, czas najwyższy z tą myślą się oswoić:))))
W dobie powszechnej dostępności do usług telekomunikacyjnych, zjawienie się u kogoś bez telefonicznej zapowiedzi, jest postępowaniem staromodnym z lekka. Syn, jak do nas wpada reaguje ze zdziwieniem na wyrzut o niezapowiedzeniu się. -Wysłałem mali’a, przecież.Ja pocztę przeglądam mocno nieregularnie. Zresztą syn, to nie komornik.
Też swoje dziecię przyzwyczajam do dzwonienia:)))) mimo, że klucz od mojego mieszkania posiada. Tak na wszelki wypadek :)))
Hmm… kto pierwszy się zjawi, ten wodę na kawę wstawia…iii co?? Pusto, Gospodarz potraktował mnie jak intruza.. kawą nie poczęstował, dobrym słowem nie przywitał:(( Se idę. Wypiję w samotności, zaciągając się po.. same pięty /??? Wiedźminko../ :))))
No tak. Dostałem za nieswoje.
A co! Się należało. Nie ma.. to, tamto. Porządek musi być:))))*
Czytać nie umi? Przecież napisałem, że za nieswoje!
???? Jakie nieswoje ???? No może i nie umi:))))) ze zrozumieniem:)))))
A pamiętasz, Skowronku Miły, jak uczyłaś mnie zegarem posługiwać się?
Pamiętam:))) I co???? :))))
A to, że jest, w tym zegarze, taka opcja, która pozwala opublikować tekst o dowolnej porze, dowolnego dnia. Moje trzy ostatnie ukazały się o godzinie 05:55. To nie przypadek, to perfidia.
Hmm, a przed publikacją wcisnąłeś na zegarze – publikuj natychmiast(?) Jeżeli wcześniej przygotowuję do publikacji, obojętnie tekst czy filmik ustawiam zegar i dopiero zapisuję. Wyciągając temat ze schowka sprawdzam zegar, jeżeli akurat godzina lub dzień nie pasuje, zmieniam ustawienie na zegarze na takie jakie mi w danej chwili odpowiada i dopiero klikam na – publikuj 🙂
A ja nie. Ustawiłem wczoraj czas publikacji i reszta sama się działa. Podsumowując, tekst ukazał się, a jego autor jeszcze w pościeli.
Jesteś szczęściarzem, a Onet jest dla Ciebie wyjątkowo łaskaw:)))) Bo, że tak zareaguje prawidłowo liczyć nie można:))) Parę razy mnie już zawiódł:( Gratuluję i odwołuję wszystko co.. zarzutem było:)))
To mamy jasność. Onet, będąc takim łaskawym obecnie, nie zmazał przykrości, które onegdaj mi uczynił. Cenne jest, że się stara.
Samokrytyki nie będzie, rachunku sumienia również nie! O!! :)))
…powiedziała Skowronek i nastroszywszy gniewnie piórka, odleciała.
Się go tak łatwo nie pozbędziesz:)))) Uwierz..:))))) On się przywiązuje do miejsc i osób miłychi:)))))
Dzień dobryTyle komentarzy od samego ranka, widać, ze mocno się za wyspą stęskniłaś. To, o dezercji, żartem było. Nie można ulubionego miejsca, w więzienie przekształcać.
Nooo lubię Wszystkich tu przebywających:))) Senatora – nie.. Czasem:))))))
To, do senatora, wyśmienitą prowokacją jest.
A nie, nie:))))… Zasłużył.. i niech nie myśli, że wybaczone Mu będzie:)))))) Jest zbrodnia /dopuścił się/, kara musi być..również..O! :)))) Choć On nie Raskolnikow, przecież:))))
Jest zbrodnia, więc kara być musi. Sokole Oko wczoraj się mścił. Z opłakanym skutkiem. Tu trzeba chrześcijańskiego miłosierdzia bardziej. A o co chodzi?
Toć jest:))))) O troskę :))))
Śmiejąc się Waćpanna to piszesz, więc nie jest tak źle, jak sądzę. Troska, to bardzo szerokie pojecie.
:))) Coś Ci zdradzę, ale nie mów nikomu… Senator strasznie nie lubi wiercenia w brzuchu….:)))) Należy jednak.. wiertarkę czasem włączyć.. Dla równowagi:)))))) I zdrowotności Senatora:)))))
Coby krwi Jemu upuścić? Nie znałem Senatora z tej strony. Teraz prowokacja jest pełna. W dodatku grupowa.
Pogoda będzie chyba sprzyjająca pobytowi na świeżym powietrzu. W tej chwili słońce podnosi się leniwie ponad linie horyzontu, temperatura 12,1°C, ale ma rosnąć. Opady zabronione!
U mnie 6…Gdzie sprawiedliwość, że o prawie nie wspomnę:(( Pis je drapał:)))))
Sześć? Czego sześć?
Lewy Alt.. 0176 :))))
Podawanie temperatury w ° Celsjusza, monotonne powoli się staje. Nie uważasz? A może by tak ciepłotę atmosferyczną, w kargulowych fawrenhajtach podawać?
:)))) Próbuj :))))
Chciałem napisać, że od jutra spróbuję, ale jutro to przeciąż majak dalekiej przyszłości. Dziś spróbuję. Jest, w tej chwili, 55,4°F. Od razu cieplej się poczułem. Ci Anglosasi, to mają łeb.
:)))) Mają, a przy zimowych temperaturach???:)))))
Dobry wieczórPrzy zimowych temperaturach, też mają fajnie. Nasze -17,77°C to ichnie 0°F. Cieplej?
Pan brutalnie wprowadza w błąd opinię publiczną. To znaczy, nie do końca, tak tylko żartowałem. Dodam do Pańskiego, bo rzecz jasna nie ma co poprawiać, że ANGLOSASI, ci nie od Sasa do lasa, latem podają w tych, jak to Pan powiedział, fajtach, bo brzmi wyżej, a zimą w selsjuszach, ponieważ lepiej i srożej wygląda.
Termin fawrenhajty pan Kargul wymyślił, nie ja. Nie spotkałem stron w języku lorda Byrona, gdzie temperatury podawane byłyby inaczej, niż w °F.
Aaa niech się witają na drugiej stronie:)))) Zaraz się muszę ulotnić. Słoneczko wychyla się zza lasu nieśmiało, trzeba dzionek wykorzystać do ostatniej minuty:)))
Do zobaczonka :))) Później, jak szczęśliwie wrócę.. Papa? :))))
Ładny dzień zapowiada się, grzechem więc byłoby siedzenie przed monitorem. Jadę na wyspę. Jak Napoleon, z jednej, na drugą. Temperatura wzrosła do 57,2°F. Spodobał mi się ten fawrenhajt.Do później i miłego, do tego później.
Dzień dobry. To już teraz wiem co mnie ciemną nocą spać nie dawało. Byłem przekonany, że to moje niesforne koty a tu okazuje się, że to głośne rozmowy na wyspie. Tak więc i ja muszę złożyć samokrytykę ponieważ niesłusznie obsobaczyłem kotki. Chyba w ramach przeprosin muszę zakupić im świeżej wołowinki, którą uwielbiają:)))))))))
Moje kocię tez kocha świeżą wołowinkę. Zastępczo może być watróbka z indyka :))))
Ami surową wątróbką…….. gardzi nad wyraz :)))
Stan :))) Bądź szczęśliwy, że delikatnie spać nie dawało:)))) Aaa dla nas może zraziki pyszne przygotujesz?? z surówką z kiszonej kapustki, na przykład:))) O cholewcia, chyba jestem głodna:))))
Dzień dobry ! no tak….. sympatycznie mi się śniło…… i proszę , to rzeczywistość ! :))))
… a Senator i Stateczek sie jeszcze nie pokazali 🙁
:))) pewnie, to nie jest obowiązkowe, aleć miło usłyszeć że wszyscy w dobrym zdrowiu :)))))
Obowiązkowe!!! Nooo:)))))
Dzień dobry:)) Przez kilkanaście dni będę zjawiał się dość późno i mocno nieregularnie. Mam nadzieję, że wybaczonym mi to będzie:)
PSgdyby co – gwintówka wypucowana!:))
PPS Ot i błąd:( To z nerw!!:))
Witaj nam.. Panie Senatorze:)))) Się niech nie denerwuje, potrzeby nie ma, żadnej:)))) Na polowanie się wybierasz?? :)))))
:))) Siła wyższa Senatorze….. ale jaka nieprzyjemna :(((
Dobry wieczór, SenatorzePewnie, że będzie wybaczone. W tych okolicznościach przyrody, każda inna odpowiedź byłaby nieroztropna.
Wiedźmineczko /?? ślicznie/ :))) Smakuje wolność???:)))PS Jak się czuje pani S i dziedzic nazwiska??
Jak smakuje wolność ? odpoczynkiem i przyjemnym lenistwem :)))),nawet nie byłam zła, gdy mi prąd zabrali na 2 godziny :)))
…. szczęśliwie …czują sie dobrze, jak na krótki czas po cesarce:)
Dobry wieczór, czyli czego dowiedzieliśmy się dziś o Wujku.Po pierwsze – KILLER. Po drugie – pijak. Po trzecie – palacz. Po czwarte – i jaki to ma być przykład dla Rodziny??? Dobrze, że dzieci nie mam, bo by miały. Co za tym idzie istnieje dalekosiężne prawdopodobieństwo, że z takim inwentarzem upodobań głosował na wrogów Narodu, i to całego. I co ja powiem dzieciom? Nie że swoim, dzieciom kolegów po fachu, przez których (to znaczy kolegów) rozumiem przyszłe pokolenia…Z ostatniej chwili – muszę awaryjnie się wyłączyć, ale chyba jeszcze wrócę na skargę.
Witaj Yo la ! w zastępstwie Gryzonia Cię zapraszam, byś całkiem nieawaryjnie wrócił…… Wuj się za Tobą stęsknił, a my razem z nim :))))
.. a ta awaria jest duża, czy całkiem mała ? i jak długo potrwa ?:)
Dobry wieczór, już jestem, czego jak zwykle nie można oczywiście powiedzieć o Autorze.Awaria rodzinna. Ze szczegółami? Bardzo proszę. Generalnie jestem chowany na angielskim świństwie, ale czasem mnie najdzie i proszę Żonę o coś z patriotycznego garnka. I tak oto doszło do wykipienia rodzimej fasolki po bretońsku na połać kuchni, a że kuchenka na prąd, to wolałem wyłączyć korkiem dostawę energii, by już nikogo bardziej w domu nie pokopało. Wiem, banał, ale za to jaki smaczny!Pozdrowienia, Wiedźmo, na razie się Wam poprzyglądam.
… to była awaria nieduża, a ja poczułam się ciut jak żyjątko :))))) przez co nam sie przyglądasz ? mozliwości jest kilka :))))Też Cię pozdrawiam…. cieplutko i sympatycznie 🙂
Dobry wieczór, Yo laUkładasz gryzonowe puzzle, jak czytam. Ja yolowe układałem pierszy. Z pieszczotliwych określeń, jak morderca, złodziej, palacz, to ostatnie najbardziej mi się podoba. Taki palacz, to pali cały czas, aby ludziom i zwierzętom ciepło w zimie było. Więcej o mojej osobie poczytać można okupując grzędę, a i tak wyżej siędę. Ale próbuj, lubię pardwę. Pan nie?
Czyli w dodatku Pan PALI NA OKRĄGŁO! Co ja jeszcze w Pani widzę???
Gryzoniu ? łapałeś dziś krety? :)))
dobry wieczór, Droga WiedźmoNie, kretów dziś nie łapałem, nie pojawiły się nowe ślady ich działalności, nie było więc potrzeby. Nie wiedziałem, że poród był ” chirurgiczny “. Nie lubię chirurgów. Wszystko dobrze?
Tak, jest dobrze……. a Yo la się zapowiedział, tylko nie wiadomo kiedy …… masz ćwiczenia z cierpliwości do Siostrzana :))
No właśnie. Czuję się testowany i to przez Bretończyka. Lepiej mi się trafiało.
I jeszcze, dobry wieczó,r zapomniałem Panu dołożyć, że ma w zwyczaju składać samokrytykę, a wiadomo kto składa i na czyj karb.Nic dziwnego, że Pana pokochałem jak swój swego, choć skromnie dodam ,żę gdzież mi do Pani.Macham raptownie i uciekam, Pan ma mordercze upodobania w oczach!
… i oto Yo la w komara przemieniony :(((( !
… a ja cały czas myślę, ze Yo la raczej motyl :))))))) !
Motyl przed fasolką po bretońsku, to brzmi dumnie.
… bo tak właśnie miało to brzmieć :)))))
Ciekawe jak brzmi, po fasolce?
Pan chce wszystkich wymordować do cna?
Coś z oczami mi się robi. Chciałem grzmi napisać.
Bardzo mi to schlebia, że lubią mnie osobniki lepsze ode mnie. Samokrytykę, w dawnych, słusznie minionych, latach, składało się aby przetrwać. Lepsza taka publiczna spowiedź była, niż wycieczka na białe niedźwiedzie. W czasach bieżących ateiści publiczną samokrytykę składają, dusze chcąc oczyścić. A Pani rechocze z wyższych pobudek. PS Zostań jeszcze, celowo Ciebie nie zamorduję. Krecik padł przypadkiem. A owady to nie ludzie, wszak.
Ja owad??? Czy Pan wie kim ja jestem i kim bym mógł być? Mogę Panu podać każdziuteńki telefon do wroga, który szybciutko Panu zaraz zaświadczy, że wzlatuję na zamówienie ze swobodą zaprzeczającą doczepionej nadwadze, nie mam z nią zresztą nic więcej wspólnego.
Owadoznawcy znają takie kurioza. Trzmiel takie dziwo się nazywa i według słów ekspertów, z powodu nadwagi, latać nie powinno. Trzmiel lubię pasjami. Nic Ciebie nie grozi.
To dobrze doznać odrobiny spokoju przed zbliżającym się – z najlepiej żoną – błogim snem. Jednym słowem odlatuję, ale nie na zawsze.Kłaniam się dobranocnie i postaram częściej.PS Ale cały czas Pan za mną tęskni?
Czy tęsknię? Pani to potrafi obrazić człowieka, jak słoń w składzie. Strzelam focha. Mimo to, dobijaj do Wyspy, kiedy tylko masz ochotę
To teraz już naprawdę uspokojony; dobranoc Panu, dobranoc Pani, całej reszcie nie mówię nie.
Ale ze mnie prostak. Małżonki Pańskiej nie pozdrowiłem. Pozdrawiam serdecznie Ciebie, Żono Yo la. Śpij dobrze.
Pan się nie wygłupia, zupa jej wykipiała, kto wie, może jeszcze będzie za słona. Sam Pan rozumie okoliczności i że w związku (małżeńskim) wyjątkowo nie przekażę, bo się jeszcze rozwydrzy.Ja oczywiście z kwiatami dla Pańskiej Małożonki, angielskimi, nie to co Pan.
Małżeństwo to ciągła walka na kompromisy. W ramach tych właśnie kompromisów, warto czasem za słoną zupę spałaszować z dużą łapczywością. Wieczory wtedy będą bardziej, ze tak powiem, przyjacielskie. Moja Żona taka mała nie jest, po prawdzie.
Cichutko powiem, nie przeszkadzając /mogę?/ Dobry wieczór… Iiii.. odfrunę.. do jutra.. Dobranoc:)))PS “Mówię do ptaka: muszę lecieć, a…ptak macha do mnieinstrukcją obsługi” :))))
Nie przeszkadzasz, absolutnie, a Yo la już pod pierzyną. To z ptakiem, dobre. Nie znałem. Miłych snów
Wieczór późny nagle się zrobił. Monitor obejrzał już dokładnie moje uzębienie, co oznacza koniec internetu na dzisiaj. Idę do łóżka. Dobrej nocy, dla Wszystkich.
Dobranoc….. zapalona lampka przyjazna jest i motylom :)))) !