« MEDICE, CURA TE IPSUM... Chwilowy przerywnik muzyczny »

Lajkonik i królestwo do wzięcia

Pan Ignacy Lajkonik stał na balkonie i z niepokojem nasłuchiwał odległych jeszcze grzmotów i dudnień nadciągającej burzy. Ostatnie doświadczenia w tym względzie nauczyły go jednego: kiedy tylko słychać, że zbliża się nawałnica, należy w podskokach obiec mieszkanie i pozamykać wszystkie okna i lufciki. Inaczej do środka może dostać się deszcz (pół godziny wycierania, sześć ścierek do suszenia), grad (poślizg i bolesne stłuczenie miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę), a nawet niewielkie tornado (dwie godziny żmudnego rozplątywania kabli i zasłonek oraz sortowania pomieszanych maszynopisów, ale po stronie plusów – nareszcie porządnie potasowana talia kart). Mieszkanie pana Lajkonika wyglądało tak czasem po wizycie kuzynki Euforii, ale po pierwsze kuzynkę dało się ugłaskać – czego o burzy powiedzieć nie sposób – a po drugie tej wiosny Euforia nawiedzała pana Ignacego nieporównanie rzadziej niż gwałtowne zjawiska atmosferyczne. Co sobie zresztą bardzo chwalił.

Pan Lajkonik pozamykał więc skrupulatnie wszystkie okna, kiedy pierwsze krople deszczu zaczynały bębnić o parapet na zewnątrz, i skierował się do pomieszczenia, w którym burza nie miała czego szukać. Przede wszystkim dlatego, że było to jedyne pomieszczenie w mieszkaniu pana Ignacego pozbawione okien – czyli łazienka. Pan Lajkonik nie schował się jednak w łazience ze strachu przed piorunami i grzmotami, co to, to nie. Po prostu wychodzili wieczorem z panią Chandrą do znajomych, więc czas był najwyższy, żeby pozbyć się z policzków i podbródka kłującego zarostu, nazywanego przez piękniejszą połowę pana Ignacego czasem agrestem, a czasem – kiedy już nazbyt kłuł – kaktusem.

Stanął więc nasz bohater, który nie bardzo lubił się golić, przed lustrem, nałożył na brodę nieco pianki do golenia, w dłoń chwycił maszynkę jak jaki miecz i poczuł się trochę jak rycerz stojący przed smoczą jamą. Już, już miał ruszyć do ataku z kłującym gąszczem, kiedy w pobliżu rozległ się przenikliwy trzask, przechodzący w grzmot. Najwyraźniej burza była ciekawa, co też się u pana Lajkonika dzieje, i w ten oto subtelny sposób dawała mu do zrozumienia, że czas się pokazać. Po wyładowaniu światło łazienkowego kinkietu na ułamek sekundy przygasło, po czym powróciło do dawnego blasku, ale pan Ignacy zamiast wrócić do golenia, patrzył w lustro jak zahipnotyzowany. Na szczęście nie trafił go piorun, ale z lustrem stało się coś dziwnego.

Otóż niby dalej wisiało na swoim miejscu, niby dalej odbijał się w nim znieruchomiały pan Lajkonik, ale za nim – ZA NIM widniała całkiem inna łazienka niż przed chwilą. Zamiast kabiny prysznicowej w kącie stał nieduży sitzbad na lwich łapach, oświetlany przez dwie lampy naftowe, a na półeczce pod lustrem leżał zestaw do golenia, obejmujący między innymi nieduże mydełko, pędzel, pasek do ostrzenia brzytwy (którą trzymało w dłoni odbicie pana Ignacego), a nawet nieduży, białawy przedmiot, który pan Lajkonik po dojrzałym namyśle zidentyfikował jako ałun na drobne zacięcia.

Jako osoba bywała w świecie i czasem nawet poza nim, pan Lajkonik nie przestraszył się. Przede wszystkim starł z brody kleks pianki do golenia – to mogło poczekać. Rozważał przez chwilę różne możliwości – na przykład, że lustro w istocie nie było lustrem, ale wyświetlającym rzeczywistość monitorem, który od uderzenia pioruna się popsuł – doszedł jednak do wniosku, że to zbyt skomplikowane. Ostrożnie dotknął powierzchni zwierciadła i stwierdził ze zdumieniem, że jest całkiem elastyczna, jak napięta folia. Nacisnął mocniej i… dłoń przeszła na drugą stronę. „Aha!” pomyślał pan Ignacy, który żywo interesował się podobnymi fenomenami, „Efekt C.L. Dodgsona!”. Po czym przystawił do lustra łazienkowy taboret, wspiął się nań i śmiało dał krok na drugą stronę lustra.

Na szczęście po jego drugiej stronie – prawem odbicia – również stał zydel, więc pan Lajkonik nie spadł na podłogę, tylko bezpiecznie zszedł i ciekawie rozejrzał się po wiktoriańskiej łazience. Popatrzył na umywalkę w kształcie muszli, westchnął i pokręcił głową. Oczywiście znajdowały się nad nią dwa kurki, osobno z ciepłą i zimną wodą, i oczywiście nigdzie nie było widać korka do odpływu. Łazienka łazienką, pomyślał pan Ignacy, ale co dalej? Ostrożnie uchylił drzwi. Za nimi ciągnął się wąski, ciemny korytarz, który kończył się następnymi drzwiami, zachęcająco uchylonymi. Wszystko naokoło wyglądało tak poczciwie i niegroźnie, że pan Lajkonik, nie zastanawiając się długo, ruszył korytarzem, otworzył następne drzwi i znalazł się w ogrodzie.

Właściwiej byłoby powiedzieć „na trawniku”. Przed pałacem, z którego był wyszedł, rozciągała się połać wystrzyżonej w szachownicę soczystozielonej trawy, przez jakieś ostatnie dziewięćset lat najwyraźniej podlewanej, strzyżonej i tak na zmianę. Z jednej strony obramowywała ją nieopodal kępa krzaków, z boku zaś otwierała się ocieniona platanami aleja. Po przeciwnej stronie znajdował się amatorski kort tenisowy, a zaraz obok niego altanka, w której siedział ktoś w niebieskiej sukience. Pan Ignacy podszedł bliżej, ale zanim zdążył się dokładnie przyjrzeć postaci (przez chwilę wydawało mu się, że na ławeczce siedzi odziany w błękit… nieduży szkielet?), okrzyknięto go z drugiej strony.

Oto przez trawnik, po prostej jak strzała linii nadchodziła dama w sukni koloru głębokiej, wpadającej w odcienie wręcz mahoniowe, czerwieni. Suknia wyglądała zresztą jak chory sen projektanta mody, któremu przyśniła się Grace Jones skrzyżowana z reklamowym ludzikiem Michelina, zwanym Bibendum. Pan Lajkonik, jako człowiek dobrze wychowany, a trochę i ciekawski, pospieszył jej naprzeciw. – Dzień dobry pani – zagaił. – Czy byłaby pani łaskawa objaśnić, gdzie się znajdujemy? Znalazłem się tu trochę z przypadku i obawiam się, że…
Kobieta spojrzała władczo na pana Ignacego. – Niech uklęknie i ukorzy się przed Naszym Majestatem – powiedziała – a potem niechże się przedstawi, z nazwiska i urodzenia!
Dopiero teraz pan Lajkonik zauważył, że osobliwe nakrycie głowy jest w istocie koroną.

Westchnął i postanowił się dostosować do wymagań. Klęknął, pochylił głowę i przedstawił się. – Wasza Wysokość, szlachetnie wymyślony Rycerz Lajkonik przybywa z dalekich stron, by Ci
służyć, w granicach zdrowego rozsądku! Ostatnie słowa pozwolił sobie wypowiedzieć półgłosem, zastanawiając się, czy nie urazi w ten sposób królowej. Ta jednak wydawała się zadowolona z takiego powitania. Rozchmurzyła się nieco i łaskawszym tonem rzekła:
– Powstań, rycerzu Keen O’Kyal. Choć strój twój dziwny, to mowa i maniery dworne. My, Elżbieta VIII, znana również jako Czerwona Królowa, jesteśmy zdania, że powinniśmy złożyć ci królewską propozycję, której z pewnością nie odrzucisz.
– Wasza Wysokość – ośmielił się wtrącić pan Ignacy – Wydaje mi się, że przestawiłem się Waszej Wysokości inaczej, moje nazwisko to „Lajkonik”…
– Ależ tak, usłyszałam wasze nazwisko wyraźnie, rycerzu O’Kyal – wyniośle odparła królowa, a nasz bohater zrozumiał, że w świecie po drugiej stronie lustra nie może być inaczej.

A potem poszli powoli w kierunku platanowej alei, pan Lajkonik obok i pół kroku za Czerwoną Królową, która perorowała przed siebie: – Trzeba wam wiedzieć, rycerzu, iż kilka tygodni temu opuścił Nas nasz małżonek, Czerwony Król, Jerzy Ryszard Romuald Martin. Cóż, naturalna kolej rzeczy, wymiana kadr, gra o tron… Ach, i nie wierzcie w to, co – może to być – usłyszycie. Sine plamy na całym ciele to chroniczna przypadłość w tej rodzinie. W podobnych okolicznościach pozby… Odeszła Nasza świekra. Ale do rzeczy, rycerzu O’Kyal: miejsce przy Naszym boku pozostaje wolne, a Królestwo winno mieć władcę. Mam nadzieję, że pojmujecie, com wam rzekła?

Pan Ignacy doskonale pojął, ale wolał jednak najpierw dowiedzieć się czegoś więcej. – Wasza Czerwona Wysokość, a czymże to zajmował się Jego Królewska Mość, zanim był łaskaw odejść? Jak mógłby służyć Królestwu u Twego boku przyszły szczęśliwy wybranek?
– Och, bez trudu. Od Naszego małżonka wymagamy, by dobrze się wysypiał, wspierał Nasze decyzje, podejmowane w trudzie rządzenia, i raz na tydzień wysłuchiwał Naszego Królewskiego Exposé, podkreślającego Nasze trafne wybory i jego, Króla, błędy. A ponieważ Nasza monarchia jest absolutną, to i małżeńskie wsparcie winno być absolutne.
– Czyli Czerwony Król nie musi pracować? – upewnił się pan, chwilowo rycerz, Lajkonik.
– Kalać dłonie prostą pracą? A skądże! – żachnęła się Czerwona Królowa. – Może oczywiście ujeżdżać rumaki i polować z sokołami, fechtunek doskonalić, ba, może nawet na dżabersmoki się wyprawiać. To rzecz pożyteczna a słuszna, aliści w takim względzie, w jakim nie staje Nam na przeszkodzie. Atoli zważcie, rycerzu, co otrzymacie: koronę, ciepłą strawę trzy razy na dzień i królestwo, jak okiem sięgnąć. Zmęczyły mnie już te rozhowory; chodźcie zatem do kaplicy, Nasz spowiednik już tam oczekuje, by związać nas świętym węzłem. Z dawien dawna już tak oczekuje, wypadałoby go z okowów nareszcie uwolnić…

Pan Lajkonik skłonił się nisko. – Wasza Królewska Mość! – powiedział. – Pozwólcie tedy, że udam się do pałacu po paradną zbroję, stosowną na tak radosną okazję, i powrócę do kaplicy odzian, jak przystało. Królowa popatrzyła na niego podejrzliwie, ale skinęła przyzwalająco dłonią. Pan Ignacy wycofał się tyłem, kłaniając uroczyście i z promiennym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Kiedy tylko przekroczył drzwi pałacowego korytarza, pędem pobiegł do łazienki. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu, włącznie z zydlem. Pan Lajkonik pospiesznie wgramolił się na stołek, po czym odetchnął z ulgą – przejście z powrotem było nadal możliwe. Nie ociągając się, wrócił do swojej własnej łazienki i popatrzył w lustro. Patrzył na niego nieco wystraszony Ignacy Lajkonik, którego broda i policzki nadal wymagały bezpośredniego kontaktu z maszynką. Pan Ignacy pospiesznie się ogolił, a mimo że dłonie mu się trzęsły – ani razu się nie zaciął. Potem popatrzył z zadumą na pojemnik z pianką, uśmiechnął się i wycisnął jego zawartość na lustro, starannie pokrywając całą jego powierzchnię.

Kiedy zaś półtorej godziny później, już po burzy, wychodzili z panią Chandrą w gości, przed klatką stał z miotłą dozorca, pan Monolit Pyszczak, przez znajomych poufale zwany Mońkiem. Poczciwy ten człowiek sprzątał liście i gałązki, którymi nawałnica usłała chodnik, i właśnie zrobił sobie przerwę. Rozmawiał z sąsiadem z czwartego piętra o wszystkim i o niczym; o życiu, polityce i nieustająco ciężkich czasach. Pan Lajkonik i jego towarzyszka właśnie go mijali, gdy po raz kolejny wypowiedział swoje credo: – W życiu, panie kochany, ważne jest, jak zrobić, żeby się nie narobić, a zarobić, o!
Pan Ignacy zrobił jeszcze parę kroków zawahał się, przeprosił na chwilę panią Chandrę, i cofnął do dozorcy. – Panie Mońku – zagadnął – zajrzałby pan któregoś dnia do mnie? Miałbym dla pana małą robótkę w łazience…

_________________

Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu madagaskar08.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.

271 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Dzień dobry na pięterku. Cieszę się, że się udało znaleźć materiał na wybudowanie, mam nadzieję, że podelektujecie się Państwo wszystkimi smaczkami i bardzo dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego odcinka, na różne sposoby.

    A ciekaw jestem, co tam wysmakujecie. Może coś, o czym nawet nie pomyślałem?

    • Incitatus pisze:

      Proszę, Mistrz Quackie wypisz wymaluj jak Mistrz Quackie!! Jeszcze dobrze atrament mu nie wysechł, jeszczem dobrze trzeci raz czytać nie skończył, a On mnie już z uśmiechem Reynarda de…. podchwytliwe pytania zadaje!

  2. Wiedźma pisze:

    Witaj Kwaku….. jakze piękny jest portret Mahoniowej Królowej ! ROTFL Dzambersmoki przy niej, to niewinne jagnięta 🙂

    • Wiedźma pisze:

      I czymże przytrzymuje koronę na głowie, bo wyraźnie jej nie spada ? 🙂

      • Wiedźma pisze:

        nawet, gdy mówi coś …w guście :” ściąć go, a potem wydać wyrok”……ale tego tu nie ma, to mnie poniosło niczym Rączego Rumaka ! Wink

        • Quackie pisze:

          A tak dokładnie to ścinała Królowa Kier z pierwszej części przygód Alicji. Ale masz rację, mogłoby swobodnie być… tylko że Czerwona (szachowa) Królowa oficjalnie wypowiada się dużo łaskawiej.

      • Quackie pisze:

        Dobrze dopasowana, po prostu nosi ją z wrodzonym wdziękiem. Na ilustracjach pana Tenniela biegała bardzo szybko, a korona została na swoim miejscu.

    • Wiedźma pisze:

      Mahoniowa Królowa… tak mi się skojarzyło, bo też twarde to czerwone drewno Worry

  3. Wiedźma pisze:

    Świetnie ! bardzo mi się całość podoba ! Brawo! Brawo! Brawo!

  4. Jasmine pisze:

    Mistrz jak zawsze w formie. Poklon Delighted
    Na początek, bo nie załapałam, pytanie posiadam. Dlaczego rycerz O’Kyal ❓
    Cieszy, że przejście zadziałało i pan Ignacy mógł do nas powrócić. Delighted

    • Quackie pisze:

      layK’O neeK – jak to w lustrze.

      A co by to było, jakby nie zadziałało… Może by i powstała powieść? Ale nie powstanie, w każdym razie na razie nie.

      • Jasmine pisze:

        Dziękuję za wyjaśnienie. Na najprostsze najtrudniej wpaść a ja przeważnie za bardzo kombinuję. 🙂

        Jest nadzieja zatem. Na razie, czyli… pożyjemy wystarczająco długo to się doczekamy. Delighted

  5. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Proszę, pan Ignacy nie lubi się golić?? Nie może być, przecież, jest taki dobrze ułożony i rzekłabym pedantyczny Pan 😀
    Autor też nie lubi się golić?? 😉

    Jak zwykle brawo dla Autora, Mistrza Q 😀

  6. Alla pisze:

    Oj, od wczoraj koło mnie pogrzmiewa, ale szczęśliwie omija, z tym, że neta rwie..
    Hi,hi… p.lajkonikowa przygoda mnie nie może spotkać bo; na szczęście mam duże okno w łazience 😀
    Miałam sąsiadkę, która gdy tylko zagrzmiało siedziała skulona u mnie w przedpokoju i trzęsła się, jak przysłowiowa galareta.. Nawet nie wiem czy jej z wiekiem przeszło, bo zmieniła lokum 😀

    • Wiedźma pisze:

      Jakoś omijają mnie burze….. łaziły dookoła, straszyły, ale ze sporej odległości…:)

    • Quackie pisze:

      Ja aż tak mocno nie mam, ale znam takich, co tak reagują. W dobrze uziemionym otoczeniu nie ma strachu, co innego w plenerze, na płaskim (np. na jeziorze, gdzie człowiek na łódce albo desce jest najwyższym punktem w promieniu kilkuset metrów).

      • Alla pisze:

        To jeszcze z opowieści mojej mamy gdy ja miałam lat pewnie sześć, a ona tyleż, gdy to się wydarzyło. Była burza, a ona coś tam podgryzała w przydomowym ogródku. Strzelił piorun w gwóźdź w parkanie, podmuch ją przewrócił.. Gdy oprzytomniała z wielkim krzykiem wpadła do domu i na całe dziecięce gardełko ” piorun mnie zabił, piorun mnie zabił ” 😀

    • Jasmine pisze:

      Witaj Skowroneczku Najmilejszy. Buziak

  7. Wiedźma pisze:

    Kwaku… onże Monolit Pyszczak to nowa postać, czy ja nie pamiętam ? 🙂 Ma także kwalifikacje klakiera ?:)

    • Quackie pisze:

      Nowa. Aczkolwiek w tle i bez podawania danych osobowych się pojawiał, np. jak był problem z bałwanami.

    • Quackie pisze:

      Klakier jest na tyle prostym zajęciem, że ma.

    • Jasmine pisze:

      Pyszczak to mnie się kojarzy tylko z rybą, bardzo ładną zresztą, monolit z obsadą jednogatunkową. Czyli… zielonego pojęcia nie posiadam a wstydziłam się zapytać, żeby znowu nie było, że oczywistość tylko ja niedowidząca na umyśle. Ashamed Happy-Grin

  8. Alla pisze:

    Przerwa… Uuuu ależ się porobiło… Spaadaaam do… później 😀

  9. Quackie pisze:

    Uprzejmie informuję, że na czas jakiś wybywam. Godzinkę, może dwie.

  10. Wiedźma pisze:

    U Senatora burza czy goście ? 🙂 Bo na ryby jeszcze za wcześnie…. chyba!

  11. Incitatus pisze:

    A zawracając do golenia….może to dziwne, ale ja lubię się golić. To znaczy raczej – być ogolonym!

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór! Tak to też bym chciał, być ogolonym bez samego golenia. Jakby jakiś krem można było rozsmarować, a potem go zmyć z tym, co do ogolenia zostało, o.

      • Incitatus pisze:

        🙂 Najważniejsze jest dobre namydlenie i dobra maszynka. Ja używam Gillette Fusion Power. Głowica ma pięć ostrzy i na dodatek one wibrują napędzane jakimś silniczkiem co ułatwia niesamowicie golenie. Tym nie można się zaciąć! Daje się prowadzić po twarzy zygzakami, w kółko, diabli wiedzą jeszcze jak i nie zacina przy tym. Pianka na gębę, maszynka wrrr, trzy minutki i po sprawie!!

        • Quackie pisze:

          Mam elektryczną maszynkę Brauna, a na gładko czasem golę jednorazowymi (haha) maszynkami Wilkinsona. Braun doskonale się sprawdza przy przystrzyganiu i modelowaniu brody.

          • Incitatus pisze:

            Te jednorazówki wcale nie są takie złe! Czasami muszę się taką golić i nie narzekam. Wilkinson robił doskonałe brzytwy, żyletki i właśnie teraz jednorazówki.

            • Quackie pisze:

              Mój śmiech nie wynika z niskiej jakości, tylko z domniemanej jednorazowości, a faktycznej – wielorazowości tych maszynek. Paczka 10 sztuk jak nic na pół roku starcza.

              • Incitatus pisze:

                Oczywiście! Tym można się golić i golić.

                • Wiedźma pisze:

                  Była kiedyś reklama :” Gilette, najlepsza dla mężczyzny..” ; mój znajomy śpiewał ją tak : „Gilette, skrwawiona twarz mężczyzny „

                • Quackie pisze:

                  Gilette mi jakoś nie leży, podchodziłem kilka razy i nic.

                • Incitatus pisze:

                  Wiedźmineczko, każdemu, kto golił się kiedyś żyletką marki „Krwawa Rawa” nic nie jest straszne! Delighted

  12. Incitatus pisze:

    No, do jutrzejszego golenia!: )
    Dobranoc: )))

  13. Wiedźma pisze:

    Golone – strzyżone…. Overjoy

  14. Quackie pisze:

    Dobranoc. Słodkich snów!

  15. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Umyty jako tako idę się golić!!

  16. Alla pisze:

    Dzień dobryy 😀 ogolonym i wydepilowanym, którzy pragną królestwa, niekoniecznie niebieskiego Wink

  17. Alla pisze:

    Zimny prysznic wzięli?? Hę Pleasure

  18. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Wcale się dzisiaj nie goliłem i nie czuję z tego powodu najmniejszych, ale to najmniejszych wyrzutów sumienia.

    A u Chyły jednak cysorz jest miłościwie panujący, nie cysorzowa.

    • Wiedźma pisze:

      Witaj Kwaku… i to jest poważne niedopatrzenie Chyły ! Niektóre królowe i cysorzowe były warte piosenki i nie tylko 🙂

  19. Wiedźma pisze:

    Senator mi przypomniał tę balladę…. taki świeżutko ogolony 🙂 Wink

  20. misiekpancerny pisze:

    Dzień dobry :)Opowiadanie świetne jak zwykle, mnie zastanowiło czy zaginiony król-małżonek nie odwiedzał czasami łazienki i nie przeszedł na teren alternatywnej rzeczywistości świata przynależnego panu Lajkonikowi ? Wszak opuścić Królową w ramach wymiany kadr, mógł na wiele sposobów 🙂

  21. Jasmine pisze:

    Dzień chłodny i mokry, gnaty łamiący niech Wam nie będzie jako mnie jest. Hi

    Dobranocka ulubiona była. 🙂 Ja nie, bo do dziś, dzięki spalonemu zasilaczowi na antenie przekaźnikowej internetu nie miałam. Aż chciałoby się rzec coby nie chwalić dnia przed pójściem spać, ale aż tak źle nie jest jakby mogło być. Postanowiłam narzekać tylko co drugi dzień. Wink
    Dyskusja o goleniu pasjonująca. By kto pomyślał, że można aż tyle na ten temat. Przypomniała mi się w związku tabliczka informująca.: Golę na dole. Happy-Grin

  22. korab1 pisze:

    DzińDybry ogólnoeuropejskie :)) Drogi Mistrzu ! Nie żebym się czepiał, lecz szczegóły potrafią uwalić najwspanialszy projekt.
    Czerwony Król powinien się nazywać Nitram Dlaumor Drazsyr Yzrej ! Co do reszty nie wnoszę zastrzeżeń :))

  23. Wiedźma pisze:

    Do zobaczenia wieczorem…. mniej więcej w porze zapalania lampki. Bye

  24. Incitatus pisze:

    Kochani, pożytku dziś ze mnie nie będzie! Pewnie kogo to i ucieszy…
    Padam na dorodny pysk mój!
    Przesadziłem z werwą!: (((
    Do jutra…: )))

  25. Alla pisze:

    Przypełzłam życzyć Państwu dobrej nocy i do miłego, słonecznego jutra 😀

  26. Quackie pisze:

    Doberanoc. Snów betroskich zupełnie!

    • starsza_pani pisze:

      Dobranoc:)
      Co nie znaczy, że nie przyśni mi się, bywały w świecie, i zwłaszcza poza nim, pan Lajkonik. Zaczynam się bać spoglądania w lustro. To wszystko wina czasu … 🙂

  27. miral59 pisze:

    W końcu i ja się do Was doczłapałam Happy-Grin Wszystko co piękne i mądre na temat Twojego nowego odcinka Lajkonika zostało już powiedziane Delighted Mnie zostało już tylko Poklon Brawo!

    • Incitatus pisze:

      Witaj o Ty, zza Wielkiej Wody!
      U nas też się nowa wielka woda z nieba leje. Może własny Atlantyk będziem wkrótce mieć?? Delighted

  28. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Widzę, że wczoraj nie byłem wyjątkiem, inni też padli pokotem. A propos – „pokot” to tradycyjne w łowiectwie zakończenie łowów z ułożoną starannie w rzędzie ubitą zwierzyną! Właściwie to ten rząd ubitych zwierząt jest pokotem!

    Powiadają, że po pewnym polowaniu oglądający imponujący pokot myśliwy, lekarz z zawodu, dostrzega ułożone tuz za jeleniem a przed dzikiem nietypowe dosyć trofeum – dwuręczne to, dwunożne, odziane w kompletny myśliwski strój w barwach maskujących, oczywiście! Rany boskie, to człowiek!! Rzuca się na pomoc, reanimuje, sztuczne oddychanie robi, klatkę piersiową uciska, krząta się jak szalony. Otaczający go z wolna coraz większy tłumek myśliwych czeka…W końcu lekarz podnosi się z kolan…
    – I co? – pada pytanie
    – Dostał dwa razy!
    – Nie dasz rady mu pomóc?
    – Dałbym…..ale ktoś go fachowo wypatroszył!!

  29. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Dzisiejszy dzień lepsiejszy będzie??
    Miłego i do.. noo którejś tam 😀

    • Incitatus pisze:

      Dzień dobry: ))) Acani zaś gdzieś sarnim skokiem sadzisz?: ))

      • Alla pisze:

        Na chleb i wodę zarobić… Chlip…
        Proszę Pana Senatora nie wspominać nic o sarnach, bo się zeźlę!!! Angry
        Musiałam róże płożące przykryć siatką, bo inaczej ani jedna młoda łodyżka by się nie uchowała. Przez te pasożyty Cry-Out
        Dzień dobry Rumaku 😀

    • Wiedźma pisze:

      Miłego, Skowronku 🙂 będzie lepiej…. dobrze jest w to wierzyć:)

      • Alla pisze:

        Dziękuję i również Tobie, a to już po południu.. Bliżej niż dalej 😀
        Dzionek wolny masz?? Czy znowu obowiązki??

  30. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Wygląda, że wtorek będzie nieco biegający, ale się jeszcze okaże…

  31. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry…. zachmurzenie małe…. tym razem prognoza się udała:)

  32. Wiedźma pisze:

    Z rana zadzwonił do drzwi młody pan, zbierający pieniądze na bilet powrotny do domu…. Ten patent ostatnio się powtarza… 🙁 Znowu ktoś szuka frajerów …

  33. Jasmine pisze:

    Witam serdecznie bardzo. Hi
    Znowu upał. Tylko dlaczego na moją głowę ❓ Tired
    Nic to… Inni mają o wiele gorzej. Na Dolnym podobno grad jak strusie jaja. Oby nikogo nie trafił. Delighted
    Senatorze, nie szarżuj Please

    PS:Proponuję wyciepanie części nigdy nie używanych zazulek i ewentualnie dołożenie nowych. Happy

  34. Alla pisze:

    Misiaczek zapracowany… 🙁 i dzie Harpie??

  35. Quackie pisze:

    Goście za pół godziny lecą do siebie, a my już w domku. Kiedy wracaliśmy z lotniska, się rozpadało, i pada. Ale tak jakby przelotnie.

  36. Jasmine pisze:

    Za chwilkę, w oczekiwaniu na Harpie, zaproszę na przerywnik muzyczny. Jak się uda to trzech setek tym razem nie walniem. Happy-Grin

  37. Jasmine pisze:

    Zapraszam piętro wyżej. Nie obiecuję, że Was zachwyci tak jak mnie, ale… Wink

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)