« Bronisław Malinowski do żony..... Opera Lovecraftiana. Poranek »

WYPRAWA…..

cd

 ………Pot mnie zimny oblał na samo wspomnienie kuchennych utensyliów znad Buga! W chwilę później gorąco i duszno mnie się zrobiło bo w wodzie wyraźnie coś okrągłego ujrzałem! Nie już ci to paskudny kawał blaszyska wędkę mi szarpie? Uff, zgiń przepadnij maro piekielna…! 

 – Pozbyć się tego – myśl nagła jak błyskawica z Olimpu przebiegła mi przez głowę…Ale jak?  – Najprostsze sposoby są najlepsze!- podpowiedział mi umysł mój bystry ! Papieros!! – Nu, prosto idiota! – odpowiedziała mu jakaś część mej istoty stąpająca jeszcze dość pewnie po błotnistym Odry brzegu!

   Metoda papierosowa stosowana zwykle przez kłusownika zagrożonego mandatem i konfiskatą sprzętu jest dobra, świetna nawet, ale z tą trójką obszarpańców za plecami nie do zastosowania. Znają ją doskonale wszyscy. Jak jeden mąż (i jeden rozwodnik) ją stosowali i za żadne skarby świata nie uwierzą, że akurat mnie przypadkowo papieros żyłkę przepalił! W zębach go nie mam, szukać po kieszeniach nie da rady bo i obie ręce zajęte…A zapalić?  Niby jak, siłą woli?? Wiadomo, że palić mi się z nerwów chce aż mi skóra za uszami skrzypi, ale żaden wędkarz nie odłoży kija na którym coś wisi…Tego to nie ma…nie było…i nie będzie…Jeśli taki się znajdzie, to najbliżsi przyjaciele zatłuką padalca osobiście, bezlitośnie i z radosnym sercem, że już im taka wywłoka szeregów rybołapów szlachetnych kalać nie będzie!

– Do siebie! – gada Stacho.

– Jak? – warczę nikiej wilk w paści.

– Podkręć mocniej hamulec i korbą, korbą!

Radość niezmierna duszę mi zalała! Ot, wychylił się z dobrą radą i jakby co winę na niego się zwali…po co się z radami sunął, prosił go kto? Wiadomo, że zgorączkowany wędkarz największej durnoty posłucha byleby tylko mu ją podetkać. Nie tak dawno ja sam jak poradziłem Rysiowi żeby podniósł półtorakilowego jazia na kiju bez pomocy podbieraka to co, nie posłuchał? Posłuchał, a jakże…Jaź mu jakoś został…. Bo żyłka wytrzymała…..Nowej szczytówki do kija po sklepach i w necie ze dwa miesiące szukał… I jak to się wydarł na mnie, że go podpuszczam…Ja tylko podsunąłem mu pomysł, biłem dziada, że słuchać musiał czy co?

  Podkręcam mocniej hamulec, kręcę korbką bez pompowania ryzykując że żyłka się skręci i trzeba będzie nową nawijać. Trudno, to się skręci, dość już tego marudzenia….Idzie! Ludzie kochane, idzie!! Szarpie wprawdzie jeszcze dosyć mocno, w dół bić zaczyna, ale jakoś tak bez przekonania. Poddała się, rybeńka kochana, serdeńko radosne. Zaraz ją się podprowadzi pod brzeg, podbieraczek podsunie, na suchość mokrą wyciągnie, woblerek odepnie…I w łeb, w łeb!! A później się zapali!

– Co on tak się guzdrze?- pyta Krzysiek troskliwie.

Do tej pory względnie cicho siedział z głębin brzuszyska tylko jakieś pomruki dobywając, ale gdy przyszło mu do głowiny, że na tryumf mój będzie zmuszony patrzeć a i gratulacje składać, paskudny charakterek dał znać o sobie i zaczyna mi się tu wyzłośliwiać.

– Co chcesz, postarzał się, może siły mu już brakuje – gada Rysio głosem zatroskanym nikiej u pana dochtora, co to akurat choremu na gruźlicę szarą maścią plecy posmarował i ma nadzieję, że pacjent zabieg jakoś przetrzyma i skapieje dopiero na dyżurze kolegi. A po chwili, widać szczytówkę sobie przypomniawszy, dodaje złośliwie:

– Sprzętu nie chce nadwyrężyć!

Już pod brzeg podchodzi…Patrzymy, patrzymy…Cholera, mały sumek…!! Ze dwa kilo, nie więcej!!

– Dawaj go tu na brzeg i przestań się z nim pier….niczyć jak Mańka w tańcu – komenderuje Krzysiek, a ja podbierakiem tę rybią nędzę zagarniam i lu!…. na brzeg go!

Cichutki rechocik słyszę….właściwie nawet nie rechocik, a delikatne preludium rechociku…No, jak mnie te muzyki fugę na dwa sznapsbarytony i jeden cherlawy tenorek zagrają to ja się długo nie pozbieram…!

– Ty- słyszę nagle zdumienie w głosie Krzyśka – to nie sum, to sumik!

W pierwszej chwili nie kontaktuję. Czego on, no przecież sumik, wszyscy widzimy.. Ale po chwili, gdzieś tak w dolnej części kręgosłupa odzywa się trzeźwiejsza część mego umysłu – dobra, dobra, mały sum to sumek, a sumik to przecież co innego!!  Krzysiu, co by o tym wisielcu nie gadać, polszczyzną posługuje się bezbłędnie, a i wędkarz z niego znakomity, na rybach się zna!!

Te dwa łosie podchodzą bliżej, nachylamy się wszystka czterej nad wijącą się w podbieraku nędzą i po chwili to już nie nędza, to potężny okaz sumika amerykańskiego!!

– Dawaj wagę! – wrzeszczy Rysiek.

– W samochodzie!

– No to leć!!

Pognał, tylko błocko zamlaskało!

Krzysiek przygląda się mojej zdobyczy i nagle pyta:

– Ty, gruby, ty go na wobler?

– No – mówię nie zwracając uwagi na przymiotnik w jego pytaniu – na wobler.

– A widzisz gdzie on?  I nie czekając na odpowiedź wrzeszczy na całą gardziel:

– On go na Kmicica, na Kmicica!!

Patrzę, oczom nie wierzę, ale kotwica siedzi tak, że nawet ślepy zobaczy, że, psiamać, sumik  na Kmicica!….

…..O w mordę!!!

cdn

200 komentarzy

  1. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Miało być ciut wcześniej, alem – za co najmocniej przepraszam – kiedyś się wziął i ożenił!: (

  2. Jasmine pisze:

    Dzień dobry. 😆

    Majstrersztyk, Mistrzu. Czyta się jak nie przymierzając, że aż, OkOk tak jak by się tam z Tobą nad tą Odrą było. Warto było czekać, nawet nieświadomie, bo śpiąc. Bym Ci tu zazulków, ale wiem, że nie przepadasz, to.. ino tylko… Congratulations Brawo! Delicious

    PS: Nie bij Mistrzu tylko wytłumacz co to na Kmicica znaczy.

  3. Incitatus pisze:

    Ot, ciekawość…..: ))
    Na Kmicica?? Wędkarze stosują często w rozmowach wszelkiego rodzaju skróty myślowe…Czasem ktoś coś powie bo mu się skojarzyło, powiedzonko się przyjmie i żyje później własnym już życiem….Pamiętacie jak Kuklinowski Kmicicowi kuku robił? No, boczki mu przypalał, to i ryba za bok podhaczona zwie się „złapana na Kmicica!” Przepisy regulaminu sportowego połowu ryb PZW przewidują, że każda zahaczona za inną część ciała niż głowa ma być niezwłocznie uwolniona i wypuszczona do wody!

    • Jasmine pisze:

      Ciekawość pierwszy stopień do wiedzy. :))) Dzięki za wyjaśnienie, skojarzenie nader odpowiednie. Było zrobić konkurs, ciekawe czy ktoś by odgadł. :)))

    • Wiedźma pisze:

      Przyznaję, że dowcipu wędkarzom nie brakuje ! 🙂 zważywszy zwłaszcza, że wędka to jednak nie smolny kwacz…. tym bardziej Overjoy

  4. Tetryk56 pisze:

    Brawo, Senatorze!
    Jak zwykle czyta się świetnie, a i ochota na cd co n pozostaje. A nawet i ciekawość moją n/t metody panakmicicowej zaspokoiłeś, zanim zdążyłem zapytać! 😉

  5. Wiedźma pisze:

    Jaśminko…. zerwałam kilka fiołków i włożyłam do wody… i dopiero wtedy poczułam ich zapach ! Może im było zbyt zimno, zeby pachniały ?:)

  6. Alla pisze:

    Approve „… palić mi się z nerwów chce aż mi skóra za uszami skrzypi..” Happy-Grin
    Idę łapać.
    Witaminę D Wink

  7. Alla pisze:

    A może tak rybkę nam Senator usmaży na ognisku?? Pyszne pstrągi kiedyś jadłam. Właśnie z ogniska.. Delicious

  8. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Chwilowo po jednym a przed drugim. Czyta się jak zwykle świetnie, stopniowanie napięcia wzorowe (wzorowo Autor nas przetrzymał, przetnie żyłkę czy przepali, urwie szczytówkę, czy żyłkę, a on w końcu rybę wyciągnął!), kolejni koledzy się włączają, dogryzają i dogadują, a przecież nie dlatego to opisane, że z Autora jaki masochista, tylko po to, żeby czytelnik za prędko się nie dowiedział, na czym się skończyło. Smaki i smaczki nie tylko dla wędkarza, chociaż oczywiście aż korci, żeby zadać te wszystkie pytania, na które już wyżej w komentarzach Mistrz Incitatus odpowiedział.

    Czy na temat ostatecznej wagi (rekordowej może?) sumika czegoś się dowiemy, czy do następnego odcinka?

  9. Jasmine pisze:

    Rybobranie rybobraniem, ale teraz już wiem dlaczego aż tak przytłoczona jestem WIELKOŚCIĄ Mistrza Incinatusa. Do… dochodzi jeszcze wspomnienie bardzo dobrego kolegi. Wzrostu 2 metry 5 centymetrów. Gdy półtora metra człowieka wychylało się przez okno wiedziałam, że to Edo a nie ja. Ja bym wypadła. Edo nie nie raz ode mnie usłyszał: Siadaj jak do mnie mówisz ❗ I, o dziwo, ta delikatna prośba zawsze działała. Nawet na ulicy. Na szczęście nie na jej środku, na chodniku właściwie, albo poboczu. 🙂

    • Wiedźma pisze:

      hihi, Jaśminko…. miałąm kiedys taką sytuację, że poproszono mnie, bym wstała, bo mnie nie widać zza cudzych pleców…. a ja spokojnie odpowiedziałam, że JUŻ stoję 🙂 Happy-Grin

      • Jasmine pisze:

        Przypomniałaś mi Wiedźmineczko mój pierwszy zlot z forum Religie. Jeden z kolegów, Senatorowego wzrostu, po kilku piwach zdobył się na szczerość i rzekł. Wiedziałem, że jesteś mała, ale nie aż tak ❗ Po tych słowach zapadła pełna konsternacji cisza. Roześmiałam się i odpowiedziałam. Nie jestem mała, tylko niska. 🙂 I tego się trzymajmy Wiedźminko. Jesteśmy niskie, ale WIELKIE. Happy-Grin Buziak

        PS: U mnie na wsi mówią. Małe do kochania, duże do roboty. Nie ma to jak mądrość ludowa. OkOk

        • Wiedźma pisze:

          Mnie pocieszali inaczej : ; małe kobietki nosi się na rękach „… i to mi się spodobało! 🙂

          • Tetryk56 pisze:

            Mała kobietka zmieści się nawet w niewielkim sercu…

            • Jasmine pisze:

              Na szczęście to tylko żarty, Tetryku. 🙂 Niejedna kieszonkowa kobieta potrafi wypalić dziurę jadem nie tylko w kieszeni. 🙂
              Nasz ulubiony Biały Anioł miał wzrostu 183 cm. W tamtych czasach to to dla kobiety było bardzo dużo, dziś w normie. 🙂

              • Wiedźma pisze:

                Tak naprawdę, to mój wzrost tylko raz mnie srodze zmartwił : gdy nagle, po wakacjach okazałam się być najniższa w klasie….. i szybko mi ten smutek minął 🙂

          • Jasmine pisze:

            O tym wspominać nie chciałam, bo miewałam tak dosłownie. Wyższe, więcej ważące koleżanki miały żal, że nie one. 😆

  10. Wiedźma pisze:

    ” Onaż duża, proszę pana, onaż krowa”…. Wink

  11. Quackie pisze:

    No, ja już dobranoc. Snów o rybach, to jest, tfu, pan Freud się kłania, o szafach, nie, też nie… Snów miłych z marzeniami, które dopingują do dalszych działań, o!

  12. Alla pisze:

    Dobrej nocy 🙂

  13. Alla pisze:

    Dzień dobry 😀 Się wyspałam, mogę na ryby jechać 😀

  14. miral59 pisze:

    Senatorze Happy-Grin Przeczytałam i jestem pod wrażeniem Overjoy My wymyślaliśmy łodzie podwodne i nie wiadomo co, a to był sumik Overjoy i to najwyżej dwukilowy Overjoy Nic tylko Brawo!

  15. Incitatus pisze:

    Dzień dobry: )))
    Panie życzą sobie na ryby? A glizdy umieją już na haczyk zakładać?: )

  16. Tetryk56 pisze:

    Witajcie, ranne ptaki!
    Dziś pracuję w domu 🙂

  17. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Wziąłem sobie do serca i mam na popołudnie niedługą nóweczkę do poczytania, zwłaszcza dla wielbicieli prozy grozy, czy są jakieś alternatywne propozycje?

  18. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! 🙂 jak się sprawdza płeć glizdy przy pomocy zębów ???? Happy-Grin

  19. Jasmine pisze:

    Dzień dobry. 🙂
    W oczekiwaniu na popołudniowe chwile grozy informuję, że udało mi się i to w przyjaznej atmosferze (Przesympatyczny młodzian w BOK a taki przystojny, że aż… wszystko powypisywał za mnie, ja tylko podpisałam) zakończyć współpracę z dotychczasowym dostawcą internetowym. 🙂 Od czerwca mam nadzieję przestać narzekać w tym temacie. 😆

  20. Quackie pisze:

    Wybywam na jakąś godzinkę, nie dłużej. Zakupy i takie tam.

  21. misiekpancerny pisze:

    Dzień dobry 🙂 Opowiadanie rewelka Senatorze, jakbym tam był, super i objaśnienia też, dla laika kopalnia wiedzy wędkarskiej, pogratulować opisów sytuacyjnych, miodzio 🙂

    • Incitatus pisze:

      Cześć: ))) Dziękuję!
      A Ty byś się nauczył w końcu wędkować, choć raz w życiu zrobiłbyś coś pożytecznego, o!!

      • misiekpancerny pisze:

        Nie nadaję się, za nerwowy jestem, jak kiedyś poderwałem szczupaczka, to biedak wyfrunął z wody, przeleciał jak meteor ze 30 metrów i wylądował w takich krzaczorach, że przez godzinę go szukałem, a mój teść z kompanami ryczeli ze śmiechu, to nie dla mnie, ale moja baba jest zagorzałym wędkarzem, więc mam usprawiedliwienie 🙂 🙂 🙂

  22. Incitatus pisze:

    Tam wyżej Wiedźminka ma wyjaśnione jak rozpoznaje się płeć glizdy!! Overjoy

  23. Incitatus pisze:

    No i ciekawe jakiego psa Baskerville’ów Quackie nam zaserwuje!: ))

    • Quackie pisze:

      Hm, nie tylko że nie psa, ale zupełnie z innej parafii, o ile mi wiadomo, nie kręgowca. A może i – tak sobie pomyślałem – jakiś minicykl się uda zrobić, korzystając szeroką garścią z archiwaliów już kiedyś opublikowanych sami-wiecie-gdzie.

      • misiekpancerny pisze:

        Ja bardzo chętnie poczytam archiwalia, albowiem w sami-wiecie-gdzie bywałem bardzo sporadycznie 🙂

      • Jasmine pisze:

        Quackie, jeśli nawet będzie to dla mnie „powtórka z rozrywki”, to z największą przyjemnością sobie przypomnę. Od zawsze lubiłam Cię czytać. Zaczęło się „sami-wiecie-gdzie”. Delighted

        PS: Zalecam ćwiczenia antygrawitacyjne. Kąciki ust w górę, co najmniej kilka razy dziennie. Po jakimś czasie samo się… 🙂
        Moje ulubione na przezwyciężenie grawitacji.

        Wszyscy jesteśmy Aniołami z jednym skrzydłem. Musimy się mocno objąć, żeby polecieć.:)
        Wespół zespół we dwóch grawitacja nam nie straszna. 😆

  24. Quackie pisze:

    Zapraszam piętro wyżej! Autokomentarz już jest, a ja zaraz wracam, tylko Juniorowi obroku zadam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)